42 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gdyby ze sobą w ogóle więcej rozmawiali, pewnie by zdawali sobie z tego sprawę, a to, że jakoś nigdy ich nie naszło na to, by jednak ze sobą rozmawiać więcej, niż było to konieczne, to cóż… może kompletny przypadek. W końcu jednak Joshua przez jakiś czas był na „urlopie”, gdzie w zasadzie zatrudniony jednak nie był i przez dłuższy, bliżej nieokreślony czas jednak nie uczył w szkole, bo miał te swoje problemy i raczej pracą się wtedy nie zajmował. Jakby nie patrzeć, to te trzy lata mniej więcej były dla niego okresem, który był trochę… wyjęty z życia. Nie wracał do niego myślami, nie chciał, by kiedykolwiek więcej się to powtórzyło, ale i również niekoniecznie akurat ten moment jego życia był tematem rozmów, bo… no niby przerobił ten temat na jakiejś terapii, ale jednak nadal nie było to coś, do czego by chciał wracać. Po prostu.
Randki. Słowo, które przez te kilka ostatnich lat w jego życiu też po prostu nie występowało. Bardzo długo leczył się z miłości, albo raczej starał się to zrobić, ale chyba względnie mu się to nigdy nie udało, jednak wiedział, że niby powinien zrobić krok do przodu, tylko… no miał wrażenie, że „w jego wieku” to już raczej ciężko by mu było wrócić do gry, mając poniekąd świadomość, że swoją wielką miłość już przeżył, miał córkę i… no jednak było mu ciężko myśleć nawet o tym, by znaleźć kogoś nowego. Inna sprawa, że powoli dojrzewał do wniosku, że nie powinien żyć tą przeszłością i jednak spróbować kogoś znaleźć. Nie, że musiał, ale po prostu spróbować.
Uh, brzmiało to poważnie i tak, jakby trochę wymuszenie, ale… no dobra, trochę tak było. Jednak miał kłębek nerwów z faktem takiego spotkania związany, jednak nie było tak źle i raczej po sobie tego zbyt wyraźnie nie pokazywał. W sumie, to też zbytnio o tym nie myślał.
—Też tak myślę, po prostu potrzebujemy czasu. — Odparł, odwzajemniając delikatnie ten uśmiech. Tak, czas był tym, czego potrzebowali, bo był też tym, czego najwięcej stracili, przez jego złe decyzje. Dlatego też wiedział, że to właśnie ten czas będzie tym, co pozwoli im odbudować to co zostało zburzone. Nie odzyskać, bo niestety trzymając się już tego czasu, ten nie był czymś, co można było odzyskać, ale można było lepiej wykorzystać ten nadchodząc, o. Cóż za Coelho mi się uruchomił.
— No nie wiem, czy po jednej takiej nauczce by się tyle nauczyli. No ale od czegoś trzeba zacząć. — Zauważył, cały czas lekko się uśmiechając, bo równocześnie byli tutaj w sferze żartów, mimo wszystko. A przynajmniej planowania niewielkiej złośliwości wobec osób, przez które dzisiaj tutaj siedzieli na tym spotkaniu we dwoje.
— Prawda, prawda. Skupiłyby się na nauce, a nie na plotkowaniu. — Rzucił, ale po chwili aż pokręcił głową na to co powiedział. — Eh, to brzmi zdecydowanie bardziej drętwo, niż mi się wydawało, że może to zabrzmieć. — Zauważył i lekko się uśmiechnął. Nie chciał w sumie, by pomyślała, że jest właśnie taki drętwy. Nie był nigdy jakimś bardzo wymagającym nauczycielem, a jeżeli był to raczej bliżej początku swojej kariery, kiedy chciał się bardziej wykazać. Może w pewnym sensie tak było teraz z Elianą?
— Czy ja wiem, czy ciężko? Znaczy… ciężko mi ocenić, nie znamy się aż tak dobrze. — Zauważył, tutaj trochę dodając powagi swoim słowom. Nie wiedział do końca mimo wszystko, jaka panna Vosburg z charakteru była, więc też mu raczej ciężko ocenić do jakiego grona uczniów mogła należeć, chociaż momentami starał się przypomnieć sobie, czy jej nie uczył, bo… zdecydowanie mogło tak być.
— Szkoda, że nie wyszło z tym NASA, ale przynajmniej nadal stawiasz sobie wysokie cele. Połowę dzieciaków nauczyć więcej niż wzory skróconego mnożenia? Nie powiem, ambitnie. — Zaśmiał się lekko, bo faktycznie matematyka była przedmiotem znienawidzonym przez uczniów. On co prawda tak do tego nie podchodził, bo jednak matematyka była zawsze przedmiotem, z którego szło mu całkiem nieźle. Co prawda finalnie zdecydował się na chemię, ale nie było mu daleko do tego, by jednak skupić się na matematyce. Cóż, był to chyba zwyczajny przypadek, że wybrał jednak tę chemię.
— Trzeba od nich trochę wymagać. Jakby im pozwolić na wszystko, to wejdą na głowę i niczego się nie nauczą, a potem i tak pretensje będą wobec nas. — Zauważył, dlatego lepiej było ich czegoś nauczyć. On co prawda miał względnie luźne podejście, ale był dobrym nauczycielem i miał swoisty dar do przekazywania wiedzy, może to kwestia powołania, a może też taki luz w nauczaniu, pozwalał mu dobrze wbijać do głowy te wszystkie wzory chemiczne i tak dalej.
— Zacząłem uczyć tutaj niedługo po studiach, więc prawie od zawsze. Miałem tylko jedną przerwę, ale poza tym to prawie całą swoją karierę spędziłem ucząc chemii. — Potwierdził, uśmiechając się lekko, znowu wracając do myślenia nad tym, czy przypadkiem jej nie uczył, bo w sumie… chemii uczył jedynie on i jeżeli uczęszczała tutaj do szkoły, to na pewno ją uczył.
Przeniósł wzrok w kierunku kelnera, który zmierzał w ich kierunku z zamówionymi daniami, by po chwili postawić talerze i szkło z winem/wodą, zgodnie z ich zamówieniami.

Eliana Vosburgh
ambitny krab
mkj
ODPOWIEDZ