właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
- Serio to zrobiłeś? – Teraz to była ostro zdziwiona. – Facynujące, że postanowiłeś tak wspomóc świat żeby mieć pewność co do tego, że żaden mały Chris nie będzie chodzić po tym świecie, dobrze... – pokiwała głową z uznaniem. Serio była pod wrażeniem. Nie było zbyt wielu mężczyzn, którzy decydowali się na ten krok, a przynajmniej Blackwell zbyt wielu nie znała. Dodatkowo duża ich częśc miała problem ze zwykłymi prezerwatywami, bo przecież wiadomo... MUSZĄ COŚ ZROBIĆ. Gin nigdy nie ufała w tej kwestii żadnemu facetowi i brała po prostu leki, ale nawet one nie dają nikomu stu procentowej pewności. – Nawet gdybym zaszła w ciążę to bym ją szybko usunęła, więc to nie jest wielki problem – wzruszyła ramionami, bo absolutnie nie widziała się w roli matki. Nie wchodziło to w grę, a przynajmniej nie w obecnym czasie. Kto wie, może kiedyś zmieni zdanie. – Najwyraźniej, w razie co mój brat jest strażakiem, mogę Ci dać do niego numer to się może poczujesz bezpieczniej – stwierdziła uśmiechając się do niego delikatnie. Oczywiście, że chciała wygrać każdą dyskusję, bo po prostu miała rację, ale potrafiła się też przyznać do błędu. To nie było problemem. Potrafiła na przykład powiedzieć, że błędem było to co zrobiła z jej relacją z Williamem. No, ale teraz nie mogła cofnąć czasu.
- Miałam świetnych dziadków, krórzy potrafili o tym gadać godzinami. Znam się na teorii, gorzej z praktyką, ale podobno człowiek się uczy na błędach więc przy następnych zbiorach będą już trochę mądrzejsza – taką przynajmniej miała nadzieję! Chociaz mogło być różnie, bo czasem mozna było się na coś uprzeć i nawet jeżeli źle się na tym wychodziło to i tak się w to brnęło.
- Ohh... – zdziwiła się, że miał żonę. To było najbardziej zaskaujące z całej tej historii. – Przykro mi, brzmi to naprawdę źle – teraz była jak najbardziej poważna, nawet sobie nie chciała wyobrażac jakie męki musiał przezywać przed i po przeszczepie. – Mam nadzieję, że ta małolata siedzi teraz za kratkami, to w końcu podpalenie z próbą zabójstwa – ciężko się chyba z takiego oskarżenia wywinąć, szczególnie jeżeli wiadomo było kto był za to wszystko odpowiedzialny. – Szczerze mówiąc to bardziej spodziewałam się tego, że wracałeś samochodem najebany, uderzyłeś w coś, wybuchł silnik i o – nie spodziewała się, że ta historia będzie az tak smutna. – A co z Twoją żoną? – Zapytała zainteresowna.

