25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Powody ich spotkań zazwyczaj były banalne i absolutnie nie miały w sobie nic z przymusu. Tym razem było podobnie. Jako pierwsza w umówionym miejscu zjawiła się Su dźwigając na ramieniu uszy szmacianej torby wypełnionej czymś, co przy gwałtowniejszym ruchy wydawało bardzo charakterystyczny dźwięk. Gdyby ciekawski obserwator zechciał wsunąć nos do zawartości ładunku, odkryłby, że prócz dwóch win i otwieracza, wewnątrz kryje się jeszcze paczka dużych chrupek, ale ktoś z premedytacją zrobił w nich niewielki otwór aby spuścić nadmiar powietrza. Dzięki temu zajmowały zdecydowanie mniej miejsca.
Su rozłożyła na ziemi swoją bluzę a następnie usiadła na niej po turecku . Odetchnęła pełną piersią uznając, że cholernie potrzebowała wyrwania się z pustego domu. Nawet jeśli karą za ilość alkoholu w dniu jutrzejszym będzie potężny ból głowy. Arsenał tabletek w jej apteczce był zróżnicowany i duży więc bez obaw, stawi czoła kacowi bez problemu.
Z Rose poznała się przez przypadek kilka tygodni temu. Zaczęło się od przypadkowego spotkania przed domem pogrzebowym należącym do Murphy, później niemal dosłownie zderzyły się gdzieś na mieście i tak od słowa do słowa... Jak to często w życiu bywa – jakoś tak wyszło, że umówiły się na piwo. Później Su zaprosiła dziewczynę do siebie i wypiły na tyle dużo aby opowiedzieć sobie wzajemnie skrót z własnego życia. Blondynka opowiedziała o swoim życiu w Seattle, o tym, że miała męża tyrana, który znęcał się nad nią psychicznie, o tym, że się rozwiodła i poznała cudownego żołnierza, który porzucił ją zaledwie kilka dni po przyjeździe tutaj… Wspomniała, że jej ojciec był oschłym prawnikiem, który wyjechał do Lorne, ożenił się i zmarł pozostawiając po sobie spadek. Susan nie miała pojęcia o kolejnej żonie ojca ani o tym, że wykupił wille w mieście tak odległym od domu. Jako że była już dobrze wstawiona tamtego wieczora, przyznała się do tego, że wygrała sporo kasy w loterii i jeszcze w Seattle założyła zakład pogrzebowy, który postanowiła kontynuować tutaj, w LB. Nudziła ją praca papierkowa i wieczna samotność w dużym domu więc postanowiła aplikować na stanowisko kelnerki w parszywym Shadow – przyjęli ją. I właśnie to chciała powiedzieć Rose. To oraz kilka innych rzeczy, które będą jej spływać do głowy podczas przechylania kolejnych porcji czerwonego wina.


Rose Hepburn
towarzyska meduza
Susan Murphy
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Susan Murphy

#7

Rose nie należała do osób które narzekałyby na brak towarzystwa, nie była przecież osobą zamkniętą na innych, miała też swoje przyjaciółki, które znały jej przeszłość na wylot. Ale te ciągłe pytania o Juliena zaczynały ją męczyć przez to, że szatynka miała przez mężczyznę mętlik w głowie. Tamtego dnia gdy się poznały była wściekła, właśnie wyszła z cmentarza, gdzie się skonfrontowała z mężczyzną, wyrzuciła z siebie wszystkie emocje, które dotychczas skrywała, wyznała mu całą prawdę. Zapłakana pojawiła się wtedy w barze, ocierając łzy poprosiła o piwo z sokiem, choć to nie na nim się skończyło, bo potem prosiła o coś mocniejszego. Wódka paliła jej gardło doszczętnie, wiedziała zatem że to odchoruje w najbliższym czasie, ale zwyczajnie miała to gdzieś. Musiała się zresetować po tym wszystkim. Wtedy zagaiła ją pewna blondynka siedząca obok i o dziwo dziewczyny znalazły wspólny język. Susan z początku wydawała się taka beztroska, jakby nigdy nie mała problemów, jednak gdy spotkały się u Murphy to Hepburn dowiedziała się, że życie tej dziewczyny również nie rozpieszczało. Wkurzała się słysząc o mężu tyranie, bo nienawidziła damskich bokserów, tacy powinni lądować w więzieniu. Historia z żołnierzem wydawała się jej bardzo romantyczna, lecz przypominała jednocześnie jej historię z Julienem, który przecież był marynarzem i wiedziała już wtedy że i tamta historia miłosna się nie skończy dobrze. W końcu to są mężczyźni nieuchwytni, zawsze na służbie, zawsze w swoim świecie wojny, tudzież oceanu. Słuchając tamtej historii jeszcze więcej wina wypiła i sama otworzyła się, mówiąc o zamiłowaniu do tańca, o tym początkowo nic nie znaczącym romansie, seksie bez zobowiązań z Macfarlandem, który jednak przerodził się z jej strony w prawdziwe uczucie, a potem dowiedziała się o wpadce. Opowiedziała jej też o tym, jak mężczyzna ją potraktował, gdy wyznała mu miłość, a ten nie powiedział nic tylko odpłynął i nie zdążyła mu powiedzieć o ciąży. Mówiła o tym jak bardzo tęskniła, jak czekała na niego, jak nadal oddawała się swojej pasji, która ją zgubiła. Popłakała się przy fragmencie gdy to podczas próby miała wypadek na scenie i trafiła do szpitala, gdzie dowiedziała się że straciła dziecko i o tym, że od tego momentu znienawidziła taniec. Na koniec doszła do momentu gdy spotkała mężczyznę po czterech latach na cmentarzu i wyznała mu wszystko, co doprowadziło ją zapłakaną do tamtego baru. To spotkanie naprawdę zbliżyło do siebie kobiety na tyle, że ufały sobie bezgranicznie i potrafiły dochować swoich tajemnic, kryjąc je przed całym światem. Tym razem miała niezwykle ciężki dzień, w przychodni weterynaryjnej pojawiła się paniusia z border collie, którego zostawiła w stanie krytycznym pod opieką Hepburn. Zastrzegła sobie jedno, że nie wolno uśpić tego psa, aż nie wróci ona z pracy, poza tym zgadzała się na wszystko. Ta paniusia naprawdę nie zdawała sobie sprawy z tego, że ten pies umierał przez wysoko rozwinięte kleszczowe zapalenie mózgu? Gdzie ona była gdy trzeba było go zawieźć do weterynarza z pierwszymi objawami? To było okropne, bo to biedne zwierzę męczyło się potwornie, a Rose nie mogła nic zrobić, jedynie koić jego ból, podając morfinę i zapewniając mu opiekę oraz gładząc po jego pięknym futrze. W końcu kobieta przyjechała po 10 godzinach i uśpiły zwierzaka, lecz Hepburn nie wierzyła w łzy właścicielki tego psa, powiedziała jej nawet dość dosadnie że nie powinna mieć nigdy zwierząt, bo nie zna nikogo, kto kazałby swojemu bliskiemu przyjacielowi cierpieć i umierać w męczarniach, zamiast ukoić jego ból. Z tym oto złym nastawieniem zamknęła przychodnię i udała się na umówione spotkanie z Murphy. Była wręcz wściekła, aż ją nosiło. Od razu jak zauważyła blondynkę to podeszła do niej i usiadła na swojej kurtce. Mimo że była wiosna to wieczory nadal bywały dość chłodne i wolała mieć kurtkę ze sobą.
