25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
#5

Otis Goldsworthy

Sam nie wiedział, co z sobą zrobić i chyba pierwszy raz od powrotu do domu zapieprz na farmie nie był wystarczający, żeby zmęczyć Nicky’ego do tego stopnia, aż padłby jak długi po szybkim, chłodnym prysznicu w przewianą na dworze pościel w niewielkim pokoju na poddaszu u Ashwortha na farmie. Mimo zmęczenia albo chodził grać w piłkę z łebkami z miasteczka, albo włóczył się po okolicy nabijając kolejne mile w nogach, których mięśnie wciąż domagały się więcej jeszcze ruchu. Starał się zmęczyć i zająć czas tak, żeby nie myśleć a tym bardziej nie wejść do pierwszego lepszego mniej lub bardziej podrzędnego pubu i upić się, żeby zapomnieć. Zapomnieć o Valerie, którą spotkał zupełnie przypadkiem i o tym z czym zdążył się uporać po powrocie do domu — trzema latami spędzonymi we Włoszech których gdyby nie jeden naprawdę jasny promyk, którym była kobieta spisałby całkiem na straty. Chciał też zapomnieć o tym, jakim dupkiem był w stosunku do Lydii, z którą widział się znów i czuł się po tym następnym spotkaniu, co najmniej dziwnie — zaczynał mieć coraz większy mętlik w głowie i musiał to wszystko poukładać, ale wiedział, że nie może zgadać się z Noah, bo obawiał się, że wyjście do baru mogłoby skończyć się tak, jak poprzednio; on się nie upił, ale Blythe już zdecydowanie tak a nie chciał denerwować jego młodszej siostry, chociaż przecież jeszcze tych kilka lat wcześniej kompletnie nie przejąłby się tym, co mogłaby pomyśleć a tym bardziej poczuć. Musiał posiedzieć i pogadać z kimś, kto znał go naprawdę dobrze i kto w odpowiednim momencie postawi na blacie stolika wyciągnięty spomiędzy jego palców kieliszek odwrócony do góry dnem. I jedynym takim człowiekiem był Otis.
Znali się jeszcze ze szkoły i zaprzyjaźnili niemal tak samo bardzo, jak z Noah Blythe’em — to Otis stanął w obronie Nicky’ego i od tamtego dnia stali się niemal nierozłączną parą, która razem wracała ze szkoły wyglądając co najmniej komicznie, kiedy Goldsworthy uwieszał się na młodszym kumplu układając chociażby rękę na czubku jego ostrzyżonej zawsze na krótko głowy. I to on był jedynym przyjacielem, któremu Nordberg nie wstydził się przyznawać do największych słabości i kompleksów, w których niekoniecznie może najdłuższej, ale liczącej przynajmniej kilka pozycji liście niski wzrost plasował się całkiem wysoko i wyprzedzał go jedynie ojciec alkoholik, którego Nicky tak bardzo się wstydził i słabość do brązowookich dziewcząt a także obezwładniający, paniczny wręcz lęk przed szczurami, który z czasem musiał przezwyciężyć i tylko Otis wiedział jak to „przezwyciężanie’ wyglądało, bo po nim nie patrząc, która godzina jest w Australii zadzwonił do Otisa i chyba pierwszy raz zaczął pękać i poryczał się na linii. Ufał mu i wiedział, że może polegać na Goldsworthym, dlatego właśnie z nim umówił się w Rudd’s Pub, gdzie zajął jeden ze stolików w kącie tak, żeby mogli spokojnie posiedzieć i porozmawiać jednocześnie będąc wystarczająco blisko od baru i stołu bilardowego, gdyby doszli do wniosku, że może warto oderwać tyłki od krzesełek.
Zamówił po piwie i rozsiadłszy się czekał jedynie na przyjaciela i talerz frytek, który pojawił się przed nim pierwszy; mógł, więc pomachać tą nieszczęsną frytką rozglądającemu się po pubie Otisowi.
niesamowity odkrywca
dominicky
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
10.


Życie Otisa nie było nadzwyczaj ciekawe. Z rana rozwoził listy, popołudniami wpadał do rodziców na farmę, żeby pomóc mamie przy zwierzętach, bo ojciec od zarania dziejów pracował w stoczni, a wieczorami wychodził pograć z chłopakami w kosza (ostatnio zrobili sobie dwudniowy wypad pod namioty za Lorne), albo chodził do baru, tak jak było tego wieczoru. Trochę nie widziało mu się przesiadywanie w Rudd's, bo pracowała tu Jolene King, za którą szczerze nie przepadał, ale po krótkich rozeznaniach (trzeba mieć odpowiednie znajomości) miał stuprocentową postać, że tego wieczoru dziewczyna nie miała zmiany za barem. A nawet, jeśli miałaby, to przecież nie mógł wystawić swojego najlepszego kumpla, prawda?
