lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#7

Odkąd państwo Shaughnessy wspólnie spędzili wigilię, to widzieli się parokrotnie. Trudno było powiedzieć, że zachowywali się jak małżeństwo z ich stażem, ale można było się pokusić o to, by ich relacje nazwać "randkowaniem". Spędzali wspólnie noce w ich domu, spotykali się na mieście żeby coś zjeść. Blondynka była nawet raz u swojego męża w Cairns. Było to dziwne przeżycie - zazwyczaj spotykali się pod pozorem "skoro Carter jest już w remizie na zmianie, to po niej mogą coś zjeść, albo może zostać w Lorne, przespać się". Może było to mylne wyobrażenie tego jak ich rozwód powinien wyglądać, ale chyba żadne z nich nie było gotowe aby podjąć jakąś konkretną decyzje - czy to, że się schodzą, czy rozwodzą. Na ten moment Rosie zdecydowanie starczało.
Tego dnia, Rosie miała wieczorną zmianę w pizzerii, w której pracowała jako kelnerka. Oprócz tego, że musiała nosić pizze i napoje klientom, musiała też posprzątać po zamknięciu, więc zrobiło się dość późno, kiedy zmęczona dojechała do swojego domu. Trochę się zdziwiła, że samochód Cartera nie stoi już przed bramą, bo z tego co kojarzyła, to umówili się, że wpadnie tej nocy też. On jednak pracował w straży pożarnej, nie zawsze mogli wyjść o konkretnej godzinie, czasem musieli coś dokończyć, może się zagadał... Stwierdziła, że na pewno zaraz przyjedzie.
Ogarnęła kuchnię, zrobiła sobie sok i poszła pod prysznic. Na nic więcej i tak nie miała czasu, ale gdy była gotowa wejść pod kołdrę, jej męża jak nie było, tak nie było. Stwierdziła, że zadzwoni do niego, aby upewnić się, że wszystko u niego w porządku. Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci... Przez jej myśl przeszła pierwsza wizja tego, że może coś mu się stało. Przestraszyła się, w końcu w takiej pracy wiele złego może się stać i raz przez to już przechodzi.
-No odbierz Carter...-mruknęła do siebie, ale po którymś dzwonku się rozłączyła. Wciąż, może był cały czas na akcji, ale nie da się ukryć tego, że kobieta zaczęła się lekko stresować.

carter shaughnessy
strażak — lorne bay fire station
36 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Strażak z rodziny z tradycjami, który wraca do żywych po poważnym wypadku w pracy. Próbuje ogarnąć wszystkie relacje na nowo - choć do Rosie, swojej żony wrócił tej samej.
+ Rosie Shaughnessy

