szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.

O'Brallaghan miała dobre serducho, naprawdę. Popełniła w swoim życiu kilka błędów, z których nie do końca była dumna, ale ostatnie lata poświęciła temu, aby wyjść na prostą z własnym sumieniem. Nie było to, jak się okazuje, wcale takie proste zadanie, ponieważ zdarzały się chwile, kiedy nachodziła ją myśl, że to nadal nie było wystarczająco. Czasami miała po prostu wrażenie, że za bardzo skupiała się na sobie, co może w pewnym stopniu popychało ją do tego, żeby aktywnie zaangażować się w działalność charytatywną. Warto jednak wspomnieć, że to nie obce osoby, a los swoich bliskich stawiała na piedestale, więc kiedy ekran jej telefonu wyświetlił nazwisko Milesa, a w ślad za nim pytanie o tym, czy mógłby zatrzymać się u niej na kilka nocy, Posy nie zwlekała nie tylko z odpowiedzią, ale także ze zmianą swoich dotychczasowych planów. Te może nie były jakoś szalenie pilne, ale wiązały się z fundacją, z którą współpracowała, a to przecież czyniło je całkiem istotnymi. O'Brallaghan postanowiła jednak odłożyć je na inny dzień, aby dziś móc poświęcić swoją uwagę mężczyźnie, który najwyraźniej jej teraz potrzebował. Szczerze? Spodziewała się raczej tego, że pokłócił się ze swoją dziewczyną, dlatego nie chciał wracać do domu, zatem na pewno nie zakładała, że przyjdzie do niej poobijany. Kiedy tak się stało, a Posy w końcu otworzyła mu drzwi, ciężko było jej ukryć zaskoczenie, które momentalnie wymalowało się na jej twarzy za sprawą lima, które dość wyraźnie malowało się pod okiem bruneta. Gdyby nie należała do osób, które czasami przesadnie martwiły się o swoich bliskich, prawdopodobnie właśnie by z tego zażartowała, ale ona taka nie była. Nie, O’Brallaghan całkiem poważnie się o niego wystraszyła, ale nie skomentowała tego w żaden sposób, tylko bez słowa wpuściła Milesa do środka. - Tak naprawdę nie musisz gnieździć się na kanapie, wiesz o tym? Mam tutaj całkiem wygodny pokój gościnny. Nawet już przebrałam ci pościel - oznajmiła, a później poprowadziła mężczyznę wprost do miejsca, o którym przed chwilą mówiła. Wydawało jej się, że jej nowy dom odwiedzał po raz pierwszy, bo przecież kupiła go całkiem niedawno, więc sama nie czuła się tu jeszcze tak, jakby to miejsce należało do niej. A jednak tak było, więc powinna w końcu przestać zachowywać się tak, jakby to ona była tutaj gościem. - Sam powiesz mi co się stało, czy mam najpierw przynieść jakiś alkohol? - zapytała, kiedy już Miles wpakował się do swojego tymczasowego pokoju, a ona zaś oparła się o framugę drzwi. To jasne, że chciała wiedzieć co konkretnie go do niej przywiało, ale nie dlatego, że była ciekawska. Jak wspomniałam, Posy po prostu martwiła się o swoich bliskich i w tym momencie pragnęła usłyszeć, że nie ma większych powodów do obaw.

Miles Vanderberg
sumienny żółwik
Magda
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
ten

