strażaczka wkrótce na wolnym — LORNE BAY FIRE STATION
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Thought I'd end up with Dale
But he wasn't a match
Wrote some songs about Luke
Now I listen and laugh
Even almost got married
And for Colton, I'm so thankful
Uśmiechnęła się, nie zdając sobie chyba tak do końca sprawy z tego, jakie w tym momencie Camden odczuwał emocje. Dla niej też to było przyjemne, ale wycofała się w odpowiednim momencie – na tyle, by nie zdążyła przyłapać się na poczuciu tego, iż naprawdę podobało jej się, jak blisko niej znajdował się mężczyzna. Ale musiała przyznać, że łatwo jej było koegzystować z Camdenem. Ich współpraca – czy to w gotowaniu, czy w pracy – chyba po prostu się układała. Dlatego pewnie Autumn niekoniecznie chciałaby to psuć. I chętnie też mu pomagała. Nawet musiała przyznać, że to wspólne gotowanie wcale nie poszło im najgorzej – a poza tym całkiem dobrze się przy tym bawiła, czego zupełnie nie oczekiwała. I nagle zaskoczył ją tak zupełnie tym pytaniem o prezent dla matki.
Autumn drgnęła, po części zaskoczona, a po części chyba poczuła się nieswojo. Potarła nerwowym gestem dłoni obojczyk i lekko wzruszyła ramionami. – Wiesz… nie znam twojej matki, więc ciężko opowiedzieć. Pewnie o czymś tak prostym jak perfumy albo poczta kwiatowa nawet nie chcesz słyszeć? Hm… A co takiego lubi? – Zapytanie o upodobania wydawały jej się w tym momencie najrozsądniejsze. Roześmiała się jednak i lekko westchnęła. – Wiesz, czasem trzeba naprawdę niewiele – oznajmiła z rozbawieniem. – Czasem wystarczy coś drobnego, ale co totalnie trafia w gusta i to, co daną osobę interesuje. Wtedy wiadomo, że zna się dobrze drugą osobę. Albo po prostu się jej słucha bardzo uważnie. – I nagle jej oczy radośnie rozbłysnęły, a Autumn dotknęła ramienia Camdena. – O, właśnie. Może twoja mama wspomniała, że czegoś jej ostatnio brakuje? Albo…coś jej się zepsuło? Albo coś zgubiła? – Można było pójść w różnym kierunku naprawdę z tym wyborem prezentu. Bo Autumn jeszcze nie podejrzewała nawet, że być może zostanie wkręcona w zakupy. Chociaż początkowo poczuła się faktycznie nieswojo, to jednak po krótkim zastanowieniu musiała przyznać, że nietrudno było tak po prostu wskoczyć w temat, który zaproponował Camden. Może dlatego, że najzwyczajniej w świecie dobrze im się rozmawiało. – Przychodzi ci coś do głowy? – spytała jeszcze i nawet lekko się do niego uśmiechnęła. Kontrolnie też zerknęła w stronę piekarnika, żeby czasem im się ta zapiekanka nie spaliła, bo faktycznie musieliby kupić piwo całemu oddziałowi.

Camden Jefferson
strażak — lorne bay fire station
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Wyciąga ludzi i zwierzęta z pożarów, niczym kot chodzi własnymi drogami i... wzdycha do pewnej pani strażak!
- No właśnie chciałbym coś nie oklepanego – powiedział z namysłem. Nie miał zielonego pojęcia w co celować, by było miło i oryginalnie.
- W dzieciństwie wystarczyła laurka i było fajnie – uśmiechnął się. Może i tak, ale o wiele bardziej lubił kupować prezenty. To było takie sympatyczne, gdy można było sobie pozwolić na coś wartościowego, co zostanie na dłużej.
- Masz rację – przyznał po chwili zadumy. - Lepszy czasem drobny gest, albo słowo. No ale… sam nie wiem – Cam nie był najlepszym w te klocki. Wymyślanie wychodziło mu dość opornie, tym bardziej, że jego rodzeństwo należało do bardzo kreatywnych osób.
