Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Obrazek




Dyżur był długi i ciężki. Nad śmiercią Muriel Nemo trudno było przejść do porządku dziennego, nawet po rozmowie z jej bliskimi. Hope oczywiście dotrzymała słowa. Była obok, gdy przekazywał rodzinie najgorsze z możliwych wieści i .. miała rację. Wbrew obawom nikt nie winił blondyna za to co się stało. Wręcz przeciwnie, byli wdzięczni lekarzom oraz personelowi za szybką reakcję i próby ratowania staruszki. Chirurg musiał wprawdzie zagryźć własny policzek od środka, by nie dać się porwać łzom gdy wymieniał ostatnie uściski z dorosłymi pociechami Muriel, ale ostatecznie wyszedł z tego z twarzą i chyba tylko Pelletier dostrzegła jak w sekrecie przeciera oczy.
Szybka wizyta na pediatrii skutecznie poprawiła mu humor na resztę dnia, jak zawsze. Dzieciaki były pod tym względem niezawodne. Dla nich zwyczajnie chciało się bardziej, a te najcięższe przypadki potrafiły nadać odpowiedniej perspektywy. Obietnica wyjścia na piwo z Hope też pomagała. Szczególnie że minęło już trochę czasu od przyjazdu Nemo do Australii. W sam raz by zaczął powoli tęsknić za domem.
- Tyson był trochę zaskoczony, że tyle czekał na spacer. Nie miałem serca zostawić go w domu, a w internecie wyczytałem, że pub akceptuje zwierzęta - wyjaśnił blondyn, kiedy razem z przyjaciółką odbierali z baru swoje zamówienie. Dwa duże, jasne piwa i koszyk nachosów z serowym sosem. Złota klasyka w ich wykonaniu - Po naszym biegu i tak będzie nieprzytomny przez najbliższe pół godziny - dodał, a jakby na potwierdzenie jego słów, czekoladowy lab nawet nie drgnął łapą gdy mężczyzna przeszedł nad nim. To było do przewidzenia, że pies ułoży się dokładnie pośrodku przejścia między ich stolikiem, a stołem do bilardu. Na szczęście blokował drogę tylko im.
- A jak Anthony zareagował na Twoje wyjście? Możesz nie mówić jak wolisz - by zająć czym ręce, Nemo spił kremową piankę zerkając na blondynkę. Nie było co czekać, dlatego zaraz potem podszedł do wystawki kijów chwytając ten, który wydał mu się najodpowiedniejszy.



Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Obiecali sobie kiedyś, że nigdy się nie oszukają. Że nieważne, co by się działo na świecie i między nimi, nawet w najgorszym wypadku będą ze sobą szczerzy i nigdy się nie zostawią. Przynajmniej jedna z tych obietnic została złamana na przestrzeni ostatniego roku, o ile nie obie. Jednak oboje teraz planowali to naprawić, a kolejne podejście do spotkania miało być na to dowodem.
Nawet jeśli widziała, że Nemo płakał wcześniej, to w żaden sposób, który mógłby zostać negatywnie odebrany, nie skomentowała tego. Znała go na tyle dobrze, że wiedziała, że najlepiej będzie jeszcze trochę pociągnąć luźnych tematów, a jeśli zejdzie na coś poważniejszego, to rozwiążą tę kwestię nad piwem.
I chociaż ucieszyła się, że zobaczyła Tysona, to jego widok w pewnym sensie wywołał w niej smutek. Czy Nemo widział Corinne za każdym razem, gdy na niego patrzył? Sama nie wiedziała, czemu miałoby to być ważne, ale z jakiegoś powodu przyczepiło się do jej głowy, gdy głaskała głowę psa, słuchając wyjaśnień Nemo. W barze nie było praktycznie nikogo oprócz nich, więc nikt nawet specjalnie nie zwrócił uwagi na psiaka. No i rzeczywiście nigdzie nie było zakazu, żeby go wprowadzić.
Hope w sumie też nie wychodziła zbyt często, odkąd wiodła życie ustatkowanej narzeczonej. W zasadzie te wyjścia nasiliły się od momentu przyjazdu Delany’ego do miasta, chociaż Hope za nic w świecie nie przyznałaby tego na głos.
Upiła jednak łyk, nim odpowiedziała na jego pytanie.
- Nie był zadowolony. - Powiedziała szczerze. W sumie od tego byli przyjaciele. Żeby zwierzać się ze swoich problemów sobie nawzajem. - Ale ostatnio obiecałam mu być szczera. Kiedy się pokłóciliśmy, wyszedł z domu i trzasnął drzwiami, a potem nie odbierał telefonu. - Kolejny nerwowy łyk piwa, chociaż tym razem poprzedzało obrócenie szklanki w dłoniach. - Wiesz, jaka jestem… Zaraz mam w głowie tysiąc czarnych scenariuszy, a jeden gorszy od drugiego. - Na pewno pamiętał, jak i o niego się martwiła, gdy po jakiejś imprezie nie dawał znaku życia i ile potem czekało na niego nieodebranych połączeń i nieprzeczytanych wiadomości. Tamtej nocy martwiła się o Tony’ego. - Przepraszam… chyba nie powinnam ci o takich rzeczach mówić. - Wyznała i patrzyła, jak Nemo wybiera kij. - Nie przyglądaj się im zbyt długo, bo one w niczym ci nie pomogą. Już słyszę ten brzdęk kruszonego ego. - Rzuciła rozbawiona, chcąc zmienić nieco temat.
