aktorka — Eclipse Pictures
30 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Aktorka której zostały jedynie przygarnięte bliźniaki, które straciły rodziców podczas wypadku samochodowego i których matką chrzestną jest właśnie Sarah.
Link Burke

Wiosna, cieplejszy wieje wiatr, wiosna, uśmiecha się do nas świat. Szkoda było zmarnować takiego pięknego wiosennego dnia na siedzenie w domu. Mimo tego że Sarah przy willi miała przepiękny wręcz ogród, gdzie Rosalie miała swoją huśtawkę, na której uwielbiała się bawić, to kobieta postanowiła zabrać dziewczynkę na plażę, przy okazji przewietrzy bliźniaki, które zmienią otoczenie na morską bryzę. Wiedziała doskonale, że Okay obiecał córce iż z okazji pierwszego dnia wiosny puszczą razem latawca, nad którym to pracowali pełen tydzień w garażu, ale mężczyzna miał ostatnio sporo zleceń w pracy i robił nadgodziny, bo to pewnie wraz z nadchodzącą wiosną wszyscy przypominali sobie o tym, że chcieliby mieć piękny uśmiech, stąd takie kolejki do stomatologa. Zatem Sarah postanowiła, że ona nie zawiedzie córki partnera i poprosiła Rosalie, by ta wzięła ze sobą latawiec, by wspólnie mogły go wypróbować. Zatem kobieta wybrała się spacerkiem na plażę z dziewczynką i spacerówką, gdzie były właściwie ubrane bliźniaki, żeby się nie przeziębiły, ani nie przegrzały. Na początku kółko ugrzęzło w piasku, ale Sarah i młodsza Rosalie są przecież niezależnymi kobietami, byle wózek i byle kółka nie są w stanie ich pokonać. A potem to zielony smok poszybował w górę, choć na początku nie chciał się zbytnio unosić i opadał ciągle na plażę. Wtem dziewczynka bardziej się z nim rozbiegała i dopiero za którymś razem z kolei latawiec osiągnął właściwą wysokość. Radość na twarzy dziewczynki była bezcenna i Sarah żałowała, że jej ukochany tego teraz nie widzi. Tak samo żałowała że dziewczynka nie była jej córką, a jej biologiczna matka nawet się nie zainteresowała tym, że jej pociecha jest taka zdolna i taka uczuciowa, a także zdolna, bo sama już puszcza latawiec! Wszystko wydawało się zatem być na najlepszej drodze, ale nagle zerwał się silniejszy wiatr i porwał smoka! Rosalie w te pędy ruszyła za uciekającym sznurkiem, a Sarah ze spacerówką za nią, niestety nie sądziła, że wpadnie wózkiem w jakiś dołek po dawnym zamku, czy raczej fortecy i odpadnie całkowicie kółko z wózka, przechylając go nieznacznie i zamieniając śmiech bliźniąt w głośny płacz.
- O nie! Maluchy, wszystko będzie dobrze... Rosalie nie oddalaj się proszę, za chwilkę złapiemy naszego latawca, ale najpierw potrzebuję cię tutaj! - no cóż, szatynka nieco spanikowała, bo przestała mieć sytuację pod kontrolą, musiała zatem na chwilę stracić z oka starszą dziewczynkę i zająć się wózkiem oraz uspokajaniem maluszków, które nie rozumiały pewnie powagi sytuacji. Przecież nad tym smokiem pracowano przez cały poprzedni tydzień, a teraz wszystko popsuł wiosenny wiatr!
happy halloween
nick
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
Sarah McGowan

Czasem każdy potrzebuje zmienić otoczenie. Lincoln nie pozwalał sobie na to zbyt często. Sam nie wiedział do końca dlaczego. Po prostu brakowało mu chyba na to wolnych chwil, bo na nie też nie udzielał żadnego przyzwolenia własnej osobie. Zamykał się w biurze, gdzie spędzał praktycznie większość swoich dni, dzieląc jedynie tę przestrzeń z tą należącą do sądowych sal oraz korytarzy. Czy żałował? Nie. Chociaż w taki dzień jak dziś, kiedy szedł brzegiem sam, czuł pewien dyskomfort, że nie miał z kim dzielić radości z wiosennych podmuchów wiatru, mrużyć oczu z powodu zbyt intensywnych promieni... Tylko to chyba chwilowe. W końcu żaden z niego nostalgiczny lub zbytnio analizujący takie rzeczy typ. To jedynie prosty facet...
Któremu spokój zaburzyła mała, rozemocjonowana, choć chyba bardziej bliska rozpaczy dziewczynka. Wpadła na niego, co przerwało jej dramatyczną pogoń za utraconym... Latawcem? Tak, chyba to wybełkotała wściekła zamiast przeprosin w kierunku nieco oszołomionego Burke'a. Co prawda wpadały na niego dziewczyny, nie raz i nie dwa, ale nigdy tak młode (całe szczęście), nigdy też nie z powodu... Jakiegoś latawca ze smokiem.
I właściwie to blondyn nie wiedział skąd w nim ten gen, a już tym bardziej pragnienie, rycerskości, ale jednak gdzieś w odmętach wnętrza mężczyzny znalazło się jedno oraz drugie, znajdując nawet ujście. Namierzył swoim sokolim wzrokiem zgubę, która spłatała figla zrozpaczonemu dziecku, po czym pobiegł w odpowiednie miejsce i okiełznał żywioły, ratując w ostatniej chwili latawiec przed samotną podróżą po oceanie.