- Mama najbardziej ucieszyłaby się gdybym… - rzekł na głos, zanim się powstrzymał - ...przyszedł do domu z dziewczyną – to akurat była prawda. Spojrzał na Autumn uważnie, jakby chcąc wyczytać z wyrazu jej twarzy o tym, co myśli w tej chwili. Powinien jej powiedzieć o swoich uczuciach, ale jakoś tak mu nie wychodziło. Bał się odrzucenia i tego, że ich przyjaźń zawiśnie na włosku? Możliwe, bardzo możliwe. Ale jeśli wypali im ten wyjazd, może się przełamie i powie, co mu leży na sercu.
- Hmmm – wrócił do tematu właściwego. Przyjaciółka naprowadziła go na jakiś trop.
- A wiesz, że mówiła coś o obrazach? Podobały jej się prace jednego z lokalnych artystów, które widziała na wystawie. Może by coś wybrać? - zastanawiał się.
- Jeszcze coś pamiętam, że zgubiła gdzieś jeden z ulubionych wisiorków. Prezent od jej ojca. Może by poszukać podobnego wzoru, bo identycznego chyba nie dam rady znaleźć – ale poszukać można.
- Dzięki za podpowiedź – zbliżył się do niej i pocałował w policzek. Ot taki spontaniczny gest, ale miał gdzieś, czy ktoś to widział, czy nie. Chciał jakoś okazać wdzięczność za tych kilka rad. Poza tym wyglądała bardzo pociągająco w strażackich ciuchach. Kolejna sprawa, o której bardzo chciał jej powiedzieć.
- No to czekają mnie poszukiwania i zakupy – podsumował. Miał powiedzieć coś jeszcze, ale uprzedził go jeden z kolegów, który akurat się pojawił gdzieś za jego plecami.
- No, Jefferson, nie próżnujesz – Cam nie wiedział, co to znaczy. No ale uznał, że chodziło mu o jedzenie.
- Autumn też nie – uśmiechnął się do niej. - Niedługo będzie jedzenie – dodał.
Kolega podszedł bliżej i szepnął mu do ucha.
- Nie o tym mówiłem – klepnął go w ramię i odszedł.
Cam nie dał się sprowokować. Uśmiechnął się tylko.
- Zawołaj resztę, ok? - poprosił. Kiedy tamten odszedł, Cam powiedział jeszcze:
- Oby teraz nikt nas nie wezwał na akcję – niech sobie pojedzą chociaż. Później mogą pracować.

autumn goldsworthy
ambitny krab
Kiren#7898
strażaczka wkrótce na wolnym — LORNE BAY FIRE STATION
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Thought I'd end up with Dale
But he wasn't a match
Wrote some songs about Luke
Now I listen and laugh
Even almost got married
And for Colton, I'm so thankful
Prawda, ale teraz pasuje się troszkę bardziej wysilić niż laurka – rzuciła z uśmiechem i przekrzywiła głowę, spoglądając na niego uważnie. Nie bardzo jednak wiedziała jak mu doradzić. Poza tym, co już mu powiedziała. I nawet ucieszyła się, gdy przyznał jej rację, bo jednak lubiła mieć rację zawsze. Ale tylko na chwilę była taka zadowolona, bo następnie troszkę ją zmroziło i się spięła na ten komentarz, ale mimo wszystko spróbowała obrócić to w żart. – Może powinnam w takim razie poznać cię z jakąś moją koleżanką? – spytała z rozbawieniem i mrugnęła do niego porozumiewawczo. W sumie nie wiedziała czemu to powiedziała, bo zdecydowanie nie chciała tego mówić. A już na pewno nie chciała żadnej swojej koleżance przedstawiać Camdena, bo jeszcze któraś by mu się faktycznie spodobała i zechciałby przedstawić ją swojej matce. A Camden tak troszkę był jej… Tak troszkę, choć pewnie nie przyznałaby tego na głos. Za bardzo go lubiła – jako przyjaciela i jako partnera w pracy. I usilnie wmawiała sobie, że nic ponadto, bo nie chciała, żeby to, co mieli się popsuło. A wiedziała, że nie mogłaby się z nim związać jeszcze bardziej na poziomie emocjonalnym, bo za bardzo by się o niego martwiła.
