właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
#21

William nie miał nastroju na święta. Właściwie to wciąż był wrakiem. Beznadziejnym, do niczego się nie nadającym wrakiem. Nie pracował od miesięcy i nie wiedział nawet jak ma wrócić do pracy. Złożył nawet wypowiedzenie z pracy nurka, bo wiedział, że ostatnie czego mu w życiu potrzeba to szukanie zwłok pod wodą, często samobójców. A kiedy zbliżały się wszystkie święta po kolei, zaczynając od święta Dziękczynienia, a na Bożonarodzeniowych kończąc… ich przybywało. Zresztą, ignorował do tej pory wezwania, nie miał siły myśleć nawet o samym nurkowaniu. Ani w ogóle, o czymkolwiek. Nie był z siebie dumny, ale nie miał nawet ochoty nigdzie wychodzić, więc… no Zoya miała poważne skille, że go tutaj zaciągnęła. Mrużył oczy i rozglądał się po jarmarku. - Okej, jestem tutaj tylko po to, żeby nosić te gówna które kupisz do ozdabiania domu. Nie będę robić nic więcej, żadnych mikołajów czy tam bałwanów z piasku, nic innego świątecznego. Jestem tylko do trzymania kartonów - ostrzegł ją już na wstępie, bo to jedyne ze świątecznych rzeczy na które mogła od niego liczyć.
- I bardzo postaram się nie rzucać częścią tych bombek w ludzi, którzy są aż za bardzo szczęśliwi - dodał, posyłając jej nawet coś na kształt krzywego uśmiechu. Zaledwie śladu po dawnym uśmieszku typowym dla Willa. No ale niestety, jak Twoja żona próbuje się zabić, to... niewiele w Tobie zostaje, czegokolwiek. A teraz odliczał czas, aż oficjalnie przestanie być jego żoną i nie wiedział, kiedy to nastąpi. Co paradoksalnie tylko sprawiało, że czuł się jeszcze bardziej winny, ale złożył papiery dwa miesiące temu, więc machina ruszyła.
happy halloween
-
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#41

Zoya miała ostatnie dni na domknięcie spraw związanych z wielką imprezą w jej pracy, a także z wyjazdem na Bora Bora, który miała zorganizowany razem z Sameen. Nie mogła się doczekać, aż w końcu nadejdzie godzina zero i chociaż na kilka dni będzie mogła odpocząć od tego całego zamieszania w Lorne Bay. Niestety, przez kilka najbliższych dni będzie musiała znów chodzić do biura i miała tylko nadzieję, że nie wpadnie na Logana, bo autentycznie był ostatnią osobą na świecie jaką chciała w tej chwili oglądać. Starała się pogodzić z ich rozstaniem i skupić się na innych rzeczach, w tym ogarnianiu szkoły nurkowania, bo wiedziała, że jej brat nie ma teraz do tego głowy.
Nie miała jednak zamiaru pozwolić Williamowi zbyt długo użalać się nad sobą i siedzieć w domu. To nie było zdrowe i Zoya dobrze o tym wiedziała. Dlatego znalazła jakiś pretekst i wyciągnęła brata na świąteczny jarmark. W sumie dobrze się składało, bo i tak musiała kupić jakieś dekoracje do domu i na choinkę, którą chciała kupić już po swoim powrocie z Bora Bora, bo pewnie uschłaby pod jej nieobecność. Oczywiście pewnie wcale, by się tak nie stało, bo miała przecież Anezkę, która pilnowała jej mieszkania i w nim sprzątała, ale Zoya już tak miała, że sądziła iż bez niej wszystko po prostu umrze, padnie, będzie beznadziejnie i tak dalej.
- W tej chwili tak. - kiwnęła głową, bo nie wymagała od niego w tym momencie nic więcej niż noszenia siatek. - Ale bardzo mi przykro, bo jak wrócimy do domu to będziesz musiał mi to pomóc zamontować. Nie znam się na tym, a wspólnota mieszkaniowa kazała nam ustroić okna i balkony, bo starają się w tym roku wygrać jakiś konkurs na najlepsze dekoracje - bzdura to była totalna ale William o tym nie musiał wiedzieć. - Zaraz ja Ciebie rzucę bombką - odpyskowała wskazując na niego groźnie palcem. - Nie zachowuj się jak naburmuszony nastolatek - dodała jeszcze i lekko go dźgnęła palcem w bok. - Rozchmurz się, bo Mikołaj do Ciebie nie przyjdzie - a Zoya już mu pewnie kupiła prezent!
