fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
#13

Życie ostatnio nie było dla Lizzie łaskawe, a piękna pogoda za oknem wydawała się być dla niej jakimś podłym żartem. Słońce mogło pięknie świecić, ludzie wesoło wylegiwali się na plaży ciesząc się nadchodzącym latem, a ona czuła w sercu prawdziwą polską jesień, czyli mokro, błoto, zimno, szaro i brzydko. Czuła się potwornie, a i tak wiedziała, że to nic w porównaniu z tym co działoby się z nią, gdyby relacja z Corvo dalej trwała w najlepsze, a za kilka miesięcy zostałaby sama, bo Mclerie wolałby się hajtać z jakąś babą. Zdawała sobie sprawę, że tak było lepiej dla nich obojga, co nie zmieniało jednak faktu, że to ich "rozstanie" cholernie ją bolało i przybiło. Starała się to jakoś odbić chodząc na imprezy, które wcale nie dawały jej radości, nie bawiła się dobrze i gdyby nie alkohol to szybko wracałaby do domu.
Całe szczęście od użalania się nad sobą ratowała ją jeszcze jej matka, która oczywiście o niczym nie wiedziała, bo Lizzie nie opowiadała jej o swoich miłosnych podbojach. Pewnie gdyby tak zrobiła to kobieta, by zeszła na zawał, a jednak Elizabeth kochała swoją mamę w opór i nie chciała jej zrobić takiej krzywdy. No w każdym razie remont w rodzinnym domu Blackfordów trwał w najlepsze i właśnie dlatego Lizzie musiała ruszyć swój seksowny tyłeczek i pojechać do budowlanego po jakieś rzeczy do prysznica i odpływu, a oczywiście zupełnie sie na tym nie znała. Miała nadzieję, że będzie tam jakiś wyrozumiały pracownik, który jej pomoże wybrać wszystkie rzeczy, które miała spisane na kartce. Na początek starała się jednak rozejrzeć za wszystkim sama, może akurat się uda. Kręciła się więc po sklepie jak idiotka, która najwyraźniej była. Na dodatek prawie jej serce wyskoczyło z piersi, gdy na końcu alejki zobaczyła tą piękną, znajomą twarz.
Nie wiedziała co zrobić, czy podejść do Corvo, czy udawać, że go nie zauważyła i odwrócić się na pięcie żeby uciec ze sklepu. Postanowiła jednak nie zachowywać się jak głupie dziecko i podeszła do mężczyzny. - Cześć - mruknęła cicho z bardzo delikatnym uśmiechem na ustach, który jednak szybko zszedł z jej twarzy. Nie spojrzała nawet na niego, bo to chyba byłoby zbyt bolesne. - Remont? - Zapytała i dopiero teraz się poczuła jak idiotka. Powinna się z nim przywitać i sobie pójść, a nie na siłę zaczynać jakąś grzecznościową rozmowę.

Corvo MacLerie
przyjazna koala
catlady#7921
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
14.

Dla niego życie też nie było łaskawe. Było wręcz niesamowicie trudne i Corvo tak naprawdę miał wszystkiego dosyć. Lubił ludzi, ale nawet i on miał takie momenty, kiedy ludzie go po prostu przytłaczali i potrzebował być sam. Nawet przez to zaczął się zastanawiać czy w ogóle był stworzony do małżeństwa czy do jakichkolwiek związków. Dawno nie widział się z Rowan i tęsknił za nią, ale nie miał jakiegoś parcia, żeby się z nią spotkać. Bał się, że nie będzie mógł spojrzeć jej w oczy po tym jak ją zdradził. Tak, zdradził ją. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu.
