fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
- Jebać go - stwierdziła wzruszając ramionami, bo teraz gdy Corvo oferował jej pomoc, to cała reszta nie miała najmniejszego znaczenia i miała głęboko gdzieś co sobie pomyśli Bob Parker. - Bo nie gotuję, ale mogę spróbować. W najgorszym wypadku zamówimy pizze - w kuchni miała zazwyczaj dwie lewe ręce, ale może to był idealny moment żeby się czegoś nauczyć i postarać się zrobić najlepsze jedzenie jakie tylko będzie w stanie. Jak się zatrują to najwyżej wyjadą do Warszawy bo tam problemy jelitowe są na porządku dziennym najwyraźniej. Miała jednak nadzieję, że nie będzie aż tak źle. Pożyczy od mamy jakas książkę kucharską i może najpierw przetestuje wszystko na Colesławie. Od czegoś się ma przyjaciół. - Zaskoczę Cię, że teraz prawie każdy ma aparat przy sobie - wystarczy mieć telefon, ale wiadomo nie robił on tak dobrych jakościowo zdjęć jak porządna lustrzanka z milionem obiektywów, które Lizzie posiadała. Wydała na to małą fortunę. - Tak, następnym razem - odpowiedziała uśmiechając się lekko, bo trochę się głupia cieszyła, że następny raz mógłby być możliwy.
Trochę odetchnęła z ulgą, że nie była sama w tych uczuciach, bo jednak byłoby słabe, gdyby ona nie mogła przestać o nim myśleć, a typ by już o wszystkim zapomniał. Miałaby w chuj złamane serce. Biedna Lizzie. Cale szczęście tak nie było i gdy się zatrzymał, a ona go pocałowała to czuła się jakby to był jej pierwszy pocałunek w życiu. Motylki w jej brzuchu chyba chciały uciec na wolność. Chciała być blisko niego, tak bardzo jak tylko było to możliwe. Potrzebowała go w swoim życiu i doskonale zdawała sobie z tego sprawę, teraz nawet mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. - Przepraszam za tą akcje na Twojej łódce - tym razem już chodziło jej o to drugie spotkanie. - Możemy zacząć od nowa? - Głos jej się nieco łamał ze stresu ale trudno, musiała to powiedzieć. - Wiem, że nie możesz mi nic obiecać i absolutnie niczego nie oczekuje. Wiem, że brzmi źle, ale gorsze jest siedzenie w domu i zastanawianie się co by było gdyby- powiedziała wszystko od serca, wyrzuciła z siebie obawiając się co Corvo może jej odpowiedzieć I czy zaraz nie wyrzuci jej z auta.

