35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
#5

Nie mógł zasnąć. Cholera jasna, po prostu nie mógł. Whisky na dobranoc nie pomogło, liczenie owiec też nie. Przewracał się tylko z boku na bok, próbując się zmusić do spania. Nie pomogło. Ostatni tydzień go zwyczajnie przytłoczył, zbyt dużo się wydarzyło, w dodatku wziął kilka nowych spraw na siebie w pracy, wmawiając sobie, że ze wszystkim da radę. No i spotkał Lizzie. Po tylu latach. To było za dużo. Nie zamierzał znów topić smutków przeszłości w alkoholu, musiał poradzić sobie z tym w inny sposób. Aczkolwiek teraz nie bardzo miał ochotę wymyślać jak nad tym wszystkim zapanować.
Westchnął ciężko w końcu i wstał, ubrał się i jeszcze sprawdził czy Fox byłby chętny na spacer. Psiak spał jednak w najlepsze. Wyszedł więc samotnie, kierując swoje kroki na plażę. Ocean go uspokajał, było coś kojącego w patrzeniu na fale, coś, co go wyciszało. Po drodze wypalił jednego papierosa, a kiedy tylko usiadł na piasku, od razu zapalił drugiego. Noc była chłodna, ale jemu to nie przeszkadzało, na plaży nie było żywej duszy. Tylko on, fale i szum.
Nie na długo, bo zaraz kątem oka dostrzegł postać, idącą wzdłuż plaży w jego stronę. Zmarszczył nieco brwi, przyglądając jej się. To była kobieta, szła całkowicie sama, trzymając w dłoni buty na obcasie. Co mogła tu robić sama o tej porze? Zapewne wracała z jakiejś imprezy, jednak samotne spacery w środku nocy na całkowicie wyludnionej plaży nie były zbyt dobrym pomysłem. Był w końcu gliną i dobrze znał to miasto, a także rzeczy, jakie się potrafiły tutaj dziać.
Hej. Wszystko w porządku? - zawołał do niej łagodnie, kiedy zbliżyła się na tyle, by go usłyszeć i pomachał do niej. Ostatnie czego chciał to go wystraszyć, w końcu jakiś typ siedzący samemu na plaży mógł się wydawać podejrzany.

Willie Fairburn
sumienny żółwik
maximoff
24 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Bad things happen, but you have to move past it. Leave it behind. The sooner, the better. Or it’ll eat away at you and stop you from moving forward.

Kolejny dzień, kolejna porażka…
Chociaż bąbelki w szampanie, którego dzisiaj wypiła wprawiały ją w doskonały nastrój i nic, absolutnie nic nie mogło go popsuć. Nawet złamany obcas. Kolejna służbowa impreza, która zamieniła się po prostu w udany wieczór pełen nowych znajomości, kontaktów, śmiechów i tańca. Prawdopodobnie jeszcze królowałaby na parkiecie, gdyby nie właśnie ten mały wypadek z butami. Skutecznie ją to otrzeźwiło i przekonało, że to czas wracać do domu.
Nie chciała zamawiać taksówki, nie chciała też wracać w zniszczonych butach przez miasto… właśnie dlatego swoje kroki skierowała do najbliższego od klubu wejścia na plażę, zdjęła buty ze stóp i ruszyła na samotny spacer brzegiem oceanu. Nie czuła strachu, nie była to pierwsza tego typu wycieczka w jej życiu. Tylko, że była przekonana, że jest na plaży sama. Nie zwróciła uwagi na sylwetkę postaci siedzącej na piasku przed nią do czasu, gdy ta osoba się nie odezwała. Wtedy, na ułamek sekundy zaledwie, poczuła jak krew zaczyna jej szybciej krążyć w żyłach za sprawą adrenaliny. Ale to był moment. Dokładnie tyle potrzebowała, żeby jej mózg przeprocesował, że po pierwsze… głos mężczyzny był wyjątkowo łagodny jak na jakiegokolwiek napastnika. Po drugie nadal się nie ruszył, więc nie szykował się do ataku. A po trzecie… znała go. Z lekkim opóźnieniem, ale dotarło do niej, że zna ten głos, że nie jest to ich pierwsze spotkanie i właśnie z tego powodu miała ochotę zapaść się pod ziemię. Mogła też po prostu udawać, że go nie widziała, nie słyszała i nie znała… ale to już nie byłoby w jej stylu.
– Do tej pory było, teraz zaczynam się niepokoić. – zauważyła, raczej żartobliwie, gdy zdecydowała się podejść trochę bliżej, żeby i mężczyzna mógł rozpoznać swoje dzisiejsze towarzystwo. Księżyc świecił jasno, a do tego oboje spędzili na plaży wystarczającą ilość czasu, by przyzwyczaić się do tych warunków. Mógł więc zauważyć uśmiech na jej szczupłej twarz – Nie wiem, czy można uznać, że mamy szczęście, czy pecha… Chociaż nie! Ja mam pecha, bo straciłam moje ukochane buty, ale ty… z moim wspaniałym towarzystwem? To już chyba szczęście! – zażartowała, uśmiechając się jeszcze pogodniej i beztrosko opadając na piasek obok mężczyzny, zupełnie nie przejmując się tym jak będzie wyglądała jej jasna sukienka po tarzaniu się w piasku.


