lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
#1 + Outfit

Corvo dwa dni temu wrócił z dłuższego, samotnego biwaku. Dostał cynk od kolegi z pracy, że może sobie poobserwować w pewnych regionach zwierzynę, która raczej się tam nie zapuszcza. Oczywiście MacLerie jako typowy miłośnik fauny i flory, nie mógł sobie odpuścić takich widoków. Poza tym każdy powód był dobry do tego, żeby wybrać się na jakiś biwak.
Po powrocie do miasta został zaciągnięty przez kolegów z pracy na dziwny maraton po barach, w środku tygodnia. Powodem był podobno, rzekomy ślub, który jednemu z nich się zblizał. I wcale nie był to Corvo. Oczywiście MacLerie wiedział, że i w tym przypadku, każdy powód do wyjścia z domu i picia przez całą noc był dobry. Kolejnym miejscem na ich liście był Rudd's pub. Podchmielony Corvo poinformował kolegów o tym, że zapali sobie jeszcze papierosa i do nich dołączy. Nie dało się jednak ukryć, że najchętniej wróciłby sobie do domu. Wypalił jednak papierosa poświęcając mu więcej czasu niż zwykle i wszedł do środka. Bar był spokojny, w końcu był środek tygodnia, dodatkowo było już naprawdę późno. Szybko zlokalizował kolegów, ale zamiast do nich dołączyć skierował się do baru, żeby zamówić sobie jakiegoś drinka. A właściwie to miał nadzieję, że dostanie samą colę, która będzie udawała whisky z colą. Usiadł sobie przy barze czekając na obsługę, która słychać było, że krząta się na zapleczu.
-Gaia Hammond! - Zawołał ucieszony jak zobaczył kto wychodzi z kantorku za barem. -No nie wierzę. - Ucieszył się i nawet wstał w głupim odruchu, bo chciał ją uściskać no, ale jednak przeszkadzał mu bar. -Powinnaś teraz rzucić tym cytatem z Casablanci. Że wiesz... ze wszystkich barów w całym mieście musiałem wejść akurat to twojego. - Oczywiście nie odpuścił sobie okazji zacytowania swojego ulubionego filmu.

Gaia Hammond
przyjazna koala
alemalpa#7279
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
barmanka w Rudd's Pub, która nie bierze życia na poważnie i dobrze się bawi, nie przywiązując się do nikogo na dłuższą metę
2
..........Lubi pracę na tygodniu. To właśnie wtedy w barze panuje spokój i cisza, w przeciwieństwie do młynu, jaki zaczyna się w piątek wieczorem i trwa czasem aż do niedzieli. Na szczęście ten weekend udało jej się wziąć wolne, specjalnie po to, aby wybrać się na dwudniową wycieczkę jachtem. Nic dziwnego, że ma dzisiaj dobry humor, zresztą nie tylko dzisiaj, bo trzyma się on jej już od samego początku tygodnia. I naprawdę nie sądziła, że może być on jeszcze lepszy. Szczególnie że zlew na zapleczu pubu znowu zaczął ciec i przez dobre dziesięć minut musiała się z nim siłować, aby woda przestała z niego kapać. Dlatego, kiedy wreszcie wychodzi już zza zaplecza, aby wrócić do oczekujących klientów, jej mina jest odrobinę skwaszona, zaś pod nosem rzuca kilka niezbyt ładnych słów. Wystarczy jednak znajomy głos wypowiadający jej imię, by w mgnieniu oka na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
..........Corvo! — niemal piszczy ze szczęścia, gdy jej spojrzenie wreszcie napotyka twarz swojego przyjaciela. Co prawda ta łatka jest lekkim niedopowiedzeniem, bo Corvo jest kimś o wiele bardziej skomplikowanym w jej życiu, ale nie zmienia to faktu, że cholernie cieszy się na jego widok. Tak bardzo, że wychodzi zza baru, by do niego podbiec, po chwili na niego wskakując, aby mocno go przytulić. — Nawet nie wiesz, jak dobrze jest cię widzieć — mówi z podekscytowaniem, posyłając mu szeroki uśmiech. Wciąż jednak z niego nie schodzi i średnio obchodzi ją to, że niektórzy posyłają im rozbawione spojrzenie.