No i skoro już się ze wszystkim tak chujowo czuł to postanowił rzeczywiście na jakiś czas unikać ludzi. A, że akurat miał mieć urlop, na który zaplanował sobie przecież wyjazd, w którym ostatecznie miała mu towarzyszyć Lizzie, a do którego nie doszło, to postanowił pojeździć sobie na obozowisko. No i jak już tam był to zrobił jakiś obchód czy coś i znalazł milion rzeczy do zrobienia. Oczywiście nie były to rzeczy, którymi potrzebował się zająć, ale wszystko było lepsze od jakichkolwiek kontaktów z drugim człowiekiem. Zrobił więc sobie wielką, dojebaną listę i przyjechał do sklepu budowlanego. Jeździł nawet z wielkim koszykiem, który miał już zapełniony jakimiś duperelami. Przeszedł właśnie do działu z farbami i rozglądał się za najlepszymi do malowania drewna. Co jakiś czas też zerkał w telefon, bo oczywiście sprawdzał opinię w necie. Nie zauważył więc tego, że nie był w alejce sam. Dopiero jak się do niego odezwała to wyrwała go z transu. Głównie dlatego, że od razu rozpoznał jej głos. Przeszedł go dreszcz, ale ostatecznie odlepił wzrok od listy i swojego telefonu. –Cześć. – Przywitał się równie cicho jak ona. Nie uśmiechnął się, ale też nie był jakiś obrażony czy wredny na mordzie. Po prostu jej się nie spodziewał. Nawet przeszło mu przez myśl, że może go śledziła. –Drobne poprawki na obozowisku. – Wyjaśnił wskazując na swój koszyk chociaż pewnie jego koszyk, absolutnie nic by nie wyjaśnił gdyby nie powiedział. –Ty remontujesz? – Zapytał chociaż na usta cisnęło mu się pytanie czy może go śledziła. Trochę tego chciał, ale też nie. Przecież z nim zerwała. To ona nie chciała się z nim spotykać.

Lizzie Blackford
przyjazna koala
alemalpa#7279
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Żałowała trochę, że go spotkała, Nie dlatego, że nie chciała go widzieć, a raczej dlatego, że sam jego widok sprawiał jej fizyczny ból. Co z tego, że był blisko, że mogła na niego spojrzeć czy go dotknąć skoro nie mogła tego zrobić. Nie był "jej" i musiała się z tym pogodzić, nawet jeżeli nie było to proste. Kurwa, to było cholernie trudne i chciało jej się płakać na samą myśl o nim. Idiotka. Przecież prawie się nie znali, wiedzieli o sobie tyle co nic, a tak mocno to przeżywała. Nie chciała nawet myśleć co, by było, gdyby znała go dłużej, albo gdyby przywiązała się do niego jeszcze mocniej. Starała sie jakoś o tym nie myśleć i żyć swoim życiem. Spotykała sie ze znajomymi, chodziła na imprezy, a jednak wystarczyło jedno chwilowe spotkanie, by całe to wracanie na właściwe tory poszło się jebać.
Dlaczego nie została tego dnia w domu. Mogła pojechać innym razem, albo zamówić to dziadostwo przez internet. Nie musiałaby teraz udawać, że doskonale wie jak powinna się zachować. Żeby była jasność. Nie miała pojęcia. - Oh, no tak nadchodzi letni sezon, wakacje i te sprawy - pokiwała głową, bo już robiło się coraz cieplej, niedługo nie będzie pewnie można wychodzić z domu przez te cholerne upały. Tu i tak było z tym o wiele lepiej niż w takim dużym mieście jak Sydney, do którego Lizzie była przyzwyczajona. - Nie, znaczy w sumie trochę tak, ale nie u siebie - powiedziała nieco się plącząc w zeznaniach. - Moja mama ma mały remont i potrzebuje jakiś rzeczy do prysznica i odpływu, ale kompletnie się na tym nie znam więc myślę, że moje poszukiwania mogą zakończyć się fiaskiem - bo była idiotką więc niczego innego się nie można było po niej za bardzo spodziewać. Przeniosła na niego spojrzenie wpatrując się w jego twarz. - Dobrze wyglądasz - powiedziała zanim zdążyła się ugryźć w język. No, ale już trudno. Słowo się rzekło, nic na to nie poradzi. Chociaż wolałaby być teraz jak Cher i zrobić turn back time.

Corvo MacLerie
przyjazna koala
catlady#7921
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Corvo miał całkiem inne odczucia. Cieszył się, że na niego wpadła, że się spotkali. Jasne, bolało go to, że jednak jest między nimi jak jest i że nigdy nie będą moli być razem, bo zawsze coś staje im na drodze. Wiedząc jednak, że ta prawdopodobnie opuści Lorne Bay i znowu nie będzie jej widział bogowie wiedzą ile, chciał się nacieszyć jej towarzystwem. Nawet jeśli spotkanie było bolesne i nieco niezręczne i jedyne cieszenie się jakie będzie z tego miał to cieszenie oczu.