Otis i Nicky byli jak Batman i Robin. Jak Timon i Pumba. Jak Woody i Buzz. Jak Koby Bryant i Shaquille O'Neal. Jak Giorgio Chiellini i Leonardo Bonucci. Nierozłączni, a ich przyjaźń była wyjątkowa i trudno było o drugą taką. Goldsworthy miał w życiu wielu kolegów, zwłaszcza tych z boiska, ale to z Nordbergiem łączyła go specjalna więź.
A wszystko zaczęło się pewnego szkolnego popołudnia, kiedy kilku łobuzów dokuczało Nicky'emu. Wtedy do akcji wkroczył Otis, który mimo że nie popierał przemocy, to jednak zawsze stawiał się za innymi w słusznej sprawie. Zwłaszcza za tymi słabszymi, a każdy z tych rzezimieszków był od Nordberga sporo wyższy. Na szczęście obeszło się bez rękoczynów, ale po tej sytuacji wszędzie można było ich zobaczyć razem. I chociaż los rozdzielał ich ścieżki, to zawsze pozostawali w stałym kontakcie. Co by się nie działo i gdzie by ich nie poniosło. Mogli się nie widywać, ale telefony i internet robiły kawał porządnej roboty. Technologia w tych czasach była na wagę złota i bez niej chyba każdy młody człowiek czuł się jak bez ręki.
Po przekroczeniu barowego progu, Goldsworthy rozejrzał się po wnętrzu lokalu; początkowo nie dostrzegł Nicky'ego, ale jego uwagę szybko przyciągnęła lewitująca frytka, za którą podążył, żeby po chwili zasiąść przy stolika.
- Cześć, stary - wystawił rękę, zbijając z kumpel żółwika. - Wszystko w porządku? Dziwnie brzmiałeś przez telefon - jak zwykle bez zbędnego owijania w bawełnę. Znali się nie od dziś ani nawet nie od wczoraj, więc mogli darować sobie wszelkie grzeczności. Również takie, kiedy Otis bez skrupułów sięgnął po butelkę z piwem, ówcześnie wpakowując sobie do ust przypieczoną frytkę. Właśnie tym różniła się prawdziwa przyjaźń od zwykłej znajomości - w przyjaźni można było pozwolić sobie na prawdziwą, niewymuszoną swobodę. Bez pytań, bez przeprosin o błahostkę, bez pilnowania się na każdym kroku, byle nie zrobić lub nie palnąć czegoś głupiego. A dlaczego tak się działo? Bo w przyjaźni ma się świadomość, że druga osoba nie ocenia, nie wysuwa pochopnych wniosków i nie patrzy jakoś dziwnie, kiedy pozwala się na więcej niż przy tych zwykłych znajomościach. I właśnie to było cholernie piękne.

nicky nordberg
towarzyska meduza
-
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Otis Goldsworthy

Od kiedy Nicky wrócił do domu, jego życie nie różniło się wiele od Otisowego — wstawał naprawdę wcześnie, właściwie zaraz po świcie i ogarnąwszy się czasami jeszcze przed śniadaniem zbiegał na dół, żeby wypędzić owce na najbliższe pastwisko, z którego rozchodziły się powoli po całym zagrodzonym terenie, żeby nie mieszały się z alpakami, których Ashworth trzymał zdecydowanie więcej. Potem musiał posprzątać owczarnię i najczęściej, kiedy większość ludzi siadała do drugiego śniadania wracał na farmę zjeść cokolwiek w pośpiechu, żeby zaraz potem zabrać się za resztę obowiązków w obejściu — wiedział, że robi o wiele więcej niż musiał, ale wciąż chciał zajmować się czymś, bo kiedy tylko miał chwilę w głowie zaraz kłębiły mu się dziesiątki myśli, których nie chciał snuć..., tym bardziej teraz.
Mając w pamięci, że Otis niekoniecznie chciałby wpaść na jedną z pracujących w Rudd’s barmanek, wcześniej dowiedział się, kiedy dziewczyny nie będzie w pubie, do którego — musiał to otwarcie przyznać — jeśli już wychodził lubił wpaść nie obawiając się, że w drzwiach może zderzyć się z ojcem. Nie chciałby spotkać się z nim, kiedy decydował się ostatecznie wyjść i chociaż na chwilę oderwać się od codziennych obowiązków, odpocząć nad jednym piwem, które potrafił sączyć cały wieczór, o ile to nie był ten wieczór, w którym czuł, że jest na granicy i musi chociaż na kilka godzin uśpić wszystkie emocje wlewając w siebie więcej jak to nieszczęsne piwo. Miał świadomość, że ojciec wie, że czasami wychodził z przyjaciółmi, ale tak długo, jak długo nie wpadli na siebie z palcami zaciśniętymi na kuflu, Nicky mógł robić ojcu wymówki, a ten mógł udawać, że nie był w żadnym barze i wypił tylko butelkę piwa po skończonej pracy, co obaj doskonale wiedzieli, że było kłamstwem.
