lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
Musiała przyznać, że ucieszyła się ze spóźnialskiej Laury, która najwyraźniej zmachana, opadła na krzesełko. Posłała jej krótki uśmiech na powitanie, następnie zaś skupiła się na pozostałych. Znów poczuła się tak, jakby wszystkie były nastolatkami i mogły cieszyć sobą przez okrągłą dobę. Pamiętała, że nie zawsze była z tego powodu szczęśliwa. Teraz jednak spoglądała w przeszłość z lekkim utęsknieniem.
- Ej, odczep się, dobra? – odparła do Sary, trącając jej dłoń tak, jakby strzepywała natrętną muchę.
- Co jak co, ale dobrze wiesz, że pracoholizm jest u nas rodzinny! – wytknęła jej jeszcze, tym razem nie hamując już wesołego tonu swojego głosu.
- Jak dla mnie, to możecie przyjść nawet w tę sobotę. Akurat wtedy prowadzę zajęcia z jazdy konnej i jedziemy do lasu. O ile macie czas i siły, aby wytrzymać kilka godzin w siodle – potarła swój lekko zadarty nos. W pewnym momencie człowiek przyzwyczaja się do obolałego tyłka. Wątpiła jednak w to, że Aurora da sobie radę bez jakiegokolwiek marudzenia. Nie wiedzieć czego, ale kojarzyła się jej niekiedy z Callumem Pearcem. Marudnym chłopakiem, który konia widywał tylko na okładkach kalendarzy rozdawanych w firmie. Myślał, że wsiadasz i jedziesz, a przecież to wcale nie było takie proste.
- Aurora, sęk w tym, że Twoi panowie są wciąż dzieciakami – zażartowała z blondynki, a następnie pokazała jej język, mając nadzieję, że ta nie odbierze tego za bardzo dramatycznie. A może wręcz przeciwnie? Lubiła się z nią droczyć.
- Właściwie to nie mam pewności, czy kiedykolwiek wychodzą z tego stanu – zmarszczyła na moment brwi, biorąc kufel w dłoń i spiła z niego piankę. Dlatego też wzięła sobie kogoś, kto niecałe dwa lata temu wyszedł z okresu nastolatka? No jasne.
sumienny żółwik
13#9694
Instruktorka jazdy konnej — Stadnina koni
25 yo — 174 cm
about
Taka z niej ambiwertyczka, że raz chętnie z tobą wyjdzie na plażę, a innym razem woli cały dzień spędzić sama na seansie filmowym.
- Mówisz? Wiesz, szkoła zawsze jest ciężka, a najbardziej na ostatniej prostej, ale dasz radę. W końcu jesteś Hammond, nie Aurora? My to mamy łeb na karku. Przeważnie - stwierdziła tak trochę żartobliwie i nie mogła się powstrzymać przed śmiechem pod nosem. Co jak co, ale Izzie ma specyficzne poczucie humoru. Zresztą podchodzi do niektórych rzeczy z dystansem, chociażby do siebie. Nie ma więc oporu, by przy okazji zażartować częściowo z samej siebie - Okej, ale tak serio, to jestem pewna, że dasz sobie radę. A skoro to już ostatni rok, to zastanawiałaś się nad tym, co dalej? - kontynuowała rozmowę z Aurorą, bo jednak chciała się czegoś więcej dowiedzieć. Wie, że już kiedyś o tym gadały, ale brunetka chciała się dowiedzieć, czy jednak coś się zmieniło w międzyczasie.