..........Tęskniła za nim. Może i nie mieli okazji do rozmowy jedynie kilka miesięcy, ale to dla niej o kilka miesięcy za długo. Tak, nie raz mieli o wiele dłuższe przerwy, ale przez czas, który razem spędzali, przyzwyczaiła się już do tego, że ma go obok siebie. Kiedy zaś przestawała go mieć, gdy znikał znowu z jej życia, czuła, że czegoś jej brakuje; że brakuje jej kogoś.

Corvo MacLerie
ambitny krab
nonsens#5543
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Ucieszył się kiedy Gaia wyszła zza baru, żeby się z nim przywitać. Sam ponownie wstał z hokera i rozłożył ramiona, żeby Gaia filmowo mogła mu w nie wpaść. A jak już ją przytulał to nawet zaciągał się znajomym zapachem i uniósł ją żeby swobodnie móc się w nią wtulać. -Nawet nie wiesz jak dobrze jest widzieć ciebie. - Odpowiedział jej tym samym i ucałował ją jeszcze w policzek skoro ją przytulał. A jak już w końcu, niestety, musiał ją postawić na ziemi to nie pozwolił jej się za bardzo od siebie odsunąć. Zamiast tego ułożył jej dłonie na policzkach i jeszcze przez jakiś czas przyglądał się jej. -Nie mógłbym sobie wyobrazić lepszego zakończenia tego długiego dnia. - Kiwnął głową w stronę grupki mężczyzn wyjaśniając tym samym, że to właśnie z nimi przybył do tego baru. Chociaż nie miało to za bardzo znaczenia, bo nawet nie planował do nich wracać. Równie dobrze mógł podejść i powiedzieć, że dla niego na dzisiaj już wystarczy.
-Wiem, że to żadna wymówka, ale przez cały czas miałem w planach zadzwonić. - Uśmiechnął się smutno i jeszcze chwilkę pogładził ją po twarzy, ale zaraz już puścił ją wolno, żeby nie dać kolegom powodów do głupich plotek. A jej nie chciał za bardzo odciągnąć od pracy. Chociaż nie, kłamstwo. Nie marzył o niczym innym. Chciał ją odciągnąć od pracy i spędzić resztę wieczoru w jej towarzystwie. -Co u ciebie? - Zapytał nie spuszczając z niej wzroku.

Gaia Hammond
przyjazna koala
alemalpa#7279
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
barmanka w Rudd's Pub, która nie bierze życia na poważnie i dobrze się bawi, nie przywiązując się do nikogo na dłuższą metę
..........Kłamstwem byłoby powiedzenie, że Corvo to osoba, którą zna najdłużej w całym swoim życiu. Nie licząc ojca i rodzeństwa, na pewno znalazłoby się kilka koleżanek, które zna jeszcze z piaskownicy. Nie zmienia to jednak faktu, że właśnie takie ma wrażenie — jakby znała go od zawsze. Może dlatego, że przeżyła z nim tak wiele? Może dlatego, że wie o niej rzeczy, o których nie wie nikt inny? Nie przeszkadza jej w tym nawet fakt, że mężczyzna pojawia się i znika — najważniejsze, że wraca.
..........Uśmiecha się, stawiając z powrotem stopy na ziemi, by stanąć o własnych siłach. Wciąż jednak ma Corvo blisko siebie, z radością chłonąc jego obecność, bliskość i znajomy zapach. Naprawdę się za nim stęskniła.
..........Zakończenia? Kochanie, to dopiero początek — śmieje się, bo nie zamierza tak łatwo wypuścić mężczyzny ze swoich ramion. W końcu musi się nim nacieszyć, dopóki ma taką możliwość, tak? Kto wie kiedy znowu zniknie, pozostawiając ją raz jeszcze na kilka długich miesięcy. — Wiem, wiem. Ale nie martw się, nie zamierzam się na ciebie obrażać — rzuca wesoło i tym razem to ona całuje go w policzek, by zaraz potem z powrotem czmychnąć za bar. Na szczęście jeszcze pół godziny i kończy zmianę, a wtedy będzie mogła całkowicie skupić się tylko i wyłącznie na nim.
