płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
/Przepraszam najmocniej za opóźnienie, ale życie mnie przytłoczyło : (
Uniosła brwi. –To ciekawe. – Pokiwała głową z uznaniem. –Czyli nawet wojsko przygotowuje do tego, że powinniście się nastawić nawet na walkę wręcz? – No musiała troszkę udawać taką nieświadomą niczego. Chociaż tutaj akurat naprawdę nie wiedziała, że nawet takie szkolenia są wymagane do zaciągnięcia się do służby. Myślała, że najważniejsze jest strzelanie i dobra kondycja. –Australia w ogóle bierze udział w jakiś konfliktach, że nasze wojska gdzieś stacjonują? – W sumie to nigdy się nad tym nie zastanawiała i nawet nie myślała o tym, że Australia ma swoją armie. I jakby nie patrzeć to logiczne, że każdy kraj ma swoje wojsko, ale po prostu… nigdy nie przeszło to przez myśl.
Usłyszała ten komentarz Eve i delikatnie się uśmiechnęła. –Nie wiem co sobie myślisz, ale to nie tak jak myślisz. – Wyjaśniła z uśmiechem. –Po prostu… nie ma biednych właścicieli hotelów. Jasne, najczęściej spotykam się z ich menadżerami niż samymi właścicielami, ale wszystko zawsze chcą zrobić z pompą i pokazać się od jak najlepszej strony. Więc szaleją. Raz na spotkanie dosłownie został przysłany po mnie helikopter. Leciałam nim dosłownie około 20 minut, więc równie dobrze mogłam pojechać tam autem. – Nie lubiła bogatych ludzi, nawet jeśli historyjka, którą teraz opowiadała była zmyślona. Gdyby nie było bogatych ludzi to zapewne zawód Sameen byłby na wyginięciu. A tak to bogaci myślą, że wszystko im wolno, bo mają nieskończone zapasy gotówki. Także jak ktoś staje się niewygodny, to po prostu zlecają zabójstwo takiej osoby. Niezależnie od tego czy był to partner w interesach, konkurencja, była żona, obecna żona czy kochanka.
-Myślisz, że z zazdrości mogliby zrobić krzywdę mojemu dziecku? – Poklepała delikatnie auto i posłała Eve uśmiech. Niby sobie żartowała, bo jednak śmieszyli ją ludzie, którzy tak mówili o autach, ale jednak byłaby gotowa zabić gdyby się okazało, że ci mężczyźni zrobili coś jej samochodowi. Na wszelki wypadek wychyliła się i zapamiętała ich numery rejestracyjne. Zajmie się nimi w swoim czasie jeśli do czegoś dojdzie.
-Plusem jest to, że nie śmiecą. – Zauważyła, że to miejsce nadal pozostawało dzikie. Jasne, było tutaj parę osób, no i dodatkowo Eve mówiła, że miejsce jest idealne to imprezowania, ale gdyby Sam o tym nie wiedziała to myślałaby, że to tajemnicze, zapomniane przez ludzi miejsce. Nie było tutaj śmieci, ani niczego co mogłoby wskazywać na ingerencję człowieka. Spojrzała na budynki wskazane przez Paxton i pokiwała głową. –Nie od dziś wiadomo, że na świecie nie ma nic bardziej kruchego niż męskie ego. – Rzuciła ostatnie tęskne spojrzenie w stronę swojego auta naprawdę robiąc sobie nadzieję, że nie zostanie zniszczone.
-Tak. – Spojrzała na krzewy, które wskazywała Eve. –No nie powiem… brzmi trochę niebezpiecznie. – Uśmiechnęła się. Gdyby plac jednak się zachował to stanowiłby niemałe zagrożenie, bo pijana młodzież, która tutaj przychodziła z pewnością korzystałaby z takich atrakcji. A porządne zakręcenie się na karuzeli i woda znajdująca się w pobliżu to nigdy nie jest dobry pomysł. Sameen nie pomyślała nawet o małych dzieciach, które mimo wszystko gdzieś tam bawiły się pod okiem matek.
-Dlaczego? – Zapytała nie oczekując odpowiedzi. –W sensie, skoro to było takie malownicze miejsce dla rodzin z dziećmi to dlaczego z tego zrezygnowali? – Skoro Eve tutaj dorastała to pewnie miała o tym większe pojęcie.
Spojrzała na Eve zaintrygowana. –Dlaczego się ze mną nie założysz? – Zapytała i nawet oparła wyzywająco dłonie na biodrach. Chciała wiedzieć dlaczego jest gorsza od bandy dzieci. –Bo nie mam żetonów z pokemonami? – Zażartowała. Nie poszła za śladem Eve i nie zdjęła butów, żeby na boso chodzić po piasku. Nie lubiła mieć zajętych rąk i nie chciała trzymać swoich butów podczas spaceru. –Nie sądzę. – Odparła marszcząc brwi. –A przynajmniej nie pojawiają mi się w głowie żadne wyrywkowe wspomnienia. – Przeczesała włosy dłonią i rozglądała się po okolicy. –Mieliśmy farmę, więc rodzice zakładali, że nie muszą nas wywozić, żebyśmy się wyszaleli i wylatali. – Wyjaśniła.
-To twoje ulubione miejsce? – Zapytała, bo wiadomo, że każdy miał takie miejsce. –Taki typowy numer jeden? – Spojrzała na Paxton.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Australia brała udział w wielu konfliktach. – Z początku zmarszczyła brwi lekko zdziwiona, ale przecież Sameen wychowana w Grecji i podróżująca tak dużo, nie musiała wiedzieć co działo się w jej rodzimym kraju. Inaczej, gdyby mieszkała na miejscu i oglądała wiadomości, czytała gazety lub słyszała rozmowy innych osób. – Ostatnio gdzie stacjonowaliśmy, to w Afganistanie. – O tym, co się tam teraz działo, towarzyszka na pewno wiedziała. – Na koniec 2013 roku wycofano wszystkie jednostki zbrojne, ale dużo ludzi tam zostało w ramach misji niebojowej. Szkolili i doradzali afgańskim siłom bezpieczeństwa. – Z każdym kolejnym słowem nieco się przygaszała patrząc gdzieś w bok, jakby sobie coś wspominała. Nie chciała tego robić, ale umysł na wspomnienie o wojnie sam podrzucał jej myśli oraz obrazy z ostatnich dni. Mimo wszystko nie zatraciła się w tym i gdy tylko skończyła małą lekcję historii, znów spojrzała na Sameen i posłała jej lekki uśmiech.
- Helikopter – powtórzyła tam samo jak poprzednie słowa o bogatych znajomych. – A ja się durna cieszę, kiedy czasem od policjantów dostanę pączka z nie byle jakiej ciastkarni. – Zaśmiała się jednocześnie kręcąc głową. Nie żeby zazdrościła Sameen. Każdy dostawał takie „prezenty” na jakie pozwalała praca, bo jak wspomniano, właściciele hoteli byli bogaci. A jednak gdzieś tam z tyłu głowy była ciekawa, jakby się czuła w roli kogoś z taką ogromną ilością gotówki. Na pewno dziwnie, bo nigdy w rodzinie nie mieli dużo pieniędzy, ale to na pewno byłoby ciekawe doświadczenie.
- To byłaby profanacja. – Wiedziała, że określenie „profanacji” nie tyczyło się aut, ale to dla niektórych również mogłoby być święte. – Gdyby jednak się pokusili, to ich znajdziemy i damy popalić. – Puściła oczko do Sam i ruszyła dalej, nawet nie oglądając się na mężczyzn. Nie wyglądali na wandali, chociaż ich zazdrość mogła wyjść ponad szacunek publiczny. Zamiast podziwiać mogliby zniszczyć, ale to byłby naprawdę kiepski scenariusz dla tak pięknego świeżo zakupionego auta.
Nieco dłużej wpatrywała się w skrawek zieleni, zamiast której kiedyś była piaskownica, huśtawki, karuzela i inne.
- Czemu? Sama przed chwilą powiedziałaś, że brzmi trochę niebezpiecznie. – wytknęła z nutką żartu w głosie. – Zapewne rada miasta uznała, że jednak niebezpiecznie jest sprowadzać dzieci na plac niedaleko wody. Możliwe, że coś tu się wydarzyło. – Nie znała dokładnej historii ani daty pozbycia się miejsca zabaw. Pewnego dnia po prostu zniknęło, ale im dłużej Paxton o tym myślała tym dziwniej się czuła, jakby zapomniane przez umysł wspomnienie zakodowało się w mięśniach oraz reszcie ciała, które teraz reagowało w niezrozumiały dla niej sposób.