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Will oczywiście popierał jej plany odpoczynku, bo miała na swojej głowie zdecydowanie zbyt wiele obowiązków. Między innymi jego obowiązki w firmie, do których wciąż jakoś nie miał siły wrócić. Nie mógł się po prostu na niczym skupić, więc i tak by pewnie nie był zbytnio pomocny… i czułby się pewnie strasznie winny, że normalnie pracuje, jak Prim jest w takim stanie i… no wydawało mu się to jakieś nie na miejscu. Tak jakby chlanie w samotności było zachowaniem na miejscu i odpowiednią aktywnością. Ale.. no inaczej nie umiał sobie z tym radzić. Póki co.
- W tej chwili? - powtórzył za nią, nieco podejrzliwie. A potem lekko pokręcił głową. Zwykle by się w tym momencie zaśmiał, ale nie miał energii do śmiechu w tym momencie swojego życia. I nawet nie pamiętał, kiedy ostatni raz się tak po prostu śmiał.
- Okej, niech ci będzie - wzruszył lekko ramionami - ale już teraz musimy znaleźć dla mnie pierwszego drinka… który nie jest żółtą mazią, ani śmierdzącym winem - dodał, marszcząc lekko brwi. Nie chciał pić, ani jeść nic świątecznego, bo nie miał nastroju na świąteczne rzeczy. Wychodził na strasznego zgreda, ale trudno. W tym roku święta były dla niego…. śmieszne. Albo i wręcz żałosne, kopania konsumpcjonizmu.
- Lepiej nie, bo i tak ty będziesz musiała za nią zapłacić - zauważył, unosząc lekko brew. Zastanowił się też przez moment, czy picie i wieszanie czegoś na balkonie to dobry pomysł, ale w sumie.. było mu wszystko jedno, czy spadnie, czy nie.
- I dobrze, niech nie przychodzi. W tym roku udaję że święta nie istnieją - rzucił, mrużąc lekko oczy. - Jak chcesz prezent, to możesz pożyczyć moją kartę i coś sobie znaleźć - dodał, bo nie chciał zlewać sióstr, ale nie widział siebie w roli poszukiwacza idealnego prezentu w tym roku. Co najwyżej flaszki. Co nie było chyba aż takim złym prezentem....
happy halloween
-
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Yhym - przytaknęła wesoło, bo Zoya była przekonana, że będzie musiał jej pomóc. Ona to już wiedziała i wszystko dokładnie zaplanowała. Chciałaby znów zobaczyć dawnego Willa, który nie miał na głowie tyle problemów i kto wie może taka mała praca jak robienie dekoracji sprawi, że chociaż na chwilę przestanie myśleć o tym co się wydarzyło.
- Drinka? Nie, bo mi później spadniesz z balkonu - a na to się nie godziła. - Takie przyjemności to dopiero po robicie - nawet go lekko szturchnęła palcem żeby to zrozumiał dobrze! - Mogę Ci zrobić mrożoną kawe jak będziemy w domu - zaproponowała uśmiechając się do brata życzliwie. Ciężko jej było patrzeć na niego w takim stanie, było jej smutno, że tak się tym wszystkim przejmuje, zupełnie niepotrzebnie zresztą.
- Z naszego firmowego konta - później to wrzuci w koszty jako bombki do wystroju biura. Dobrze, że sama była ich księgową. Cale szczęście, że mieli tą firmę, bo dzięki temu Henderson nie czuła się aż tak niepotrzebna i beznadziejna. Miała czym się zająć zanim wpadnie na to co dalej chce robić ze swoim życiem. - Nie bądź takim grinchem Will - aż wywróciła oczami. - Nie, nie będę sobie sama wybierać prezentu - bez przesady! - Ale możesz mi zrobić prezent chociaż na chwilę spróbować się rozchmurzyc. No juz szeroki uśmiech - szturchnęła go lekko w ramię samej sie uśmiechając. Bardzo chciała żeby jej brat chociaż na chwilę spróbował mieć lepszy humor. W końcu Henderson zatrzymała się przy jakimś stoisku z lampkami i innymi tego typu rzeczami. - Dobra, to bierzemy te lampki, nie chce kolorowych- wzięła pewnie zwykle białe. - A bombki... złote? Czarne? Czerwone? Jak myślisz? - Zapytała brata biorąc do ręki po jednej bombce z każdego koloru.
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
William sam nie wiedział już, jaki był wcześniej. Czuł się taki otępiały i oderwany od rzeczywistości. I nawet nie chciał do niej wracać. Bo w jego nastroju nie chodziło tylko o to co zrobiła Prim. Chodziło też o ich rodziców, o poronienie, o większość błędów jakie podejmował po drodze. Bo tak obiektywnie. Niby czemuh miałby zostać wtedy ojcem? Jak niby na to zasłużył? Nigdy nie był dobrym partnerem, nawet jeśli akurat Prim nie zdradzał przed ich serparacją, a dopiero jak się rozstali. Nie trzeba ruchac na prawo i lewo, bić swojej żony, kraść i tak dalej, żeby być złym mężem. A on się czuł bardzo złym...