- Masz wino? Muszę się koniecznie napić, bo inaczej kogoś zabiję normalnie. - stwierdziła całkiem poważnie, wyciągając rękę w stronę przyjaciółki. Z tych nerwów aż zapomniała cokolwiek kupić, bo pewnie by zaatakowała ekspedientkę w sklepie przy jakimkolwiek pytaniu. Następnym razem ona stawia i przygotowuje spotkanie, ale na pewno nie teraz.
happy halloween
nick
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– Hej, Ciebie też bardzo miło widzieć – uśmiechnęła się zdając sobie sprawę z paskudnego humoru jaki towarzyszył obecnie jej przyjaciółce. Zamiast już na starcie dopytywać jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy, poklepała miejsce obok siebie i cierpliwie czekała aż ta usiądzie. – Mam wszystko co potrzeba – odparła wyciągając z torby pierwszą butelkę wypełnioną ciemną cieczą. Su od dawna nie piła alkoholu w plenerze choć nie wiedziała dlaczego odmawia sobie takiej przyjemności. Tutejsza okolica jak i wiele innych w Lorne były naprawdę piękne i szkoda było kisić się w barach podczas gdy można delektować się smakiem procentów na łonie natury.
A co się procentów tyczy… blondynka wydobyła z czeluści torby również i korkociąg, którym najpierw zerwała zabezpieczenie, a następnie odkorkowała wino. – Potrzymaj – podała alkohol dziewczynie wyciągając kubeczki. Nie był to standardowo zwykły plastik, a dwa bardzo przyjemne, papierowe kubki z kucykami Pony. – Tylko takie laska miała w sklepie – wzruszyła ramionami. Osobiście widok biegających wokół kręgu kubka, kolorowych koni absolutnie jej nie drażnił. Nie miała nic ani do ich bajkowych kolorów, ani do radosnych min, tak różnych od posępnej twarzy Rose. – Polej – kolejna dyspozycja. Murphy trzymała kubki w obu dłoniach podczas gdy przyjaciółka rozlała w równych częściach szkarłatny trunek. – A teraz mów co się stało – delikatnie stuknęła swoim kubeczkiem o jej upijając następnie łyk. Chwilę zastanawiała się nad oceną cieczy ale ostatecznie pokiwała głową.
– Nawet okej – wydała werdykt patrząc to na morze, to na przyjaciółkę. Niespecjalnie wyrywała się do przedstawienia informacji z jej życiowych sukcesów bo o dziwo tych w ostatnich dniach było więcej niż porażek. A to już stanowiło jakiś sukces w przypadku blondynki. Odwieczny magnes na problemy przestał najwyraźniej działać.
I bardzo dobrze!



Rose Hepburn
towarzyska meduza
Susan Murphy
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Susan Murphy

- Przepraszam, ale tak mnie nosi, że nawet nie jestem w stanie się zwyczajnie przywitać. - odparła ze skruchą, której to wcale nie udawała. Naprawdę szatynka wiedziała, że nie zachowała się najlepiej, ani nie najgrzeczniej w stosunku do przyjaciółki, jednak Susan ją znała na tyle i wiedziała pewnie, że Hepburn nie ruszało byle co i skoro tak ją coś ruszyło, to sprawa musiała być ważna. I zapewne albo dotyczyła jej pierwszej miłości, albo kogoś z jej rodziny, albo krzywdy wobec zwierząt, za którą to Rose byłaby gotowa wykonać samosąd na osobie, która krzywdziłaby zwierzęta. Jednak szatynce nie spieszyło się za kratki póki co. Usiadła zatem obok blondynki i wzięła do ręki butelkę z winem, od razu czytając etykietę.
- O tego jeszcze ani razu nie piłam, zatem będę miała okazję poznać nowy smak. A ty już go sprawdzałaś kiedyś czy intuicyjnie wzięłaś go ze sklepowej półki? - akurat Rose nie znała się na winach jak profesjonalistka, w sensie rozróżniała smaki i kolory, ale że najlepszy jest dany rocznik, czy konkretna odmiana winogron to nie wiedziała, bo nie zagłębiała się aż tak w historię wina. Co prawda kojarzyła nazwy z etykiet, była przecież wzrokowcem, więc jeśli już jakiś trunek jej zasmakował to spoglądała na etykietę by wiedzieć, które wziąć następnym razem. A czasami mamy ochotę spróbować czegoś nowego, wtedy to brała intuicyjnie, wiedząc tylko tyle że ma ochotę na wytrawne czy słodkie, albo na dany kolor. Niektórym nie potrzeba wiele do szczęścia. Mimowolnie widząc te kubeczki z jednorożcami uśmiechnęła się, bo przecież z niej była koniara, ulubiona bajka to Mustang z dzikiej doliny czy przygody My little pony.