-Ah, no tak. – Pokiwał głową, bo kompletnie zapomniał o tym, że rzeczywiście zbliżało się lato. Ja też ciągle zapominam, że to jebana Australia i wszystko jest na odwrót. Jeździł tam, bo potrzebował czegoś co odwróci jego uwagę od niej i tego całego… zamieszania. No i musiał przemyśleć to, że absolutnie nie wiedział co czuje i co powinien zrobić. A najgorsze w tym wszystkim było to, że zaczynał kwestionować swoje uczucia do Rowan. Czy było sens brać ślub i wydawać pełno pieniędzy na coś, co jednak uwięzi ich w jakiejś pułapce? Gdyby szczerze i prawdziwie kochał Rowan to nigdy nie pocałowałby Lizzie. Nigdy nawet by na nią nie spojrzał jak na obiekt pożądania. Tyle razy miał okazje do zdrady, były momenty kiedy nie mógł się opędzić od kobiet, ale zawsze potrafił powiedzieć „nie” myśląc o tym, że ma partnerkę, z którą zamierza spędzić resztę życia. Teraz nie był tego taki pewien.
-Rozumiem. – Pokiwał głową. –Sama robisz ten remont? – Zapytał, bo zazwyczaj to ekipy remontowe same kupowały części i po prostu dawali zleceniodawcą faktury czy coś. Ale też nie był pewien jak działa Lizzie. Może umiała takie rzeczy robić, ale nie potrafiła kupić odpowiedniej części. –Mogę ci pomóc jeśli chcesz. – Zaproponował, bo w sumie jakieś pojęcie o tym miał, a nie miał też zamiaru jej zbywać. –No chyba, ze wolisz pytać o pomoc kogoś ze sklepu. – W końcu oni musieli mieć o tym jakieś pojęcie. No i nie miała z nimi napiętych relacji, więc pewnie byłoby łatwiej.
Uśmiechnął się słysząc komplement. –Ty też. Zresztą jak zawsze. – Powiedział i nawet ją sobie obczaił od góry do dołu, ale zaraz wrócił spojrzeniem na półkę.

Lizzie Blackford
przyjazna koala
alemalpa#7279
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Coś zawsze stoi im na drodze… w tym wypadku to coś było kobietą, z którą Lizzie powinna mieć jakąkolwiek solidarność jajników, ale najwyraźniej o tym też zapomniała. Wiedziała, że nie mieli prawa być ze sobą, stracili to prawo w momencie, w którym Corvo postanowił związać się ze swoją narzeczoną. Mogli je odzyskać w momencie, w którym Maclerie postanowiłby swój związek zakończyć, ale Lizzie nie miała najmniejszego prawa, by tego od niego w jakikolwiek sposób wymagać. Zresztą, była pewna, że czułaby się z tym okropnie. Pomimo tego co sobie ludzie mogli o niej myśleć, to naprawdę nie była osobą, która chciała kogokolwiek zranić, ale jednocześnie nie chciała też ranić siebie. No i cóż, w tym wypadku chyba nic z tego nie wyszło, bo obije zraniliby jego narzeczoną, gdyby ta się o wszystkim dowiedziała, a przez brak kontaktu ranili też siebie nawzajem. Tragedia.
- Mamy pewną złotą rączkę… pan Bob, jest budowniczym i w wolnym czasie pracuje u nas, ale niestety nie ma czasu żeby wszystko kupić samemu więc cóż… here I am – westchnęła uśmiechając się delikatnie. Ten remont ciągnął się już dość sporo i Elizabeth trochę miała tego dość, w końcu planowała wyjazd, gdy wszystko się skończy. Czasem myślała, że jej mama specjalnie wszystko przeciągała, żeby tylko na dłużej przytrzymać ją w Lorne. – Naprawdę? – Zapytała i uśmiechnęła się, bo trochę był teraz jej księciem na białym koniu. – Nie, będę wdzięczna za pomoc – powiedziała od razu, bo cóż, to byłoby o wiele, wiele lepsze rozwiązanie niż robienie z siebie idiotki przy sprzedawcy.- Dziękuję – odpowiedziała lekko się rumieniąc, a później uciekła wzrokiem, bo jakieś rzeczy na półce były super ciekawe. Śmieszne, że gdyby ktoś teraz na nich wpadł to nie byłoby to nic dziwnego… narzeczony siostry pomaga Lizzie w kupowaniu rzeczy na remont łazienki u przyszłej teściowej. Zwykła sprawa. – To musze kupić – pokazała mu kartkę papieru, na której miała wypisane różne rzeczy, na temat których nie miała bladego pojęcia. Nie wiedziała gdzie się to montuje, w jaki sposób, ani nawet, gdzie tego szukać. Dobrze, że Corvo jej pomoże.