- Chcesz podbić stawkę i się o coś założyć, czy może wolisz z miejsca odpuścić i nie robić sobie wstydu przy Tysonie? - Kolejny łyczek. Dlaczego przy nim wszystko wydawało się takie… łatwiejsze?

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Hope właściwie znała większość jego wad, ale nigdy nie wykorzystała by ich przeciwko niemu. Z emocjami Delany radził sobie bowiem na własny sposób, rzadko angażując innych we własne problemy. Na zewnątrz zawsze i tak pozostawał uśmiechnięty, bo nie uważał aby miał jakiekolwiek prawo narzekać. Trzeba było blondyna naprawdę umiejętnie pociągnąć za język aby zdecydował się na jakiekolwiek zwierzenia, ale ten etap Pelletier miała już za sobą. A skoro poznała problem, wiedziała też jak podreperować nieco nastrój przyjaciela. Dobrze zrobiła, że nie pozwoliła mu siedzieć w pustym mieszkaniu.
Z Tysonem lub bez. Pies tak naprawdę trafił do Nemo z konieczności, kiedy Corinne nie mogła się nim dłużej zajmować, ale udało im się nawiązać więź. Futrzak nie był w końcu niczemu winien, a Amerykanin doskonale wiedział jak to jest żyć na świecie samemu. Tyson też nigdy nie poznał swoich rodziców, więc praktycznie oboje byli sierotami, i to takimi porzuconymi przez Ross. Hope tak naprawdę nie miała się o co martwić. Szczególnie, że większość zwięrząt i tak jadła jej z ręki. Musiały wyczuwać jej dobre intencje. Jakby nie patrzeć w dzieciństwie nie pozwalała Delany'emu choćby na zabicie pająka czy wściekłej osy.
Teraz pewnie też nie pozwoliłaby mężczyźnie na dosadny komentarz co do zachowania Anthony'ego. Tak naprawdę nie była to sprawa, do której Chirurg powinien się wtrącać, bo blondynka zawsze doskonale radziła sobie ze wszystkim sama. Odczucia Nemo właściwie miał słodko-gorzkie. Z jednej strony był zadowolony, że Huntington postrzega go jako realne zagrożenie, z drugiej czuł się kiepsko rozbijając związek najlepszej przyjaciółki. Gdyby tylko istniała szansa by załatwić to w inny sposób, nie zastanawiałby się. Tu jednak chodziło o szczęście całej ich trójki, ponieważ Delany zawzięcie wierzył, że pisani są z Hope sobie nawzajem.
- Jeśli Cię to pocieszy, jestem pewny, że to mi nie ufa, nie Tobie - usiłował pocieszyć Anestezjolożkę, uśmiechając się blado. Cóż, Antek miał rację. Skoro Amerykanin przeleciał pół świata by wyznać miłość jego narzeczonej, z pewnością był zdolny do wszystkiego. W granicach zasad fair-play rzecz jasna. Reguła była taka, że Chirurg nie zrobi nic na co nie pozwoli mu sama Pelletier. Z drugiej strony wyjście na piwo to był jednak jego pomysł. Całkowicie niewinny, należy dodać. Spotkali się tu w końcu by uczcić pamięć zmarłej sąsiadki Delany'ego - Tym też się nie martw. Mamy sporo do nadrobienia, chcę wiedzieć o wszystkim.
Co do kijów, właściwie nie różniły się specjalnie niczym, ale wydawały się wystarczająco profesjonalne dla ich skromnych potrzeb. Nemo wybrał po prostu ten, który najlepiej leżał mu w dłoniach. Ze słów Hope robił sobie niewiele, choć na pewno zainteresowała go jej odważna oferta. Miał już nawet pomysł jak ją wykorzystać.
- Niech będzie. Tyson nie może wiedzieć, że jestem mięczakiem - sprawdził resztę kijów, wybierając dodatkowy, który do rąk Pelletier dostarczył osobiście. Stała oparta o bilardowy stół, z piwem w ręce. Gdyby zamknął oczy, mógłby udawać, że nigdy nie wyjechali z Burlington - Jeśli wygram, pozwolisz mi zorganizować Twój wieczór panieński - zaproponował wreszcie Nemo, ciekawy reakcji przyjaciółki. Oczywiście wymyślenia kary za porażkę należało do niej.



Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Cóż… To nie było tak, że tylko ona znała jego wady, on jej też. I wszystkie dziwactwa, które do tej pory tolerował — jak chociażby to, że odrzucał ją zapach arbuzów i nigdy nie dotykała ryb. Ale wszystkie małe niuanse, zdawali się tolerować u siebie nadzwyczaj dobrze. Nawet to, że często mieli tylko siebie od wygadania się. Począwszy od kłótni w dawnych związkach, po problemy z pacjentami. Nie mieli przed sobą tajemnic. Jak więc stało się to, że nie dostrzegli potencjału, jaki między istniał. Jak byli tak ślepi, jednocześnie mając sobie nawzajem tak wiele do zaoferowania?
