Strażak — lorne bay
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain
Obrazek




To był strasznie długi dyżur, głównie ze względu na zgłoszenie. Eimer wprawdzie lubiła ten dreszczyk emocji towarzyszący wyjącej syrenie, ale nie zapominała co tak naprawdę oznaczał pożar. Starty w ludziach, straty w zwierzętach, straty finansowe. Ogień trawił wszystko co stawało na jego drodze. Często dorobek życia czy resztki oszczędności. Tym razem na szczęście obyło się bez ofiar. Płonął budynek przemysłowy w miasteczku niedaleko Lorne Bay.
Był późny wieczór, gdy Sage wraz z załogą powrócili do swojej bazy. Pogorzelisko udało się zagasić, a Duke wraz z policją pracował nad ustaleniem źródła całej tragedii. Właśnie dlatego musiał zostać na miejscu nieco dłużej, odsyłając resztę do domu strażackim wozem. Eimer zdążyła zmyć z siebie resztki sadzy oraz dymu. Zjadła nawet kolację z członkami nocnej zmiany. Z krótkiej drzemki na fotelu wybudziła ją koleżanka, informując, że Buckley wrócił krótko po północy i dopiero co zajął łazienkę.
- Dzięki - mruknęła ruda, klepiąc się po policzkach by nieco się ocucić. Czekała od kilku godzin, ale następną zmianę i tak zaczynali z Dukiem dopiero w czwartek. Sage minęła świetlicę, w której wszyscy zebrali się by grać w karty, a potem przeszła do szatni. Tam pozbyła się wygodnych dresów, już z daleko słysząc odgłos puszczanej wody. Zakradła się do bruneta cichaczem. Było jej o tyle prościej, że mężczyzna stał zwrócony twarzą do pokrytej kafelkami ściany.
- Nic Ci nie jest? - odezwała się wreszcie, przylegając do jego szerokich pleców. Był na tyle wysoki, że policzkiem sięgała mu zaledwie do łopatki.


Duke Buckley
Obrazek
Come on, baby, light my fire
Try to set the night on fire
sumienny żółwik
Stasz
brak multikont
Komendant — lorne bay fire station
34 yo — 202 cm
Awatar użytkownika
about
Moje barwy to czarny, od zawsze z nimi w ponurej parze
Życie każe być twardym i sprawnie farbuje palety po czasie
I tylko myśli o Tobie malują mi w głowie w kolorze pejzaże
Ja odliczam już chwile aż głębokie wody zamienię na basen
Wszystko zaczynało wymykać mu się przez palce. Cały spokój, jaki tkał latami, legł w gruzach. A wszystko to dzięki uroczej i przesłodkiej istocie - na domiar złego, okazało się to nie być jego siostrą.
Clementine, w porównaniu do Sage, była istnym aniołem. Oczywiście, że stroszyła swoje piórka w chwilach, w których coś jej nie odpowiadało, lecz prędzej czy później zawsze się go słuchała. Kiedy mówił, że się na coś nie zgadza, Clemmie przyjmowała to z pokorą. A ten rudy Fragles - jak zwykł ją wołać - uparcie pchał się do przodu i nic sobie z tego nie robił.
Nie słuchała go, gdy stanowczo odradzał jej wszelkie zażyłości. Nie docierało do niej to, że razem pracowali i zwyczajnie nie wypadało. A już na pewno nic sobie nie robiła z tego, że znali się przez rodzinne perypetie i dziwnie byłoby, gdyby ktoś widział ich razem.
Duke robił co mógł, aby finał był inny, niż ten. Było to jednak trudne. Nie dlatego, że rudowłosa uparła się, aby to zmienić, ale dlatego, że sam nie do końca tak chciał. Była śliczna, mądra i miała w sobie tyle charyzmy, że wystarczyłoby dla całego Lorne Bay. Lubił spędzać z nią czas. Obserwować tę drobną zmarszczkę, jaka jawiła się na czole, ilekroć to wpadała na jakiś genialny pomysł. Słuchać tych historyjek, które opowiadała z zapałem. Być gdzieś obok i cieszyć się z jej drobnych sukcesów.
Może dlatego finalnie uległ. A może dlatego, że szczwana liszka go schlała?
Dzisiejsza zmiana usłana była licznymi wezwaniami. Podtopienia, wypadki. I pożar, który nie wziął się z powietrza. Według Buckley’a oraz biegłego, który zjawił się pod koniec zdarzenia, jakaś banda żartownisiów chciała utrzeć komuś nosa, lecz pech chciał, że wyrwało się to spod kontroli.
