Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
#2


Los w swej naturze był bytem niezwykle przewrotnym. Raz kierował matkę z nożem przeciwko własnym dzieciom, innym razem skrywał karteczkę z kilkoma, ręcznie spisanymi cyframi między stronami opasłego notesu, nie pozwalając sprawdzić śmiałych domysłów, jakie pojawiały się w głowie po kilkudziesięciu, wspólnie spędzonych godzinach. Hyde O. Terrell nie sądził, że jeszcze kiedykolwiek numer telefonu do uroczej stewardessy. Szukał, wywrócił walizkę z Rzymy do góry nogami, kilka razy nawet wybrał się w podróż tę samą linią lotniczą tylko po to, by spotkać się z rozczarowaniem, gdy na pokładzie samolotu nie ujrzał tak dobrze poznanej twarzy. Codzienność szybko sprawiła, że musiał porzucić poszukiwania, a inna kobieta przysłoniła swoją osobą słodkie wspomnienia pięknego, włoskiego weekendu. Teraz jednak znów był sam, a los pchnął w jego dłonie zapomniany numer...
Wiele wydarzyło się w ciągu ostatnich lat. Na tyle, że Hyde nie sądził, że przyjdzie mu otrzymać jakąkolwiek odpowiedź na wysłaną wiadomość. Miłym zaskoczeniem była odpowiedź. Jeszcze milszym umówienie spotkania w miejscu, które wydawało mu się być najbardziej odpowiednim na tego typu spotkania - jego własnej restauracji, gdzie zarezerwowanie najlepszego stolika nie było dla niego najmniejszym problemem.
Na miejscu zjawił się już kilka godzin wcześniej. Funkcjonowanie restauracji było ciężarem spoczywającym na jego barkach, a dzisiejszego wieczoru wszystko miało działać idealnie, dokładnie tak jak powinno. Nie chciał, aby zaplanowane spotkanie zostało przerwane bądź zakończone przez problemy jakie mogły się pojawić i których zapewne nie mógłby ignorować. A gdy wszystko było już tak, jak powinno Hyde O. Terrell narzucił na ramiona garniturową marynarkę i wyskoczył do kwiaciarni obok, aby zakupić bukiet kolorowych kwiatów. Nigdy nie wręczał nikomu róż, zwłaszcza tych w kolorze krwistej czerwieni - te były kwiatami ulubionymi przez jego matkę, a co za tym szło znienawidzonymi nawet przez dorosłego Hyde’a.
Uśmiech pojawił się gdzieś między bujną brodą mężczyzny, gdy zauważył znajomą sylwetkę zbliżającą się w jego kierunku, a wszelkie wątpliwości dotyczące tego, czy na pewno pozna dziewczynę z którą się umówił, szybko się rozwiały.
- Witaj, Odette. - Przywitał się z dziewczyną, nachylając się odrobinę aby musnąć ustami jej policzek. Może i nie widzieli się prze trzy długie lata, obcymi z pewnością jednak nie byli - podczas kilkudziesięciu godzin wypowiedzieli między sobą wiele słów; słów których nie raz nie wypowiedział w kierunku innych osób. - Pięknie wyglądasz, to dla Ciebie. - W niebieskim spojrzeniu pojawił się zwykły, prosty podziw, a dłonie same wręczyły pannie Overgaard bukiet kolorowego kwiecia, będącego dla niego niezbędnym w podobnej sytuacji. Chwilę później zaoferował jej swoje ramię, aby poprowadzić ją w kierunku przygotowanego dla nich stolika. Położonego odrobinę na uboczu, w miejscu, które sprawiało wrażenie prywatności. Tam, jak na gentelmana przystało, odsunął jej grzecznie krzesło, samemu zasiadając dopiero wtedy, gdy panna była już przy stoliku. I w tym momencie stres pojawił się w jego żyłach sprawiając, iż przez chwilę nie był pewnym, co powinien powiedzieć. Że cieszy się, że przyszła? To wydawało mu się oczywistym... A może spytać, co robiła przez te trzy lata bądź jak minął jej dzień? Nie, to zdawało się być zbyt oklepanym...
Cholera jasna, dawno nie był na randce.
- Jak ci się tu podoba? - Padło w końcu z jego ust, gdy przypomniał sobie, że nie miała wcześniej okazji być w restauracji... Która przypadkiem okazywała się być jego własnością.
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.
outfit