Jak to jest być bezdomnym? Nigdy się nad tym nie zastanawiał, nie musiał — przecież miał wszystko o czymkolwiek tylko mógł sobie wymarzyć. Pochodził z dobrze usytuowanej rodziny, stać go było na apartament w najlepszej dzielnicy w mieście, a karta kredytowa swego czasu spełniała wszystkie jego zachcianki. Dopóki nie przeciął pępowiny, nie odciął się od rodziny zmuszony przez wyrzuty sumienia, dręczące go na każdym kroku. Nawet wtedy, wciąż było go stać na wiele. Swoją głupotą doprowadził jednak do tego, że na prawie tydzień został pozbawiony dachu nad głową.
Tuż po feralnej kłótni, mającej miejsce tego poranka, Miles wybiegł z domu bardziej wkurwiony, niż w przeciągu ostatnich paru lat. Czuł jak opuchlizna pojawia mu się na twarzy w zastraszającym tempie, a jedyne miejsce, w którym mógł się podziać, było Moonlight. Nie posiadał już nikogo, kto mógłby go uratować i ta myśl go paraliżowała — tak, że przez kolejną godzinę po prostu siedział w swoim aucie, zaparkowanym tym razem pod barem, i tylko walił na przemian potylicą w siedzenie albo dłońmi w kierownicę.
Jak to jest mieć wszystko, a kolejnego dnia obudzić się, nie mając niczego? Mógłby zgonić to na kłótnię z kumplem, lecz zbyt dobrze wiedział, że jego przyzwoita codzienność zakończyła się wraz z zasunięciem plastikowego worka, w którym spoczywał Finn. Jakoś udało mu się wysiąść z samochodu, powstrzymując się od bezsilnego krzyku i po chwili był już za barem, nalewając z perfekcyjnie wyćwiczonym uśmiechem kolejne drinki, zaczepiając samotników i wysłuchując ich historii.
Prawie udało mu się zapomnieć.
Prawie.
Dopóki nie pojawiło się pierwsze pytanie „Hej, stary. Co Ci się stało?”, później kolejne. Te same słowa, w co rusz innych ustach, czasem poprzestawiane w inny szyk zdania, jednak mające wciąż ten sam sens, który tylko przypominał mu o nieuniknionym — nie miał gdzie wrócić. Owszem, mógłby się zatrzymać u jednego z reszty kumpli, jednak nie miał ochoty na ich towarzystwo. Wszystkie jego koleżanki miały swoich facetów, którzy z pewnością nie byliby zadowoleni, widząc rozwalonego Milesa u nich w mieszkaniu. Ostatecznie zdecydował się wykonać telefon, robił to jednak dość niepewnie.
Z tą samą nieporadnością wciskał przycisk w windzie jej budynku, i pukał do drzwi. Na widok jej zmartwionego spojrzenia Posy, poczuł jak ciężar na jego barkach staje się nieco lżejszy.
— Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem Ci wdzięczny — odezwał się w końcu, kiedy stali już w progu jej pokoju gościnnego. Nie miał żadnych rzeczy ze sobą, więc nie musiał się rozpakowywać. Po prostu klapnął zrezygnowany na wygodne łóżko i przetarł zmęczoną twarz dłońmi. Pomimo przykładanego wcześniej lodu, podejrzewał, że opuchlizna nie zejdzie tak szybko. Wyglądał jak młody partyzant — posiniaczony i na przegranej pozycji.
— Ta historia zasługuje chyba na całą butelkę wódki — mruknął, patrząc na nią ni to ze skruchą, ni to przepraszająco. To zabawne, że akurat na tę znajomość mógł liczyć praktycznie zawsze; znajomość, która rozpoczynała się w nieco innym, mniej przyjaznym, a bardziej romantycznym tonie. Wtedy byli dzieciakami, Miles pewnie zjebał sprawę, jak zawsze, jednak teraz naprawdę był wdzięczny, za to, że Posy została u jego boku.