Wrócił do remizy dużo później, niż pozostali. Usmarowany w sadzy przemknął do łazienki i począł zrzucać z siebie strój strażacki, a zaraz potem wpakował się do wody. Ciepła woda nastała po kilkunastu sekundach, lecz nie odsunął się od spadających kropki ani na krok. Oparł dłoń o jasne kafelki i pochylił głowę, zezwalając na to, aby woda kapała mu na głowę. Trwał tak, dopóki nie poczuł jak ktoś obłapia go w talii. Zacisnął dłoń w pięść, napiął mięśnie, nie spodziewając się gościa w takim miejscu.
Nic ci nie jest?
Sage.
- Tylko trochę się ubrudziłem - odparł, łapiąc ją za dłoń. Pociągnął ją tak, aby znalazła się z przodu i podtrzymał, by nic sobie nie zrobiła.
- Nie wyglądasz na brudną - zawyrokował i zmarszczył swoje brwi, a następnie miękko się uśmiechnął.
- Wszystko w porządku, Piegusie?

Sage Eimer
sumienny żółwik
13#9694
Strażak — lorne bay
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain
Rodzeństwem zdecydowanie nie byli, ale wychowywali się często wspólnie. Bliźniacy, Clementine i trójka Eimerów. Ich rodzice znali się jeszcze zanim na świecie pojawiło się którekolwiek z nich, więc spotykali się często przy okazji najróżniejszych przyjęć lub czasem całkiem bez powodu. I to prawda, jeśli o Sage chodzi, zwykła dokazywać na równi z chłopakami. No przynajmniej się starała, będąc od nich wszystkich zdecydowanie młodszą, niższą i lżejszą. Niezła szkoła życia, ale dobrze ją przygotowała do sportowej rywalizacji. Poza tym, przecież nie będzie gorsza od jakiegoś chłopaka.
Zasady? Cóż, faktycznie lubiła je naginać. Najczęściej prościej było jej ustąpić niż wchodzić z dziewczyną w polemikę, bo potrafiła zrobić naprawdę wiele by postawić na swoim. Uparta jak osioł. Eimerowie mieli to we krwi. Buckley nie miał szans jak już się na nim zawzięła. Przyjemnie wydoroślał przez te wszystkie lata. Był poważnym zastępcą komendanta, a do tego trzymał formę. Sage aż zaschło w ustach kiedy pierwszy raz ściągnął przy niej koszulkę. Aż dziw brał, że Duke tak długo ostał się singlem, aczkolwiek jeśli powodem był strach przed zaangażowaniem się, Piegowata przełamała go za niego. Osobiście obstawiała to plus brak czasu na życie osobiste. Trafił jej się prawdziwy pracoholik, który wolny czas wypełniał treningami oraz nauką. Eimer podziwiała bruneta za ambicję, jednak ktoś musiał mu czasem przypomnieć, że nie jest robotem i ma też inne potrzeby.
Jak już ustaliliśmy, przed związkiem Buckley wzbraniał się dość długo, przed nawiązaniem relacji z przyjaciółką z dzieciństwa oraz najnowszą podwładną, jeszcze dłużej. Był uparty. Sage musiała mu to przyznać. Przechodziła samą siebie próbując zwrócić na siebie uwagę mężczyzny i namówić go na spędzenie czasu razem poza pracą. Wymówek jej na szczęście nie brakowało, tak samo jak ofert od innych sympatii. To była już jednak kwestia ambicji by wkraść się do serca Strażaka. Sage Eimer zwyczajnie się nie odmawia.
Pod prysznicem brunet zapewne szukał samotności. Chwili wytchnienia od obowiązków i zgiełku. Rudzielec może i nawet chętnie by mu to zaoferowała, ale dobrze wiedziała, że wcale nie przestanie myśleć o pracy. Że wykorzysta ten czas na dalszą analizę wszystkich szczegółów i pewnie nie znajdzie nawet chwili na kolację. Ona? Cóż. Jak normalny człowiek szukała sposobu by rozładować cały stres oraz buzujące nadal pod skórą emocje. Zmęczenie? Gdzież tam. Nawet gdyby chciała, pewnie nie udałoby jej się teraz zasnąć.
- Nie zamierzałam czekać na Ciebie w nieskończoność jak uwędzona pianka z ogniska - odparła Eimer, pozwalając wodzie z słuchawki nad ich głowami opadać na swój dekolt i ramiona. Nie było jednak co tracić czasu, dlatego zaraz wyciągnęła z przybornika Duke'a jego żel pod prysznic oraz myjkę, oporządzanie rozpoczynając od przyjemnie zarośniętej klatki Strażaka.
- Nawet bardzo - mruknęła zadowolona dziewczyna, wzrokiem prześlizgując po całym ciele bruneta. Zdecydowanie trafił jej się kąsek. Powinna była już wcześniej przerzucić się na starszych kolesi.