[akapit]

Wspomnienia sprzed trzech lat powoli zaczynały się zacierać. Pracowała stosunkowo krótko, ciągle początkująca i może dlatego brakowało jej ogłady w kontaktach z pasażerami. Zbyt często wdawała się z nimi w rozmowy i dyskusje, które na szczęście w pierwszej klasie uchodziły płazem. Przy mniejszej ilości pasażerów można było sobie pozwolić na więcej, chociaż to, co wydarzyło się we Włoszech… zapewne nie ucieszyłoby jej przełożonych. Nigdy więcej tego nie powtórzyła i nigdy więcej nie spotkała tego mężczyzny. Dając mu swój numer telefonu nie liczyła na wiele, ale cień nadziei zawsze pozostawał. Wspomnienie o nim jednak bladło razem ze wspomnieniem samego Rzymu.

[akapit]

Kiedy zobaczyła wiadomość na ekranie swojego telefonu, gdy połączyła wątki oraz fakty… serce zabiło jej trochę mocniej, trochę szybciej i poczuła dziwne podekscytowanie. Czy takie rzeczy naprawdę się zdarzają? Jak mógł po trzech latach znaleźć jej numer? Jak mógł pamiętać do kogo należał? Nic niewnoszące szczegóły. Oczywiście, że zgodziła się na spotkanie – nie zamierzała zmarnować szansy na spotkanie z kimś, kto sprawił, że bawiła się tak dobrze…

[akapit]

Randka.

[akapit]

Skłamałaby gdyby powiedziała, że na nich nie bywa, bo od dłuższego czasu większość jej znajomości kończy się po kilku spotkaniach, gdy brunetka jak ognia unika zobowiązań i szufladkowania. Dzisiaj jednak jakby stresowała się bardziej. Jakby zależało jej… bardziej. Śmieszne uczucie biorąc pod uwagę, że po takim czasie wszystko mogło między nimi wyglądać inaczej. Oni byli na pewno inni. Przyszykowała się – głównie starając się zakryć ostatnie ślady po pobiciu, które jeszcze nie zeszły. Zagoiły się, ale ciągle szpeciły jej jasną skórę. Szlag by je trafił.

[akapit]

Wchodząc do restauracji od razu została pokierowana w stronę wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny. To, co od razu musiała stwierdzić to, że nadal był nieprzyzwoicie przystojny i nawet jeśli tych kilka lat doprawiło mu kilku zmarszczek – działały one na jego korzyść. Z daleka uśmiechnęła się do niego promiennie, przywitała się z nim, podziękowała za kwiatki i zajęła miejsce przy wskazanym przez mężczyznę stoliku. To wszystko wyglądało tak elegancko, że zaczynała się stresować, czy w ogóle do tego obrazka pasowała. Postanowiła jednak przejmować się tym odrobinę później.

[akapit]

- Jest… pięknie. To podobno jeden z najładniejszych widoków na wybrzeże. – odwróciła się w stronę dużego okna i uśmiechnęła się sama do siebie, bo ocean uspokajał ją prawie tak samo mocno jak latanie. Szybko jednak wróciła wzrokiem do mężczyzny po drugiej stronie stolika, do którego uśmiechnęła się pogodnie, a w jej spojrzeniu był wyraźny błysk – Czytałam o tym miejscu, gdy je zaproponowałeś… więc gratuluje, jest doskonałe. – wiedziała, że był właścicielem, takie informacje łatwo było wyciągnąć, a sama Odette po prostu się przygotowała – Zresztą kelnerka cię sprzedała. Gdy szliśmy do stolika patrzyła na nas tak wymownie, że… nie mógłbyś być przypadkowym gościem. No po prostu byś nie mógł. – zażartowała swobodnie, nawet na moment nie odwracając od niego spojrzenia.



