lorne bay — lorne bay
21 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Córka właścicieli miejscowej stadniny koni, która nie sprostała ich oczekiwaniom, pozwalając wyrzucić się z renomowanej uczelni. Teraz w sekrecie przed nimi ukrywa się w centrum LB, szukając swojego zaginionego przyjaciela, ratując żółwie i oprowadzając turystów po lesie deszczowym.
Sylwetka rosłego, ogorzałego mężczyzny z żałośnie wyglądającym tupecikiem uporczywie trzymającym się czubka głowy, teraz wypełniała sobą każdą granicę wyświetlacza jej komórki. Obejmując ją kurczowo w prawej dłoni, biegła jak na zabicie w stronę rozhulanej jezdni, na której starała się dostrzec jedno tylko auto. Czy raczej jedną osobę w aucie, którego marka ani nawet kolor nie był jej znany. Stojąc tak na skraju drogi, czując walące ją po żebrach serce, odetchnęła z ulgą, gdy ciemny GT zatrzymał się nieopodal. - Boże drogi, jak się otwiera te drzwi? - zapytała, gdy podeszła do pojazdu i na jego powierzchni nie dostrzegła żadnego uchwytu. Przyzwyczajona do tanich ruder wyrwanych żywcem z 2001 roku, nie potrafiła rozpoznać w burżujskim aucie taty Jeddy nic znajomego. Prędzej zakwalifikowałaby je pod kategorię statku kosmicznego. Gdy jednak brunetka podniosła drzwi, które wydały przyjemny dla ucha, gładki odgłos drogiej technologii, Tilly prawie wskoczyła do środka. - Ten typ, patrz, musisz kojarzyć tego typa! - krzyknęła, podtykając jej pod twarz swój telefon, na którym wciąż malował się mężczyzna w średnim wieku, który według researchu wykonanego rzetelnie przez nią w internecie, współpracował niegdyś z ojcem Corrente. A który teraz, swoją drogą, znikał w odmętach autostrady. - Przyszłam tylko się rozejrzeć, tak jak ci napisałam, no i zobaczyłam jego willę i podeszłam, ale wtedy brama się otworzyła, a on wyjechał, więc zaczęłam udawać, że zbieram niespodziankę po psie z trawnika - wylał się z niej ślinotok, nad którym nie potrafiła zapanować. Wciąż ciężko było jej złapać oddech przez to wszystko - natłok nowych, kluczowych informacji, prawie-wpadkę, a potem morderczy bieg, więc nie spostrzegła nawet, że poczęła obdarzać Jeddę niespotykaną uwagą i serdecznością. Zamiast skupiać się na tej błahostce, wolała usiąść jak człowiek w przyjemnym dla jej gołej na rękach i nogach skóry fotelu i zapiąć pasy. - Odjechał jakieś dwie minuty temu, więc przyjechałaś w czas. Tam, na północ - powiadomiła ją jeszcze, paluchem wskazując odpowiednią stronę i dopiero teraz dotarła do niej ta jej przedziwna wylewność, dlatego odchrząknęła, wyprostowała się sztywno i ściągnęła brwi, jakby samą tą pozycją chciała powiedzieć: nie, nie, wcale cię nie lubię, nie patrz już tak na mnie, bo zaraz rozwikłasz też tajemnicę, którą miałam strzec do usranej śmierci.

Jedda Corrente
ambitny krab
zmęczona
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
[2]