- Tak, zakładam się tylko o żetony. – Zaśmiała się, ale wcale nie o to chodziło. Kiedyś dla wejście na skały było dla dziecko wyzwaniem. Dorośli nie mieli z tym problemu, chociaż im bliżej wody tym kamienie były bardziej śliskie. – Jeżeli jakieś zdobędziesz, to daj znać. Wtedy może o coś się założymy. – Z wielkim MOŻE co podkreśliła tonem głosu. Teraz to było zabawne, ale za dzieciaka na poważnie brała sprawę zbierania żetonów. Nie była typową dziewczynką z kucykami. Lubiła różne rzeczy w tym także sławną bajkę z animowanymi stworkami.
- Ciężko pamiętać coś, kiedy było się takim małym, prawda? – Sama nie kojarzyła wspomnień z dni, kiedy miała tych pięć lat. Jedynie jakieś dziwne wyrywki bez konkretnych twarzy w obrazach z przeszłości. – Też niewiele pamiętam z tamtego czasu. Z późniejszych lat tak, ale niewiele kojarzę z tego, co było wcześniej. Kojarzę tylko, że ławki.. – Odwróciła się i wskazała na ławki, które zostawiły za sobą. – Robiły za deski surfingowe i z innymi dzieciakami udawaliśmy, że surfujemy. Pod ślizgawką była baza tajnego klubu i chyba z kimś zakopywałam słodycze w woreczku.. chyba gdzieś tam. – Wskazała na jedną ze skał, ku którym się zbliżały. – A może to nie były słodycze tylko jakieś dziecięce skarby? Nie pamiętam, ale miałam koleżankę, z którą chyba to robiłyśmy. – Nie do końca była pewna tych wspomnień, ale mniej więcej coś takiego kojarzyła.
- Nie, to nie moje ulubione miejsce. Może kiedyś było numerem jeden, ale jak mówiłam, od lat tutaj nie przyjeżdżałam. Niby dobrze je wspominam, ale teraz jak tutaj jestem dopada mnie przedziwne uczucie w żołądku, jakby stało się tutaj coś złego – wyjaśniła, skąd w niej takie a nie inne zachowanie oraz historia całego miejsca, do którego zdecydowała się zabrać Sameen. – Mam nadzieję, że nie boisz się wody. – Wejście na skały to pikuś, ale ktoś, kto bał się wody na pewno nie będzie chciał się do niej zbliżać po śliskich głazach.
- Miałaś może takie miejsce w Grecji? Numer jeden? - zapytała, chociaż pamiętała, że Sameen nie miała dobrego dzieciństwa, o co jeszcze Eve nie dopytała.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Wow. – Powiedziała po wysłuchaniu Eve. –Jesteś nie tylko ładna, ale też inteligentna. Pełen pakiet. – Posłała jej uśmiech. Sameen nie znała historii Australii. Nie miała jakoś powodu, żeby się tym interesować. Uczyła się tyle ile potrzebowała do konkretnych zadań. Z historii to było tak jak Eve podejrzewała, interesowała ją tylko Grecja i mitologia. Dlatego nawet dostała pseudonim z mitologii greckiej, którego używała stricte w pracy. –Przepraszam. – Dostrzegła ton głosu Eve i to jak przygasała. –Nie chciałam poruszyć tego tematu, ani wywołać żadnych… przykrych wspomnień. – Podeszła nawet bliżej kobiety i to był ten moment, w którym Sameen czuła się najbardziej beznadziejnym człowiekiem na ziemi. Nie wiedziała jak się zachować. Zoya w takich sytuacjach przytulała Sam, co wprawiało ją w dziwne odrętwienie. Z Raine nauczyła się, że nawet zwykłe uściśnięcie czyjejś dloni może dodać otuchy. Eve jeszcze nie wyczuła. A pamiętała jak Eve nie była skora do cielesnych powitań czy pożegnań. Nie chciała przekraczać żadnej granicy. Więc po prostu stanęła bliżej i tak przez chwilę stała jak debil nie wiedząc czy powinna wykonać drugi krok.
-No, a to nie jest tak, że trzeba się cieszyć z małych rzeczy? – Zaśmiała się. Przez chwilę chciała się pochwalić Paxton, że sama umie pilotować helikopter i robi to nawet regularnie, ale nie było to raczej wyznanie, które powinno pochodzić od kobiety, która wiedzie przecież tak zwyczajne życie. Poza tym Sam nawet nie wiedziała czemu tak bardzo zależy jej na tym, żeby zaimponować Eve.
-Zdecydowanie! – Potwierdziła kiwając głową, -Uuu… jesteś gotowa na konfrontację i walkę. Podoba mi się to. – W sumie to nie miałaby nic przeciwko temu, żeby odjebać taką akcję w towarzystwie Eve.
-No tak. Ale jednak ty się tutaj bawiłaś i spójrz na siebie… wyszłaś na ludzi. – No Sameen nie miałaby nic do zarzucenia Eve. Była miła, dobrze wychowana, miała porządną, interesującą pracę. Jeśli miała jakieś urazy to Sam podejrzewała, że były spowodowane bardziej służbą niż zabawą na tym placu. –Zamiast likwidować cały plac zawsze można było po prostu pomyśleć o dodatkowych środkach bezpieczeństwa. – Niewielkie ogrodzenie wykonałoby swoją robotę. Dodatkowo można by było zainwestować w jakiś monitoring, żeby móc też kontrolować sytuację na odległość. Dużo dałoby się zrobić gdyby tylko miasto było skłonne wyłożyć pieniądze i trochę pomyśleć. Chociaż to też nie tak, że takie wybrzeże bez żadnych atrakcji jakoś szpeciło krajobraz.
-Jeśli myślisz, że przy naszym kolejnym spotkaniu nie będę miała ze sobą żetonów to się grubo mylisz. – To była taka trochę obietnica, bo Sameen już sobie w głowie notowała, żeby rzeczywiście pokusić się o znalezienie takowych. Ot, żeby jednak troszkę Paxton zaimponować. Chociaż nie była pewna czy rzeczywiście było to coś co jej zaimponuje.
Pokiwała głową. Ciężko było się nie zgodzić. Sameen nie miała żadnych realnych wspomnień ze swojego dzieciństwa z Lorne Bay. Często, mieszkając już w Grecji, nie była pewna czy jej wspomnienia są marzeniami stęsknionego, dziecięcego umysłu czy rzeczywiście czymś co się wydarzyło. Prali jej mózg tak często, że niespecjalnie ufała wspomnieniom. Słuchała Paxton z uśmiechem na ustach. –Myślisz, że te skarby nadal są tam zakopane? – Zapytała, bo może jednak za jakiś czas je odkopywały, ale może jednak coś tam zostało.
