studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
3.

Światła, muzyka, akcja. Jeden słodki drink zamieniający się w kolejnego, dokumenty pokazywane przy wejściu do klubu i tłum, próbujący zagłuszyć tańcem poprzedni tydzień. Nigdy nie należała do wielkich imprezowiczek, nie kusiła jej wizja poznawania ludzi na jedną noc, a alkohol w takich miejscach bywał zdecydowanie zbyt drogi jak na jej budżet, jednak raz na jakiś czas dawała się wyciągnąć koleżankom, nawet jeśli wiedziała, że następnego dnia będzie tego żałowała, już sama, w zaciszu swojego domku.
Dzisiejszy wieczór niczym nie różnił się od poprzednich. Tańczyły do upadłego, a przynajmniej do momentu, kiedy solidarnie odprowadziły jedną z dziewczyn do taksówki i wypiły jeszcze po szocie w barze, mieszczącym się nieopodal. Raine zdecydowanie nie potrzebowała już alkoholu, ale to nie był ten wieczór, kiedy trzeba ją było namawiać i niedługo później się pożegnała, z niewyjaśnionego powodu postanawiając przejść się w kierunku plaży, złapać oddech, może trochę przetrzeźwieć. Nie minęło dużo czasu, a buty na obcasie zaczęły ją uwierać i spacer po kostce nie wydawał się już tak dobrym pomysłem jak na początku. Ściągnęła je w końcu, boso lawirując między chodnikowymi płytami powoli zmierzała w stronę upragnionego celu, a kiedy pod stopami poczuła piasek, zdecydowanie odetchnęła z ulgą.
Po drodze, pod wpływem impulsu kupiła butelkę tequili, z której pociągnęła łyka, a po chwili siedzenia na piachu wyciągnęła telefon, żeby sprawdzić która godzina. Nie miała jeszcze ochoty, żeby kończyć na dziś, włączyła więc messengera, ale… brak zasięgu internetu, wstała więc szybko, chwiejnym krokiem okrążając swoje miejsce, żeby zobaczyć czy coś się poprawi, ale nie, nic. Jej poprzedni telefon niestety nigdy nie wrócił z serwisu, ponieważ naprawa przekraczała jego wartość, a skoro nie mogła sobie w tym momencie pozwolić na nowy sprzęt, wyciągnęła z szuflady dość wysłużoną komórkę. Otworzyła listę kontaktów, ale ta… świeciła pustkami.- Myśl, Raine, myśl - mruknęła do siebie, przeszukując torebkę w poszukiwaniu cudu i wtedy wypadła z niej jakaś karteczka. Podniosła ją, prawie przy tym robiąc fikołka, ostatkiem rozsądku postanowiła więc usiąść i sprawdzić co było na niej napisane.
Lorcan Winchester i numer telefonu. Policjant, którego całkiem niedawno poznała, ale o którym nie mogła powiedzieć, że zupełnie opuścił jej myśli. Jeśli chciała zapamiętać coś z tego wieczora, to właśnie jego, te kilka kojących zszargane nerwy chwil na plaży, tej samej zresztą co ostatnio i przyjemny ton głosu, gdy wysłuchiwał jej relacji. Nie powinna wybierać jego numeru, ale zanim zdążyła o tym pomyśleć, już zdążyła go przepisać i pod wpływem impulsu nacisnęła słuchawkę, a z głośnika wydobył się dźwięk oczekującego połączenia.
- No hejka - wymruczała trochę nieśmiało, kiedy po drugiej stronie usłyszała jego głos. Była druga nad ranem, pewnie miał mnóstwo innych rzeczy do roboty niż rozmowa z nią. Czy w ogóle ją pamiętał? Wypity alkohol sprawiał jednak, że brakowało jej naturalnych hamulców, mówiła też szybciej niż myślała.- Śpisz? Chyba już nie - zachichotała, przekładając telefon do drugiej ręki. - Wiesz co, siedzę właśnie na tej plaży co ostatnio i… a, no właśnie, tu Raine, pamiętasz? Bo skoro już nie śpisz, tooo może masz chwilę? Bo ja mam tequilę, więc no rozumiesz - sama nie do końca się rozumiała, albo może nie chciała powiedzieć co ma na myśli, ale przerwała, zaalarmowana jakimś dźwiękiem zbliżających się ludzi. - O, ups, chyba muszę uciekać - dodała szeptem, powoli podnosząc się z miejsca, żeby zejść jeszcze bardziej pijanym od siebie mężczyznom z drogi. - To co, wpadniesz?