Corvo MacLerie
przyjazna koala
catlady#7921
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Po jej słowach spojrzał na nią i przyglądał jej się badawczo. Nie był pewien czy sobie teraz z niego zartowała czy mówiła całkiem poważnie. –Ten… pan Bob, Bob budowniczy, brzmi trochę fikcyjnie. – Uśmiechnął się pod nosem. Trochę nawet by podejrzewał, że po prostu żeby nie powiedzieć mu wprost, że nie chce jego pomocy, to wymyśliła sobie Boba. Ot tak, po prostu, żeby mieć walidną wymówkę, żeby mu odmówić. Nie dlatego, że pomocy nie potrzebowała, po prostu nie chciała się z nim widzieć. –No to trochę kijowo. To właściwie w jego obowiązkach powinno leżeć kupienie odpowiednich części. Gdzie ty go znalazłaś? – Zaśmiał się, ale oczywiście nie wymagał od niej odpowiedzi, bo kto wie… może to był jakiś wujek bez trzech palców, który potrzebował hajsu i Lizzie zatrudniła go z litości. Albo może jakiś upośledzony kuzyn, który też został zatrudniony po znajomości. To jej sprawa. Chociaż trochę bolało go to, że Lizzie mogłaby mieć spartaczoną robotę.
-Naprawdę. – Potwierdził z uśmiechem. –Super. To jeśli to nie problem to mogę wpaść jutro, albo dzisiaj wieczorem. – Zaproponował, bo oczywiście kamień spadł mu z serca w związku z tym, że jednak Elizabeth chciała jego pomocy i nie spławiała go wymyślaniem Boba budowniczego. –Muszę tylko zabrać to do mojego obozowiska. – Wskazał na swój wózek, w którym było już trochę różnych produktów i dupereli. –Nie ma problemu. – Gdyby go poprosiła o cokolwiek to by się zgodził, albo sam zaproponowałby pomoc. Nawet przy rzeczach, które nie wiedziałby jak robić. Sama wizja spędzania z nią czasu wydawała się tak kusząca, że mógłby robić cokolwiek.
Wziął od niej listę i przebiegł po niej pobieżnie wzrokiem. –Bob budowniczy ją zrobił? – Zapytał i spojrzał na nią. –Bo jeśli chcesz to zamiast kupować te rzeczy w ciemno to mogę po prostu obczaić wszystko u ciebie i upewnić się, że jest to coś co rzeczywiście potrzebujesz. – Zaproponował, bo wiadomo, Corvo nie spał na pieniądzach, więc wolał się tysiąc razy upewniać, że kupuje odpowiednią rzecz. –Jeśli chcesz to możemy zajechać na moje obozowisko, zostawię te graty i możemy pojechać do ciebie. – Zaproponował, bo przecież im więcej czasu z nią spędzi tym lepiej.

Lizzie Blackford
przyjazna koala
alemalpa#7279
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Zaśmiała się perliście i aż na chwilę zasłoniła sobie usta dłonią. - Nie... nazywa się Robert Parker to sąsiad mojej mamy - nie chciała go spławić, jeżeli istniała jakakolwiek możliwość, by spędzić z nim trochę czasu to oczywiście się w to musiała wpakować. Głupia, no ale co zrobisz, po Lizzie nie można się było zbyt wiele spodziewać najwyraźniej. Chociaż nie wiem, czy ktokolwiek się po niej jeszcze czegokolwiek spodziewał. - Pewnie gdybyśmy mu z matką zapłaciły taką stawkę, z jaką obsługuje normalnych klientów to, by kupił, ale niestety, musimy ciąć koszty tak jak to możliwe - jaj matka nie zarabiała wybitnie dużo, Elizabeth jej jakoś pomagała, ale miała wynajęte swoje mieszkanie, a i jako fotograf nie zbijała jakiś kokosów.
- Może być wieczorem, nie ma problemu - powiedziała kiwając głową. - Zresztą chcesz mi pomóc, więc dostosuje się tak Ci będzie wygodnie - skoro zaoferował jej pomoc to nie mogła gwiazdorzyć i wymyślać jakie godziny jej pasują, a jakie nie, a na dodatek to był Corvo więc nawet jakby chciał przyjechać w środku nocy to nie miałaby absolutnie nic przeciw temu. Także nie musiał się spieszyć, bo i tak ta głupia pizda, by na niego czekała.
