Trener tenisa — Freshwater Tennis Club
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Emerytowana gwiazda tenisa po kontuzji, trener próbujący od nowa ułożyć sobie życie jeszcze przed trzydziestką.
1.

- Możesz przyjechać? Ktoś chyba buchnął mi samochód, albo mam dziury w pamięci i nie mogę go znaleźć.

Z zarzuconą na ramię torbą sportową, w której trzymał strój sportowy, rakietę i resztę swojego dobytku, błąkał się w okolicy kortów, kompletnie nie mogąc znaleźć swojego samochodu. Okrążył okolicę kilkukrotnie, uważnie przypatrując się wszystkim Hondom, albo czemukolwiek, co choćby kolorystycznie mogło przypominać jego samochód, ale nic. I wtedy pomyślał, że ktoś go zwyczajnie okradł.
Nigdy jeszcze nie został okradziony. Przynajmniej nie poważnie, bo drobnostki pewnie zginęły mu nie raz - jedne rzeczywiście przez kogoś zabrane, inne po prostu zgubione i przywłaszczone, ale nigdy nie był to samochód, więc po kilku minutach rozglądania się i poszukiwań zaczął traktować sprawę coraz poważniej, przy okazji dzwoniąc do Harriet, żeby pomogła mu szukać, jeśli chciała się z nim tego dnia w ogóle zobaczyć. Prawie bez różnicy czy mieli coś zjeść, czy urządzić poszukiwania, prawda?
Rozglądania się nie ułatwiały spadające z nieba, jak na złość, duże krople deszczu, które z każdą minutą przybierały na sile, znacząc mokrymi plamami szarą koszulkę Goldberga, która po chwili cała już była nimi usłana, a on dosłownie był na granicy przemoknięcia do suchej nitki. Nie chciał jednak wracać do budynku kortów, bo nic by na tym nie zyskał, czekał więc niedaleko wejścia na Harriet.
- Masz jakąś parasolkę, czy coś? Nie wiem gdzie on jest, ale zanim zadzwonię na policję, to nie wiem, proszę cię, sprawdź ze mną jeszcze raz - rzucił w ramach przywitania, pochylając w dół głowę, z której już ściekały strumienie wody. Propozycja była co najmniej niepoważna, kto w taką pogodę w ogóle chciał być gdziekolwiek na zewnątrz, ale samochód to nie było byle co, a przynajmniej wiedział, że mógł polegać na Pemberton i że nie była to najgłupsza rzecz, o jaką mógł ją poprosić.

Harriet L. Pemberton
powitalny kokos
rudy rydz
przyjmuje gości w — Charlotte Guesthouse
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oczyściła swoje imię z zarzutów o zamordowanie narzeczonego i wreszcie zajęła się ratowaniem pensjonatu, którego wypłacalność stoi pod znakiem zapytania. Poza tym próbuje zrozumieć swoje uczucia do Nicholasa i przestać obawiać się tego, co l u d z i e powiedzą.
020.