viggo kidman
ambitny krab
-
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
Kiedy się zatrzymała, od razu rozpoznał, że to nikt inny, jak Willie. No tak, miałoby to sens, kto inny mógłby wracać w środku nocy plażą, widocznie po jakieś dobrej imprezie? Nie wyglądała na mocno pijaną, ale znów ich spotkanie odbywało się w dosyć osobliwych okolicznościach.
Przyznam, że to się zaczęło robić dosyć dziwne. Śledzisz mnie? - zaśmiał się, zaciągając się papierosem, po czym już prawie że odruchowo sięgnął do kieszeni swojej starej, skórzanej kurtki i wyjął z niej już w połowie pustą paczkę papierosów, oferując jej jednego, kiedy usiadła obok.
Ja to na pewno mam szczęście, towarzystwo mi się dzisiaj przyda. Zresztą wygląda na to, że przynajmniej jedno z nas miało udany wieczór. - uśmiechnął się, słysząc jej entuzjazm. To nadal było i chyba już zawsze będzie dla niego niesamowite, jak bardzo tryskała energią. Nawet na bezludnej plaży, z popsutymi butami w ręce. Może on już był po prostu stary? Chociaż nie, jak miał te dwadzieścia parę lat to i tak aż tak nie tryskał energią... Kwestia osobowości.
Pewnie teraz zabrzmię jak nudny stary dziad, ale wiesz, że nie powinnaś chodzić tutaj sama o tej porze? Różne rzeczy się tu dzieją, a ostatnie czego bym chciał to teczka z twoim zdjęciem na biurku. - powiedział zaraz, całkowicie poważnie. Dobrze wiedział, co się w tym mieście działo, za dnia i po zmroku. Jasne, on sobie tutaj przychodził samemu, ale po pierwsze - był gliną, więc by się bez probleu obronił, a po drugie - był facetem i z tego samego powodu miał o wiele mniejsze szanse na zostanie celem jakichś kryminalnych akcji.

Willie Fairburn
sumienny żółwik
maximoff
24 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Bad things happen, but you have to move past it. Leave it behind. The sooner, the better. Or it’ll eat away at you and stop you from moving forward.
Zaśmiała się, gdy zasugerował, że go śledziła. Zwłaszcza, że sama miała podobne odczucia względem niego. Czy to możliwe, żeby wpaść na kogoś przypadkiem więcej niż raz? Dwa razy? Trzy? Zawsze wtedy, gdy coś jej się nie udaje? Może to on przynosił jej pecha? I dlatego tak się działo? Był jak wiszące nad nią fatum i gdy tylko znajdował się w pobliżu – coś złego musiało się wydarzyć. Być może. Nie przeszkadzało jej to jednak w zmniejszaniu dystansu. Bo skoro nie mógł to być przypadek… to chciała wiedzieć dlaczego. Chciała wiedzieć, co wszechświat sobie ubzdurał by pchać ich w swoim kierunku – Mogłabym cię zapytać dokładnie o to samo. – odbiła piłeczkę i wzięła od niego papierosa. Generalnie nie paliła, ale skoro proponował? A do tego przyjemnie szumiało jej w głowie? Nie musiała więc podejmować samych racjonalnych decyzji, więc przejęła go od niego, a gdy jej go odpalił – zaciągnęła się dymem i dopiero po chwili wypuściła go z płuc.
- I tak, trochę tak brzmisz… ale biorąc pod uwagę, że może faktycznie masz rację to ci to wybaczę. I to nawet urocze, że się martwisz. – zaśmiała się, bo hej… kto mówił, że się martwił? Rzucił w jej stronę raczej typową gadką – nie możesz sama chodzić po zmroku. Już nawet nie wdawała się w dyskusję, że to raczej powinni uczyć chłopców, żeby potrafili się zachować i żeby dziewczyny nie musiały bać się chodzić po zmroku. Tak… chociaż daleko jej było do feministki to takie rzeczy strasznie ją denerwowały. Dlaczego miałaby nie móc chodzić po plaży sama późną nocą? To głupie! Dlatego jeszcze raz porządnie zaciągnęła się dymem papierosowym i dopiero wtedy spojrzała na mężczyznę – Dlaczego nie miałeś udanego wieczoru? Ciężki dzień? Bezsenność? Coś się stało? – zapytała, ale nawet nie chodziło o to, że była ciekawska, a po prostu wiedziała, że czasami lepiej otworzyć się przed kimś obcym. A tym właściwie dla siebie byli, prawda? Obcymi.