Hyde O. Terrell
sumienny żółwik
nie#5225
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Eleganckie otoczenie było czymś, do czego Hyde O. Terrell zdążył się przyzwyczaić przez te wszystkie lata. Z początku sam czuł się dziwnie w otoczeniu eleganckich wnętrz, koszul oraz rękawiczek, przywdziewanych przez kelnerów do podawania zupy... Jedenaście lat spędził w okrutnej biedzie, później będąc tym dzieciakiem, którego matka chciała zabić i przez bardzo długi czas, zwyczajnie nie czuł, aby zasługiwał na podobne, przyjemne otoczenie. Pewność siebie przyszła z latami, kuchennym doświadczeniem oraz kolejnymi pochwałami oraz pozytywnymi recenzjami sprawiając, iż zwyczajnie czuł się w ścianach swojej restauracji niczym ryba w wodzie i zapewne, gdyby nie ogrom tatuaży przykrywających jego ciało, pasowałby do tego wnętrza niemal idealnie - zwłaszcza w tym momencie, w którym ubrany był w najlepszy ze swoich garniturów.
- Osobiście uważam, że to najlepszy widok na wybrzeże. - Odpowiedział z rozbawieniem, niebieskiego spojrzenia nie odrywając od buzi panny Overgaard, nadal nie do końca wierząc, że faktycznie znajduje się tutaj z nim, oddzielona od niego jedynie blatem przykrytym śnieżnobiałym obrusem. Chwilę później szczery uśmiech pojawił się na jego ustach, gdy przyznała się do zrobienia odpowiedniego researchu. No, tego z pewnością się nie spodziewał, w zasadzie nie będąc pewnym, czy w ogóle coś ciekawego można było znaleźć na jego temat w czeluściach internetu... I gdzieś w środku poczuł lęk, iż może znajdują się tam jakieś informacje dotyczące ich tragedii... Nie, o tym z pewnością nie powinien dziś rozmawiać. Kąciki jego ust drgnęły delikatnie, szybko jednak skupił swoją uwagę na pięknej towarzyszce. - W takim razie cieszę się, że moja restauracja przypadła ci do gustu. Sporo mi zajęło, zanim to miejsce zaczęło wyglądać tak jak chciałem. - Wyjawił, nadal się uśmiechając. Spędził w tym miejscu długie godziny pilnując, aby każdy, nawet najmniejszy szczegół jaki powiązany był z działaniem restauracji, a jego rodzeństwo przez długie miesiące męczone było kolejnymi testami jedzenia. Zmarszczył brwi, na wspomnienie jednej z kelnerek. - Ach tak? No, to chyba będę musiał z nią porozmawiać, dzisiejszego wieczoru oficjalnie mam wolne. - Mruknął jedynie, nie za bardzo przejmując się informacją. Pracownicy go znali, nie raz widywali go w najróżniejszych towarzystwach... Hyde jednak nigdy nie był zwolennikiem przekraczania pewnych granic, jakie powinny dzielić pracodawcę z pracownikiem. - W takim razie, na co masz ochotę? Powinnaś spróbować sernika, to mój nowy przepis. - Rozbawienie pojawiło się w jego głosie, gdyż sam najchętniej zamówiłby dla Odette wszystko, co znajdowało się w karcie by mogła spróbować kolejnych jego przepisów. Spojrzenie powędrowało w kierunku jednej z kelnerek, a Hyde poczekał, aż panna Overgaard wybierze to, na co ma ochotę by później samemu rzucić kilkoma numerkami, których znaczenie pracownica z pewnością znała. A gdy kelnerka odeszła od stolika, spojrzenie mężczyzny ponownie utkwiło w buzi jego towarzyszki. - Chyba nadal wydaje mi się odrobinę nierealnym, że siedzisz tutaj ze mną... - Wyznał, z rozbawieniem kręcąc głową. Nadzieja na jakiekolwiek spotkanie spłonęła dawno temu, a pamięć powolutku zacierała wszelkie wspomnienia. - Co działo się z Tobą przez te wszystkie lata? - Spytał wyraźnie zainteresowany, nie chcąc od razu wychodzić z opowieścią, dotyczącą jego wlotów i upadków - te uznawał za niezwykle nieinteresujące, w porównaniu z kobietą, siedzącą naprzeciwko.