-Może to świadomość utraconej niewinności czy coś. – Zasugerowała. Wiadomo, że jak człowiek jest dzieckiem to marzy o tym, żeby szybko dorosnąć i nie docenia się tego beztroskiego okresu. A jak człowiek już jest dorosły, to dociera do niego jak zmarnował dzieciństwo na marzenia o dorosłości. –Nie wiem czy boję się samej wody czy tego co tam żyje, a o czym nie wiemy. – Nie zamierzała zgrywać twardzielki i udawać, że nic jej nie rusza. Spojrzała w stronę linii horyzontu i aż ją przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
-Mam. – Potwierdziła. –Ogólnie to cała miejscowość Georgioupolis. Ale mają tam taki… niewielki kościółek, do którego jak chcesz się dostać to musisz przejść przez taki jakby kamienny most? Kamienną ścieżkę? Ale jest to wyzwanie, bo kamienie są strasznie strome i mokre i pełne krabów. Lubiłam tam chodzić. Najlepiej przy wschodach, jak miasto dopiero budziło się do życia i powoli zapełniało ludźmi. Tam też kupiłam sobie dom. Z dziwnego, chorego sentymentu. – Wzruszyła ramionami. Bywała tam rzadko, ale to pierwsza posiadłość jaką Sameen nabyła. –A co jest twoim numerem jeden? – Zapytała.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Co? – zapytała, kiedy usłyszała przeprosiny, których pojawienia się nie od razu zrozumiała. – Nie, to nic takiego. – Z uśmiechem pokręciła głową na znak, że czuła się dobrze. – Po prostu pomyślałam o moich kolegach z oddziału. – Chwila nostalgii nikomu nie zaszkodziła zwłaszcza, że Eve nauczyła się już normalnie funkcjonować. Tuż po powrocie ze strefy wojny miała spore problemy i mnóstwo epizodów PTSD. Przepracowała to jednak z terapeutą i nie licząc rzadkich zrywów miała się naprawdę dobrze. Teraz mogła normalnie mówić o wojnie i typowym było, że czasem wspomnieniami mknęła za daleko lub wpadła w nie na nieco dłużej niż planowała. Nic dziwnego, skoro tamten czas wiązał się z wieloma emocjami, które znacznie odznaczyły się na ciele i umyśle. – Jak szeroko muszę się uśmiechnąć, żeby cię zapewnić, że nic złego nie zrobiłaś? – Sameen miała za co przepraszać, co Paxton podkreśliła najszerszym uśmiechem jaki potrafiła zrobić. Musiało wyjść idiotycznie. – Wyglądam jak debilka, co? – Zażartowała śmiejąc się krótko, czym także zamaskowała chwilową niezręczność powstałą bliskością. To było dziwne. Przecież siedziały już obok siebie, szły ramię w ramie, rozmawiały o różnych rzeczach, a jednak bywały momenty, gdy Eve intensywniej odczuwała obecność Sameen. Teraz także, jakby wyczuła, że kobieta chciała coś zrobić, ale kompletnie nie wiedziała co (melepety życiowe).
- W końcu mówimy tu o skrzywdzeniu twojego dziecka, a jak mówiłam kiedyś, staję po stronie swoich ludzi. – Czy mogła uznać samej za swojego człowieka? Owszem. Nie znały się długo, ale jak na razie wszystko szło w dobrym kierunku. Eve nie miała powodów aby uważać Sameen za swego wroga lub udawać, że podobały jej się te spotkania. Gdyby nie czerpała z nich przyjemności, to po prostu nie umówiłaby się z kobietą na tę wycieczkę.
Uśmiechnęła się na słowa o tym, że wyszła na ludzi, a potem ostatni raz spojrzała na miejsce, gdzie wcześniej znajdował się plac zabaw. Cokolwiek kierowało radą miasta, na pewno mieli swoje powody. Paxton niekoniecznie musiała się z nimi zgadzać, ale to nie było coś o co chciałaby się wykłócać. Miejsce to było tylko wspomnieniem i wcale nie zależało jej na tym, żeby cokolwiek zmienić.
- Oho, to groźba czy obietnica? – Groźba, bo będą musiały się o coś założyć. Obietnica, bo Eve dawno ich nie widziała. – Jeżeli zdobędziesz choć jednego starego klasycznego tazosa to.. sama nie wiem. Zatańczę z tobą. – Chociaż równie dobrze Sameen sama mogła wybrać sobie nagrodę. Ciężko jednak było uwierzyć, że gdzieś na świecie wciąż istniały stare żetony. Może jakiś maniak trzymał je w specjalnym pudle w piwnicy, ale cała reszta już dawno trafiła do utylizacji.
- Możliwe. Nie pamiętam, czy je wyciągnęłyśmy. Jeżeli nie było tam nic metalowego, to zapewne nadal tkwią pod ziemią. – Zbieraczy metali itp. nie brakowało, więc jeżeli oni niczego nie znaleźli lub woda nie zmyła piachu, to skarb wciąż mógł tam tkwić. – Chyba nie chcesz tego sprawdzić? – Nie była pewna, jak miała odebrać poprzednie pytanie ani czy Sameen była gotowa babrać się w piachu. To wycieczka krajoznawcza a nie piracka misja, którą Eve by nie pogardziła, ale nie była pewna, jak się na to zaopatrywała towarzyszka. Czy chciała się pobrudzić, a potem cały ten piach wnieść do swego cud auta?
- Nie wiem – przyznała szczerze odnośnie dziwne uczucia w środku. – Może to jakaś trauma, której nie pamiętam? – Wzruszyła ramionami z delikatnym uśmiechem, który posłała kobiecie. Nie chciała zatrać się w tym dziwnym uczuciu, które czuła w żołądku. Mogła je olać i iść dalej w stronę głazów.
- Ludzkość odkryła tak wiele, a jednak nadal są lądy, do których nie mamy wstępu i miejsca głęboko w Oceanie skrywające przedziwne stwory. – Również spojrzała na wodę nawet nie potrafiąc sobie wyobrazić, co skrywało się w oceanicznych głębinach. Tam mogło być wszystko, nawet Godzilla lub Tytani z Greckiej mitologii. Tego nikt nie wiedział, ale jedno było pewne; Eve nie zmusi Sam żeby weszły lub zbliżyły się do wody. Nie chciała, żeby kobieta czuła się niekomfortowo. Nie o to chodziło.
- Brzmi urokliwie. Może kiedyś pokarzesz mi zdjęcia? – zapytała ciekawa jak dokładnie wyglądał wspomniany kościółek. Na pewno sama znalazłaby zdjęcia na google, ale to nie to samo co spojrzeć na dane miejsce z perspektywy kogoś, kto tam był.
- Kiedyś myślałam, że domek na drzewie w lesie niedaleko domu, ale.. cóż, zabrzmi to strasznie ckliwie, bo kocham swoje psy. Kocham brata i kocham przyjaciół, więc gdziekolwiek z nimi jestem, czuje się dobrze. – Nie chodziło o miejsce a o to, z kim przebywała. – Ostatnio jednak to Jello i Apollo są na pierwszy miejscu. Kiedy czuje się źle, chce być z nimi nie ważne gdzie; co teraz jak o tym mówię, brzmi nie tylko ckliwie, ale także jak coś co mówi okropnie samotna osoba. – Miała wobec siebie sporo samokrytyki oraz świadomość, że chęć powrotu do swoich psów nie brzmiała zbyt atrakcyjnie. A jednak to przy nich czuła się dobrze i chciała z nimi przebywać. Tak samo, jak kiedyś pognała do wojska za chłopakiem i jak prawie rok temu chciała wracać do byłego partnera. Teraz zostały jej tylko psy i gdziekolwiek one przebywały – to było jej miejsce na ziemi. – Ale nie czuje się samotna – sprostowała. Miała wokół siebie różne osoby i owszem, była psiarą, która dużo czasu spędzała z czworonogami, ale nie uważała żeby przez to była jakkolwiek towarzysko stratna. Zdecydowanie wolała psy od ludzi. – A ty? Dużo podróżujesz, więc jak sądzę, ciężko w tym przypadku o bliższe znajomości. – Nie tylko znajomości, ale również inne relacje.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Mimo wszystko… przepraszam. – Mogła sobie tylko wyobrazić jakie wspomnienia teraz obudziła w Eve. Sameen zawsze pracowała w pojedynkę, więc nie wiedziała jak to jest stracić w ferworze walki kogoś bliskiego. No dobra, może nie zawsze pracowała w pojedynkę, ale od około trzynastu lat działała indywidualnie. Wcześniej pracowała w grupie, ale jak kogoś tracili to po prostu pracowało się dalej i nie było czasu na wspominki. Nauczyli ich być robotami. Sam nawet nie pamiętała imion czy pseudonimów ludzi, z którymi pracowała, a których ostatecznie sama wymordowała, żeby upewnić się, że ukróci to wszystko. –Możesz się uśmiechnąć jak najszerzej potrafisz, ale to nie zmieni tego, że będę wiedziała jak bardzo zjebałam. – Uśmiechnęła się troszkę smutno, bo wiedziała, że chociaż chwilowo zepsuła atmosferę. Miała tylko nadzieję, że nie na jakoś długo. W końcu domyślała się, że Eve ma jakąś traumę po służbie. Większość miała. –Nie wyglądasz. A przynajmniej nie bardziej niż ja. – Spojrzała gdzieś w bok i nawet odważyła się na chwilę chwycić dłoń Eve i przez chwilę ją tak potrzymać. W ramach przeprosin i dodania otuchy! Zaraz jednak ją puściła i wsadziła obie dłonie w tylne kieszenie swoich spodni.