- To z której księżniczki dzisiaj wypijemy wino? - zapytała, wskazując na pojedyncze koniki, które to chwilowo poprawiły jej nastrój aż do momentu gdy przypomniała sobie o sytuacji w gabinecie weterynaryjnym. Serio byłaby gotowa znaleźć właścicielkę biednego border collie i wykonać na niej samosąd, tylko żeby cierpiała tak jak jej biedna psina, wiedziała jednak że po tym nie mogłaby już pracować w zawodzie, ani pomagać zwierzętom. Żaden człowiek nie był tego wart, by tracić przez niego swoje życie. A że na weterynarii była też chemia to Rose polewać równo potrafiła jak mało kto. Toteż nikt by się nie doczepił, bo miały tyle samo wina, przy okazji dowiedziała się, skąd wybór padł na to, a nie inne wino, a więc że był to kompletny przypadek. Upiła sporego łyka czerwonego płynu.
- Masz rację, nie jest złe. - odparła, jeszcze chwilę przedłużając czas na swoją wypowiedź, wiedziała jednak że co się odwlecze to nie uciecze, zatem zaczęła mówić.
- Dzisiaj rano była u nas klientka z psem, zaawansowane stadium kleszczowego zapalenia mózgu. Mówię jej że nic się nie da już zrobić i jedyne co możemy zrobić to uśpić zwierzę, a ona mi na to że ona teraz idzie do pracy i mam go podtrzymywać przy życiu, aż ona wróci. Dziesięć godzin to zwierzę się męczyło, konało w cierpieniach, rozumiesz to?! Dziesięć godzin, po których jego paniusia przychodzi jakby nigdy nic i mówi że skoro trzeba to ulżyjmy jej psu w cierpieniach. Nie znoszę takich pustych panien, ciekawe czy karma ją kiedyś spotka i również będzie umierała w męczarniach. - opowiedziała zatem w skrócie tę sytuację, bo gdyby miała się rozwodzić, opowiadając cały dzień cierpień jej biało-czarnego futrzastego pacjenta to by jej nocy zabrakło. A zapowiadał się taki ładny wieczór. Czeka je naprawdę ładny zachód słońca, godny najlepszych zdjęć.
happy halloween
nick
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– Brzmi bardzo poważnie – wsunęła między wargi pierwszego chrupka. Paczkę położyła gdzieś między sobą a przyjaciółką. Su uwielbiała przekąski. Zwłaszcza gdy prowadziła z kimś luźną rozmowę lub oglądała jakiś serial. Wtedy wręcz szukała po domu opakowania chociażby paluszków albo krakersów. I tym razem była przygotowana pod względem prowiantu chociaż nie powalał na kolana. W ostateczności mogą zamówić pizze i odebrać ją na parkingu. Ale na ten moment lepiej zająć się sobą wzajemnie niż rozmyślaniem na temat kolacji. – Wzięłam bo miało dużą dziurkę od spodu. Wsuń tam palca. Ktoś mi kiedyś nagadał, że im większe wgłębienie w dnie tym lepsze jest wino. Może to i bujda ale już instynktownie sprawdzam – odwróciła drugą, niezakorkowaną butelkę i pokazała faktycznie wyraźny ubytek od spodu. – Nawet kilka razy miałam sprawdzić w internecie czy to ma znaczenie ale nigdy tego nie zrobiłam – bo zawsze było coś ważniejszego. To wino, to tylko wino, w dodatku ze zwykłego, przeciętnego sklepu więc Su nie spuszczała się ani nad rocznikiem ani nad krajem pochodzenia. Ważne żeby nie było najtańsze i już. Pod pewnymi względami ta kobieta była bardzo mało skomplikowana.
– Z której uważasz. Mi to jest zupełnie obojętne – uśmiechnęła się szeroko. Od dawna nie miała w dłoniach czegoś tak słodkiego i dziecinnego równocześnie. Niektóre wybory, chociaż banalne, kłóciły się z jej osobowością i tym co robi bo to dość zabawne, że właścicielka zakładu pogrzebowego wybiera do picia kubeczki z magicznymi rysunkami. Te w zasadzie pasowały na jakieś party dzieciaka w wieku 5 lat i mniej.
Kontrast był czymś co niezwykle ceniła.
– A bo te koniki to księżniczki? – dotarło to do niej dopiero po pewnym czasie. Etap bajek miała już dawno za sobą no i inna kwestia… gdy była mała to nie było jeszcze tych kolorowych kucyków więc wychowała się na zupełnie czymś innym. – Podoba mi się ten z kolorową grzywką. Jak ma na imię? – postanowiła przetestować wiedzę dziewczyny na temat dobranocek czy kiedy tam to leci.
Wysłuchując słów przyjaciółki patrzyła przed siebie popijając winko. Na końcu przytaknęła na znak, że przyswoiła wszystkie informacje. – Ja na Twoim miejscu uśpiłabym go zaraz po jej wyjściu a za te 10 godzin powiedziała, że niestety jest już za późno i pies odszedł – kłamstwo. W tym konkretnym przypadku Murphy czułaby się w pełni usprawiedliwiona. Lubiła zwierzaki i już ode pewnego czasu planowała przygarnąć dwa egzemplarze. – Praca weterynarza to nie tylko szczepienia piesków i kotków jak większość myśli. To też smutniejsze sytuacje i obowiązki ale musisz się nauczyć być ponad rzeczy, na które nie masz wpływu. Inaczej wypalisz się zawodowa – rzuciła uwagę doskonale wiedząc, że to mega trudne do zrealizowania.

Rose Hepburn
towarzyska meduza
Susan Murphy
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Susan Murphy

Rose miała identycznie z przekąskami. Co prawda w towarzystwie wolała zjeść jakiś porządny obiad, ale oglądając serial zawsze miała jakieś kabanosy, paluszki, krakersy czy chipsy i podjadała z zaciekawieniem oglądając co się działo u jej ulubionych bohaterów. Do kina szła też nie tylko na film, ale również na popcorn, a popcorn taki typowy zwykły solony był jej ulubionym typem, bez żadnych udziwnień pod postacią karmelu czy maślany, od którego kleiły się potem palce. Wzięła zatem jednego chipsa od przyjaciółki i nawet nie zauważyła kiedy to już go zjadła i zaczęła drugiego. Chipsy bywały uzależniające, w dodatku te nerwy sprawiały, że dziewczyna zajadała je, a potem czeka ją długa przejażdżka na rowerze w celu powrotu do właściwej wagi. Nie słyszała nigdy o tym patencie z palcem, więc włożyła go do dziurki i serio tam była.
