stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Należy zacząć od tego, że Jerry nigdy nie umiał w randki. Miał ich spaczony obraz przez komedie romantyczne; tak, zdecydowanie to leżało u przyczyny jego niechęci do nazywania randek randkami, a nie jego upośledzenie w prowadzeniu randkowych rozkmin o pierdoletach w pompatycznym stylu romantycznej aranżacji. Po pierwsze - nie stać go było na drogą restaurację. Po drugie - nienawidził eleganckich garniturów. Po trzecie - no proszę, przecież w nim było więcej z tego brodatego grubaska z Kac Vegas, do którego był - jak na ironię! - całkiem podobny z dodatkowym bagażem kilku kilogramów, niż dystynkcji i dżentelmenerii Bonda. Nie widział się w takiej scenerii absolutnie. Kawa brzmiała luźniej, ale dalej miała w sobie coś sztywnego, w czym również się nie odnajdywał. Dlatego poczuł niewyobrażalną ulgę, gdy Presley zaproponowała piwo. Od razu przestał się spinać jak guma od majtek - tak mu się mimowolnie przypomniało tamto porównanie - znalazł jakiś bar przy plaży i wysłał dziewczynie adres na skrzynkę instagrama.
Nie traktował tego spotkania jako randkę. Ubrał się luźno i wygodnie, ale w coś bardziej “wyjściowego” niż koszulka i dresy. Zresztą cokolwiek by nie założył i tak wyglądał lepiej niż ostatnio w brudnym ubraniu roboczym. Dotarł na miejsce przed czasem, zamówił dwa piwa na wynos i czekał oparty o palmę przy alejce z barami, do których nie zamierzał się zgłaszać. Jak piwo w plenerze, to piwo w plenerze. Tak było najlepiej.
Widząc zbliżającą się dziewczynę odepchnął się od drzewa i zrobił kilka kroków w jej kierunku. Nie był typem przesadnie egzaltowanym, dlatego zamiast pocałować ją w policzek na powitanie - jak zapewne zrobiłby to Bond - uśmiechnął się szeroko. A zamiast róży - jw. - wyciągnął w jej kierunku jedno piwo. - Obraziłem kiedyś dziewczynę proponując, że zapłacę za jej piwo. Nauczony doświadczeniem następnym razem zapłaciłem tylko za siebie i to było ostatnie spotkanie. Dlatego na wstępie zaznaczam, że kupiłem pierwszą kolejkę w ramach spłacenia zakładu. A potem niech się dzieje wolą nieba! - uśmiechnął się wesoło rozkładając ręce w bezradnym geście. Nie żeby sugerował, że ma być druga czy trzecia, zawsze mogła mieć go dość już po pierwszej, więc to chyba będzie uczciwa wymiana: piwo za kilkanaście minut? Jak to mówią czas to pieniądz, więc summa summarum… Boże, za dużo rozkminiasz… - Jak plener to plener. Plaża? Park? Mandatu za picie w miejscu publicznym jeszcze nie mam na swoim koncie, kiedyś musi być ten pierwszy raz. To trochę kuszenie losu po akcji w markecie, ale skoro z tamtego wyszliśmy bez szwanku… - zrobił minę pod tytułem “kto wie, co zdarzy się tym razem”.

Presley Prescott
lisowa
A.
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
10.


Jeśli do chodzenia na randki można było zaliczyć słuchanie muzyki w samochodzie i jeżdżenie bez celu po mieście, jedzenie kebabów na pomoście, picie wódki przy barze, kiedy brakowało stolików, rzucanie się kamykami nad brzegiem oceanu, skręcanie najdłuższego blanta na świecie, to tak, Presley zdecydowanie umiała w takie randki. Ale nie była jedną z tych dziewczyn, które najbardziej ceniły sobie drogie restauracje, kino, a później spacerowanie za rączkę po parku. Szczerze mówiąc, prędzej puściłaby pawia niż skusiłaby się na coś podobnego. Nie była romantyczką, nie lubiła dostawać kwiatów, nie potrafiła rozmawiać o uczuciach, a wszystkie jej relacje zwykle opierały się na kumpelstwie i wychodziła z założenia, że najlepsze związki powstają z przyjaźni. Najpierw trzeba się poznać, zaakceptować wady drugiej osoby (Preska miała ich akurat mnóstwo) i nie próbować zmieniać nikogo na siłę. Dopiero wtedy mogło wyjść z tego coś dobrego. Bez udawania i podchodów, po prostu trzeba być zawsze sobą. Tak w stu procentach. Albo nawet stu trzydziestu.
Nie stroiła się na te niezobowiązujące spotkanie - założyła luźną, sportową kieckę. I wiecie, dlaczego ta kiecka była taka zajebista? Bo miała KIESZENIE. Nie było nic lepszego od sukienek z kieszeniami, do których można było wsadzić telefon i inne podręczne pierdoły. Nie lubiła się spóźniać i chyba Jerry miał podobnie, bo w umówionym miejscu zjawił się jak pierwszy. I ona to szanowała. Tak, jak szanowała ten gest z piwem na powitanie, dlatego Presley szybko odwzajemniła uśmiech i pokiwała z aprobatą głową.
- Trochę obawiałam się, że wyskoczysz z jakimś tandetnym badylem - wyznała szczerze. Niby co miałaby z nim później zrobić? Chodzić z nim po plaży? Albo wpiąć sobie we włosy? Cóż, podobna każda wariatka ma w głowie kwiatka. - Nie no, pewnie będę chciała się później odstawić. Mam nadzieję, że nie urażę tym twojego męskiego ego - mrugnęła porozumiewawczo do mężczyzny, po czym wymownie zerknęła w kierunku zejścia prowadzącego na brzeg oceanu. - Plaża. Jak tak bardzo chcesz, żeby spisała nas psiarnia, to ostatnio często tam się kręcą - skoro Jerry lubiła ryzyko, Presley nie miała zamiaru przed niczym go przestrzegać. Bo jak powiadają starożytni rzymianie - jest ryzyko, jest zabawa. - Naprawdę przejąłeś się wtedy stanem Rudego, co? - zapytała, bo każdy kto znał Prescott wiedział, że nie była kobietą niewielu słów i ostatnie czego potrzebowała, to żeby konwersacja kulała. - Obstawiam, że jakbyś gdzieś go nie zobaczył, w końcu zacząłbyś dzwonić po szpitalach - wprawdzie w Lorne mieli jeden, ale kto wie, może w miejscowym nie byłoby wolnych łóżek i umieściliby go w jakieś okolicznej placówce?

Jermaine Lyons
towarzyska meduza
.