..........No wiesz, po staremu — odpowiada, wzruszając lekko ramionami, gdy sprząta z baru puste, brudne szklanki. — Choć zaczyna mi się marzyć jakaś dłuższa wycieczka poza miasto. Jestem przyzwyczajona do tego, że niewiele się tu dzieje, ale trochę zaczynam się już nudzić. Chyba potrzebuję jakiejś chwilowej odskoczni — stwierdza po namyśle, nalewając piwo, które chwilę wcześniej zamówił jeden z klientów baru. Kiedy zaś już podaje mu napełniony kufel, rzuca pytające spojrzenie w kierunku przyjaciela. — A ty? Napijesz się czegoś? — pyta, samej biorąc kilka łyków napoju znajdującego się w jej szklance, którą trzyma gdzieś na boku. I choć czasem pozwala sobie w pracy na jakiegoś lekkiego drinka, dzisiaj jest to tylko sok pomarańczowy.

Corvo MacLerie
ambitny krab
nonsens#5543
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
To pojawianie się i znikanie Corvo było całkiem nieświadome. Nie był najlepszy w utrzymywaniu kontaktów z ludźmi. Robił to, nie powiem, że nie. Ale często po prostu o tym zapominał, bo zatracał się w swojej pracy, w swojej drugiej pracy, albo po prostu w swoich hobby. Znikał i wracał, a nawet to wracanie nie było powrotami samymi w sobie, bo robił to nieświadomie. Także bardziej po prostu pojawiał się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze. Gdyby jednak wiedział, że tak to odbiera Gaia to na pewno starałby się temu coś zaradzić.
-Dla mnie to nawet lepiej. – Z nią to mógłby wieczór kontynuować. Nie ma co. –Ale po prostu uznajmy, że zakończyłem wieczór z nimi. Mam dosyć tamtego towarzystwa. – Powiedział szeptem i wskazał głową w stronę kolegów, którzy nadal nie przejmowali się jego nieobecnością i nawet nie zauważyli, że gawędzi sobie z barmanką. Nie, żeby go nie lubili, po prostu byli już bardzo pijani i nastawieni na dalsze picie, że chyba towarzystwo nie do końca miało znaczenie. –To dobrze, bo nie wiem czy dzisiaj byłbym w stanie wykrzesić z siebie jakieś szczere i konkretne przeprosiny. – Uśmiechnął się i wskazał na siebie gestem, który sugerował, że jest trochę wypity. Kiedy wróciła za bar to on sobie zajął miejsce na stołku i oparł się łokciami o blat.
Pokiwał głową ze zrozumieniem. –Ale co konkretnie cię nudzi? Praca czy życie tak ogólnie? – Dopytał. –Masz już coś zaplanowane? – Zainteresował się, bo wiadomo, jakby nie został strażnikiem leśnym to chciał zostać przewodnikiem turystyki ekstremalnej na terenach Australii więc to był jego ulubiony temat do rozmów. No i miał swoje obozowisko, więc zawsze mógł jej w czymś pomóc. –Tak. Ale na pewno nic alkoholowego. Dzisiaj mam dosyć. – Uśmiechnął się i zerknął na lodówkę z napojami bezalkohlowymi. –Ah, w sumie… raz się żyje. Niech będzie cola. – Rzadko kiedy sięgał po słodkie napoje, ale jak raz spróbuje to nic się nie stanie. Chyba.

Gaia Hammond
przyjazna koala
alemalpa#7279
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
barmanka w Rudd's Pub, która nie bierze życia na poważnie i dobrze się bawi, nie przywiązując się do nikogo na dłuższą metę
..........Wie, że po prostu taki jest, że nie robi tego świadomie czy z premedytacją — nie próbuje nią manipulować ani nie bawi się w żadne gierki. W innym wypadku już dawno by się z nim pożegnała, zamiast przyjmować go za każdym razem z otwartymi ramionami. Tymczasem zdaje sobie sprawę, że Corvo nie lubi się przywiązywać — ani do miejsc, ani do osób. Jednego dnia jest w miasteczku, drugiego znika gdzieś na długie godziny, dni, czasem nawet tygodnie. Przyzwyczaiła się już do tego i nie ma nic przeciwko, choć pewnie, gdyby była inna, istniałaby szansa na to, że zwyczajnie by się w nim zakochała i liczyła na coś więcej. Całe szczęście tak nie jest; całe szczęście, że podobnie jak on, ona również nie przywiązuje się od ludzi i tak łatwo się nie zakochuje. Może dlatego tak dobrze się ze sobą dogadują?