Odette Overgaard
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.
Odette nie była naiwna. Spotykając się z mężczyzną na pokładzie samolotu w pierwszej klasie – zdawała sobie sprawę z tego, że są z dwóch różnych światów. Może dlatego nie robiła sobie dużych nadziei, że kiedykolwiek jego imię pojawi się na ekranie jej telefonu. Kiedy już się tak stało… nie mogła się nie przygotować. Ciągle w przekonaniu, że są z dwóch różnych światów, gdy to zdecydowanie ona jest w tym wszystkim kopciuszkiem, ale lubiła wiedzieć. Nie zamierzała się tym krępować, nie zamierzała stracić swojego szerokiego uśmiechu, błysku w oku i zaskakującej pewności siebie, ale… po prostu lubiła wiedzieć. I to zawsze jakiś temat do wykorzystania w rozmowie, tak jak teraz, gdy mogła go tym zaskoczyć. Nawet nie próbowała ukrywać zadowolenia zaskoczeniem Hyde’a w kwestii jej przygotowania się do tego spotkania.
- Sernik… dobrze, więc niech będzie sernik i… – zagryzła wargę, przez moment skupiając całą uwagę na karcie, ale ostatecznie i tak wróciła spojrzeniem do mężczyzny po drugiej stronie stolika – Nie mam pojęcia. Zdaję się na ciebie. – wybór szefa kuchni? I właściciela? Chyba nie mogło być lepszego, a ona przynajmniej nie musiała podejmować żadnych decyzji i nie będzie musiała później żałować, że nie spróbowała czegoś, co w jego mniemaniu było warte grzechu.
- Jeśli bardzo chcesz mogę cię uszczypnąć – zaproponowała rozbawiona, jednocześnie wyciągając rękę przez stolik w kierunku jego dłoni, gdyby faktycznie chciał się upewnić, że nie jest to tylko jakiś oszukańczy sen! Ale nie był. Naprawdę siedziała z nim przy stoliku i sama trochę nie potrafiła w to uwierzyć – Przyznaję, że też trochę nie mogę w to uwierzyć… myślałam, że raczej wyrzuciłeś kartkę z tym numerem jeszcze przed opuszczeniem hotelowego pokoju. – bo jak zwykle to ona była tą, która uciekała pierwsza. Grafik lotniczy był nie do przesunięcia i chociaż bardzo niechętnie wychodziła z jego łóżka to cóż… musiała to wtedy zrobić. I dlatego zostawiła ten numer – Właściwie niewiele się zmieniło, wiesz? Nie zostałam właścicielką restauracji, ani niczego innego. Ciągle dużo latam, prawdopodobnie nawet za dużo i już nie mogę się doczekać aż będę mogła wrócić do pracy… – bo jak już zdążyła się przyznać była chwilowo uziemiona – Może po prostu zawsze liczyłam na takich pasażerów i na takie loty, jak ten do Rzymu… co nigdy więcej się nie wydarzyło. – uśmiechnęła się pod nosem i gdy tylko na stoliku przed nimi pojawiło się wino, uniosła kieliszek w geście toastu – Za kolejne spotkania – właśnie tak, nie mogła oderwać od niego spojrzenia i nie potrafiła przestać się uśmiechać… naprawdę, nie mogła się opanować – I myślę, że masz znacznie więcej do opowiadania…