- Jeżdżenia, co? - oczywiście, że Izzie się zainteresowała spostrzeżeniem Deli. W końcu jako instruktorka była wyczulona na tego typu stwierdzenia. Nim jednak zdążyła cokolwiek w tej kwestii powiedzieć, to w międzyczasie przyszła też kolejna spóźnialska siostra. To chyba rodzinna cecha sióstr Hammond. Nie no, Izzie akurat była punktualna, jeśli było trzeba, a na takie spotkanie nie było szkody, jeśli się spóźniła. Co najwyżej zrobiła niezłe wejście. - Laurelle! Wreszcie się pojawiłaś. Jak zawsze, im nas więcej, tym lepiej, nie? - tu niejako zwróciła się do wszystkich obecnych, lecz te bardziej spostrzegawcze osóbki zaraz by wyłapały, że to było pytanie retoryczne. Oczywiście, że im więcej Hammondów w jednym miejscu tym lepiej! Nie mogło być inaczej. Zaśmiała się, słysząc słowa siostry, która tłumaczyła się z tego, czemu dopiero teraz przyszła - Ah, czyli to dlatego tak mocno się uczysz, co? - zapytała żartobliwie i mrugnęła do niej jednym okiem.
- Nie wszyscy są zazdrośni, ale jak już u kogoś się z tym przesadzi... no to nie da się wytrzymać - dorzuciła swoje trzy grosze do dyskusji na ten temat, chociaż sama nigdy tego nie doświadczyła. No... może nie do końca. Miała chłopaka w liceum i on czasami zdawał się trochę bardziej zirytowany, jeśli Izzie była w towarzystwie faceta, który w jego mniemaniu wyglądał lepiej. Cóż, gdyby tylko wiedział, że rozglądała się też za dziewczynami. Żarty żartami, ale ona nigdy by nikogo w ten sposób nie zdradziła. Uważała takie coś za paskudztwo, bo po co kłamstwa? Jeszcze w takich sprawach?
- Skoro mowa była o koniach... - powiedziała trochę cicho. Chyba za cicho, bo w głos weszła jej Sara, najwyraźniej nie słysząc, że instruktorka coś chciała powiedzieć. Umilkła więc, postanawiając z tym poczekać. Słowa Sary sprawiły, że Isabella zaczęła się uśmiechać szerzej i szerzej - Czy ty serio myślisz, że którakolwiek z nas by to przegapiła? W końcu trzeba od czasu do czasu organizować jakieś sabaty - zachichotała pod nosem, porównując siostry Hammond do czarownic. Czy jednak im daleko było? Równie dobrze mogły tu siedzieć, knuć coś podłego i magicznego. Na pewno miałyby z tym dużo zabawy - Szkoda tylko, że nie możemy tego robić częściej - dodała już trochę zasmucona. Fajnie, że tu wszystkie są, ale z ich grafikami życiowymi, obowiązkami, często po prostu nie ma szans, by wszystkie mogły znaleźć chociaż jeden dzień, gdy są w stanie coś razem zrobić. Aż wypadła jej z głowy kwestia jazdy konnej, o której wcześniej była mowa. Tylko na chwilę.
- Ja tam zawsze jestem chętna na długie wycieczki konne. Może nawet kiedyś sobie przygarnę własnego rumaka. Jeśli tylko uzbieram oszczędności - po tej wypowiedzi głowa Izzie na moment utknęła w chmurach. Niestety nie miała swojego własnego wierzchowca. Praca na stadninie była super i nie wiedziała, czym innego by się mogła zajmować. Chciałaby jednak móc mieć swojego konnego najlepszego przyjaciela. Niestety nie jest to tania inwestycja... ale Izzie miała tendencję do tego, by iść w zaparte ze swoimi marzeniami. Wyjątkiem były sytuacje, gdy uznała, że marzenie jest idiotyczne.