Posy O'Brallaghan
przyjazna koala
naleśnik puchaty
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Odkąd się znali, miała wrażenie, że Miles posiadał zadziwiający talent do ściągania na siebie kłopotów. W młodym wieku było to stosunkowo normalne, ponieważ młodzieńczy bunt magicznie omawiał każdy, niedojrzały umysł. Posy nie doświadczyła go, bo przez długie lata chowana była pod kloszem, ale kiedy ich drogi skrzyżowały się ze sobą, nie mogła odmówić Mileosowi tego, że znajomość z nim pociągała za sobą dreszczyk emocji. Niewykluczone, że właśnie tym ją zainteresował, choć miał w sobie znacznie więcej rzeczy, na których punkcie kobieta mogła oszaleć. Wtedy była jeszcze tylko młodą dziewczyną, a mimo to była w stanie je dostrzec. W ich przypadku okazało się jednak, że wzajemne zainteresowanie nie było wystarczające, aby zbudować razem coś pięknego, przynajmniej nie coś, co określić można byłoby mianem związku. Mieli jednak to szczęście, że szybko to zrozumieli, dzięki czemu nie tylko uniknęli złamanych serc, ale również mieli szansę o tę znajomość zadbać i nie pozwolić jej umrzeć, dokładnie tak, jak działo się z większością byłych, młodzieńczych związków. Pomimo tego, jak rozpoczęła się ich znajomość, Vanderberg nadal pozostawał częścią jej życia, w dodatku całkiem istotną, ponieważ Posy nie umiała przestać definiować go jako swojego przyjaciela. Był jednym z tych, o których naprawdę się troszczyła, dlatego zaoferowanie mu noclegu było dla niej drobnostką. Odkąd się tu przeniosła, nie mogła pozbyć się wrażenia, że zakup tego domu był ogromnym błędem. Był duży, a przez jej samotność także przytłaczający, dlatego obecność mężczyzny również dla niej mogła okazać się kojąca. O tym nie wspominała jednak na głos, bo dzisiejszy dzień nie miał obracać się wokół niej.
- W takim razie to dobrze, że ostatnio uzupełniłam barek - stwierdziła takim tonem, iż ciężko było ocenić czy mówiła poważnie, czy wyłącznie się zgrywała. Nie ociągała się jednak, bowiem na krótko po odpowiedzi obróciła się na pięcie i pomaszerowała po alkohol, którym dziś mieli się raczyć. Nie pijała wiele, bo na to nie pozwalała jej kariera w sporcie, ale dziś okoliczności były na tyle wyjątkowe, że zamierzała sobie odpuścić. Nie bawiła się nawet w żadne drinki, po prostu chwyciła butelkę, dwie szklaneczki i razem z nimi wróciła do gościnnej sypialni, w której przysiadła na brzegu łóżka. Butelkę z alkoholem podała Milesowi, zakładając raczej, że to on sprawniej poradzi sobie z jej otwarciem, szklaneczki natomiast odłożyła na jedną z nocnych szafek. - Ostatni raz czysty alkohol piłam w liceum. To nie skończy się dobrze - ostrzegła go rzetelnie, ale wyraz jej twarzy jasno mówił, że nie miała z tym problemu. Można było powiedzieć o niej wiele, ale na pewno nie to, że zła była z niej przyjaciółka, dlatego dziś zamierzała dotrzymać mu kroku, jeśli to miało oznaczać, że dzięki temu Miles poczuje się lepiej.

Miles Vanderberg
sumienny żółwik
Magda
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Kłopoty to jego drugie imię. Każdy, kto zdołał go poznać na tyle, by zawrzeć z nim bliższą znajomość, pozwolić sobie na odrobinę przygody w jego towarzystwie, nie mógł narzekać na nudę. Ktoś kiedyś powiedział mu, że na podstawie czasów jego młodości wyszedłby pokaźny scenariusz na ambitny serial. Coś w tym musiało być. Najlepsze lata spędził na spontanicznych, dość krótkich, aczkolwiek namiętnych i intensywnych związkach, które zazwyczaj kończyły się złamanym sercem dziewczyny czy rozstaniem w nienajlepszych stosunkach. Sam nigdy nie był w stanie zaangażować się na tyle, by ofiarować siebie całego drugiej osobie; cieszył się, więc z faktu, że choć jedna relacja z przeszłości przetrwała i przerodziła się w piękną przyjaźń. O’brallaghan wielokrotnie ratowała mu tyłek z opresji, ani razu nie wspominając o ich poprzednim związku, co było idealnym układem. Cenił sobie tą przyjaźń na tyle, by przynajmniej kilka razy na miesiąc proponować wspólną kawę czy wyjście do kina. Lubił słuchać o jej pasjach, o co rusz nowych romansach, o zawirowaniach, które pojawiały się w jej codzienności. A w takich momentach jak ten, jeszcze bardziej dziękował jej za to, że jest. Że po prostu istnieje, i nie odrzuca jego telefonów, a śpieszy z pomocą.
Posyłając jej pełen wdzięczności uśmiech, cierpliwie czeka na jej powrót, po czym chwyta za butelkę, by pomóc jej z otwarciem. Idzie mu to zręcznie, wprawa w zawodzie barmana robi swoje. Chwilę potem szklaneczki są już pełne, a on wyciąga jedną w jej stronę.
— Nie marudź, jestem przekonany, że nie skończysz na czworakach. W razie czego, będę Cię asekurować — mówi ze śmiechem, upijając spory łyk ze swojego drinka. Na jednym się nie kończy; spragniony alkoholu i tępego odrętwienia, by pozbyć się natarczywych obrazów przed oczyma, przełyka kolejny, na wpół opróżniając szklankę.
— Jezu, ale się wjebałem — zaczyna. Podejrzewa, że kobieta ma lepsze rzeczy do roboty niż wysłuchiwanie jego jęków i żali, aczkolwiek nie potrafi się powstrzymać. Musi komuś się wygadać, w przeciwnym razie groziło to wybuchem w kolejnym dniu roboczym. — Jakieś trzy tygodnie temu wprowadziła się do naszego mieszkania dziewczyna, Violet. Pomijając fakt, że serio jest okropną współlokatorka, bo non stop płacze, zajmuje łazienkę i nie dba o to, by wyjąć kłaki z odpływu… Kurwa, odnoszę nieodparte wrażenie, że łączy mnie z nią więcej niżelibym tego chciał. A wczoraj… Wczoraj dostałem wiadomość z jej na wpół roznegliżowanym zdjęciem od Deana i nie wiem co mnie opętało. Wsiadłem do samochodu, pojechałem do mieszkania i za grali wyciągnąłem go z jej łóżka. Zaczęliśmy się tłuc, ten mi wypomniał, że zabiłem Finna i to moja wina, ona stanęła po jego stronie… Kazałem im się wynosić. Chociaż na dobrą sprawę, tamta ma jeszcze tydzień, a ja nie chcę tam wracać.