Widział jak Otis szuka go wzorkiem, dlatego pomachał mu frytką, którą zaraz ugryzł i kiedy tylko przyjaciel dotarł do stolika, poklepał miejsce na krześle obok, żeby przywitawszy się z nim odpowiedzieć od razu:
Tak kiepsko brzmiałem? – Spytał; domyślał się, że musiał na pewno mieć zmieniony głos, ale nie spodziewał się, że do tego stopnia, aby tak bardzo zaniepokoić Goldsworthy’ego. Potrząsnął głową i westchnąwszy dojadł frytkę podsuwając wciąż jeszcze pełen talerz bliżej w stronę Otisa. – Pomijając fakt, że mam sieczkę w głowie, to wszystko jest ok. Widziałem się z Valerie – przyznał w końcu po chwili niemal na jednym oddechu wyrzucając z siebie te rewelacje. Przyjacielowi mógł powiedzieć o wszystkim, co działo się w jego głowie po spotkaniu z byłą — Goldsworthy wiedział przecież, że to z nią wyjechał do Francji i jak wiele raz kłócili się o tak naprawdę drobnostki, ale to właśnie z nich, z tych drobnostek, składało się życie. I o ile jedne doprowadzały często do skrajnie nieprzyjemnych sytuacji, bo wynikały z braku jakiejkolwiek refleksji i zastanowienia się nawet nad własnym zachowanie, tak inne okazywały się być czymś, co zapamiętywało się i wspominało z rozrzewnieniem, kiedy człowiek sam sobie próbował dodawać otuchy. I wtedy nawet takie wspólne wyjadanie frytek z jednego talerza, chociaż było drobnostką, mogło sprawić, że nie czułeś się tak cholernie sam — Nicky wiedział o tym doskonale.
Nie była zachwycona..., tym bardziej, kiedy dowiedziała się, że jestem w Lorne od dłuższego czasu. – Ciągnął dalej przesuwając i obracając jednocześnie powoli szklankę z częściowo upitym piwem. – Chyba myślała, że będzie pierwszą osobą, którą będę chciał zobaczyć po powrocie... A przecież ja zaraz jak wróciłem, nie chciałem... – przerwał; wiedzieli doskonale jak to było, kiedy przyleciał do Australii — nie chciał widzieć się z nikim tak naprawdę i po kilku tygodniach odważył się przyjechać najpierw właśnie do Otisa a potem spotkać się z Blythe'em.
niesamowity odkrywca
dominicky
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Pod tym względem dorosłość ssała, chociaż tak naprawdę Otis uczył się odpowiedzialności od najmłodszych lat. W domu Goldswortych nigdy się nie przelewało, więc cała czwórka dzieciaków, poza pomocą na farmie, łapała jakieś dorywcze prace, żeby mieć na swoje wydatki. Chłopak i jego siostry nigdy nie otrzymywali kieszonkowego, bo rodzice zwyczajnie nie mogli sobie na to pozwolić. Może to nie tak, że bieda aż piszczała, jednak utrzymanie gospodarstwa, które było spadkiem po dziadkach i żal było je sprzedawać, wymagało wielu wyrzeczeń.
Mimo wszystko alkohol w tym domu gościła miłość, nie alkohol. Alkohol pojawiła się jedynie okazjonalnie, w minimalnych ilościach, podczas rodzinnych uroczystości. Dlatego Otis tak bardzo współczuł przyjacielowi ojca - pijaka. Naprawdę. Całym sercem. Nie potrafił sobie wyobrazić przez jakie piekło musiał przechodzić Nicky, ile wstydu najadł się przez te wszystkie lata. I wiedział, że w żaden sposób nie mógł mu pomóc, więc po prostu był. Bo czasem wystarczy być, potrzymać rękę na ramieniu drugiego człowieka, pomilczeć.
Goldsworthy nie był najlepszy w słowach. Potrafił pięknie myśleć, ale nigdy nie umiał wyrażać tego słowami. Może to dlatego, że był zwyczajnie tępawy, co wiązało się z jego językowym niedoborem. Dlatego niekiedy uważał, że gesty i czyny wyrażają więcej niż jakiekolwiek słowa, choć to słowami częściej dotykało się czulej niż dłonią.
On tak nie potrafił. Przyziemny, niewykształcony, prostolinijny. Wylewny wyłącznie wobec sióstr. Wiecznie speszony, kiedy nie wiedział, co powiedzieć. Za żartami usiłował kryć swoją głupotę, a przez większość czasu, zwłaszcza w internecie, zgrywał pseudointeligenta.
- No nie wiem - Otis wzruszył ramionami i sięgnął po kolejną frytkę. - Po prostu brzmiałeś jakoś tak inaczej - po głosie zawsze dało się wyczytać czy ktoś był przejęty, zmartwiony albo przeszczęśliwy. Nie znał zbyt wielu osób, które umiałyby zamaskować tonem głosu emocji. Wręcz przeciwnie, ten zwykle ich zdradzał. I wprawdzie Goldsworthy do bystrzaków nie należał, to jednak potrafił zorientować się, kiedy u bliskich osób działo się coś niedobrego. - Mhm - mruknął cicho na wzmiankę o Valerie.