viggo kidman
ambitny krab
-
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
Mówi się, że przypadki chodzą po ludziach i okej, ale żeby aż tak? Jeżeli żadne z tej dwójki nie śledziło drugiego to mało brakowało, aby Viggo uwierzył w jakąś siłę wyższą. I tak się nie bronił przed tymi spotkaniami, bo i po co miałby udawać, że wcale jej widzi? Bez sensu w ogóle, a tak to może się kiedyś dowiedzą o co właściwie chodzi w tym wszystkim.
Zapewniam cię, że mam wiele innych rzeczy do roboty. - zaśmiał się i pokręcił głową, wypuszczając dym z płuc. Papieros powoli się wypalał.
Za każdym razem, gdy cię widzę to dzieje się coś mniej lub bardziej niedobrego. Wolałbym, żeby jednak nic złego ci się nie stało, szczególnie że dosyć ciężko byłoby zapanować nad tymi naszymi przypadkowymi spotkaniami. - odparł, uśmiechając się. Wiadomo, że powinno się uczyć chłopców, żeby nie napadali, nie rabowali i nie gwałcili, ale czasy mamy takie, że to niestety kobiety musiały na siebie uważać.
Zgasił papierosa o piasek, zastanawiając się, co mogłby jej odpowiedzieć na to pytanie. Racja, w gruncie rzeczy byli sobie obcy i nawet jakby jej tu wylał wszystkie swoje problemy i zmartwienia, to co? Ona nic z tym i tak nie zrobi, nikt inny tego tutaj nie usłyszy, a w dodatku nie mógł mieć pewności czy się kiedyś jeszcze w ogóle spotkają. Więc równie dobrze mógłby z siebie zrzucić ten bagaż emocjonalny.
Od czego by tu zacząć... - parsknął bez humoru i wbił spojrzenie w ocean. - Miałem ciężki tydzień. Albo i kilka tygodni. Zaczynając od przypadkowego spotkania dziewczyny, którą kochałem, przez wzięcie na siebie zbyt wielu obowiązków w pracy, by o tym zapomnieć, kończąc na stresie, przez który nie mogę zasnąć. No i przymusowym urlopie i oddaniu kilku spraw w inne ręce, bo jak zawsze wydawało mi się, że dam radę i zapomnę o niej jak będę mieć za dużo roboty. - westchnął, przecierając twarz dłonią. - Dlatego właśnie siedzę tutaj. Ale nieważne, ty mi lepiej opowiedz jak było na tej imprezie. - zerknął na nią w końcu, posyłając jej lekki uśmiech. Jemu było trochę lepiej już samego wywalenia z siebie tego, co właśnie powiedział, a też nie chciał jej nudzić swoimi problemami.

Willie Fairburn
sumienny żółwik
maximoff
24 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Bad things happen, but you have to move past it. Leave it behind. The sooner, the better. Or it’ll eat away at you and stop you from moving forward.

Może to była siła wyższa? Może właśnie o to chodziło? Może wszechświat chciał, żeby się spotkali… może właśnie po to, żeby ona nie musiała wracać samotnie do domu po plaży (i to bez butów), a on nie musiał dusić w sobie wszystkiego, co właśnie w nim siedziało. Nie pytało, bo wypadało. Nie pytała, bo była szalenie ciekawa albo chciała to w jakikolwiek sposób wykorzystać przeciwko niemu. Pytała, bo właśnie… chciała mu się odwdzięczyć za te wszystkie razy, gdy ratował jej tyłek? Albo po prostu mimo często błędnego pierwszego wrażenia – nie była takim złym człowiekiem. Pechowym, ale nie złym.