Obie przedstawione przez Rudy’ego hipotezy wydawały się i d i o t y c z n e. Lorne Bay nie było wolne od przestępstw – Harriet zdawała sobie z tego sprawę aż zbyt dobrze – ale nie sądziła, by znalazł się złodziej, który skusiłaby się na ukradzenie H o n d y. Była wprawdzie znacznie nowocześniejsza od błękitnego garbusa, którym Harriet poruszała się od siedmiu lub ośmiu lat, ale wciąż nie dorównywała ekskluzywnemu Porsche tudzież nowoczesnym modelom Tesli; jeśli miałaby wybierać, pozostałaby przy swoim ukochanym garbusie, nawet mimo kusząco brzmiącej opcji automatycznego parkowania. Prawdopodobnie.
Afera dotycząca zaginionego samochodu miała jednak olbrzymią zaletę – odciągała myśli dziewczyny od Nicholasa, który również zniknął, pozostawiając po sobie opuszczony dom i poturbowane serce.
Podjeżdżając pod budynek kortów, uchyliła szybę (opadającą tylko przy użyciu k o r b k i, gdyż elektryczny mechanizm przestał działać jeszcze zanim Harriet kupiła ten samochód). — Przemokłeś — wspomniała, jakby chłopak wcale nie tego nie zauważył, jakby nie czuł mokrego materiału ściśle przylegającego do ciała i krępującego ruchy. — Tak, mam. Poczekaj chwilę — powiedziała, posyłając mu współczujący uśmiech. Pomęczyła się z zasunięciem okna, a kiedy wreszcie jej się udało, odjechała kawałek, by znaleźć miejsce parkingowe. Sięgnęła po dwie wcześniej przygotowane parasolki, z których jedna była pamiątką po kobiecie odwiedzającej Charlotte Guesthouse kilka miesięcy temu. Rozłożyła ją i podbiegła do przyjaciela, wcześniej zamykając samochód; wolała dmuchać na zimne, choć przekręcenie kluczyka najprawdopodobniej nie stanowiło dla potencjalnego złodzieja żadnej przeszkody.
— To wariactwo, nie wierzę, że ukradli ci samochód! — rzuciła, gdy już znalazła się blisko Rudy’ego. Podała mu drugą parasolkę w kolorze neonowej żółci, bacznie mu się przyglądając. — Jesteś przekonany, że przyjechałeś nim na kort? Może ktoś cię przywiózł? Może skorzystałeś z autobusu? Nie pamiętasz, gdzie zaparkowałeś, więc może w Honda została pod domem? — pytała, o d r o b i n ę się z niego naigrywając, co można było dostrzec w unoszącym się kąciku jej ust.

Rudy Goldberg
Trener tenisa — Freshwater Tennis Club
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Emerytowana gwiazda tenisa po kontuzji, trener próbujący od nowa ułożyć sobie życie jeszcze przed trzydziestką.
Na oczywistą oczywistość, którą postanowiła go przywitać, wywrócił jedynie oczami, niecierpliwie czekając, aż w końcu zaparkuje samochód, co zdawało mu się trwać wieczność. Nie z powodu jej umiejętności, a raczej dlatego, że był naburmuszony tym przemęczeniem, zmoknięciem i gotów wpaść w spiralę użalania się nad sobą. Jeszcze chwila, a zacznie go boleć noga, albo okropny głód nie pozwoli mu w ogóle utrzymywać pionu!
- AUTOBUSEM? - popatrzył na Harriet, jakby zapytała go czy przyleciał tutaj na miotle. Równie mocno wydawało mu się to prawdopodobne, bo nigdy nie korzystał z transportu publicznego, przez całe dzieciństwo i nastoletnie życie przyzwyczajony, że wszędzie woziła go matka. Miał zwykle dość napięty grafik treningów, po których musiał porządnie odpocząć, a nie wydawało mu się, żeby jazda autobusem miała temu sprzyjać. Majętni rodzice, których był jedynym synem, również przyczyniali się do jego czasem zbyt wygodnego trybu życia. Teraz może i jeździł Hondą, ale swoją, dopieszczoną i wygłaskaną, tym bardziej nie wyobrażał sobie zapomnieć, że nie wziął jej z domu. - Dobra, nie jestem pewien, gdzie zaparkowałem, bo przyjechałem dzisiaj później i te miejsca z przodu były zajęte, ale jestem w stu procentach pewien, że przyjechałem samochodem! - chociaż zaszczepiła w nim ziarno zwątpienia, kiedy zapytała. Tak samo jak przed kontaktem z informatykiem sprawdzało się jeszcze ten jeden raz czy ciasteczka zostały wyczyszczone, a urządzenie porządnie zrestartowane, żeby potem się nie okazało, że naprawa polegała na wciśnięciu jednego przycisku.
- Także... no nie wiem, może zrobisz ze mną rundę po okolicy i jak go nie znajdziemy to, nie wiem, chyba będę to musiał zgłosić na policję, ale czym ja wtedy będę jeździł? - jakoś nie kojarzył sobie policji z wysokimi wynikami statystyk odzyskiwania zaginionych przedmiotów, choć sam nigdy nie musiał próbować. Ale wolał to raz jeszcze sprawdzić z Harriet, nawet w taką pogodę, żeby nie okazało się później, że jego samochód stoi w tym samym miejscu, w którym go zostawił, a moment parkowania uwieczniła jeszcze kamera. - Nie wiedziałem, że tak lubisz żółty, może jakbym miał taki samochód, to bym go nie zgubił - prychnął, łapiąc ją pod łokieć, bo istniała taka niepisana zasada, która mówiła, że kiedy szło się z kimś razem pod parasolem, należało trzymać tę osobę pod ramię, jakby cofając się do poprzedniego wieku. Tak mu się przynajmniej wydawało, bo on sam parasola nie posiadał.