- Tak, zrobił ją Bob... nie żebym wiedziała czym jest jakieś 90% rzeczy z tej listy - głupio jej się było przyznać, bo czuła się jak totalna idiotka nie mając pojęcia co właściwie ma kupić i na czym polega ogarnięcie tej łazienki. Nie lubiła być takim bezradnym człowiekiem, nudnym jak flaki z olejem, a teraz nie mogła popisać się jakąś swoją wybitną wiedzą z zakresu majsterkowania.
- Jasne, chętnie zobaczę to Twoje magiczne miejsce - kiwnęła głową z uśmiechem. Na samą myśl o spędzeniu z nim czasu sam na sam w jego aucie robiło jej się jakoś gorąco. Co było chyba kolejnym objawem tego jaka była głupia i jak szybko potrafiła się złamać. - To chodźmy, jeżeli masz już wszystko - no cóż, ona ze swojej listy nie miała niczego, ale za to zyskała towarzystwo Corvo więc nie mogła narzekać.

Corvo MacLerie
przyjazna koala
catlady#7921
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Spojrzał na nią unosząc brwi i walczył ze sobą, żeby się nie roześmiać. –Robert Parker? – Zapytał i trochę nawet się uśmiechnął. –To też brzmi jak wymyślone nazwisko. – Zażartował. Oczywiście to nie tak, że wmawiał jej jakieś kłamstwo czy coś. Ale jeśli rzeczywiście sąsiadem jej matki był Robert Parker, który akurat też zajmował się po części remontem to był to zabawny zbieg okoliczności, że miał tak popularne imię i nazwisko. –Rozumiem. To naturalne. – Skinął głową. Jasne, dużo ludzi miało właśnie takie podejście jak Lizzie i jej matka. Musiały z niektórych rzeczy rezygnować, bo po prostu finanse na to nie pozwalały. –Więc chętnie wam pomogę. Za darmo. – Zaoferował się. Normalnie też by wziął za to hajsy, bo jednak powietrzem rachunków nie zapłaci, a taka praca to nie coś co się da zrobić w godzinkę czy dwie. Dla niego to była jednak kolejna wymówka, żeby uniknąć spotkania z Rowan. Nie radził sobie ze swoimi wyrzutami sumienia i po prostu tego unikał.
-Wieczorem jak najbardziej mi pasuje. – Nie chciał też wymyślać jakiś niewiadomo jak odległych terminów, bo wiedział, że jeśli był to remont łazienki to pewnie zależało im na jak najszybszym ukończeniu go. Poza tym on też się nie oferował po to, żeby jej powiedzieć, że w sumie to wpadnie za dwa tygodnie, a na razie żyjcie tak jak żyjecie, a Roberta Parkera zwolnijcie. Nie o to tutaj chodziło. –Dlatego to głupie, że wysłał cię na zakupy zamiast zrobić to samemu. – Westchnął ciężko i schował sobie tą jej listę do kieszeni koszuli czy co tam miał na sobie.
Zaśmiał się jak nazwała jego obozowisko magicznym miejscem. –Jeszcze dwie rzeczy i możemy lecieć. – Powiedział, ale, że wiedział czego szuka to znalezienie tych rzeczy nie było jakieś wybitnie skomplikowane i załatwili to szybko. Później Corvo zapłaci i zapakował rzeczy z powrotem do koszyka i tym koszykiem podjechał do auta. –Jak chcesz to możesz już wsiadać. Ja sobie to popakuje. – Nie chciał, żeby czuła się zobowiązana do pomocy, albo stała obok skrępowana. Dał jej nawet kluczyki do swojego auta, żeby wsiadła do środka jak zdecyduje się na takie rozwiązanie.