Wbijała w niego uważnie spojrzenie, nie lustrowała wzrokiem jego sylwetki, po prostu wpatrywała się w jego twarz, gdy on wbijał wzrok w ocean przed nimi.

- To nie są może rzeczy, w których mogłabym jakkolwiek pomóc… – zagryzła lekko dolną wargę – Ale mogę się domyślać, że faktycznie… mogą powodować bezsenność. I bałagan. I wszystko, co najgorsze. Goniąca cię przeszłość i praca, naprawdę nie mogłoby być gorzej. – przyznała, wzruszając lekko ramionami, bo tak właśnie było. Niby co ona tam mogła wiedzieć o życiu, ale pomimo wieku chyba mogła się już trochę wypowiadać, nie twierdziła, że „ma gorzej” (bo nie ma), ale nie jest też tak całkowicie niedoświadczona.

- A impreza… właściwie to byłam w pracy. Tak jakby. Mój klient, któremu pomagałam z kilkoma dużymi imprezami pracowniczymi zaprosił mnie do klubu, który niedawno otworzył. Kawałek drogi stąd, przy samej plaży… powinieneś kiedyś spróbować. Właściwie to może to jest rozwiązanie? Może zamiast siedzieć samotnie na plaży pójdziesz następnym razem ze mną na imprezę? – zaproponowała, a na jej twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech, który jasno i wyraźnie sugerował, że dziewczyna mówiła poważnie i na dodatek była zachwycona swoim pomysłem. No cóż… była młoda, wychodziła z założenia, że dobra impreza jest lekiem na całe zło – Swoją drogą wiesz, że muszę zapytać, bo nie da mi to spokoju… co to była za dziewczyna? Rozumiem, że nie cieszysz się z tego spotkania? Czy wręcz przeciwnie?

viggo kidman
ambitny krab
-
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
Zbyt wiele miał do czynienia z naprawdę złymi ludźmi, by pomyśleć, że Willie mogłaby być złym człowiekiem. Ot, miała pecha, a zarazem jakiegoś dziwnego farta do Viggo ratującego jej tyłek w różnych sytuacjach. Coś musiało być na rzeczy, skoro wpadali na siebie właściwie tylko w takich okolicznościach. No, ale może zaplanowane spotkanie jakoś przełamie to fatum?
Uśmiechnął się już szerzej, słysząc ją. No nie, nie mogła mu pomóc, ale same te kilka słów wsparcia już wystarczyło. Pomyślał jedynie, że przecież zawsze może być gorzej, ale w porę ugryzł się w język. Ostatnie, czego tu potrzebowali to jego pesymizm, a jeszcze by to odebrała na zasadzie "młoda jesteś, co ty wiesz", czego oczywiście by nie chciał. Nie uważał, by wiek wpływał bardzo na dojrzałość, ludzie byli różni i mieli za sobą różne historie. Czterdziestolatek mógł mieć mentalność nastolatka i w drugą stronę. Gdyby oceniał ludzi po wieku, to nie wplątałby się w związek z 10 lat młodszą dziewczyną.
Właściwie to czemu nie? - odparł, słysząc propozycję wyjścia z nią na imprezę. W sumie to dawno tego nie robił, może powinien się rozerwać w końcu? - Wpisz mi swój numer i jakoś się zgadamy. - stwierdził, podając jej swój telefon. Tak przecież byłoby najłatwiej. Może imprezy nie były lekarstwem na wszystkie smutki tego świata, ale to i tak lepiej iść się z kimś rozerwać, niż znów siedzieć samemu przy barze. No, niby gadał z barmanem, ale to i tak inaczej.
Uniósł lekko brew, słysząc ciekawość w jej głosie, po czym westchnął ciężko.
Była moim największym błędem, ale też najlepszą decyzją, jaką podjąłem w życiu. To długa historia, ale tak w skrócie... - przerwał na chwilę, by zebrać myśli i streścić te kilka lat w paru zdaniach. - Miałem narzeczoną. Poznałem tę dziewczynę, miałem wtedy 28 lat, ona 18... Nie miałem jaj, żeby zerwać 8-letni związek, w którym nie byłem szczęśliwy, więc łudziłem się, że takie podwójne życie się uda. Wiadomo, nie udało się, moja była wyrzuciła mnie z domu. Za to ta dziewczyna urwała kontakt i wyjechała na studia, a ja się nigdy z tym nie pogodziłem do końca. No i pyk, kilka lat później wpadliśmy na siebie, bo wróciła do miasta. - opowiedział po krótce, żeby jej nie zanudzać. - I sam nie wiem czy się cieszę z tego spotkania, czy nie. Z jednej strony tak, bo przynajmniej nie udała, że mnie nie zna. Z drugiej strony raczej nie powinienem sobie robić nadziei na cokolwiek i po prostu dać sobie spokój. Skomplikowane to wszystko jest. - pokręcił głową. - Myślisz, że powinienem dać spokój? - zapytał, zerkając znów na ocean. Nie oczekiwał odpowiedzi, nie oczekiwał rady, bo przecież dziewczyna nie znała całej historii, ba, byli sobie obcy. Ale była praktycznie w wieku Lizzie, na pewno bardziej rozumiała co się mogło dziać w głowie dwudziestoparoletniej dziewczyny.

