25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Choć trudno to opisać, udowodnić i wytłumaczyć, to istnieją nienamacalne formy przejawiające się na tyle często, aby wbić się w popularny przekaz. Dla przykładu – kobiecy instynkt. Nie da się go zobaczyć, dotknąć, narysować, ani szczegółowo opisać. Najłatwiej powiedzieć, że jest to coś w rodzaju przeczucia. Najczęściej pojawia się u płci pięknej i to ta grupa zwykle chwali się (lub nie) umiejętnością odczuwania zwiastowania czegoś dobrego albo złego. Susan Murphy od zawsze była święcie przekonana, że ma nosa do ludzi i do ostatecznych rozwiązań danej sytuacji. Przykład? Któregoś razu zaginął jej portfel i chociaż przeszukała absolutnie każdy kąt, to nie zgłosiła zaginięcia dokumentów, pieniędzy i kart, bo czuła, że problem rozwiąże się bez stosowania drastycznych środków. Wewnętrzny spokój nakazywał cierpliwość i tym oto sposobem portfel odnalazł się w drugim aucie, które stało u mechanika z powodu awarii wstecznego. Niby pierdoła, niby to zbędne, ale jakie przydatne. Fakt faktem pomyliła się co do poprzednich partnerów i z tego względu intuicja poszła na długi czas w odstawkę, ale na horyzoncie pojawił się Graham i wszystko uległo zmianie.
Graham… powód wszystkiego.
Tego dnia z rozkładu zajęć jasno wynikało, że powinni spotkać się w domu około godziny 16 ale już po południu mężczyzna otrzymał bardzo krótką wiadomość o treści „wróć wcześniej”. Do tej pory podobne sytuacje nie miały miejsca, więc jeśli poczuł niepokój, to miał do tego prawo.
Na pozór wszystko wyglądało normalnie, to znaczy normalnie na nowo, bo brama była zamknięta, a na podwórku biegały dwa rozbrykane psy, które nie zachęcały do przekraczania granicy ogrodzonej płotem. Niby normalnie, niby ok. ale gdy tylko mężczyzna przekroczył próg własnego domu, usłyszał mocne pociągnięcie nosem. To nikt inny jak siedząca na kanapie Su otoczona małą stertą zasmarkanych chusteczek, które po części były wilgotne również od jej łez. Oczy miała czerwone, szklące i zapuchnięte. W dłoni trzymała kolejną białą porcję tkaniny w białym kolorze, gotową do użytku w każdej chwili.
- Jesteś - stwierdziła niby z ulgą, ale i czymś jeszcze w głosie. Na pozór zadowolona i zmartwiona jednocześnie. To bardzo niecodzienna mieszanka, która zupełnie nie pasowała do charakteru blondynki, do sposobu jej bycia i radzenia sobie z problemami.

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Może niepotrzebnie obawiał się tego całego mieszkania razem. Na razie wychodziło im to całkiem sprawnie. Su trochę się rządziła, ale głównie tam, gdzie najmniej mu na wszystkim zależało więc w łazience, czy dekorowaniu sypialni. Doszli nawet do pewnego porozumienia odnośnie jego rozrzucania ciuchów po domu. Mianowicie sprzątał po sobie w ciągu dwudziestu czterech godzin, jak każdy rozsądny mężczyzna powinien, zwłaszcza jeśli mieszka z tak gorącą laską. Przyzwyczaił się już nawet do karmienia psów i zabierania ich na piesze wędrówki, a od czasu do czasu nawet do bazy żeby pobawiły się z innymi. Straciły trochę energii i dały im spokój na resztę wieczoru, a on w tym czasie mógł zabrać blondynkę na jakąś niezapowiedzianą randkę. Brakowało mu trochę tego luzu, który zawsze miał jeśli chodziło o planowanie własnego dnia, ale meldowanie się dziewczynie o której będzie w domu nie było takie złe. Nawet na niego nie wyklinała jak od czasu do czasu się spóźnił, ale kupił jej coś po drodze.