Ale raczej ozdabianie domu nie poprawi mu nastroju, bo... Bo słabe szanse. Wątpił, że jest cokolwiek, co może mu humor poprawić...
- Nie spadnę, to będzie twój cud świąteczny - rzucił z przekąsem, bo chyba było mu już wszystko jedno. Najwyżej się połamie, co tam. Nie chciał oczywiście mówić tego na głos, przez to co próbowała zrobić Prim... No to byłoby po prostu w złym guście. Zresztą, nie było z nim aż tak źle. Może i nie miał w sobie radości życia, ale samobójcą nie był i nie zamierzał zostawać. Po części dlatego, że właśnie jego siostry już wystarczająco przeszły...
- A ta kawa lepiej niech będzie irlandzka - dodał po chwili, wracając do tematu, który był mniej krępujący. A potem westchnął ciężko. - Wszyscy w okolicy będą mówić o wariatce, która atakuje innych bombkami, tego byś chciała? - zapytał, z powątpiewaniem. - W gazecie przy takich artykułach zawsze dodają paskudne zdjęcia - dodał, bo jeśli tamto jej nie przekonało, to to powinno!
- Grinch kradł prezenty innym, nie jest jeszcze ze mną aż tak źle - zauważył, no ale kto to wie co tam zaraz będzie. - I to będzie twój wyjątkowy prezent na święta? — zapytał z powątpiewaniem, a potem pokręcił powoli głową. - Pięć minut. Uwaga... Start. Mój prezent dla ciebie - podsumował. A potem uśmiechał się w wymuszony sposób i przez chwilę tak stał. - Cholera. Dobra masz też tego tęczowego kolibra - podsumował i opłacił babce że straganu bombkę w tym kształcie. Jedyna taka bombka na cały stragan, no niech Zo nie mówi, że to nie wyjątkowy prezent!
- Myślisz że są czarne? - zapytał z zaciekawieniem - albo szare... - dodał, no to na pewno byłoby nie-kolorowe. Czarno białe ozdoby miałyby swój urok! Prawie jak przeniesienie się do świąt z czarno-białych filmów. Tylko czy były lampki w tych kolorach?
- Powiedziałbym, że czarne ale kazałaś mi być w dobrym nastroju, więc... Czerwone? - spojrzał na nią pytająco. I nawet znów posłał jej uśmiech, mniej przerażający. Ale wciąż wymuszony... taki, który nie sięgał oczu.
happy halloween
-
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Z takim nastawieniem to raczej, bym na cuda nie liczyła, a na dobre ubezpieczenie zdrowotne - nie będzie picia alkoholu w trakcie ubierania światełek. Nie było nawet takiej opcji. Zoya poza tym sądziła, że Will powinien udać się do specjalisty i dostać może jakieś odpowiednie leki, wiedziała jednak, że nigdy w życiu, by się na to nie zgodził, co trochę utrudniało sprawę.
- Będzie australijska, zmrożona. Mogę Ci jeszcze do tego dołożyć lody, bo podobno pomagają na zły humor - dlatego Henderson miała je w lodówce, bo bywały dni, w których miała wybitnie zły humor, a dodatkowo miała złamane serce i to podwójnie. Jej wielka miłość Corvo hajtał się z jakąś typką, a Logan... no cóż, ten nawet nie mógł się określić z jaką dziewczyną chce być, bo najwyraźniej jedna to z mało. Zoya podejrzewała, że nawet dwie byłyby dla niego niewystarczające. Kto jak kto, ale ona umiała się wplątać w dziwne relacje. Kolejną z nich była Sameen, z którą się niedawno całowała i dalej nie wiedziała co powinna na ten temat myśleć. Dlatego wolała nie myśleć, przynajmniej na razie nie. Próbowała to wszystko sobie ogarnąć na wiele sposobów, zająć się czymś innym. Pojechała nawet na akcję charytatywną, a tam odgoniła smutki szybkim numerkiem z pewnym piłkarzem... ups. Starała się też wspierać Melville w jej romansach z informatykami, czego dalej nie mogła w sumie zrozumieć. Jak do tego doszło? Nie wiem. - A niech mówią, co mnie to obchodzi - wzruszyła ramionami. - Nie znasz tego, że nie ważne jak, ważne żeby mówili? - Zapytała unosząc brew, chociaż teraz sobie z nim trochę pogrywała - Jestem za ładna żeby mieć paskudne zdjęcia - dodała, ale wiadomo, że to już było dla śmiechu, bo Zoya wcale nie uważała się za wybitną piękność, poza tym miała małe cycki i najwyraźniej coś z nią było jeszcze nie tak skoro Logan wolał chodzić na dziwki.