Czy pozwoliłaby Nemo obrażać Tony’ego? Nie. Ale działało to w dwie strony. Narzeczony też nie miał prawa wyrażać się źle o Nemo. To też nie poprawiało jej sytuacji, bo przecież powinna być bardziej za Tonym. Ale dawna lojalność wciąż miała miejsce w jej sercu i dlatego uznała, że jeśli panowie mieli coś sobie przykrego do powiedzenia, niech zrobią to między sobą. Trudno. Byli wszak wszyscy dorosłymi ludźmi, nie powinni uciekać do złośliwości, czy przemocy, a rozmów i dyskusji.
- Nie pociesza mnie to. Łatwiej byłoby, gdybyście się polubili, ale o to teraz mogłoby być ciężko. - Lekko wzruszyła ramionami. Ale nie tylko Nemo to widział. Nie tylko Tony. Nawet w miarę neutralny Quin dostrzegł przed nią, to, że przyjazd Nemo wcale nie mógł być przypadkowy.
A może zwyczajnie Hope nie chciała tego dostrzec, bo bała się tego, co się stanie, gdy to odkryje?
Ale prawdą było to, że do nadrobienia mieli sporo. Rewelacja o tym, że nawet Corinne wiedziała o tym, co zaszło i w dodatku im kibicowała, wciąż była swoistym szokiem dla Hope. Przypominała sobie o tym z każdym zerknięciem na Tysona.
Przyglądała się mu, jak wybiera kij, a potem jak podchodzi do niej. Rzeczywiście. Jak w domu. Ale jego propozycja nagrody w zakładzie szczerze ją zaskoczyła.
- Jeśli to jakiś podstęp do tego, żeby przyjść na imprezę jako striptizer, to naprawdę uznam, że jesteś szalony. - Odparła ze śmiechem, popijając kolejny łyk piwa. - Jesteś pewien, że to nagroda? - Mogła pominąć to pytanie, ale tak naprawdę, jakkolwiek by nie chciała go obok, to nie chciała za nic, żeby cierpiał.
- Ale jeśli przegrasz, to będziesz musiał przez kwartał, w dowolnym momencie, przywoził mi te swoje małe szaszłyki z kurczaka Satay. - Powiedziała, bardzo z siebie zadowolona. Nie spuszczała z niego oczu, popijając kolejny łyk. - Co chcesz w razie wygranej? - Zapytała jeszcze, nim dopiła swoje piwo do końca. - Jeszcze raz to samo? - A przecież nawet nie zaczęli jeszcze grać.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Zdaniem Nemo chodziło o komfort i poczucie bezpieczeństwa. Odnajdywali się w końcu w roli najlepszych przyjaciół, partnerów poszukując poza swoim okręgiem. Ich relacja była niemal idealna. Kłócili się rzadko i nigdy nie doświadczyli poważnego konfliktu interesów. Dlaczego mieliby to ryzykować dla kiełkującego nieśmiało uczucia? Poza tym to nigdy nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Zabrakło fajerwerków oraz motyli łaskoczących w brzuch. Nie było też gromu z jasnego nieba, a jedynie emocje stopniowo pogłębiające się i zmieniające charakter. Potrzebny był czas by pojawiła się zazdrość, fizyczny pociąg oraz ukryte głęboko żądze. Oczywiście to wszystko znacznie komplikowało relację pomiędzy dwójką lekarzy. Wyglądało też na to, że Hope odnalazła sens jako pierwsza, podczas gdy Nemo jeszcze przez długi czas pozostawał skołowany. Cóż, ostatecznie zapłacił za to bardzo wysoką cenę niemal tracąc Pelletier. Najgorsze, że nadal nie miał pewności czy uda mu się ją w porę odzyskać.
- Edward z Jacobem pod koniec Zmierzchu nawet się dogadywali, więc jest jakaś nadzieja - podsunął Chirurg nie rezygnując z drobnego uśmiechu. Był pewny, że blondynka zrozumie jego aluzję, bo sam ciągnął ją do kina przy okazji kolejnych części wampirzej sagi. Potrzebował wtedy wymówki, szczególnie, że sale zawsze wypełnione były głównie nastolatkami. Hope była więc jego przepustką, nawet jeśli nie mogli się dogadać z kim ostatecznie powinna była skończyć Bella. To nawet zabawne, że Pelletier już niedługo miała stanąć przed podobnym wyborem co flegmatyczna heroina. Na szczęście w tym wypadku nie groziła im wojna z włoskim klanem krwiopijców.
- W sumie .. - zadumał się blondyn, zainspirowany pomysłem przyjaciółki - nigdy nie wyrzuciłem tych złotych stringów od Ciebie - kolejna ich mała tradycja, tym razem świąteczna. Zasada była prosta. Wygrywał najbardziej absurdalny prezent. Niektóre z nich Delany musiał wręcz chować na dno szafy, bo ani jemu ani Hope nigdy nie brakowało wyobraźni. A skoro ewidentnie miała ochotę wetknąć mu za bieliznę kilka banknotów, kim był by odmawiać przyszłej pannie młodej? Tego jednak Anthony mógłby już nie zrozumieć.