Duke Buckley
Obrazek
Come on, baby, light my fire
Try to set the night on fire
sumienny żółwik
Stasz
brak multikont
Komendant — lorne bay fire station
34 yo — 202 cm
Awatar użytkownika
about
Moje barwy to czarny, od zawsze z nimi w ponurej parze
Życie każe być twardym i sprawnie farbuje palety po czasie
I tylko myśli o Tobie malują mi w głowie w kolorze pejzaże
Ja odliczam już chwile aż głębokie wody zamienię na basen
Buckley pamiętał to, z jakim zaangażowaniem, ta mała istota próbowała im dorównać. Starsi, szybsi, silniejsi i wyraźnie drwiący z dziewczyny, która wspinała się na jedno z drzew w przydomowym ogródku. Jak udawała, że nie boi się pająków i jak opluwała sobie brodę, chcąc prześcignąć ich w pluciu na odległość.
Dopiero teraz w zachowaniach, które niegdyś uważał za przywary, dostrzegał zalety. Wiedział, że mając ją za swoimi plecami, mógł czuć się bezpieczny. To pewnie dlatego bez większego zawahania wysyłał ją w ogień razem z pozostałymi strażakami. A przynajmniej tak było do niedawna. Teraz, kiedy oficjalnie zostali parą, jego głowę zaprzątało mnóstwo myśli – głównie ta, czy jego Sage będzie bezpieczna. Prawdopodobnie to właśnie był powód, dla którego nie chciał się z nią wiązać. Pracowali razem. Narażali życie nie tylko własne, ale również i towarzyszy. Jak mieli pełnić swoje obowiązki, jak on miał je pełnić, kiedy z tyłu głowy zamartwiał się o nią?
Pewnie niekiedy było to irytujące, gdy zaraz po powrocie do remizy strażackiej, Duke łapał kobietę pod ramię i upewniał się, że nie spadł jej z głowy żaden włos. Chłopacy śmiali się z przesadnej wrażliwości zastępcy komendanta. Do czasu, gdy ten skonfrontował się z nimi i zapytał, czy byliby tacy weseli, gdyby to ich kobiety, żony, córki, brały udział w akcjach razem z nimi. To właśnie wtedy wydało się, że:
a) nie byliby
b) Buckley wyrwał młódkę (a raczej to ona jego)
- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej. Jeśli jednak panience to nie odpowiada, to polecam zmienić albo faceta, albo pracę – mruknął, unosząc w rozbawieniu kącik swoich warg. Już dawno odpuścił sobie nakłonienie jej do zmiany decyzji i pracy. Była uparta tak, jakby ktoś skrzyżował ją z osłem.
- Ja narzekać na pewno nie zamierzam – palce zacisnęły się na smukłej talii, a czoło oparł o jej, nim złożył na nim krótkiego, czułego całusa i tym samym wyraźnie dał do zrozumienia, że jedna z propozycji nie wchodziła w ogóle w grę. Bo może i początkowo nie chciał i nie planował się z nią wiązać, lecz gdy finalnie nagiął wszelkie zasady, tak nie po drodze było mu już z tym, by się wycofać.
- Jakieś wnioski odnośnie dziś? – zapytał finalnie, najwyraźniej chcąc już zamknąć temat dzisiejszej akcji i zająć czymś innym.
Kimś innym.

Sage Eimer
sumienny żółwik
13#9694
Strażak — lorne bay
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain
Sage szybko nauczyła się ignorować krytykę i robić swoje. W końcu zawsze znajdzie się jakiś mężczyzna wierzący, że jest od niej lepszy. Poza tym niemal każdą wadę szło przekuć w zaletę przy odrobinie kreatywności. Bo może jej bracia oraz bliźniaki Buckley byli wyższi i silniejsi, ale Ruda za to pozostawała wystarczająco lekka i gibka by prześcignąć ich we wspinaczce po drzewach. Oczywiście ich ega były zbyt kruche by to unieść, więc zaczęli naśmiewać się z dziewczyny, że przypomina wiewiórkę. Coś, co w jej oczach zdecydowanie świadczyło o jej wygranej.
Wygrała z nimi wtedy, tak samo jak teraz dopięła swojego w temacie Duke'a. Nie zamierzała przecież pozwolić aby jego obawy stanęły im na drodze do związku. Czy również szczęścia? Na takie stwierdzenia było jeszcze za wcześnie. Z Buckleyem nadal się docierali, wyznaczali granice. Dla Sage było oczywiste, że musiało minąć sporo czasu od kiedy po raz ostatni miał kogoś. Lekko w tych tematach 'zardzewiał', jednak to był prosty do rozwiązania problem. Więcej Eimer do kochania.
Ruda oczywiście doceniała też zaufanie, jakim obdarzał ją w pracy. Jej droczenie się bowiem nigdy nie wpływało na tematy zawodowe. Może potrafiła być nieznośna, ale bycie strażakiem podobało jej się na tyle, by nie ryzykować posady. No, może robiła to od czasu do czasu, jednak nie jej wina, że część zasad była zwyczajnie durna. Jak zakaz umawiania się pomiędzy sobą. Duke próbował jej wprawdzie tłumaczyć czemu nie powinni być razem, ale ona była chyba zbyt młoda by wybiegać tak daleko w przyszłość. Jeszcze nie dorobili się w końcu dzieci, które mogliby osierocić.