-To twoje, tak? - zapytał, kucając przed małą, oddał należność i tak, by mieć pewność, że nie będzie figla raz jeszcze ze strony zabawki, przywiązał na razie tego latawca jej po prostu do ręki. Rozejrzał się, ale nie widział nikogo, kto by jej szukał (pewnie dlatego że Sarah była zajęta tym nieszczęsnym wózkiem) -Jesteś tu sama? - zapytał z uniesioną brwią, widział zmieszanie na twarzy dziewczynki, może i zagubienie. Pewnie rodzice zabronili jej rozmów zdradzających zbyt wiele z obcymi mężczyznami. Tyle że on nie był typowym nieznajomym, bo przecież, gdyby nie ten atak znienacka to wcale nie zaczynałby rozmowy. Odetchnął jednak, kiedy mała wskazała kobietę siłującą się z wózkiem. Podeszli tam wspólnie, a sam Link iście bohatersko rzucił do nieznajomej: -Widzę, że mamie też przyda się moja pomoc - czy właśnie podrywał być może zajętą matkę trójki dzieci? Możliwe. Jak już zostało wspomniane - Link żył po prostu chwilą. A ta doprowadziła go pokrętnie od wściekłej, zrozpaczonej małej dziewczynki, do pięknej kobiety, która absolutnie nie wyglądała na taką chociażby po jednym porodzie. Ach, ta przewrotność...
przyjazna koala
leośka#3525
aktorka — Eclipse Pictures
30 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Aktorka której zostały jedynie przygarnięte bliźniaki, które straciły rodziców podczas wypadku samochodowego i których matką chrzestną jest właśnie Sarah.
Link Burke

Sarah uprawiała wolny zawód jakim jest aktorstwo nie tylko dlatego, bo miała talent, który szlifowała na deskach szkolnego teatru za młodych lat. Kobieta też zdecydowała się na taki zawód bo nie wyobrażała sobie pracy w biurze, gdzie spędzałaby połowę swojego życia przed komputerem, w papierologii czy odbierając telefony w wdzianku, które nakazywał stosowny dress code. Kobieta była przecież artystką, jej dusza artystyczna i przede wszystkim rodzinna by tego nie zniosła zapewne. Jeszcze zanim zaczęła spotykać się z ojcem tej oto dziewczynki to po godzinach spędzonych na planie filmowym, jechała do swoich rodziców czy spotykała się z przyjaciółmi. Odkąd jednak Okay pojawił się w jej życiu to Sarah każdą wolną chwilę chciała spędzać z nim i jego córką, a po pojawieniu się bliźniaków w życiu szatynki już w ogóle stała się mamą na pełen etat, jedynie czego jej brakowało to żeby którekolwiek z tych dzieci było jej dzieckiem z krwi i kości, z połową jej zestawu genów. Tak bardzo pragnęła być matką. Kobieta chyba nigdy nie była aż tak długo sama, by doskwierała jej samotność, brak drugiej osoby, tylko może odczuwała to w swojej wielkiej willi, gdy siadała przed kominkiem z kotem na kolanach i wsłuchiwała się w ciszę, samej nie mając do kogo się przytulić zamiast koca. Całe szczęście te czasy już się jej skończyły. Rosalie naprawdę czuła się zrozpaczona utratą latawca, bo przecież zrobiła go z tatą, a gdy ten odfrunie gdzieś daleko to tata nigdy nie zobaczy jak dziewczynka puszcza latawiec, co było dla niej potwornie bolesne. Na jej drodze stanął jakiś nieznajomy pan, którego nawet nie zauważyła, gdy na niego wpadła, a to tylko ją zatrzymało i była gotowa przez to do płaczu, że już nigdy nie odzyska latawca smoka. Dziewczynka pewnie nawet nie zauważyła jak bardzo oddaliła się od Sarah, ale zauważyła za to rycerską postawę mężczyzny, który poskromił żywioł, jakim jest wiatr i uratował jej latawca. Gdy otrzymała już swojego latającego przyjaciela to cicho podziękowała nieznajomemu panu i wtedy dopiero zdała sobie sprawę jak daleko była od cioci Sarah oraz bliźniaków w wózku, które niedawno pojawiły się w ich rodzinie. Zaczęła się rozglądać za kobietą z wózkiem, przez co czuła się naprawdę zagubiona. Zgubiony latawiec to było nic w porównaniu ze zgubioną ciocią, która to z tatą zawsze jej powtarzali by nie rozmawiała z obcymi. Pokręciła zatem przecząco głową na jego pytanie czy jest sama, a potem wskazała kierunek skąd przybiegła, wierząc że jej ciocia tam jest i zaraz nadjedzie z maluchami. Ale jak się dobrze przyjrzało to było ich widać z daleka, więc to w tamtym kierunku skierowała się z tym nieznajomym miłym panem. Sarah też na początku nie zorientowała się, że zgubiła Rosalie do momentu, aż usłyszała jakiś męski głos i zobaczyła dziewczynkę z nieznajomym.
