Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Zawsze zadajesz tyle pytań? – zapytała z przekąsem, bo choć miłym było, że ktoś się nią interesował, to nie przywykła do tak rzetelnego wypytywania. Zazwyczaj nie mówiła aż tak dużo o sobie a zwłaszcza w pracy. Policjanci, czy inne służby również byli ciekawi tego jak pracowała z psami, tresowała je i gdzie to robiła, ale praca to nie był czas na pogawędki. W pubie to co innego, chociaż nawet tu nie przywykła do aż takiego zainteresowania swoją osobą.
- Prowadzę ośrodek na starej rodzinnej farmie. Psy mieszkają tam na czas tresury, a potem na dzień lub dwa sprowadzam właściciela, żeby wiedział co i jak. – Ewentualnie sama zawoziła psa w konkretne miejsce, ale to już szczegół. Na pewno dużo podróżowała po samej Australii. Praktycznie znała ją na wylot i pomimo tych lat nadal były miejsca, które ją zaskakiwały.
Przyjrzała się Sameen, gdy ta zadała konkretne pytanie o ilość ciał. Nie lubiła podejrzewać wszystkich o złe rzeczy, ale znów kobieta zrobiła coś nietypowego, więc Eve potrzebowała chwili, żeby zastanowić się o co w tym wszystkim chodziło. Czy to była tylko ciekawość? A co innego? Że niby co? Chciała ją okraść? Z czego? Z podestów, rur, boksów i paru książek, które trzymała w domu?
- Trochę – odpowiedziała ogólnikowo dając do zrozumienia, że nie miała ochoty precyzować tego w liczbach. Częściowo była zobowiązana klauzulą poufności a z drugiej strony nie chciała schodzić na te tematy. – To nie Ameryka. Widziałaś tamtejsze statystyki? Istne szaleństwo. – Z niedowierzaniem pokiwała głową i upiła łyk piwa. Zerknęła na Hanka, który przeszedł na drugi koniec baru i dopiero teraz zauważyła, że Hammond, który wcześniej siedział przy stoliku, przysiadł przy wysokiej ladzie. Czyżby się czaił?
- Mam tu dom, pracę i brata, który czasem jest głupkiem, więc muszę go kopnąć w tyłek. – Uśmiechnęła się dla siebie pozostawiając jedną ważną sprawę, która ją tutaj trzymała. Coś, co od lat nie dawało jej spokoju i wywoływało ciarki, gdy znów brudy wyłaziły na wierzch. Na śmierci małej Isabelli się nie skończyło. Okazało się, że facet ciągle gdzieś tam był i robił to samo innym małym dziewczynkom. Jak to się działo, że policja nie mogła go złapać? – A ciebie, czemu nie trzyma w Lorne Bay? A raczej, czy w ogóle jesteś z okolicy? – Z poprzednich słów kobiety mogło wynikać, że nie i to było na swój sposób niepocieszające (chociaż Paxton nie wiedziała, czemu tak się poczuła).
- Powiedz to siedmioletniej mnie. – Zaśmiała się, kiedy kobieta fachowo opisała sposób radzenia sobie grupą napastników, co było jeszcze jedną rzeczą wpisaną do listy nietypowych spraw związanych z Sameen. Kto by się spodziewał, że podczas jednego spotkania nazbiera się tego aż tyle? Być może Eve nie zwróciłaby na to uwagi, gdyby wszystko nie wydawało się być nietypowe w porównaniu z ludźmi, których do tej pory spotykała.
- Czyli w przeciwieństwie do mnie nie dałaś sobie podskoczyć i dawałaś wycisk rówieśnikom? – zapytała znów z nutką rozbawienia nie mając pojęcia, że jej wyobrażenie małej Sameen bijącej się z rówieśnikami nijak miało się do rzeczywistości (i że to wcale nie było zabawne). – Oh, Grecja. Cudowne miejsce – palnęła bez przemyślenia i zaraz pacnęła się w czoło. – Nie wiem, czemu to powiedziałam. Przecież nigdy tam nie byłam, ale dużo o nim słyszałam. W telefonie wciąż pojawiają mi się oferty wycieczek, na których ładnie opalona pani mówi, że Grecja jest cudowna. – Mówiła to z rozbawieniem jednocześnie potwierdzając teorię, że media prały ludziom mózgi. Nie żeby często przesiadywała na telefonie, ale gdy jej się to zdarzyło, zawsze dostawała jakieś oferty wyjazdów. Może to sugestia, której wreszcie powinna ulec?