Relacja Nicky'ego i Everfield była mocno toksyczna, i Otis trochę się o tym nasłuchał. Nie byli dla siebie wystarczająco dobrzy, a ich relacja prowadziła donikąd. I nawet on, choć nie był nadzwyczaj mądry, wiedział, że takich ludzi lepiej od siebie odcinać, bo zamiast motywować, ściągli w dół.
- Wspominałeś, że nie chciałeś się z nią widzieć - wymierzył w Nordberga szyjką od butelki, po czym złapał z niej kilka łyków. - Na początku, zaraz po powrocie, z nikim nie chciałeś się zobaczyć, nawet ze mną i ja jakoś nie robię ci wyrzutów. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego wciąż utrzymujesz z nią kontakt - to prawda, nie czaił tego. Totalnie. - Tak jakby... Po co ci to, stary? - odstawił butelkę na blat stolika i zmrużył oczy, przyglądając się twarzy przyjaciela, chcąc wyczytać z niej jakiś sensowny argument. Coś, co pozwoliłoby Otisowi przynajmniej po części zrozumieć, o co w tym wszystkim chodziło.

nicky nordberg
towarzyska meduza
-
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Otis Goldsworthy

Byli podobni pod tym względem, bo obaj musieli dorosnąć i nauczyć się odpowiedzialności o wiele szybciej niż ich rówieśnicy z tą różnicą, że Otis nie miał ojca, który lubił sobie pociągnąć tak jak Nordberg i czasami zazdrościł przyjacielowi, że jego dom był normalny... Nie chodziło nawet o to, że miał oboje rodziców, że nie musiał jechać kilkaset mil, żeby spędzić kilkanaście dni z siostrą i matką. I dlatego tak często wpadał do Otisa, żeby poczuć tę namiastkę domu, ale z drugiej strony było mu głupio przesiadywać tak często u Goldsworthy, więc starał się pomagać, kiedy przyjaciel miał coś do ogarnięcia na farmie — pracowali razem i Nicky nie widział w tym niczego złego, dlatego kiedy pan Goldsworthy wziął go na stronę i zwrócił mu uwagę, że nic nie musi robić bez zawahania odpowiedział, że wie o tym i mimo że nie musi „chce pomagać”; traktował rodzinę przyjaciela jak własną i w zamian dostawał dokładnie to samo poczucie, że może liczyć na nich wszystkich a na Otisa przede wszystkim, bo kiedy Nicky potrzebował, ten był obok i to wystarczało w zupełności. Nie musiał nic mówić..., czasami wystarczało, że poklepał Nordberga po karku a ten zaraz zaczynał kręcić głową i prędzej jak później uśmiechał się zadzierając ją w górę, żeby popatrzeć na kumpla. I nigdy, ale to nigdy nie uważał go za głupka i kiedy nawet starsi od nich chłopcy w szkole wyjeżdżali z takimi tekstami w jego stronę, nie patrzył na to o ile jest od nich niższy... Szybko okazało się, że wystarczało się rozpędzić i wpaść na typa, aby zwalić go z nóg i zawsze można było spierdolić, kiedy tamten zaczynał się odgrażać a przecież kto jak kto, ale Nordberg biegał naprawdę cholernie szybko. To, że Otis nie mówił wiele nie oznaczało dla Nicky’ego jest tępy, tym bardziej, że czasami mówił o czym myśli i chociaż używał najprostszych słów, wiedział jak bogate wnętrze ma przyjaciel. A słowa... Słowami można było ranić boleśniej niż wymierzając cios, po którym w najgorszym wypadku mogła zostać blizna, ale nic więcej. Nicky przekonał się o tym..., chociażby z Valerie, na którą wpadł przez zupełny przypadek.
Spojrzał na Otisa znad piwa i marszcząc brwi, odpowiedział:
Ej stary... Nie umówiłem się z nią na tej plaży. Pojawiła się znikąd z tymi swoimi przyjaciółeczkami i wsiadła na mnie jak podszedłem, bo powiedziałem, że nie chciałem przyjść i właściwie co miałem... Przyjść i się przywitać? Akurat tutaj nic nie chcę utrzymywać, ale nie powiem, że nie ruszyło mnie to – przyznał i pociągnął naprawdę spoty łyk piwa, żeby odstawić wysoką szklankę obok butelki kumpla. – Ona chyba zakładała, że jeśli wrócę do Lorne Bay przyjadę z kwiatami i będę błagać o wybaczenie. Nie wiem..., ale jak zasugerowałem, że może nie tylko ja jestem winien... Strasznie się oburzyła. Wiem, że dałem ciała po całości, ale co ona może wiedzieć. Namieszała mi tylko w głowie. Z resztą nie tylko ona – dodał i sięgnął znów po piwo, ale nie napił się. Ze szklanką o cal od czubka naprawdę długiego nosa przyznał:
Nocowałem u Blythe’a ostatnio i jego siostra... Nie jest tym smarkaczem, którym była jak wyjeżdżałem. Za dużo się pozmieniało w Lorne..., za dużo – pokręcił głową i spił więcej piany niż samego ciemnego portera.
niesamowity odkrywca
dominicky
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Pani Goldsworthy traktowała Nicky'ego jak drugiego, bo poza Otisem miała same córki. Chłopak zawsze był mile widziany w ich domu, w którym może się nie przelewało, ale zawsze było przepełniony ciepłem i miłością. Z kolei Pan Goldsworthy uważał, że przyjaciele jego dzieci są też przyjaciółmi rodziny, więc chętnie kopał z nimi piłkę, pokazywał jak rąbać drewno czy brzdąkał na gitarze klasyczne piosenki swojej młodości. A Nicky, tak sam w sobie, dla Otisa był niczym brat.