- To jest ciocia Sarah, moja mama walczy o pandy w Japonii by nie wyginęły. - odparła nieco odważniej dziewczynka do mężczyzny, mówiąc mu kolejną bajeczkę, którą sprzedała jej biologiczna matka. A szatynka spojrzała na nich nieco zaskoczona.
- Będzie mi bardzo miło, jeśli pan mi pomoże, a ja spróbuję uspokoić maluchy... Rosalie, przyprowadziłaś tego pana do pomocy? - zdezorientowana kobieta wzięła każde z dzieci na jedno ramię, więc była nimi wręcz obładowana, zatem nie mogła podać ręki mężczyźnie. A bliźniaki na ramionach cioci coraz to bardziej się uspokajały, choć jak mężczyzna dotarł tutaj z Rosalie to płakały w niebogłosy.
- Ten pan uratował naszego smoka. - odparła jej na to dziewczynka, dumnie wskazując na latawiec przywiązany do jej malutkiej rączki.
happy halloween
nick
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
Sarah McGowan

Czy aktorstwo to taki wolny zawód, to akurat dla Lincolna byłaby dość dyskusyjna kwestia. Właściwie według jego toku rozumowania był zdecydowanie bardziej ograniczający niż jego prawniczy. On był znany w konkretnych kręgach, a ona... Jeśli odniosła sukces dość spory, to na każdym rogu mógł czekać na nią jakiś dziki fan gotów zrobić wszystko choć za chwilę rozmowy. Zero prywatności - taki był efekt. Czy dla osoby, która kochała domowe pielesze i dzielenie ich co najwyżej z najbliższymi było to komfortowe? Chyba nie do końca. Elastyczność godzin też raczej kończyła się w raz z początkiem kolejnych zdjęć do nowego filmu i cóż... Była chyba mniej elastyczna niż u prawnika, ale może to jedynie wygląda tak strasznie, kiedy tego się nie robi samodzielnie? Któż to wie... Przeważnie to jest właśnie tak, że brakuje nam tego czego nie mamy, ale jednocześnie to co nieznane napawa nas pewnym lękiem. Błędne koło...
-Nieźle - wyrwało się LIncolnowi z kpiną, która miał nadzieję, że przez małą dziewczynkę uznana została za pełną dumę. No, bo serio? Matka walczy o pandy w Japonii? Nie mogli bardziej wysilić się z kitem o tym gdzie jest mamusia? Nie miał co prawda pojęcia czy to ze względu na to, że kobieta porzuciła swoją córkę, czy może umarła i nikt nie umiał tego sensownie przekazać, ale... Fakt jest taki, że kit był strasznie słaby i aż dziw, że mała nie zwęszyła w tym żadnego przekrętu. Może nie jest tak bystra na jaką wygląda, ale nie blondynowi to oceniać. Właściwie to informacja, że urocza kobieta przed nim jest jedynie ciocią jakoś go pocieszyła. Choć dalej nie mógł skreślić możliwości, że kobieta jest matką tej dwójeczki z wózka, który utknął w piasku. Cóż za paskudny dzień dla tej patchworkowej rodzinki czyż nie?
-Sam się przyprowadziłem, żeby oddać pani zgubę - odpowiedział w tonie uroczej nieznajomej, niepewny trochę czy wygląda aż tak staro, czy ona była równie kulturalna co piękna, ale nie pytał. Starał się za to po prostu trzymać poziom i nie odstawać.
-Tak, em, to ja - odparł z nieco fałszywą skromnością, skłaniając się w pół przed Rosalie i ciocią Sarah, po czym zabrał się za ratowanie tego kółka, jak i całego sprzętu. Oczywiście, że łasy na dalsze pochwały, ale do tego głośno się już nie przyzna, bo i po co.
-Nie jestem ekspertem, ale chyba... Udało się - odparł, demonstrując swoją pracę oraz to jak bez żadnych przeszkód spacerówka jest w stanie pokonać niedużą odległość. Oby z większą też nie było żadnych problemów. A może powinien jakoś zaoferować swoje towarzystwo w celu sprawdzenia jak to dziala na dłuższą metę? -Nie musicie dziękować - dodał jeszcze, zabierając dłonie, które splótł z tyłu, bo cóż... Wiadomo, że czekał na podziękowania. Miał nawet konkretne i odpowiednio satysfakcjonujące w planach, ale na szczęście nie był aż tak bezczelny, by pytać o nie wprost. Na całe szczęście.
przyjazna koala
leośka#3525
aktorka — Eclipse Pictures
30 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Aktorka której zostały jedynie przygarnięte bliźniaki, które straciły rodziców podczas wypadku samochodowego i których matką chrzestną jest właśnie Sarah.