- Zastanowię się nad tym. – Delikatnie uniosła kąciki warg przybierając tajemniczy wyraz twarzy. W domyśle zostawiła to, czy znów będzie sugerować, żeby Sameen zaśpiewała, czy jednak sobie daruje i skusi się na inną formę wspomnianego zrehabilitowania się. – Lepiej mi powiedz, jak to z tobą jest? – zapytała bardzo ogólnie. – Z każdą kolejną minutą stajesz się człowiekiem zagadką i jak lubię antagonistów w Batmanie, tak nie mogę ciebie rozgryźć. – Nie żeby jakoś usilnie próbowała. Nie były tu po to, żeby się obnażać ze wszystkiego. Robiły to, opowiadały o sobie, ale żadna z nich nie była zobowiązana wobec tej drugiej. Ot, luźne spotkanie przy piwie. Być może ostatnie. Może nie. – Dużo podróżujesz, zadajesz wnikliwe pytania, mówią o tobie zimna królowa, chodzisz w szpilkach zgrabnie niczym kocica, opowiadasz o taktykach walk dla siedmiolatków – Musiała dodać wiek, żeby nie wyszło, że się czepia lub o coś kobietę podejrzewa. Podeszła do tego bardzo luźno, jak zresztą do całej rozmowy. – i nie oszczędzasz na drinkach dla obcych. – To ostatnie lepiej brzmiało od „masz kupę forsy”. – Przyznaj. – Puściła swoje piwo i znów pochyliła się ku kobiecie. Bliżej niż wcześniej. – Jesteś jakimś tajnym szpiegiem albo coś w tym stylu? – zapytała konspiracyjnym szeptem i pomimo starań nie potrafiła zamaskować cienia uśmiechu. Czy chciała w to wierzyć? Mogła. Pracowała z policjantami, więc spotkanie tajnych służb nie byłoby niczym zaskakującym (a jednak wyjątkowym).
- Przepraszam. – Hammond pojawił się tuż obok zmuszając Paxton do wyprostowania się. – Chciałbym podziękować damie za drinki. – Spojrzał najpierw na Eve, a potem na Sameen, od której już nie odrywał spojrzenia. – W ramach wdzięczności dedykuje tobie piosenkę. – Posłał blondynce szelmowski uśmiech i swobodnym krokiem ruszył na scenę. Hammond pokusił się o swój popisowy numer Here Comes The Sun.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Tak. – Odpowiedziała od razu bez zająknięcia. –Przeszkadza ci to? – No nie chciałaby wprowadzić w Eve w jakieś zakłopotanie. Z pewnością też nie chciała, żeby atmosfera w lokalu zrobiła się niezręczna. Tym bardziej, że została tutaj bardzo ciepło przywitana. Co jak nigdy nie będzie mogła tutaj wrócić, bo będą ją mieli za podejrzaną typiarę, która zadaje za dużo pytań. Tak czy siak ucieszyła się, że nie zaczęła dopytywać czy jest jakiś sposób na to, żeby zmylić psy, albo zepsuć im węch. Wtedy to by sobie narobiła podejrzeń.
Skinęła głową i postanowiła nie wypytywać więcej o farmę. Zostawi ten temat na kiedy indziej, kiedy Eve przestanie być podejrzliwa, albo kiedy sama zacznie o tym rozmawiać. Poza tym na chwilę obecną Sam czuła, że wyczerpała już temat.