- Przyznam szczerze że nigdy o tym nie słyszałam. Ja zwykle patrzyłam na półkę wybierając kolor i smak, jaki potrzebuję, a potem czy skądś kojarzę daną markę. I cena, ta przecież też ma duże znaczenie. - do niedawna jak była studentką to nie było jej stać na wyszukane trunki. Owszem, nie była biedaczką, wywodziła się z zamożnej rodziny, ale nie ciągnęła pieniędzy od rodziców tylko samodzielnie zarabiała jako kelnerka w kawiarniach i restauracjach. O winach zaś tam nigdy jej nie uczył.
- W sumie zaraz będziemy mogły to wygooglować, chcesz? - jeszcze wstała i poklepała się po kieszeniach, sprawdzając jakby czy na pewno ma telefon, ale znalazła go i wyjęła. Usiadła ponownie i pokazała go Murphy z zapytaniem czy sprawdzają, czy raczej skupiają się na rozmowie o rzeczach ważnych, czyli o ludzkiej głupocie i cierpieniu zwierząt.
- Tak, nie oglądałaś nigdy My Little Pony? Ta akurat to Rainbow Dash. Ja nie pamiętam teraz czy bardziej lubiłam Fluttershy czy Pinkie Pie, jeszcze Rarity była spoko. - wskazywała odpowiednie koniki na kubeczku, wymieniając ich imiona. Zapomniała imienia tej całej fioletowej kucykowej księżniczki i o tym też wspomniała, śmiejąc się że serio zmyślać nie będzie, ale nie pamięta. Fajnie było na chwilę wrócić do czasów beztroskiego dzieciństwa, gdzie największym problemem było że mama zrobiła na obiad szpinak, albo że brat zniszczył jej ulubioną lalkę.
- Niby miałam taką sposobność, ale obowiązują mnie też wszystkie procedury. Niestety zwierzęta nie mogą w gabinecie weterynaryjnym zadecydować same o sobie, więc jesteśmy zdani na wolę właściciela, nawet jeśli jest bezduszną idiotką. - westchnęła, uważając że akurat ta część ich pracy była bezsensowna i że powinny być od niej wyjątki, kiedy to weterynarz decyduje o życiu czy śmierci zwierzęcia, a nie jego bezmyślny właściciel. Zwłaszcza że weterynarze tak jak i lekarze przysięgali, że przede wszystkim nie szkodzić.
- Chciałabym nie brać tego wszystkiego aż tak bardzo do siebie, lecz to nie jest takie proste. Odkąd Julien wrócił do miasta i pokłóciłam się z moim dupkowatym bratem to wszystko idzie nie tak. - wyznała i wypiła zawartość kubeczka do dna, dolewając sobie i Susan także by uzupełnić kubeczki na nowo. Owszem, bywała strzępkiem nerwów po tych spotkaniach, ale nie sądziła że może jej się to odbić też na pracy.
- Ale ty chciałaś mi coś powiedzieć, jakiś sukces w twoim życiu? - zapytała po chwili, nie chciała przecież narzekać przez cały wieczór. Nie po to się tutaj spotkały przecież.
happy halloween
nick
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Czasy studiów to już odrębny rozdział w historii. Wtedy nie patrzyło się na markę, wiek czy tereny z jakich pochodzą winogrona. Ba! Wtedy rzadko pijało się wina bo i mało ma to procentów i jest mało ekonomiczne. Jedno było ważne – miało klepać. Wraz z wiekiem i zmianą sytuacji finansowej człowiek może sobie pozwolić na coś zupełnie innego. Teraz wino miało smakować i umilać chwile spędzone w towarzystwie, nie zaś przyprawiać o kaca roku następnego dnia. – Jak tylko dowiem się czy to faktycznie ma znaczenie to dam Ci znać – puściła jej oczko obiecując sobie, że wreszcie poważnie podejdzie do tematu butelek z alkoholem.
Czas najwyższy.
– Pewnie! – teraz już nie było wyjścia. W końcu, po tylu latach, Su dowie się czy wciskała ludziom kit, czy to jakaś pradawna tajemnica, w której kryła się prawda. Oby to drugie bo wyjdzie na zupełnego pajaca… – Sprawdzaj – pospieszyła pomysłodawczynie przyglądając się latającym kucykom. Musiała przyznać, że teraz bajki były kolorowe i o wiele bardziej ciekawe niż za jej czasów młodości. Ale czy niosły w sobie jakiś przekaz? Nikt z jej najbliższych znajomych nie posiadał dzieci więc ciężko było poruszać się w temacie tak odległym. Najpewniej gdy kiedyś dorobi się potomka, będzie wręcz musiała być na bieżąco ale do tego bardzo daleka droga.
– Myślę, że kiedyś przywykniesz – skłamała z pokerową miną chcąc w ten sposób poprawić nastrój przyjaciółki. Swoją drogą robiła to dość często i sama łapała się na mówieniu nieprawdy tylko po to aby polepszyć czyjś humor. Jeśli była to duża odpowiedzialność, to blondynka brała ją na swe barki bez mrugnięcia okiem. – On już nie cierpi i Ty też nie powinnaś – stuknęła swoim kubeczkiem w jej i upiła łyk wina patrząc wymownie na zawartość naczynka Rose.
Czy jej się wydawało czy ona się obijała?!
– Opowiedz mi coś więcej o tej waszej aktualnej relacji – podziękowała kiwnięciem głowy za uzupełnienie płynu. Grunt to mieć priorytety.