Czy wiedział co robi, pozwalając sobie na w pewien sposób niestandardowe "nie jesteśmy ze sobą", kiedy przychodziło do swoistego reaktywowania relacji z Rosie? Pewnie nie, ale póki co dosyć naiwnie zakładał, że skoro dla obojga taki niestandardowy układ działa, nikomu nie dzieje się krzywda.
A czy wiedział co robi, wracając do straży, tak trochę z buta? Wiedział. Wiedział doskonale, poświęcił tej pieprzonej pracy juz tyle lat, tyle energii, że właściwie nic nie było w stanie go zaskoczyć. Dlatego nie marudził i nie dziwił się, kiedy niektórych z pierwszych zmian czuł się wręcz przeorany na tyle, że potem spał jakieś pół dnia żeby w ogóle zbliżyć się do jakiejkolwiek regeneracji. Taka była też dzisiejsza zmiana. Jak wyjechali raptem po śniadaniu, to zjechali tak szczęśliwie że tylko się przebrać i do domu. Wsiadł do swojego samochodu i właściwie na pewnego rodzaju autopilocie wrócił do swojego mieszkania w Cairns. Wszedł do środka, wziął szybki prysznic, wrzucił na siebie jakieś czyste, podomowe ubrania i nawet nie jedząc kolacji po prostu pieprznął się spać. Owszem, słyszał że jego telefon dzwoni gdzieś w kuchni, ale przecież z nikim się na nic nie umawiał, nikomu nic nie obiecywał, więc po prostu zakrył głowę drugą poduszką i liczył, że nie wybudził się na tyle skutecznie, żeby mieć jakikolwiek problem z powrotem do spania. Nie było tak dobrze. Westchnął głośno, rozgrzewał się z tych poduszek i kołdry i niespiesznie ruszył do tej kuchni, tłumacząc sobie samemu że przynajmniej coś zje. Zetknął na telefon - nieodebrane połączenie od Rosie. Przepracował szybko czy na pewno jej nic nie obiecywał, ale nic takiego nie zarejestrował. Wyciągnął z lodówki sok pomarańczowy, wypił sporo prosto z butelki i wykręcił numer swojej nadal aktualnej żony i czekał aż odbierze. Kiedy usłyszał w słuchawce jej głos, zaczął w swoim stylu, bez dzień dobry czy pocałuj mnie w nos.
- Mała, stało się coś? - słychać było że jest trochę zaspany. Poczuł się jednak w obowiązku wytłumaczyć skąd wziął się i jego telefon: - Dzwoniłaś. Nie zdążyłem odebrać, przyjechałem z remizy i pieprznąłem się do łóżka. Co jest? - no normalnie, troskliwy jak nigdy.
misio
ładnie
:*
lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Rosie wiedziała, jak bardzo zmęczony bywał Carter po swoich zmianach, dlatego nigdy nie planowała dla nich nic więcej niż posiłek, jeśli chciał przyjechać do niej, do swojego domu. Zanim mężczyzna wrócił do służby, Rosie mu powiedziała, że jeśli kiedyś by chciał, to niezależnie od ich relacji, może przyjechać, tutaj się przespać, spędzić dzień, noc, co tam sobie chciał. A jako, że nie udawali, że nie spędzili ze sobą tylu lat, ten wspólny czas we Fluorite View, spędzali różnie.
Blondynka z resztą pamiętała jak to było, gdy ten po raz pierwszy zaczynał służbę po ukończeniu szkoły, więc absolutnie nie dziwiła się, że ten nie miał ochoty na absolutnie nic. Nie oczekiwała nic od niego, z resztą sama jak wracała z całego dnia na nogach w pizzerii, też energią niekoniecznie tryskała. Ich prac nie da się do siebie porównać, i nigdy starała się tego nie robić na głos, bo mogła przewidzieć, jak Carter na takie porównanie zareaguje.
-Heej-przywitała się z mężem, gdy ten oddzwonił. Oczywiście, że odebrała telefon tuż po pierwszym sygnale, w końcu leżał tuż obok niej i myślała o nim. -Nie, dlaczego pytasz?-zdziwiła się. Byli na takim etapie, dziwnym bo dziwnym, znajomości, że rozmawiali ze sobą nie tylko dlatego, że coś się stało, albo muszą coś przegadać. Odzywali się do siebie bez konkretnego powodu, czy żeby porozmawiać, albo się umówić. -Przepraszam, że cię obudziłam, nie planowałam... Po prostu chciałam mieć pewność, że nic się nie stało. Nie odzywałeś się, myślałam, że przyjedziesz po zmianie do mnie...-zaczęła się właściwie plątać w zeznaniach, bo trochę się jej głupio zrobiło. Nie byli jeszcze na takim etapie, aby faktycznie spędzać ze sobą każdą chwilę, ani żeby oczekiwała, że będzie się jej meldował po każdym powrocie do domu. -Przepraszam jeszcze raz, że Cię obudziłam.-zapewniła po raz kolejny. Trochę czuła się jak nastolatka dzwoniąca do swojego crusha i bojąca się jego reakcji. A przecież nawet jako licealistka taka nie była, bo w jej życiu był tylko Shaughnessy i nie musiała się o nic martwić, bo wiedziała, że ten ją kocha.


carter shaughnessy
strażak — lorne bay fire station
36 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Strażak z rodziny z tradycjami, który wraca do żywych po poważnym wypadku w pracy. Próbuje ogarnąć wszystkie relacje na nowo - choć do Rosie, swojej żony wrócił tej samej.
+ Rosie Shaughnessy