Zrozumiała aluzję i nie dopytywała o konkretne liczby. –Tak, właśnie dlatego pytam. Moim wstydliwym hobby jest to, że bardzo lubię czytać książki o seryjnych mordercach i psychopatach. Z czasem zaczęłam oglądać jakieś seriale i dokumenty o tym wszystkim i czy człowiek tego chce czy nie… to jakoś się w to wszystko zagłębia i później myśli, że jest specjalistą. – Przewróciła teatralnie oczami. Oczywiście nie czytała o takich rzeczach i nie oglądała takich dokumentów, ale starała się wybrnąć z tego, że zadawała takie pytania i że tak namiętnie o wszystko dopytywała. –Ameryka to chyba wylęgarnia takich przypadków. – Dodała i się uśmiechnęła licząc na to, że nie zepsuła atmosfery pytaniami o zawód Eve. Sameen była tak zaaferowana swoją nową towarzyszką, że nawet nie zauważyła Hammonda, który się czaił na niewiadomo co.
-No i to wiele wyjaśnia. – Teraz Sam widziała pełen obraz tego dlaczego Eve nie zdecydowała się na kontynuowanie kariery gdzieś bliżej wielkich miast. Tam zapewne miałaby też większe szanse na rozwój. Rodzina jednak trzymała ludzi. –Urodziłam się tutaj, ale wyjechałam do Grecji jak byłam mała, więc niewiele pamiętam. – Wyjaśniła. –Wróciłam parę miesięcy temu. Mam tutaj dobrą przyjaciółkę. Żadnej rodziny. – Wolała nie wspominać o tym, że rodzinę jednak ma. Nawet oni nie wiedzieli, że Sam na nowo jest częścią ich życia. Najwięcej czasu spędzała z Raine, z którą najlepiej się dogadywała. Z Audrie i Prim widywała się sporadycznie. Z mamą nie miała odwagi się spotkać w obawie, że ta od razu rozpozna swoje najstarsze dziecko. Tata leżał w domu spokojnej starości z zaawansowanym alzheimerem. Widywała go często, bo nawet jeśli ją rozpozna (a zdarzało mu się ją rozpoznawać) to i tak po jakimś czasie zapominał kim była i że go odwiedzała.
-Nie. – Zaśmiała się. –Byłam wyrywna i pierwsza, żeby się bić, ale też najczęściej mi się obrywało. – No nie była to do końca prawda, ale nie mogła się chwalić tym, że jako dzieciak potrafiła powalić dorosłą osobę. Parsknęła śmiechem jak mówiła o ładnie opalonej pani z telefonu. –Jest cudownym miejscem. Warto się wybrać. – Piękny kraj, ale Sameen wracała tam rzadko i tylko jeśli musiała. Zbyt wiele bolesnych wspomnień i traumatycznych przeżyć.
Podrapała się po karku słysząc porównanie do antagonisty. Jeszcze nie dawno była porównywana do Daredevila chociaż sama przyznała, że bardziej zaliczała się do osób walczących z Daredevilem. Absolutnie nie widziała w sobie pozytywnej postaci, więc bardziej pasowało jej porównanie Eve. Słuchała jej uważnie i jednocześnie bała się, że zdradziła o sobie za dużo, a z drugiej sprawy była zaintrygowana i ciekawa tym do jakich wniosków dojdzie Eve. Nie mogła się doczekać aż usłyszy puentę tych wszystkich rozmyślań. –Wow, Eve… – Odwzajemniła konspiracyjny szept i teraz to ona nachyliła się w jej stronę. Ponownie zrobiła to zdecydowanie zapominając o przestrzeni osobistej nowej znajomej. Nachyliła się w stronę jej ucha. –Mam nadzieję, że mój sekret jest u ciebie bezpieczny. – Wyszeptała z uśmiechem na ustach i prawie zeszła na zawał jak pojawił się Hammond. Nie spodziewała się, że zostaną zaskoczone w takiej sytuacji. –Żaden problem. – Odpowiedziała i machnęła ręką, bo to przecież nic wielkiego. –Okej. Dziękuję. – Posłała mu ładny uśmiech i nawet odprowadziła go wzrokiem na scenę. –Widzę, że jesteście rozśpiewaną brygadą. – Zwróciła się jeszcze do Eve zanim Hammond zaczął śpiewać. A jak już zaczął to poświęciła mu całą uwagę. Nie chciałaby okazać braku szacunku dla osoby, które dedykowała jej piosenkę. Żeby mężczyzna poczuł się nieco pewniej to Sam zaczęła się nawet bujać w rytm muzyki, a w pewnym momencie to zaczęła nawet tańczyć. Akurat tańczyć to uwielbiała!