-Dobrze wiedzieć, że mam cię po swojej stronie. – No nie chciałaby walczyć tej walki samotnie. Jasne, dałaby sobie radę i w sumie wolałaby, żeby Eve się nie mieszała, ale z drugiej strony… było coś pocieszającego w wiedzy, że nie była sama. –W takim razie wiedz, że jak będziesz potrzebowała kogoś do pomocy to jestem twoim człowiekiem. – Wskazała na siebie dwoma kciukami na chwilę wyciągając dłonie z kieszeni. Nie miała zamiaru pozostawać dłużną w tej kwestii. Poza tym jak poznawała kogoś nowego i się do niego przywiązywała to lubiła mieć oko na taką osobę. Także Eve, nie będąc tego świadomą, właśnie sobie zyskiwała cichego anioła stróża w postaci Sameen. Czy tego chciała czy nie.
-Obietnica. Zdecydowanie. Jeszcze nie doszłyśmy do momentu gdzie ci grożę. – Wyszczerzyła się i w sumie dopiero po chwili ogarnęła co powiedziała, więc zmarszczyła brwi. –Oczywiście to był dziwny żart. – Wolała wyjaśnić swoje zachowanie, które nie zawsze była w stanie kontrolować. –No dobra. Teraz to już sprawiłaś, że ta zabawa będzie warta małego zamieszania. – Już w głowie sobie zanotowała, żeby zapytać Zoyę czym są klasyczne tazosy. Zapytałaby Raine bo była młodsza, ale jednak była chyba za młoda, żeby znać tazosy? Nie miała pojęcia. To będzie nie lada wyczyn znaleźć coś o czym Sam nie miała pojęcia. Dobrze, że lubiła wyzwania.
-A dlaczego nie? – Zapytała z uśmiechem. –Mam w bagażniku saperkę, więc nawet nie będziemy musiały się brudzić. – Oczywiście, że miała w bagażniku łopatę. Ludzie mieli w bagażniku łopaty, nie? Nie była jakaś wyjątkowa? Co prawda ona ją miała na wszelki wypadek, w razie gdyby musiała pilnie zakopać coś, albo kogoś. A tak poza tym to Sam była gotowa na małą przygodę z Eve.
-To może lepiej, że jej nie pamiętasz. – Jeśli rzeczywiście dotyczyło to jakiejś traumy to bez sensu, żeby ją teraz rozbudzać. Jeszcze Sam bardziej zasmuciłaby Paxton, a tego jednak nie chciała.
-Kaligynefobia. – Uznała, że to jest dobry moment, żeby wykorzystać safe word. –Chyba nie chcę, żeby mój umysł uciekał w stronę nieodkrytych części mórz i oceanów. – Wyjaśniła. Przerażało ją życie w głębinach i to czego ludzie nie wiedzieli.
-Chętnie. – Skinęła głową. –Albo po prostu zaproszę cię na wakacje w Grecji. – Zaproponowała. Nie miałaby nic przeciwko temu. Oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, że teraz było na to zdecydowanie za wcześnie, ale miała ten domek i w ogóle z niego nie korzystała.
-To ma sens. – Pokiwała głową. –A jesteś okropnie samotną osobą? – Zapytała nie chcąc wydawać żadnych osądów. W końcu to Eve znała siebie najlepiej. A skoro miała psy to czy rzeczywiście była samotna? To raczej rozumne zwierzęta. Jasne, raczej dialogu się z nimi nie poprowadzi, ale zawsze człowieka wysłuchały. Szybko dostała swoją odpowiedź więc skinęła głową. –To chyba najważniejsze, nie? Żebyś to ty znała prawdę o sobie. Jebać to co inni sobie myślą. – Wzruszyła ramionami.
-Nie mam żadnych bliskich znajomości. Relacji. Związków. – No niestety to był wielki minus tej pracy. No i fakt, że Sam tak długo była prana z uczuć, że nawet nie myślała o tym, żeby ulokować swoje uczucia w kimkolwiek. –Jesteś moją najbliższą znajomością od… trzynastu lat? – Bo około trzynastu lat znała Zoyę.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Odruchowo uniosła brew zaskoczona wyznaniem na temat gróźb, czego nie odebrała jako coś złego. Nie podejrzewała kryjącej się w tym powagi ani odzwierciedlenia w rzeczywistości. Nie przypuszczała, że jakkolwiek mogłaby to brać pod lupę i zastanawiać się, czy istniało zagrożenie ze strony Sameen. Wzięła to bardziej jako coś na wzór droczenia się, kiedy z uśmiechem groziło się drugiej osobie niewinnymi rzeczami tylko po to aby coś ugrać albo..
- Szkoda – odpowiedziała odruchowo na wspomnienie, że był to tylko żart i szybko dotarło do niej co właśnie palnęła, a raczej co takiego miała w głowie i że raczej nie powinna się do tego przyznawać. Czy miała to zbyć? Przeprosić? Zawstydzić się, czy pójść za ciosem? Zastanawiając się nad tym, co trwało ledwie sekundę, wbiła spojrzenie w towarzyszkę oczekującą na wyjaśnienie. – Bo wiesz..Pomyślałaś, więc teraz powiedz.Bo wiesz, w niektórych miejscach i sytuacjach groźby są jak najbardziej mile widziane. – Mówiąc te słowa patrzyła prosto w jasne oczy i tonem głosu podkreśliła kryjącą się w tym dwuznaczność, która od razu przyszła jej do głowy na wspomnienie o „jeszcze nie doszłyśmy do momentu gdzie ci grożę”. Jeszcze.
- W takim razie – powodzenia. – Nie mówiła tego po złości ani nie skrzyżowała palców, bo tak naprawdę chciała, żeby Sameen udało się zdobyć tazosy. Nie po to żeby je mieć. Nie potrzebowała ich. Była jednak ciekawa, czy kobiecie to się uda.
- Masz saperkę w bagażniku? – zapytała z nutką niedowierzania, bo po co podróżniczce łopata w samochodzie? Czyżby miała dziwne hobby? – Ok, odwołuję to co mówiłam o groźbach. – Mimo wszystko uśmiechnęła się nieco żartobliwie, chociaż rzeczywiście posiadanie łopaty zmieniało postać rzeczy i być może przyszłe groźby Sameen jednak będą bardzo poważne. – Naprawdę chciałabyś ze mną kopać w ziemi w poszukiwaniu czegoś, czego może już tam nie być? – Była skłonna na to przystać, ale po krótkich spacerze po plaży i może po wejściu na głazy, na których mogły spędzić trochę czasu. Był stamtąd piękny widok na ocean, chociaż po dalszej rozmowie nie była pewna, czy Sam by to doceniła zwłaszcza, że przy próbie rozmowy o tajemniczych stworach z dna oceanu użyła ich safe word.
- Nie odmówię. – Dobroci, tym bardziej wakacji w Grecji, się nie odmawiało. Nawet jeśli ich znajomość jeszcze nie dojrzała do takich propozycji, to była zarazem małym zapewnieniem, że jak na razie żadna nie zamierzała rezygnować z tej relacji.
- Jebać. – Kiwnęła głową na znak, że Sameen miała rację, a jednak z jakiegoś powodu nie chciała, żeby kobieta tak o niej pomyślała. A przecież bycie samotnym to nic złego. To nie była jakaś wstydliwa nieuleczalna choroba weneryczna a coś, co często miało się z wyboru (bo niektórzy po prostu byli samotnikami).
- Oh, to.. – zbyt szybko wyrzuciła z siebie z początku uznając, że to na swój sposób smutne, ale z drugiej strony niektórym wystarczyła garstka najbliższych, których znało się od lat a o tych nowych nawet nie chciało się słuchać lub przechodzić przez wszystkie etapy znajomości, które w pewnym momencie mogły męczyć. – ..duże zobowiązanie – dokończyła myśl nieco inaczej niż zamierzała. – Czuje niewielką presję. – Posłała Sam delikatny uśmiech. – Muszę się wykazać. Wiesz, żeby nie być tą, przez którą uznasz, że jednak wytrzymasz kolejnych trzynaście lat bez bliskich relacji. – Jak źle musiałaby się potoczyć znajomość, żeby aż tak kogoś zrazić do ludzi? Eve nawet nie chciała sobie tego wyobrażać.