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Kurtyna nocy otuliła świat, biorąc go w swe władanie. Światła klubów nocnych, były odpowiednikiem latanii morskich, dla spragnionych zabawy i uciech ludzi, którzy w grupach lub solo przemierzali senne ulice miasta pogrążone w półmroku. Stróżki światła wypływały z pubów i barów, zalewając fragmenty chodników i ulic żółtawym światłem kontrastującym na tle ciemności. Klimat ten niezwykle malowniczy zwłaszcza, przy odpowiedniej ścieżce dźwiękowej, mógł śmiało poruszać wrażliwą na piękno duszę. Lubił to. Nocna jazda po mieści i obserwacja, jego spokojnego tętna, budziły w nim uśpione pokłady romantyzmu. Przyjemny chłód zalewał miasteczko od strony morza, płynąc jego uliczkami, alejkami i wkradając się nawet do najciemniejszych zakamarków, w których dogorywali pierwsze ofiary wieczornego trybu życia od nadmiaru alkoholu, tudzież innych używek. Znajdowano ich później na parkowych ławkach, na plaży i przy śmietnikach. Rzuconych jak bezwładne manekiny i wykazujący niewiele więcej, co one znaków życia. Miasto potrafiło pochłonąć, jego nocne oblicze sprawić, że odkrywało się swoją drugą naturę, a maska, którą nosiło się za dnia, dla rodziny, krewnych i przyjaciół, nagle została rzucona w kąt. Znał liczne historie, usłyszał, wysłuchał wiele z nich, a w każdej było ziarno prawdy i zapalnik motywujący do działania, takiego czy innego. Po prostu człowiek nie myślał o konsekwencjach swoich wyborów często pod wpływem używek lub co czasem gorszych sugestii i namów towarzyszy zabawy robił rzeczy, które po przebudzeniu uderzały go jak bumerang ze zdwojoną siłą, a poczucie wstydu i zażenowania paliły porównywalnie co kac. Zdarzyło się, że prowadził śledztwa związane z rzuceniem z siebie, tych wiążących i krępujących prawdziwą naturę kajdan; przykładnego obywatela, rodzica i sąsiada. Wyzwoleni na chwil parę potrafimy zagłuszyć wszystko, co w nas najlepsze i przedstawić światu kogoś innego, kto dotychczas pełzał jedynie w mroku naszych dusz. Znał to wszystko. A jednak dalej był zaskakiwany, co prawda w tak małym miasteczku, jak te trudno o jakieś spektakularne akcje, co było jednocześnie dobre, ale i zwiastowało nudę, przynajmniej dla ludzi takich jak on. Tymi, którzy nie odczuwali nudy, byli jednak wszelkiej maści ochroniarze, niżsi rangą policjanci pełniący służbę na ulicach patrolując je i co najważniejsze właściciele lokalów, którzy wpierw zacierali ręce, gdy klientela zamawiała licznie i drogo, ale z niepokojem obserwowali, gdy ci sami ludzie pod wpływem alkoholu obracali lokal w pobojowisko. Chciwość gubiła, a rozsądek szedł w odstawkę, gdy wir imprezy porywał.
Nie spodziewał się telefonu. Odebrał zaspany i dopiero po kilku sekundach zorientował się, z kim rozmawia. Odpowiadał zdawkowo lub milczał, próbując zrozumieć sytuację. Spod zmrużonych oczu wyzierała obojętność połączona z irytacją. Jedyny dzień, gdy mógł się, wyspać przed kolejnym maratonem w pracy został właśnie naznaczony piętnem jego dobroci i tego, że wyciągnął rękę do tonącej w zmartwieniach dziewczyny. Przełknął tę gorzką pigułkę i opadł bezsilnie na ciepłą poduszkę. Jej miękkość kusiła, a kołdra wydawała się zbyt ciężka, by słabe ciało spod niej wyswobodzić, lecz jakiś niezrozumiały i niepojęty głosik, być może sumienia? Podrywał go do ruchu, kując i nasuwając tragiczne początku finały, które musiałby oglądać następnego ranka. A wówczas słyszałby, gdzieś z tyłu głowy wyrzut, że gdyby nie był tak leniwy, mógłby temu zaradzić. Przeklął bezgłośnie i uderzył pięścią poduszkę. Wielkie łóżko za nic miało sobie jego dylematy, kusząc słodkim snem i odpoczynkiem. Ubierał się powoli narzucając na siebie granatowe chinosy i białą zwykłą bawełnianą koszulkę. Zapinając na nadgarstku zegarek, sprawdził godzinę i westchnął ciężko. Nie przejmując się szopą na głowie, ani tym, że wyglądał, jak zombie wsiadł do prywatnego samochodu, uznając, że powiew świeżego powietrza w kabriolecie nieco go rozbudzi.