Lizzie Blackford
przyjazna koala
alemalpa#7279
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
- On istnieje naprawdę! Koniec, przedstawię Ci go i sam zobaczysz - zaśmiała się i pokręciła lekko głową. Nie zmyślała! - Chociaż jak tak na to spojrzeć to rzeczywiście brzmi to trochę nieprawdopodobnie, może jest jakimś kryminalistą, wyszedł z więzienia i miał zmienić tożsamość i wybrał sobie Boba Parkera... co myślisz? - Pewnie zaraz sobie Lizzie zacznie wkręcać, że właśnie taka jest prawda i powie mamie, że nie chce już nigdy widzieć Roberta w ich domu. - Nie, daj spokój, poświęcisz swój wolny czas, nie ma opcji żeby to było za darmo - całe szczęście ugryzła się w język zanim powiedziała, że z chęcią mu może zapłacić w naturze. Głupia Lizzie, gdy znajdowała sie w jego pobliżu jakoś jej głowa przełączała sie na zupełnie inne sposoby myślenia i dobre to nie było. - To jesteśmy umówieni - szkoda, że tylko na naprawianie jej łazienki. Przykre było też to, że w życiu Blackford wiele się działo ostatnimi czasy i chciała z kimś o tym porozmawiać, ale niestety nie miała za bardzo możliwości. Darby, która była jej przyjaciółką, chyba trochę się na nią wypięła, bo nie dostała od niej nawet jednej wiadomości. W sumie mogłaby się umówić na spotkanie z Colem, ale pewnie by się tylko ruchnęli zamiast porozmawiać na poważne tematy. No i w sumie też, by było spoko. Czuła się trochę samotna w tym wszystkim, z siostrą nie gadała, matce się nie zwierzy, Darby była jaka była i tu kończyły się jej bliższe znajomości w Lorne. - Wtedy spotkałbyś Boba, a nie mnie, więc chyba nie będę narzekać - tym razem się nie zdążyła ugryźć w język. Biedne dziecko. Musiała się pilnować, żeby po raz kolejny nie wypalić z czymś równie dziwnym. W końcu udało im się skompletować jego zakupy i jasne, mogła wejść do auta i siedzieć jak księżniczka, ale bez przesady. - Pomogę Ci, będzie szybciej - powiedziała wciskając mu klucze od samochodu do kieszeni, bo ona to pewnie, by je zgubiła, a tego nikt nie chciał. - Zaprezentuje Ci swoje mięśnie i siłę pochodzącą z wewnątrz - taa chciałaby mieć jedno i drugie, ale była chuda, nie ma się co oszukiwać. Mięśni za bardzo nie miała, ale rzeczywiście starała się twardo pomagać mu z pakowaniem zakupów do bagażnika i dopiero gdy wszystko było gotowe to wsiadła do samochodu, jak już drzwi otworzył. - Od jak dawna masz to obozowisko? - Zapytała, gdy zaczęli wyjeżdżać z parkingu. - Cieszę się, że na siebie wpadliśmy, bo brak możliwości widywania się z Tobą trochę ssie - nawet nie trochę tylko bardzo. W sumie mogła mu to powiedzieć w sklepie, gdzie w razie gdyby rozmowa była zbyt entuzjastyczna istniało mniejsze ryzyko spowodowania wypadku.

Corvo MacLerie
przyjazna koala
catlady#7921
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Zaśmiał się. –Dobra, ale miej świadomość tego, że robię to dla ciebie i dlatego, że jestem ciekawy. Nie dlatego, że nie mam przyjaciół. – Taki żarcik, ale jednak chciał jej trochę zaimponować, że jednak jest bardzo towarzyskim osobnikiem. No bo w sumie był. I w sumie dobrze, że Chandler wrócił do Lorne, bo przynajmniej mógł Lizzie opowiedzieć o swoim przyjacielu i nie gadać, że ich znajomość opiera się głównie na konwersacjach przez kamerkę. Co by sobie o nim pomyślała? –Mam nadzieję, że tak jednak nie jest. – Odparł trochę przerażony tą wizją, nie chciałby, żeby Lizzie była narażona na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. –Więc może pozbądź się Boba Parkera, co? – Zapytał niby niewinnie i z lekkim uśmiechem na twarzy, ale jednak mówił trochę poważnie. Może Bob w tym momencie zbierał o niej informację. Chociaż przykre jak Bob jest niewinny, a oni tak chamsko go obsmarowują. Nikt nie lubi być obgadywany. Zwłaszcza tak brzydko.
-Przestań, Lizzie. Nie mógłbym wziąć od ciebie pieniędzy. – Machnął ręką. –Zaprosisz mnie na obiad, albo kolację i będziemy kwita. – Albo na piwo do jakiegoś szkockiego baru, żeby później mogli wrócić na jego łódź i tym razem skończyć to co zaczęli. Aż go przeszedł dreszcz na wspomnienie tamtego wieczoru. –Fantastycznie. – Ucieszył się.