Corvo MacLerie
przyjazna koala
catlady#7921
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
-Jebać go. – Potwierdził uśmiechając się szeroko. Corvo już nawet zapomniał kim ten Bob Parker był i dlaczego o nim rozmawiali. Równie dobrze mógł być martwy jak Ben Parker, a Corvo nawet by to nie obeszło. Liczyło się w tym momencie wszystko inne. A właściwie to nie wszystko. Liczyło się tylko to, że miał zamiar znowu spędzać czas z Lizzie. Ten remont i przebywanie z nią oznaczało, że raczej nie opuści Lorne Bay. A przynajmniej nie w najbliższej przyszłości. Nawet jeśli oznaczało to, że dostał tylko miesiąc w jej towarzystwie to miał zamiar wykorzystać to na maksa. –W sumie to pizza brzmi całkiem spoko. Dawno nie jadłem pizzy. – Nie, żeby obawiał się tego, że Lizzie spali dom czy coś. Po prostu nie chciałby, żeby zajmowała się czymś czego robić nie lubi. Wolałby, żeby na przykład w tym czasie siedziała sobie z nim w łazience. Ona w wannie spijałaby sobie szampana, a on kładłby te płytki i gadaliby o bzdurach. Albo udawaliby, że właśnie remontują swój dom i planują wspólne życie. Coś co powinien robić z Rowan. –No tak. Ale mimo wszystko telefony nie mają tych samych ustawień co aparaty. Poza tym… to też nie ten klimat. – Uśmiechnął się pod nosem. Pamiętał jak był młodszy i bawił się z polaroidem. Co mu w sumie przypomniało, że jak widział się z Lizzie w Sydney to ktoś im zrobił zdjęcie polaroidem. –Ty masz to nasze zdjęcie? Jeszcze z Sydney? – Miał nadzieję, że będzie wiedziała o co mu chodzi.
Uśmiechał się przez cały czas jak ją całował, co trochę uniemożliwiało wykonanie poprawnego pocałunku. Ale on nie narzekał, bo takie całowanie się z uśmiechem to też był osobny i piękny rodzaj pocałunku. –Nie gniewam się. – No nie miał za co. Wręcz przeciwnie. Absolutnie ją rozumiał i gdyby sytuacja była odwrotna to zrobiłby prawdopodobnie to samo co ona. Teraz jednak cieszył się z tego, że oboje mieli świadomość tego, że choć decyzja była słuszna, tak naprawdę była durna. –Możemy. Jasne, że tak. – Cieszył się jak debil mimo, że zapewne oboje dobrze wiedzieli, że nie ma mowy o żadnym nowym początku, dopóki Corvo jest w związku z inną kobietą. Z kobietą, którą rzekomo kochał. Pokiwał głową, bo miała absolutną rację. Złapał ją za rękę i na chwilę spuścił wzrok. Nie był w stanie podjąć teraz żadnej konkretnej decyzji. –Rozkminimy to, okej? – Spojrzał w końcu na nią. –Nie chcę cię wodzić za nos. – Przyznał i puścił jej dłoń, żeby ułożyć jej dłoń na policzku. –Nie chcę spędzić nawet dnia bez ciebie. – Jak już powiedział to na głos to było mu jednocześnie lżej, ale i ciężej. Dziwne uczucie.

Lizzie Blackford
przyjazna koala
alemalpa#7279
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
- Hmmm no to możemy sobie nawet dzisiaj jakąś zamówić, bez sensu czekać - na niektóre rzeczy warto było poczekać, ale na większość? Nie. Po co marnować czas? Szczerze mówiąc to trochę żałowała, że teraz Corvo nie mogą pojechać tym samochodem na najbliższe lotnisko, później wsiąść w samolot i polecieć do Włoch na prawdziwą włoską pizzę... gdzieś pod Koloseum albo Panteonem albo w śmierdzącej Wenecji podczas romantycznego pływania w gondoli. Widziała to oczami wyobraźni i żałowała, że nie było to możliwe do wykonania. - Tak, mam je w albumie - kiwnęła głową, bo nie miałaby serca żeby je wyrzucić. Nie wracała jednak do niego, bo nie chciała przez te dwa lata na rozbudzanie w sobie jakiś wspomnień, w momencie, w którym przecież mieli się już nigdy więcej nie zobaczyć. Teraz pomyślała, że zrobi odbitkę tego zdjęcia specjalnie dla niego, żeby też mógł mieć po niej jakąś pamiątkę, do której kiedyś mógłby wracać.
Podczas dalszej rozmowy praktycznie cały czas dostawała mini zawałów, strasznie się stresowała tym co miałby jej odpowiedzieć, bo co jak to nie będzie coś co chciałaby usłyszeć? Patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami czekając na moment sądu ostatecznego i odetchnęła z ulgą gdy okazało się, że ma bardzo podobne podejście do niej. Uśmiechnęła się szeroko i nawet jej się oczy zaszkliły, szczególnie słysząc jego ostatnie słowa. - Ja bez Ciebie też nie - odpowiedziała wtulając trochę twarz w jego dłoń. Zdawała sobie sprawę już od dawna, że potrzeba spędzania czasu w jego towarzystwie była naprawdę wielka. - Coś wymyślimy - kiwnęła głową. Czy czuła się dziwnie właśnie zgadzając się na to żeby być po prostu jego kochanką? Nie. Sam fakt przebywania z nim był dla niej istotniejszy niż cała reszta. - Trochę mi kamień spadł z serca - uśmiechnęła się do niego szeroko, bo nagle poczuła się dziwnie lekko. - Dobra to wracajmy w drogę, pokaż mi to swoje obozowisko - chciała być na miejscu głównie dlatego, że wtedy nie ograniczałaby ich przestrzeń samochodu. Chciałaby się do niego przytulić czy złapać za rękę, a tu jednak to było trochę ciężkie do zrobienia, bo jednak trzeba było prowadzić.