Jechał zaskakująco wolno, przez większą część drogi dopiero pod koniec się zmitygował i chociaż ruchu nie było praktycznie, to przyspieszył. Była tam, gdzie miała być, a wyglądała, jakby urwała się od wycieczki. Pokręcił głową na jej widok i skrzywił się w grymasie niezadowolenia. – Do auta – wskazał ręką samochód i czekał, zachowując dystans, na jej reakcję. Wyrwała go z objęć snu, więc teraz, chociażby musiał użyć siły, to odwiedzie ją bezpiecznie do domu i wróci do siebie, aby przespać tę resztę nocy, która mu została. – Natychmiast – burknął pod nosem.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Nie brzmiał na szczególnie zadowolonego z jej telefonu, ale alkohol zdecydowanie zagłuszał myśli o tym, że może nie powinna wcale dzwonić. Byli obcymi dla siebie ludźmi, a nocna godzina mogła go zaskoczyć, co zresztą słyszała w głosie mężczyzny, dużo mniej podekscytowanym od jej bezmyślnej paplaniny, tak beztroskiej i radosnej, że sama byłaby zaskoczona, a może nawet będzie kolejnego dnia, kiedy już na trzeźwo przypomni sobie wydarzenia tego wieczora. Gdyby chociaż chwilę zastanowiła się nad swoimi działaniami, nie zadzwoniłaby do niego. Schowałaby wizytówkę w torebce, wypiła jeszcze kilka łyków z butelki i zebrała się do domu, być może tym razem trafiłaby do niego bez większych problemów, ale Winchester miał wpaść, więc chyba nie był aż tak bardzo niechętny.
Raz za razem odkręcała butelkę, upijając po kilka łyków tequili i wsłuchiwała się w spokojny szum morza, tak niepodobny do jej niespokojnego nastroju i ekscytacji. Cieszyła się na spotkanie Lorcana, chyba zbyt naiwnie myśląc, że będzie takie normalne i naturalne mimo później godziny i jej stanu upojenia, nawet jeśli nie do końca brzmiał na zachwyconego spotkaniem, ale przecież to mogła być tylko kwestia wyrwania ze snu, sama też nie byłaby rześka, gdyby ktoś obudził ją telefonem w środku nocy.
- Heejka - zawołała przeciągle, kiedy pojawił się na horyzoncie, szeroko się do niego uśmiechając. Wyprostowała się od razu i poklepała miejsce obok siebie na piasku, bo tym razem przyciągniętej przez kogoś kłody już nie było, musieli więc poradzić sobie bez niej. - Oj dobra, przestań już z tym brytyjskim humorem - wywróciła oczami, powoli się podnosząc i spojrzała na niego, przekręcając głowę na bok. Nie zamierzała teraz wracać do domu, a skoro przyjechał, to i on chyba nie miał takich planów, najwyraźniej jednak nie rozbudził się jeszcze na tyle, żeby docenić piękno okoliczności.
- Chodź, już się tak nie zgrywaj - westchnęła ciężko, bo najwyraźniej potrzebował jakiegoś impulsu, wyciągnęła więc dłoń, łapiąc rękę Lorcana i delikatnie pociągnęła go w swoją stronę. Była wyraźnie śmielsza niż poprzednim razem, a wszelka niepewność jakby zniknęła. Chociaż wtedy myślała, że już nigdy więcej się nie spotkają, nie chciała, żeby ich znajomość się zakończyła. Miał w sobie coś, co ją przyciągało, pociągało, intrygowało, ale była tylko przesłuchiwanym świadkiem w sprawie, dlatego odpędzała od siebie myśli o nim, przynajmniej do dzisiaj.
- Jesteś samochodem, tak? Czyli to tylko dla mnie? - wskazała palcem na leżącą w piasku butelkę, bo może gdyby i on spróbował, to trochę by się rozluźnił, a tak sprawiał wrażenie dość napiętego, nawet kiedy kciukiem przesunęła po wierzchu jego dłoni, trochę czekając, aż w końcu przyzna, że tylko żartował i przestanie być tak poważny, bo jeszcze bliska była pomyśleć, że to tak na serio, i naprawdę chce ją zapakować do samochodu, do tego natychmiast, a wolała jednak myśleć, że ten wieczór nie skończy się na spokojnie w jej domu.