– Dostałam pracę jako kelnerka w klubie o dość… przeciętnej sławie ale powiem Ci, że jestem zadowolona. Nie mam zamiaru rezygnować z zakładu pogrzebowego tylko się trochę… rozerwać – uśmiechnęła się szeroko wiedząc, że brzmi jak wariatka ale tak było. – Daj mi miesiąc. Poproszę żeby barmani nauczyli mnie jakiś super drinków. Będę je dla Ciebie robiła – szturchnęła ją delikatnie ramieniem.

Rose Hepburn
towarzyska meduza
Susan Murphy
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Susan Murphy

To prawda, za czasów studiów alkohol nie miał znaczenia oprócz tego, że miał być tani i dobrze sieknąć na imprezie, czy podczas spotkania towarzyskiego, a na drugi dzień potrzeba było tajnej i specjalnej mikstury by wyleczyć kaca. Jednak z czasem, z każdym rokiem dokładnie nasz organizm mniej przyswajał alkoholu, co za tym idzie o wiele dłużej miało się kaca. To sprawiało że wybierało się alkohole już bardziej wyszukane aniżeli tanie bełty, byle dużo. Dorośli też pili bardziej z umiarem, no chyba że nie posiadali swojej wewnętrznej granicy, wtedy to upijali się do nieprzytomności. Rose jednak do takowych osób nie należała. Zatem skoro miały już internet przy sobie to Hepburn wpisała w znaną już wszystkim wyszukiwarkę zwaną wujkiem google zapytanie o dziurkę w butelce z winem i otworzyła jakąś stronę winiarską. Szybko przejrzała jej zawartość i zaczęła czytać najważniejsze fragmenty.
- Otóż ta wklęsłość dna jest nazywana puntem, zatrzymuje ona osad na dnie, sprawia że butelka jest odporna na ciśnienie i przede wszystkim ułatwia nalanie wina. Mitem jest zaś jego wpływ na jakość zawartości butelki, więc nie jest synonimem dobrego wina. A jednak cię okłamano. - doczytała ze wszystkich faktów i mitów o winach zawartych na stronie, bo interesował je konkretnie dany temat, po czym wyłączyła przeglądarkę i schowała telefon z powrotem do kieszeni. Sama bajek obecnie nie oglądała, może i by to robiła, bo gdyby nie poroniła to jej córka miałaby obecnie cztery latka, więc idealny czas na oglądanie bajek. Lubiła jednak bajki ze swojego dzieciństwa, a słyszała jedynie że te z obecnych czasów są bardziej brutalne. Miałaby zatem spory dylemat w wyborze odpowiedniej bajki dla swojego dziecka, gdyby takowe obecnie miała.
- Mówisz to z racji tego że ludzie się zmieniają, czy chcesz poprawić mi nastrój? - zapytała, bo mimo pokerowej twarzy blondynki coś jej się w tej wypowiedzi wydało podejrzane i musiała to sprawdzić, koniecznie. Rozumiała kłamanie w dobrej wierze, sama tak robiła i to wcale nie rzadko, ale tym razem chwilowo jej nastrój nie był w stanie się poprawić i dlatego wolała być pewna, czy Murphy naprawdę w nią wierzy, czy wciska jej po prostu kit, tak jak nieświadomie robiła to z tym puntem w butelce od wina.
- Z jednej strony ja to wszystko wiem, ale z drugiej boję się zamknąć powieki, bo będzie do mnie wracać obraz dzisiejszego dnia. - odparła, bo często miała tak że pamiętała swoje sny i przerabiała w nich wydarzenia, które nią wstrząsnęły. Tak wielokrotnie przerabiała sytuację jak mówi Julienowi o ciąży, wielokrotnie przerabiała swój pechowy występ na scenie, rozmowę telefoniczną z bratem, czy porażki bądź sukcesy w życiu. Czy odbierając nagrodę w konkursie biologicznym mogła powiedzieć coś innego, podziękować komuś jeszcze? Teraz będzie ją męczyć obecna sytuacja, czy na pewno zrobiła wszystko by wystarczająco ulżyć zwierzęciu w cierpieniu.
- Mogę powiedzieć, ale pytasz o Juliena czy o Lucę w tym momencie? - wiadomo że łatwiej byłoby jej mówić o bracie niż o marynarzu, ale domyślała się że przyjaciółka pyta właśnie o Juliena, a nie o młodszego Hepburna. Jednak tym pytaniem mogła odwlec odpowiedź w czasie, zyskać przy tym więcej czasu na dokładniejsze określenie ich relacji, która należała do skomplikowanych, bo jakżeby inaczej. Kelnerka w klubie, niby nic rewelacyjnego, ale Susan nie mówiła pewnie o Shadow, nieprawdaż?
- Cieszę się że podjęłaś się czegoś nowego, ale który to klub? Muszę koniecznie odwiedzić go i zobaczyć cię w akcji. - stwierdziła, ciesząc się wraz z przyjaciółką, zapewne do czasu aż dowie się, o czym właściwie rozmawiają. Może to nie jest praca marzeń, ale na pewno jakaś odskocznia od zakładu pogrzebowego. Zaczęła znów sączyć wina, pewnie szybciej od blondynki, ale bardzo była dziś spragniona. Oby tylko się nie upiła.
happy halloween
nick
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Murphy zamilkła i dosłownie zamieniła się w słuch. Z uwagą przyswajała to co czytała przyjaciółka krzywiąc się przy tym nieznacznie. Jej przypuszczenia okazały się prawdą i z powodu czystego lenistwa już od dłuższego czasu często wybierała alkohol kierując się właśnie tym przeklętym wgłębieniem. – Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Mimo to ja nadal będę to sprawdzała – bardzo często bywało tak, że wyuczone przez lata odruchy i zachowania nie chciały nas opuścić ale na szczęście takie macanie od dołu butelki było bardzo niegroźne i w związku z tym nadal mogła to bezkarnie robić. Tyle, że z pewnością nie będzie to żadnym wyznacznikiem do wyboru danego wina. – Tyle lat w błędzie – pokiwała nieco zrezygnowana głową dokładnie wbijając sobie już do głowy aby nikomu nie wciskać kitu, który kiedyś ktoś wcisnął jej. A Su jak młody pelikan – naturalnie uwierzyła będąc zadowoloną z posiadania tej jakże tajemnej wiedzy.