- Teraz już wiem, że miejsca blisko wody nie są twoimi ulubionymi, ale chociaż na chwilę musimy wejść na skały. Wiesz, w ramach cyklu „poznać Eve”. – Było tam coś, co chciała jej pokazać, ale jeżeli towarzysza uzna, że czuje się niekomfortowo, to równie dobrze Paxton może o tym opowiedzieć.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Albo i nie? – Spojrzała na Eve zaintrygowana i teraz już sama nie wiedziała czy rzeczywiście żartowała czy może powinna wprowadzić w życie jakieś groźby? A przynajmniej nie w życie, ale w ich relacje, bo nie oszukujmy się, w życiu to ona pewnie nie raz groziła. –Tak? – Zapytała nadal bacznie jej się przyglądając i jednocześnie zachęcając do tego, żeby jednak skończyła swoją myśl. –Rozumiem. – Odparła nawet na chwilę nie odrywając spojrzenia z oczu Eve. –Odpowiednie czas i miejsce. – Dodała, żeby i Paxton miała potwierdzenie tego, że jak najbardziej Sameen ją zrozumiała. Jeszcze tak przez chwilę wpatrywała się w Eve, ale ostatecznie, niechętnie oderwała wzrok i mrużąc oczy przeniosła spojrzenie na horyzont.
-Oczywiście, że mam. Ty nie masz? – To dopiero było dziwne, że Eve nie miała saperki. Jasne, Sam najczęściej zakopywała swoje pieniądze, ale wolała być przygotowana na każdą ewentualność. Nawet na to, że mogła niechcący na przykład potrącić jakieś zwierzę i naszłaby taka potrzeba, że musiałaby urządzić zwierzęciu pogrzeb. Różne sytuacje się zdarzały. –Przestań. – Machnęła ręką i zaśmiała się. –Naturalnie, że do zakopania ciała potrzebowałabym łopaty. Z saperką za dużo roboty. – Też sobie zażartowała, ale też nie kłamała. Kopanie saperką dołu na ciało byłoby zbyt męczące. Poza tym były lepsze sposoby na pozbycie się zwłok. –Oczywiście, że chciałabym z tobą kopać w ziemi w poszukiwaniu czegoś, czego może tam już nie być. – Powtórzyła za nią i się uśmiechnęła. Jasne, istniała szansa, że rzeczywiście niczego tam nie znajdą, ale przynajmniej będą się dobrze bawić. –Chyba, że ty nie masz ochoty tego robić, bo to prywatna sprawa i wolałabyś to robić z kimś innym! – Była już gotowa biec po saperkę, ale zreflektowała się, że znowu może wkraczać na tereny prywatnego życia Eve, na których ta, niekoniecznie życzyła sobie obecności Sam. Co prawda nie użyła safe word, ale może Paxton była za miła, żeby jej powiedzieć, że absolutnie sobie tego nie życzy. Może wspomnienia z dzieciństwa wiązały się z tym samym chłopakiem, dla którego Eve zaciągnęła się do wojska.
-Świetnie. W takim razie będę o tobie pamiętać jak będę planowała się tam wybrać. – Odparła zadowolona, że Eve jej nie zbyła. –To obietnica. – Dodała jeszcze w ramach żarciku.
Parsknęła śmiechem słysząc przekleństwo z ust Eve.
Spojrzała na kobietę wyczekująco. Była ciekawa jej opinii. Czy Sameen w tym momencie w jej oczach wychodziła na żałosną? Smutną? Przykrą? Okropną? Takie podejście do relacji mogło wywołać wiele, różnych opinii i w sumie Galanis nigdy nie zawracała sobie specjalnie głowy tym, co myślą o tym ludzie, ale zdania Eve była ciekawa. –Przestań. – Machnęła ręką. –Jestem dużą dziewczyną, więc jak ostatecznie mi powiesz, że nie chcesz kontynuować naszej znajomości to przestanę cię nachodzić. Jasne, złamiesz mi serce, ale myślę, że dam sobie radę. – Puściła jej oczko. Chciała nawet wspomnieć, że Eve byłaby pierwszą, której udałoby się złamać jej serce, ale czuła, że to byłoby zbyt wielkie wyznanie. –Cokolwiek robisz teraz… idzie ci dobrze. Niczego nie żałuję. – Spotkania z Eve były takie… normalne i beztroskie. Coś o czym Sam marzyła ot tak dawna.
-Nie no. To nie tak, że nie lubię być nad wodą. Pamiętaj, że wychowałam się na wyspie. Po prostu… to co się dzieje w miejscach gdzie nie czuje gruntu, będąc w wodzie, to coś co mnie przeraża. – Wolała to wyjaśnić. –Możemy na spokojnie wchodzić na skały. – Nie miała nic przeciwko.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Mam, ale.. – Woziła w aucie wiele rzeczy głównie ze względu na pracę. – ..po prostu to nie jest typowe wyposażenie każdego auta. – Gdyby popytała o to ludzi na ulicy, na pewno mała ich część pochwaliłaby się posiadaniem saperki w aucie. Niektórzy nie mieli w nim trójkąta lub gaśnicy, to co dopiero mała łopata. – Ciągle mnie czymś zaskakujesz – dodała z uśmiechem, żeby pokazać, że to było dobre zaskoczenie. Równie na luzie podeszła do gróźb i ewentualnego kopania zwłok, chociaż na usta cisnęły się słowa, że gdyby zaszła taka potrzeba i w tym by pomogła. Nie żeby pałała się w mordowaniu lub zakopywania trupów, ale dla swoich bliskich zrobiłaby naprawdę wiele. Gdyby brat powiedział, że miał zwłoki w szafie, bez słowa pomogłaby mu je ukryć lub dałaby mu alibi.
- Błagam, gdzie indziej znajdę kobietę, lubiącą moje towarzystwo, która wozi ze sobą saperkę i jest gotowa kopać w ziemi? – zapytała, co zarazem było formą odpowiedzi na sugestię, że być może sama tego nie chciała. Sama nie wiedziała co czuła odnośnie zakopanego skarbu. Zdecydowanie sentyment samą ów zabawą, lecz jego zawartość była dla niej zapomniana, jak wspomnienie osoby, z którą to robiła. Wiedziała na pewno, że była to druga dziewczynka pałająca się w mało dziewczęcych (chyba, że skarbem była lalka barbie) zabawach. Nie czuła więc nic konkretnego poza ciekawością, która nasiliła się wraz z entuzjazmem Sameen gotowej pomóc znaleźć dziecięce pamiątki.
- Miałabym to – Czymkolwiek ich relacja była. – zakończyć z powodu tej małej presji? – Oraz zobowiązania, o którym wspomniała, bo na swój sposób czuła się odrobinę odpowiedzialna za przyszłość tej relacji. W sumie obie były. – Nie ma mowy. Lubię wyzwania chyba, że się postarasz i mnie do siebie zniechęcisz. – Na razie jednak nic nie wskazywało na to, żeby Eve zechciała zakończyć ich znajomość.
Uśmiechnęła się pod nosem patrząc w kierunku skał. Nigdy nie czuła się dobrym towarzystwem. Na swój sposób była typem samotnika i zdaniem niektórych za dużo żartowała, ale tym sposobem zagłuszała cichy głosik w swojej głowie, że nie ważne, jak bardzo będzie się starać, bo ostatecznie i tak wszystko pięknie schrzani.
- W porządku. Skały tak, brzeg jeszcze ujdzie, ale głęboka woda odpada. – Zrozumiała i dobrze, że to sobie wyjaśniły. Eve już wiedziała, dokąd ewentualnie nigdy nie zabierać Sam.