Nie widziała powodu dla którego miałby nie rzucić słuchawką, gdyby tylko nie chciał tu być, patrzyła więc wyczekująco, licząc na potwierdzenie jej przypuszczeń, bo zdecydowanie nudziła ją już ta scena, nawet przestępowała z nogi na nogę, jakby miało go to w jakiś sposób pospieszyć.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Nie była sobą, to dostrzegł z miejsca, już przez telefon, brzmiała jak nie ona, co prawda może to odrobinę komicznie brzmieć z ust kogoś, kto po prawdzie jej nie znał, a raczej poznał w momencie, gdy strach i panika brały ją w swe czułe objęcia. Zmitygował się w myślach zatem i westchnął zniecierpliwiony. Czuł, że ta noc go jeszcze niejednym zaskoczy.
Butelka alkoholu momentalnie przykuła jego spojrzenie, a ciecz ją wypełniająca uświadomiła, że to dopiero początek jego męki. Stan Raine wybitnie świadczył, iż nie była to pierwsza porcja alkoholu tej nocy, jaką wypiła, był o dziwo zły. Tak jak zazwyczaj ma w głębokim poważaniu ludzi, nawet tych, których życie stawiało mu na drodze, a z jakimi nie zawarł głębszej, bliższej relacji. Ona, chociaż obca sprawiała wrażenie sympatycznej i dobrej, a troska, jaką względem niej rozpościerał, była tak naturalna jak oddychanie. Prawdopodobnie to był jego słaby punkt, ta dobroć i teraz przyjdzie mu za nią odpokutować.
Zniknął ślad po drewnianej kłodzie, co nie tak dawno służyła im za ławeczkę z widokiem na morze, był tylko piasek i szum fal. Przyjemne powietrze przynosiło ulgę i rozbudzało, ale niewystarczająco, aby przegnało całkiem senność. Zignorował ją zupełnie, tak przywitanie, jak i jej komentarz tyczący się rzucanych poleceń. Musiał być tego świadom, że będzie trudno ją przekonać, by weszła do samochodu i podała dokładny adres, gdzie ją odeskortować.
Wykazujesz zachowanie skrajnie nieodpowiedzialne – burknął, w jej kierunku, ale podszedł, nie siadał jednak na piasku. Nie lubił tego uczucia, gdy te drobne niemal mikroskopijne kamyczki wpełzały za ubranie i drażniły. Wolał kamieniste wybrzeża, półki skalne, na których można się wygrzewać, i z których z taką przyjemnością skakał do wody. Widział jej otwartą postawę, była totalnym zaprzeczeniem osoby, jaką poznał podczas ostatniej akcji. Nie potrafił jasno określić, czy podobała mu się taka śmiała i pewna Raine, czy wolałby tą niepewną i cichą.
Zaskoczyła go, gdy podniosła się i złapała go za dłoń, nie spodziewał się tego. Stan ten jednak nie trwał długo, gdy ona mówiła on i ją trzymał, bardziej z obawy, aby przy ewentualnym zachwianiu się, mógł ją uratować przed upadkiem. Chociaż piasek był miękki to jednak wolał ją trzymać. Pozwolił się przyciągnąć, a ta bliskość była niebezpieczna. Nie wiedział, gdzie ma umiejscowić wzrok, a każdy ewentualny ruch mógł być zgubny.
Oczywiście, że jestem samochodem i zamierzam cię odwieźć do domu – westchnął, mógłby jednym ruchem porwać butelkę z alkoholem i wylać zawartość, tym samym unikając kolejnych obrazków, gdy sięgała po trunek. Nie robił tego wiedząc, że irytacja dziewczyny, w tej chwili, mogłaby mu tylko zaszkodzić i przykuć uwagę nielicznych, o tej porze ludzi, co wracali w podobnym jej stanie do domu. – Chodźmy stąd, Raine – zaakcentował jej imię i stanowczo, acz nie brutalnie pociągnął ją ku sobie. Aby pomóc dziewczynie rozstać się z urokliwym widokiem plaży. – Butelkę weź ze sobą, bo przecież jej nie zostawisz, prawda? – Uśmiechnął się kwaśno, złapał się na tym, że dotyka, niemal czule jej dłoń i ma ochotę ją pogłaskać. Była taka delikatna i przyjemnie zimna, pokręcił głową. Zmęczenie go wykończy, lub szybciej zrobi to ona.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Wykazujesz zachowanie skrajnie sztywne - wywróciła oczami, uśmiechając się przy tym pobłażliwie, jakby to on w tej całej sytuacji zachowywał się w sposób odmienny od ogólnie przyjętych założeń, za to jej działania były tymi najbardziej logicznymi, chociaż nic logicznego w nocnym telefonie do ledwo poznanego mężczyzny chyba nie było. Całe szczęście, że oprócz poczucia zaufania i spokoju, które roztaczał, rzeczywiście był chyba osobą godną zaufania i przynajmniej ta z jej decyzji była odpowiedzialna.