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Zaśmiał się z jej uwagi, czym totalnie u niego zaplusowała. Ogólnie podobał mu się ten luz i swoboda, z jaką się zachowywała, bez zgrywania się, udawania kogoś, kim nie była, żeby się przypodobać. Najbardziej jednak docenił, że nie przyszła odwalona jak gwiazda z czerwonego dywanu i założyła wygodne buty. Nie miał pojęcia dlaczego, ale właśnie na to zwrócił swoją pierwszą uwagę. Czyżby złe doświadczenia z przeszłości? Być może. - Myślę, że moje męskie ego - mając na uwadze ostatnią wpadkę w markecie - jakoś to przełknie bez większego uszczerbku - poruszył kącikami ust w lekkim uśmiechu, gdy zeszli na plażę.
- W razie co całkiem szybko biegam; ja w lewo, ty w prawo, za dwojgiem nie ruszą - wzruszył ramionami z rozbawieniem. Był na tyle “dużym chłopcem”, że nie obawiał się przyłapania na takim wykroczeniu. Tym nikomu nie szkodzili - w przeciwieństwie do akcji w supermarkecie, czego normalnie też się nikt nie spodziewa - więc wizja mandatu nie ruszała go jakoś szczególnie. Wiadomo, że kasę za potencjalną grzywnę wolałby przeznaczyć na coś innego, ale nie miał takiego kija w tyłku, że nie napić się na plaży, bo policja.
- Szczerze? W pierwszej chwili miałem na niego wywalone, martwiłem się bardziej własnym tyłkiem - parsknął przez nos, ale kiedy po fakcie przypominał sobie tamtą scenę, mroziło mu krew w żyłach. Przez dwa dni, później mu przeszło. Przez kilka kolejnych obawiał się wezwania na komisariat, ale kiedy nic takiego nie następowało, nie rozwodził się nad tym jakoś specjalnie, miał ważniejsze rzeczy na głowie. - Ciebie nie ciekawiło jego zakończenie? - Wskazał gestem ręki na kilka większych kamieni ustawionych koło siebie, na których mogliby usiąść bez obaw o wszechobecny piasek. Usiadł na jednym z nich i otworzył butelkę o jego krawędź. Patrząc na ocean przed sobą na chwilę skupił swój wzrok na kitesurferach, którzy wywijali na swoich deskach różne akrobacje. - E tam, aż taki zdeterminowany nie byłem - zrobił minę pod tytułem “no dobra, na początku może tak, ale ostatecznie dałem spokój” i wypił kilka łyków jeszcze chłodnego piwa. - Kręcę się po tamtej okolicy czasem związku z pracą, a że akurat czupryna Rudego była dość charakterystyczna... - wykonał niezidentyfikowany gest ręką, po czym wskazał na swoje włosy sugerując, że trudno było go przegapić. - Wow, widziałaś? - wskazał ręką z piwem przed siebie na surferów wywijających na wodzie i w powietrzu takie sztuczki, że aż Jerry’emu włosy jeżyły się na karku. - Nieźle! Ten gówniarz nie ma więcej jak dwanaście lat! Odważny, skubaniec. To znaczy też bym tak zrobił, oczywiście, pfff! - ewidentnie się zgrywał, że "co to nie on" robiąc przesadnie napuszoną minę i trochę przedrzeźniając Johnny'ego Bravo, do którego było mu cholernie daleko. W końcu ze śmiechem oparł się łokciami o kolana i znów spojrzał na chwilę na ocean. - Tak szczerze to prawie trzydzieści lat przeżyłem nad oceanem, a nie nauczyłem się pływać. - Świetnie, Lyons, świetnie, ze spotkania na spotkanie robisz coraz lepsze wrażenie, nie ma co! Grunt to zacząć znajomość przypałem i kontynuować trend od wymieniania swoich wad i ułomności, a nie zalet. Ale właśnie taki był Jerry - zamiast rozmawiać o tym, co się lubi, a czego nie lubi, co w sumie niewiele mówiło o człowieku, wolał zagaić od drugiej strony. - Nie mów nikomu, wstydzę się tego bardziej niż głupiego zakładu w supermarkecie - powiedział pochylając się do niej konspiracyjnie, chociaż oczywiście żartował. Mieszkając nad oceanem trudno było ukryć taką nieumiejętność. - To dawaj, teraz ty. Jaka jest anty-supermoc dziewczyny o imieniu Presley? - odbił piłeczkę z nieco prowokującym uśmiechem ze szczerym zainteresowaniem zastanawiając się, z czym nie do końca radzi sobie dziewczyna podwijająca koszulkę na potrzeby rozproszenia pijaczka, aby wygrać głupi zakład. - Tylko nie mów, że nie umiesz śpiewać...? - pewnie nie był to pierwszy żart nawiązujący do jej imienia, jaki usłyszała, ale cholera, nie mógł się powstrzymać!

Presley Prescott
lisowa
A.
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Dobrze, że chodziło o zwykłą ucieczkę przez glinami, a nie o sytuację rodem z horrorów, inaczej Presley musiałaby go skarcić za pomysł z rozdzielaniem. W horrorach nigdy nie wolno się rozdzielać. NIGDY. Miała nadzieję, że Jerry o tym wiedział.
Co do tego udawania kogoś, kim nie była, to zupełnie do niej nie pasowało. I chyba taki pomysł w przyszedłby jej do głowy w ostatniej kolejności. Wychodziła z założenia, że jeśli kto nie polubi jej, kiedy była prawdziwa, to nie polubi jej w żadnym innym wydaniu. Poza tym, niby jaka miała być? Rozchichotaną, nieporadną, mocno słodką idiotką, która zachwycała się każdym wypowiedzianym przez faceta słowem? Nie, to nie Presley. Ona lubiła pokazywać swoją niezależność. A w swoim życiu lubiła raczej niewiele rzeczy. Ocean, sporty wodne, alkohol, papierosy Marlboro, swoich braci, dwóch najlepszy kumpli, ładne dziewczyny, alternatywną muzykę. I ładne oczy lubiła, a Jerry był właścicielem takowych.
- Jestem kobietą, nie rozróżniam kierunków - zażartowała, ale minę miała poważną, jakby chciała dać do zrozumienia mężczyźnie, że chyba zgłupiał z tym, że ona w prawo, bo niby w które prawo miałaby biec? Pewnie w to drugie.
Hej, przecież interesowała się stanem zdrowia Rudego, po prostu od tamtego czasu zdążyła o tym zapomnieć, ok? Miała dużo innych, znacznie ważniejszych spraw na głowie i jakoś tak się złożyła, że nie miała za bardzo czasu na myślenie o randomowym pijaczku.