Hyde O. Terrell
sumienny żółwik
nie#5225
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Uśmiechnął się szeroko, gdy dziewczyna przystała na jego propozycję. Hyde uważał nowowprowadzony do menu sernik za najlepszy do tej pory przepis, jaki udało mu się stworzyć. Inspiracja spłynęła na niego gdy był w San Francisco i nie żałował, że ominął kilka ważnych wydarzeń tylko po to, aby zamknąć się w kuchni i rozpocząć tworzenie nowego przepisu.
- Przynieś nam proszę polędwiczki wołowe, te z nowego przepisu. - Poprosił kelnerkę, niemal od razu przenosząc spojrzenie niebieskich tęczówek na buzię swojej towarzyszki. Zaśmiał się pod nosem na propozycję uszczypnięcia i jedynie gdzieś, z tyłu głowy zastanawiał się, czy aby przypadkiem nie powinni spróbować. Ta cała sytuacja wydawała się być abstrakcyjna, wyjęta z nocnych marzeń i pełna dziwnych zbiegów okoliczności. Zamiast szczypania jednak wyciągnął swoją dłoń aby ułożyć ją na dłoni pięknej Odette, pozwalając opuszkom palców przypomnieć sobie gładkość kobiecej skóry.
- Dlaczego tak myślałaś? - Spytał, choć pytanie to zdawało się nie pasować. W końcu milczał przez trzy długie lata, jednak po ich wspólnych przeżyciach fakt, że zwyczajnie wyrzuciłby kartkę z numerem wydawał mu się co najmniej abstrakcyjny. I dlatego pytanie uleciało z jego ust, nim dobrze się nad nim zastanowił. - Z jakiego powodu teraz nie latasz? - I to pytanie uleciało z jego ust niemal automatycznie, nawet jeśli zapewne nie powinien wnikać w podobne kwestie. Chciał jednak wiedzieć; w pewien sposób przywrócić ich znajomość do żywotności, nawet jeśli ta liczyła ledwie trzy dni spędzone we wspólnym towarzystwie.
I on złapał za kieliszek, by stuknąć nim delikatnie o kieliszek panny Overgaard. - Za kolejne spotkania. - Zawtórował będąc niemal pewnym, iż jeśli podczas tego spotkania nie dojdzie do sprzeczki, z pewnością jeszcze gdzieś ją zaprosi. Nie potrafiłby odpuścić sobie właśnie tej znajomości.
- Wiesz, jak to jest… - Zaczął, wzruszając szerokim ramieniem na znak, że ostatnie trzy lata nie należały do wyjątkowo specjalnych. - Wydałem kilka książek, program coraz bardziej zyskuje na popularności… Dwa lata temu kupiłem Beach, zmieniłem wszystko łącznie z niektórymi ścianami, znalazłem odpowiednich pracowników. Z moją pozycją nie wypadało pracować u kogoś. - Rozbawienie pojawiło się w jego głosie. Od dawna oczekiwano, że w końcu otworzy własne miejsce które powoli przeistoczy się w sieciówkę… I Hyde miał zamiar iść tym tropem, nie był jednak pewien, czy na wszystko starczy mu czasu. - Kilka miesięcy temu otworzyłem szkołę gotowania w Port Douglas, a po za tym skończyłem remont mustanga i uprzykrzam życie młodego rodzeństwa. Ot, nic wielkiego. - Skwitował w końcu, ponownie unosząc kieliszek do ust. Przekonany, że jego życie było do bólu zwyczajne, lawirujące między pracą, rodzeństwem i do niedawna dziewczyną. Ta jednak zostawiła go kilka tygodni temu, sprawiając, że wrócił na rynek singli.

Odette Overgaard
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.

[akapit]

Gdy tylko jego dłoń sięgnęła tej jej, leżącej na restauracyjnym obrusie, śmieszny dreszcz przeszedł wzdłuż jej kręgosłupa. Spojrzała na nie, uśmiechnęła się pod nosem, ale ani nic nie powiedziała ani tym bardziej nie zabrała dłoni. Nawet jeśli minęło mnóstwo czasu to ciągle jego dotyk pozostawał przyjemny, a dodatkowo budził cały ogrom pozytywnych wspomnień. Dość szybko jednak wróciła spojrzeniem do twarzy mężczyzny, nie przestają się uśmiech. Nie potrafiła go zdjąć z twarzy (a także spojrzenia, bo uśmiech aż odbijał się w jej ciemnych tęczówkach).

[akapit]

- Mały wypadek… – wyjaśniła swoją niedyspozycję, trochę jednak umniejszając całej sprawie. Nie chciała psuć im wieczoru szybkim streszczeniem tego, że została zaatakowana na ulicy – Zostałam wysłana na przymusowy urlop, żeby dojść do siebie – bo nikt nie chciał być obsługiwany przez stewardessę przypominającą zawodnika MMA – Ale jeśli wrócę… może następne spotkanie w chmurach? – albo gdziekolwiek ta podróż mogłaby ich zaprowadzić – świat jest duży. Nie masz jakiegoś takiego miejsca, w którym nie miałeś okazji jeszcze być, a bardzo byś chciał? – podejrzewała, że mógł sobie pozwolić na podroż w dowolny kawałek świata, ale pomijając kwestie finansowe czasami po prostu nie było… sposobności. Czasami potrzeba było dodatkowej motywacji.

[akapit]

Wpatrywała się w niego, gdy opowiadał o swoich sukcesach z ostatnich lat. Bo tak… nie można było tego inaczej odebrać jak bardzo udany okres w jego życiu – To brzmi jak… bardzo udany okres w twoim życiu. Dobrze. Gratuluję! I wcale się nie dziwię, że nie było okazji, żeby się spotkać wcześniej. – brak kontaktu potraktowała raczej jako drobny żart sytuacyjny. Nie mogła mieć pretensji. Prawda była taka, że nigdy nie pokusiła się o to, żeby spróbować go znaleźć. Może to był jej błąd? Może powinna zrobić to bardzo dawno temu i napisać pierwsza? Była ciekawa, gdzie mogłoby to ich zaprowadzić.