- To mamy mały problem, bo ja nie zamierzam wracać do domu - gdyby chciała to zrobić, nie siedziałaby właśnie na plaży z butelką, która co prawda bez niczego do zabicia alkoholowego smaku nie była aż tak kusząca, ale jednocześnie wprawiała ją w miły i beztroski nastrój, którego chyba ostatnio potrzebowała. Po wydarzeniach z parku i sklepu dużo częściej rozglądała się w ciemności, gwałtowniej reagowała na szmer przydrożnych krzaków i nawet rozważała zakup gazu pieprzowego, choć zawsze uważała to za zbędny produkt w torebce, a ciągłe odwracanie się przy najmniejszym hałasie sprawiało, że była ciągle skupiona i lekko zestresowana. Pierwszy raz od kilku dni po prostu nie myślała o niczym nieprzyjemnym i nie chciała tego zmieniać, a podświadomie wiedziała, że kiedy skończy się alkohol i siedzenie na plaży, skończy się też ten stan. - Nie chcę - zawiesiła głos, bo niespodziewane pociągnięcie sprawiło, że pomimo wcześniejszego zdjęcia butów, musiała się trochę bardziej skupić na równym stawianiu kroków, a i tak oparła dłoń na klatce piersiowej mężczyzny, dla zachowania równowagi oczywiście. - Lorcan - dokończyła z leciutkim uśmiechem i odgarnęła kilka kosmyków z twarzy, chociaż wiatr i tak za chwilę znów je rozwiał.
- Poza tym i tak nie mam kluczy do domu - wzruszyła delikatnie ramionami. Sama nie wiedziała jaki miała plan i gdzie chciała spać, ale przypomniała sobie, że zostawiła te ważniejsze rzeczy, żeby ich przypadkiem nie zgubić, u koleżanki, z którą miała wracać, o czym kompletnie zapomniała kiedy się rozstawały. Tym bardziej myśl o spędzeniu nocy na plaży wydawała się Raine jedynym możliwym wyjściem. - A tu podobają mi się widoki - przez chwilę patrzyła mu prosto w oczy, dalej ściskając dłoń mężczyzny i nic sobie nie robiąc z chłodnawych podmuchów wiatru, które przyprawiały ją o gęsią skórkę, nie była zresztą taka pewna, czy to właśnie wiatr je wywoływał.
- Przecież nie można śmiecić, ani marnować takich rzeczy, więc owszem, nigdzie jej nie zostawiam - potwierdziła i powoli wyplątała palce spomiędzy palców Lorcana, stawiając kilka kroków w tył i schylając się do stosiku swoich rzeczy, na które składała się butelka, torebka i wcześniej zdjęte buty. - To może jednak się skusisz? - zamachała tequilą w powietrzu, wcale nie chcąc go namawiać do prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu, raczej do wypicia kilku łyków dla rozluźnienia, żeby mogli tu posiedzieć razem, nawet i do rana, dosyć dawno już nie oglądała wschodu słońca z takiego miejsca.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Zaskakiwała go z każdym wypowiadanym słowem, coraz bardziej wpędzając w narożnik zwątpienia i zadumy nad ich relacją i tym, czy aby na pewno umiejętnie ją rozszyfrował podczas pierwszych spotkań. Lekko uchylił usta ze zdumienia, było blisko, aby na jego twarzy wykwitła irytacja, jej pierwsze objawy w postaci iskierek w oczach i zmienionym głosie, który znacznie różnił się od tego, jakim dotychczas z nią rozmawiał. Nie ulegał jednak tej złej emocji, bardziej zaintrygowany jej nowym sposobem bycia, jaki wyzwolił się pod wpływem wypitego alkoholu.
A ty skrajnie nieodpowiedzialne – odbił piłeczkę, ponownie przypominając dziewczynie słowa, które padły przed momentem, jakby zapomniała, że ostatnio prześladowały ją takie fale pechowych sytuacji, i co robi? Kusi los, plątając się po miasteczku kompletnie pijana, o takiej godzinie. Miał ochotę ją zatrzymać, pod byle pretekstem, wsadzić do auta i zawieźć na izbę, by tam w izolatce, mogła przemyśleć swoje zachowanie. Złapał tę, myśl nim uleciała i rozłożył ją szybko na czynniki pierwsze. Dlaczego tak się o nią martwił, skąd brała się ta troska, co sprawiało, że reagował tak, a nie inaczej na jej zachowanie? Pokręcił głową z niedowierzaniem.
Doprawdy? – Burknął, patrząc w jej ciemne oczy, które teraz na tle rozgwieżdżonego nieba wyglądały jak skrawek kosmosu zamknięty, w uroczej twarzyczce.