- W porządku. – Przystanęła na moment, żeby przypomnieć sobie najlepszą trasę na górę. – Tędy. – Ruszyła pewnie przed siebie uznając, że to dobra pora aby zacząć opowiadać krótką historię. – Zanim przeżyłam szaleńcze zakochanie gnając za partnerem aż do armii, miałam chłopaka w szkole i był to najkrótszy związek w moim życiu. Trwał może.. trzy dni? – Nie pamiętała dokładnie być może dla tego, że było to takie krótkie. – Zaczęło się fajnie, jak na dziecięce szkolne standardy i było tak, dopóki nie zabrał mnie właśnie tutaj. – Obejrzała się na Sameen, a potem zrobiła parę kroków w bok. Zamierzała od razu pokazać jej po co tutaj przyszły, ale wzrok samoistnie powędrował w stronę horyzontu, któremu poświęciła parę chwil. – Wracając – Pokiwała głową na boki świadoma, że na moment odpłynęła. – Widzisz? – Wskazała na nieco wyblakły rysunek wykonany czerwonym sprayem; niezbyt kształtne serce z dwoma inicjałami w środku. – Jak się domyślasz E.P. to ja. Chciał mi tym zaimponować i był pewien, że wtedy po raz pierwszy mnie pocałuje, ale ja bez zastanowienia z nim zerwałam. – Oh, jaki był zaskoczony, gdy dziewczyna dla której się poświęcił bez pardonu powiedziała, że nie chce z nim być. – Po prostu dla mnie stał się wandalem matki natury. Nie jestem jakąś green warrior i wiele rzeczy jestem w stanie zrozumieć, ale mówimy o skałach, które są tutaj od.. sama nie wiem kiedy, ale na pewno w chuj długo. Tworzą piękny krajobraz i widok na ocean a jakiś dzieciak przyszedł tu i na domiar złego nie umiał rysować. – Prychnęła z rozbawieniem, bo nie była zła a zniesmaczona. – To jak podpalenie lub wycięcie stuletniego drzewa. Na samą myśl mnie mierzi, bo z dziwnego powodu mam szacunek do drzewa, które przeżyło i widziało więcej niż każdy z nas. – Jasne, drzewo nie widziało, ale gdyby pomyśleć, ile osób się pod nim ukrywało albo siadywało oparte o konary.. to po prostu była historia. – Za to tam.. – Przeszła na skraj po drugiej stronie. – Ślady krwi już dawno zniknęły, ale jak byłam mała, to.. chyba z tą samą koleżanką, z którą zakopywałam skarby, wspięłyśmy się tutaj pomimo zakazów matek. Miałyśmy wtedy może z cztery lub pięć lat. Poślizgnęłam się albo miałam rozwiązaną sznurówkę. Nie pamiętam szczegółów, ale zleciałabym na dół, gdyby mnie nie złapała i nie ciągnęła z całych sił. Teraz jak popatrzę na dzieci w tym samym wieku, to nie wyobrażam sobie jak takie może mieć na to siłę i odwagę, bo przecież.. tam mi się wydaje.. ale inne dziecko pewnie by się przestraszyło a ja już dawno leżałabym tam na dole. - Wychyliła się nieco, żeby spojrzeć w dół, a potem powróciła spojrzeniem na Sameen. - Może to nie są fascynujące historie, ale z jakiegoś powodu je pamiętam. - Mniej lub bardziej, ale jednak. - To jak? Idziemy kopać?

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Zmarszczyła brwi. –Myślałam, że jest. – Pomijając to, do czego ona wykorzystywała saperkę w aucie, to poważnie myślała, że raczej każdy ma coś takiego w bagażniku. Przecież ludzie jeździli na biwaki, Australia miała bardzo zróżnicowany teren. Zawsze nadawała się okazja, żeby coś wykopać, albo zakopać, albo rozkopać. No chyba, że to ona miała wadliwy tok rozumowania. Odwzajemniła uśmiech. –Mam nadzieję, że pozytywnie. – Oczywiście, że nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Lubiła sobie jednak poprowadzić z Eve taką flirciarską gadkę. Poza tym lubiła słuchać, że ktoś ją rzeczywiście lubi, a jednak odnosiła mocne wrażenie, że Paxton ją lubiła.
Uśmiechnęła się szeroko na słowa Paxton. –Mogę też na inne sposoby pokazać ci, że cię lubię. – Puściła jej oczko. Dobra, była gotowa dla Eve kopać w ziemi i na dziwny sposób, rzeczywiście było to okazaniem sympatii. Ale Sameen była gotowa na więcej. No i była pewna, że znalazłby też przyjemniejsze rzeczy.
-Oczywiście wolałabym, żebyś jednak tego nie robiła. – Zasugerowała tym samym, że okej, pogodziłaby się z tym, że Eve nie chce z nią spędzać czasu, ale jednocześnie nie chciałaby, żeby kończyła ich relację. Tym bardziej, że Sam było tak ciężko się otworzyć na nowych ludzi. Jakby Eve złamała jej serce to długo nie byłaby gotowa na cokolwiek z kimkolwiek innym. –Wolałabym jednak zachęcać cię do siebie jeszcze bardziej. – Uniosła delikatnie brew. Byłaby gotowa na takie wyznanie. W sumie to nawet uznała, że jeśli Eve jej teraz nie skreśli to Sam zrobi naprawdę dużo, żeby przekonać Paxton do siebie.
-Dokładnie tak. – Zaśmiała się pod nosem. –Zupełnie jakbyś mnie już znała na wylot. – Zażartowała sobie. Nawet Zoya nie wiedziała, że Sam boi się wody. A jednak razem ze swoim bratem prowadziła szkołę nurkowania.
Skinęła głową i ruszyła za Eve. Nie miała problemów z utrzymaniem równowagi na nierównych terenach, ale tym razem skupiła się na patrzeniu pod nogi. Nie chciałaby zrobić z siebie ślamazary przy Eve. No chyba, że mogłaby wpaść w jej ramiona, wtedy mogłaby nawet popisać się grą aktorską. Jednak takie zabawy w tych terenach nie byłyby bezpieczne dla żadnej z nich. A jednak bezpieczeństwo Eve było dla Sameen priorytetem. Musiała ją chronić. –Trzy dni? – Parsknęła śmiechem. –Imponujące. Wow. – Chichotała sobie pod nosem, bo obstawiała, że Paxton była raczej rozchwytywaną dziewczyną. –Tutaj? – Zapytała zdziwiona. –Gdybyś ty go tutaj zabrała, to poczułabym, że chcesz mi powiedzieć, że zabierasz tutaj wszystkie swoje randki. – Okej, trochę zasugerowała, że ich spotkanie mogłoby być mini randką, ale była ciekawa reakcji Eve. Tym bardziej, że sama nie potrafiłaby zaplanować randki nawet jeśli od tej zależałoby jej życie. –Dziecięce standardy? To ile mieliście wtedy lat? – Wolała dopytać, żeby mogła uruchomić swoją wyobraźnie i dokładnie zobrazować sobie całą otoczkę najkrótszego związku Eve. Spojrzała w kierunku, w którym wskazała Eve. –Widzę. – Potwierdziła i podeszła bliżej, żeby przyjrzeć się wyblakłemu sercu. –A może potrzebowałaś byle powodu, żeby z nim zerwać? – Spojrzała na Eve posyłając jej lekki uśmiech. Zaraz wróciła spojrzeniem do rysunku i nawet przejechała po nim opuszkami palców. –Gdybyście byli razem do dzisiaj to zobacz w jak pięknym miejscu byłaby uwieczniona wasza miłość. Chłopak dosłownie zapisał waszą miłość w kamieniu. – Wyszczerzyła się, bo oczywiście sobie żartowała, ale jednocześnie była skłonna spojrzeć na perspektywę tego chłopaka i jego chęć bycia romantycznym i szczerym. Nawet jeśli zrobił to po to, żeby skraść Eve pocałunek. Podeszła do Eve i po raz kolejny, stanęła zbyt blisko naruszając jej przestrzeń osobistą. Oczywiście umyślnie, ta romantyczna historia wprowadziła ją w nastrój poczucia bliskości. –Więc piękne widoki i nietrafione wyznanie miłości nie sprawiły, że udało mu się skraść twój pocałunek? – Zapytała układając sobie dłonie na biodrach i wpatrując się w twarz Eve.
-Poczekaj… tam? – Wskazała palcem i zmarszczyła brwi słuchając Eve. Zupełnie jakby już kiedyś słyszała tą historię. Albo jakby ją znała. Jakby w niej uczestniczyła. Wychyliła się nieco i patrzyła na skały w milczeniu. Wydawały się dziwnie znajome, jakby już tutaj była, ale jednocześnie miała pewność, że odkąd jest w Lorne Bay to jej tutaj nigdy nie było. –Myślę, że to dobre historie. – Powiedziała bardziej do siebie i rozglądała się po okolicy jakby czegoś szukała. Próbowała sobie cokolwiek przypomnieć. Z jej własnych rozmyślań wyrwały ją słowa Eve. –Idziemy. – Skinęła głową i nawet wysiliła się na jakiś uśmiech. –Polecę szybko po saperkę i spotkamy się na miejscu. – Nie było sensu, żeby obie wracały. Sam zajęła się zgrabnym i sprawnym zeskakiwaniem w dół i nawet udało jej się przy tym nie wyjebać, a wręcz przeciwnie, miała pewność, że wyglądała jak dzika łania. Po jakimś czasie wróciła z saperką, którą triumfalnie pokazała Eve. –To gdzie mam kopać? – Zapytała czekając aż Paxton wskaże konkretne miejsce.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Mieliśmy po trzynaście lat. – Pomyślała, że to były ostatnie beztroskie chwile i bawienie się w nastoletnie związki, których nie miała zbyt wiele. Właściwie trzydniowego „chodzenia ze sobą” nie nazwałaby związkiem. Co z tego, że zakreśliła „Tak” na karteczce z pytaniem „Czy będziesz ze mną chodzić”? To nie była umowa wiążąca na całe życie chyba, że po drugiej stornie była pieczęć notarialna. W takim wypadku Eve dalej żyła w nieświadomym związku z Zackiem.