Słysząc słowa mężczyzny, Sage bardzo teatralnie wywróciła oczami. Gdyby tylko dostawała dolara za każdą sugestię Buckleya odnośnie tego, że powinni się rozstać, uzbierałaby się już niezła sumka. On i te jego czcze groźby. Ciekawe jaką miałby minę, gdyby pewnego razu przyznała mu rację i pozwoliła wreszcie zaprosić się na randkę sąsiadowi z naprzeciwka. Czy Duke był pewien, że byłby wtedy zadowolony? A może Eimer powinna to sprawdzić?
- .. Seksownie.. wyglądasz.. z siekierą? - zaskoczył ją pytaniem, czy może raczej niespodziewanym sprawdzianem z .. umiejętności? Spostrzegawczości? Stali nago pod prysznicem. Zmywała z jego ciała śladzy sadzy przy pomocy gąbki. Misja, którą mieli za sobą to ostatnie o czym myślała, ale tak jak przewidziała, Buckley wręcz przeciwnie.
- Odpręż się, odpocznij, nie myśl o tym - mruknęła wreszcie, wzdychając lekko i obserwując bruneta zza delikatnej kurtyny wody - Nie możesz pracować 24 godziny na dobę Duke.


Duke Buckley
Obrazek
Come on, baby, light my fire
Try to set the night on fire
sumienny żółwik
Stasz
brak multikont
Komendant — lorne bay fire station
34 yo — 202 cm
Awatar użytkownika
about
Moje barwy to czarny, od zawsze z nimi w ponurej parze
Życie każe być twardym i sprawnie farbuje palety po czasie
I tylko myśli o Tobie malują mi w głowie w kolorze pejzaże
Ja odliczam już chwile aż głębokie wody zamienię na basen
Duke uśmiechnął się i pokręcił głową na jej słowa, jednocześnie pochylając się do przodu, aby wtulić nos w jej mokrą szyję. Podrapał ją swym zarostem, a następnie połaskotał pokrytą licznymi pieprzykami skórę. Była niemożliwa. Uparta i krnąbrna, a także i pewna siebie. Nie przypominała tej rudej smarkuli, która pląsała gdzieś w głębinach ogrodu jego rodzinnego domu. Być może dlatego nie potrafił jej się oprzeć, chociaż próbował jak tylko potrafił. Spławiał ją, brał inne dyżury i odsyłał do innych. Nawet powiedział jej, że jeśli rzeczywiście jest taka uparta, to ma brata bliźniaka. Te same DNA były jednak za mało kuszące i Sage zaraz odpyskowała mu dosadnie, tym samym zamykając usta bruneta długim, wymownym milczeniem.
- Cicho – burknął, nim rzeczywiście postanowił odprężyć się w jej czułych i delikatnych ramionach.
Godzinę później był już ubrany i właśnie podawał jej kubek świeżo zaparzonej kawy. Jego włosy wciąż były wilgotne, a na karku jawiły się krople, których nie starł.
- Mam nadzieję, że nie byłaś zbyt głośna – zmarszczył swój nos, siadając na krześle i przysunął się do biurka, zaraz unosząc w górę rękę, aby zerknąć na swój zegarek. Było niewiele po drugiej. Do końca zmiany pozostawało przynajmniej sześć i pół godziny.
- Naprawdę uważasz, że za dużo pracuję? – zapytał ją wreszcie, układając nogę tak, aby mogła usiąść. Poklepał zachęcająco kolano i przygryzając policzek od środka, wlepił wzrok w okno, gdzie mignęła karetka lub radiowóz.
- Czujesz się zaniedbana, Sage? – dodał jeszcze. Nie chciał jej zaniedbywać, lecz ostatnim razem był w związku z… pracą, bo czasów szczenięcych na pewno liczyć nie chciał. Zwłaszcza, że jego była, złamała mu serce i zniechęciła do angażowania się w jakiekolwiek miłosne perypetie.

Sage Eimer
sumienny żółwik
13#9694
Strażak — lorne bay
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain
Skubany. Wiedział, że Ruda nie potrafiła się na niego zbyt długo gniewać. Buckley był jaki był. Miał swoje lata, własne przyzwyczajenia. Był zatwardziałym kawalerem, nawet jeśli nadal pozostawało mu wiele czasu by znaleźć 'tą jedyną'. Sage nie próbowała go więc zmieniać, a jedynie zrozumieć i może nieco wyluzować. Duke skupiał się na wszystkich dookoła, często zapominając o sobie. Wolny czas też zdawał się spędzać głównie na pracowaniu, trenowaniu albo zajmowaniu się rodziną i przyjaciółmi. Eimer musiała się sporo natrudzić by mieć go tylko dla siebie.