Widział, jak reaguje, on sam się sobie zdziwił, że użył tyle siły zdecydowanie, zbyt stanowczo ją przyciągnął, być może to wina wypowiedzianych przez nią słów? A może jego cierpliwość powoli się kończyła i tak, a nie inaczej uczynił? Przez moment miał wrażenie, że jest jak filigranowa laleczka z porcelany podatna na działanie sił znacznie od niej potężniejszych, musiała skapitulować, bo postawienie się, mogłoby zbyt wiele kosztować. – Wybacz – gdy wypowiedziała jego imię, poczuł, jak przyjemny dreszcz przeszywa ciało, ale zmitygował się prędko. Bojąc się tej chwili bliskości i tego co mogłaby ona zaowocować. Patrząc na jej obliczę, na to jak wiatr bawi się czarnymi włosami, nawet na tle nocnego nieba odróżniającymi się swym kolorem. Wiedział, że chwila słabości w jej towarzystwie może zaowocować przykrymi wyrzutami sumienia i pilnował się, jak tylko potrafił, aby nie popełnić błędu. Chociaż, może samo przyjechanie tu, już nim było?
Gdy przyznała, że zawieruszyła klucze, nie słuchał jej. A raczej słowa, które wypowiadała, wlatywały jednym uchem, a wylatywały drugim. Tak zapatrzony w obraz malujący się przed jego oczami. Jej dotyk był niezwykle przyjemny i anglik czuł, że jeszcze moment, a zrobi coś, czego mógłby pożałować. Na całe szczęście Raine ponownie zabrała głos i uśmiechnął się rozczulająco. – Jesteś niemożliwa – westchnął, i pokręcił lekko głową.
Nie chciał, aby odchodziła i to go zastanowiło. Podejrzewał, że gdyby została to, mógłby tę całą sytuację wpisać do księgi snów, bo przecież normalnie by się tak nie zachował, prawda? Lecz jej odejście znaczące się tylko i wyłącznie puszczeniem jego dłoni i oddaleniem się od jego osobny sprawiło mu zawód. – Oczywiście, bo gdybyś to zrobiła, byłbym zmuszony do wystawienia mandatu za zaśmiecanie plaży. – Podszedł, tym razem on do niej. Spokojnym krokiem i zatrzymując się, na dwa kroki przed. – Nie, ale zabiorę cię stąd. Jednak obiecuję, że będziesz miała swoją plażę i morze, a nawet łóżko. – Posłał jej cwany uśmiech, bo mogłaby w tej chwili pomyśleć wiele, tak o nim, jak o tej propozycji. Miał nadzieje, jednak, że swoją postawą zapracował sobie na odrobinę zaufania.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Nic się nie stało - pokręciła powoli głową, bo przecież wpadła tylko na niego, a tego nie mogła zaliczyć do rzeczy, za które chciałaby być przepraszana. Ten krótki moment, kiedy byli tak blisko i patrzyli sobie w oczy, bez doszukiwania się smutku, czy traumy, był po prostu beztroski, a ona wcale nie chciała się od Lorcana odsuwać, wręcz przeciwnie, wystarczyło przecież zrobić pół kroku do przodu, a zupełnie pokonaliby dzielącą ich od siebie odległość. - Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz - posłała mu uśmiech, niby obietnicę, że z czasem odkryje więcej kart, które kiedyś ułożą się w całość opowieści o Raine Barlow. Oprócz jej imienia i nazwiska znał tylko adres, dowiedział się, że nie ma wyczucia czasu i zawodowo pakuje się w tarapaty, a i ona nie wiedziała o mężczyźnie o wiele więcej. Numer telefonu i kilka uśmiechów wystarczyły jednak, żeby chciała spróbować rozgryźć jego zmiany na stroju, kiedy naprzemiennie burczał w jej stronę rozkazy i rzucał pobłażliwe uśmiechy.
- A co, jakbym nie chciała go zapłacić? - zaczepnie uniosła brew, chociaż były to już sprawy bardziej administracyjne, o których Winchester w swojej pracy nie tyle co nie myślał, co pewnie nawet nie musiał tego robić. - Zakułbyś mnie w kajdanki i doprowadził na komendę? - odkręciła znów butelkę i przechyliła ją, prawie wcale nie krzywiąc się pod wpływem nieprzyjemnego smaku alkoholu. Nie była ani fanką picia, ani nie robiła tego za często, co można było dojrzeć na załączonym obrazku, w końcu niekoniecznie dobrze wychodziło jej racjonalne i odpowiedzialne zachowanie, tak samo jak bezpieczne powroty do domu, ale skoro znalazła już towarzysza na dalszą część nocy, tym ostatnim wcale nie musiała się przejmować.