Link Burke

Sława bywała potwornie męcząca gdy człowiek nie miał ochoty na rozmowy z kimkolwiek, jednie miał ochotę na przykład wyjść w dresach, kupić coś słodkiego czy kanapki i wrócić do domu, by dołączyć je do wina i przeżyć jakoś okres. Wtedy to zawsze musiał się pojawić na drodze ktoś nieproszony i prosić ją o autograf, czy wspólne zdjęcie, a także zadać poważne pytanie. I tak, bywało to potwornie irytujące gdy ktoś utożsamia cię z postacią którą grasz, podczas gdy w życiu realnym nie jesteś Emmą, tylko Sarah i masz o wiele szczęśliwsze życie aniżeli twoja bohaterka, której dramatami żyje pół Australii i jeszcze ćwierć świata. Ogółem Sarah była towarzyską osobą i z chęcią rozmawiała ze swoimi fanami, nie zdradzając jednocześnie fabuł serialu czy filmów w których grała, bo przecież Soriente by ją za to zabił. Głupia nie była, wiedziała jaki kontrakt i co podpisywała. Gdy zaczynała zdjęcia do danego projektu to traciła naprawdę wiele godzin, a także i dni, ale potem przychodził nareszcie zasłużony odpoczynek i dość spore honorarium, za które łatwo było żyć. Akurat skończyła zdjęcia do filmu przed wypadkiem swoich przyjaciół, a gdy dostała pod opiekę bliźniaki to załatwiła z Remigiusem pewnego rodzaju urlop macierzyński. Musiała w końcu nauczyć się jak pogodzić obowiązki rodzicielskie dla dzieci, które chciała adoptować, oraz pracę i świeżo rozwijający się związek. Życie bywało przewrotne, jeszcze kilka miesięcy temu była singielką, a teraz miała mężczyznę i trójkę dzieci na głowie. Naprawdę musiała być dobra w multitasking. To oczywiste że dziewczynka nie odebrała tej kpiny jako to, czym była tylko może jako podziw? Naprawdę matka dziewczynki była prawdziwym pustakiem by nadawać pocztówki z danych miejsc na ziemi i pisać w nich kompletne bzdury, w które była w stanie uwierzyć mała dziewczynka. Sarah tego nie pochwalała, ale Okay uważał, że lepiej by Rosalie wierzyła w to, że jej mama nie jest potworem, jak będzie starsza to wszystko jej wyjaśni, a McGowan musiała to zwyczajnie zaakceptować. W końcu to nie jej córka, mimo że uwielbiała ją jak swoją własną. Słysząc słowa mężczyzny, szatynka karcąco spojrzała na dziewczynkę.
- Rosalie, mówiłam ci żebyś nie oddalała się zanadto ode mnie, bo przecież mogło coś ci się stać. Masz szczęście że ten miły pan był w pobliżu. Naprawdę dziękuję za uratowanie jej latawca i za przyprowadzenie jej do mnie. - musiała to powiedzieć, bo mimo iż nie była matką dziewczynki to ta musiała się jej słuchać, skoro miała zostać jej macochą. Chociaż nie, to słowo tak strasznie brzmi, zawsze było negatywnie nacechowane. Lepiej było być ciocią. Nie wyglądał mężczyzna na jakiegoś zboczeńca czy psychola, więc odetchnęła z ulgą, że to on przyprowadził zgubę do niej, podczas gdy McGowan walczyła z wózkiem i próbowała uspokoić płaczące bliźniaki. Tak, była dobrze wychowana po prostu, wcale nie uważała go za starego. Ale za przystojnego to już owszem, bo taka prawda, Burke przystojnym mężczyzną był. Jeszcze sprawdziła tą spacerówkę i serio, wydawało się że wszystko jest z nią w jak najlepszym porządku, a więc mężczyzna uratował jej naprawdę życie. Posadziła zatem maluchy do wózka.
- Oczywiście że musimy, może da się pan zaprosić na... - nie zdążyła dokończyć, bo Rosalie stwierdziła, że ma ochotę na lody i że prosi prosi prosi mocno. Kobieta wywróciła teatralnie oczami.
- Zatem da się pan zaprosić na mały spacer plażą i promenadą oraz lody? - zaproponowała zatem, uśmiechając się z wdzięcznością do mężczyzny. Następnie skoro wreszcie miała wolne ręce, podała mu dłoń.
- I Sarah jestem. - chociaż pewnie mógł ją kojarzyć z ostatniego filmu tudzież serialu, ale skoro już od początku nie rzucił się na nią z tekstem że on ją uwielbia, jest jej mega fanem to może jej nie kojarzył z tych produkcji w których brała udział?
happy halloween
nick
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
A może tak po prostu, Lincoln też nie przespał lekcji dobrego wychowania i umiał zachować się jak dorosły czlowiek, a nie nastoletni, napalony fan. Skoro była tak znana, to Burke musiał ją kojarzyć. Prawda jednak jest też taka, że skupiał się tak bardzo na pracy, że niewiele miał czasu na śledzenie jakiś produkcji wielko czy tam mniej formatowych. A już tym bardziej ledwo kojarzył takich ludzi, kiedy spotykał ich w prawdziwym życiu. Za to świetnie wychodziło mu łączenie kropek, kiedy chodziło o te prawnicze sprawy. Cóż, każdy ma swojego konika, prawda?
Nie interweniował w reprymendę, bo i nie była to zwyczajnie jego sprawa. Odwrócił nawet głowę, żeby udać przed małą, że wcale nic nie słyszy. Nie chciał jej zbędnie zawstydzać, choć może, by uniknąć podobnych akcji w przyszłości, powinien trochę tutaj dodać pikanterii. Zdawał sobie jednak sprawę zarówno Lincoln, jak i Sarah, że powodem, dla którego Rosalie postąpiła tak impulsywnie oraz lekkomyślnie był fakt, że groziła jej utrata czegoś naprawdę drogiego. A wiadomo, że każdy wtedy gubi nieco logiczne myślenie. Czasem na dłużej, czasem nie kończy się to dobrze, ale dziś ten ludzki odruch nie przyniósł żadnych szkód, a to chyba zwyczajnie jest najważniejsze.