Jeśli chodziło zaś o Lincolna, to może faktycznie był przystojny, ale nie pociągał dziewczyny tak jak jego bliźniak. Właściwie to wydawało jej się, że nie mogli być bardziej różni, nawet jeśli dogadywała się z obojgiem. No przynajmniej za dawnych lat, zanim wydarzył się ten okropny wypadek.
- To mnie ucisz - rzuciła krnąbrnie Sage, odchylając głowę by zapewnić mężczyźnie lepszy dostęp do swojej gładkiej szyi. Na całe szczęście odpuścił egzaminowanie jej i słusznie. Byli po służbie, więc powinien wcielać się bardziej w rolę chłopaka Rudej niż jej przełożonego. Swojego szefa z pewnością nie zaskoczyłaby nago pod prysznicem.
Pod prysznicem zeszła im kolejna godzina. Nikt nie ważył się im w tym czasie przeszkadzać. Do kuchnio-stołówki Sage powróciła z szerokim uśmiechem i nowo odkrytą dawką energii. Można powiedzieć, że niemal dosłownie wyssała ją z Buckleya.
- Następnym razem możesz mnie zakneblować - rudzielec podrzuciła prowokująco brwiami. zawsze znajdując sposób by zaleźć brunetowi za skórę. To był nieoficjalnie jej drugi etat. Zapraszać jej na swoje kolana Duke drugi raz też nie musiał. Wsunęła się tam niczym podekscytowana nastolatka. Przy ich różnicy wzrostu pewnie tak też to właśnie wyglądało.
- Jakoś sobie radze - mruknęła w odpowiedzi na pytanie mężczyzny. Wyrzuty sumienia to ostatnie co chciała mu fundować. Absolutnie nie o to jej chodziło - Ale nie pogniewałabym się gdybyś wziął z dwa tygodnie urlopu.. albo trzy - zasugerowała, obejmując Buckleya ramieniem i pieszczotliwie przeczesując jego mokrą grzywkę wolną dłonią - Tobie też by nie zaszkodziło. Kiedy miałeś ostatnio wolny dzień dla siebie?



Duke Buckley
Obrazek
Come on, baby, light my fire
Try to set the night on fire
sumienny żółwik
Stasz
brak multikont
Komendant — lorne bay fire station
34 yo — 202 cm
Awatar użytkownika
about
Moje barwy to czarny, od zawsze z nimi w ponurej parze
Życie każe być twardym i sprawnie farbuje palety po czasie
I tylko myśli o Tobie malują mi w głowie w kolorze pejzaże
Ja odliczam już chwile aż głębokie wody zamienię na basen
Chłopaki ze straży byli wyrozumiali. Nie skomentowali czasu, w którym zaszyli się we dwoje w łazience, a także i odgłosów, których woda stłumić nie mogła. Duke starał się uciszać ją na wszelkie możliwe sposoby, lecz wywoływało to tylko salwy niepohamowanego śmiechu.
Lubił to w niej: to, że wszystko było takie naturalne i pozbawione sztywnych ram, którymi dotychczas się otaczał. Przestawał być napiętym, starym facetem i stawał się kimś, kim był w przeszłości. Rozbrykanym, szalonym dzieciakiem, któremu nie przeszkadzały głosy za ścianą w tym, aby skraść pięknej dziewczynie kilka przydługich całusów. Sage pilnowała też tego, aby czasem odpuścił. To dzięki niej przecież wracał wcześniej do domu i starał się odpoczywać, a także i planował wakacje gdzieś poza Lorne Bay i strażacką remizą. Była powodem, dla których przestał brać nadgodziny, choć paradoksalnie jeszcze do niedawna to przez nią brał ich możliwie jak najwięcej.
- Żebym zaraz Ci czegoś do buzi nie wsadził – parsknął, zaraz prostując się i rozglądając dookoła w obawie przed tym, czy ktoś go usłyszał. Większość strażaków ułożyła się już na polowych łóżkach i komarzyła. Prawdopodobnie to Hugo umilał im noc swoim pochrapywaniem.
Czuł się dziwnie z myślą, że Sage była jego. W końcu znał ją nie od dziś: biegała na golasa w ogrodzie jego rodziców na długo przed tym, nim jemu w głowie zaczęły pojawiać się przebłyski testosteronu. Kiedy już jednak przyszło co do czego, Buckley nie żałował.
- Dobrze wiesz, że nie mogę – zaczął, lecz zamilkł na chwilę. Poprawił ją sobie na swoim kolanie, gdyż może i była drobniutka, ale miała kościsty tyłek. Wykrzywił się przy tym nieznacznie, a kiedy odczuł ulgę, westchnął i kontynuował
- Nie chcę zostawiać chłopaków samych z problemami. Zwłaszcza, że teraz… zostaw, Sage – wyburczał urażony i potrząsnął swoją głową, chcąc doprowadzić swoją grzywkę do stanu sprzed tego, jak jego kobieta zaczęła w niej grzebać. Zaraz jednak musnął jej ramię swoimi ustami, chcąc nieco poprawić jej humor.