Jedda czuła się bardzo nie-dyskretnie w samochodzie, którym podjechała po Tilly. Już dawno myślała o tym, żeby kupić sobie – za pieniądze ojca prawdopodobnie – samochód nieco bardziej dyskretny w stylu jeepa. Właściwie… spodziewałaby się po Tilly, że ta będzie przyzwyczajona do wszelkich luksusów i nowczesnych, i drogich rzeczy. Zawsze w taki sposób kojarzyła jej się ta dziewczyna – nawet jeśli oceniała ją prawdopodobnie przez pryzmat jej wyglądu czy domniemanego przez nią sposobu bycia. Nie spodziewała się zresztą reakcji tak niespodziewanej i gwałtownej, jaką zastała. Ze zmarszczonym czołem spojrzała najpierw na Tilly, a następnie dopiero na telefon pod samym jej nosem. – Ja… Nie wiem, może… Może to Nikolaj albo Vlad… Sama nie wiem. Skąd w ogóle masz to zdjęcie? – zapytała natychmiast, spoglądając na Tilly z powątpiewaniem. Gdyby tak ojciec angażował ją we wszystkie interesy, to może i by rozpoznała mężczyznę ze zdjęcia w ułamku sekund, ale w sytuacji, gdy była skutecznie odsuwana od wszelkich szemranych i podejrzanych działalności ojca i brata, potrzebowała chwili na skojarzenie twarzy tego mężczyzny. Zresztą Tilly nawet nie dała jej tej chwili, bo zaraz zaczęły wylewać się z niej słowa. Jed spoglądała na blondynkę spod rzęs, wsłuchując się uważnie w to, co do niej mówi i mrugając powoli. Milczała, ale poniekąd też dlatego, że choć nie był to pierwszy raz, to jednocześnie wciąż nie mogła się nadziwić widokiem Tilly w jej samochodzie – zwłaszcza, że jeszcze parę miesięcy temu Tilly nawet nie raczyła jej odpisać. Tymczasem teraz jak gdyby nigdy nic nakręcała się na siedzeniu obok na zabawy w detektywów. Jedda musiała potrząsnąć głową, by odgonić te myśli i naprawdę skupić się na tym, co dziewczyna obok do niej mówi. Odchrząknęła nagle. – Tak, ciebie też miło widzieć – oznajmiła ironicznie i bez słowa sprzeciwu zaczęła podążać we wskazanym kierunku. Nie kwestionowała metod działania ani poszlak Tilly. Zwłaszcza, że bez niej tkwiłaby nadal w martwym punkcie. Przez chwilę zastanawiała się czy powinna była powiedzieć Tilly o próbie współpracy z Demosem i tym, że próbowała uczynić z niego „kreta” w policji. Nie była tego taka pewna i stwierdziła, że może zachowa tą wspaniałą wiadomość do momentu aż Cole naprawdę im się przyda.

Tilly Huntington
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
lorne bay — lorne bay
21 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Córka właścicieli miejscowej stadniny koni, która nie sprostała ich oczekiwaniom, pozwalając wyrzucić się z renomowanej uczelni. Teraz w sekrecie przed nimi ukrywa się w centrum LB, szukając swojego zaginionego przyjaciela, ratując żółwie i oprowadzając turystów po lesie deszczowym.
To całkiem miłe (chyba?), że Jedda postrzegała ją w taki sposób. Matilda nigdy nie sądziła, że jako córka farmerów mogłaby sprawiać wrażenie dziewczyny otaczającej się luksusem i splendorem. Tym bardziej, że Corrente sama obracała się w ekstrawaganckim ​środowisku, a więc wzięcie ją za jedną ze swoich naprawdę było dla Huntington komplementem.
- Wiesz, to zawiła historia, a typ ma kilka różnych personaliów - zrobiła jakże klarowny wstęp, na którym ostatecznie zdawała się zaprzestać, bo ciężko było jej skupić myśli na tylko jednej kwestii, kiedy tyle działo się dookoła. - Jeeeezu Jedda, to jest naprawdę ważne. Johann jest ważny, a nie powitania - zakomunikowała z wyrzutem i wywróciła oczyma, bo w grę wchodziło cudze życie, prawda? Nawet jeśli w idealnym świecie wolałaby zawiesić się brunetce na szyi i uśmiechnąć się do niej pięknie, a potem złożyć na jej policzku krótki, aczkolwiek czuły pocałunek. Samo wyobrażenie sobie takiej niedorzecznej sceny przyprószyło jej policzki rumieńcem, więc potrząsnęła głową, jakby ten ruch miał uchronić ją przed własną wyobraźnią. - Oficjalnie podaje się za Nakoma Gumilowa, ale patrz, to zdjęcie z 2019 roku, z konsulatu japońskiego w Melbourne, gdzie jest podpisany jako Andriej Bara.. jakiś tam śriński, z tego samego dnia, kiedy Johann tam był i potem pochwalił się, że znalazł jakąś jednorazową fuchę u wysoko postawionego typa. Nie chciał o tym za bardzo rozmawiać i twierdził, że to tylko sprzątniecie domu, ale mógł się w coś wplątać, prawda? - jej oczy nigdy tak nie błyszczały, jak przy tym prywatnym śledztwie. Do niczego nie podchodziła też z podobną uporczywością, choć chyba poczęła wpadać już w lekki obłęd. - No i dwa dni później pojechał do Lorne Bay, do ciebie. I to nie miało najmniejszego sensu, bo czekał nas ważny egzamin, ale powiedział, że go potrzebowałaś - dodała jeszcze, spuszczając wzrok. To wspomnienie bolało ją nie tylko z powodu zaginionego przyjaciela, ale i ze względu na Jeddę - przypomniała sobie bowiem, że ta zawsze będzie tylko dziewczyną Johanna i nic nigdy tego nie zmieni. Wspomnienie to posłużyć jednak miało w jednym tylko celu - żeby Jedda zaprzeczyła i tym samym w końcu dała im solidny powód, który nie dołączyłby do pokaźnego grona tych poszlakowych, jakimi karmiły się od początku śledztwa. Spojrzała więc znowu na swój telefon, docisnęła palec do ekranu i przesunęła nim w prawo, dzięki czemu ukazały się na nim dwa zdjęcia. Pierwsze z konsulatu, drugie natomiast... z ojcem Jeddy. - Tutaj jest z twoim tatą, trafiłam na nie przypadkiem. Tym razem jako S. N. Gumilow - to również skierowała w jej stronę, choć nie tak natarczywie. Na fotografii ściskali sobie ręce, a obok nich znajdowało się jeszcze dwóch mężczyzn - jeden pełnił rolę ochroniarza, drugi wydawał się być ich wspólnikiem. Trzymając wyciągnięty telefon, obserwowała uważnie jezdnię, wypatrując ciemnego samochodu z głównym podejrzanym w środku.