Bzdura, nic więcej.
– Nie chcę żeby było Ci przykro – odpowiedziała szczerze a na jej usta wpełzł delikatny uśmiech mający coś wspólnego z pocieszeniem. – Nie możesz bez końca zamartwiać się czymś na co nie masz wpływu. Pewnie jeszcze jutro i pojutrze będziesz o tym myślała ale mam nadzieję, że zajmiesz się czymś innym. O, może będziesz musiała przyjąć na świat 7 szczeniaków? – kompletnie nie wiedziała ile małych piesków może jednorazowo urodzić suczka i cyfra była strzałem. Okej, może gadała głupoty ale nadal miała dobre intencje. I taki cud życia jakby nie patrzeć z pewnością poprawiłby humor pani weterynarz. – Minie. Jak wszystko – objęła na chwilę Rose ramieniem przyciskając ją do siebie. Na końcu języka miała historię, która spotkała ją samą ale była ona na tyle smutna, brutalna i niestety prawdziwa, że postanowiła jej nie przytaczać ani dziś ani nigdy. Są sprawy, takie jak ta, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego dla dobra ogółu.
– O Julku mowa – zdrobniła imię mając nadzieję, że to w żadnym stopniu nie rozdrażni dziewczyny. Ilość wina jaką rozlewały do tych małych kubeczków była prawdopodobnie zbyt mała bo płyn szybko się kończył. Z tego względu tym razem to Murphy wykonała kolejną już dolewkę zamieniając się w słuch. Przy okazji sięgnęła jeszcze po kilka chipsów, które kolejno wsuwała między wargi patrząc przed siebie, na morze. – Shadow, kojarzysz? – Przechyliła nieco głowę doszukując się odpowiedzi w wyrazie twarzy dziewczyny. – Bez rewelacji ale ludzie wydają się spoko, właściciel też – wzruszyła delikatnie ramieniem tak naprawdę nie znając pracujących tam typów. Wszystko okaże się w najbliższym czasie.


Rose Hepburn
towarzyska meduza
Susan Murphy
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Susan Murphy

Rose nie kazała przecież zmieniać nagle całego życia Murphy czy zabronić jej sprawdzania dna butelki od wina, tylko po prostu z czystej ciekawości chciała wiedzieć czy przyjaciółka nie została okłamana. Gdyby to okazało się prawdą to sama zaczęłaby to stosować, a tak to nadal będzie się kierowała intuicją, w sensie wiedziała że ma ochotę na dany smak i kolor wina, a etykieta? I tak znawcą win wybitnym nie była, tylko pamiętała te, które jej kiedyś smakowały.
- Zawsze możesz powiedzieć jak ktoś zapyta że to taki twój fetysz mizianie dna butelki. Po tym sprawdzasz czy facet się postarał przy wyborze wina. - zażartowała, bo wiedziała doskonale że od tak z przyzwyczajeniem się szybko nie zerwie, będzie się go powtarzać, poza tym życzyła dobrze blondynce i chciała by ta umawiała się z jakimś sensownym gościem, który to będzie potrafił wybrać wino na kolację dla kobiety i pewnie lepszym znawcą niż one dwie razem wzięte.
- Wierz mi, przez wiele lat ugotowany makaron traktowałam zimną wodą, aż pewnego razu przygotowywałam spaghetti podczas obiadu u rodziców i do kuchni weszła Monica Bellucci. To od niej dowiedziałam się że makaron do sosów jest idealny po ugotowaniu al dente, a tylko makaron do sałatek traktujemy zimną wodą by wydłużyć okres jego jędrności. - wspomniała swoje częste faux pas, które wiecznie popełniała, aż pewna włoska aktorka, która akurat przyleciała do Australii by grać w filmie wyreżyserowanym przez jej ojca powiedziała jej "z czym to się je", a dokładniej jak gotować makaron do włoskich dań by zachwycić gości. Czasem znajomości ze słynnymi ludźmi zza granicy były bardzo przydatne. Pogładziła przyjaciółkę pocieszającym gestem po ramieniu na znak, że obie swego czasu łykały pewne mity niczym młode pelikany.
- Apropo szczeniaków, ostatnio przyjmowałam poród dingo i sunia miała aż osiem szczeniąt. Ale one są tak piękne, pokażę ci ich fotki. - podczas gdy ona odbierała poród to jakaś pomoc robiła zdjęcie każdego ze szczeniąt, by potem je oznaczyć odpowiednio i nazwać. To był ciężki i długi poród, ale był wart podjęcia ryzyka przy groźnym drapieżniku, która by nie przeżyła tego porodu przez wzgląd na złe ułożenie już pierwszego szczeniaka do porodu i potrzebne było cesarskie cięcie. Znów szatynka wyjęła zatem telefon i zaczęła pokazywać zdjęcia przyjaciółce. Posmutniała wyraźnie gdy okazało się że pytanie jest dotyczące jej pierwszej nieudanej zresztą miłości. Popatrzyła w dal, w kierunku morza.
- Hm, może jest gdzieś tam, a może tam, a może jeszcze gdzieś indziej. - wskazała najpierw na wprost nich w oddal morza, gdzie widoczny był widnokrąg, a potem przesuwała ją powoli w prawo, aż dłoń opadła jej na kolano i napiła się wina.
- Wiesz czego najbardziej nie rozumiem? Facet ma dwadzieścia osiem lat, nie dwadzieścia cztery jak wtedy gdy wyznałam mu miłość przy porcie i poprosiłam by został, a nadal jest takim samym tchórzem. Obwinia mnie o to, że nie powiedziałam mu wcześniej że był ojcem, ale jak miałam to zrobić, skoro on odrzucił moją miłość, wsiadł na pokład statku i odpłynął? A potem nie było go przez kilka lat to niby jak miałam mu powiedzieć? List w butelce wysłać? Na pewno by dopłynął, już to widzę. - wyrzuciła zatem wszystkie swoje negatywne odczucia, które miała w stosunku do Macfarlanda i kompletnie nie przeszkadzało jej to, że Susan zdrobniła jego imię. Wkurzyło ją to, że ten znów zanim stawić czoło informacjom, które otrzymał, znów stchórzył i odpłynął w siną dal. Lecz tym razem ona nie zamierzała już więcej na niego czekać, nie była tą dawną Rose co kiedyś.