- Nie ma komendanta i dopóki nie powołają nowego, raczej nigdzie się nie wybierzemy – zakończył i podrzucił ją sobie na nogach tak, jak kiedyś robił to jego ojciec.
- Ale jeśli poprawi Ci to humor, to możemy trochę poplanować jakieś wyjazdy. Jeśli chcesz, to nawet gdzieś za granicę. – zaproponował jej miękko, wtulając nos w jej plecy. Potarł go, pozbywając się przy okazji natrętnego swędzenia po jego prawej stronie.
- Ameryka? Może marzy Ci się Paryż, Sage? – pytał, samemu mając w głowie Mediolan lub Rzym.
- Jak się wszystko wyklaruje, to możesz bukować bilety i obiecuję, że nie będę marudził. Pojadę tam, gdziekolwiek zechcesz, mała – uniósł ciemne spojrzenie na jej piegowatą, pozbawioną ton makijażu twarz i uśmiechnął się.

Sage Eimer
sumienny żółwik
13#9694
Strażak — lorne bay
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain
Albo byli wyrozumiali albo Sage wyraźnie dała im do zrozumienia, żeby nie pokazywali się w łazience. Po prostu poprosiła by nikt im nie przeszkadzał, więcej mówić nie musiała. Męska solidarność zrobiła resztę, no bo który facet odmówiłby drugiemu szybkiego numerka pod prysznicem z ukochaną? Szczególnie, że o wcześniejszej posusze Buckleya wiedziała większość, a zaspokojony szef, to przecież szef zadowolony. Eimer w sumie wyświadczała wszystkim przysługę. I była bezpardonowa, to prawda. Jej charakter nie raz wpędził ją w kłopoty, czasem odstraszał też mężczyzn. Mieli z nią pełne ręce roboty, a zapanować nad rudzielcem było trudno. Nie każdy był gotów by podjąć się takiego wyzwania, ale Duke znalazł sposób. Brunetowi udało się przekierować nadmiar energii w pożyteczną pracę, którą Sage uwielbiała, a dodatkowe nadwyżki przerabiali w sypialni. Tu też ciężko było za dziewczyną nadążyć.
Słysząc słowa Buckleya, pokazała mu język - A pod prysznicem nie chciałeś - zaśmiała się, nic sobie nie robiąc z tego kto mógł ich usłyszeć. Fałszywa skromność nie była w jej stylu. Poza tym o ich związku wiedziała już cała remiza. Czy naprawdę musieli się nadal ukrywać?
- To tylko kwestia czasu aż powołają na to miejsce Ciebie, a wtedy już na pewno nici z wakacji - mruknęła Ruda. Wierzyła w Duke'a i jego doświadczenie oraz całe oddanie, jakie wkładał w swoją pracę. Była pewna, że będzie z niego doskonały przywódca, w końcu ją samą też przygotowywał do służby. Praktycznie nauczył ją wszystkiego co potrafiła, a resztę kazał doczytać w podręcznikach. Zasługiwał na ten awans bardziej niż ktokolwiek inny i Sage była gotowa go z nim świętować, nawet jeśli oznaczało to więcej obowiązków i mniej czasy dla nich. Jakkolwiek ją to kusiło, nie powinna być tu egoistką.
- To jak podróżowanie palcem po mapie - dziewczyna wiedziała, że Duke próbuje ją ugłaskać, ale nie była pewna na ile ufać jego obietnicom. Wiedziała, że nie będzie potrzeba wiele by wszystko odwołał. Ranny strażak? Zastępstwo? Kot na drzewie? Buckley miał potrzebę zbawiania wszystkich dookoła.
- Gdziekolwiek, byle z Tobą, będzie dobrze - obiecała, czując jak zarośnięty podbródek mężczyzny muska jej łopatki. Duke bardzo się starał być dla niej jak najlepszym partnerem, uszczęśliwiać ją na wszystkie sposoby, ale nawet w tym wypadku zapominał o sobie i własnych potrzebach. Jedno jego spojrzenie wystarczyło, by wyprostowała się drobna zmarszczka pomiędzy rudymi brwiami - Lepiej coś zjedz, zapiekanka wystygnie - przypomniała, podsuwając mu bliżej talerz z parującą porcją, którą specjalnie dla niego zachowała.