[akapit]

- Aczkolwiek byłam pewna, że to młodsze rodzeństwo jest od uprzykrzania życia… i mówię to jako ta najmłodsza z zestawu. – zażartowała, ponownie sięgając po kieliszek z winem – Za twój sukces. Zasłużyłeś na to wszystko… zapracowałeś właściwie. Więc z ogromną przyjemnością będę obserwować jak się rozwijasz. No i najważniejsze… może wreszcie ktoś nauczy mnie gotować? – wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu i wcale, ale to wcale nie żartowała! Naprawdę na to wszystko liczyła.


Hyde O. Terrell
sumienny żółwik
nie#5225
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Był w tym spotkaniu pewien magnetyzm, któremu Hyde zwyczajnie nie potrafił się oprzeć.
Nie był pewien, czy było to spowodowane zwyczajną tęsknotą za zwykłymi, prostymi randkami czy może faktem, że z Odette wiązał jedynie te dobre wspomnienia. Kto wie, może gdyby spędzili ze sobą więcej czasu, nie myślałby o niej w samych, pozytywnych aspektach? Doświadczenie podpowiadało mu, że zapewne prędzej czy później spierdzieliłby coś po całej linii wyzwalając w niej wszystko co najgorsze… Szybko jednak porzucił wszelkie gdybania, aby przesunąć kciukiem po miękkiej skórze.
-Przykro mi to słyszeć. - Przyznał, lecz nie wnikał w szczegóły, nie chcąc psuć przyjemnego nastroju przykrymi wspomnieniami. Chwilę później zamyślił się jednak nad odpowiedzią. Tak, z pewnością było jeszcze wiele miejsc, które chciałby zobaczyć… Lecz tylko jedno z nich jawiło mu się jako spełnienie marzeń. - Chciałbym, ale obawiam się, że musiałbym wcześniej trochę nagimnastykować się, żeby znaleźć trochę wolnego. - Przykra, ale jakże rzeczywista prawda. Osiągał kolejne sukcesy, przypłacał je jednak niewielką ilością wolnego czasu oraz brakiem jakiegokolwiek wolnego, zawsze musząc być pod telefonem. - Gdyby jednak nic nie stało ku temu na przeszkodzie, z przyjemnością pojechałbym na Bali. - Wyznał z cichym westchnieniem, nie do końca jednak będąc pewnym tego, co dokładnie ciągnęło to w tamto miejsce… Z pewnością maczała jednak w tym palce jego matka, w regularnych interwałach namiętnie oglądająca Jedz, módl się, kochaj. Było w tym filmie coś, co wzbudzało w nim tęsknotę za… nie do końca był pewien czym. Miał nadzieję, że Bali rozwiałoby wszelkie wątpliwości.
- A Ty? Jest jakieś miejsce w którym jeszcze nie miałaś okazji być, a chciałabyś tam pojechać? - Zapytał o to samo z wyraźnym zaciekawieniem w niebieskich oczach, choć nie będąc pewnym, czy w ogóle uzyska na nie odpowiedź. Praca dziewczyny zdawała się być spełnieniem marzeń dla wszelkich zapalonych podróżników, gdyż każdego dnia mogłaby znajdować się w zupełnie innym miejscu. - W ilu w ogóle miejscach już byłaś do tej pory? - Kolejne pytanie uleciało z jego ust, gdy ten nie potrafił oderwać spojrzenia od pięknej dziewczyny. Sam posiadał na koncie kilka podróży, nie było ich jednak na tyle, aby mógł chwalić się nimi na prawo i lewo… Przynajmniej w jego skromnej ocenie.
Machnął ręką, jakby jego osiągnięcia wcale nie były niczym wielkim. Bo Hyde O. Terrell był pewien, że wielu mogło podzielić jego sukcesy i każdy z nich zapewne bardziej na nie zasługiwał. Sam Hyde nadal przepełniony był poczuciem winy powiązanym z paskudnym wypadkiem z przeszłości. I gdzieś w środku śmiałby nawet twierdzić, iż nigdy nie zasłużył sobie na odnalezienie tego jednego numeru telefonu.
- Wiesz, w życiu każdego starszego brata nadchodzi dzień, gdy jego rodzeństwo powoli wyfruwa w świat, każde w swoją stronę… I chyba przeżywam to mocniej niż rodzice. - Rozbawienie wybrzmiało i w jego głosie. - Moi młodsi bracia mają zamrażalniki pełne pudełek ode mnie. - Dodał, kręcąc z rozbawieniem głową. Nie potrafił nic na to poradzić, że martwił się o dzieciaki, gdzieś w środku nieświadomie zwyczajnie chcąc chronić je przed całym złem tego świata i czując się bardzo z nimi zżytym. O tym wiedział zdecydowanie zbyt dużo. - Nie masz tak ze swoimi braćmi? - Spytał, bo o ile pamięć go nie myliła, dziewczyna wspominała kiedyś o posiadaniu męskiego rodzeństwa… I trochę dziwił się, że żaden z nich nie czaił się gdzieś w krzakach… Jemu zdarzyło się to ledwie raz, gdy po jego małą siostrzyczkę podjechał motocyklista. Fakt, że sam nosił tatuaże i jeździł motocyklem jeszcze podsycił wtedy jego obawy.
Z uśmiechem stuknął się z nią kieliszkiem w niemym toaście, aby umoczyć usta w słodkim trunku.
- Skąd chęć nauki gotowania? - Spytał unosząc z zaciekawieniem brew ku górze, ledwie chwilę przed tym gdy kelner przyniósł im zamówienie. - Próbuj, jestem ciekawy, co sądzisz. - Z uśmiechem zachęcił dziewczynę do tego, co on lubił najbardziej - jedzenia.