Harriet L. Pemberton
powitalny kokos
rudy rydz
przyjmuje gości w — Charlotte Guesthouse
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oczyściła swoje imię z zarzutów o zamordowanie narzeczonego i wreszcie zajęła się ratowaniem pensjonatu, którego wypłacalność stoi pod znakiem zapytania. Poza tym próbuje zrozumieć swoje uczucia do Nicholasa i przestać obawiać się tego, co l u d z i e powiedzą.
Z trudem powstrzymała wymowne westchnięcie, by nie pogarszać – i tak nie najlepszej – sytuacji Rudy’ego. Zachowanie niewzruszonego wyrazu twarzy wcale nie było takie łatwe, nie! W przeciwieństwie do niego Harriet wychowała się w bardzo przeciętnej rodzinie, nie znając wygód idących za dużymi pieniędzmi. Korzystała więc z komunikacji publicznej, którą zapamiętała głównie ze szkolnych lat. W późniejszym czasie również nie unikała autobusów; błękitny garbus bywał zawodny, a rowerowe wycieczki męczące. Za to piesze przebijanie się przez miasto zajmowało zdecydowanie za dużo cennego czasu! Czasu, który mogłaby poświęcić na pracę lub kolejne – nieprzydatne – kursy.
— Zgoda. Poszukajmy go razem — przytaknęła, nie widząc innego wyjścia. S p a c e r o w a n i e wzdłuż zapełnionego parkingu wcale nie brzmiało zachęcająco, szczególnie dodając do tego zacinający deszcz. Harriet miała wrażenie, że choć wyszła z ciepłego samochodu ledwie chwilę wcześniej, już miała przemoczone buty. — Powinniśmy iść środkiem, a ty co kilka metrów przyciskaj guzik na pilocie, może zauważymy mrugające światła — stwierdziła, od razu przechodząc do działania; była znana z tego, że nie załamywała rąk, a zamiast tego zakasywała rękawy i brała się do pracy, aby szybko naprawić błędy lub stworzyć plan prędkiego wydostania się z tarapatów. Jedynie w kwestii u c z u ć nie potrafiła myśleć praktycznie. Ilekroć tego próbowała, raniła kogoś lub samą siebie. Stawała się wówczas szorstka i nieprzystępna. Była przekonana, że w ten sposób chroni swoje serce, tak naprawdę wystawiając się na próby, na jakie nie była gotowa. Miała prawie trzydzieści lat, wiele porażek za sobą i pewność, że niczego się dzięki nim nie nauczyła – i d e a l n y dorobek życiowy. — Policją będziemy się martwić później, ale w kontaktach z nimi ci nie pomogę. Nie licz na to. Za dużo nerwów straciłam przez nich w zeszłym roku — ostrzegła, mimowolnie przypominając sobie miesiącami ciągnące się utarczki. Oskarżenie o zabójstwo byłego narzeczonego było bzdurą, a mimo to jego konsekwencje ciągnęły się za nią aż do dzisiaj. Zdarzali się bowiem mieszkańcy miasteczka, ludzie, dla których Rhys był kimś bliskim, którzy wciąż uważali Harriet za winną.
— Następnym razem polecam zrobić zdjęcie samochodu i otoczenia — mruknęła, chwytając się dawnego przyjaciela za ramię. — Wiesz, nawet nie mam siły się z ciebie ponaśmiewać. Powiedz lepiej, jak idą treningi? — zapytała dość ogólnie, choć oczywiście najbardziej ciekawiła ją sprawność jego ręki oraz to czy robił postępy; czy one w ogóle były możliwe?
— Tam stoi Honda. To twoja? — spytała, wskazując palcem na biały samochód zaparkowany przy murowanym płocie. Wtedy też wiatr zawiał znacznie mocniej, próbując wyrwać im parasol z rąk.