- Z tymi kwiatami to chyba jednak lekka przesada - jeśli Valerie naprawdę myślała, że Nordberg odwali coś takiego, to ktoś na samym początku powinien wyprowadzić ją z błędu. Może między nimi nigdy nie działo się dobrze, ale pamiętajmy, że wina zawsze leży po środku, niezależnie od zaistniałej sytuacji. To nie tak, że relacja rozpada się, bo nawaliła jedna strona. Nie. Ale wtedy zawsze warto zadać sobie pytanie, czy zrobiło się wszystko, żeby ją uratować. - Chyba nie powinna mieć o to pretensji. W ogóle nie powinna mieć żadnych pretensji - wzruszył ramionami, bo w jego mniemaniu przyjaciel nie zrobił niczego złego. Kobiety miały tendencję do wyolbrzymiania niektórych spraw, a Otis doskonale o tym wiedział, w końcu miał trzy siostry. A Valerie... No cóż, nigdy za nią specjalnie nie przepadał. - Nie bądź dla siebie zbyt surowy, Nicky - złapał kilka łyków piwa, a potem wyciągnął rękę i pokrzepiająco poklepał przyjaciela po dłoni.
Uniósł wysoko brwi, kiedy została wspomniana siostra Blythe'a. Goldsworthy nie znał ich bardziej z widzenia, raczej nie miał z nimi większej styczności, ale wiedział, że Nordberg kumpluje się z Noah i że ten ma młodszą siostrę.
- Masz na myśli Lydię? - zdziwił się szczerze i pochylił nieznacznie w przód, opierając łokcie o blat stołu. - Może i nie jest takim smarkaczem, jak to zapamiętałeś, ale to dalej dzieciak. Ile ona ma lat? Szesnaście? Siedemnaście? - okej, jakby nie patrzeć, to jednak ta dziewczyna wciąż była małolatą. Różnica między nią, a Nickym nie była jakaś diametralna, ale ziomek powinien mieć się na baczności. Tym bardziej, że takie gówniary miały fiu bździu w głowach i lubiły mącić. - Chyba nie myślałeś, że w Lorne czas się zatrzyma podczas twojej nieobecności? - Otis posłał mu pobłażliwe spojrzenie. Co za naiwny gość. Jeszcze tego brakowało, żeby dał się omamić nastolatce. - Chcesz mi powiedzieć, że młodsza siostra Blythe'a namieszała ci w głowie? - jakoś dziwnie to brzmiało, ale chyba właśnie coś takiego Nicky miał na myśli? Albo to on był zbyt ograniczony i mocno przytępawy, żeby cokolwiek z tego zrozumieć. Chyba sam się w tym pogubił i nie nadążał za ekscytującym życiem miłosnym przyjaciela.

nicky nordberg
towarzyska meduza
-
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Otis Goldsworthy

I Nicky nie zapomniał i wiedział, że nigdy nie zapomni tego wszystkiego, co robili Goldsworthy’owie — był im tak cholernie wdzięczny a nie był w stanie w żaden inny sposób jak tylko wspólną pracą i gotowością do pomocy odpłacić im za to całe dobro, którego doświadczał w ich domu za każdym razem, kiedy pojawiał się na ich farmie, ale miał wrażenie, że to co robił i jak się starał a nawet sama jego obecność sprawiała rodzinie przyjaciela radość. Byli jak bracia — temu nie dawało się zaprzeczyć.
Nie mógł nie zaśmiać się cicho pod nosem, kiedy Otis bez zawahania wypalił, że „kwiaty byłyby przesadą”, ale chyba właśnie tego potrzebował w tym momencie — usłyszeć, że nie był tak skończonym dupkiem za jakiego uważał się starając wziąć całą winę na siebie. Oboje mieli sporo na sumieniu, ale to Nicky w głównej mierze nie był do końca szczery z dziewczyną..., tylko czy ona na pewno była? Czując na skórze ciepło bijące z wnętrza dłoni przyjaciela popatrzył na ich ręce i uśmiechnął się pod nosem; jak niewiele potrzebował, żeby przynajmniej na razie przystopować gonitwę nie dających mu spokoju myśli i wyrzutów sumienia, które wiedział, że z czasem ustąpią a dzięki nawet temu spotkaniu będzie mu łatwiej pozbyć się ich z głowy.