-Chyba nie mam innego wyjścia, jak się po prostu zgodzić - odparł z rozbrajającym uśmiechem, rozkładając przy tym bezradnie ręce. Oczywiście też nie narzekał na to zaproszenie i z olbrzymią chęcią miał zamiar z niego skorzystać. -Lincoln, ale na co dzień używam po prostu Link - odparł, uściskując dłoń szatynki. Chciał co prawda ucałować ją, ale uznał, że to tandeta. Nie chciał też zawstydzać swojej nowej znajomej, a to poniekąd mogłoby wprawić ją w zakłopotanie. I po co? Nie było żadnego sensu.
-Nie boisz się spacerować sama z taką gromadką? To chyba niezłe wyzwanie... - zagaił może nieco głupio, ale miał przecież w tym blondyn swój ukryty motyw, chciał wiedzieć czy powinien tu być ktoś, kto mógłby jej towarzyszyć czy jednak to jakaś dorywcza praca, wyręczenie przyjaciółki czy dosłownie jakakolwiek przysługa... Bardzo w sumie Burke chciałby, żeby okazało się, iż żadne z tych maleństw nie jest Sary. W końcu dzieci zawsze, wszystko, komplikowały. A w planach Lincolna żadne komplikacje nie były potrzebne.

Sarah McGowan
przyjazna koala
leośka#3525
aktorka — Eclipse Pictures
30 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Aktorka której zostały jedynie przygarnięte bliźniaki, które straciły rodziców podczas wypadku samochodowego i których matką chrzestną jest właśnie Sarah.
Link Burke

Burke nawet nie wiedział jak bardzo Sarah doceniała to, że przy niektórych była po prostu Sarą, a nie bohaterką filmu czy serialu w którym grała. Wiadomo że na dłuższą metę bywało to męczące, nawet jeśli lubiło się spotkania z ludźmi i ogółem swoich fanów, a także robić z nimi zdjęcia i dawać im autografy. Niektórzy zapominali jednak o tym że aktor też człowiek i ma on prawo do prywatności oraz do bycia w pełni sobą. Sama jak była młodsza to jak spotkała jakiegoś aktora czy aktorkę w realu to musiała się zastanowić, dlaczego ta osoba tak znajomo jej wygląda, a gdy się już zorientowała to było już za późno by biec po autograf, więc powtarzała sobie że poprosi o nie innym razem, a ten drugi raz zwyczajnie się nie nadarzał. Teraz będąc jedną z nich była sobie wdzięczna że nie przeszkadzała tym ludziom podczas spokojnego spaceru na plaży. Doceniała też to, że mężczyzna w tym momencie nie zawracał jej głowy autografem, bo nie do tego miała głowę podczas wypadku z wózkiem dziecięcym. Oczywiście że kobieta rozumiała to, że dziewczynka nie oddaliła się od niej celowo, tylko zrobiła to impulsywnie w pogoni za utraconym latawcem, który był dla niej ważny z racji tego że zrobiła go wraz z tatą. Jednocześnie zadaniem kobiety było uświadomienie dziewczynki, że takie zachowanie nie było na miejscu, bo mogła spotkać jakiegoś zboczeńca, albo wpaść do wody i się utopić, wiele niebezpieczeństw może przecież czyhać na plaży na małe dziewczynki. Skoro jej biologiczna matka nie była w stanie jej tego nauczyć i przekazać jej tej wiedzy to musiała się tym zająć jej przyszła macocha McGowan.
- Owszem, nie masz innego wyjścia. Takiej drużynie jak nasza się zwyczajnie nie odmawia. - zaśmiała się, sądząc że jakby on tylko zaprotestował to i tak by go wspólnymi siłami przegadali tak, że musiałby się ostatecznie zgodzić. A i ona musiałaby użyć swojego czasu, którego wykorzystywała do roli w filmie. Na szczęście nie musiała się zbytnio wysilać. Znów się zaśmiała słysząc jego kolejne słowa.
- A żebyś wiedział że to jest prawdziwe wyzwanie. Jeszcze cztery miesiące temu byłam jedynie z kotem i jego też nie musiałam wyprowadzać na spacer, ale wszystko się zmieniło od wypadku moich przyjaciół, podczas którego te maluchy zostały sierotami. Ja z racji tego że byłam ich matką chrzestną to byłam ich jedyną rodziną. A Rosalie to córka mojego... przyjaciela. - tak bardzo chciała nazwać Okaya swoim partnerem, ale nigdy on oficjalnie nie poprosił jej o formalizację ich związku, zatem trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć że tylko romansują. Ale może mężczyzna widząc jak dobrze kobieta radzi sobie z jego córką to może wreszcie się zdecyduje czego chce od ich relacji? Opowiedziała mu również historię śmierci swoich przyjaciół, bo to nie było przecież żadną tajemnicą, także mógł on wiedzieć, że nie jest ona matką żadnego z tych dzieci. A przynajmniej nie biologiczną matką.