Nie ma sprawy – odparła z rozbawieniem i przewróciła oczyma. – Ale nie wiem czy zasłużyłam na aż tak urocze podziękowania. – Droczyła się z nim, ale widać było, że jaśnieją jej radośnie oczy i uśmiechała się szeroko. Nie uważała zresztą buziaka w policzek za niewiadomo jak straszny czy śmiał gest – na pewno nie aż tak jak wcześniejsze napomknięcie przez niego o przyprowadzeniu dziewczyny do domu. I kompletnie zresztą nieświadoma była tego, że wygląda atrakcyjnie taka umorusana i w strażackich ciuchach – wiedziała, że może wyglądać atrakcyjniej i do głowy by jej nie przyszło, że takie właśnie myśli nawiedzają głowę Camdena.
Odpowiedziała uśmiechem, gdy stwierdził, że nie próżnuje. Odczytywała jednak podtekst tej wypowiedzi, ale niewinność Camdena była zbyt rozbrajająca, by go w tej chwili uświadamiać. Jak zwykle im przerwano rozmowę, ale w remizie nie powinno to nikogo dziwić. Tutaj roiło się przecież od ich wścibskich znajomych. Skinęła przytakująco głową. – Chyba można już jeść, prawda? – spytała i zaczęła wyciągać talerze dla pozostałych i gdy tylko to zrobiła, to zamiast usiąść przy stole, postanowiła, że zajmie blat kuchenny. Wspięła się na blat niedbale i wzięła dla siebie porcje na talerz, nie zważając na pozostałych strażaków, schodzących się powoli do kuchni. – Mhm… Jesteś najlepszy, Cam – pochwaliła go po chwili, gdy już spróbowała tej zapiekanki.

Camden Jefferson
strażak — lorne bay fire station
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Wyciąga ludzi i zwierzęta z pożarów, niczym kot chodzi własnymi drogami i... wzdycha do pewnej pani strażak!
- Zasłużyłaś – pstryknął jej w nos. - Masz dobre pomysły, a ja jestem… - wzruszył ramionami.
- Sam nie wiem, może zmęczony trochę – w sumie zawsze coś robił, bo nie wyobrażał sobie nic nie robić, ale planował tę wycieczkę, może to mu pomoże zebrać myśli. Dużo na siebie brał, ale taki już był – musiał się czymś zajmować. Lubił czuć się potrzebny.
- Wiszę ci drinka – i nie musiała mu o tym przypominać.
Kiedy zjawiła się reszta ekipy, Cam zajął się rozdzielaniem jedzenia. Miał nadzieję, że wyszła zjadliwa. Sprawdzony przepis niby, ale wiadomo jak to bywa.
Kiedy ekipa zaczęła jeść i nikt się nie skrzywił, odetchnął z ulgą. Sam wziął dla siebie mniejszy kawałek i zaczaił się gdzieś blisko Autumn.
- Smacznego – powiedział do przyjaciółki.
A reszta? Niech się nie przyzwyczaja, że zawsze będzie coś gotować. Miał dobre intencje, ale sam nie mógł tak się dać wykorzystywać. Oczywiście, że lubił stać przy garach, ale mimo wszystko też lubił pójść na gotowe.
- Ale zmywanie zostawiamy wam – rzekł głośniej do kolegów.
- Ja się stąd zabieram – odparł do przyjaciółki, wziął swój talerz i zszedł na dół, by usiąść gdzieś z dala od innych. Coś go gryzło, ale nie chciał o tym mówić przy innych. Może chodziło o to, że zabierał się do ustalania ważniejszej relacji z dziewczyną jak pies do jeża? Camden był zaradny, ale jeśli chodziło o sprawy damsko-męskie był trochę niedoświadczony i nie wiedział, z której strony podejść i jak zagadnąć.