- Lorcan, ty mnie w ogóle nie słuchasz... - pokręciła głową z dezaprobatą, głośno do tego wzdychając, bo ileż razy mogła mu mówić, że wcale nie chce wrócić do domu i nie chce, żeby ten wieczór już się kończył, do tego nie mając możliwość powrotu teraz, uznała więc, że jest na wygranej pozycji. - Ale chyba nie do końca masz wybór - delikatnie przygryzła wargę, odkładając butelkę na piasek i z uśmiechem, który dość jasno sygnalizował, że coś się zrodziło w jej głowie, zaczęła wycofywać się tyłem, robiąc kilka małych kroków. Do trzech razy sztuka z ucieczką, prawda? Tylko, że tym razem chciałaby być złapana, bo nie tylko nie chciała nigdzie wracać, nie chciała się też z nim już rozstawać. - Zaraz, poczekaj - wyciągnęła do góry palec i zmrużyła oczy, analizując co właśnie do niej powiedział. - Plaża, morze i łóżko? W jaki sposób? - ani przez chwilę nie pomyślała o tym jak o dość jednoznacznej propozycji, bo przez dwadzieścia jeden lat swojego życia nie nauczyła się ani trochę co podobne inicjatywy mogły oznaczać, kilkukrotnie przekonując się o tym niemalże o kilka chwil za późno. Ale nawet jeśli, Lorcan przecież ani trochę taki nie był, prawda? Przez cały poprzedni tydzień usiłowała wyrzucić go z głowy wiedząc, że jedyne co ich łączy to jego praca i dobroć, którą dzisiaj postanowiła trochę wykorzystać, zamiast powiedzieć sobie wprost, że nie powinna zawracać mu głowy, bo przecież nic ich nie łączyło. Tylko, że kiedy znów znaleźli się razem na plaży, a alkohol wyłączył część jej hamulców, nie do końca potrafiła przestać.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Ta niewielka granica przetarcie, której mogło zaowocować, czymś niezwykle przyjemnym i tak kuszącym, że z trudem można było odwrócić wzrok i zignorować, a jednak to zrobił niechętnie, ale tak należało uczynić. A chociaż biała sukienka, uśmiech i płomyczki w czarnych oczach kusiły i sprawiały, że włoski ka kartu podnosiły się, to rozsądek po raz kolejny okazywał się silniejszy, od przelotnego pragnienia.
Doprawdy? – Grał w tę grę, narzuconą przez śmiały i pobudzony alkoholem umysł, bo chociaż fizyczny kontakt, był zbyt niebezpieczny, a raczej nieprzewidywalny, to mógł, zachowując dystans, również nieco uprzyjemnić sobie tę noc. Chociaż wizja napicia się, teraz bardziej niż wcześniej uderzała w jego zmęczenie i senność. Wiedział jednak, że mógłby szybko paść zasypiając z głową na jej kolanach, a plaża wcale nie była najprzyjemniejszym miejscem do tego typu czynności, zwłaszcza gdy nad ranem człowiek się budzi i czuje, że piasek wlazł wszędzie, gdzie tylko mógł. To naprawdę nie było nic przyjemnego.
Jego nastawienie do Raine zmieniało się jak w kalejdoskopie, jeszcze moment temu wykazywał podejście skrajnie profesjonalne i chłodne, a teraz go przyciągała i rozczuliła do tego stopnia, że niemal uległ pokusie. Zabawne, jak reagował na tę dziewczynę.
Wyczuł w jej głosie coś więcej, niżeli żart i uśmiechnął się kwaśno. – Zakuć w kajdanki, mogę nawet teraz – odpowiedział, i przewrócił oczami teatralnie, chociaż nieznaczny uśmiech wskazywał raczej na zadowolenie, niż gniew.
Obserwował ją, gdy piła. W pierwszym odruchu chciał jej zabrać alkohol, ale powstrzymał się. Być może dostanie nauczkę, gdy kac morderca odwiedzi ją rano i następnym razem powstrzyma się od spożywania takiej ilości trunków. Przyglądał się jedynie obojętnie, gdy na długiej szyi malowały się kolejne ruchy towarzyszące przełykaniu. Wyglądała jak stary pirat, co to z morzem nie potrafi się rozstać, z nim oraz z alkoholem, aczkolwiek bardziej adekwatny, byłby tutaj rum.