Dlatego kiedy otrzymał od niej wiadomość spodziewał się, że coś mogło pójść nie tak. Może tamta lafirynda jakoś ją znalazła i wręczyła jej osobiście papiery odnośnie jakiejś rozprawy majątkowej? Graham był całkiem przygotowany na to, że ten temat kiedyś wróci, aczkolwiek dzisiaj był na to naprawdę zły dzień. Miał mieć po południu jeszcze dwa spotkania z klientami. Jednym stałym, a drugim potencjalnym. Musiał obu ładnie przeprosić, czego nie cierpiał robić, bo wychodził na nieprofesjonalnego i przedłużyć ich hotele, co wyskoczy z jego kieszeni.
Do domu wszedł w trochę parszywym nastroju, ale nie miał zamiaru tego po sobie pokazywać. W końcu powinien tam dla niej być niezależnie od tego czy jest to wygodne, czy nie. Słysząc to pociągnięcie nosem trochę się zmartwił. Nawet kiedy przyjechała do niego te kilka tygodni temu specjalnie nie płakała, a jak miał zaraz się przekonać, w salonie była już sterta chusteczek. To już czyniło tę sytuację całkiem niecodzienną. W tym momencie zapomniał już o wszystkich niedogodnościach, jakie sprawiła mu ta wiadomość i po prostu opadł przed nią na kolana kładąc swoje dłonie na jej udach i powoli głaszcząc.
- Jestem. - przytaknął patrząc w te szklące się oczy - Co się stało? - przechylił lekko głowę patrząc na nią wyraźnie zmartwiony.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Stos chusteczek nieforemnie piętrzył się na stoliku kawowym, a kolor płatków nosa Susan jasno wskazywał na to, że lada chwila zedrze je do krwi. To wszystko było jednak silniejsze od niej. Już sam widok tego wilgotnego od łez i czyszczenia nosa papieru, wzmagał w niej kolejną falę wszystkiego. Jakieś błędne koło, w które wpadła bez opamiętania nakręcało ją coraz bardziej i bardziej powodując, że jeszcze kilka minut przed wkroczeniem Grahama do domu, wyła jak podczas największej tragedii. Ujmując to w skrócie – prawdziwy obraz nędzy i rozpaczy.
Pierwsze alarm podniosły psy. Hałas ugniatanego pod kołami auta żwiru sprawił, że uszy obu stanęły sztywno do góry. Delikatny ruch ogona był niczym wskazówka, że nadchodzi ktoś przyjazny. A że mężczyzna w ostatnim czasie dbał o nie jak nikt wcześniej, to polubiły jego powroty. Niemal zawsze wiązały się one bowiem z miską czegoś dobrego, albo spacerem. Nie takim zwykłym. Takim na wypasie.
W chwili, w której Su podniosła głowę, usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Kilka sekund później klęczał już przy niej Graham wyraźnie zatroskany nie tylko krótką wiadomością, ale tym, w jakim stanie zastał swoją dziewczynę.
A ona nie bardzo wiedziała co ma teraz zrobić, jak się zachować, co powiedzieć. Początkowo nachodziły ją myśli, których teraz bardzo się wstydziła. Pierwszy impuls nie był dobry choć i teraz nie było lepiej. Najważniejsze, że nie jest sama.
Ocierając kolejną chusteczką (nawet nie miała świadomości, że w domu znajduje się ich aż tyle) nos, wskazała nieskomplikowanym ruchem dłoni na stół. A właściwie na coś, co leżało nieopodal sterty rozpaczy. Niepozorny kawałek plastiku przypominający pendrive. Biały, płaski element z korytkiem o białym tle i dwiema, na pozór niegroźnymi, różowymi kreskami.
Przecież ona nawet nie lubiła różowego koloru!!! Trzeba być kompletnym idiotą, aby nie domyśleć się co to jest. Kolejnym banalnym a jednocześnie trudnym krokiem, było połączenie dwóch kropek. Testu i histerii Susan, która o dziwo zamiast ryczeć jak dziecko, pociągała tylko nosem. Jeśli jest możliwość wypłakania z siebie wszystkich łez, to ona była tego bardzo blisko. Tak samo jak odwodnienia….