Corvo MacLerie
przyjazna koala
catlady#7921
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
-Super, brzmi jak genialny plan. – Wyszczerzył się. On to w sumie pewnie w latach nie jadł pizzy, bo jednak starał się odżywiać zdrowo. Nie miał takiego ciała tylko dzięki dobrym genom. A jak tak popatrzeć na jego rodzinę, to może geny nie miały tutaj żadnego znaczenia. Corvo się po prostu udało. No i ciężko pracował. Głównie po to, żeby móc właśnie wyrywać takie młode laseczki jak Lizzie. Chociaż to też nietrafne stwierdzenie, bo jednak Lizzie była pierwszą młodą laseczką, którą tak wyrwał. Raczej był porządnym kawalerem. Chyba. –To dobrze. – Ucieszył się, że nie wyrzuciła tego zdjęcia. To było jedyne ich wspólne zdjęcie. Jedyne zdjęcie z tamtego tygodnia. Żałował w sumie, że to ona je miała, ale jednak zrobiło mu się ciepło na sercu kiedy się okazało, że nie wyrzuciła tego zdjęcia tylko je zachowała. Chociaż nie wiedział czego innego mógłby się spodziewać po osobie, która pasjonuje się fotografią. Tacy ludzie cenili fotografie i nie wyrzucali ich ot tak.
-Okej. - Uśmiechnął się i zabrał dłoń z jej twarzy, żeby odpalić auto i wrócić na trasę, ale coś mu się przypomniało. –Lizzie… – Zaczął i ponownie na nią spojrzał. –Przepraszam, że nigdy cię nie szukałem. Powinienem wrócić do Sydney. Do ciebie. – Gryzło go to odkąd opuścił to Sydney. Jasne, krótko po swoim powrocie do Lorne Bay związał się z Rowan i w sumie dosyć szybko się w niej zakochał, ale zbyt często wracał wspomnieniami do Lizzie. –Nie powinienem nigdy wyjeżdżać tak naprawdę. – Dodał. Czuł, że przez niego i jego głupią decyzję zmarnowali dwa lata, które mogli spędzać razem. Oczywiście ta decyzja była podjęta przez nich oboje, ale jednak czuł, że z jakiegoś powodu on zawinił bardziej. Powinien być mężczyzną i powiedzieć jej po tym tygodniu co czuje. Nawet jeśli wydawało się to niesamowicie głupie. Pocałował ją jeszcze raz i już wrócił do tego, żeby dotarli na to obozowisko.
Jechali tam około godziny. Po drodze Corvo nieco jej o tym opowiedział. Jak to było jego marzenie od zawsze, jak w końcu się zebrał, żeby w nie zainwestować i jak je kupił. Opowiadał też jakieś zabawniejsze historie, a nawet o planach na przyszłość. Jak już dojechali na obozowisko to przedstawił ją kilku pracownikom, a później oprowadził po terenie. A że teren był całkiem spory to trochę im zeszło. Pewnie też przez to, że jak tylko mieli okazję być poza zasięgiem wzroku pracowników to Corvo wykorzystywał te okazje, żeby ją całować. No, ale tak sobie tam siedzieli parę godzin i w sumie doszli do wniosku, że jest już za późno na oględziny tej kuchni, więc MacLerie zawiózł ją tylko pod sklep gdzie zostawiła auto. Pewnie jeszcze chwilę całowali się w jego aucie, a później rozjechali się w swoje strony.

/ ztx2

Lizzie Blackford
przyjazna koala
alemalpa#7279
ODPOWIEDZ