- Szczerze? O ile samo zakończenie nawet mnie interesowało, to chyba dałabym radę obejść się bez tej wiedzy - puściła do Jerry'ego oczko, ale potem pokręciła głową. - Och, myślisz, że uwierzę w twoje przypadkowe kręcenie się w tamtych okolicach? - sprzedała mu zaczepnego kuksańca w bok i spojrzała w stronę oceanu, gdzie dzieciaki łapały na deskach fale, a potem znów popatrzyła na mężczyznę, tym razem nieco pobłażliwym wzrokiem. - Serio? Chciałabym to zobaczyć. Tak się składa, że jestem instruktorką surfingu, a dodatkowo pływam na wszystkim, na czym się da, więc chętnie sprawdzę czy masz odpowiednią technikę - jednak zaraz po tym, jak to powiedział, uniosła wysoko brwi. - Nie umiesz pływać na desce czy w ogóle nie potrafisz pływać? - w tym miejscu Preska obrała sobie za punkt honoru, że jeśli Jerry nie rzeczywiście nie umie pływać, tak normalnie, ciałem w wodzie, to ona go tego nauczy. I nie spocznie, jeśli tego nie zrobi. Ba, nie umrze, dopóki jej się to nie uda!
Zamyśliła się nad swoimi anty-supermocami, bo na pewno takie miała, ale ciężko było mówić o nich tak od strzału, na zawołanie.
- Świetny dowcip, bardzo zabawny. Wprawdzie wypadł z obiegu kilka lat temu, ale niezła próba - pstryknęła palcami wolnej dłoni i wymierzyła tym wskazującym w mężczyznę, tym samym aprobując jego żarcik. - Daleko mi do Lady Gagi, ale właśnie ze śpiewem nie idzie mi aż tak źle. Jakoś niespecjalnie praktykuję, ale chyba nie ma wstydu - zerknęła na niego, jakby chciała dać do zrozumienia, że jego nieumiejętność pływania to większa siara. - Jestem upośledzona uczuciowo. Nie radzę sobie z emocjami, bo albo pokazuję ich zbyt wiele, albo zbyt mało. Nie umiem tego wyważyć, rozumiesz? Czasem jestem emocjonalnie nadpobudliwa, a czasem taka ze mnie ameba. Czaisz? No i nie umiem zrobić przewrotu w przód. Na szczęście fikołki nie przydają się za bardzo w dorosłym życiu - upiła kilka łyków piwa i wskazała na ławkę, która mieściła się na końcu zejścia na plażę, ale potem machnęła niedbale ręką, rezygnując na razie z tego pomysłu z siadaniem, bo pogoda była zbyt ładna, żeby zaprzestać spaceru.
- Gdzie pracujesz, że tak kręciłeś się akurat tam, gdzie był Rudy, co? - ona już powiedziała czym się zajmuje na co dzień, teraz jego kolej. Chyba tak to działało, prawda? Te całe randki - nierandki, żeby czegoś się wzajemnie dowiedzieć na swój temat. A jeśli nie, to bardzo proszę wyprowadzić Presley z błędu.

Jermaine Lyons
towarzyska meduza
.
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Zaraz po wypowiedzeniu słów o kierunkach Jerry’emu wpadła do głowy rozkmina, że jeśli będą stali obok siebie patrząc w jednym kierunku, to wtedy faktycznie mogliby pobiec w dwie różne strony. Ale istniała szansa, że na przykład będą stali naprzeciwko siebie. Wtedy jego prawo jest jej lewem, a jego lewo jej prawem, więc oboje pobiegną w tą samą stronę. Nie mówiąc już o tym, że zapomniał, w kto miał biec w którą stronę. Przez chwilę jego mina bardzo przypodobniła się do miny tego ziomka z gifa, bo kalkulacja wydawała się śmiertelnie poważna, a gdy Presley wprowadziła zmienną jaką jest jej mylenie kierunków… cóż, mózg rozjebany, delta wyszła ujemna, po robocie. Pozostało mieć nadzieję, że i tym razem obejdzie się bez interwencji policji, bo mogło się to skończyć - oprócz kilku godzin na dołku - guzami na dwóch czołach.
- A uwierzysz, jeśli powiem, że w tamtej okolicy jest hurtownia zamków, klamek i uchwytów? - zapytał z rozbawieniem unosząc nieco tajemniczo brew, bo chociaż brzmiało to absurdalnie - on sam w życiu by w to pewnie nie uwierzył, gdyby ktoś obcy powiedział mu o czymś takim - a jednak było najprawdziwszą prawdą. Także w trakcie tamtego felernego dnia odbierał przed samym końcem pracy zrealizowane zamówienie i w ten oto sposób trafił do marketu w nieodpowiednim momencie i o nieodpowiedniej porze.
A w razie gdyby to brzmiało mało wiarygodnie, to musiał sobie strzelić w kolano z surfingiem! Tego się po niej raczej nie spodziewał. Ale w sumie nie myślał o tym, czym Presley mogła się zajmować. W każdym razie bardzo to do niej pasowało! - Ups, misplay! - przyznał w gamingowym żargonie napinając mięśnie szyi i mrużąc lekko oczy, że zdarzyła mu się taka wpadka. - W ogóle, w ogóle - zaprzeczył odnośnie pływania dokładając do tego gest ręki świadczący jednoznacznie o tym, że woda i on zdecydowanie się nie przyjaźnią. - Jakoś tak wyszło - wzruszył z rozbawieniem ramionami widząc jej minę. Tak, znał to niedowierzanie, gdy wspominał o nieumiejętności pływania w towarzystwie. Jej ułomność wydawała się być poważniejsza. Próbując sobie to wyobrazić uniósł oczy do nieba. Aż wyskoczyła mu gęsia skórka na samą myśl. - Grubo - podsumował krótko, bo chociaż on sam był w jakiś sposób zaburzony emocjonalnie, to jednak miał problem bardziej z kompleksami i kontrolą emocji niż z ich odczuwaniem. Wiadomo, miało to pewnie swoje plusy, ale Jermaine dostrzegał więcej minusów będąc człowiekiem, który całym sobą pokazuje to, co aktualnie czuje. - Chociaż czasem ułatwiłoby to życie… - westchnął ciężko, bo taka umiejętność cholernie by mu się przydała w niektórych momentach. Żeby jednak nie smęcić, wypił kilka kolejnych łyków piwa. - A w tył? - wypalił bez przemyślenia, bo cholera, będzie go teraz męczyć, jak się nie dowie! W tył było przecież trudniej!