Zszedł do garażu, gdzie usiadł w kącie, mając za widok ich wóz. Kiedyś to było jego ulubione miejsce, gdy zaczynał swoją karierę jako strażak. Czasami wciąż czuł się jak młodzik.
Skubał danie bez większego zapału, chociaż mu smakowało, nie przesadził z żadnymi przyprawami, co było pocieszające. Myślał jednak o innych sprawach. Tak w ogóle to rozbolała go głowa. Bóle dokuczały mu ostatnio coraz częściej, ale je ignorował, o ile mógł. Tabletki nie zawsze mu pomagały, ale nie chciał iść z tym do lekarza. Zamknął oczy, wziął kilka głębszych oddechów i starał się jakoś pozbierać.

autumn goldsworthy
ambitny krab
Kiren#7898
strażaczka wkrótce na wolnym — LORNE BAY FIRE STATION
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Thought I'd end up with Dale
But he wasn't a match
Wrote some songs about Luke
Now I listen and laugh
Even almost got married
And for Colton, I'm so thankful
A ten pstryczek to za co? – spytała niewinnie i jakby trochę obruszona tym jego zachowaniem, bo na początku nie pokojarzyła za co niby tego pstryczka w nos dostała. Bo przecież mu ładnie doradziła. Aczkolwiek propozycja drinka od razu jej się spodobała, więc tylko skinęła głową, potwierdzająco, bo takim wyjściem w życiu by nie pogardziła. Co prawda do głowy pierwsze jej przyszło, że Camden pewnie proponował tego drinka w ramach wspólnego wyjścia z całą ekipą. Jakoś wolała się łudzić, że przecież nie zaprosiłby ją na randkę. W każdym razie… nie na taką prawdziwą randkę.
I gdy zaczęli jeść, a później Camden oznajmił, że zmywanie pozostawia reszcie, podniosły się zaraz okrzyki oburzenia i Autumn nie potrafiła się nie roześmiać. – No przecież nie będziemy robić za was wszystkiego – powiedziała głośno do oburzonej ekipy, machając przy tym nogami. W sumie miała dobry humor, a gdy zaspokoiła już potrzebę głodu, czuła się o wiele lepiej. Właściwie pochłonęła danie w mgnieniu oka. Już miała się odezwać ponownie do Camdena, kiedy ten nagle postanowił się oddalić. Autumn nie od razu poszła za nim, zastanawiając się z początku, co go ugryzło, bo przecież chwilę wcześniej wszystko wydawało się w porządku. Nie zwykła jednak biegać za bliskimi osobami, choć rzeczywiście trochę ją zmartwiło to jego zachowanie, więc najpierw w spokoju dokończyła jedzenie. Zgarnęła swój talerz do zlewu, przypominając pozostałym, że zmywanie leży w ich kwestii i zajrzała jeszcze po drodze do siłowni, bo gdzieś tam przed oczyma przewinęła jej się jej przyjaciółka Blake. I dopiero potem, po krótkiej rozmowie z przyjaciółką, odszukała Camdena. Trochę wiedziała gdzie go szukać – w końcu znali się na tyle dobrze, że musiała znać jego kryjówki, a w remizie raczej ciężko było się tak naprawdę ukryć, o ile wlazło się do jednego z wozów i nie ułożyło w pozycji leżącej.
I znalazła go, dokładnie w miejscu, w którym oczekiwała. – Hej, Cam, wszystko w porządku? Jakiś nieswój się zrobiłeś, gdy zlecieli się pozostali – spytała z troską. I gdy tylko na nią spojrzał, uśmiechnęła się, chcąc dodać mu otuchy.

Camden Jefferson
strażak — lorne bay fire station
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Wyciąga ludzi i zwierzęta z pożarów, niczym kot chodzi własnymi drogami i... wzdycha do pewnej pani strażak!
Cam siedział sobie w ciszy, która zaczęła mu pomagać. Ale zganił się w myślach, bo znowu uciekał od reszty. Powtarzał sobie, że tak nie powinno być, a jednak nogi same go niosły w inne miejsce. Jakby znowu zaczął uciekać, a przecież nie był już dawnym dziwakiem, który stronił od ludzi. Naprawdę przepadał za towarzystwem i lubił swoich kolegów i koleżanki z remizy. Co było nie tak? Uciekał, gdy coś się działo. Chodziło wyłącznie o niego.