Spojrzał na nią lekko zdziwiony tym wyznaniem, ale nie dało się zaprzeczyć. Podobało mu się. –Masz rację. To jest w sumie jedna z lepszych decyzji jaką podjął Bob Parker. – Spotkałby Boba i nawet nie wiedziałby kto to jest więc olałby typa. No chyba, że miałby wąsa to wtedy Bob sam by do niego podbił i zagadał. Tego Corvo był pewien. Wszyscy kochali jego wąsa. Poza Lizzie oczywiście.
-Dzięki. – To miło z jej strony, że chciała pomóc zamiast siedzieć jak księżniczka. A ma zadatki na księżniczkę skoro będzie księżniczką Peach. –Dajesz, mała. – Zachęcił ją śmiejąc się i pewnie jak wkładała te zakupy do bagażnika to co chwile rzucał jakieś „WOW”, żeby się z niej trochę ponaśmiewać, ale też żeby rozluźnić atmę. –Boże, ty to jednak jesteś niesamowicie silna. – Zażartował sobie, chociaż śmieszki heheszki, ale jednak była nieopisaną pomocą. –Ummm… już jakoś parę lat. Może kilka. Nawet nie pamiętam. Może z pięć lat? – Zmarszczył brwi, bo w sumie nie pamiętał, a tak naprawdę to ja nie pamiętam.
-Też się cieszę. – Odpowiedział i posłał jej lekki uśmiech. –Właściwie to… – Zaczął i odchrząknął. –Nie mogę przestać o tobie myśleć. – Wyznał i zacisnął dłonie na kierownicy auta.

Lizzie Blackford
przyjazna koala
alemalpa#7279
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Zaśmiała się. - Dobrze - dobrze, że nie powiedział coś w stylu, że to ona jest jego przyjaciółką, bo chyba, by jej serce pękło, że postrzegałby ją w ten sposób. Oczywiście chciałaby żeby mówił jej o wszystkim, żeby się jej zwierzał i żeby znali swoje największe sekrety, ale nie dlatego żeby być tylko jego jakąś tam przyjaciółką. Z drugiej strony, skoro na więcej raczej liczyć nie mogła, to pewnie i z tego, by się cieszyła. - Ja też - kiwnęła głową, bo jednak wolała, żeby Bob był spoko człowiekiem, który pomoże jej i jej mamie w naprawach. Chociaż teraz już nie musiał, bo skoro Corvo sie zaoferował to o wiele bardziej wolała jego pomocną dloń niż jakiegoś starego pryka. - Pewnie tak zrobię, nie będzie mi dłużej potrzebny - przyznała uśmiechając się lekko, bo teraz, przy nim, jakoś wszystko było takie proste, łatwe i przyjemne. - Żebyś wiedział, że zaproszę, może do mnie, nawet coś mogę ugotować - hola seniorita, pohamuj rumaka, bo typka nie umie za bardzo szaleć w kuchni, no ale czego się nie robi żeby zaimponować zajętemu mężczyźnie.
- Cieszmy się, że Bob jest zbyt leniwy żeby zrobić to samemu - zaśmiała się, bo autentycznie była temu chłopu wdzięczna za to, że ją posłał do tego sklepu i była też wdzięczna swojemu wyczuciu czasu, że się jej udało akurat teraz na to spotkanie z Corvo załapać. - Wiem, jak pieprzony Hulk - powiedziała dumna z siebie jak już zakończyli pakowanie wszystkiego do samochodu. Lizzie nie miała absolutnie problemu z tym żeby sie trochę spocić i w czymś mu pomóc. Mogła się z nim pocić non stop. - Szkoda, że nie wzięłam aparatu mogłabym porobić tam zdjęcia - ale przynajmniej będzie mieć wymówkę żeby się tam pojawić jeszcze kiedyś, tym razem z odpowiednim sprzętem.
Trochę nie spodziewała się takiego wyznania z jego strony, ale też zrobiło jej sie w chuj miło i jakoś od razu zaczęła trochę szybciej oddychać na bank się jeszcze nieco rumieniąc. - Ja o Tobie też - przyznała, ale starała się nie patrzeć w jego stronę, wolała patrzeć na drogę, która właśnie wyjeżdżali z Lorne. - Często wracam myślami do tego wieczoru w barze - o tym tygodniu w Sydney to już nawet nie było co wspominać. - I do Twojej łódki - oczywiście przy tym, gdy była tam po raz pierwszy. Popełniła też jeden z większych błędów jakie dzisiaj mogła popełnić, bo spojrzała na niego mówiąc te ostatnie słowa i już wiedziała, że nie chce spędzać nawet jednego dnia nie będąc z nim w stałym kontakcie. - Możesz zatrzymać samochód? - Zapytała, trochę dlatego, że zaczęło jej się robić dziwnie duszno. - Zjedź na chwilę gdzieś na pobocze - dodała, a gdy Corvo znalazł jakieś miejsce, w którym mogli się bezpiecznie zatrzymać to odpięła pasy, ale wcale nie po to żeby wyjść z auta, nie, nie. Potrzebowała przestrzeni żeby przysunąć sie bliżej niego, ująć jego twarz w dłonie i go po prostu pocałować, bo nie była w stanie wytrzymać nawet sekundy dłużej.