- Gdzie mi zapłacą - źle to zabrzmiało, co załapał dopiero po wypowiedzeniu tych słów, choć nie mijały się one z prawdą. Było to jednak bardziej tajemnicze i ciekawe niż zwykłe: - Robię meble. Do wyboru do koloru - szafy, krzesła, stoły, zabudowa kuchni, łazienki, konie na biegunach - wzruszył ramionami, bo jego zajęcie absolutnie nie było tak imponujące jak surfing. - Raz zdarzyła się trumna - przyznał z rozbawieniem, bo może jednak nie było do końca tak nudno? Sytuacyjne historie jednak nie zawsze dało się przekazać równie zabawnie jakie były w rzeczywistości. - I kopię ziemię. Teraz na farmie, ale może wrócę do Afryki szukać przez trzy miesiące tego jednego kawałka starożytnej wazy z dynastii Tutenchamonów nieodnalezionego przez ostatnią dekadę - palnął pierwszą lepszą nazwę dynastii nie będąc pewnym, czy w ogóle taka istniała i uśmiechnął się do tych wizji, bo to już brzmiało ciekawiej niż doglądanie owiec i stolarka. Chociaż dziwnie czuł się w trakcie tych przechwałek, to totalnie do niego nie pasowało. - No dobra, popłynąłem, ale pomarzyć można - naprostował z rozbawieniem upijając jeszcze trochę piwa. W tym tempie zniknie w mgnieniu oka. A to przypomniało o czymś, co nie dawało mu spokoju, od kiedy tylko Presley o tym powiedziała. Trudno mu było sobie to wyobrazić, a ponieważ lubił rozumieć poruszane tematy, zdecydował się do niego wrócić. - Ej, a może nie jesteś amebą, a po prostu te momenty nie są wcale warte większych uczuć? - zaproponował po chwili namysłu wracając do tamtego wątku. Jerry nie obrał sobie za punkt honoru naprostowanie jej “skrzywienia”, raczej kierowała nim ciekawość. - Skąd w ogóle wiesz, że reagujesz “nie tak”? Może reagujesz z opóźnieniem? Trochę na zasadzie ciętej riposty, która przychodzi do głowy trzy godziny po fakcie.

Presley Prescott
lisowa
A.
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Tak naprawdę nie miała powodów, żeby mu nie wierzyć. gość wydawał się w porządku, chociaż sam fakt, że chciał spotkać się z taką szajbuską jak Presley świadczyło o tym, że chyba nie był do końca w pełni rozumu. Ale trzeba mu to wybaczyć, on po prostu jeszcze jej nie poznał i nie wiedział na co się pisze. Biedny, niczego nieświadomy Jerry.
- Z jednej strony coś mi tutaj cuchnie z tą hurtownią, ale z drugiej te zamki, klucze i uchwyty - przerwała na moment, mrużąc nieznacznie oczy. - Tak, to cały ty. Kupuję to w całości - puściła do niego oczko, ale wcale nie chciała dać mu do zrozumienia, że to, dlaczego wtedy tam się kręcił brzmiało nudnie. Nie, absolutnie! Tworzenie mebli wymagało dużego pokładu umiejętności i kreatywności, a tego mężczyźnie z pewnością nie brakowało. Poza tym, hej, to bardzo przydatne! Znudził ci się twój stary stół w kuchni? Nic nie szkodzi, bo zawsze możesz wystrugać sobie nowy! No i taka praca była stateczna, a to tak jakoś totalnie pasowało do Jerry'ego. I niewątpliwie musiała być dobrze płatna i chociaż pieniądze szczęścia nie dają, to zawsze lepiej płacze się w Mustangu niż w jakiejś starej, zardzewiałej Mazdzie. - Trumna brzmi super. Można złożyć sobie u ciebie zamówienie tak na zaś? Człowiek nie zna dnia ani godziny - wprawdzie Pres jeszcze nie wybierała się na tamten świat, ale z jej trybem życia, to naprawdę trzeba było być przygotowanym na wszystko. Tylko nie wiadomo czy bardziej tutaj chodziło o to, w jaki sposób się prowadziła czy o to, jak bardzo kochała adrenalinę w postaci sportów ekstremalnych.
- Nauczę cię pływać w zamian za trumnę. Albo nie, możesz nauczyć mnie tego obrotu w przód. Bo w tył umiem. Pojebane, nie? Fikołek do przodu zawsze wydawał się o wiele łatwiejszy - co zabawne, na desce Prescott potrafiła robić różne wywijasy, także obroty w powietrzu, a jak już miałaby zrobić takiego mając grunt pod nogami, to szło jej fatalnie.
Skąd wiedziała, że była emocjonalnie popsuta? Głównie po reakcjach innych ludzi, którzy patrzyli na nią jak na idiotkę, kiedy próbowała jakoś to wyrazić. Albo nie wyrażała emocji wcale, a oni tego oczekiwali.
- Może po prostu nie umiem w ludzi - wzruszyła lekko ramionami. - Nigdy nie była najlepsza w relacje międzyludzkie. To znaczy, dogadam się z kimś takim pokroju Rudego i z burmistrzem miasta, ale nie potrafię w więzi i zażyłości. A potem wychodzę na gbura. Coś w tym pewnie jest, ale da się ze mną pogadać na luzie - wyjaśniła, co chyba Jerry mógł to zauważyć. Presley w większości czasu posługiwała się ironią i sarkazmem, i trochę wyglądała tak, jakby była wiecznie naburmuszona. No i często nie dawała się poznać, bo tak było łatwiej i znacznie bezpieczniej. Po co odkrywać przed kimś swoje ledwo zabliźnione rany, skoro tym sposobem można je tylko naruszyć i rozdrapać? Już kilkakrotnie popełniła takie błędy i teraz starała się pilnować, choć nie raz przekonała się, że nadmierna ostrożność wcale nie jest lepsza od frasobliwości i brawury.
- Ej, Jerry - spojrzała na niego znad swojej butelki z piwem. - Zakładam, że nie masz nikogo... No chyba, że jesteś przebiegły i działaś na dwa fronty, wtedy musiałabym cię pobić - tym razem łypnęła na mężczyznę nieco poważniejszym wzrokiem niebieskich oczu. - W każdym razie, o co chodzi? Czemu taki spoko typ jest sam? Gdzie tkwi haczyk? - przystawiła butelkę do ust i rozejrzała się dyskretnie czy aby w pobliżu nie kręcili się jacyś przemili policjanci, którzy z przyjemnością zechcieliby wręczyć im po mandacie. Czyste szaleństwo, Jerry koniecznie powinien poznać smak kary za picie w miejscu publicznym.

Jermaine Lyons
towarzyska meduza
.