Chris Haynes
towarzyska meduza
catlady#7921
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
- Możesz mnie nawet nazwać feministą z tej okazji – wzruszył ramionami, ale gdy uznała, że świat nie chciałby małego Chrisa to spojrzał na nią spod byka. Oczywiście, że były takie, które się zabijały za tym, by mieć z nim dziecko i choć to dla niego był to najbardziej poroniony pomysł świata to wiedział, że kobiety patrzą na to inaczej. Może i byłby niezłym ojcem, a na pewno takim, którym jest obecny, ale zdecydowanie nie widział się na razie w tej roli. Właściwie taki zabieg był odwracalny, więc jeśli miałby takie życzenie to jeszcze mógł się pojawić w Australii jego potomek.
- O tak, zero zachodu. Usunęłabyś i już – zironizował, gdy usłyszał jej słowa i przyjrzał się uważnie. Może i były kobiety, które potrafiły podchodzić do tego tak bezmyślnie, ale sądził, że Ginevra do nich nie należy. Nie chodziło, oczywiście, o samo prawo do wykonania aborcji, bo nie śmiałby go podważać, ale o fakt, że taka decyzja jednak wymagała pewnego rozważenia. Zaś robienie czegoś ot tak wydawało mu się podejściem nastolatki.
Zostawił to jednak za sobą i odwzajemnił uśmiech, gdy wspomniała o strażaku. Pamiętał, ale obecnie te służby kojarzyły mu się już tylko z podpaleniem i przez to nie były przez niego zbyt mile widziane. Żaden strażak może na coś takiego nie zasłużył, ale Haynes jak to uparte dziecko, nie mógł darować sobie skojarzeń z ogromnym pożarem, który zakończył się absolutną katastrofą.
- Wolałbym ich do końca życia nie oglądać – przyznał wiec całkiem szczerze i z chęcią skupiłby się właśnie na tym, na jej jabłkach i zbiorach. Sam nie znał się na tym wcale, ale obiecywał sobie, że szybko nadrobi, a przede wszystkim znajdzie kogoś dla kogo ważniejsza była praktyka niż teoria. W trójkę mieli szansę na powodzenie, choć nie do końca rozumiał, dlaczego jemu aż tak zależy, by jej się powiodło. Było to dość dziwne i miał wrażenie, że to rodzaj jakiegoś pokręconego zadośćuczynienia za wszystko, co spotkało ją złego z jego strony. Może się obawiał, że Gin również wyciągnie kanister z benzyną, a może ostatnie spotkanie z Pearl sprawiło, że czuł się tak cholernie rozdygotany?
- Nie siedzi w więzieniu – odpowiedział po głębszym namyśle, gdy już powrócił do dziewczyny od jabłek i przestał myśleć o swojej zachwycającej kochance. – Tak właściwie to nie mam żadnych dowodów, że to ona, tylko te suche przypuszczenia – upił spory łyk ze swojej szklaneczki i jak dżentelmen dolał najpierw jej, a potem sobie. – W sensie gdzie jest? – sprecyzował i roześmiał się. – Rozwiodła się ze mną, gdy tylko się dowiedziała, że jestem wiarołomnym człowiekiem – wyjaśnił i spojrzał dłużej na Gin. Czasami żałował, że im nie wyszło, może wówczas miałby inną twarz i osobowość. A może nadal byłby skończonym skurwysynem, który zdradzał po kątach?

Gin Blackwell
zdolny delfin
enchante #8234
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
- No jest to jakaś aktywność jednak, bo trzeba ruszyć dupe iść po tabletki poronne, później trochę boli brzuszek i po krzyku... no chyba, że już jest później to wtedy trzeba iść do kliniki i to już w ogóle wymaga poświęcenia - nie sądziła żeby aborcja była bezmyślnym posunięciem. Gin wiedziała, że byłaby chujową matką, nie byłaby w stanie utrzymać dziecka, ani tym bardziej go dobrze wychować. Poza tym, nie miała dobrego kontaktu z dziećmi i nigdy ich mieć nie chciała. Dlaczego miałaby sobie niszczyć życie i być wiecznie nieszczęśliwa, skoro jest możliwość pozbycia się zarodka. Może kiedyś jej się to zmieni i będzie chciała zostać matką, to wtedy podejmie racjonalną i przemyślaną decyzję żeby takową zostać. Ciąża miałaby wpływ na jej ciało, jej życie i jej funkcjonowanie, miała prawo wybrać co chce z tym zrobić i wybrałaby aborcje farmakologiczną i nikomu nie musiałaby się z tego tłumaczyć.
- Czyli tak naprawdę mogła tego nie zrobić, a Tobie się tylko tak wydaje - wyznawała zasadę, że ktoś jest niewinny dopóki nie ma dowodów, że coś zrobił, albo że się do tego nie przyznał. Tak to powinno też wyglądać w opinii publicznej, bo teraz Johnny Depp płacił za coś, czego prawdopodobnie nie zrobił. Smutne. - Czyli w sumie to dobrze zrobiła - westchnęła, bo najwyraźniej miał mądrą żonę, która nie chciała być zdradzana, raniona i nieszanowana. - Dlaczego się w ogóle chciałeś ożenić? Nie wydajesz się być mężczyzną stworzonym do monogamii - o czym niestety Blackwell była się w stanie przekonać. Trochę wolałaby chyba tego nie przeżywać, niby negatywne doświadczenia budowały charakter człowiekowi, ale w sumie to, gdyby pozbyła się jednej przykrej sytuacji z życia to nic wielkiego, by się nie stało. Miała ich wystarczająco dużo. - Jak będziesz chciał mi pomóc, to wiesz, gdzie mnie szukać. Będę sie już zbierać, bo pracy mam sporo - rzuciła i wstała z kanapy. - Do zobaczenia - dodała lekko się do niego uśmiechając i wyszła z mieszkania, by wrócić do swoich czterech ścian i dokumentów, które musiała ogarnąć.

2xzt

Chris Haynes
towarzyska meduza
catlady#7921
ODPOWIEDZ