Corvo MacLerie
przyjazna koala
catlady#7921
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Chyba nie przeszłoby mu to przez gardło, ale jednocześnie nie miałby nic przeciwko temu, żeby mieć ją za przyjaciółkę. Bo on to był człowiekiem, który wierzył w to, że najlepiej to być z kimś kto jednocześnie jest twoim najlepszym przyjacielem. No i dotychczas myślał, że kimś takim jest Rowan, ale jak spędzał coraz więcej czasu z Lizzie to zaczynał wszystko kwestionować. Nie żeby miał Lizzie za swoją przyjaciółkę, bo nie oszukujmy się, ale ta dwójka niewiele o sobie wiedziała tak naprawdę. Na chwilę obecną to chcieli się tylko zaruchać i być przy sobie. Nic poza tym. –Mam nadzieję, że nie będzie miał pretensji, że traci pracę. – Po tym jak sobie tego Boba wyobrażał to raczej zakładał, że Bob po prostu się ucieszy, że nie musi nic robić i po prostu wróci do siedzenia dupą na obsranym fotelu. Fass jeden wie, bo właśnie mi to napisałaś na dc i kocham to. –O, to taka propozycja brzmi nawet lepiej. Nie wiedziałem, że gotujesz. – Głównie dlatego, że nie wiedział o niej nic. Poza tym, że zajmowała się fotografią. Jeszcze do niedawna nawet nie znał jej pierwszego imienia, więc o czym my tu w ogóle mówimy.
-Bardziej jak She-Hulk. – Zaproponował, bo po co być obleśnym Brucem Bannerem (Markiem Ruffalo) jak można być seksi Jennifer Walters (Tatiana Maslany). Różnica wielka. Poza tym Corvo zdecydowanie wolałby całować Tatianę. Chociaż najbardziej to Lizzie. Żartuje. Rowan. Jasne. –No patrz, a ja myślałem, że wy fotografowie to nosicie aparat zawsze ze sobą. – Zażartował, bo miał dobry humorek, bo siedzieli w jego aucie i ona ładnie pachniała i byli sami i w sumie było miło, bo mieli plany już na cały dzień? Bosko. –Następnym razem. – Dodał po prostu, bo jednak okej, wiedział, że Lizzie myśli o wyjechaniu, ale jednak on chciałby, żeby jednak nie wyjeżdżała. Ale wiadomo jak było. W obecnym stanie nie mógł jej niczego sugerować.
Po jej wyznaniu fizycznie był w stanie zobaczyć jak włoski na rękach stają mu dęba. –Ja też. – Przyznał i cieszył się, że oboje myślą o tym konkretnym spotkaniu na jego łodzi, a nie o tym, kiedy przyszła mu powiedzieć, że jednak nie powinni się widywać. Tak czy siak dobrze, że Lorne nie było jakieś specjalnie duże i mieli okazję wyjechać poza teren miasteczka. –Jasne, mogę. – Spanikował trochę, bo uznał, że może Lizzie ma jakąś chorobę lokomocyjną i zaraz mu tu zemdleje, albo zarzyga auto. Przy pierwszym możliwym zjeździe skręcił auto i je zatrzymał i spojrzał na nią gotowy do jakiejkolwiek pomocy, chociaż nie wiedział co mógłby zrobić. On też szybko odpiął swój pas i jak już ogarnął, że się do niego zbliża to przysunął ją do siebie i momentalnie pocałunek odwzajemnił. Czuł się jakby po raz pierwszy w życiu zaczął oddychać. Chociaż bardziej sprawiali teraz wrażenie pary nastolatków chowających się przed całym światem ze swoim uczuciem.

Lizzie Blackford
przyjazna koala
alemalpa#7279
ODPOWIEDZ