Odette Overgaard
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.
Uśmiechnęła się, gdy wspomniał o Bali. Bo tam faktycznie było magicznie… zwłaszcza, że sama Odette kochała wszystkie miejsca, które wiązały się z tym specyficznym wakacyjnym klimatem. Dla wielu samo Lorne Bay i okolice takie były, ale nie oszukujmy się – trzeba było wyjechać, żeby móc tego doświadczyć. Indonezja była jednym z jej ulubionych kierunków, więc doskonale go rozumiała i w jej ocenie jego wybór – dziesięć na dziesięć – W wielu, szybko przestałam liczyć. Nie zawsze jednak mam okazję w ogóle cokolwiek zobaczyć. Lotnisko, hotel, krótka regeneracyjna drzemka i powrót do Australii. Ale gdy spędzam chociaż kilka dni na miejscu to wolałabym, żeby była tam plaża. – i drinki z palemką, a jakże! Pod tym względem była zupełnie nieskomplikowana. Wystarczyło dać jej ocean, plażę… może jeszcze deskę do tego i była szczęśliwa. Jak na prawdziwą mieszankę Australii przystało. Czy było jednak takie miejsce, w którym chciałaby spędzić trochę czasu tak zupełnie prywatnie? Do którego ją ciągnęło? – Tak porzucając wakacyjno-plażowy klimat… to strasznie, ale naprawdę strasznie, chciałabym spędzić trochę czasu w Nowym Jorku. Najlepiej w okolicach Bożego Narodzenia. Nie wiem skąd mi się to wzięło, ale może… za dużo Kevina oglądanego w dzieciństwie? – zażartowała, zaśmiała się i sięgnęła po kieliszek z winem. Tak, Nowy Jork nie miał nic wspólnego z plażowaniem, drinkami z palemkami i tak dalej… ale wydawał jej się niesamowicie interesującym miejscem, w którym ciężko byłoby się nudzić.
- Nie, nie mam! – zaśmiała się – Wszyscy chyba wyrośli z zamartwiania się o mnie… ja sama zresztą skutecznie ich z tego wyleczyłam. I polecam, to zdrowsze dla każdego z nas. – zapewniła, uśmiechając się do niego pogodnie. I tak właśnie minął im ten wieczór. Tematy rodzinne, podróże i jedzenie. Swoją drogą podróże i jedzenie ich połączyły i nadal znajdowali w tym temacie wspólny język. Zaskakująco rozmawiało im się swobodnie mimo czasu, który upłynął od ostatniego spotkania. Oboje wydawali się być w zupełnie innych miejscach, byli zupełnie innymi ludźmi, a mimo wszystko – rozmawiali tak, jakby doskonale się znali. Dokładnie tak, jak wtedy w Rzymie.

/zt
sumienny żółwik
nie#5225
ODPOWIEDZ