Na pewno o wiele łatwiej niż widoku uśmiechającej się nieśmiało Lydii, kiedy stała tak blisko niego w samej nocnej koszulce wykończonej koronką. Potrząsnął głową i popatrzył na Otisa znad szklanki, z której zaczął dopijać resztę piwa tym szybciej, im więcej mówił Goldsworthy.
Siedemnaście – wtrącił i odstawił obok talerza prawie całkiem zimnych frytek, na blat stolika opróżnioną szklankę, po której ściankach spływała jedynie resztka piany — odszukawszy spojrzeniem kręcącą się po sali kelnerkę, skinął w jej stronę lekko głową i czekając na następną kolejkę, oparł się łokciem o blat i wspierając brodę dłonią chwilę przyglądał się Otisowi. – Wiem przecież, że tutaj czas płynął tak samo szybko jak we Włoszech, ale wiesz... Wydawało mi się, że ona zawsze będzie tym irytującym smarkaczem, który łaził za nami wszędzie, gdzie tylko mogła a tymczasem – przerwał i nie odrywając głowy od ręki, na której się podpierał, pokręcił nią, żeby ostatecznie wpatrzyć się w jeden bliżej nieokreślony punkt na stoliku i uśmiechając się do siebie, zamrugał kilka razy, żeby przymknąć na moment powieki i odpowiedzieć:
Jeszcze nie..., ale obawiam się, że zaczyna – dodał i otworzywszy szybko oczy popatrzył na Otisa naprawdę zmieszany. – I to jest... To siostra Noaha, więc nie ma mowy, żeby było z tego cokolwiek więcej, tym bardziej, że to jeszcze dzieciak, ale nie jest przynajmniej już tak cholernie wqrwiająca jak kilka lat temu. Chyba nie powinienem do nich chodzić – przyznał chyba bardziej przed samym sobą, niż przyjacielem i kiedy do stolika podeszła kelnerka, za którą wodził spojrzeniem, poprosił „jeszcze raz to samo”. – Dal ciebie też, co nie? – Spytał, żeby po chwili poklepać Otisa po ramieniu. – Nie martw się..., nie dam się tak łatwo. Po prostu skumulowało się u mnie. Spotkanie z jedną a zaraz potem z drugą... – Wzruszył ramionami i oderwawszy od brody prawą rękę, położył ją na blat — tatuaż na jej wierzchu był jak ironiczny komentarz do całej tej sytuacji; gdyby wiedział, że się rozstaną nie popełniłby tego błędu i nie uwieczniłby Valerie na swoim ciele nawet jednym, małym „V” a co zdrobnieniem jej imienia — miał wrażenie, że pali go to „Lerie”, tym bardziej kiedy myślał o kimś innym...
niesamowity odkrywca
dominicky
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Nie miał go za dupka. Każdy popełniał w życiu błędy - mniejsze, większe, ciągnące się przez lata. Najważniejsze, to nie karcić się w głowie i nie obarczać się winą za całe zło świata. Otis wiedział, że przyjaciel był dobrym człowiekiem. Znał go od tylu lat i nawet jeśli sprawiłby jakiejś dziewczynie swoim zachowaniem, z pewnością nie zrobił tego z premedytacją i nie zrobił tego po to, żeby ją umyślnie skrzywdzić. Czasem tak bywa, że ludzie się mijają, a ciągnięcie relacji traci jakikolwiek sens. Nie wszystkie związki były tak świetne, jak małżeństwo Goldsworthych. A trzeba przyznać, że rodzice Otisa dopełniali się pod każdym względem, a on sam nigdy nie widział, żeby ci kłócili się jakoś na poważnie. Zwykle były to jakieś docinki i krótkie sprzeczki, które łagodzili pocałunkami. I w głębi duszy chłopak liczył, że pewnego dnia pozna kogoś takiego, przy kim poczuje się podobnie. Kogoś, kto będzie marzył tak jak on.
- Siedemnaście - powtórzył po przyjacielu, nawiązując do siostry Blythe'a. Szybka kalkulacja w głowie. Osiem lat to spora różnica wieku, chociaż ta z czasem zawsze się zaciera. Oczywiście to nie była sprawa Goldsworthy'ego, który trzymał za Nicky'ego kciuki, niezależnie jakie decyzje podejmował. Właśnie od tego miało się przyjaciół - można było wyrazić swoją opinię na jakiś temat, jednej stronie pewne zachowania mogły się nie podobać, ale jak przychodziło co do czego, to jednak i tak stało się za kompanem murem. - Wiesz, że niezależnie od wszystkie, zawsze masz moje wsparcie. Ale radziłbym uważać, bo Noah może nie być zachwycony, że kręcisz się przy jego młodszej siostrze. To ciągle jego malutka siostrzyczka - Nicky powinien słuchać Otisa, bo ten wiedział, co mówił. Sam dalej traktował Calie jak oczko w głowie, chociaż ta miała już dwadzieścia pięć lat i wcale nie była od niego wiele młodsza. I szczerze powiedziawszy, choć kochał Nordberga jak brata, to pewnie z początku miałby pewne wątpliwości, gdyby ten zaczął kręcić się przy jego siostrze. Oczywiście byłby zajebistym szwagrem, najlepszy na świecie, ale to nie oznaczało, że Otis nie miałby go na oku.