Delilah Hammond Maxine Hammond Aurora Hammond Sara Smith Laurelle Hammond
powitalny kokos
Aleks
Sekretarka — Ratusz
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Got my heart up in this dance
What a beautiful man
That batchata as we rock on the set
Put his hand over my hips
Started looking at his lips
I'm the luckiest girl in the land
Delilah pewnie nie opowiadała za dużo o swoich związkach, a już na pewno nie mówiła nic na temat Lorenzo. Gdyby dowiedziały się, przez co ostatnio przechodziła zamiast na Lorenzo, wszystko skupiłoby się na niej. A nie mówiłam usłyszałaby chyba z milion razy. Właśnie tego chciała uniknąć, w innym przypadku pękłaby jak bańka mydlana.
- Z mojego doświadczenia zazdrość psuje wszystko w związku. Zatruwa wszystko wokół toksycznością. - Przygryzła wargę, wspominając te wszystkie kaleczące ją słowa Thompsona. Gdyby nie była uparta i kierowała się uczuciami jak dawniej,pewnie jak zawsze do tej pory to ona by wyciągnęła rękę. Ona by przeprosiła, mimo że przecież nie zaczynała ich kłótni. Zaczynała ją właśnie ta chorobliwa zazdrość, oddzielająca od siebie dwójkę ludzi. Delilah za bardzo zamyślona wybiła się z rytmu przez co miała problem z nadążeniem o czym jej siostry rozmawiały. Sara nawiązała coś do jej przełożonego. Aurora mówiła o szkole. Patrzyła się na siostry udając, że uważnie ich słucha, a tak naprawdę czuła się, jakby była za szkłem. Musiała coś z tym zrobić, w innym przypadku będzie coraz gorzej. I wiedziała co, wiedziała też kto jej pomoże. Może i wypad na konie, a może wypad gdzie indziej. Oderwanie się od problemów zawsze pomagało. Przyssała się niemal od razu do napełnionego kieliszka, chociaż na rodzinnych wyjściach zazwyczaj unikała procentów. Westchnęła głęboko spoglądając w kierunku Laurelle, która rozpracowała ją niemal od razu. Delilah machnęła tylko ręką. Kiedyś potrafiła lepiej się ze wszystkim kryć. Ostatnia kłótnia, chyba zrzuciła z niej w końcu maskę kobiety z kamienia.
- Nie chcę się nad sobą użalać. Po prostu mam problem z Lorenzo. A raczej duży problem, o ile w ogóle go mam - wzruszyła ramionami. W końcu obecnie relacja Hammond wisiała na włosku. Chociaż oficjalnie nie zerwali ze sobą to jednocześnie niczego nie wyjaśnili i nie naprawili. Mieli wszystko na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie nie mieli nic. I żadne z nich nie potrafiło wyciągnąć ręki.
- Zresztą nieważne, nie chce psuć nam spotkania niepotrzebnymi problemami. - Dodała, ponownie skupiając się na piciu z kieliszka. Pewnie z czasem będzie musiała z tym sobie poradzić. Będzie musiała powiedzieć o chorobliwej zazdrości, o toksycznych rozmowach, bolesnych rozstaniach i boleśniejszych powrotach.
- Chyba zrobię sobie krótki urlop, albo kilkudniowy wypad... - powiedziała po krótkiej przerwie, która wystarczyła na to by wypić resztę alkoholu. Może wyjedzie do Sydney na kilka dni? A może gdzieś dalej?
Miała swój mały azyl niedaleko, ale skorzystanie z niego mogło ja korzystać bardzo dużo. Czy chciała, aż tak ryzykować?