- Nigdy więcej żadnego marynarza, a gdy z jakimś zaczęłabym się umawiać to w porę stuknij mnie w głowę, dobrze? - zaproponowała pochylając się w stronę przyjaciółki, bo nie chciała więcej cierpieć, nie chciała więcej czekać. A jak widać marynarze to zdradzieckie tchórze, co prawda doskonali w łóżku, ale to nie wystarczy by czekać wiele miesięcy na jego powrót. Oj szatynka nie wiedziała że życie postawi na jej drodze jeszcze niejednego marynarza, któremu będzie musiała się oprzeć, albo wręcz przeciwnie ulec i poddać się chwili zapomnienia. Znów napiła się trochę większego łyka wina, lecz w tym momencie usłyszała nazwę klubu i niestety to wino "wleciało nie w tą dziurę co trzeba" co zakończyło się zachłyśnięciem i kaszlem ze strony Hepburn, aż Murphy musiała ją poklepać po plecach by Rose zaczęła normalnie oddychać.
- No ba, jasne że kojarzę, tam pracuje mój brat. I przez to wiem doskonale że tamtejsze towarzystwo nie jest dla ciebie. - powiedziała chrypliwie, próbując odzyskać głos, ale ważniejsze było ostrzeżenie przyjaciółki by uciekała stamtąd dopóki to miejsce jej nie zepsuje do reszty.
- Tam przedmiotowo traktuje się kobiety, a po tym co przeszłaś... wrócą demony z dawnych lat. - dodała odzyskując po chwili już głos i mówiąc to bardzo poważnie. Obawiała się o Susan, nie chciała by ktokolwiek ją skrzywdził. A tam uczęszczali sami gnoje i już sama Rose się o tym przekonała.
happy halloween
nick
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Po tym co powiedziała Rose, blondynka prychnęła pod nosem tłumiąc tym samym głośny śmiech. – To brzmi cudownie. Lubię miziać butelki. Może niech to zostanie tylko między nami – tak będzie lepiej bo rzadko kiedy chwalenie się lub opowiadanie o swoich dziwnych zachowaniach, które ogólnie nie są szczególnie nagłaśnianie w społeczeństwie wychodzi jednostce na dobre. Tym bardziej wikłanie w to płci męskiej. – No i nie mam faceta – zwiesiła głowę ale tylko w ramach kolejnego żartu. Na ten moment wcale nie było jej przykro, że jest sama. A co ciekawsze, gdyby Su miała w sobie jakiś pierwiastek wróżki, to szybko przepowiedziałaby sobie bardzo miłe spotkanie w najbliższym czasie. Jednak na ten moment żyła w błogiej nieświadomości. – Co Ty mówisz – zareagowała żywiołowo bo osobiście zawsze, totalnie zawsze wylewała makaron do durszlaka i obficie polewała go lodowatą wodą. Nigdy nie odpuściła tego rytuału będąc święcie przekonana, że jeśli tego nie zrobi, wówczas kluchy będą pozlepiane i gorsze niż takie zostawione same sobie. Ta rozmowa schodziła na bardzo ciekawe tematy. Murphy lubiła takie „smaczki”, ciekawostki, newsy. – Zaraz – zmarszczyła brwi gdy wreszcie dotarła do niej pewna nieprawidłowość. Owszem, zajęło jej to sekundę ale kwestia makaronu była ważniejsza. – Kto Ci o tym powiedział? – jeśli to był kolejny żart, okej.
– O, urocze – chociaż jej mina absolutnie nie wyrażała zachwytu, dzielnie patrzyła na fotki. Każde ze szczeniąt bardziej przypominało mokrego szczura niż cokolwiek innego. Mocno zamknięte oczy, mini pyszczek i mikro łapki. Było w tym coś słodkiego ale mimo wszystko Su wolała wersje miesięczną, która już jest bardziej skora do zabaw. – Gdyby była człowiekiem dostałaby mieszkanie w mieście i pewnie jakieś benefity od burmistrza – aczkolwiek nie słyszała o tak mnogiej ciąży u kobiety. To było w jej mniemaniu zupełnie nieprawdopodobne. – Ej nie rób tak – pogroziła gdy zauważyła zmianę nastroju u Rose. – Dupek – podsumowała przechylając kubeczek do góry. Ilość, którą spożyła do tej pory sprawiła, że czuła już zupełny luz i lekkie kołysanie. Dzisiejszy wieczór należał do ciepłych a wiadomo, że przy wyższej temperaturze alkohol „łapie” szybciej. – Faceci to jednak świnie są – westchnęła już nawet nie zaczynając tematu jak to jej Christian, kochany Christian pewnego pięknego dnia wyleciał do Stanów i już nie wrócił. Szkoda było strzępić sobie języka na tą historię bo to jak odgrzewanie kotleta.
– Masz to jak w banku – pokiwała głową na znak, że powstrzyma ją przed każdą, głupią miłością. – Powoli! Nie tak łapczywie – humor Susan sprawiał, że praktycznie nie przestawała się śmiać. Nawet wtedy gdy musiała udzielić bardzo prowizorycznej pomocy przyjaciółce. – Do góry ręce – niezawodny sposób stosowany chyba przez każdego rodzica gdy było się malcem. W czym miał on niby pomóc? Ciężko powiedzieć ale lepiej było zastosować i mieć czyste sumienie niż nie robić nic. – Lepiej? – zapytała poklepując delikatnie plecy. – A czemu to musmusiu? – bo tam są źli ludzie, którzy sprawią, że zejdziesz na złą drogę… spokojnie, to oni powinni obawiać się Murphy. Skoro raz dłoń z butelką poleciała jej w stronę mężczyzny, może polecieć i drugi. – Jak tylko zauważę, że dzieje się ze mną coś złego, natychmiast się ewakuuje, okej? – uniosła delikatnie brew czekając na udzielenie zgody na takie zachowanie.