Skinął głową na znak, że chętnie napije się kolejnego piwa. I coś czuł, że na dwóch i tak nie poprzestaną. I dobrze, chyba potrzebowali takiej odskoczni.
- Może faktycznie na razie wstrzymaj się z tymi odwiedzinami u Noah. Przynajmniej na jakiś czas - zasugerował, ale wiedział, że Nicky i tak zrobi z tym to, co będzie chciał. - Opowiadałem ci o takiej dziewczynie, którą poznałem przez telefon, pamiętasz? - oczywiście w tym miejscu Goldsworthy miał na myśli Jo, która kilka miesięcy temu wykręciła zły numer i tym sposobem dodzwoniła się do Otisa. Na początku naskoczyła na niego w przekonaniu, że rozmawia ze swoim byłym chłopakiem, który robił ją w konia i przez dłużą chwilę Otis podtrzymywał tę wersję, kręcąc niezłą bekę, ale potem wyjaśnił, że najwyraźniej wzięła go za kogoś innego. A potem zaczęli ze sobą pisać, co przerodziło się w rozmowy telefoniczne. I tak już któryś miesiąc z rzędu. Co najlepsze, nigdy się nie widzieli na oczy, bo nie korzystali z wideo czatów i nie wysyłali sobie zdjęć. Popierdolona historia. - Ostatnio zaproponowała mi spotkanie, ale odmówiłem. To głupie, ale chyba nie chciałbym, żeby to poznanie się na żywo cokolwiek między nami zmieniło - westchnął pod nosem, po czym dopił swoje piwo, a kiedy kelnerka przyniosła ich zamówienie, uśmiechnął się do niej pięknie w ramach podziękowań. No i właśnie tak miały się sprawy u Goldsworthy'ego.

nicky nordberg
towarzyska meduza
-
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Otis Goldsworthy

Popatrzył na Goldsworthy’ego zastanawiając się co zrobiłby nie mając kogoś takiego jak on..., na kim mógł polegać i porozmawiać dosłownie o wszystkim — miał świadomość, że przyjaciel nie zawahałby się i gdyby robił coś, co było moralnie wątpliwe, powiedziałby prosto, otwarcie co o tym myśli, więc kiedy powtórzył po nim wiek Lydii, Nicky zaczął się zastanawiać czy rzeczywiście miał prawo myśleć o dziewczynie jakkolwiek inaczej jak tylko o siostrze Blytrhe’a, ale przecież nie zakładał nawet, że może dojść do czegokolwiek więcej między nimi niż tylko zakopanie wojennego topora a jednak wciąż nie był w stanie wyrzucić z pamięci jej widoku u przyjaciela w pokoju, kiedy przytłumiona poświata światła nocnej lampki otaczała jej cała sylwetkę lśnieniem miedzianych włosów i kiedy tylko przypominała mu się jej upstrzona piegami skóra, którą jedwabna i o wiele za krótka nocna koszulka bardziej odsłaniała niż zasłaniała..., poczuł zupełnie niechciane i niekontrolowane ciepło niespodziewanie rozlewające się gdzieś w okolicy pępka po całym brzuchu, którego mięśnie napięły się zmuszając do reakcji kolejne nawet te na ramionach.
Chwilę wpatrywał się w stolik i słuchając przyjaciela nie mógł nie uśmiechnąć się ostatecznie, kiedy ten wspomniał o wsparciu jakie Nicky wiedział, że może w nim zawsze znaleźć. – Wiem – zaczął. – Pewnie, że nie może być zachwycony. Do tej pory..., wiesz, że byłem w stosunku do Lydii jak najgorzej nastawiony, więc szybko zauważyłby, że moje podejście do niej się zmieniło. W ogóle..., nie ma o czym mówić[/b] – dodał łapiąc się na tym jak cholernie nie podobała się my myśl, że musiałby zacząć unikać a z czasem pewnie ukrywać się przed Blythe’em. A jeszcze rozdrażniała go myśl, że w ogóle rozważa taką możliwość — przecież nie zamierzał uwodzić siostry przyjaciela, ale..., czy rzeczywiście tak było? Popatrzył na Otisa. – Nie ma o czym mówić, bo nie będę umawiać się z małolatą. I życie jeszcze mi miłe. Namotała mi w głowie, bo wcześniej widziałem się z Valerie i nic więcej... Prawda? – Zapytał tak, jakby sam nie do końca wierzył w swoje słowa a kiedy tylko Otis wspomniał o dziewczynie, która zapoznał przez telefon, Nicky z niewypowiedzianą ulgą wręcz złapał się tej krótkiej wzmianki o niej i odpowiedział pociągając łyk piwa z kolejnej butelki przyniesionej im przez kelnerkę.