Jedda Corrente
ambitny krab
zmęczona
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Może faktycznie Jedda postrzegała Tilly poprzez pryzmat jakiegoś własnego wykreowanego wyobrażania, które wyjątkowo mocno zakotwiczyło się w jej głowie. Może kiepsko to zabrzmi, ale Jed chyba po części kierowała się trochę tym w jaki sposób prezentowała się i wyglądała przede wszystkim Tilly. Siebie starała się „sprzedawać” społeczeństwu tak, by jednak nikt nie wiedział z jakiego środowiska tak naprawdę pochodzi – głównie dlatego, że w taki sposób było jej wygodniej. Tyle, że wciąż potykała się na tym i tak każdy w najbliższym zasięgu był świadomy jej pochodzenia i tego, że pochodzi od rodziny Corrente.
Obdarzyła ją tylko podejrzliwym spojrzeniem, bo bynajmniej takie wytłumaczenie nie było dla niej wystarczające, ale widząc w jak bardzo gorącej wody Tilly jest kąpana, postanowiła zostawić kwestię tej pokrętnej historii na później. Aczkolwiek musiała się zgodzić – Johann był ważny, ważniejszy niż jakieś powitania. Ale to była Jedda i tej namiastki normalności w postaci odrobiny sarkazmu właśnie potrzebowała. Nie umknęło jej spojrzeniu te rumieńce, ale postanowiła tego nie komentować. Uznając, że te rumieńce zostały wywołane wspomnieniem Johanna, a o tym naprawdę nie chciała w tej chwili myśleć. Ani o Tilly myślącej o Johannie. – Co Johann tam robił? – To jakoś tak o wiele bardziej ją zainteresowało niż tożsamość typa ze zdjęcia. Może dlatego, że kompletnie nie miała pojęcia, że Johann nie tylko był w tamtym miejscu, nie wiedziała też nic o tamtej pracy i powoli zaczęła zastanawiać się na ile dobrze znała Johanna. Zerknęła z grymasem na Tilly, bo nagle przyszło jej do głowy, że niezależnie od tego jak bardzo bliska i kochana była przez Johanna (i vice versa), to jednak chyba nie miała na tyle czasu, by poznać go tak doskonale jak Tilly. I to mocno ją zabolało, stąd wykrzywienie twarzy grymasem. Było to tylko tymczasowe i po chwili twarz Jed na powrót złagodniała. Choć tylko na chwilę. Nie odpowiedziała – nie było dnia by nie obwiniała się częściowo o zniknięcie Johanna, nawet jeśli po przenalizowaniu ich ostatniej rozmowy, doszła do wniosku, że to jej wyznanie nie miało najmniejszego znaczenia. Zwłaszcza, że ucieczka w akcie tego wszystkiego, co mu powiedziała, byłaby bardzo niepotrzebnym i desperackim krokiem. Zupełnie niepotrzebnym. Tyle, że im dłużej wraz z Tilly bawiły się w to prywatne śledztwo, tym bardziej podejrzewała, że jej ojciec naprawdę może być powiązany ze zniknięciem Johanna. Ale w tym momencie nie ośmieliłaby się wypowiedzieć tego na głos. Zerknęła od niechcenia na telefon Tilly. – No wiesz… to bardzo możliwe, że ten facet i mój ojciec mieli jakieś interesy w przeszłości, ale nie bardzo rozumiem, co Johann miał do tego – powiedziała bardzo powoli i skierowała wzrok na jezdnię, by nie patrzeć w tym momencie w oczy Tilly. Nawet jeśli bardzo tego chciała, by być może dostrzegłaby w jej oczach coś, co niejednokrotnie widziała patrząc w odbicie w lustrze – że tylko oszukuje samą siebie, zasłaniając się niewiedzą na temat tego, w co wplątani są jej ojciec i brat bliźniak.