- Rozumiem że ty na co dzień nie masz takiej wesołej gromadki? - odbiła zatem piłeczkę, zadając to pytanie mężczyźnie i skręcając wózkiem na drewnianą dróżkę prowadzącą do pomostu. O wiele łatwiej się jechało niż w piasku.
happy halloween
nick
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
Uśmiechnął się promiennie, słysząc ten śmiech. Oznaczał on, że nie jest tu żadnym intruzem, ani nie bierze go nikt na siłę jako towarzysza. Może jakieś szanse miał na powodzenie tego szalonego planu, który zrodził się w jeszcze bardziej, bo szaleńczo krótkim czasie? Ach, ci mężczyźni...
-Mam tylko nadzieję, że drużyna pozwoli mi zapłacić. Źle bym się czuł, gdyby robiły to za mnie kobiety - powiedział całkiem poważnie, spoglądając celowo dłużej w oczy Rosalie niż jej opiekunki Sarah. Chciał wyróżnić tę rezolutną dziewczynkę. W końcu to dzięki niej się poznali, czyż nie? Muszą traktować ją na równi. I też już taka malutka nie jest. Dobrze jednak, że teraz z przywiązanym latawcem nigdzie już im nie uciekała, a posłusznie szła parę kroków przed nimi, ciesząc się bardzo, że czekają ich lody. Pewnie marzyła o tym od wyjścia z domu, ale czy można winić za to dziecko? Absolutnie nie.
-Wow, brzmi jak niezły scenariusz na film. Albo i dwa. Może serial - mruknął z lekkim niedowierzaniem, bo jego znajomi jakoś nie mieli tak pokręconych historii życiowych. I tak szczerze jak często się niby coś takiego zdarza? Musiała mieć niesamowitego pecha, bo tak, Lincoln nie wyobrażał sobie tak poprzestawiać swojego życia, by dopasować się do takich zawirowań i... No nie, za duży z niego chyba egoista. Nie mówił tego jednak na głos, a jedynie spoglądał z podziwem na McGowan. No, bo było co podziwiać. A właściwie to kogo. Ach, oczywiście też w środku, blondyn ucieszył się, że Rosalie to cóka przyjaciela. Może ton był dwuznaczny, ale taki dobór słów oznaczał, że coś nie grało więc... Może nawet ta gra stawała się bardziej interesująca? Cholera wie, co siedziało w tym dziwnym, prawniczym umyśle Linka.
-Nie, nie mam. Nie mam nawet kota - przyznał szczerze, bo nie było czego ukrywać. Nie miał nikogo. Ani partnerki, ani dziecka. Nawet zwierzaka. Dobrze było mu samemu. Albo tak sobie wmawiał. Nie zmieniał tego jednak. Nigdy na dłuższą metę. Zawsze miał te swoje małe cele, które odhaczał i to go jakoś nakręcało... W szkole, na studiach, pracy, codzienności... Taki już był. Niepoprawny i nieodpowiedzialny, bo przecież, czy ktoś umiejący ogarnąć naprawdę życie byłby wciąż sam? No właśnie. Nieważne jak bardzo będzie się Link oszukiwał, to ostatecznie jest smutnym samotnikiem. Dobrze, że umie dość dobrze przekonywać do swoich racji ludzi dookoła. Jest w tym tak dobry, że wychodzi mu, przecież i z samym sobą. A to dość rzadka sztuka.

Sarah McGowan
przyjazna koala
leośka#3525
aktorka — Eclipse Pictures
30 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Aktorka której zostały jedynie przygarnięte bliźniaki, które straciły rodziców podczas wypadku samochodowego i których matką chrzestną jest właśnie Sarah.
Link Burke

Przez chwilę kobieta się zawahała. Co prawda bliźnięta były jeszcze za małe by jeść lody (i to całe szczęście, bo przecież jakby nagle trójka dzieci domagała się lodów i to jeszcze każde o innym smaku to Sarah by zwariowała zaraz przed zbankrutowaniem, a potem leczyć te chore trzy gardła? O nie, tego by było za wiele!) to jednak mężczyzna musiałby zapłacić za nią i za Rosalie, więc miała nadzieję że dziewczynka zamówi jedną gałkę lodów. Nie chciała naciągać mężczyzny na koszty, już i tak wiele im pomógł.
- Rozumiem że nie przyjmujesz odmowy? - zapytała jeszcze z tym pewnym zawahaniem wymalowanym wręcz na jej pięknej twarzyczce, a potem co by tu rzec więcej, zgodziła się. To zawsze było miłe i szarmanckie ze strony mężczyzny, gdy on proponował że zapłaci za kobietę. To również świadczyło o tym że miała do czynienia z dżentelmenem. I chociaż kobiety żądały równouprawnienia to pewnie każda doceniała to, że to mężczyzna płacił.