Oczywiście, że pamiętam. Co z nią? – Zaczął naprawdę zainteresowany i zadowolony, że w końcu jego uwaga skupi się na kimś i czymś innym niż zdecydowanie wyolbrzymione rozterki względem młodszej siostry przyjaciela a przede wszystkim męczące go niemiłosiernie wyrzuty sumienia, co do Valerie i wszystkiego, co wydarzyło się nie tylko tych kilka dni temu na plaży, ale w głównej mierze tego, co zadziało się kilka lat temu i na co nie miał kompletnie wpływu — stało się..., starał się też nawiązać z nią kontakt, ale po rozmowie z jej matką wiedział już, że to nie ma większego sensu. Musiał się z tym pogodzić i odsuwając od siebie jak najdalej to wszystko, co nie dawało mu spokoju, wsłuchał się w to, co Otis miał do powiedzenia. – Czekaj, czekaj – zaczął nie wiedząc, co mogłoby się zmienić między nimi. – Przecież rozmawiacie naprawdę długo i chyba na każdy możliwy temat z tego, co wspominałeś, więc co mogłoby się zmienić? Przyznaj..., boisz się, że jest tak brzydka, że będziecie mogli wychodzić jedynie wieczorami? – Próbował żartować, bo nie rozumiał obaw Goldsworthy’ego, ale czy rzeczywiście? Potrząsnął głową i po chwili powiedział jeszcze:
Jesteś świetnym gościem i jeśli rozmawia wam się dobrze, to wydaje mi się, że może warto byłoby zaryzykować? Otis..., czego się obawiasz? Tak szczerze? – Nicky wpatrzył się przyjacielowi w oczy zabierając ze stolika butelkę, którą obracał w dłoniach nie wiedząc czy pociągnąć łyk teraz czy lepiej nie...
niesamowity odkrywca
dominicky
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
- Czyli Val to definitywnie zakończony etap? - wolał się upewnić, bo gdyby przyjaciel chciał znów wpakować się do tej samej rzeki, to Otis musiałby wybić mu to z głowy. Każdy wiedział, że pakowanie się ponownie w to samo na dłuższą metę nie przynosiło oczekiwanych skutków. Na początku owszem, bo człowiek próbował się zmienić i coś naprawić, ale nie można tak brnąć w to nieustannie. - A Lydia... Po prostu nie chciałbym, żebyś zaangażował się w coś, przez co później mógłbyś mieć problemy, okej? - to była zwykła troska o bliską osobą. Od tego miało się przyjaciół, prawda? Przyjaciel był sumieniem, którego nie zawsze się słuchało, ale Goldsworthy nigdy, przenigdy nie chciał dla niego źle. Wręcz przeciwnie, zawsze chciał jak najlepiej i martwił się o Nicky'ego. Tak zwyczajnie, po ludzku.
Przyssał się do butelki z piwem i odstawił ją na blat stolika dopiero wtedy, kiedy opróżnił połowę szkła. Nie wiedział do końca czy aby na pewno był gotowy na tę rozmowę, ale skoro sam zaczął temat Jo, to musiał liczyć się z konsekwencjami.
- Ma piękną duszę, nie może być brzydka - zaśmiał się, podłapując żart Nordberga. - Po prostu... Nie mówiłem jej o sobie całej prawdy - właśnie tego się obawiał - własnych kłamstw. Kłamstw, w które zabrnął za daleko, a spotkanie wiązałoby się z wyjawieniem prawdy, a na to to już w ogóle nie był przygotowany. - Trochę koloryzowałem. Trochę bardzo. I teraz jest mi z tym cholernie głupio. Ta znajomość miała być tylko na chwilę, rozumiesz? Pomyliła się, kiedy wykręciła mój numer, więc byłem tylko pomyłką. A teraz gadamy ze sobą co wieczór, ciągle piszemy, a ja naopowiadałem jej bzdur. Nawet nie pytaj, bo już wystarczając chujowo się z tym czuję, stary - machnął ręką, bo co miał powiedzieć kumplowi? Że wstydził się swojej rodziny i wolał naściemniać, że od dzieciaka pławił się w bogactwie? Albo że pracował jako programista, a nie jako listonosz? I że miał zadatki na gracza w lidze NBA, ale zasłaniał się kontuzją, co mijało się z prawdą, bo rzucał do kosza tylko amatorsko? No wstyd. I Otis wstydził się tego przed samym sobą, a co dopiero, jeśli miałby mówić o tym komukolwiek innemu. Nie tylko Nicky'emu, ale również Jo. Zwłaszcza jej. - Dlatego obawiam się, że mogłoby pójść coś nie tak i wolę trzymać ją na dystans - spuścił wzrok, wlepiając go w swoje dłonie, których palce zaciskał na prawie pustej butelce.
Tak to właśnie jest, kiedy od początku nie jesteś wobec ludzi w porządku. A nie można niczego budować na fundamentach kłamstw, tak się po prostu nie da, bo później to nie zadziała. Otis czuł się tak, jakby zaprzepaścił swoją szansę i w żaden sposób nie potrafił tego odkręcić, czego bardzo, ale to bardzo żałował.

nicky nordberg
towarzyska meduza
-
ODPOWIEDZ