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Parsknął śmiechem, a piwo poszło mu nosem, gdy padło to “cały ty”. Zastanawiał się, co takiego Presley ma przez to na myśli. Że potrafi otworzyć wytrychem różne zamki, czego oczywiście nie umiał? A może - tak jak i jemu zresztą - skojarzyło jej się z ostatnim nudziarstwem. Jakby nie patrzeć bardzo się zgadzało - jego życie było nudne jak flaki z olejem: stolarnia, farma, opieka nad małą. Nie miał nawet czasu na siebie. A kokosów z tej pracy nie było. Bo nawet nie jeździł zardzewiałą mazdą, a starym i równie dotkniętym zębem czasu fordem. Tak czy siak nie zamierzał się o to obrażać, nawet gdyby rzeczywiście tak myślała. On sam się z tym zgadzał, prawda była brutalna, po co z nią walczyć?
Propozycja wymiany nauki pływania za trumnę wydała mu się absurdalna, że aż spojrzał na nią z rozbawionym niedowierzaniem. - Z całym szacunkiem, ale nie wiem, czy istnieje na tym świecie jakakolwiek osoba o takich pokładach cierpliwości, która będzie w stanie podjąć się zadania nauczenia mnie pływania - powiedział kręcąc głową, a spojrzenie wbijał w fale rozbijające się o brzeg plaży. Po chwili uzmysłowił sobie, że Presley chyba lubi wyzwania, a skoro podjęła się wtedy tamtego zakładu w markecie, teraz także mogła mieć odpał, żeby wziąć sobie za punkt honoru nauczyć go pływać. Ale z drugiej strony co mu szkodziło? - Przewrót ostatni raz robiłem w podstawówce, mój stary kręgosłup mógłby tego nie wytrzymać, ale niech będzie pierwsza opcja! Trumna za naukę pływania. Najwyżej sam w niej skończę. - To nie tak, że nie wierzył w jej umiejętności nauczycielskie! Nie wierzył w swoje umiejętności pływackie. A to była kolosalna różnica! Poza tym byli w Australii! Mógł zostać pożarty przez rekina, krokodyla albo meduzy. Tak, meduzy były najbardziej zdradzieckie!
Słuchając jej wyjaśnień potakiwał głową. Nie kojarzyła mu się z gburem, a właśnie z kimś, z kim można pogadać na luzie i nie przejmować się konwenansami. Ale być może pierwsze wrażenie wyrobił sobie o jej swobodnym stylu bycia na podstawie podjęcia zakładu i podniesienia koszulki dla osiągnięcia swojego rezultatu. To było odważne i nietuzinkowe - właśnie tak kojarzyła mu się Presley. A gdy wypaliła o tym pobiciu, nie wątpił, że faktycznie by to zrobiła. - Tak, to cała ty - podsumował ją z uśmiechem używając słów, jakimi ona określiła jego. - Poza tym - proszę cię! Czy ja wyglądam na kogoś, kto mógłby działać na dwa fronty? - parsknął krótko i autoironicznie, bo brakowało mu wielu klepek, ale na pewno nie dystansu do siebie. Uśmiechnął się, gdy nazwała go “spoko typem”, a w głowie pojawiła mu się myśl, że przecież Presley jeszcze go nie zna. Nie zdążyła się nim rozczarować. - To jest bardzo dobre pytanie, panno Presley! - wycelował w nią piwo udając, że się zastanawia. Ale czy znał odpowiedź na to pytanie? Myślał przez chwilę w ciszy i nie doszedł do żadnego konkretnego wniosku, chociaż kilka pomysłów przewinęło mu się przez głowę, nie będzie jednak zwierzał się niedawno poznanej dziewczynie ze swoich niepowodzeń związkowych (a raczej jednego niepowodzenia), ani tym bardziej nie powinien wspominać, że nie umie wybić sobie z głowy byłej, mimo iż sam doprowadził do rozpadu tego związku. - Gdybym wiedział, pewnie nie byłbym sam - wzruszył ramionami, zakręcił butelką, a resztka piwa zafalowała wokół ścianek szkła. Energicznym ruchem przyłożył piwo do ust i opróżnił pozostałą zawartość dwoma łykami, a resztki piany ściekły z powrotem na samo dno. - Może też nie umiem w ludzi? Albo nie wiem, czego chcę tak naprawdę? - Dalej nie wiedział, czego chce. Dlaczego się z nią spotkał? Polubił ją, spodobał mu się jej luz i niewymuszony sposób bycia, ale przecież nie szukał nikogo na stałe. Chciał odreagować to, że jego była zaczęła spotykać się z innym. I miał wyrzuty sumienia, jakby tym spotkaniem wykorzystywał Presley, co nie było do końca prawdą. Poza tym - jeśli gwiazdy ułożą się sprzyjająco - miał niedługo wrócić na studia. Z tego nie mogło wyjść nic poważnego, ale mogli przynajmniej spędzić miło czas i się zabawić przy piątku. Przechodząc obok kosza wyrzucił do niego butelkę. Niestety, za tą kolejką policja nie będzie miała możliwości go złapać. - To co? Pierwsza lekcja i oswajanie się z oceanem do kostek? Czy wyznajesz zasadę, że najlepiej człowiek uczy się poprzez skok na głęboką wodę? - zagaił już weselszym tonem zdeterminowany, zwarty i gotowy, aby podjąć się tego wyzwania.

Presley Prescott
lisowa
A.
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Wcale nie uważała go za nudziarza i nie chciała, żeby w ten sposób odebrał jej słowa, więc jeśli faktycznie tak je odebrał, to głupio wyszło. Jerry kojarzył jej się z kimś statecznym i odpowiedzialnym, chociaż po tych występkach w markecie i kradzieży wina, to chyba z ich dwójki Presley wypadała na jego tle na tą poważniejszą. Nic bardziej mylnego, bo miała pstro w głowie, o czym mężczyzna nie miał okazji jeszcze się przekonać, a te rozproszenie Rudego cyckami w staniku było tylko minimalnym pokazem jej umiejętności. Gdyby mężczyzna poznał jej prawdziwą naturę, to na pewno nie zaprosiłby ją na piwo w plenerze i ten spacer po wzdłuż brzegu oceanu. Szczerze mówiąc, Presley nie zaprosiłaby samej siebie, a co dopiero miałaby się reklamować innym. Dlatego sprawiała pozory normalnej, choć skrywała jeszcze co najmniej pięć innych osobowości.
- Jerry - skarciła go szybciutko spojrzeniem. - Nie pierdol. Jestem cierpliwa i wyluzowana jak wagon tybetańskich mnichów, więc nie ma odpowiedniejszej osoby, która podjęłaby się takiego wyzwania - mrugnęła porozumiewawczo, przysysając się do butelki z piwem. Bo jak nie ona, to kto? Czy znalazłby się jakiś inny śmiałek? Pewnie nie, dlatego ktoś musiał się poświęcić. A trumna w zamian za lekcje pływania to naprawdę dobry układ. W dodatku zajebiście kuszący.