Rose Hepburn
towarzyska meduza
Susan Murphy
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Szatynka zaśmiała się wraz z blondynką, bo jednak nie słyszała kiedykolwiek by ktoś miał taki dziwny fetysz jak jej przyjaciółka właśnie. Susan musiała jednak wiedzieć, że jej sekret jest bezpieczny przy pani weterynarz.
- Przecież wiesz doskonale że twoje sekrety są ze mną bezpieczne, ale nie wiem czy nie powinnam się czegoś obawiać, skoro lubisz sprawdzać różne wgłębienia. - zaśmiała się jeszcze głośniej, bo pewnie alkohol zaczął szumieć jej nieco bardziej w głowie. A co do mężczyzny, powiedzmy że w sklepie pojawi się macho, któremu wpada w oko Murphy, odważnie podchodzi by ją zagadać, a ta bada wgłębienia dna butelki, co robi w tym momencie mężczyzna? Pewnie sporo będzie zależało od tego, co mu przyjdzie do głowy, czy jakieś skojarzenie, czy uzna że kobieta nie jest do końca normalna i wycofa się rakiem z tej jakże ciekawie zapowiadającej się znajomości. Rose powinna niczym jej ojciec reżyserować filmy, zwłaszcza takie komedie jak ta w jej głowie.
- Nie masz, ale zawsze możesz takowego poznać w sklepie z alkoholami. Jak będzie podobnie jak ty obmacywał butelki i sprawdzać ich wgłębienie to wróżę ci w tym momencie że będzie to twoja idealna druga połówka. - dodała nadal żartobliwym tonem, bo wiedziała że Susan się za to na nią nie obrazi. Przecież nie mówiła nic obraźliwego.
- Ja też byłam w szoku, zwłaszcza gdy kobieta zarzuciła mi profanację makaronu. - to już powiedziała nieco poważniej, bo naprawdę tamto spotkanie z Włoszką było niezwykle uczące dla młodej kobiety, która gdyby nie to, nadal by katowała makaron zimną wodą w druszlaku. Sama zrobiła zdziwioną minę, gdy blondynka zadała jej to pytanie. Czy zapomniała wspomnieć że jej matka jest aktorką, a jej ojciec reżyserem filmowym?
- No Monica Bellucci. Nie wspominałam nigdy że mój tata reżyserował film, w którym ona grała? Wiesz, zwykle się nie chwalę zawodową ścieżką moich rodziców, bo zauważyłam że ludzie wtedy bardziej lubię mnie nie za to kim jestem tylko za to że mam sławnych rodziców, nigdy nie znosiłam tej interesowności. - odpowiedziała po chwili, ale zanim to zrobiła to rozejrzała się po plaży czy aby nikt ich jeszcze nie podsłuchiwał. Im mniej osób wiedziało, tym lepiej, zwłaszcza że rodzice chronili ją i jej brata po tym jak paparazzi chcieli zdjęcia małej Rose i spowodowali wypadek, w którym o mały włos nie zginęła Hepburn i jej mama. Na szczęście chociaż to był ciepły wieczór to jednak plaża świeciła pustkami, a przynajmniej ta część, na której spędzały czas dziewczyny.
- Niedługo sanktuarium dzikich zwierząt ogłosi konkurs na imiona dla szczeniąt, liczę na to że ty również wymyślisz jakieś imię. - choć zanim do tego dojdzie zapewne pracownicy i weterynarze współpracujący z ośrodkiem będą musieli poznać zwierzęta, a dokładniej ich osobowości. W końcu każde imię ma znaczenie.
- Ja myślę że zostałaby wpisana do księgi rekordów Guinessa z tyloma dziećmi. Ciekawe jaki jest rekord porodu w tej księdze, jak obstawiasz, ile dzieci jednocześnie mogła urodzić jedna kobieta? - Rose obstawiała że trojaczki to takie maksimum, bo to zupełnie wyjątkowa sytuacja jest przecież. Ale w dobie in vitro można naprawdę mieć sporo zarodków, które się zaimplantują i będą w pełni zdrowe, więc ta liczba mogłaby być zaskakująco wysoka. Jednak to będą mogły sprawdzić również używając wujka Google. Najwidoczniej tego wieczoru naprawdę wiele się dowiedzą.
- Świnie i tchórze przede wszystkim. Uważają się za takich odważnych rycerzy, a nawet nie potrafią powiedzieć wprost kobiecie że ją kochają, albo wręcz przeciwnie, a także że żałują że ją skrzywdzili. - dodała, wywracając teatralnie oczami. Ma nie psuć sobie nastroju przez faceta, problem w tym że to nie było wcale takie łatwe, jak się o tym mówiło. Ona naprawdę była gotowa dać drugą szansę marynarzowi, zacząć od nowa, ale ten wolał uciec, bo w tym był najwidoczniej najlepszy. Rose naprawdę myślała że nic więcej jej nie zaskoczy, ale to że Susan podjęła pracę w Shadow przekroczyło wszelkie oczekiwania szatynki i stąd pewnie to prawie że śmiertelne udławienie się winem! Jak nakazała Murphy, tak podniosła ręce do góry i pozwoliła się poklepać po plecach i naprawdę jej pomogło. A może to jej umysł przyswoił tę myśl po prostu. Pokiwała głową na znak, że jest jej lepiej, ale wciąż nie chciała wypowiadać żadnych słów.
- Tam jakiś pijany typek się do mnie dobierał i zamiast ochrona wyprowadzić jego z baru, to wynieśli mnie tylko dlatego że zaczęłam się bronić, więc wiedz że oni tam nie liczą się z naszą płcią. - dodała na temat tego klubu, omijając celowo pewnie ten aspekt jak zawzięcie się broniła pazurami niczym kotka broniąca swoich kociąt.
- Dobrze, trzymam cię za słowo. Ale pamiętaj, uciekaj stamtąd nawet po minimalnych oznakach że coś jest nie tak, dobrze? - wierzyła w swoją przyjaciółkę, ale wolała się upewnić, że ta nie zrobi czegoś wbrew sobie, bo będą tam przykładowo dobrze płacili. To nie było warte zachodu.
happy halloween
nick
ODPOWIEDZ