- Zaryzykuje nieskromnym twierdzeniem, że najbardziej szalone akcje zawsze przeprowadzaliśmy wspólnie, więc wybranie mnie na organizatora Twojego wieczora panieńskiego wydaje się logicznym posunięciem - skoro nie odmówiła mu od razu, istniała szansa, że weźmie słowa chirurga na poważnie. Szczególnie, że w szpitalu preferowała głównie towarzystwo jego lub Quintona, nie innych kobiet. Nemo nie chciał by przez to ominęło ją coś ważnego. Poza tym jeśli faktycznie miała wyjść za Huntingtona, powinni razem zrobić coś szalonego ten jeden, ostatni raz.
- Umowa stoi - Delany odstawił kufel, żeby przypieczętować obietnicę uściskiem dłoni, a wzrok tylko na sekundę powiódł za zaręczynowym pierścionkiem przyjaciółki. Choć Anthony'ego nie było z nimi w barze, nie dawał o sobie zapomnieć - Poproszę - mruknął jeszcze blondyn, oddając pustą szklankę w ręce przyjaciółki. Szybko poszło i nawet Tyson przebudził się, żeby towarzyszyć Hope w drodze do baru po kolejne piwo. Nemo w tym czasie przygotował stół do ich gry.



Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Hope nigdy by mu się nie przyznała, ale tak naprawdę miewała momenty słabości do niego. Nie było to nic stałego, a przychodziło raczej etapami — z początku w przedszkolu, gdy oczywiście każdy chłopiec mógł być jej mężem. Na studiach, gdy czasem flirtowali pod wpływem alkoholu, również jej serce biło szybciej na myśl o nim. Czasem wodziła wzrokiem na domówkach, czy zbyt blisko siebie tańczyli w klubach. Nigdy jednak do niczego nie doszło, bo rzeczywiście, przyjaźń wydawała się ważniejsza niż cała reszta. Mieli zbyt wiele do stracenia. A teraz? Teraz żyli na krawędzi po tym, jak ledwo udało im się odnaleźć siebie nawzajem w życiu.
- Boże… Nie przypominaj mi o tym filmie. Musiałam udawać, że to ja chciałam iść go zobaczyć, chociaż moim typem wampira był Lestat… - Wypomniała mu w żartobliwym tonie.
Ale prawdziwy uśmiech pojawił się również wtedy, gdy wspomniał o niechlubnym prezencie sprzed lat.
- Wiedziałam, że będziesz je sekretnie nosił pod lekarskim fartuchem. - Odparła wyraźnie rozbawiona, a wizja Nemo w fikuśnej bieliźnie w jakiś sposób sprawiła, że przypomniała sobie chwile sprzed tego zamieszania spowodowanego ich wspólną nocą.
- Ale masz rację. Nie znam bardziej szalonego człowieka niż ty. - Miała chęć dodać, że sam fakt, że stoi po drugiej stronie świata, oferując się, że zostanie organizatorem jej panieńskiego, było tego najlepszym dowodem.
Jednak nie był to w żaden sposób odpowiedni ku temu moment, dlatego zabrała ich szklanki i wróciła z piwami i… po szocie tequili. Wszystko na zgrabnej niedużej tacy pożyczonej z baru. Ćwiartki cytryny obok na małym talerzyku. Żeby nie było, często tak pieczętowali swoje zakłady już wcześniej.
Postawiła wszystko na niewielkim stoliku, żeby przypadkiem niczego nie rozlać na stole bilardowym.
- Dorzucam do puli, że jeśli przegrasz, a ja będę miała kaca, to będziesz mnie na dyżurze ratował wodą z cytryną. - Powiedziała, chociaż w jakimś sensie, sama sprowadzała na nich kłopoty.
Na tacce była też miska z wodą, którą ustawiła przed Tysonem i pogłaskała go po głowie.
- W sumie nie spytałam, ale gdzie się zatrzymałeś? - Dom w Burlington sprzedała przez pośrednika. Był wypełniony wspomnieniami jej nieudanego związku z Sawyerem, a potem jeszcze pachniał samym Delanym. Nie chciała go zatrzymać, chociaż był jednym z najpiękniejszych, jakie widziała. Za pieniądze ze sprzedaży kupiła dom tutaj, jakby chcąc samą siebie przekonać, że powinna zostać tu na stałe. Tony miał swój dom, w którym obecnie mieszkali, a ten należący do Hope był pod wynajem. Myśl o tym, że mógłby zamieszkać tam Nemo była w jakiś sposób interesująca, ale nie wiedziała, czy powinna mu podrzucić ten pomysł, żeby nie przyszło mu do głowy, że chce się na nim dorobić.


Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Nemo tych 'ciągatek' starał się wtedy nie brać nazbyt poważnie. Przyjaźnili się z Hope tyle lat, gdyby pisany był im związek, coś zaiskrzyłoby już dawno. Z resztą. Oboje zaliczyli po drodze tyle różnych relacji, z których każda z czasem się rozpadała, że zwyczajnie nie chcieli ryzykować. Powtarzali, że nic ich nie łączy tak długo, że wreszcie sami zaczęli w to wierzyć. A potem wypili wystarczająco dużo drinków by o tym zapomnieć. Albo sobie przypomnieć. To dość skomplikowane. Nemo musiał w każdym razie Pelletier stracić, by odzyskać rozum i wreszcie zdobyć się na odwagę by zaryzykować. Teraz tak naprawdę nie miał już nic, więc postawił wszystko na jedną kartę.
- Hej, to nasza mała tajemnica. Poza tym za każdym razem stawiałem Ci potem obiad - normalnie obruszyłby się lekko za to wypominanie, ale atmosfera była na to zbyt przyjemna. Z resztą, niejednokrotnie z blondynką wyświadczali sobie podobne przysługi. Też miał sporo jej brudów do przeprania, gdyby zaszła taka potrzeba. Vice versa z resztą. Ze złotymi stringami na czele listy - Nic mi nie udowodnisz - dodał jeszcze, strzelając soczyście we własny pośladek. Zrobił to na tyle skutecznie, że Tyson znów podniósł łeb zaalarmowany poruszeniem. Z drugiej strony, czy kogoś jeszcze zdziwiłby ten fikuśny dodatek do limonkowych Crocsów oraz czepka w kaczuszki?
Hope miała czas by to przemyśleć w drodze do i z baru. Zawartość jej tacy oraz posłańca Chirurg przywitał z dużym entuzjazmem. Nie liczył, że tak wielu ich tradycji tej nocy stanie się zadość. Szczególnie, że ostatnim spotkaniem Anthony nie był zachwycony.
- Powiedziała dziewczyna, która właśnie przyniosła nam po szocie - wytknął jej z szerokim uśmiechem blondyn, zamaszystym ruchem zgarniając jeden z kieliszków. Czuł się wprawdzie nieco winny, że bawi się tak dobrze w dniu, w którym przyszło mu pożegnać Muriel, ale staruszka znała powód, dla którego przeprowadził się do Australii i gorąco liczyła, że Delany'emu uda się odzyskać serce przyjaciółki. Miał nadzieję, że spogląda teraz na nich z uśmiechem sącząc herbatę z ulubioną nalewką - Zdrowie Muriel! - huknął wreszcie mężczyzna, wyrywając się z zamyślenia i podnosząc szkło. Z wypiciem zawartości poczekał na Hope, a potem wspólnie zatopili zęby w ćwiartkach cytrusów. Blondyn spłukał jeszcze gardło piwem i wtedy był już gotów do gry. Panie przodem oczywiście.
- Wynajmuję apartament przy Opal Moonlane. Dwa pokoje, jest nawet balkon. Znasz mnie, lubię jak dużo się dzieje.


Nemo Delany
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Żadne z nich nie brało tego na poważnie, bo w innym wypadku najpewniej “prędzej”, czy “później” skończyliby w łóżku po jakiejś akademickiej imprezie. Owszem, ostatecznie i tak się to stało, ale było już dużo “później”, a oni nie byli już studentami. Faktem było to, że byli teraz w barze razem, gdzieś na drugim końcu świata. Czy to było takie złe? Czy nie mogli zostać w tym stanie już na zawsze?
- Spróbowałbyś nie postawić… Film o święcących wampirach i zero przyjemności? Niech kobieta ma coś z życia. - Zaśmiała się, ale rzeczywiście, prawda była taka, że on chodził z nią na horrory i nie śmiał się za bardzo, gdy podskakiwała przestraszona, za nic jednak nie chcąc opuścić ani jednej sceny. A to, że zatykała sobie uszy, zamiast oczy też bywało zabawne. I tak sobie żyli pomału. Wtedy. Teraz czas zdawał się przyspieszyć, ilekroć mijał kolejny rok. Czy nie marnowali go tak jak tego czasu na studiach?
Myśli zdecydowanie uciekły jej nie w tę stronę, co trzeba.
Zwłaszcza że ledwie się powstrzymała, żeby nie powiedzieć na głos, że znalazłaby sposób, żeby jednak mu rodzaj bielizny udowodnić. Może za kilka szotów. Gadka była przecież zupełnie niegroźna, prawda?
Bo po tym jednym, który zresztą został jej zaraz wypomniany, nie stanie się nic złego.
- No wiesz… Wisiałam ci jednego sprzed roku. Tamten barman nie chciał mojej karty. Zdecydowanie wolał twoją. - Pamiętała nawet takie szczegóły, chociaż przecież wiedza ta była zupełnie zbędna.
Uniosła kieliszek, wypiła zdrowie sąsiadki i wpiła usta w cytrynę już po chwili, krzywiąc się przy tym strasznie.
- Czasem się zastanawiam, po co to sobie robię. Tequila jest paskudna. - Ale znieczulić i upić potrafiła chyba najszybciej, ale jak już ustaliliśmy, jeden szot jeszcze nikogo nie zabił. Chyba. A przynajmniej nie na jej dyżurze.