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Te wszystkie rzeczy, które wymieniła na temat Sameen były intrygujące i choć spodziewała się, że jej teoria niekoniecznie była właściwa, to chciała okazać swoje zainteresowanie. To, że przez cały czas słuchała, kodowała i choć nie analizowała tego tak bardzo, jak mieli w nawyku policjanci lub podejrzliwe jednostki, to gdzieś w swej głowie spisywała listę. Była do bani w papierkowej robocie, ale głowę miała na karku i umiała wszystko zebrać do kupy. Nigdy jednak nie wpadałaby na to, że mogłaby siedzieć twarzą w twarz z zabójczynią. To ostatnia rzecz, o której by pomyślała, bo przecież nigdy nie miała z kimś takim do czynienia. Nie spodziewała się też, że mogłaby być jakimkolwiek celem albo że zabójcy przesiadują w pubach, chociaż to głupie, bo przecież oni też byli ludźmi. Tak właśnie by to rozkminiała, gdyby w ogóle wzięła pod uwagę taką opcję. Jedną z paru i tą bardziej zabawną, acz wcale nie tak niewiarygodną, była praca dla tajnych służb (bez określenia, dla którego kraju).
Rozchyliła wargi, zerknęła w bok i zaczęła lekko odwracać twarz ku towarzyszce czując, że to niebezpieczne posunięcie, a jednak podjęła się go gotowa odpowiedzieć krótkim – najbezpieczniejszy – lecz wtedy zjawił się Hammond zdobywający całą ich uwagę.
Paxton obserwowała ich interakcję, to jak mężczyzna wchodził na scenę i zaczął śpiewać swój przebój, który słyszała już z milion razy. Jak już się popisywać to swoim ulubionym utworem, co ani trochę jej nie zdziwiło. Na jego miejscu zrobiłaby to samo i po tym czasie spędzonym przy barze z Sameen już rozumiała, czemu tak się starał.
- To nasz sposób na wyrażenie uczuć. – Uśmiechnęła się i kiwnęła głową w stronę mężczyzny dając do zrozumienia, że podziękowanie podziękowaniami, ale on nie śpiewał tylko przez to, ale dla Sam. To była istotna różnica.
Jello z początku nie przejęła się śpiewaniem, ale gdy nogi z pobliskiego otoczenia poruszyły się stukając o podłogę, uniosła łepek patrząc na tańczącą kobietę. Eve robiła to samo uparcie siedząc na swoim miejscu i znów dodając kolejną rzecz do listy; Nie śpiewa, ale tańczy.
Uśmiechnęła się widząc, jak wstaje najpierw dwóch mężczyzn, a potem kolejni goście idąc w ślad za prowodyrką spontanicznych tańców. Stary Peteres, choć był wiekowy, wcale nie należał do oblechów. Grzecznie wyciągnął rękę ku Sameen prosząc ją do tańca i zakręcił kobietą parę razy w rytm śpiewanej przez Hammonda piosenki. To jeszcze bardziej rozbawiło Eve, a kiedy blondynka gestem ręki zasugerowała, żeby dołączyła, pokiwała przecząco głową.
- Ja nie tańczę – stwierdziła wyraźnie poruszając ustami, bo w lokalu zrobiło się tak głośno, że kobieta mogła jej nie dosłyszeć.
Bujała się, mogła też skakać pogo podczas koncertów, ale nigdy nie czuła się dobrą tancerką. Zawsze miała wrażenie, że wszyscy na nią patrzyli i było jej wstyd.
Wskazała na swoje piwo, jakby to było idealną wymówką, ale nim się utrzymała na swoim stanowisku, to dopadł ją Fox (jeden z weteranów). Pociągnął za rękę, bo znał te jej "ja nie tańczę" i zaciągnął do roztańczonego towarzystwa.
Niech im będzie, ale tylko na chwilę, bo jak dobrze kojarzyła piosenka Hammonda już się kończyła. Wykorzystała okazję zaciągając Foxa na scenę i razem z nim podjęła się kolejnej próby wspólnego zaśpiewania Billy'ego Joela.