..........Aż tak źle? — pyta z lekkim rozbawieniem, ale i odrobiną współczucia, delikatnie marszcząc czoło, gdy spogląda na grupkę mężczyzn, którą wskazał Corvo. Kilkoro z nich kojarzy, innych widzi pierwszy raz w swoim życiu. Wystarczy jednak chwila obserwacji, by domyślić się dlaczego Maclerie zmęczył się ich towarzystwem — są pijani i głośni, za głośni. Na to jednak nic nie może poradzić, bo za to klientów wyrzucać nie może. Przysłowiowo więc macha na nich ręką, z powrotem skupiając się na swoim towarzyszu.
..........Praca? Coś ty! W pracy akurat dobrze się bawię, choć muszę przyznać, że czasem jestem cholernie zmęczona po niektórych zmianach. Bardziej chodziło mi o życie. Wiesz, każdy dzień jest praktycznie taki sam, chyba potrzebuję chwilowej zmiany otoczenia — stwierdza, wzruszając lekko ramionami. To nie jest pierwsza taka sytuacja, gdy się tak czuje, dlatego właśnie, od czasu do czasu, wyjeżdża sobie gdzieś na weekendy, czasem sama, innym razem w towarzystwie kogoś znajomego. Nigdy jednak nie są to dalekie podróże, głównie w najbliższe okolice, ale to jej w zupełności wystarcza.
..........Och, Corvo, szalejesz — śmieje się, ale posłusznie wyjmuje z lodówki colę, nalewa ją do szklanki, do której wcześniej wrzuca jeszcze kilka kostek lodu. — Proszę bardzo — rzuca, stawiając szklankę przed Corvo. — A teraz opowiadaj, co u ciebie — dodaje zaraz, posyłając mu szeroki uśmiech. Naprawdę jest ciekawa, co takiego ostatnio porabiał, gdzie był i co widział.

Corvo MacLerie
ambitny krab
nonsens#5543
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Corvo starał się nie przywiązywać do miejsc. Ale przychodziło mu to bardzo ciężko. Niby jego serce należało do Australii, w której spędził większość swojego życia. I to sporą większość, ale gdzieś czuł tą głęboko skrywaną tęsknotę za Szkocją. Nawet ostatnimi czasy naszły go myśli o tym, że może powinien pomyśleć o przeprowadzce tam. Wiedział, że wiązałoby się to z porzuceniem wszystkiego co zdążył zbudować, ale tęsknił za tamtymi krainami. Dodatkowo był świadom tego, że mieszkając w Szkocji tęskniłby za Australią. Nigdy więc by nie wygrał.
-Trochę. – Potwierdził i rzucił w stronę kumpli ostatnie spojrzenie. –Już chyba nie nadaję się do całonocnego chodzenia po barach i upijania się. – Nie chodziło o to, że gardził alkoholem czy coś. Po prostu wybrał zdrowszy tryb życia. Za bardzo dbał o swoje ciało i o to co je, żeby wlewać w siebie spore ilości alkoholu zbyt często. Poza tym w jego wieku też już raczej nie wypadało łazić i się upijać w niepamięć.
-Hmm. Rozumiem. – Pokiwał głową w zrozumieniu. –Miałem swego czasu dokładnie tak samo. Nudziłem się i życie jakoś mnie nie ekscytowało. – Pojechał wtedy z jakiegoś powodu do Sydney. Nie pamiętał po co. Jakaś konferencja z pracy? Szkolenie? Bardzo możliwe. Tak czy siak poznał wtedy dziewczynę w klubie, przedstawili się sobie fałszywymi imionami i spędzili ze sobą cały tydzień zachowując się jak spontaniczna para i robiąc durne rzeczy, bo oboje wiedzieli, że ich związek jest ważny tylko przez parę dni. Nawet nie uprawiał z nią seksu, a czuł się wtedy najbardziej żywy i tak bardzo szczęśliwy. Brakowało mu tej spontaniczności. A teraz był w Lorne Bay i niby tęsknił za przygodą, ale bardziej mu w głowie siedziało ustatkowanie się. –Masz jakieś plany, żeby to zmienić, albo żeby przełamać rutynę? – Zapytał ponownie. Może ma coś z czego mógłby skorzystać również i on.