Odrobinę westchnął. Starał się wygrzebać z odmętów własnej pamięci okoliczność, w której zapewniał że i dzisiaj pojawi się w domu we Fluorite View, ale nic takiego nie znalazł. Nie, że miałby być o to zły, w końcu pomimo wszystkich zakręconych okoliczności po prostu było mu z samą Rosie dobrze.
- Nie wiem? - no w końcu kto ma wiedzieć o co chodzi w pytaniu, jeśli nie jego autor, prawda? Carter jednak po prostu dosyć naiwnie zakładał, że ludzie nie zawracają innym ludziom tyłka bez żadnego powodu, więc i jego - szczęśliwie ciągle aktualna jeszcze - żona, również nie próbowała się z nim skontaktować tak zupełnie bezinteresownie. Między Bogiem a prawdą to się zdążył nawet zmartwić, że faktycznie mogło się coś stać akurat u niej, na upartego to nie mieli ze sobą kontaktu od samego rana, a kto jak kto, ale akurat Carter ma doskonałe pojęcie o tym, że naprawdę niewiele trzeba, by coś mogło się po prostu wrecz koncertowo spierdolić.
Zaśmiał się trochę, kiedy przepraszała to za pobudkę. Nawet telefon od ucha odsunął, żeby ocenić jak "późna" jest to pora, żeby w ogóle musiała czuć się w obowiązku to robić.
- Nic się nie dzieje, spoko. Nie zdążyłem nawet porządnie zasnąć. Choć zjebany jestem jak koń po westernie. A skończyliśmy zmianę, zagadałem się jeszcze z chłopakami na parkingu, a potem trochę na autopilocie zjechałem po prostu na obwodnicę i przyjechałem tutaj. Zapomniałem... - ostatnie padło wyłącznie po to, gdyby jednak okazało się, że jednak cudownie czegoś naobiecywał, a potem okazało się że ma typową dla siebie pamięć charakterystyczną raczej dla orzechów, czyli zerową i serio mu to z głowy wypadło. Wiele rzeczy można bowiem o Shaughnessym powiedzieć, ale nie to że nie potrafi być zapobiegliwy. Całe lata życia z tą jedną zołzą go tego skutecznie nauczyły. - Ale jeśli jestem jakoś specjalnie potrzebny, to zbiorę się i zajadę. Przecież to niedaleko - i w razie czego potrafił również proponować rozwiązania, które odsuwały w siną dał ewentualne - oczywiście dla jego osoby - konsekwencje. Może jeżdżenie późnym wieczorem po okolicy nie było najbardziej udanym planem na spędzenie wieczora, ale w końcu czego nie robi się dla świętego spokoju, prawda? I dla kobiety, oczywiście.
misio
ładnie
:*
lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Rzecz w tym, że Carter chyba nigdy nie obiecywał, że się pojawi w swoim domu. Chyba, bo Rosie również nie potrafiła sobie przypomnieć dokładnego momentu, czy słów, które blondyn użył. Jednak patrząc na to, ile czasu wspólnie spędzali, to była przekonana, to że i ten wieczór spędzą wspólnie. Jak niemal każdy w ostatnim czasie. Choćby dlatego, że tutaj z remizy było znacznie bliżej i wygodniej było przejechać kilkanaście przecznic, niż jechać do innego miasta. Poza tym, jej następny argument mówił o tym, że Shaughnessy nigdy nie powiedział, że tego wieczora akurat wróci do Cairns. Wtedy blondynka nie miałaby nawet prawa zapytać o to, czemu jest u siebie.
-Nie, serio Carter. Żaden problem. -zapewniła go. Naprawdę! Zadzwoniła do niego nie po to, aby poinformować go, że się na niego śmiertelnie obraziła, czy że nei chce z nim rozmawiać, bo nie pomyślał o niej, nie chciał się do niej przytulić czy coś takiego. Zadzwoniła do niego, aby upewnić się, że nic mu się nie stało, ani na zmianie, ani w trakcie drogi do domu. Jakby napisał jej smsa, choćby wysyłając mema, o którym rozmawiał z kolegami, to pewnie Rosie by nie dzwoniła do niego. Nie była AŻ taką zołzą.
-No bez przesady.-zaśmiała się. Pewnie, że chętnie by się przytuliła do swojego męża, zasnęła przy nim, ale to chyba było wszystko na co by sobie pozwolili tego wieczoru, skoro oboje byli zmęczeni. Pewnie by jeszcze pogadali o jakiś głupotach, niezobowiązujących tematach, zanim by im się oczka zamknęły.-Jak masz zmianę jutro?-zapytała. Skoro już nie spotkają się dziś, bo nie miała serca prosić męża po to, aby zmęczony wstawał, ubierał się i jechał te pół godziny, czy ile tylko po to, aby walnąć się na łóżko obok niej i chrapać. Mogli się spotkać następnego dnia.-Ja mam znowu na popołudnie, więc przed pracą to chyba nie ma sensu, ale może wieczorem?-zaproponowała. Byli na takim etapie związku, czy w takim wieku, że po pierwsze nie musieli robić cokolwiek konkretnego, iść do knajpy, do kina, na spacer, aby spędzać czas wspólnie. No i nie musieli się spinać, żeby na noc wrócić do siebie, czy bać się, że ktoś będzie komentował... Choć pani Shaughnessy już pewnie miała na nich oko i nie mogła być zachwycona....