Ponownie spojrzała na horyzont myśląc o tym, co wcześniej Sam mówiła o romantycznym miejscu. Paxton dawno tutaj nie była, ale gdy tak stała patrząc na Ocean uznała, że rzeczywiście randki tutaj byłyby malownicze. Z zamyślenia wyrwały ją słowa towarzyszki, która niespodziewanie stała bardzo blisko i było to coś, co Eve pamiętała z lotniska. Teraz jednak nie była w pracy a na plaży, na wycieczce od miejsca, w którym kiedyś wyznano jej dziecięcą miłość. Nie pomyślała wcześniej o tym, że plaża mogłaby sugerować randkę, ale też nie zaprzeczyła tej sugestii. W podrywie dobrego humoru chciała zażartować, że w takim razie zabierze tu Petersa na randkę (tak samo, jak to dla niego śpiewała piosenkę w pubie), ale darowała sobie, jak teraz powstrzymała się przed żartobliwymi komentarzami będącymi płaszczykiem dla tego, co miała w głowie.
- Nie miał w sobie „tego czegoś” – cicho odpowiedziała patrząc prosto w jasne oczy, z którymi od dłużej chwili utrzymywała kontakt. Starała się mieć silną wolę, ale nie potrafiła powstrzymać się od zerknięcia na wargi i pomyślała, że mogłaby zrobić krok dalej, gdy nagle nad ich głowami przeleciała ogromna mewa. Przefrunęła tak blisko, że automatyczną reakcją było ugięcie kolan i uchylenie się przed dziobakiem, po którego zniknięciu Eve zaczęła się cicho śmiać.
Może następnym razem.
Również podeszła do krawędzi, ale się nie wychyliła znów czując przedziwny irracjonalny lęk. Może w tej okolicy naprawdę coś się stało a ona tego nie pamiętała? Znając życie przypomni sobie o tym, jak już będzie na emeryturze i zacznie zapominać co jadła na śniadanie, ale o czasach sprzed sześćdziesięciu lat opowie tak, jakby to zdarzyło się wczoraj.
Nie śpieszyła się z zejściem na dół najpierw obserwując to jak Sameen sprawnie pokonuje kolejne metry, a potem zastanawiając się, w którym miejscu miałyby zacząć kopać. Głazy nie zmieniły się zbyt wiele i był tylko jeden, na którego powierzchni struktura układała się w trochę koślawy znak zapytania. Żeby go zobaczyć trzeba było użyć nieco wyobraźni, ale i tego nie zabrakło Eve.
- Jak dobrze kojarzę, to tutaj. – Wskazała miejsce i skoro Sam zaoferowała się do kopania, to sobie bezczelnie przycupnęła obok na piasku. – Jeżeli to nie będzie tutaj, zacznę kopać w innym miejscu – zaoferowała się patrząc jak saperka sprawnie wbija się w ziemię. Nie dość, że Sam miała skoordynowane ruchy niczym zawodowa gimnastyczna to jeszcze obsługiwała się małą łopatą, jak zawodowiec. Nawet nie skarżyła się, że ją ręce bolą.
- To było pudełko po butach od środka owinięte folią w razie, gdyby przypływ zalał to miejsce a wilgoć dostała się do środka. – Musiała przyznać, że jak na dziecko miała głowę do takich rzeczy. Cóż, wychowanie na farmie robiło swoje. – Nie pamiętam co było w środku. Może po prostu jakieś zabawki? – W tej kwestii również się nie doceniła. Karton z pudełka rzeczywiście nasiąkł wilgocią, ale gdy się go zebrało i rozerwało folię ze środka wypadłyby dwie szklane kulki, których teraz używało się do dekoracji. Była tam też bransoletka z rzemyka, parę muszelek, małe pukle włosów (ciemne oraz jasne), nasadki na ołówki w kształcie małych wiedź (to dopiero skarb) i zdjęcie z polaroidu przedstawiające dzieci z placu zabaw. W tle była ślizgawka, na której bawiła się trójka dzieciaków, zaś na pierwszym planie tuż przed konstrukcją stały dwie dziewczynki w dłoniach trzymając pudełko, które potem zakopały. Wszystko to kryło się w pudełku wciąż tkwiącym w ziemi. – Musiałyśmy zakopać go bardzo głęboko. Może zamiana? – zapytała nie chcąc wyjść na tą, która wykorzystywała chęci Sam do kopania.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
- Idealny wiek na pierwsze miłostki. - Nie żeby Sameen wiedziała cokolwiek o pierwszych miłostkach. Aczkolwiek zawsze było miło posłuchać o takich duperelach. No i co było pozytywnego w tej opowieści to to, że Sameen poczuła jakaś dziwna satysfakcję na wieść o tym, że Eve nie dała sobie skraść pocałunku w tej scenerii. Czyżby była zazdrosna o nieznanego jej chłopaka sprzed dwudziestu lat? Jeszcze o trzynastoletniego chłopca. Zaskakiwała sama siebie w tym momencie.
-"Tego czegoś"? - Spojrzała pytająco na Eve. - Czym właściwie jest to legendarne "to coś"? - Możliwe, że trochę podpytywała, żeby wiedzieć czy kiedykolwiek dla kogokolwiek będzie "tym czymś". Ukryte pragnienie, o którym nigdy nie mówiła na głos, bo było jej po prostu głupio. Wstydziła się. No bo jak to tak, żeby bezwzględna zabójczyni najbardziej na świecie pragnęła być spełnieniem czyiś marzeń. Absolutnie to do siebie nie pasowało. Sameen uznała, że w końcu nadszedł ten moment kiedy będzie mogła wykonać kolejny krok. Nachyliła się nawet w stronę Eve, ale coś rzeczywiście jej skrzyknelo nad głową. Oczywiście, jak nie atakują jej ludzie to musi być atakowana przez skrzeczące potwory. Zmarszczyła brwi niezadowolona z takiego obrotu spraw, ale zaraz się rozchmurzyla słysząc śmiech Eve. - Jesteś w jakiejś zmowie z ptakami, żeby utrudnić zrobienie czegokolwiek? - Zapytała rozbawiona.
Oparła sobie saperkę o ramię i wpatrywała się w miejsce, które wskazała Paxton. Nie obawiała się ciężkiej roboty, nawet odciski na dłoniach niespecjalnie ja przerażały. Jasne, wolałaby mieć ładne i delikatne dłonie, ale nie było to możliwe będąc tym kim była. -W porządku. Lecimy z tym koksem. - Była tak podekscytowana ta zabawa, że nawet nie potrafiła się z tym ukrywać. Padła na kolana, zdjęła z nadgarstka gumkę do włosów i związała sobie włosy na szybko. Wzięła się do roboty sprawnie wbijając saperkę w piasek. Nie mogła się doczekać tego czy cos znajdą, jeśli cokolwiek w ogóle znajdą. Miała nadzieję, że znajdą coś co z jakiegoś powodu pobudzi jej wspomnienia, które dawały o sobie znać kiedy spoglądała na klif.