Sara Smith Maxine Hammond Aurora Hammond Laurelle Hammond Izzie Hammond
sumienny żółwik
M.
studentka, kelnerka — Once Upon a Tart
22 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

[akapit]

Przyglądała się uważnie Delilah, kręcąc lekko głową. Oczywiście, że rozpracowała ją w mgnieniu oka – głównie dlatego, że znała jej faceta i wiedziała, że ich relacja należy do tych raczej skomplikowanych. Może nie miała wielkiego doświadczenia w związkach, może była ostatnią osobą, która brałaby się za udzielanie jakichkolwiek rad uczuciowo-związkowych, ale nie potrafiła ich zrozumieć. Po prostu zwyczajnie nie potrafiła. Dlatego właśnie kręciła głową i sięgnęła po swój kieliszek.

[akapit]

- Rozmowa z siostrą to nie użalanie się nad sobą. – to po pierwsze i najważniejsze. Jeśli chciała wyrzucić z siebie coś, co leżało jej na wątrobie to kiedy był lepszy moment niż ten, w którym znajdowała się w towarzystwie osób, które były po jej stronie?

[akapit]

- A poza tym to nie rozumiem was. – stwierdziła prosto i może trochę wręcz brutalnie. Wzruszyła ramionami i wbiła uważne spojrzenie w twarz starszej siostry – Jesteście razem, ale wiecznie się kłócicie… wiecznie macie problemy, wiecznie się rozchodzicie i schodzicie. Wiecznie jesteś albo smutna albo wkurwiona. Jaki to ma sens? Czy związek z drugim człowiekiem nie powinien sprawiać, że jesteś szczęśliwa? Wiadomo, nie zawsze rzyga się tęczą, problemy zdarzają się w każdym normalnym związku, ale… Czy jesteś z nim szczęśliwa? Możesz to potwierdzić bez zająknięcia, bez chociaż cienia wątpliwości? – jak tak na nią patrzyła i jak widziała ją wiele razy w różnych okolicznościach to miała co do tego duże wątpliwości. Ale bardziej niż to… wtrącać się nie zamierzała.

[akapit]

- Wakacje to zawsze dobry pomysł. You go girl. – uśmiechnęła się do niej ładnie i upiła kolejny, spory łyk swojego wina. I omiotła spojrzeniem resztę towarzystwa, starając się dać Delilah przestrzeń i święty spokój, skoro to właśnie jego teraz potrzebowała.



Delilah Hammond
Sara Smith Maxine Hammond Aurora Hammond Izzie Hammond
ambitny krab
nie#5225
36 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
36 letnia panna z odzysku po dwóch rozwodach. Szczęśliwa, promienna i pewna siebie. Na ogół uśmiechnięta i zadowolona. Zdecydowanie warto ją poznać bliżej. Może dostaniesz rabat na jakiś zabieg???
– Ała – wyolbrzymiła odczucie bólu masując potrąconą dłoń. Jeszcze kilka lat wcześniej byłby to fajny pretekst do kłótni ale teraz skończyło się jedynie na szerokim uśmiechu i dosłownie niczym więcej. Te drobne kuksańce o ile wcześniej denerwowały, teraz były naprawdę urocze. – Tak. Pracoholizm to jakiś specyficzny gen, który nie ma nic wspólnego z biologią. Może ojciec odpalał w nocy jakieś świece albo kadzidła i wdychałyśmy to śpiąc? – zasugerowała z dużą domieszką fantazji bowiem u Hammondów część dzieciarni była adoptowana więc o więzach krwi nie było tutaj mowy.
Dziewczyny były wspaniałym przykładem na to, że wychowanie w atmosferze miłości jest w stanie przezwyciężyć nawet taką barierę jak adopcja. I to było w tym wszystkim najpiękniejsze. Nie było lepszych i gorszych. Wszystkie czuły się dziećmi tych samych rodziców.
– Słuchajcie. Wielkimi krokami zbliżają się święta. Może zrobimy zrzutkę i tym razem kupimy tacie coś super ekstra? – zarzuciła pomysł chociaż to jeszcze dwa miesiące. Zazwyczaj było tak, że każda każdej kupowała jakiś mniejszy lub większy drobiazg. Również ojciec otrzymywał tyle upominków ile miał dzieciaków ale póki jest jeszcze czas, to można rozważyć zakup czegoś naprawdę fajnego. Czegoś niezapomnianego i… może jakąś wycieczkę?
– Każda niech powie co o tym sądzi – upiła spory łyk wina w żaden sposób nie ignorując części rozmowy o związku Deli. Ona tylko nie była pewna czy młodsza chce na ten temat głośni rozmawiać więc Sara taktycznie skierowała konwersację na zupełnie inne, bezpieczniejsze tory.

Delilah Hammond Aurora Hammond Izzie Hammond Maximilian Murray Laurelle Hammond
dzielny krokodyl
Sara Smith
ODPOWIEDZ