- Jeśli mogę być z tobą szczera to wolałabym by to był jedynie film lub serial w którym gram, aniżeli prawda, bo to by oznaczało że moi przyjaciele żyją, a dzieci nie są sierotami. - stwierdziła naprawdę szczerze i to było słychać w jej głosie że żałuje trochę tego, że straciła najbliższych jej przyjaciół, którzy zawsze z nią byli, jak na trójkę przyjaciół z domu dziecka przystało. Wcale nie żałowała tego że została opiekunką zastępczą dla ich dzieci, bo wiedziała że lepiej one trafić nie mogły. A była też trochę zła na Okay'a za to, że zamiast spędzić tego pięknego wiosennego dnia z nią i z córką to robił nadgodziny w swoim gabinecie stomatologicznym, z drugiej strony też jej to przeszkadzało że wciąż nie określili się konkretnie kim dla siebie są, czy są parą czy jedynie kochankami. Ona teraz potrzebowała stabilności, a więc partnera, a nie jedynie kochanka, którego córką się opiekuje gdy ten jest w pracy i który pomaga jej przy bliźniakach. A może wspólne mieszkanie jednak sprawia że się staje parą? Sarah miała tego dnia kompletny mętlik w głowie, zapewne spowodowany hormonami.
- Życie samotnika musi być niezwykle smutne, czy po prostu wolisz ciszę i spokój, potrzebne do pracy? Jeśli mogę zapytać to czym się zajmujesz? - jeśli się dowie że mężczyzna jest prawnikiem to na pewno zaprosi go do nich na obiad, bo prawnik może pomóc z adopcją bliźniąt, gdzie największym problemem było to, że Sarah z Okayem, ani że ogółem Sarah nie była z nikim w sformalizowanym związku, dlatego spadała na koniec kolejki z możliwością adopcji dzieci, a nie chciałaby by wychowywał je ktoś dla nich obcy. Ona była ich chrzestną, czyli rodziną i przywiązała się już, nie potrafiłaby się z nimi najzwyczajniej w świecie rozstać.
happy halloween
nick
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
-Zdecydowanie nie - odparł na jej pytanie, potwierdzając to, czego szatynka i tak się domyślała. Uśmiechnął się też do niej ciepło, dając jednocześnie jakiś znak na to, żeby się nie martwiła. Nie zbiednieje, przecież od tego, że raz kupi komuś lodu. Nawet jeśli miałby to zrobić dla całej ich piątki, a zestaw obejmowałby wypasione desery z bitą śmietaną oraz owocami, a nie parę gałek w niewielkim rożku.
-Przepraszam. Nie chciałem... Palnąć nic głupiego, a trochę chyba tak wyszło... - mruknął zakłopotany, drapiąc się po karku. Nie pomyślał jak to zabrzmi, a zapewne wyszło cholernie bezdusznie. Po prostu zaskoczyła go tak bardzo, że nie stać było Burke'a na nic innego niż okazanie zaskoczenia, do tego właśnie w tak prosty sposób. -To straszna historia i współczuję, ale no... Przepraszam - urwał, chowając nieco drżące dłonie do kieszeni, bo uznał, że tak będzie lepiej. Uciąć ten temat niż go kontynuować. I pogrążać się zapewne dalej, bo przecież nic mądrego, ani pokrzepiającego nie przyszło mu do głowy. Zgubił nawet ten swój bezczelny, pewnie siebie uśmiech, który do tej pory mu towarzyszył. Swobody nieco też. Ale wciąż tu był... Choć może nieco bardziej refleksyjny odnośnie tego jak życie jest kruche... Ostatnio słyszał o tak wielu strasznych historiach... Primrose, znajomi nowopoznanej kobiety tuż obok niego.... Nigdy nie wiesz co cię czeka, nie? Może marnował swój czas na takie lekkie życie, nie budując nic poważnego... Może...
Cóż, odnośnie tego wspólnego mieszkania... Gdyby zapytała o zdanie Linka, to z całą pewnością odpowiedziałby kobiecie, że to nie oznaczało nic. Sam miał nieco podobną sytuację, tylko może nieco lżejszą, bo bez żadnych dzieci w to zaangażowanych. Jak już zostało wspomniane Burke nie lubił komplikować sobie codzienności bardziej niż musiał, prawda.
Wzruszył ramionami, uśmiechając się przy tym lekko. -To, że mieszkam sam, nie oznacza, że jestem bezludną wyspą - i tu przeszył Sarah swoim wzrokiem błękitno-szarych tęczówek, dając jej do zrozumienia, że... No co? Byłby zainteresowany bliższemu jej poznaniem? Być może. -Jestem prawnikiem, adwokatem, w tutejszej kancelarii - odparł, ale bez przesadnej dumy. I nawet nie wiedział, że właśnie ze względu na zawód nowa koleżanka będzie chciała go wykorzystać do rozwiązania swoich prywatnych problemów, a później porzucić bez spełniania jego fantazji... Cóż, nieświadomość. Piękny stan, czyż nie?

Sarah McGowan
przyjazna koala
leośka#3525
aktorka — Eclipse Pictures
30 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Aktorka której zostały jedynie przygarnięte bliźniaki, które straciły rodziców podczas wypadku samochodowego i których matką chrzestną jest właśnie Sarah.