Willie Fairburn
sumienny żółwik
maximoff
24 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Bad things happen, but you have to move past it. Leave it behind. The sooner, the better. Or it’ll eat away at you and stop you from moving forward.
Bez problemu wzięła telefon mężczyzny i wpisała mu swój numer telefonu. Mało tego. W kalendarzu w następny weekend zaznaczyła wydarzenie, które organizowała i w którym sama też miała zamiar brać udział. Jeśli będzie miał ochotę – dostał wszystkie niezbędne informacje, łącznie z formalnym dresscodem i z przypominajką parę godzin wcześniej, żeby nie mógł się wytłumaczyć, że zapomniał. Była niesamowicie ciekawa, czy z niej skorzysta.
Pozytywnie się też zaskoczyła, gdy zaczął mówić. Myślała, że powie, że nie ma o czym rozmawiać i generalnie, że to nie jej sprawa. Kolejną sprawą było to, że nie spodziewała się po nim relacji z dużo młodszą dziewczyną. Oczywiście była ostatnią, która mogła kogokolwiek na ten temat osądzać, bo jakby nie było… zaskakująco dobrze dogadywała się ze starszymi mężczyznami. Zresztą sprawy związkowe były na tyle skomplikowane, że chyba nigdy nikogo nie powinno się oceniać.
- Jej, czy sobie? Bo sobie powinieneś… w sensie nie powinieneś się za to ciągle biczować. Minęło sporo czasu, odpuść sobie. Wszystko już zdążyło wrócić do normy. – już na pewno nikt nie chciał go palić na stosie za to, że przez niego rozpadł się związek. Znaczy… jasne, zdrady są słabe i nikt nie chciał być zdradzany, ale trzeba się też pogodzić z tym, że po prostu ludzie to świnie. Im mniej się człowiek angażuje, tym lepiej – A jej? Myślę, że skoro wyjechała na studia, miała czas się zdystansować i poukładać sobie to w głowie. Jeśli nie chciałaby mieć z tobą nic wspólnego to na pewno da ci to odczuć, a jeśli ciągle ci na niej zależy, ciągle coś do niej czujesz… spróbuj. Zawalcz. Chyba każda dziewczyna chciałaby, żeby facet o nią zawalczył. Chociaż raz w życiu. – uśmiechnęła się pod nosem, bo no cóż… ona w swoim życiu raczej nie mogła się pochwalić dużą ilością związków. Właściwie to zaliczała raczej nic nie wnoszące przelotne znajomości i właśnie dość brutalnie sobie uświadomiła, że nigdy nie była zakochana. Nawet trochę. Ale tak… chciałaby być dla kogoś wystarczająco ważna by o nią zawalczył. Uśmiechnęła się pod nosem – Nie powiem ci, co powinieneś robić… oprócz tego, że rób to, czego tak naprawdę chcesz. Konsekwencjami będziesz się martwił na starość.