Posy O'Brallaghan
przyjazna koala
naleśnik puchaty
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Ich relacja zakończyła się po prostu w odpowiednim momencie. Kiedy zaczęli się spotykać, całkiem szybko odkryli, że cokolwiek między nimi było, nie kleiło się na tyle, aby powstał z tego poważny, trwały związek. Zamiast oszukiwać się w nieskończoność, jak często robili to ludzie w ich wieku, oni postanowili, że wspólne marnowanie czasu nie miało większego sensu, dzięki czemu udało im się uchronić siebie nawzajem przed zapałaniem do siebie nienawiścią. Posy nie uważała więc ich dawnej znajomości za coś, co zakończyło się klęską, bo zamiast nieznośnego byłego zyskała naprawdę dobrego przyjaciela, na którego i ona mogła obecnie liczyć. Gdyby ktoś zapytał ją o zdanie, prawdopodobnie stwierdziłaby, że było to znacznie lepsze szczęśliwe zakończenie niż w przypadku większości związków, które kończyły się wspólną przyszłością. Ona nie potrzebowała jej, bo i bez tego Miles pełnił naprawdę ważną rolę w jej życiu. Na tyle ważną, iż dziś zrezygnowała ze swoich planów tylko po to, aby upewnić się, że z nim wszystko będzie w porządku. Przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe z poobijaną twarzą.
Nie powiedziała już nic, jedynie uśmiechając się z rozbawieniem. Jak wspominałam, obecnie nie pijała wiele, ale to nie stało na przeszkodzie temu, aby tego jednego wieczora zrobić sobie wyjątek. Czasami mogła sobie odpuścić, a jaka okazja była ku temu lepsza niż przyjaciel w potrzebie? Posy takiej nie widziała, dlatego dziś nie zamierzała grymasić. Sama również chwyciła za szklankę, ale nie od razu poszła w ślady mężczyzny. Nie, początkowo jedynie zakręciła szkłem, z tyłu głowy mając myśl o tym, że znacznie lepiej będzie, jeśli chociaż jedno z nich pozostanie względnie trzeźwe, a w końcu to Miles bardziej potrzebował alkoholu. I kiedy ostatecznie zaczął mówić, tylko utwierdziła się w tym przekonaniu. Jej oczy otworzyły się szerzej, rozchyliła również usta, ale nie odezwała się od razu. Potrzebowała chwili, aby przetworzyć informacje, które Miles na nią zrzucił. Wiedziała, że uczucia bywają przewrotne, o czym teraz najwyraźniej miał okazję dowiedzieć się także jej przyjaciel. Szkoda tylko, że w tak bolesny sposób. - Czyli ciągnie cię do niej - nie, to nie było pytanie. Posy po prostu rzuciła to stwierdzenie w przestrzeń, a później lekko pokiwała głową, jakby to miało pomóc jej w uporządkowaniu sobie tego wszystkiego. - A ty i Layla? Wszystko między wami w porządku? - zapytała, ale nie dlatego, że mogła gryźć ją ciekawość. Nie, w chwili obecnej chciała tylko mu pomóc, co na pewno poszłoby jej lepiej, gdyby była w stanie rozpoznać powody takiego zachowania. Jeśli między Milesem a jego dziewczyną nie układało się najlepiej, to właśnie te problemy mogły być powodem, dla którego ciągnęło go do nowej współlokatorki. Może wcale nie było między nimi uczuć, tylko coś chciał sobie odreagować? To prawdopodobnie byłby dla niego o wiele korzystniejszy scenariusz, co jednak wcale nie musiało oznaczać, że był tym właściwym.

zt.

Miles Vanderberg
sumienny żółwik
Magda
ODPOWIEDZ