Duke Buckley
Obrazek
Come on, baby, light my fire
Try to set the night on fire
sumienny żółwik
Stasz
brak multikont
Komendant — lorne bay fire station
34 yo — 202 cm
Awatar użytkownika
about
Moje barwy to czarny, od zawsze z nimi w ponurej parze
Życie każe być twardym i sprawnie farbuje palety po czasie
I tylko myśli o Tobie malują mi w głowie w kolorze pejzaże
Ja odliczam już chwile aż głębokie wody zamienię na basen
Buckley, szczerze mówiąc, nie do końca wiedział na co się pisze. Ruda miała charakter, któremu nie sposób było niejednokrotnie sprostać. Pomimo różnicy wieku i doświadczenia, miał wrażenie, że ją gonił. To ona była z grona zwycięzców, nie on. Podczas gdy brunet zdobywał coś ciężką pracą, uporem i samozaparciem, Sage… po prostu była. Niekiedy zastanawiał się, czy nie wygrała na loterii, czy może dobrze się maskowała. Miał jednak wiele okazji do tego, aby ją obserwować - czy to w chwili, w której czytała, czy kiedy wypacała nerwy na wspólnych treningach - i nigdy nie dostrzegł na jej ślicznej buzi wysiłku.
Dla wielu przedstawicieli płci brzydkiej, zapewne takie zachowania były odstręczające. Takie kobiety, jak ona, były trudne do ujarzmienia. Zbuntowane, piękne, uparte. Faceci woleli się nie trudzić. Wybierali więc istoty mniej kosztowne w utrzymaniu i nie mam tutaj rzecz jasna na myśli pieniędzy.
Duke jednak nie za bardzo miał głos. Niczym dorodny pantofel pogodził się wreszcie z tym, że Sage obrała go sobie na partnera i robił wszystko, aby czuła się w jego towarzystwie dobrze.
- Może lepiej nie - mruknął dość sceptycznie.
- Inaczej będziemy musieli przenieść się do remizy. Chyba nie chciałabyś dzielić pokoju z Cameronem? - zażartował, zastanawiając się ile w rzeczywistości było w tym prawdy. W końcu odkąd nie było Komendanta, Duke go zastępował. A sądząc po opieszałości osób decyzyjnych, nie zapowiadało się by ten stan został zmieniony. Zmartwił się, więc by to wszystko skryć, wziął widelec i zaczął nieco dłubać nim w zapiekance.
- Chcesz trochę, Sage? - zaproponował, nabierając niewielką porcję i podetknął jej pod usta. Kiedy zaprzeczyła, zjadł sam. Nabrał kolejny kawałek i zjadł, po czym odłożył widełek i starł z wąsów resztki.
- Czy czasami planujesz coś, czy wszystko jest na spontanie? - zapytał, odchylając się na krześle, aby móc się jej przyjrzeć. On tak nie potrafił. Najchętniej, gdyby miał czas, planowałby wyjazdy na miesiąc do przodu.
Dobrze więc, że ją miał, bo pomagała mu wyjść ze strefy komfortu i zmienić nieco swoje życie.
Nawet jeśli narzekał.

Sage Eimer
sumienny żółwik
13#9694
Strażak — lorne bay
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain
Faktycznie. Kiedy wróciła do Lorne sporo czasu minęło od ich ostatniego spotkania. Wyjeżdżając na studia Sage była jeszcze dziewczynką, ale powróciła przecież już jako kobieta. Jeszcze bardziej uparta, jeszcze bardziej wyszczekana i nieustraszona. Świat nie zdołał stłamsić jej ducha, bo sama była jak żywioł. Rude włosy przywodziły nawet na myśl płomienie, z którymi przychodziło im na co dzień walczyć. Niczym pożoga, Eimer zawsze parła do przodu porywając wszystkich, których spotykała na swojej drodze. A jeśli ona była niczym ogień, Duke z pewnością przypominał wodę. Sumienną i opanowaną, stopniowo drążącą dziurę w skale.
Poza tym to nie Sage wina, że nie potrafił się jej oprzeć. Wprawdzie trochę to trwało nim przekonała Buckleya, że nie jest już dzieckiem i powinien patrzeć na nią w nieco dojrzalszy sposób, ale w końcu się udało. Dzięki ciężkiej pracy na służbie oraz treningach dostrzegł w niej wreszcie godną partnerkę. Czy był do ich związku całkowicie przekonany? Nie. Eimer zdawała sobie sprawę, że praktycznie wciągnęła Duke'a w relację, której tak długo się opierał. Mimo wszystko wierzyła, że to wszystko dla jego dobra i postępuje słusznie. Brunet musiał po prostu uważać, iż jest dla niego za dobra, a tak przecież wcale nie było. Poza tym Buckley miał na nią dobry wpływ. Odzyskiwała przy nim spokój, czasem sprowadzał ją na ziemię.
- Żartujesz, prawda? Komendant wcale nie ma obowiązku mieszkania w remizie - dziewczyna zerknęła podejrzliwie na ukochanego. Miał tupet najpierw sugerując, że powinni się przeprowadzić, a potem dodając coś o jej wspólnej sypialni z Cameronem. To.. odrobinę ją zraniło. Za kogo niby ją uważał? Jedyny pokój, w którym chciałaby zamieszkać musiałby należeć do niego, więc Pan Zastępca Komendanta mógłby już przestać wpychać ją w ramiona innych, młodszych kolegów. Skoro była takim ciężarem, po co w ogóle zawracał niaą sobie głowę?