Oparł głowę o ścianę i tak siedział, aż w końcu usłyszał kroki. Nie otwierał oczu, nie musiał.
Kiedy Autumn się odezwała, wzruszył ramionami. Dopiero po chwili odpowiedział:
- Tak. Nie. Nie wiem – dopiero po chwili na nią spojrzał. - Znowu to robię, co?
Było jasne, o co mu chodziło. O jego ucieczkę. Nie odpychał od siebie innych, nie chciał tego.
Mogło to wyglądać inaczej, ale było mu głupio, że po prostu sobie poszedł.
- Poza tym… - zaczął. - Głowa mnie boli – nie chciał jej martwić, ale jeśli ktoś o niego naprawdę dbał, to właśnie Autumn. Ufał jej bezgranicznie.
Przez chwilę zastanawiał się, czy powiedzieć coś więcej. W końcu zaczął mówić dalej.
- Nie chcę, by się martwili moim zachowaniem. Pobyt w cichym miejscu mi pomoże, zawsze tak jest. Nie chcę iść do lekarza, ale… powinienem? Tylko boję się, że to coś, co mi przeszkodzi w pracy. A bez tego moje życie nie ma sensu. Niewiele rzeczy mi wychodzi, poza ratowaniem innych i gotowaniem – uśmiechnął się słabo. Nawet nie potrafił zaprosić dziewczyny, którą kochał na randkę.
- Nie przejmuj się, jakoś to będzie – sam nie był pewien, czy mówił to do niej, czy do siebie.
- I zaraz grzecznie wrócę na górę – miał jeszcze coś do ogarnięcia, bo nie lubił się nudzić. Poza tym zawsze mogło dojść do wezwania do poważnej akcji. Trzeba było być gotowym do wszystkiego.
- Wiesz, gdyby coś mi się stało, chciałbym żebyś wiedziała, że… - miał powiedzieć coś jeszcze, ale usłyszał kroki. Ktoś jeszcze szedł w ich kierunku. Akurat w momencie, gdy zebrał się w sobie, ktoś mu przeszkodził.
- To tyle jeśli chodzi o spokój – podniósł się. - Będzie dobrze, serio – zapewne się przejęła tym, co powiedział, więc starał się ją przekonać, że nie będzie źle. Nie mogło tak być.

autumn goldsworthy
ambitny krab
Kiren#7898
strażaczka wkrótce na wolnym — LORNE BAY FIRE STATION
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Thought I'd end up with Dale
But he wasn't a match
Wrote some songs about Luke
Now I listen and laugh
Even almost got married
And for Colton, I'm so thankful
Autumn zawsze czuła, że Camdenowi raczej bliżej do introwertycznego archetypu. I zawsze to szanowała, i gdy potrzebował spokoju, to mu go dawała. Zwłaszcza, że przecież każdy z nich czasem potrzebował chwili wytchnienia. I choć Autumn raczej nie stroniła od towarzystwa innych, to niejednokrotnie potrafiła zamknąć się gdzieś w jakimś nieużytkowanym pomieszczeniu i posiedzieć w ciszy. Czasem miał na to wpływ nadmierny stres, nadmierne martwienie się. Ale przez większość czasu Autumn jednak przebywała wśród ludzi i bardzo rzadko korzystała z czerpnia przyjemności z samotności. Możliwe, że dorastanie wśród licznego – powiedzmy, że licznego – rodzeństwa robiło swoje.
Jednakże miała w naturze tak, że martwiła się o innych. Zwłaszcza o tych, na których jej szczególnie zależało. A Camden zaliczał się do tego grona. Posłała mu delikatny uśmiech i również usiadła. – Nikt nie ma ci tego za złe – odparła, również ze wzruszeniem ramion. Bo czemu w ogóle ktoś miałby mieć? Tutaj chodziło o komfort Camdena a nie innych. – Jeśli chcesz pobyć teraz całkiem sam, tylko powiedz. – Również mogła sobie pójść i gdy teraz tak o tym myślała, pomyślała nawet, że może powinna? Ale on zaczął mówić – a właściwie dzielić się.