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wracając do domu spodziewał się wielu rzeczy. Furii tej drobnej blondynki związanej z tą całą sprawą z domem po ojcu, jakiegoś drobnego kryzysu bo coś poszło nie po jej myśli, może coś wysrało się w pracy? Nie miał pojęcia, a tak krótka wiadomość zazwyczaj nie zwiastowała niczego dobrego. Wchodząc do domu nie miał innego wyboru, jak przywitać się z czworonogami, które najwyraźniej nie potrafiły wyczuć atmosfery tego miejsca, chociaż ludzie mówią, że zwierzaki są cholernie empatyczne i wyczuwają emocje. Te najwyraźniej tego nie miały, albo wręcz przeciwnie. Po prostu chciały stąd uciec. Widząc w jakim stanie jest Su po prostu wygonił je na dwór żeby im nie przeszkadzały zanim padł przed nią na kolana.
W takim wydaniu nie miał jeszcze okazji jej zobaczyć i wcale tego nie żałował. Nie chciał jej takiej widzieć i to nie z żadnych samolubnych pogódek jak to, że jego dziewczyna nie powinna tak wyglądać. Nie chciał żeby płakała, była smutna czy w inny sposób skrzywdzona. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miał najmniejszego pojęcia co mogło spowodować taki stan. Nie wyglądała tak nawet kiedy straciła dom i rozwaliła mu brykę. To było coś zupełnie innego.
Kiedy wskazała na stolik powędrował na niego wzrokiem, a ujrzawszy test po prostu zamarł. To nie mogło się dziać. Nie mogło. Nie było takiej szansy, przecież się zabezpieczali. Brała tabletki, bo brała, prawda? Biorąc pod uwagę to, w jakim stanie ją zastał nie była to żadna wesoła niespodzianka. Wiedział, że żadna metoda nie daje stuprocentowej pewności. Z jego libido z każdym kolejnym razem tylko zwiększali tę szansę, a on głupi nigdy nie myślał o tym żeby tak na wszelki wypadek nie dochodzić w środku. To rzeczywiście była tragedia. On nie nadawał się na ojca. Nie chciał być ojcem. Zaczął czuć, jak serce bije mocniej, szumi mu w uszach. Wiedział, że jest na skraju wybudzenia swojego PTSD, albo co gorsza jakiegoś napadu paniki.
Zerwał się na równe nogi bardzo nerwowo przeszukując kolejne szafki w kuchni aż znalazł swoje leki żeby zafundować sobie podwójną dawkę. Co go nie zabije, to go wzmocni. Zapił je szklanką wody i przez chwilę próbował się uspokoić techniką oddychania, której nauczyli go w wojsku stoją podparty o kuchenną wyspę. Dopiero kiedy był w stanie wziąć kilka głębszych wdechów zabrał jeszcze jedną szklankę z wodą do salonu, postawił ją na stoliku, a sam usiadł na kanapie obok dziewczyny i po prostu ją przytulił. To jedyne, co mógł w tym momencie zrobić. To nie był jeszcze moment żeby zapytać o to, co chce z tym zrobić. Na razie i ona powinna się uspokoić, a on próbował pokazać, że jest tutaj razem z nią.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Kiedyś chciała mieć dziecko. I wcale nie było to tak dawno temu. Taką decyzję podjęła z Chrisem kilka, kilkanaście tygodni przed przyjazdem tutaj. Wtedy było to chciane i planowane. Mało tego, dostała odgórny zakaz spożywania alkoholu i obowiązkowo kazano jej lepiej się odżywiać. Ale teraz? Teraz to było zupełnie co innego. To, że zaszła, było kwestią przypadku, zwykłego zrządzenia losu bo w kwestii przyjmowania tabletek, nie mogła nic sobie zarzucić. Już nawet z przyzwyczajenia i rutyny sięgała po małą, żółtą tabletkę tuż po śniadaniu, przepijając ją resztkami herbaty. Mimo tego, że czytała na ulotce, iż żaden środek nie jest w 100% skuteczny, tak nie słyszała od swoich znajomych, aby chemia zawiodła. Dlatego też nie naciskała na dodatkową formę zabezpieczenia. Umówmy się – nie o to w tym wszystkim chodzi, aby stosować równocześnie wszystkie antykoncepcyjne wynalazki.