Oczywiście, że cię słucham – uśmiechnął się najsympatyczniej, jak tylko potrafił przybliżając się, do kobiety. Czuł w nozdrzach zapach alkoholu i coś jeszcze, czyżby nikły zapach jej perfum? – Nie, moja droga, to ty jesteś pozbawiona tego komfortu – zaprzeczył natychmiast, chociaż sugestywne przygryzienie warg, było w tym obrazku całkiem zabawne. I kto wie, może by się nawet uśmiechnął, gdyby nie był tak bardzo śpiący? Widząc, że się cofa nieznacznie się zbliżył, wiedział, że nie miała najmniejszych szans z nim, nawet gdyby dał jej fory. Ale nie spodziewał się użycia siły do sprowadzenia jej do samochodu, czyżby jednak dziewczyna chciała wystawić jego cierpliwość na próbę? Westchnął i pokręcił głową, zaraz go wykończy.
Do domu cię zabiorę, mieszkam przy plaży, rozumiesz? – Cierpliwość na użeranie się z pijaną nastolatką, jednak skończyła się szybciej, niżby to przypuszczał. W trzech krokach dopadł do niej i ujął w talii. – Idziemy – pochylił się nad jej rzeczami i zabrał je drugą ręką. – Wolisz dom, czy na izbę? – Rzucił z przekąsem i spojrzał na nią. Chwyt nie był brutalny, ale stanowczy. Nie chciał w końcu zrobić jej krzywdy, a wręcz przeciwnie.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- A nie musisz mieć do tego jakiegoś... paragrafu, panie policjancie? - spojrzała na niego trochę podejrzliwie, chociaż nie miała pojęcia jak wygląda ta praca i chociaż nieznajomość prawa szkodziła, tutaj również nie do końca orientowała się we wszelkich zawiłościach, tak samo jak nie wiedziała czy przesłuchanie, które nie tak dawno przeprowadzili na plaży było w ogóle ważnym, ale akurat to jej teraz nie zaprzątało głowy, bo ciężko się było dziewczynie skupić na czymkolwiek i musiała przyznać, że ten stan wyjątkowo się jej podobał.
- O nie, nie, ja akurat już dokonałam wyboru - przecież dość jasno zakomunikowała mu, że chce zostać na plaży i nie wraca do domu, a jak zamierzał dalej być takim gburem, to już powoli kończyły się jej pomysły na przekonanie go do tego, żeby został. Nie mogła pojąć dlaczego tak usilnie chce ją gdzieś odwieźć, skoro już i tak był obok, tak samo jak nie mogła zrozumieć jego zmiennego nastroju. Lorcan stanowił dla niej jedną wielką zagadkę i gdyby tylko była choć trochę trzeźwiejsza, dużo uważniej myślałaby o tym co mówi i robi, biorąc pod uwagę ewentualną reakcję mężczyzny, teraz jednak czuła się dużo śmielej i odważniej, zarówno w słowach, jak i gestach.
- O - ułożyła usta w okrągły kształt, bo dopiero teraz dotarł do niej cały sens. - Tylko, że ja nie... - odruchowo złapała się jego ręki, zupełnie nie spodziewając się tego, co zrobił. - Lorcan - mruknęła przeciągle, opierając na moment czoło o jego ramię i głośno westchnęła. - Ale dlaczego nie chcesz zostać na plaży, przecież jest tak ładnie - spojrzała mu prosto w oczy, przez chwilę utrzymując ten kontakt wzrokowy, chociaż wiedziała, że raczej nie ma co się spodziewać dobrej odpowiedzi i chociaż sama jeszcze do tego nie doszła, podświadomie już się tak bardzo nie opierała, chociażby przez to, że wcale nie próbowała uciekać, a może nawet przysunęła się minimalnie bliżej? - A moje rzeczy? - nawet nie zdążyła zauważyć kiedy sprawnie je zgarnął i choć gorączkowo próbowała wymyślić kolejne wymówki, jej umysł odmawiał posłuszeństwa, podsyłając zupełnie inne myśli, niż argumenty za tym, żeby nie jechać do Lorcana.
- A na izbie też mają plażę? Bo może rozważyłabym tę propozycję - nie mogła przecież ugodowo puścić pytania mimo uszu. Pozwoliła się w końcu zaprowadzić do samochodu i skoro nie potrafiła go przekonać do swojej racji, rzuciła ostatnie tęskne spojrzenie morzu i plaży, jakby wyjeżdżała gdzieś bardzo daleko i miała już ich nigdy więcej nie zobaczyć, a w samochodzie nawet sama z siebie zapięła pasy i już bez pytania wyciągnęła rękę w stronę radia, może muzyka była w stanie go rozbudzić bardziej niż sama Raine?

Lorcan Winchester

zt. do domu Lorcana
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
ODPOWIEDZ