Migrena? – zapytała zaniepokojona. – Może powinieneś – przyznała powoli. W końcu, nawet w kwestii ich pracy, ignorowanie zdrowia mogło być bardzo niebezpieczne. – Jeśli chcesz mogę pójść z tobą. W końcu od czego ma się przyjaciół – powiedziała po chwili wahania. Bo hej, naprawdę mogła. W końcu jeśli przez to miał poczuć się lepiej, a po prostu potrzebował kogokolwiek przy sobie w takiej chwili, to Autumn mogła mu ofiarować swoją dłoń tudzież po prostu obecności podczas wizyty u lekarza. Pewnie musiałaby poczekać w poczekalni, ale przecież nawet poczucie, że ktoś tam na niego czeka, musiało być wystarczające, prawda? Nie powiedziała na głos tego, że właśnie dlatego, że „to coś” – jak sam to nazwał – miałoby przeszkodzić mu w pracy, to właśnie dlatego powinien iść się zbadać.
Hej, czekaj – powiedziała z pretensją, chwytając palce jego dłoni i również się podnosząc. – Żebym wiedziała co? – spytała ze zmarszczonymi brwiami, wciąż trzymając jego palce kurczowo. – Nie podoba mi się sposób w jaki to wypowiedziałeś… Dokończ, co chciałeś powiedzieć – powiedziała stanowczo, niemal władczo, bo naprawdę chciała wiedzieć, co miał na myśli. Dopiero po chwili dotarło do niej, że być może to bijące w jej klatce piersiowej serce próbuje ją ostrzec, że może wcale nie powinna pytać, bo tak naprawdę nie chce tego usłyszeć. No, ale za późno, bo przecież już zadała mu pytanie.

Camden Jefferson
strażak — lorne bay fire station
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Wyciąga ludzi i zwierzęta z pożarów, niczym kot chodzi własnymi drogami i... wzdycha do pewnej pani strażak!
Camden obawiał się wizyty u lekarza, po prostu. Zawsze bagatelizował sygnały, które wysyłał mu organizm. Może popełniał błąd, bo wiele mogło się wydarzyć, ale nie chciał stracić tego, co miał teraz. W końcu to, co robił i z kim się spotykał w pracy, było dla niego całym sensem życia.
- Tak – przyznał. - Powraca dość często ostatnimi czasy – taka była prawda, co tu kryć. Nie było dobrze, ból powracał w najmniej oczekiwanych momentach i uniemożliwiał mu normalne funkcjonowanie. Potrzebował względnego spokoju, nie chciał wcale uciekać przed innymi.
Na propozycję przystał w końcu, chociaż się wahał przez dłuższą chwilę.
- Jeżeli chcesz – powiedział. - Byłoby chyba łatwiej nie być samemu – zawsze takie wsparcie dawało poczucie bezpieczeństwa. Dzieliło się z kimś to wszystko i nie było się w tym samemu.
- Dzięki za wsparcie – może to było głupie, że uciekał od tego wszystkiego, ale bał się jak nigdy wcześniej. Tyle się słyszy o różnych przypadkach ciężkich chorób. Może to było przemęczenie, może coś gorszego wskutek jakiegoś wypadku – naprawdę się się obawiał. Mimo to obecność drugiego człowieka mogła być naprawdę potrzebna.
I miał odejść jak najszybciej, kiedy usłyszał kroki, ale Autumn zatrzymała go, łapiąc za rękę.
Był zaskoczony swoją śmiałością, która wraz uleciała. Ale gdy dziewczyna zadała pytanie, odpowiedział. Może nie do końca tak, jak chciał to zrobić wcześniej, ale jednak:
- Chciałem, byś wiedziała, że znaczysz dla mnie więcej niż inni – spojrzał jej w oczy. Mówił prawdę, bo tak właśnie było. - Nie zapomnij o tym – starał się uśmiechnąć, ale chyba mu niezbyt wyszło.