- Nie, dziękuję. Najadłam się przy gotowaniu - mruknęła, odwracając twarz z dala od widelca. Całą zapiekankę przygotowała z myślą o Duke'u. Dodała nawet jego ulubiony ser i obrała ze skórki pomidory, bo wiedziała, że jej nie znosi. Porcję dla bruneta spakowała osobno, żeby nikomu w remizie nie przyszło do głowy zjedzenie jej. Czy naprawdę była aż tak kiepską dziewczyną za jaką ją uważał?
- Po prostu wiem jak ważna jest dla Ciebie praca. Chłopaki mówili, że z ostatniego urlopu wróciłeś po dwóch dniach, bo w piwnicy pękła rura - burknęła, unikając spojrzenia ciemnych tęczówek. Może i była na ogół optymistką, ale od gorzkiego rozczarowania nadal wolała miłe niespodzianki. Zaplanować cały wyjazd, a potem z niego zrezygnować? Albo jeszcze lepiej, jechać na niego w pojedynkę? Czegoś takiego wolała nie ryzykować.



Duke Buckley
Obrazek
Come on, baby, light my fire
Try to set the night on fire
sumienny żółwik
Stasz
brak multikont
Komendant — lorne bay fire station
34 yo — 202 cm
Awatar użytkownika
about
Moje barwy to czarny, od zawsze z nimi w ponurej parze
Życie każe być twardym i sprawnie farbuje palety po czasie
I tylko myśli o Tobie malują mi w głowie w kolorze pejzaże
Ja odliczam już chwile aż głębokie wody zamienię na basen
Nie rozumiał kobiet. Były piękne, ale i niebezpieczne. Nieco szalone i na pewno dziwne. Sage zmieniała humorki tak często, jak wiatr u podnóży gór. Nie wiedział też co zrobił źle.
Czy to kwestia tego, że z ich wyjazdu mogło nic nie wyjść?
Buckley nie obiecywał przecież tylko radosnych chwil. Wielokrotnie powtarzał jej, że będzie ciężko, że ma pewne zobowiązania i nawyki, których raczej wolałby nie zmieniać, a na pewno nie od razu. Wiedziała, że praca i bliscy byli dla niego priorytetem, że wakacje mógł mieć nawet w ciasnym, dopiero co napompowanym basenie i bawiłby się przednio, byleby towarzyszyły mu osoby, które kochał. Nie był młody, swoje już zwiedził. Nie miał parcia na powtarzanie wycieczek w najbardziej zapchane ludźmi kurorty, lecz wystarczyło tylko jej jedno słowo, a zaopatrzyłby się w hawajską koszulę, słomiany kapelusz i sandały. Dla niej naprawdę był gotów do poświęceń. Czy tego nie było widać?
- No pewnie, że żartuję. Nie po to brałem kredyt, aby pakować się tutaj, na piętrowe łóżka i brak prywatności – kącik ust drgnął nieco do góry.
- Poza tym Ty nie pozwoliłabyś mi spać na górze – jego dłoń przesunęła się po kobiecym boku, z czułością badając zagłębienie w jej talii.
- Miałem na myśli raczej to, że będzie wymagało sporo pracy upilnowanie porządku, Sage. Nic więcej. Czy to dlatego się pogniewałaś? – zapytał, nie przerywając kontaktu wzrokowego z nią, nawet jeśli ta wyraźnie go unikała.
- Czy może dlatego, że chciałabyś gdzieś wyjechać, a istnieje szansa, że będziemy musieli trochę poczekać? – zapytał, gdyż było to wysoce prawdopodobne.
Czekając na odpowiedź dziewczęcia, złapał widelec w dłoń i znów zabrał się do jedzenia.
Nie chciał się kłócić. Nie przepadał za tym i najczęściej wolał rozmawiać, lecz Eimer zachowywała się niezrozumiale, niczym kotka. Odmawiała wyjaśnień i ten musiał się wiecznie domyślać.
- Wróciłem po dwóch dniach, ale wtedy nie miałem Ciebie. – przełknął kęs i nabrał powietrza do swoich płuc.
- Jesteś dla mnie ważniejsza, niż praca i jeśli myślisz, że zostawiłbym Cię samą gdzieś daleko, to jesteś niemądra – odsunął jedzenie od siebie i objął ją obiema rękoma w talii, a następnie przytulił.
- Oj, głuptasie. Pojedziemy na te wakacje, tylko musi się unormować. Dobrze? – zapytał, przyciskając polik do jej ramienia w nadziei, że przestanie się boczyć i go obejmie.

Sage Eimer
sumienny żółwik
13#9694
ODPOWIEDZ