carter shaughnessy
strażak — lorne bay fire station
36 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Strażak z rodziny z tradycjami, który wraca do żywych po poważnym wypadku w pracy. Próbuje ogarnąć wszystkie relacje na nowo - choć do Rosie, swojej żony wrócił tej samej.
+ Rosie Shaughnessy

Ogólnie, od kiedy jedynym oficjalnym zobowiązaniem Cartera zaczęła być praca, on niespecjalnie cokolwiek więcej planował. Zresztą, to chyba nigdy nie było jego mocną stroną. Owszem, jako strażak jest zajebiście wręcz zorganizowany i skupiony, całą akcję potrafi zaplanować jeszcze siedząc w aucie, ale jego życie prywatne? Im bardziej jest poukładane, tym bardziej Shaughnessy się tym stresuje i mu generalnie odpierdala.
- Jutro? - zapytał zdziwiony, zupełnie jakby pierwszy raz ktoś mu powiedział, że do roboty to jednak wypadałoby wracać całkiem regularnie. - A, jutro - sam do siebie pokiwał głową w twierdzący sposób. - Jutro mała mam nocną zmianę. Grafikowa inwencja Dicka ogranicza się do klasyka dzień - noc - dwa dni wolne - po pierwsze to zastanowił się w ogóle, czy zdążył się pochwalić tym, jak wątpliwy zaszczyt go spotkał że musi znosić zwierzchnictwo akurat Remingtona. Ale chyba tak, zresztą, Rosie żyła na miejscu przez cały czas więc taki breaking news musiał jakoś trafić i do niej. Po drugie - to musiała być przyjaźń. Przecież nie mógł, po prostu nie mógł przegapić okazji do pociśnięcia kumpla.
- Ale! - zarzucił w rodzaju zakrzyknięcia eureka. Zamilkł jednak na chwilę i znowu wyciągnął z lodówki sok, odkręcił, wziął kilka łyków, schował. Oparł się dupskiem o kawałek wolnego blatu. - Zjeżdżam jednak już gdzieś na południe, bo wpada się szkolić jakaś ekipa z Koziej Wólki. Więc ewentualnie możemy zaliczyć jakiś wspólny obiad - patrzcie jaki łaskawy pan. No serio, nie ma na całym świecie bardziej romantycznego człowieka niż pan Carter S. Naprawdę. - Ale jeśli chcesz to przyjadę, miałbym bliżej rano - dodał jednak szybko, pomysł ten bowiem uznał za całkiem sympatyczny. Gdyby ta rozmowa trwała krócej, pewnie bez mrugnięcia okiem wróciłby teraz do spania, jak gdyby nigdy nic. A że wszystko przeciąga się w czasie, jeszcze mu na dodatek skoczył cukier bo się ożłopał słodkiego i zimnego soku, a i ciśnienie mu skoczyło bo początkowo myślał, że znowu coś zjebał... To wcale nie była jakaś abstrakcyjna opcja. - Także się proszę określić. Konkurujesz z wygodnym łóżkiem i ciepłą kołdrą - przecież wcale się właśnie do nikogo nie sprawdzał. Nie?
misio
ładnie
:*
lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Życie dorosłego nie jest wcale łatwe. Można nie chcieć planować, ale na dłuższą metę, jak ma się więcej zobowiązań, obowiązków, to plan dnia jest konieczny. Nie trzeba robić jakiś wielkich planów, na miesiące do przodu, ale ktoś taki jak Rosie, kto chodzi na różne godziny do pracy, na różne zmiany, musiała zastanawiać się co kiedy zrobi. Plany robiła jednak z dnia na dzień, pojedyncze rzeczy planując na kilka dni do przodu.-No jutro, albo pojutrze?-zapytała, bo ona odebrała to, jakby wcale następnego dnia nie bardzo chciał się z nią widzieć. Nie chciał, lub nie mógł, nie zamierzała broń boże o coś go oskarżać, bo kto jak kto, ale Carter na pewno wykazywał chęci spędzania czasu ze swoją obecną żoną. Jednak był dorosły i mógł mieć inne plany, czy obowiązki, zwłaszcza jakby miał mieć wolny dzień.
-No tak, Dick idzie na łatwiznę-zaśmiała się. Oczywiście, że wiedziała już o tym, że Remington był komendantem, choć właściwie nie potrafiła powiedzieć, czy wiedziała o tym dłużej, czy dopiero mąż ją o tym poinformował. A rozmawiali o jego pracy, więc ta informacja się przewinęła. Samego Dicka znała od lat, właściwie nie mając nic przeciwko niemu. Nie była to jakaś bardzo zażyła relacja, ale totalnie go akceptowała jako najlepszego przyjaciela swojego męża. -No ja na 13 zaczynam, więc obiad to tak nie bardzo-zauważyła. Pewnie, mogła zaprosić Shaughnessy'ego na pizzę do knajpy, w której pracowała, ale nie mogłaby spędzić z nim wiele czasu. Jednak bycie dorosłym jest trudne i nigdy nie jest łatwo aby dogadać termin wspólnego spotkania. Jak nie jedno ma akurat zmianę, to drugiemu coś wypada. A jak mieszkali jeszcze w innych miastach, to już w ogóle utrudnienie.
-W sensie teraz?-zapytała, aby się upewnić. Bo na początku zrozumiała, że skoro od południa Rosie jest zajęta, to przyjedzie Carter rano. Nie zakładała, że ktoś, kto jeszcze przed chwilą smacznie kimał, chciałby wsiadać teraz w samochód.-Słuchaj Carter, nie będę ściemniać. Mam też wygodne łóżko i ciepłą kołdrę. Zapraszam-zaśmiała się. Co z tego, że większość ich spotkania prześpią? To też byłaby miła odmiana dla obojga z nich, którzy z reguły spali sami w ostatnich czasie.