Przymierzyła się więc do stołu, oceniając swoją pozycję i rozbiła bile. Nic za pierwszym razem nie wpadło, ale w sumie aż tak się nie przykładała, słuchając tego, co opowiadał jej Delany.
- Skoro wciąż lubisz, że dużo się dzieje, to mam rozumieć, że sprowadzasz do mieszkania całą rzeszę pijanych studentek, którym obiecujesz pokazać wprawny dłonie chirurga? - Posłała mu rozbawiony uśmieszek, kolejny raz wspominając dawne czasy i dawne bajery. Odsunęła się, robiąc mu miejsce przy stole, jednocześnie starając się nie dopuścić do siebie myśli, że wcale by nie chciała, żeby chociaż jedna studentka się tam znalazła. Oczywiście tylko dlatego, że się o niego troszczyła, a nie, że z zazdrości.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Delany w brokatowych wampirach nie widział nic złego. Dał się wciągnąć w zmierzchowe szaleństwo głównie ze względu na nastoletnie pacjentki z pediatrii. Twierdziły, że czasem nosi się podobnie do Edwarda i nawet biżuterię mają podobną. Cóż, osobiście chirurgowi nie wydawało się żeby stanowił jakąkolwiek inspirację dla autorki sagi. Prędzej to Cullen kopiował jego, a poza tym Nemo i tak najbardziej lubił postać krwiopijczego doktora adoptującego dzieci na lewo i prawo. W jakimś kartonie w kantorku pewnie znalazłaby się nawet jego kolekcja książek.
- Przypomnę tylko, że to nie ja miałem ustawione Clair de Lune na dzwonek w telefonie - minęło trochę czasu od kiedy z Hope dogryzali sobie tak otwarcie. Znali się chyba zbyt długo by tego nie robić. To była ich forma rozmowy, choć te poważniejsze też potrafili sporadycznie odbywać. Częściej jednak odreagowywali w ten sposób codzienną pracę w szpitalu. Swoją drogą, Delany nadal nie rozumiał jak asystująca przy operacjach blondynka pozostawała tak wrażliwa na krew i flaki symulowane w filmach z gatunku horrorów. Może chodziło o efekt grozy albo zaskoczenia? Nemo jakoś trudno było zaangażować się w podobne dzieła. Głównie go bawiły, gdy przypominał sobie, że to wszystko praca speców od efektów specjalnych.
- Czasem przeraża mnie Twoja pamięć do takich rzeczy. Ja nie wiedziałbym nawet co robiłem tego dnia rok temu - właśnie dlatego tak rzadko spierał się z Pelletier. Kobieta była niczym chodzące archiwum, zawsze gotowa przywołać odpowiednie wydarzenie czy słowa by wykorzystać je na swoją korzyść. Przeważnie chirurg nie był w stanie nawet zaprzeczyć, że coś powiedział czy zrobił. Oficjalnie twierdził, że mózg przepalił mu się od nadmiaru informacji już na studiach. Medycyna nie bierze w końcu jeńców. A może chodziło o tequilę?
Mógł tylko patrzeć jak twarz przyjaciółki wykrzywia się charakterystycznie pod wpływem alkoholu. Miała rację. Oboje nie przepadali za tym trunkiem, ale to przynajmniej na ogół powstrzymywało ich przed wypiciem za dużo. Poza tym na studiach najczęściej lądowali w meksykańskiej knajpce na rogu, więc może to kwestia przyzwyczajenia. Delany nieprzyjemny smak zapił większą ilością piwa, obserwując Hope przy pracy. Krótka analiza i miał pomysł, w którą z bil uderzyć. Zaraz pochylił się odpowiednio nad stołem żeby wycelować.
- Raczej myślałem o ustatkowaniu się z kimś w swoim wieku - mruknął, wykonując strzał. Kula otarła sie o łuzę, ale ostatecznie nie wpadła do środka - Niestety najlepsze partie są już zajęte - dodał i puścił Hope oczko prostując się do pionu.



Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Hope momentalnie uniosła dłoń, celując w niego palcem w ostrzegawczym geście.
- No, no… Ale Debussy’ego to ty szanuj. - Zagroziła mu, chociaż rzeczywiście, dość mocno brakowało jej tych przekomarzanek. Ich poczucie humoru przywodziło na myśl powrót do znajomych momentów w domu. Nawet nie wiedziała, że tak bardzo za nimi tęskniła. A może wiedziała, ale nie dopuszczała do siebie tej myśli, jakby to miało stanowić swoisty mechanizm obronny, zanim by się złamała i wróciła na stare śmieci?