-Co nie? – Zaśmiał się i wziął od niej szklankę i od razu napił się chłodnego napoju. –Dzięki. Chyba tego potrzebowałem. – Zabrzmiał jak facet z reklamy, ale trudno. –W sumie to… nie wiem. Nic ciekawego. – Postukał palcami o blat. –O nie, jednak jest coś nowego. – Spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. –Zaręczyłem się w zeszłym miesiącu. – Pochwalił się i żałował, że faceci nie noszą pierścionków zaręczynowych. Chyba. Mógłby jej tylko pokazać palec i wiedziałaby o co chodzi.

Gaia Hammond
przyjazna koala
alemalpa#7279
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
barmanka w Rudd's Pub, która nie bierze życia na poważnie i dobrze się bawi, nie przywiązując się do nikogo na dłuższą metę
..........Sama pewnie tęskniłaby za Lorne, gdyby miała wyjechać stąd na dłużej. Koniec końców to jej dom — tu się wychowała, tu ma rodzinę i przyjaciół, tu przeżyła wiele pięknych chwil. I, choć naprawdę ciągnie ją do świata, domyśla się, że prędzej czy później by tu wróciła. Nie dziwi się więc Corvo, że i on zawsze pojawia się w miasteczku z powrotem — czasem to jest silniejsze od człowieka. Jedyne, czego się po nim nie spodziewa jest to, że chce się ustatkować. Zostać tu już na stałe i się ożenić, bo zawsze wydawało jej się, że to taki wolny duch, który na podróżach i skakaniu z miejsca w miejsce spędzi całe swoje życie. Najwidoczniej nie zna go aż tak dobrze, jak myślała albo po prostu zapomniała, że każdy człowiek może się zmienić. Kto wie, może i z nią będzie tak samo? Może kiedyś zapragnie stałego związku, spokojnego życia u boku jednego mężczyzny i dzieci? Oczywiście teraz wydaje jej się to niemożliwe i pewnie wyśmiałaby taki pomysł, ale nigdy nie wiadomo, co przyniesie życie.
..........No tak, starość nie radość — wzdycha ciężko, kiwając głową z niby to smutną miną, choć pod nosem oczywiście igra delikatny uśmiech. Trzydzieści sześć lat bowiem to wcale nie tak dużo, zazwyczaj człowiek ma jeszcze drugie tyle przed sobą. Prawda jest jednak taka, że w pewnym wieku nie chce się już imprezować, łazić wieczorami po barach i wlewać w siebie litry alkoholu. Co prawda ona jeszcze do tego etapu nie dotarła, bo wciąż czasem lubi zaszaleć, ale zauważyła, że robi to rzadziej, niż kiedyś. Czasem po prostu woli zostać w swoim mieszkaniu i zatopić się w jakiejś ciekawej lekturze albo spotkać się z rodziną lub pograć na konsoli ze swoim współlokatorem, zajadając się tłustą pizzą.
..........To chyba normalne w takim miasteczku. W pewnym momencie niemal każdy chce się stąd wyrwać i zaznać czegoś nowego — stwierdza po namyśle, wzruszając lekko ramionami. Wiele osób, które zna, również swego czasu pragnęły stąd wyjechać, chociażby na chwilę, aby zobaczyć coś więcej. Inne zakątki kraju, czasem zupełnie inny kraj i jego kulturę. I, kto wie, może kiedyś ona również spełni swoje marzenie. — Na razie jeszcze nie. Muszę odłożyć najpierw trochę pieniędzy, a wiesz, że na sam samochód zbieram już parę lat i wciąż mi nie idzie. Ale jak tylko uzbieram odpowiednią ilość kasy, chyba wybiorę się do Nowej Zelandii. Zawsze chciałam odwiedzić ten kraj — odpowiada z lekkim uśmiechem, siadając na stołku za barem i opierając się łokciami o blat. Oczywiście nie ma jeszcze żadnego konkretnego planu, jedynie kilka konkretnych miejsc, które chciałaby tam odwiedzić, ale nic poza tym. Chce mu nawet o nich opowiedzieć, ale kiedy słyszy jego nowiny, na moment zapomina języka w gębie.