Tilly Huntington
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
lorne bay — lorne bay
21 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Córka właścicieli miejscowej stadniny koni, która nie sprostała ich oczekiwaniom, pozwalając wyrzucić się z renomowanej uczelni. Teraz w sekrecie przed nimi ukrywa się w centrum LB, szukając swojego zaginionego przyjaciela, ratując żółwie i oprowadzając turystów po lesie deszczowym.
sorka ;( ;(

Czyli lepiej, że nie wiedziała; że nie miała dostępu do tajemnej twierdzy zwanej umysłem Jeddy, którego sekrety pragnęła zagłębiać od tak niebosiężnego czasu. Skoro w miejscu tym nie znalazłaby żadnych przychylnych myśli, a co więcej, jedynie niedorzeczną zazdrość i rozdzierający smutek, lepiej było naiwnie oszukiwać się, że jest inaczej. - Nie mówił ci? - zapewne należało po prostu odpowiedzieć; lakonicznie wyjaśnić kierujące nim pobudki i pozostawić temat w tyle, jako że należał już do zamierzchłej przeszłości. Tyle tylko, że Huntington przekonana była o weredyzmie oplatającym związek przyjaciela i nie podejrzewała nawet, jak wiele ten mógł utajać przed brunetką. - To był dla niego bardzo ciężki czas, bo on... wydawało mu się, że znalazł swojego ojca i chyba liczył, że wszystko będzie jak w filmie, wiesz? Że ten go przeprosi, przyjmie z powrotem i żyć będą długo i szczęśliwie, wiadomo, z dyplomatami każdy wróży ci bajkę - rzuciła niezbyt subtelnym żartem, jaki oprawiła krótkim śmiechem, przemieniającym się zaraz w dość niemrawy. Bo mimo wszystko, dziwnie było jej o tym opowiadać, kiedy nie była świadoma, ile szczegółów z życia Johanna ta już przyswoiła. - No ale to był fałszywy trop, Johann był wściekły, specjalnie skombinował sobie tam dorywczą fuchę i wszystko poszło na marne, no bo... skonfrontował się z nim, ten mężczyzna opowiedział mu o swojej chorobie, przez którą... no, to było niemożliwe i na koniec dodał jeszcze, że kobiety nigdy go nie interesowały, więc Johann się wygłupił - dokończyła ze wzruszeniem ramion, które były improwizowaną reakcją na niezręczną sytuację. Niepewnie wlepiła wzrok w brunetkę, rozchylając usta chcące dopowiedzieć jeszcze kilka słów i wtedy spostrzegła ten wyraz smutku, jaki zagościł na jej twarzy, którą tak bardzo pragnęła teraz obdarzyć uśmiechem. - Pewnie... Na pewno głupio mu było z tobą o tym rozmawiać, wiesz, nawet mi nie chciał z początku powiedzieć, ale się uparłam, że nie wyjdę z jego łóżka, dopóki mi wszystkiego nie opowie - to miało być uśmierzające remedium na nieswój nastrój Jeddy? Cóż, z punktu widzenia blondynki owszem - nie dostrzegała w nim nic nieodpowiedniego, bo przecież często zasypiała z Johannem tak jak i z każdym innym przyjacielem. Gdyby opowiadała o Lisbeth, nikt o nic by jej nie posądzał, prawda? A to przecież głupie, bo od płci przeciwnej wolała tę należącą do jej gatunku. - Może żadne, ale pomyślałam sobie po prostu, że może zobaczył coś, czego widzieć nie powinien i no... Myślałam, że wiesz o nim coś więcej, albo że twój tata mógłby pomóc czy coś, ale jak nie to spoko, jakoś się to rozwiąże - przedstawiła kierujące nią motywy, nie podejrzewając nawet, że ojciec Jeddy mógłby mieć w tym swój udział. Bo Jedda na pewno podzieliłaby się tym tropem z Tilly, prawda? Na pewno tak - w innym przypadku nie bawiłaby się w to śledztwo, badając tropy zmierzające donikąd i oddalające je od prawdy, czyli w tym przypadku od pana Corrente. Może to głupie, ale Matilda naprawdę jej ufała. Jak mało komu.