Co się zaś tyczy horrorów, to zdecydowanie bardziej wolała te, które mówiły o nawiedzeniach i innych zjawiskach paranormalnych, a nie te w stylu “Piły”. Chyba właśnie groteska tamtych wyprowadzała ją z jakiegoś spokoju, sprawiając, że podskakiwała w kinowym fotelu. Nagle, z jakiegoś powodu, przyszło jej do głowy, że pewnie w małym kinie w Burlington, gdzie chodzili regularnie, musieli być brani za parę. W zasadzie to chyba kilka razy nawet negowali takie sugestie. Jednak tymi, którymi nigdy do końca nie dali się przekonać, byli jej rodzice, którzy często traktowali Nemo może nie jak swojego syna, ale właśnie takiego zięcia, od czasu do czasu pytając Hope, jak to z nimi jest. Oczywiście nigdy nie robili podobnych komentarzy, gdy się z kimś spotykała, a Sawyerowi chyba naprawdę szczerze kibicowali, ale teraz nie wspominali już o nim ani słowem. Stosunki między Bradfordami, a Pelletierami uległy znacznemu ochłodzeniu. Nawet jeśli Hope przepracowała już rozstanie, to rodzice krzywdy ich córki prędko nie zapomną. Wiedzieli jednak, że ślub zbliżał się wielkimi krokami. O czym jeszcze nie zdążyła im wspomnieć to to, że znów pracowała z Nemo. Pod skórą czuła, jakie mogą paść przy tym komentarze.
- W zasadzie to, co do dnia, ja też nie pamiętam. Ale w sumie zaraz będzie rok. - Chyba kilku dni brakowało do rocznicy niefortunnej nocy. Rok. - Ale teraz nie możesz mi zarzucić, że jestem ci coś winna. - Dodała pospiesznie, żeby w razie czego nie proponowała jakieś świętowanie z tej okazji.
I rzeczywiście. Z jakiegoś powodu, chociaż oboje nie przepadali, to zawsze pili ten alkohol szatana. Nie mogło więc dzisiaj być inaczej. Chociaż na razie, będąc już oczywiście bardzo poważną i dorosłą osobą, nie planowała zamawiać kolejnego, sama też racząc się swoim piwem. Gdy on zajął się stołem, ona podeszła do Tysona, żeby móc go pogłaskać po główce.
- Dobry piesek… - Pochwaliła go za to, że tak grzecznie z nimi siedział.
- Ale twój pan ma cela, jak baba z wesela, tak? Tak? - Mówiąc to, podrapała go, po brzuszku, który wystawił. Niby mówiła do Tysona, ale wiadomo było, że chciała, żeby Nemo to usłyszał. Dopiero po chwili na niego zerknęła, gdy już powiedział, że najlepsze partie zajęte.
- Po prostu jeszcze jej nie spotkałeś. - Powiedziała Hope, ale gdy tylko te słowa opuściły jej usta, wiedziała, że wcale nie chce, żeby on kogoś spotykał. I momentalnie przestraszyła się tej myśli. Nie powinna była życzyć mu źle, gdy nawet on potrafił pogodzić się z tym, że była z Tonym. Chciał być na jej ślubie, chciał pomóc jej z organizacją panieńskiego, a ona tak mu się odwdzięczyła? Była najgorszą przyjaciółką ever, nawet jeśli jej myśli pozostały niewypowiedziane. - Znaczy wiesz… Najpierw będą musiały przejść moją selekcję. - Stwierdziła, naprawdę chcąc nie czuć tego, co właśnie poczuła.
Odrzucę je wszystkie.
Przestań!

Chrząknęła i zaczęła celować w bile. Połówka zderzyła się z drugą i obie wpadły do dziury, a Hope wyprostowała się dumnie.
- Uważaj, bo jeszcze tak mocno wygram, że tego kurczaka, to będziesz mi robił do końca życia. - Dodała, jakoś tak łatwo wyobrażając sobie ich zupełnie starych, siwych i pomarszczonych jedzących kurczaka gdzieś na tarasie w Vermont.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Nie miał nic do Debussy'ego, choć od muzyki poważnej była bardziej Hope. On wolał tą popularną oraz mocniejsze brzmienia, na szczęście na ścieżce dźwiękowej sagi znalazło by się coś dla każdego. W kwestii kina też zawsze udawało im się dogadać. Zaliczyli nawet parę wspólnych randek z Corinne oraz Sawyerem. Jeśli zaś ich drugie, w tamtym okresie, połówki odmawiały wycieczki na konkretny film, Pelletier i Delany zawsze mogli liczyć na swoje towarzystwo. Ostatecznie oboje byli fanami samego doświadczenia: ciemna sala, przedrożone przekąski i to odcięcie od świata na godzinę czy dwie. Jedyne telefony jakie wtedy odbierali, to te ze szpitala, a do brania ich za parę też szło się przyzwyczaić. Od swoich pacjentów Nemo nie raz i nie dwa słyszał, że dobrze razem z blondynką wyglądają. Te bardziej wścibskie staruszki pytały czasem nawet o pierścionki czy plany związane z założeniem rodziny. Najczęściej chodziło im jednak głównie o podsunięcie Chirurgowi własnych córek-singielek. Delany, nie wiedzieć czemu, uchodził za całkiem niezłą partię. Może rodzice Hope uważali podobnie? Wprawdzie nie byli mu aż tak przychylni za dzieciaka, kiedy jeszcze mieszkał w sierocińcu, ale zmienili chyba opinię gdy trafił wraz z blondynką na studia medyczne. Musieli uznać, że jednak wyjdzie na ludzi, a co do samego zainteresowanego, szanował państwa Pelletier i jako ludzi i jako specjalistów.