Link Burke

- W takim razie nie mogę zrobić nic innego jak się zgodzić na taką kolej rzeczy. - odparła, ale wcale to nie brzmiało tak jakby żałowała tego, że nie może zapłacić za siebie sama. Jeszcze sporo wydatków będzie miała związanych z dziećmi i to też wcale nie tak, że kobieta może zostać z tego względu całkowicie spłukana, bo przecież jako aktorka zarabiała dość sporo, ale jak to zwykle z aktorami bywa, nie zawsze się udaje dostać dobrą rolę, czasami potrzeba było wystąpienia na wielu licznych przesłuchaniach i to tyczyło się zarówno tych znanych aktorów, jak i tych mniej znanych, choć wiadomo że ci drudzy najczęściej mieli ciężej od tych pierwszych. A wydatki na dzieci nie znikną z racji tego że ich przyszywana mama nie dostanie roli w pełnometrażowym filmie.
- Jestem skłonna to panu wybaczyć, ale to oczywiście już nie za loda w rożku tylko za podwójny deser lodowy. - zażartowała, bo co miała zrobić? Wielu osobom które poznała ta historia wydawała się być nieprawdopodobna, wielu pytało "i jak ty sobie dajesz radę?" a ona musiała dawać radę dla dzieci, chociaż wiadomo nieoceniona stawała się pomoc Okay'a, który to zagościł w jej sercu i umieścił jej nowego członka rodziny pod sercem, czego kobieta jeszcze nie była świadoma, bo objawów nie miała żadnych.
- Nie wyglądasz na introwertyka, jesteś na to zbyt pewny siebie, albo przynajmniej odnoszę takie wrażenie. - odparła i spuściła na chwilę wzrok, zawstydzona tym jego przenikliwym spojrzeniem. Lecz jej spojrzenie wróciło gdy tylko dowiedziała się jaką profesją uprawia ten oto towarzysz. Aż się zatrzymała z wrażenia.
- Bolało jak spadałeś z nieba? Wiem, kiepski żart, ale chyba opatrzność cię zesłała jako mojego anioła, skoro przyprowadziłeś Rosalie i pomogłeś mi z wózkiem. Zajmujesz się może sprawami adopcyjnymi? Bo akurat sprawa bliźniąt jest nieco bardziej skomplikowana i będę potrzebowała pewnej pomocy prawnika. - naprawdę w tej chwili pomyślała że los się do niej uśmiechnął. Naprawdę skoro nie była mężatką to musiała jakoś obejść prawo by być pierwszą osobą na liście do adopcji bliźniąt. W końcu więź emocjonalna powinna być ważniejsza niż prawna. Nie wiedziała też że jej problemy zaczną się rozwiązywać w połowie wiosny, gdy Okay się jej oświadczy, ale póki się do tego nie zabierał to ona musiała wziąć sprawy w swoje ręce, by nie stracić bliźniąt. A niejaki Link Burke mógł jej w tym pomóc.
happy halloween
nick
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
-Cóż... Na całe szczęście powinienem sobie z tym jakoś poradzić i przeżyć do 1 - zażartował, a w oczach blondyna Sarah mogła dostrzec wdzięczność za to, że pomimo trudnej sytuacji to wciąż potrafiła odpowiednio rozluźnić atmosferę, kiedy tego właśnie wszystkim było trzeba. Cenna umiejętność. Faktycznie te dzieciaki miały farta, że trafiły na kogoś takiego.
- Znamy się jedynie chwilę, nie wiem czy jesteś już w stanie odpowiednio ocenić jakim typem człowieka jestem... A chyba nie lubisz, kiedy ktoś o kimś wyrabia sobie jakąś opinię po pierwszym czy tam ledwo drugim rzucie oka... Choć może teraz to ja kieruję się jakimś wrażeniem, hm? - tak sobie dywagował Lincoln, w sumie bez żadnego większego sensu. Jedyne co to popisywał się nieco bardziej jeszcze swoją pewnością siebie, utwierdzając jedynie szatynkę, że kierowała się w dość dobrym kierunku z oceną tego bufona tuż obok niej. No, bo cóż, mógłby Burke zaprzeczać ile chciał, ale trochę jednak nadętym snobem, a czasem i dupkiem bywał. Nie tylko zawodowo.
Zaśmiał się, bo jeśli to miał być podryw kobiety, to był naprawdę słaby. Zaraz jednak do niego dotarło, że to desperacka próba znalezienia rozwiązania ważnego dla niej problemu, który zapewne spędzał jej sen z powiek. A on... Nie był tym idealnym księciem, którego potrzebowała.
-Nie, adopcje to nie jest moja działka. Nie przeprowadza się ich zresztą sporo tu w okolicy... Zresztą... Wiele rzeczy tu nie jest powtarzalnych, tak więc mam dość szerokie... Pole manewru nazwijmy to tak - odparł lekko, bo cóż... Nie chciał dawać jakiś złudzeń, że jest zajebisty, wejdź niczym lew na salę i od razu wszystko będzie załatwione podczas jednego lub dwóch spotkań, ale też nie umiał odebrać tej nadziei kobiecie, bo fakt jest taki, że imał się różnych zadań zawodowych. Lubił to, a i okolica pozwalał mu na to, a nawet wymuszała na mężczyźnie elastyczność. Tak więc skomplikowana sprawa o adopcję brzmiała jak wyzwanie, a Burke lubił wyzwania. Te w pracy może nawet bardziej, od tych łóżkowych. Cóż, to jest już pracoholizm.

Sarah McGowan
przyjazna koala
leośka#3525
ODPOWIEDZ