carter shaughnessy
strażak — lorne bay fire station
36 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Strażak z rodziny z tradycjami, który wraca do żywych po poważnym wypadku w pracy. Próbuje ogarnąć wszystkie relacje na nowo - choć do Rosie, swojej żony wrócił tej samej.
+ Rosie Shaughnessy

Och, w przypadku Cartera było chyba (pewnie dzięki Bogu) odrobinę odwrotnie - po etapie młodości, kiedy jako kilkunastoletni chłopak był totalnie ze wszystkim zagubiony, pewnego rodzaju luksusem była w końcu dorosłość i samodzielność, bo samym sobą rozczarowywał już tylko głównie siebie. No może i nie był jakimś najgorszym człowiekiem na świecie, ale z biegiem czasu i po zaliczeniu dramatycznych, wręcz oscarowych epizodów - w tym i śpiączki - dochodził do wniosku, że finalnie mogło skończyć się j e s z c z e gorzej. W wielu aspektach w końcu nie mógł mieć sobie nic do zarzucenia, mężem był w końcu przyzwoitym, strażakiem pewnie jeszcze lepszym, a i jego przyjaciele raczej nie narzekali. Dom nawet postawił. Koniec końców więc, nawet z widmem zbliżającej się czterdziestki, która mu już tam w najlepsze syczy za karkiem, nie wyciągnie z niczego żadnych wniosków. I nic się nie zmieni. To co, kiedy ten kryzys wieku średniego?
- Jakby co, to ja nic takiego nie mówiłem - zaśmiał się nawet, choć między Bogiem a prawdą to pewnie sam zainteresowany Remington jako pierwszy usłyszał równie bezpośredni komentarz dotyczący jego grafikowej inwencji. Carter jednak dla osób trzecich starał się pozować na przyjaciela naprawdę oddanego, więc nie było mowy o żadnym obrabianiu komuś dupy. Nawet gdy tą gnidą miał być i Dick.
- Kurwa, trudno - i słychać było najpierw jakieś zamieszanie, a potem niespecjalnie wyraźne narzekanie na to, że przecież się zaklinał, że już nie będzie przeklinał przy kobietach. No trudno, poszło w eter. - Mam i d e a l n y pomysł. Zjemy zatem razem śniadanie. Siemanko, niebawem będę - i bez żadnego kocham cię, do widzenia czy pocałuj mnie w dupę się po prostu rozłączył. Zakręcił się chwilę po mieszkaniu, zaścielił rozmemłane łóżko - w końcu stan kawalerski wymaga pewnego przywiązania do porządku - zgarnął rzeczy, w które ubierze się jutro, świeży mundur na nocną zmianę i się zebrał. Pewnie nie wyglądał jak żywe wcielenie seksapilu, bo zupełnie zwyczajna biała koszulka, szare dresowe spodnie i wygodne adidasy nie były klasyczną stylówą zarezerwowaną dla Adonisa, ale przecież był zmęczonym strażakiem, tak? Im można wybaczać więcej.
Zajechał do ich domu Rosie w mniej niż pół godziny. A przynajmniej tak optymistycznie zakładał, bo raczej mocno przeceniał system świateł w Cairns i okolicach. Kiedy wszedł do środka, było zupełnie cicho. Szybko udało mu się jednak zlokalizować żonę. I był raczej dosyć zdziwiony tym, że ta po prostu zasnęła na kanapie. Ukucnął obok niej.
- Hej, mała - i delikatnie dotknął jej policzka, by spróbować ją wybudzić. Z drugiej jednak strony ściągnął z fotela koc, złożony do tej pory w idealną kostkę i lekko się odsunął, opierając na jednym kolanie i zaczął z nim kombinować tak, by jakoś zgrabnie przykryć nim tą blond śpiącą królewnę.