- W porządku, masz czysty rachunek, zobaczymy na jak długo - przytaknął Chirurg, nawet jeśli całkowicie zapomniał o tamtym kieliszku. Tego samego nie był jednak w stanie powiedzieć o ich wspólnej nocy. Pamiętał sporo, choć część szczegółów zasłaniała mgiełka alkoholowego odurzenia. To on sprowokował ją jako pierwszy, choć pocałunek zainicjowała blondynka. Reszta potoczyła się już bardzo szybko. Nie mieli nawet czasu by pomyśleć o zabezpieczeniu czy choćby pozbyć się do końca bielizny. Na samo wspomnienie Nemo momentalnie sięgnął po piwo, aczkolwiek wątpił by było w stanie ugasić ten rodzaj jego pragnienia. Ten sam, którego nie czuł od prawie roku.
- Możesz ją ugryźć Tyson, masz moje pozwolenie - tak skwitował rozmowę przyjaciółki z wiernym psem. Choć to może przesada. Czworonóg najpewniej sprzedałby go za parę przysmaków. Drapanie po brzuchu też powinno załatwić sprawę. Zero lojalności, ot co. A przecież to Delany zbierał jego kupy do woreczków, czyścił uszy i wyciagał piłkę spod kanapy lub gdy przypadkiem wpadła w wyższe krzaki. Ah, samotne wychowywanie pociech to nie były przelewki. Na wdzięczność też nie miał co liczyć, ale nie miał psu za złe, że po raz kolejny uległ urokowi blondynki. Widać Delany mieli to we krwi.
- Selekcję? I jakież to warunki muszą spełniać, jestem ciekaw - Amerykanin wsparł się o swój kij, czekając na odpowiedź. Nie miał pojęcia co na prędko wymyśli Hope, ale powinno być ciekawie. On na pewno chętnie to usłyszy, na razie jednak przyjaciółka skupiła się na strzale. Celnym niestety, zostawiając chirurga nieco w tyle. Na szczęście nowe ułożenie bil rozjaśniło mu w głowie na tyle by i on wbił jedną z kolorowych połówek - Czasem i czarnemu koniowi udaje się wygrać, ale gratuluję pewności siebie.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Sawyer i Corinne — jakież to były dawne dzieje, a jednocześnie w dalszym ciągu odnajdujące drogę do ich życia. Bradford nie był najgorszym wspomnieniem w życiu Hope. Tak zupełnie po prawdzie Hope tęskniła czasem za nim, ale pomimo tego, że darzyła go jakimś uczuciem, to to, co miała z Delanym, było zupełnie inne. Przyjaźń, która przez lata narosła do niewyobrażalnych rozmiarów i potem niespodziewanie stała się namiętnością i uczuciem, niespodziewanie stało się najsilniejszym czymś w jej życiu, o czym przypadkowo powiedziała mu podczas ich ostatniej kolacji.
Oczywiście to nie tak, że zgodziła się wyjść za Tony’ego bez uczucia, bo byłoby to kłamstwo, ale dopiero w dalszym ciągu się poznawali. I nawet jeśli odkrywanie kolejnych kart było na swój sposób ekscytujące, to z pewnością nie dawało aż takiego poczucia bezpieczeństwa, jak u Nemo.
- To był tylko jeden shot Nemo… - Powiedziała ostrzegawczo. - Nie zamierzam sobie robić u ciebie żadnych długów. - Zaznaczyła, chociaż jej silna wolna przeważnie łamała się z każdym wypitym łykiem alkoholu.
Oboje musieli być silni, bo alkohol nie zawsze, a już nie w ich przypadku bywał najlepszym doradcą.
- Tyson by mnie nigdy nie ugryzł, prawda psiaczku… - Powiedziała Hope czule, głaszcząc psiaka po boku, że aż mu łapka drgnęła.
Dopiero po chwili podniosła się, żeby spojrzeć na Nemo.
- To bardzo proste Nemo. Musi być dobra i wyrozumiała, bo nie oszukujmy się, ale jak się na coś uprzesz, to ciężko cię przekonać do zmiany zdania. Musi rozumieć żarty i być w stanie żartować z siebie samej. - Wyliczała Hope. - Musi też cię doceniać. Nie możesz się zgadzać na półśrodki, bo czasem mam wrażenie, że zupełnie siebie nie doceniasz. A powinieneś. Każda kobieta powinna nazywać się szczęściarą, jeśli uda im się ciebie kiedyś usidlić. - Powiedziała, a potem spojrzała na stół i… parsknęła śmiechem.
Podeszła do bili, którą ona wbiła i pokazała mu ją. A potem wyjęła drugą, należącą do niego.
- Nie wiedziałam, że aż tak się palisz do gotowania dla mnie Nemo… Żeby tak walkowerem oddać? - Wiadomo przecież, że skoro ona wbiła połówki, to on musiał celować w całe bile. - Dać ci jeszcze jedną szansę czarny koniu? - Oparła się o stół i spojrzała na niego rozbawiona. W zasadzie to bawiła się bardzo dobrze. Nawet nie chodziło o to, że wygrywała. Chodziło po prostu o jego towarzystwo.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
ODPOWIEDZ