Jedda Corrente
ambitny krab
zmęczona
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Jedda zacisnęła tylko mocno usta i odwróciła wzrok. – Jakby powiedział, to bym nie pytała – mruknęła trochę opryskliwie, bo naprawdę nienawidziła tego typu momentów. Nie zawsze czuła się pewnie na tym podłożu relacji damsko-męskiej, miała wręcz wrażenie, że czasami Tilly czuje przewagę nad nią, bo w istocie wie więcej o Johannie ze względu na znacznie dłuższy staż znajomości z nim. I o ile to było zrozumiałe, o tyle niezrozumiałe było dla Jed czasem to zdystansowanie i niechęć dziewczyny, jaką niekiedy Jed (słusznie czy niesłusznie) odczuwała. I do tego wszystkiego dochodziła jeszcze przecież zazdrość. I nagle Jed poczuła jak bardzo w tej chwili zapada się w sobie. Nie miała o niczym pojęcia. I tutaj padało oczywiste pytanie, dlaczego nie miała pojęcia, że Johann znalazł swojego ojca? Dlaczego nie wiedziała o tym, że coś w tych całych poszukiwaniach poszło nie tak? To, co Tilly jej powiedziała było dla niej nieprawdopodobne i jedyne, co chciała zrobić w tej chwili w pierwszym odruchu to mocno przytulić Johanna w ramach tej zaległej sprawy. Tylko, że nie mogła. I jak się okazuje, wówczas również nie dał jej na to szansy, nic jej nie mówiąc. I to chyba jednak ją zabolało, co ewidentnie widać było na jej twarzy. Nie zaśmiała się i nawet nic jej nie odpowiedziała, wciąż zawracając sobie głowę tym jednym bezsensownym w tym momencie pytaniem. Dlaczego o niczym jej wtedy nie powiedział, skoro ona mówiła mu wszystko. Nawet powiedziała mu o swoich największych obawach, choć te chroniła niczym lwica, nie chcąc nikomu opowiadać o swoich słabościach. Gdyby nie to, że prowadziła to zacisnęłaby mocno powieki, by nie musieć patrzeć na Tilly. Tymczasem zacisnęła tylko mocno dłonie na kierownicy. Była smutna, gorzko rozczarowana i zaskoczona tym wszystkim. – Och, z łóżka… i co zadziałało? – spytała ironicznie, bo jakoś całe jej pozytywne nastawienie się ulotniło. Znaczy, wiedziała, że to pewnie nic takiego, że przecież Tilly i Johann byli niesamowicie blisko i to chyba w takim platonicznym znaczeniu, a przynajmniej tak jej się zawsze wydawało. I normalnie pewnie by nie zareagowała, ale w tym momencie, na skutek poprzednich rewelacji, była lekko rozjuszona. – Nie powiedział mi. Ale może miał powód – wymamrotała bardziej do siebie niż do Tilly, próbując mimo wszystko uspokoić siebie i chyba trochę usprawiedliwić Johanna. Choć szczerze uważała, że powinien jej był powiedzieć, powinien pozwolić jej na zabranie choć w niewielkim stopniu swojego bólu.
Rzecz w tym, że tego już próbowałam – powiedziała gorzko Jed, krzywiąc się na samo wspomnienie rozmowy z ojcem. – Próbowałam prosić o pomoc, ale mój ojciec stwierdził, że ludzie czasem znikają. I jeśli ten konkretny człowiek zniknął to być może dlatego, że miał ku temu powody – dodała jeszcze. – Czyli usłyszałam dokładnie to samo, co na policji; że ludzie mają czasem powody by znikać. I jeśli ktoś nie chce zostać odnaleziony, to nie powinniśmy go szukać. – Wciąż mówiła z tym gorzkim rozczarowaniem jak przedtem. Nie sądziła, że to spotkanie z Tilly tylko jeszcze bardziej rozdrapie jej rany.
Nagle Jedda gwałtownie zatrzymała samochód na poboczu. Włączyła światła awaryjne i niemal wyskoczyła z samochodu. Nie mogła już dłużej znieść tych wszystkich nagromadzonych emocji. Po prostu nie była w stanie jechać spokojnie. Potrzebowała odetchnąć, złapać powietrza. I nie interesowało jej, że właśnie gubią trop. Zgięła się, przyciskając ręce do brzucha i krzyknęła. Boleśnie i wściekle, wyrzucając z siebie całą złą energię. A następnie przykucnęła i zacisnęła mocno usta. Próbowała wziąć się w garść i uporządkować myśli, ale w jej głowie panował istny chaos.
W końcu jednak wzięła się w garść i pojechały dalej.

/zt x2

Tilly Huntington
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
ODPOWIEDZ