Miał nawet zamiar coś dodać, ale nie zdobył się na odważniejsze wyznanie. I tak powiedział o wiele więcej, niż planował.

autumn goldsworthy
ambitny krab
Kiren#7898
strażaczka wkrótce na wolnym — LORNE BAY FIRE STATION
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Thought I'd end up with Dale
But he wasn't a match
Wrote some songs about Luke
Now I listen and laugh
Even almost got married
And for Colton, I'm so thankful
Rozumiała obawę przed lekarzami – a właściwie o wiele bardziej rozumiała, że ktoś może obawiać się samej diagnozy, którą potencjalnie mógłby usłyszeć. Zresztą, ona miałaby całkiem podobnie i pewnie bardzo wzbraniałaby się przed pójściem do lekarza. Ale o przyjaciela bardzo się martwiła – i to do tego stopnia, że gdyby tylko wiedziała wcześniej, to pewnie sama by go do tego lekarza tam zawlekła. Dlatego tylko swoją miną wyraziła niezadowolenie. Camden naprawdę powinien o siebie bardziej dbać albo przydałby się mu ktoś, kto by o niego zadbał. Ktoś lepszy niż ona. Choć na ten moment nie dopuszczała do siebie myśli, że kogoś takiego mógłby sobie znaleźć – nie dopuszczała też do siebie możliwości, że wcale daleko szukać nie musiał.
Uśmiechnęła się mimowolnie na jego słowa wdzięczności. – Do usług – powiedziała tylko, bo najmniejszego problemu nie miałaby tam z nim pójść do tego lekarza. Zresztą, doskonale rozumiała, że może potrzebować wsparcia. Autumn już tak chyba miała, że po prostu dbała o innych bardziej niż o samą siebie. I nie tyczyło się to tylko rodziny, a również przyjaciół i bliskich. Bo Camdena jednak na ten moment zdecydowanie zaliczała do grona osób jej bliskich tudzież przyjaciół właśnie. W sumie z tym określeniem czy zakwalifikowaniem go gdziekolwiek miała wciąż problem. A już po chwili bardzo pożałowała tego, że tak na niego naciskała i chciała usłyszeć, co miał jej do powiedzenia. W tamtym momencie wydawało jej się to szalenie ważne. Ale prawdę mówiąc, Autumn chyba sama nie wiedziała, co tak naprawdę chciała od niego usłyszeć. Na pewno nie to, co usłyszała. Poczuła się momentalnie jak… trochę w potrzasku, co przecież było całkiem bezsensowne, ale tak właśnie się czuła. Nie potrafiła chyba przeskoczyć tej bariery. Lekko się wycofała ze swoją pewną postawą i spuściła wzrok. – Och… – mruknęła, zakładając włosy za ucho. – Ty też jesteś dla mnie ważny. Jesteś moim… przyjacielem – oznajmiła szybko i zdobyła się na uśmiech.
I na całe szczęście z tej sytuacji, która powoli zaczynała być bardzo niezręczna, wybawiła ją przechodząca w oddali Blake, którą Autumn z rozbłyskiem w oku wykorzystała jako dobrą wymówkę. – Obiecałam Blake, że pójdę z nią na siłkę – wymyśliła na poczekaniu. – Muszę lecieć, ale gdybyś czegoś potrzebował… gdybyś mnie potrzebował, daj znać, napisz, zadzwoń. Cokolwiek – powiedziała jeszcze z uśmiechem, bo bez względu na wszystko nie zamierzała go olewać czy unikać. Nic z tych rzeczy. Zawsze była dla niego dostępna i naprawdę jeśli jej potrzebował, too zamierzała pójść do tego lekarza z nim. Niemniej, korzystając z okazji, oddaliła się, idąc w stronę Blake i wyrzucając sobie, jak egoistyczną osobą jest.

/zt <3

Camden Jefferson
ODPOWIEDZ