misio
ładnie
:*
lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Rosie mała trochę problem z ogarnięciem czasu, obowiązków i tym podobnych. Być może dlatego, że nagle doszło dodatkowe zobowiązanie, czyli chodzenie na randki z mężem i spędzaniem z nim czasu. Bardzo się jej to podobało, nie narzekała na to, ale powodowało to, że trochę się jej plan dnia rozjeżdżał. Nigdy specjalnie nie była dobrą gospodynią domową, ale wtedy było lepiej - miała stały plan dnia i wiedziała, że po pracy może zrobić to to i tamto, mąż jej czasem w tym pomagał, więc wszystko było zrobione. Nie do końca chodziło o zagubienie życiowe, bo to miała totalnie za sobą. Jednak chyba wychodziła na prostą, właśnie za pomocą powrotu Cartera do jej życia. W końcu od zawsze to on był tym najbardziej pozytywną częścią jej życia, od samego momentu, kiedy się poznali za szczeniackich lat.
-Daj spokój. Wiem, jakie masz o nim zdanie. Najlepsze-zaśmiała się, bo kiedyś to dobrze znała gościa, czy to z opowiadań, czy spotkań. Teraz nie widziała go już długo, wiec mogła tylko domniemywać, że wiele się nie zmieniło w tym temacie. Z resztą wiadomo, kto się czubi, ten się lubi.
-Będę czekać-zaśmiała się. Nie miała absolutnie nic przeciwko temu, by mąż przyjechał do niej teraz, na noc i żeby wspólnie spędzić poranek. Ich odbudowywanie relacji było dziwne, ale cóż... Ich sytuacja była dziwna i chyba nie było drugiej takiej pary w Lorne Bay czy całym Golden Coast, żeby mogli potwierdzić, czy dobrze robią i jakie to przynosi efekty.
Rosie wyszła z łóżka, gdy Carter się zapowiedział. Była już w piżamie, nie seksownej, więc może powinna się przebrać? To nie było jej w głowie, ale ogarnęła parę drobnych rzeczy, po czym usiadła na kanapie z telefonem w ręku, spodziewając się, że strażak będzie za parę minut.
-Uugh-jęknęła, otwierając delikatnie oko.-Przysnęłam? Nie spieszyłeś się chyba-rzuciła, przeciągając się. Oboje byli zmęczeni i trzeba było iść do łóżka. Więc po ziewnięciu chwyciła męża za rękę i pociągnęła go na górę do sypialni. Przecież obiecała mu wygodne łóżko i ciepłą kołdrę, więc oczywiste, że zabrała go do ich wspólnej sypialni. Na ten moment to wciąż był ich wspólny dom, choć termin rozwodu zbliżał się wielkimi krokami.
Gdy trafili już do odpowiedniego pokoju, Rosie od razu weszła pod kołdrę, na swoją stronę, tą którą zawsze zajmowała, nawet jak Cartera nie było w jej życiu. Gdy mężczyzna się rozebrał i dołączył do niej, blondynka wciąż jeszcze zaspana wtuliła się w niego. Wzięła głęboki oddech i mruknęła po cichu-Kocham Cię, wiesz?-choć to raczej było stwierdzenie, niż pytanie. I absolutnie nie oczekiwała odpowiedzi. Być może nie była nawet w pełni świadoma, jednak na pewno tego nie żałowała. W pełni rozbudzona również tak czuła, choć może by miała pewne obawy, czy powiedzieć to na głos.

/zt x2

carter shaughnessy
ODPOWIEDZ