Pokiwała głową. –Okej, to jest dosyć istotne info. – Zatrzymała się na chwilę z kopaniem i głęboko nad czymś myślała. Przesunęła się nieco do tyłu i zwiększyła zakres, w którym kopała. –Muszę być ostrożna w takim razie. Masz rację, że wilgoć mogła nieco wpłynąć na ten karton. – Zdradziła Eve swoje zamiary i ponowiła dalsze kopanie. Nadal kopała szybko i sprawnie, ale tym razem była też nieco delikatniejsza. Jeśli znajdą cokolwiek, miało to wartość sentymentalną dla Eve, a Sameen nie chciała być tą, która jej cokolwiek zniszczy. –Chyba to jest najbardziej ekscytujące, co? Że nie wiemy co znajdziemy. – Przerwała na chwilę kopanie, żeby móc spojrzeć na Eve z uśmiechem na twarzy. –Nie wiem w ogóle czemu ja się tym ekscytuje chyba bardziej niż ty. – Sama nie wiedziała czy to przez te „flashbacki”, które miała chwilę temu czy po prostu cieszyla ją wizja tego, że w końcu pozna Eve bardziej, czy delektowała się tym, że robi w towarzystwie Paxton coś tak normalnego i z pozoru zwykłego. Wróciła do kopania, ale po chwili znowu przerwała, bo wydawało jej się, że coś widziała. –Czekaj… – Zaczęła i odłożyła saperkę, żeby znaleźć to co jej mignęło. –Czy to coś ci mówi? – Zapytała rozbawiona jak już znalazła pojedynczy, zielony koralik. Położyła go na dłoni i wyciągnęła w stronę Eve. –Czyń honory. To twój skarb. – Uśmiechnęła się i trochę przesunęła.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Obserwowała jak Sameen zmienia pozycje i kąt kopania biorąc pod uwagę schowany w piasku materiał, który już dawno mógł zamienić się w kartonową paćkę. Z jednej strony Eve nie wierzyła, że coś znajdą. Z drugiej trochę się tego bała, jakby w środku mogło być coś, co ją pogrąży, zmieni zdanie o przeszłości lub o niej samej, tudzież po prostu rozczaruje dziecięcą kiepską fantazją. Sama nie wiedziała, co powinna teraz czuć, dlatego wyglądała na mało podekscytowaną a bardziej skupioną na ruchach kobiety i opanowaniu niepewności co do zawartości pakunku.
- Częściowo to jest właśnie „to coś”, o które pytałaś. - A na co Eve wcześniej nie odpowiedziała, bo przy tak istotnej sprawie nie chciała palnąć niczego głupiego. - Ekscytacja, którą się czuje pomimo, że nie wiesz co będzie dalej. A jednak się tego nie boisz i gdzieś z tyłu głowy wiesz, że tego chcesz, że to normalne, naturalne i że tak ma być. - Przełożyć to można na wiele aspektów życia. Na prace, hobby lub związek. Na to, że chce się przy kimś być i pomimo niewiedzy na temat przyszłości ryzyko to najlepsze co można zrobić. Że właśnie ta niewiedza najbardziej ekscytuje i jeszcze mocniej to się czuje, gdy można się nią dzielić. - Nie wiem, czy to ma sens. - Skrzywiła się nieco zakłopotana, że nie potrafiła wyjaśnić czegoś, co kiedyś podobno czuła. Ale przecież już wyjaśniła sobie, że miłość do Lorenzo wcale nią nie była, więc czy kiedyś rzeczywiście znalazła „to coś”? - Myślę, że tego nie da się opisać. Każdy jest inny i szuka w drugiej osobie odmiennych rzeczy. To po prostu się wie. Patrzysz na kogoś i wiesz, że ma „to coś”. - Tę tajemniczą rzecz, a nawet nie rzecz a „coś”, co sprawia, że ta osoba jest inna od całej reszty. Że zwraca się na nią uwagę w największym tłumie, wyróżnia się czymś tylko dla nas istotnym. Mówi, śmieje się i reaguje w sposób, który z jakiegoś powodu jest silnie kodowany przez mózg a potem myśli się o tych drobiazgach tak, jakby ten ktoś stał obok. A jednak tej osoby nie było i chciałoby się to zmienić.
Wiele rzeczy sprawia, że człowiek ma w sobie to coś i na dodatek dla każdego to było co innego składające się z wielu unikatowych aspektów.
Nadal nie była zadowolona ze swych wyjaśnień, ale i tak posłała Sam delikatny uśmiech i jeszcze chwile na nią patrzyła nim uznała, że może lepiej jak będzie gapić się na saperkę. Na małą łopatę trzymaną przez dłonie z długimi palcami i chudymi nadgarstkami skrytymi pod swetrem.
- Znalazłaś coś? - zapytała dopiero teraz czują nutkę ekscytacji, bo rzeczywiście coś skrywało się w piachu. Pochyliła się skupiając wzrok na szklanej kulce, które kiedyś nie robiły za dekoracje a za najlepsze zabawki dla dzieciaków. Ta kulka mogła być wszystkim; tajemniczym cennym kamyczkiem albo kulką mocy.
-Tak, to chyba nasze. - Nie była na sto procent pewna, że to rzecz należąca do niej i wspomnianej koleżanki, ale jednak bez większej zachęty zmieniła pozycje i sięgnęła wgłąb wykopanej dziury. Z kartonu rzeczywiście została paćka, ale folia pod spodem miała się całkiem dobrze. Rozerwała jej resztkę i wsunęła dłoń dalej. Na oślep złapała pare rzeczy a gdy je wyciągnęła to się mocno zdziwiła. Prócz kolejnej identycznej kulki, w małych folijkach znajdowały się pukle włosów. Jasne i ciemne. - Ookeej - odparła przeciągle odrobine niepewna co powinna o tym myśleć. - Miałyśmy predyspozycje do zostania wiedźmami. - Odłożyła wszystko na piasek obok swojej nogi i sięgnęła po kolejne rzeczy, na których widok zaczęła się śmiać, bo wśród muszelek znalazły się dwie nasadki w kształcie wspominanych wiedźm. Może Eve podświadomie wiedziała, że je znajdzie i dlatego tak zażartowała? -Nie pamiętałam ich. - Niewiele rzeczy z tamtego okresu kojarzyła. Na widok kulek coś jej świtało, ale wiedźmy mocno ją zaskoczyły (w pozytywnym sensie).
Raz jeszcze sięgnęła w głąb i wyciągnęła tylko jedną rzecz. Była to bransoletka z czarnego rzemyka z czymś srebrnym przypominającym w kształcie znak nieskończoności. Forma z sztucznego srebra nieco się sfatygowała i przypominała teraz bardziej dziwnie splątany kawałek drutu. Eve przełożyła ją w dłoniach marszcząc brwi i znów czując to coś dziwnego w środku, jakby za tą rzeczą skrywało się coś nieprzyjemnego.
- Jak widzisz, niewiele tego.- Położyła bransoletkę obok reszty rzeczy i uważnie się im przyjrzała. - Nie pamietam ich zbyt dobrze, ale podświadomie czuje, że były nasze. - Jej i koleżanki. Muszelki, kulki, nasadki i bransoletka, która była tylko jedna. Na logikę biorąc to mało. - Chwila, powinna być druga. - Ponownie sięgnęła dłonią w głąb dziury i nie wyczuła tam nic przypominającego w kształcie bransoletkę. Tylko wilgotna folia, karton i.. coś jeszcze. Ostrożnie za to złapała i szeleszcząc folią wyciągnęła ostatnią rzecz leżącą na dnie. Zaskoczona widokiem zdjęcia z polaroidu najpierw spojrzała na Sameen, a potem na fotografie, która była lekko wilgotna a w prawym górnym rogu widniała mokra plama rozmazująca kawałek placu zabaw.
- O kurczę, to my. Ani trochę siebie nie przypominam. - stwierdziła i jeszcze bliżej przesunęła zdjęcie do oczu, żeby móc się czemuś przyjrzeć. - Trzymamy pudełko i.. - Spojrzała na bransoletkę, a potem znów na zdjęcie, przez co przedziwnie uczucie znów się nasiliło. - Zakopałam je sama - - odparła cicho. - Jest tylko jedna bransoletka, bo zakopałam je sama. Popatrz. Ona ma na nadgarstku czerwoną, której tutaj nie ma. - Wreszcie przekazała Sameen fotografie zastanawiając się, czemu miałaby zakopywać pudełko w pojedynkę. To nie miało sensu. Rzeczy wyglądały na umyślnie zebrane przez dwie osoby z myślą o ich przechowaniu, a jednak z jakiegoś powodu Eve zakopała to wszystko sama, przy okazji dorzucając swoją bransoletkę.
Przesunęła wzrokiem po znalezionych rzeczach i powędrowała nim wyżej, na twarz towarzyszki przyglądającej się zdjęciu.

Sameen Galanis
ODPOWIEDZ