- Tak, to będzie najlepszy prezent jaki możesz mi teraz dać - kiwnęła głową, chociaż widząc ten strasznie wymuszony uśmiech to aż ją mięśnie twarzy zabolały. - Tęczowy koliber... - teraz to się zacznie zastanawiać czy po tym całowaniu się z Sam stała się jakaś bardziej biseksualna i, że jej brat to widział i dlatego kupił jej tęczową bombkę. Nie, to musiał być przypadek, w końcu sama jeszcze nie wiedziała jak to do końca z nią jest. - Oczywiście, że są - wywróciła oczami, bo w XXI wieku można było na choinkę zawiesić dosłownie wszystko więc czarne bombki nie były niczym trudnym do znalezienia co zresztą niedługo później Zoya mu udowodniła. - No dobra, widzę już małą poprawę, niech będą czerwone - wybrała kilka bombek, które podała sprzedawcy, a on je zapakował tak żeby żadna się nie zbiła. - Widzisz już nawet się uśmiechasz bardziej przekonująco - stwierdziła i podała mu reklamówkę z bombkami, gdy już zapłaciła za wszystko u pana stojącego na straganie.
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
- Na to nie mamy co narzekać - mruknął cicho, bo wszem, no mieli całkiem fajne. Ale żadne ubezpieczenie zdrowotne nie uchroni człowieka od nagłej śmierci, a taka właśnie może mieć miejsce przy upadku z balkonu. A nawet gdyby po takim połamaniu człowiek przeżył, z mózgiem rozsypanym dookoła… to chyba po takim połamaniu jednak lepiej jest umrzeć od razu, niż żyć jako warzywo…
A potem wywrócił oczami - nie mam złego humoru - rzucił, bo w sumie tak było. Był po prostu martwy w środku od jakiegoś czasu. Ewentualnie można powiedzieć, że miał zły dzień, miesiąc, kwartał. I ostatnie czego potrzebował, to patrzenie góry i stwierdzanie, że powinien po prostu sobie poprawić humor lodami. To zdecydowanie tak nie działało, no chyba że był to jakiś durny film o jakiejś durnej babce z durnymi problemami. Na przykład jak rzucenie przez chujowego faceta, który i tak był poniżej jej standardów. Czy raczej tego, co powinno być jej standardami.
I skoro Zoya całuje się z Sam i rucha jakichś typów, to ja nie wiem czemu miała pretensje do Logana, z którym ewidentnie nie są na wyłączność i jeszcze do Corvo, który sobie ułożył życie lata temu tak jakby… no Zoya miała telefon, nie? Miała też usta, mogła to wszystko ogarnąć w kilka minut, gdyby się tylko zdecydowała czego chce. Will nie miał tego luksusu, bo nie było numeru na który można zadzwonić, żeby się Twoja prawie-była-żona od-próbowała zabić i od-cierpiała z powodu rozwodu i poronienia.
- Tak mówią celebryci, którzy zarabiają na swojej popularności, a ty chyba takiej kariery jeszcze nie zaczęłaś - uniósł brwi. No, chyba że chciała zostać jakąś bombkową dziewczyna, ale to słaby przydomek. I na jakie współprace może liczyć z nim? Odkurzaczy i dekoracji świątecznych? - Oni i tak potrafią coś zdziałać - dodał, z lekkim rozbawieniem na te jej przechwałki. Poza tym no każdy mógł mieć kiepskie zdjęcie, a paparazzi klikający sto na minutę mieli dużą szansę takowe upolować!
- Super, cieszę sie że od zawsze o tym marzyłaś i pisałaś o tym trzy listy do Mikołaja - rzucił, z ciężkim westchnieniem. - A co, wolisz różowego? - zapytał, bo oczywiście nie wiedział o co jej chodzi. Wiedział za to, że orientacja seksualna jest jaka jest, można ją tylko z czasem odkryć, a nie zmienić i nabyć. Amatorskie podejście!
- Ehe ehe. Dobra mamy już wszystko? - zapytał, jak już ogarnęła jakie chce i wszystko wybrała, a jego ręce zrobiły się pełne różnych pudełek. I pewnie poszli sobie po jakąś gorącą czekoladę albo ajerkoniak na wynos, a potem do auta, żeby to wszystko zabrać, bo święta były już bardzo dawno temu, prawda, a prawda.

/zt x2!
happy halloween
-
ODPOWIEDZ