- Mówisz tak, jakbyś miał co najmniej siedemdziesiąt lat - zaśmiała się, ale tak naprawdę to nie miała pojęcia ile Jerry tych wiosen już przeżył, bo na Instagramie niczego takiego nie wyhaczyła. A stalkerką była przednią i jeśli o Presce można powiedzieć wiele rzeczy, to akurat umiejętności szpiegowania nie można było jej ująć.
Czy wyglądał na kogoś, kto mógł działaś na dwa fronty? Trudno powiedzieć. A czy ona mogłaby na takowe działać? Często miała taki bitch face, ale czy te niebieskie jak niebo oczy mogły kłamać? A tak całkiem poważnie Prescott, jeśli już w coś się angażowała, była wierna niczym suka. Ale aktualnie to była wolna jak ptak i pozwalała sobie na wszystko, bo dlaczego nie? Kiedy miała korzystać z życia, jak nie teraz, hm?
I absolutnie nie czuła się w żaden sposób wykorzystywana. Oboje byli dorośli, a ich spotkanie było niezobowiązujące. On nie wiedział, czego chciał, a ona nie oczekiwała, że zaraz pierdolnie na kolanko i jej się oświadczy. Hatfu! Już dosyć oświadczyn w jej życiu i jeśli kiedykolwiek Presley zdecyduje się na takie po raz kolejny, to tym razem ona będzie klękać. Ale był jeden warunek - ktoś totalnie musiał zawrócić jej w głowie. Tak na maska i jeszcze trochę.
- Jak nikogo sobie nie znajdziesz i ja nikogo nie znajdę, to możemy się spiknąć. Ja będę rodzić dzieci, a ty będziesz robił im drewniane kołyski - głos miała poważny, ale tak naprawdę żartowała. Pres nigdy nie widziała się w roli matki. W przyszłości może i tak, ale na pewno nie kosztem pasji i pracy. Surfing był czymś, z czym wiązała swoją przyszłość i choć miała zadatki, żeby związać się z tym sportem zawodowo, jako prawdziwa surferka, to jednak wolała poprzestać na instruktarzu.
Idąc śladami Jerry'ego dopiła swoje piwo, a butelkę umieściła w koszu. I nici z mandatu za zaśmiecanie. Właśnie tacy z nich buntownicy.
- Najchętniej wrzuciłabym cię do wody z pomostu i kazała ci się ratować, ale nie będę tak okrutna, więc potaplajmy się w oceanie do kostek. Albo przynajmniej do kolan - zaśmiała się i nie czekając na jego reakcję, zdjęła swoje trampki i zaczęła dreptać w kierunku wody. Plaża była dla Prescott drugim domem, każdego dnia spędzała tutaj wiele godzin w pełnym słońcu. Uwielbiała, kiedy piasek parzył ją w stopy, ale już mniej, gdy jego ziarenka wpadały do oczu. - A w ogóle - odwróciła się do niego i idąc tyłem, wymierzyła w mężczyznę trampkiem. - Jerry do skrót od Jeremy'ego? - zapytała, bo niestety na Instagramie też nie zdołała tego wyhaczyć. Chyba jednak nie była aż taką zajebistą stalkerką, za jaką się uważała.

Jermaine Lyons
towarzyska meduza
.
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Och, doprawdy?, pomyślał na to zapewnienie cierpliwości z jej strony, jednak nie dał po sobie odczuć, że lekko powątpiewa w ten jej wewnętrzny spokój i cierpliwość do uczniów. Szczególnie tak toprnego jak on, o czym jeszcze zdąży się przekonać. Z drugiej strony skoro szkoliła z surfingu, to może było w tym ziarno prawdy? - Dobra, dobra, żeby później nie było, że nie ostrzegałem! - wycelował palec w jej kierunku uprzedzając o fakcie trudnej współpracy z takim beztalenciem fizycznym, jakim był Jerry.
A ten gest - i w sumie same słowa - tylko potwierdziły to, co Presley mu zarzuciła odnośnie wieku. Czasem bardziej zachowywał się jak schorowany dziadek pod siedemdziesiątkę niż facet ledwo po trzydziestce. - Sama przeskoczysz na trójkę z przodu, to dopiero wtedy zobaczysz, co to za marne życie! - odgryzł się łapiąc za kręgosłup, udając, że dopadł go ból krzyża. Wyprostował się ze śmiechem. Strzelił z tym jej wiekiem, bo nie umiał szacować aż tak lat na podstawie wyglądu, ale nie dałby jej więcej jak dwadzieścia pięć do sześciu lat. Zresztą, kobietom w tej kwestii nie było warto ufać, makijażem potrafiły zatuszować rok urodzenia nie tylko w dół, ale także w górę. - Ale powiem ci w tajemnicy, że po trzydziestce jedno się nie zmienia - człowiek dalej jest tak samo głupi i niedojrzały co przedtem, więc nie trzeba się obawiać, że nie zdążyło się wyszaleć “za młodu”. Później też można, tylko kac doskwiera bardziej - o tym akurat wiedział aż za dobrze! Nawet po tamtej akcji z Rudym pod supermarketem odchorował swoje na drugi dzień, a przecież na spółę wcale nie wypili tak dużo!
W każdym razie o jedno Presley mogła być spokojna - do oświadczyn nigdy mu się nie spieszyło, nie zrobił tego przez lata związku z kobietą, z którą wychowywał dziecko, tym bardziej nie planował robić tego na przyszłość.
Wyłapał jej żart - chociaż miała w sobie coś takiego, że czasem jak coś powiedziała, to Jerry nie był pewien, czy mówi serio, czy sobie z niego żartuje - i zaśmiał się cicho. - Jesteś pozytywnie pieprznięta, więc piszę się na to, nudy nie będzie! Tylko może bez tego dodatku z dziećmi? Jedno już mam, nie jestem pewien, czy świadomie zdecyduję się na kolejne - kąciki ust zadrgały mu w rozbawieniu, bo raz - nieplanowanie - już to przeżył, był już za stary na powtórkę z rozrywki. - Ale zamiast dzieci moglibyśmy trzymać koty, a zamiast kołysek robiłbym drapaki i tory przeszkód na ścianach, żeby miały się gdzie wyszaleć. Wbrew pozorom stado kitków brudzi mniej niż jedno dziecko. - Zrobił minę z gatunku “trust me, i’m a professional”, bo miał doświadczenie i z dziećmi, i z kotami. Mógł się uznawać za specjalistę z tej dziedziny!