What's the matter with the clothes I'm wearing?
"Can't you tell that your tie's too wide?"
Maybe I should buy some old tab collars?


Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sameen nawet przez myśl by nie przeszło, że Eve jej wyznanie potraktuje na poważnie. W końcu utrzymywały żartobliwy ton rozmowy. A przynajmniej takie wrażenie odnosiła. Poza tym nie określiła nawet czy rzeczywiście jest tajnym szpiegiem czy raczej „czymś w tym stylu”. Zażartowała, że Eve ją rozgryzła. Niestety nie miała okazji niczego wyjaśnić, albo doprecyzować, bo Hammond rozpoczął swój mini koncert, a Sameen postanowiła być jego fanką na ten jeden wieczór. Albo może na tą jedną piosenkę, żeby nie zabrzmiało to tak, jakby rzeczywiście planowała zakończyć wieczór w jego towarzystwie.
Przymknęła oczy i oddała się tańcu całkowicie. Nie była jakąś wybitną tancerką, możliwe nawet, że nie dobierała ruchów ciała do rytmu muzyki, ale miała to gdzieś. To był chyba jedyny moment kiedy pozawalała sobie na rozluźnienie wiecznie spiętego i zmęczonego ciała. Czuła przyjemne kłucie po lewej stronie u dołu pleców. Przypominała o sobie rana, której nabawiła się kiedy ostatni raz tańczyła. Tym razem miała wrażenie, że nie zostanie zaatakowana, że może sobie na to pozwolić. Była przyzwyczajona do tańczenia w tłocznych klubach, albo barach, gdzie raczej ograniczone grono mogło skupiać na niej swój wzrok. Nie czuła jednak skrępowania mając świadomość tego, że tutaj jest jedyną tańczącą osobą. A przynajmniej do czasu, bo po chwili usłyszała dźwięk odsuwanych krzeseł i poczuła, że nie jest już sama.
Sameen nie mogła odmówić Petersowi, chociaż nie zapomniała, że dzisiaj był jej konkurencją, bo to jemu podobno śpiewała swoją piosenkę Eve. Wykonała w kierunku mężczyzny niewielki ukłon, chwyciła go za rękę i pozwoliła obrócić sobą parę razy. Co jakiś czas nawet zmieniała partnerów, żeby żaden z mężczyzn nie poczuł się przez nią zignorowany. Po jakimś czasie jednak wróciła do solowego tańca, ale tym razem nie zamknęła oczu. Patrzyła na Eve i najpierw posłała jej pytające spojrzenie, a po chwili gestem dłoni zaprosiła ją do tańca. Wzruszyła bezradnie ramionami kiedy dostała odmowę. –Twoja starta. – Teraz to ona przekazała jej informację poruszając tylko ustami. Zaraz jednak się dźwięcznie zaśmiała i wróciła do tańczenia.
Chwilę się obracała i kręciła nie zwracając uwagi na otoczenie, aż kątem oka dostrzegła Eve, która jednak do towarzystwa dołączyła. Sameen oczywiście od razu do niej podbiła. –Nie tańczysz czy nie tańczysz ze mną? – Zapytała z uśmiechem i nie czekając na odpowiedź ruszyła tańczyć dalej. Po zakończonej piosence miała już zejść z „parkietu”, ale skoro to Eve śpiewała to postanowiła jeszcze poszaleć. No i towarzystwo się nie rozchodziło, więc nie chciała ich zostawiać samych. Dobrała sobie do tańca kogoś niewiele starszego od siebie, kto dorównałby jej krokiem i tak przetańczyła całą piosenkę. Oczywiście nagrodziła Paxton brawami i nawet wydała z siebie jakieś gwizdy czy coś. Podziękowała wszystkim za taniec, Petersa nawet ucałowała w policzki i wróciła do baru. Wzięła swoją butelkę z piwem i pociągnęła parę łyków.