Owszem. Stało się.
Zawsze istniał cień szansy, że okres się spóźnia z innego powodu, a test kłamie. Bo przecież takie rzeczy też się dzieją i to każdego dnia… gdzieś tam na świecie. Tyle, że ona miała przeczucie. Babska intuicja podpowiadała, że to żadna pomyłka, tylko fakt, przed którym została postawiona jak pod ścianą. I nawet nie wystraszył ją zrywny odruch Grahama, który pognał do kuchni jak poparzony. Oficjalnie i w tym momencie miała totalnie wszystko w dupie. Było jej smutno, nie miała już łez żeby płakać i ostatecznie pociągała jedynie nosem gapiąc się w lekko przybrudzoną powierzchnię kawowego stolika. Trochę wyglądało to tak, jakby szukała tam odpowiedzi na najtrudniejsze w swym życiu pytanie.
Co teraz?
Właściwie Su była zdana na Grahama. Nie miała matki, przyjaciółki ani nawet koleżanki, z którą mogłaby pogadać, wyżalić się, wypłakać w ramię. Mężczyzna był jedyną osobą, która dosłownie w tym siedziała razem z nią.
– Co teraz będzie – zapytała pozwalając się przytulić. W momentach takich jak ten, jej drobniejsze ciało wydawało się jeszcze bardziej kruche, a waleczna natura ustępowała miejsca malutkiej i bezbronnej dziewczynce. Tak naprawdę wcale nie chciała usłyszeć żadnej odpowiedzi, a tylko odpocząć, bo nawet nie przypuszczała, że płacz może tak mocno zmęczyć. – Przepraszam – szepnęła mając zamknięte oczy. Ciężar win leżał po jej stronie, a przynajmniej tak czuła teraz. To niewątpliwie jedna z tych sytuacji, które lepiej byłoby zamienić w zły sen, z którego można się przebudzić.
Ale to działo się tu i teraz.

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dziecko zmieniało dla niego dosłownie wszystko. To była chyba jedyna rzecz, której do tej pory wzbraniał się jak ognia. Był typem człowieka, który w swoim życiu chętnie spróbuje wszystkiego, aczkolwiek rodzicielstwo nie było nawet na żadnej z list. Absolutnie poza jakimkolwiek rozmyślaniem. Po prostu nie. Zawsze był ostrożny, cholernie przezorny żeby na żadnego bachora nie dać się złapać. Nie ważne o ile przyjemny był seks tak długo, jak był bezpieczny. Jednak wystarczyła ta drobna blondynka żeby szybko zupełnie o tym zapomniał. Zatracił się w przyjemności z ich miłości, a teraz jej owocem miało stać się dziecko. Chyba nie było nic gorszego, przed czym go do tej pory postawiono, a warto zapamiętać, że był komandosem, więc widział najgorsze rzeczy jakie rządy potrafią zrobić innym oraz swoim ludziom. Znał horrory konfliktów zbrojnych, dlatego musiał codziennie wspomagać się proszkami uspokajającymi żeby jakoś funkcjonować w normalnym społeczeństwie. Proszki, które teraz były chyba jedyną rzeczą powstrzymującą go przed ucieczką. Wiele razy ocierał się o śmierć i nawet nie mrugnął, ale dziecko...? To go zupełnie przerażało.
Dlatego potrzebował dla siebie dłuższej chwili żeby uspokoić oddech oraz tętno. Jako facet musiał stanąć na wysokości zadania. Przynajmniej tyle wyciągnął od swojego ojczulka. Nie mógł zostawić Su z tym wszystkim samej, nie ważne jak bardzo miał ochotę po prostu zwiać. Nie mógł też od razu powiedzieć, że powinni się dziecka pozbyć póki jest jeszcze czas, chociaż to właśnie podpowiadał mu rozum. On nie chciał być ojcem. Jednak spoglądając na stan w jakim była jego dziewczyna nie mógł tak po prostu z tym wypalić. To będzie musiała być ich wspólna decyzja.