Tak jak ona za specjalistkę z dziedziny pływania, ale jej sposób nauki lekko szoknął Jerry’ego. Z drugiej strony - tak, tego się po niej spodziewał. - Okej, teraz robisz sobie ryzykowną reklamę. Jeśli - zaakcentował to słowo mocniej - powtarzam, jeśli! zdecyduję się na tę lekcję pływania, to serio przyjadę z trumną, możesz od razu wrzucić mnie w niej do oceanu, bliskich ominie niepotrzebny koszt pogrzebu - parsknął krótko, choć nieco go zmroziło, że rzeczywiście mogłaby to zrobić. Niektórzy bali się wysokości, Jerry nie przepadał za wodą. Nie miał żadnej traumy z dzieciństwa, przynajmniej o żadnej nie wiedział, ale jakoś tak… nie ufał temu żywiołowi i kropka. Niemniej idąc za jej śladem sam ściągnął swoje buty i wziął je stabilnie w rękę, żeby nie zgubić ich nigdzie po drodze. Wszedł do wody dość niepewnie, bo nie pamiętał, kiedy ostatnio miał kontakt z oceanem bezpośrednio, nie poprzez - dajmy na to - łódkę. - Pudło! Wzięło się od Jermaine. Jerry nie brzmi tak… - patrząc pod nogi szukał odpowiedniego słowa ostrożnie stawiając krok za krokiem. - Ja wiem? Nadęcie? Poważnie? - Wzruszył ramionami na chwilę podnosząc głowę, aby spojrzeć na Presley, ale szybko znów wbił ją w wodę, w którą zanurzyli się już do połowy łydek. Nagle odniósł wrażenie, że coś połaskotało go koło kostki i lekko poddenerwowany zrobił szybko kilka podskoków do przodu uciekając przed owym niezidentyfikowanym “czymś”. - Nic mnie tu dziś nie zabije, nie? Nie żebym przesadnie panikował, ale trumna jeszcze nie gotowa…

Presley Prescott
lisowa
A.
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Mógł ją ostrzegać, ona i tak wiedziała swoje. W szkółce surfingowej trafiali się naprawdę oporni uczniowie, którzy wprawdzie umieli pływać, ale kompletnie nie stosowali się do poleceń, więc później wychodziły z tego niezłe kwiatki. A to ktoś przez własną głupotę, bo nawet nie można było nazwać tego nieuwagą, rozciął sobie głowę o kant deski, a to ktoś prawie utonął, kiedy wchodził do oceanu bez wyraźnego pozwolenia. A raz jakiś dzieciak wybił sobie zęba o skałkę, bo odpłynął zbyt daleko bez żadnego nadzoru. W takich momentach trzeba mieć oczy z tyłu głowy, a kiedy miał się pod opieką kilkanaścioro podopiecznych, ciężko było zapanować nad wszystkimi. Zwłaszcza, jeśli ci nie stosowali się do poleceń i bagatelizowali powagę sytuacji. Dlatego przy Jerrym nie mogło pójść tak źle, bo poświęciłaby mu cały czas i zafundowała prywatną lekcję pływania. A jak już będzie potrafił nie utonąć, to kto wie, może później namów go na deskę?
- Mało pocieszające - skwitowało, jak tylko usłyszała o wzmożonym kacu. - Już teraz, jak wypiję za dużo, czuję się jak gówno, a ty chcesz mi powiedzieć, że później jest tylko gorzej? Chyba muszę zostać abstynentką - kłamstwo, Presley w życiu nie zrezygnowałaby z alkoholu. I z innych używek też, chociaż z tych innych w postaci narkotyków al dente już prędzej niż z procentów.
Dużo żartowała, ironizowała i sypała sarkazmem jak z rękawa, ale rzeczywiście wyraz jej twarzy często był mylący, więc nie każdy potrafił to wyłapać. Na szczęście Jerry był normalny i nie traktował wszystkiego serio, co bardzo jej się spodobało.
- Masz dziecko? - uniosła brwi, ale w sumie dlaczego miałaby się dziwić? Ludzie mieli dzieci i chociaż Pres w najbliższej przyszłości nie planowała własnych, to lubiła słuchać o cudzych. W dużej mierze uważała, że te są irytujące i strasznie absorbujące, ale ona najwyraźniej nie dojrzała jeszcze do zakładania rodziny. - No dobra, w takim razie niech będą koty. I psy. I może jakieś alpaki? - zerknęła na niego, chociaż mieszkając w Australii to powinni zająć się wychowywaniem tarantul, węży i innych zmutowanych stworzeń, które grasowały na każdym kroku. Także w wodzie, w której brodzili po kostki, a potem po łydki.
Prescott miała wrażenie, że w poprzednim życiu była jakimś morskim stworzeniem. Albo oceanicznym. Kochała wodę, kochała wszystko, co było z nią związane i nie odmawiała sobie próbowania każdego wodnego sportu. Nie we wszystkich czuła się dobrze, ale wszystkie sprawiały jej ogromną satysfakcję. A trzeba wspomnieć, że kochała w swoim życiu niewiele rzeczy - rodzinę, alternatywną muzykę, alkohol, czerwone Marlboro, taniec, swoich dwóch najlepszych kumpli. No i właśnie wodę. Dlatego, gdyby jakimś cudem musiała zrezygnować ze swojej pracy, zupełnie nie miałaby na siebie pomysłu.
- Nie przesadzaj, po części koszty pogrzebu pokrywa pastwo, więc to nie będzie aż tak duży wydatek - sprzedała mu kuksańca w bok, a później zaśmiała się, bo mężczyzna podskoczył w popłochu, najpewniej napotykając na swej drodze kilka glonów. - Co najwyżej może poparzyć cię meduza. Ale jeśli to osa morska, taka ich odmiana, to staaary - pokręciła głową z udawaną powagą. - Wtedy masz przesrane, bo ich toksyny atakują nie tylko skórę, ale też system nerwowy i serce - wcale nie chciała go straszyć, chociaż wszystko, co mówiła było najszczerszą prawdą. Chciała się tylko z nim trochę podroczyć.
Czy skrót od jego imienia nie brzmiał poważnie? No nie brzmiał, w przeciwieństwie do tej pełnej wersji.
- Jermaine zalatuje arystokracją. Przyznaj się, że pochodzisz z jakieś zamożnej rodziny - tym razem to ona wycelowała w niego placem, a potem ukryła ręce w kieszeniach sukienki, jeszcze głębiej wchodząc do wody tak, że ta teraz sięgała kolan. - Wiem, że chcesz poznać historię mojego imienia i tylko korci cię, żeby o nie zapytać - każdy, kto jej nie znał zawsze o to pytał, bo Presley to jednak dosyć nietypowe imię dla dziewczyny. - Mój ojciec ma bzika na punkcie Elvisa. Ale to takiego, że nadawałby się do leczenia psychiatrycznego. Mama definitywnie zakazała nazwać tak mojego starszego brata, więc po moim urodzeniu to mnie zapisał tak w urzędzie i to bez jej wiedzy. Trochę mnie tym pokarał, a jednak trochę to fajne. Na bank nie znasz żadnej innej Presley - cofnęła się nieco i stanęła obok Jerry'ego, a niebieskie ślepia utkwiła gdzieś ponad horyzontem. Niezapomniane widoki, które za każdym jednym razem zapierały dech w piersiach i z których za nic w świecie Prescott nie potrafiłaby zrezygnować.