Rudy Goldberg
Trener tenisa — Freshwater Tennis Club
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Emerytowana gwiazda tenisa po kontuzji, trener próbujący od nowa ułożyć sobie życie jeszcze przed trzydziestką.
Przyciskanie guzika w pilocie brzmiało jak najprostsze i zarazem najsensowniejsze rozwiązanie, ale było też rozwiązaniem, o którym Rudy kompletnie nie pomyślał. Błądził po uliczkach, próbując wyłapać gdzieś w tym wszystkim galaktyczną szarość swojego samochodu, co przy deszczu i równie galaktycznie szarym asfalcie było wręcz niemożliwe. I jakimś cudem nie wpadł na to, że jak będzie klikał tym guziczkiem, to zaświecą się światła Hondy i objawi się przed nim, jakby tylko na to czekała. - Ale to... no nie wiem, chyba jacyś inni przyjmują takie zgłoszenia? - tak naprawdę z policją najwięcej kontaktu miał przez oglądanie filmów, czy seriali z kryminalnym wątkiem. Tam najczęściej bohater z wielkiego miasta pracował w wyspecjalizowanym oddziale i zajmował się tylko zabójstwami, tylko narkotykami, ale czy byli tacy, którzy po prostu szukali kradzieży? Odpowiedź chyba nie była tak prosta, a Lorne Bay nie było miejscem rodem z serialowego scenariusza, więc bardzo możliwe, że trafiliby na dokładnie tych samych funkcjonariuszy, z którymi styczność miała wcześniej Harriet. - Nie wiem, słyszałaś w ogóle o tym, żeby ktoś odzyskał coś skradzionego po interwencji? - to też mu się nie wydawało prawdopodobne. Z samochodem mogło nie być tak trudno, bo przecież ciężko ukradkiem podwędzić cały samochód, telefon, czy pieniądze były dużo łatwiejsze do ukrycia.
- Jakbym był na parkingu w jakimś centrum handlowym w Cairns to okej, ale tutaj? - co prawda na takich dużych parkingach też nie robił zdjęć, a potem w złości próbował sobie przypomnieć, czy stanął na poziomie motyla, ważki, czy innej pszczółki, jak to wdzięcznie nazywano kolejne piętra, a jak już to mu przyszło do głowy, pozostawało jeszcze to konkretne miejsce. Aż dziwne, że przez tyle lat od spopularyzowania poruszania się swoim własnym pojazdem nikt jeszcze na to nie wpadł. - Męcząco, może dlatego mózg mi nie funkcjonuje, jakiś spadek cukru, czy coś - mruknął trochę naburmuszony, bo był zły, przemoczony, głodny i jeszcze targał ze sobą torbę z rzeczami. - Ale chyba wpadnie mi coś nowego, bo jeden z trenerów myśli o wyjeździe. Może w końcu ktoś, kto jest minimalnie bardziej doświadczony niż znudzone bogate żony, albo dzieciaki - niby mu za to płacili, więc nie powinien narzekać, ale wolałby pracować na innym poziomie, na poziomie do którego był przez lata przyzwyczajany, dążąc do perfekcji, tymczasem jego uczniami były najczęściej osoby, które chciały się poruszać, nie rozwijać karierę. - Gdzie? - energicznie odwrócił się we wskazywanym przez nią kierunku i równie szybko odwrócił znów w jej stronę. - Nie ten kolor nawet, ani model. Coś czuję, że mi ją buchnęli. Nie wiem, może na części - nie był to bardzo drogi samochód, ale jednak coś na niego wydał i kupno kolejnego obciążyłoby jego budżet, szczególnie w momencie, w którym próbował zbierać pieniądze i ułożyć sobie życie na nowo. - Albo to mój dawny rywal sprzed lat, z którym kiedyś wygrałem, on się załamał i przerwał treningi, a teraz wraca, żeby się zemścić, bo jego życie jest na tyle beznadziejne? - sam w to ani trochę nie wierzył, ale logiczne rozwiązanie chyba mniej mu się podobało. Bo od takiego rywala to mógłby jakoś samochód wywalczyć, albo wziąć go na litość, pokazując, że jego kariera też jest skończona.

Harriet L. Pemberton
powitalny kokos
rudy rydz
ODPOWIEDZ