viggo kidman
ambitny krab
-
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
Zerknął na to, co wpisała mu w telefon. Wyglądało na to, że znał już każdy detal tej imprezy, a w dodatku miał już ustawione przypomnienie, więc nawet jakby bardzo chciał, to trudno byłoby się wymigać... Ale to dobrze. Potrzebował czegoś takiego, swego rodzaju kopa w tyłek, żeby się gdzieś ruszyć i przełamać tą swoją rutynę praca-picie-spanie-powtórz.
No to już chyba nie mam żadnej opcji, żeby nie pójść. - skomentował owy wpis w telefon, śmiejąc się. Może tym razem Willie nie będzie mieć żadnego pecha? To się w sumie jeszcze okaże, ale rzeczywiście miał nadzieję, że takie planowane spotkanie coś zmieni w tej znajomości. Nie, żeby mu przeszkadzało ratowanie jej w różnych sytuacjach, ale to naprawdę robiło się dziwne.
Wysłuchał jej w ciszy, grzebiąc dłonią w piasku, by czymś zająć ręce. Może i miała rację, może powinien chociaż spróbować zawalczyć? A może rzeczywiście powinien dać temu umrzeć śmiercią naturalną i po prostu utrzymać z dziewczyną jakiś tam przyjacielski kontakt, a samemu po prostu pójść dalej i znaleźć kogoś innego? Kto wie, on sam w sumie nie wiedział co miał robić.
W sumie to już jestem stary, i już doświadczyłem konsekwencji tego, czego chciałem. - stwierdził, wzruszając ramionami i zerknął na dziewczynę. - Ale już nie będę narzekać więcej, nie ma to sensu. Myślę, że czas pokaże, co mam z tym zrobić. - dodał zaraz. To chyba było najzdrowsze podejście, po co miał się zastanawiać nad tym, czego ona chce? A co jak nic od niego nie chciała i był dla niej tylko wspomnieniem, sentymentem? Może kiedyś się tego dowie, a póki co powinien się ogarnąć i chociażby pójść na tą imprezę, na którą właśnie został zaproszony.
Nie jest ci zimno? - zagadnął po chwili, bo jednak był środek nocy, na plaży wiało, a dziewczyna była w samej sukience. No i w ogóle chyba wypadałoby się powoli zbierać do domu.

Willie Fairburn
sumienny żółwik
maximoff
24 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Bad things happen, but you have to move past it. Leave it behind. The sooner, the better. Or it’ll eat away at you and stop you from moving forward.

[akapit]

Dokładnie o taką reakcją jej chodziło – brak odmowy. Chociaż akurat myślenie, że mogłoby tam pójść wszystko dobrze i nie przynosiłaby pecha to mocno… optymistyczne. Wpadanie w kłopoty było jej specjalnością i gdyby można było na tym zarabiać – stałoby się to jej sposobem na życie. Zdecydowanie! Póki co jednak żyła z imprezowania i namawiania na imprezowanie innych, co jak widać szło jej całkiem nieźle.

[akapit]

Uśmiechnęła się do niego promiennie.

[akapit]

A gdy wspomniał o tym, że jest stary tylko się zaśmiała i przechyliła się na bok, żeby go trącić, żeby nie uderzał w tak ponure tony – Chyba tak źle nie jest. Zresztą wiesz… niektórzy twierdzą, że faceci są lepsi z wiekiem. – zażartowała, szczerząc kły w szerokim uśmiechu. Totalnie też popierała brak dalszego narzekania – bo naprawdę czas mógł pokazać, co należało zrobić. Czasami dobrze jest dać sytuacji się rozwinąć we własnym tempie i w naturalnym kierunku. Pośpiech wcale nie był dobrym doradcą. Sentyment jeszcze gorszym!

[akapit]

- Jest – przed chwilą nie zdawała sobie z tego sprawy, kiedy jednak zapytał – aż przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Nie zamierzała skończyć tego wieczoru z zapaleniem gardła albo płuc – Chodź, idziemy! – zadecydowała, nie pytając, czy chciał ją w ogóle odprowadzać. Wyszła z założenia, że skoro bawił się w jej anioła stróża to nie powinien mieć nic przeciwko małej wycieczce wzdłuż nabrzeża. Na szczęście nie mieszkała daleko i pewnie poradziłaby sobie sama, ale… po co? Wstała z piasku, nawet nie przejmując się otrzepaniem tyłka i wyciągnęła do niego dłoń, żeby pomóc mu z tym samym. Z wstaniem! Jak to sam stwierdził – był starszy.

[akapit]

- Mamy dzisiaj bardzo ładny wieczór, spacer nikomu jeszcze nie zaszkodził – rzuciła pogodnie i oglądając się za Viggo ruszyła w kierunku domu, zaraz wracając do zagadywania go i pogodnego paplania, jak na kogoś pod wpływem przystało.

/zt

viggo kidman
ambitny krab
-
ODPOWIEDZ