- To zależy od nas, nie musisz teraz o tym myśleć. Mamy czas. - ucałował ją w czubek głowy przytulając do siebie.
To niestety był ten test na którym żadna odpowiedź nie była dobra, a wszystkie były błędne. W tej chwili mógł jedynie głaskać ją po głowie i przytulić nieco mocniej do siebie kiedy przeprosiła.
- Nie masz za co przepraszać. Tak jakby do... zapylenia trzeba dwojga. - uśmiechnął się nieco głupkowato, bo kiedy nie wiesz co zrobić czy powiedzieć, najlepiej zażartować i wybadać teren, prawda?
Przynajmniej to była jego metoda na stresowe sytuacje, w których swego czasu bywał często, więc może i tym razem coś tym wskóra? Nieco badawczo przyglądał się reakcji dziewczyny bo trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
W sytuacjach kryzysowych od niemal zawsze była zdana wyłącznie na siebie. Najpierw pierwszy mąż, tyran, alkoholik, przed którym wiele ukrywała. Później Chris, z którym było aż za dobrze, a finalnie ulotnił się z dnia na dzień. O ojcu nawet nie warto wspominać, bo ten od zawsze miał swoje życie i swoje sprawy. Stary wychodził z założenia, że skoro łoży na edukacje własnego dziecka, to innych obowiązków nie należy mu dokładać i tym oto sposobem Susan żyła ze świadomością, iż z problemami należy radzić sobie samemu. Dzisiejsza sytuacja była jednak inna. To co stanowiło źródło kłopotu, nie było problemem jednej strony, winą jednostki. Fakt, że problem bardziej pod względem fizycznym dotyczył jej, był niezaprzeczalny, ale to normalne.
Kobiety mają gorzej i już.
Objęła, pocałowana i wtulona, poczuła delikatną ulgę. Łatwiej się martwić we dwoje niż samemu i co do tego nie było żadnych wątpliwości. – Muszę iść do lekarza – stwierdziła, bo to najbardziej logiczne co przyszło jej do głowy. Niby testy nie kłamią, ale nikt nie utwierdzi ją w tym co się dzieje bardziej niż lekarz specjalista. Tylko tego brakowało. Nie dość, że szarpie się o dom o wiele za długo, to jeszcze to. Z tego wszystkiego, a najprędzej z płaczu, czuła jak zaczyna boleć skroń. Zaczęło się od prawej, później dyskomfort przetoczył się przez czoło na lewą stronę. – Pomasuj mnie tutaj – pociągnęła nosem przykładając palce do własnych skroni, wykonując przy tym mały, okrężny ruch. Zupełnie bez energii zsunęła się na podłogę odnajdując miejsce między nogami mężczyzny. Oparta plecami o kanapę zamknęła oczy. – Normalnie zastanawiałbym się kiedy… ale to nie ma sensu – głównie z tego powodu, iż Graham bzykał się bez zabezpieczeń już dłuższy czas. To znaczy oboje polegali na tabletkach, które Su brała sumiennie każdego dnia. – Nawet sprawdzałam, czy tabsy nie są po terminie – bo nigdy nie zwraca się na takie rzeczy uwagi. Kupując coś w aptece, człowiek z góry zakłada, że towar jest „do użytku”. – I są dobre. Co ja mam robić. Brać je? Bez sensu – myślała głośno rozważając małe problemy tylko po to, aby choć na sekundkę uciec od tego prawdziwego, poważnego. – A co ty myślisz – otarła pierwszą, lepszą chusteczką wilgotny nos czując jak bardzo pieką ją oczy. Jutro będzie miała ogromną opuchliznę i to wiedziała już w tej chwili. Podobnie źle zapowiadał się wygląd płatków zdartego nosa lecz ogólnie rzecz ujmując, miała to w dupie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że swym zwyczajem problemy zalewała szklaneczką łychy.
Teraz średnio wypadało tak zrobić, choć ciągnęło mocno.

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
ODPOWIEDZ