Jermaine Lyons
towarzyska meduza
.
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Czy na pierwszej “randce” powinien przyznawać się do posiadania dziecka? Nie znał zasad savoire vivre’u dotyczących tego konkretnego zagadnienia - no dobra, nie specjalnie umiał w ogóle w te randkowe zasady - ale nie zamierzał ukrywać ważnej części jego życia, jakim była córka. Z drugiej strony nie należał też do ojców skupiających się tylko na własnych pociechach na siłę, stąd też potwierdził skinieniem głowy jej pytanie. - Tak, córkę. Koty też mam. Stąd wiem, o czym mówię - zrobił minę znawcy tematu, jednak zagościła ona na jego twarzy zaledwie kilka sekund, bo zaraz zamieniła się w wesołe rozbawienie. - Alpaki to bardzo dobra myśl! Ich wełna jest warta fortunę! W sumie można na tym niezły biznes skręcić. - Podrapał się po brodzie poważnie rozważając tę myśl. Miał doświadczenie z owcami, więc alpaki nie powinny stanowić większego wyzwania. Chociaż słyszał, że są bardzo niewspółpracującym zwierzęciem, a ich uroczy wygląd był zwodniczy, bo potrafiły pluć nie gorzej od wielbłądów, udając oczywiście niewiniątka! - Przyjemne z pożytecznym! Widzę przedsiębiorcza z ciebie dziewczyna! Popracujemy trochę nad reklamą - zmrużył oczy postulując lekką zmianę marketingową, bo miał tu na myśli jej sugestię wrzucania go samopas na głęboką wodę, bo naprawdę był przekonany, że mogłaby to zrobić! - i kto wie, może rzeczywiście uda się zbić na tym kokosy? Z czegoś trzeba utrzymać te psy i koty! - logiczne, no przecież, wykorzystać jedne zwierzęta, aby zarabiały na drugie. Jak to było z tą przedsiębiorczością i reklamą? No i plus był taki, że koty i psy - nawet stadnie - nie pochłaniały tyle pieniędzy, co dziecko. Tak, Jerry zdecydowanie wiedział, o czym mówi, a Lily przecież chodziła dopiero do przedszkola, najgorsze czasy jeszcze przed nim!
Jeśli on nie pocieszył ją tym gorszym kacem po trzydziestce, to ona teraz totalnie nie pocieszyła go dokładaniem się państwa do pogrzebu, ale cholernie docenił jej czarny humor. Miło było spotkać kogoś, kto zamiast się na oburzać, podchwytywał motyw! Poczucie humoru Jerry miał dziwne, ale najwyraźniej trafił swój na swego! Chociaż tą osą morską to już na poważnie go wystraszyła, bo spojrzał na nią wzrokiem przerażoną myślą dotkniętym. Nie znał się na morskich stworzeniach, lepiej radził sobie z tymi hodowlanymi, a osa wodna brzmiała totalnie abstrakcyjnie, bo skoro ta jadowita bestia potrafiła jeszcze pływać, to już tym bardziej musiała siać zniszczenie! Zaraz sobie jednak przypomniał o tym, że wcale nie było tak łatwo ją rozszyrować, więc się rozluźnił, bo na pewno… - Dobra, dobra, nie wkręcaj mnie. Bo wkręcasz mnie, prawda? - wolał się jednak upewnić, ale wyraz jej twarzy mówił sam za siebie. Oczami wyobraźni już widział, jak babcia stawia na nim krzyżyk, ale machnął na to ręką. - Trudno. Złego licho nie bierze, a jak umrę, to już nie będzie mój problem… - gorzej, jak będzie cierpiał. Ale jak atakuje układ nerwowy, to może od razu wyłączy nerwy, nie? I nie będzie niczego czuł. Tak na pewno to tak działa! Tylko po co on się nad tym zastanawiał?
Porównanie go do arystokraty odwróciło jego myśli od tragicznych w skutkach działaniach toksyn meduzy, bo pasowało jak pięść do nosa. Utożsamiał się bardziej z chłopem pańszczyźnianym odrabiającym dziesięcinę u swojego “dobrodzieja”. - Doprecyzuj słowo “zamożny”. Jeśli patrzymy na rozległość gospodarstwa, to tak, być może coś w tym jest. Jeśli skupimy się na realnych dochodach… no cóż - wzruszył bezradnie ramionami, ale o ile przyjemniej by się żyło, gdyby pochodzenie tudzież brzmienie imienia miało wpływ na życie jego posiadacza! Historię jej nietypowego imienia wysłuchał z rozbawieniem, bo czegoś takiego właśnie się spodziewał. Presley dla chłopca jeszcze by zrozumiał, ale skoro zostało nadane dziewczynce… tak, musiała się za tym kryć jakaś obsesja. - Tak przeczuwałem. I nie, masz rację, nie znam żadnej innej Presley. Ale to imię do ciebie pasuje. Kojarzy się przebojowo, mówi wprost, że jesteś skazana na sukces! - Zerknął na nią kątem oka z uśmiechem, po czym idąc za jej przykładem również popatrzył daleko przed siebie na horyzont. Dla niego ocean był potężnym i nieprzewidywalnym żywiołem, z którym wolał nie igrać. Wolał stabilność kontynentu.
Po krótkiej chwili podziwiania widoku ruszyli dalej wchodząc nie głębiej niż do kolan, bo Jerry był absolutnym panikarzem i śmiertelnie poważnie oznajmił, że on głębiej bez dmuchanych rękawków nie wejdzie! Z jakiegoś powodu zaczęli nagle rozmawiać o butach z krokodyla i lizakach w kształcie jaszczuropodobnych stworach z Gwiezdnych Wojen, a w barze, do którego dotarli “drogą morską” spacerując w wodzie omywającą plażę, wypili jeszcze po jednym piwie. Przed pożegnaniem - nie żadnym tam romantycznym, a poprzez zbicie prawilnej piątki - Jerry obiecał, że odezwie się w sprawie tego pływania, bo chociaż przez trzydzieści lat życia niespecjalnie pałał sympatią do wody, tak w końcu postanowił spróbować. Czasem przecież warto zrobić coś dla siebie bez żadnego powodu, ot po to, aby coś w tym życiu zmienić!

/zt Presley Prescott
lisowa
A.
ODPOWIEDZ