..........Że co proszę? — pyta z niedowierzaniem, nie wiedząc, czy powinna mu gratulować, czy może mu współczuć. — Ja… To znaczy, wow, zdecydowanie się tego nie spodziewałam — dodaje po chwili, kręcąc głową, wciąż w szoku na jego nowiny. — Gratulacje? — śmieje się po chwili, próbując jakoś przetrawić fakt, że Corvo jest już teraz zajętym człowiekiem. Nie, żeby była zazdrosna, ale jednak zrobiło jej się odrobinę smutno na myśl, że ich relacja prawdopodobnie teraz się całkowicie zmieni. Ale hej, wciąż pozostanie jej przyjacielem, a przynajmniej taką ma nadzieję. — Kim jest ta szczęśliwa panna? — pyta wreszcie, posyłając mu uśmiech i jednocześnie zaciekawione spojrzenie. Naprawdę jest ciekawa, cóż to za dziewczyna tak owinęła go sobie wokół palca, że postanowił uklęknąć na kolano.

Corvo MacLerie
ambitny krab
nonsens#5543
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Corvo siedział w Lorne Bay zbyt długo, żeby porzucić to miasteczko ot tak. Jasne, miał moment, około dwóch lat temu, że marzyło mu się życie w dużym mieście. W sumie to nawet nie było tak, że mu się to marzyło. Pojechał na szkolenie z pracy do Sydney, spędził tam tydzień, ale przy okazji poznał kogoś z kim bawił się tak dobrze, że był gotowy na to, żeby porzucić wszystko co znał dotychczas i kontynuować swoje sydneyowskie życie u boku nieznajomej. Niestety jednak nieznajoma, musiała pozostać nieznajomą, a Corvo musiał wracać do Lorne.
-Prawda. – Uśmiechnął się smutno, bo akurat Corvo jest w tym momencie swojego życia gdzie dociera do niego to, że nie jest już młodym, dwudziestoparoletnim chłopakiem, któremu wypada korzystać z życia. Już jest w tym wieku gdzie właśnie powinien myśleć o ustatkowaniu się, o posiadaniu mieszkania czy coś. A on nie, nadal mieszkał w łodzi, o kupnie mieszkania dopiero myślał, ale niespecjalnie się do tego przymierzał. Zupełnie jakby jednak ustatkowane życie nie było dla niego, ale jakby on na silę chciał się wpasować.
-Zgadza się. – On też miał takie momenty. Chociaż jego spędzanie wakacji w Sydney tylko potwierdza to, że jego serce należy do Lorne Bay. Pod koniec urlopu już marzy o tym, żeby wrócić do spokojnego miasteczka i cieszyć się urokami okolic, które znał. Tutaj miał pracę no i tutaj miał swoje obozowisko, które dla MacLerie było spełnieniem marzeń. Pokiwał głową z uśmiechem słuchając jej. –Masz upatrzony jakiś konkretny model? – Nie znał się co prawda na samochodach, ale sam miał dwa. Albo trzy jeśli liczyć do tego jego RV, z którego w sumie już dawno nie korzystał. –Taaak. Nowa Zelandia jest cudowna. Podążać szlakiem Władcy Pierścieni i te sprawy. – Miał okazję być na kilka dni w Nowej Zelandii i to właśnie w okolicach gdzie kręcono znaną trylogię. Piękne miejsce, chętnie wróciłby tam po raz kolejny.
Zaśmiał się widząc jej reakcję. –Wiem. Ja też nie. – Przyznał. No bo tak, był w kilku związkach, ale żadnego nigdy nie doprowadził do momentu, w którym doszłoby nawet do rozmowy o zaręczynach. –Ale to świeża sprawa, bo oświadczyłem się niecały miesiąc temu. – Wyjaśnił i napił się napoju gazowanego. –Dzięki. – Odparł, ale zapewne nie brzmiał na jakiegoś szczerze przekonanego co do tego, że jest szczęśliwy. Mimo, że nikt go przecież nie zmusił do tych zaręczyn. –Rowan Blackford. – Nie wiedział w sumie czy Gaia będzie ją kojarzyć. Poklepał się nawet po kieszeniach, żeby wyciągnąć telefon i pokazać zdjęcie Rowan, ale w sumie… żadnego nie miał. Będzie musiał to zmienić.

Gaia Hammond
przyjazna koala
alemalpa#7279
ODPOWIEDZ