-Myślę, że na mnie już czas. – Poinformowała Eve po tym jak zerknęła na zegarek na nadgarstku. –Potrzebujesz podwózki czy zostajesz? – Zaproponowała, bo no cóż… chciała być miła i chciała rozwiać wątpliwości co do tego czy rzeczywiście jest szpiegiem czy nie. Chociaż sugerowanie podwózki nie było najlepszym pomysłem.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Fox wiedział, jak ją podejść. Za dobrze się znali i zarazem na tyle długo, żeby mężczyzna mógł sobie pozwolić na bezpardonowe wyciągnięcie (na siłę) Eve na parkiet. Tylko to i jego udawana smutna mina na nią działały, a przynajmniej tak wszystkim wmawiała, bo przecież nie mogła pozwolić, żeby wszyscy korzystali z tego samego triku. Co to to nie, ale zaśpiewać z chęcią zaśpiewała. To nic, że wbrew sobie gibała się na boki razem z towarzyszem, z którym praktycznie krzyczeli do mikrofonu. Po twarzach wszystkich Paxton widziała, że im to pasowało i przede wszystkim wreszcie zaczęła się prawdziwa zabawa. Teraz scena będzie okupowana do ostatniego klienta, który stojąc na dwóch nogach utrzyma pion.
- Czyli jednak. – Przyłapała ją? – Jesteś Grecką agentką, która ma za zadanie pozbyć się Australijskich samotnych treserek po trzydziestce. – A propozycja podwózki była jednym ze sposobów, jakby tu wywiedź Paxton z dala od ciekawskich oczu. Mówiła to jednak z uśmiechem podkreślającym żartobliwość wypowiedzi. Wcale nie uważała, że Sameen chciałaby ją wywieźć, zabić i porzucić w rowie ani to, że była Grecką agentką, chociaż co do drugiego wcale by się nie zdziwiła.
- Dzięki, mam swoje auto. – Nie mogła go tutaj zostawić. Potrzebowała samochodu i choć kiedyś chciała zainwestować w drugi, to na razie.. jeszcze zbierała na niego fundusze.
Dopiła swoje piwo i pomachała do Hanka.
- Odprowadzę cię. Chodź, Jello. – Wystarczy sielanki. Trzeba się wyspać przed pracą. – Do zobaczenia, chłopcy! – zawołała do nich zwracając uwagę Hammonda, który prawie w podskokach dopadł je tuż przed wyjściem.
- Wrócisz jeszcze do nas? – zapytał blondynki.
- Ja ci nie wystarczam?
- Oj, nie bierz tego do siebie, ale ta dama jest tu nowa, świeża i..
- A ja to wyschnięta rodzynka? Dzięki Hank. – Przewróciła oczami i otworzyła drzwi na moment zostawiając tamtą dwójkę. Nawet nie musiała patrzeć pod nogi, żeby wiedzieć, że Jello przy niej szła. Uniosła wzrok, popatrzyła na niego i nie minęła chwila, gdy usłyszała stukanie obcasów. Nie zapytała o Hammonda. Nie czuła takiej potrzeby.
- Tak sobie pomyślałam, że skoro się tutaj urodziłaś to może kiedyś na siebie wpadłyśmy? Wiesz, ty mi ukradłaś grzechotkę a ja ugryzłam cię w stopę, bo skarpetka wyglądała smakowicie? – Sameen mówiła, że za młodu wyjechała do Grecji, więc jedyną opcją byłoby spotkanie się bobasów, co nijak szło zapamiętać. – Tego się nie dowiemy – dodała prawie od razu. – Nie trzymam cię już. – Posłała Sam delikatny uśmiech. – Do następnego? – Odczekała chwilę nim kobieta odpowiedziała i prawie od razu rozeszły się do swoich samochodów zaparkowanych w przeciwnych kierunkach.
Paxton otworzyła drzwi pasażera od swego pickupa i wpuściła Jello do środka. Obeszła samochód, zerknęła w kierunku, w którym zniknęła Sameen i wsiadła za kierownicę czując na sobie wzrok suczki.
- Co? – zapytała głupio i jakże oczywistym było, że nie uzyskała odpowiedzi. – Czasami bywasz nieznośna. – Mówienie do psa wcale nie było lepsze, ale to się wytnie.
Odpaliła samochód i pojechała do domu.

z/tx2 ? Sameen Galanis
ODPOWIEDZ