Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Delany również nie żałował swojej relacji z Corinne. Zauroczył się w niej w końcu tak silnie, że pomylił to z miłością. Jakby się zastanowić, miała wszystko czego szukał w partnerce życia. Była ambitna, zabawna i potrafiła dotrzymać mu kroku. Rozumiała też i akceptowała jak wiele znaczyła dla niego praca. Chciała stworzyć z nim coś stałego, ale niestety nie była Hope. Ten jeden szczegół zaważył na wszystkim, a potem ich drogi się rozeszły. Zapewne mogliby o swój związek zawalczyć, jednak żadne z nich nie czuło takiej potrzeby. Nie byli sobie pisani, to wszystko.
- I dobrze. Naliczyłbym Ci wysokie odsetki - Pelletier i ta jej wieczna niezależność. Chirurg czasem godził się na jej wymysły wyłącznie dla świętego spokoju. Jak wtedy w restauracji, gdy pozwolił postawić jej obiad. Powiedzmy, że blondynka cholernie mu utrudniała bycie szarmanckim, jednak podejrzewał, że zapewne ma to związek z faktem, iż była zaręczona, a przez to podwójnie ostrożna. Niestety sam fakt, że musiała mieć się przy nim na baczność działał na niekorzyść Huntingtona.
Tak samo jak na niekorzyść Nemo wpływało towarzystwo lekarki. Szczególnie, że wreszcie nieco spuściła z tonu i rozmawiała z nim bardziej swobodnie. Tak jakby nigdy nie wyjechali z Vermont. Już tylko pierścionek z brylantem przypominał blondynowi o jego rywalu, ale z każdym kolejnym piwem nawet ten fakt wydawał się coraz bardziej odległy.
- To... to była rozgrzewka! - zaskoczona mina chirurga dosadnie świadczyła o tym, że nie przegrał celowo. Miał za sobą długi, ciężki dzień i pewnie mógłby odpuścić sobie jogging po dyżurze, jednak Tysonowi należał się spacer. Delany miał to do siebie, że nigdy nie wiedział kiedy odpuścić, dlatego lepiej aby przyjaciółka nie proponowała mu kolejnych wyskokowych szotów. Tymczasem nie dając jej czasu do namysłu, wyciągnął spod spodu trójkąt i zaczął układać w nim na nowo bile słuchając opisu swojej idealnej partnerki. Na koniec do powiedzenia miał wyłącznie jedno.
- Tylko gdzie ja znajdę drugą taką jak Ty, hm? - rzucił tym boleśnie żartobliwym tonem, nieszczery uśmiech ukrywając za dnem kufla, który wychylił do końca. Dla równowagi przegryzł też kilka nachosów, sprawdzając jak blondynce idzie picie - Ty zacznij, a ja skoczę po następne.



Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Jeśli nie licząc brzydkiego rozstania, Hope również nie mogła narzekać na związek z Sawyerem. Ostatecznie gotowa była za niego wyjść. A że skończyło się, jak się skończyło, to po pewnym czasie zaczęła widzieć w tym też swoją winę. Przecież to nie było możliwe, żeby z tyloma facetami było coś nie tak i tylko ona była w porządku. Wtedy, gdy pomyślała, że straciła Nemo na zawsze, utwierdziła się w tym przekonaniu.
Nic więc dziwnego, że Tony’emu zajęło dużo czasu, zanim przebił się przez mur, jaki chciała utrzymać pod pozorem tego, że nie jest gotowa na związek. A teraz wszystko zadrżało w posadach, gdy ten cholerny blondyn wrócił i stanął przed nią z tym swoim pięknym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
I chyba nawet nie chodziło bardzo o to, że chciała w tym momencie być niezależna. Chciała przekonać samą siebie, że to nie jest randka. Była w związku i nie była to randka. Chociaż rzeczywiście, pilnowanie się nie było dość dobrą wymówką na to wszystko. Mogli wreszcie chyba na moment odetchnąć z ulgą. Pośmiać się i pożartować i przypomnieć sobie, czemu właściwie się kiedyś tak bardzo przyjaźnili.
- Masz szczęście, że cię lubię. - Powiedziała Hope z rozbawieniem, bo w sumie to nie chciała tego wieczoru tak szybko. Oczywiście, że zjadłaby tego jego kurczaka, ale tak naprawdę z pewnością nie spodobałoby się to Tony’emu, gdyby inny mężczyzna, a już zwłaszcza Nemo dostarczał jej jedzenie. Nawet jeśli byłoby to jedynie wynik przegranego zakładu.
Na jego uwagę mogłaby zareagować wielorako. Ale ostatecznie, sama nie wiedziała, co jej strzeliło do głowy, ale zbliżyła się do niego, wyciągnęła dłoń tak, żeby poprawić jedną z kul w trójkacie i zerknęła przelotnie na mężczyznę.
- Nie ma drugiej takiej jak ja Nemo… - Powiedziała bardzo cicho, ale zaraz potem wyprostowała się i złapała swój kufel, żeby dokończyć swój alkohol, a potem ustawiła się w pozycji do strzału.
- Idź, idź. Tylko pamiętaj: samo piwo. - Tak zupełnie po prawdzie czuła lekkie wypieki, ale przecież nie piła znów tak często, jak kiedyś. A może to wcale nie była wina alkoholu?

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Prawdę mówiąc Nemo wolał wierzyć, że Hope zwyczajnie nie trafiła jeszcze na odpowiedniego mężczyznę. Tego, który był jej przypisany przez los, wszechświat, czy inne siły wyższe. On sam był w podobnej sytuacji, choć po drodze z pewnością zaliczył więcej przelotnych relacji niż Pelletier. Skoro jednak miał znaleźć kobietę, z którą chciałby założyć rodzinę, nie powinien siedzieć z założonymi rękami, prawda? Świadomość, że wymarzona kandydatka zawsze czekała u jego boku przyszła niestety dość późno, ale blondyn nadal wierzył, że, po pierwsze, nie wszystko było stracone, a po drugie, Hope tak naprawdę odwzajemniała jego uczucia. Czy kochała również Huntingtona? Być może. Jej serce z pewnością było wystarczająco wielkie. Obecnie wszystko sprowadzało się jednak do pytania, z kim chciała spędzić resztę swojego życia?
Delany nie miał tego problemu. Znał własną odpowiedź i był gotów wreszcie się zaangażować. Miał prawie rok by przemyśleć całą sprawę i był pewien, że przez ten okres nie było dnia, w którym nie myślałby o blondynce. Choć zamieszkała na innym kontynencie, była z nim przez cały czas. Nawet teraz, na lodówce w jego mieszkaniu przy Opal Moonlane, wisiały ich wspólne polaroidy. Wystarczyło jedno spojrzenie by stwierdzić, że Hope była przy nim przy tych najważniejszych i nieco mniej ważnych wydarzeniach z życia. Serio, to głupie, że Nemo tak długo szukał szczęścia, kiedy miał je przed nosem cały czas.
- No nie wiem, nie wiem - zacmokał Chirurg słysząc małe wyznanie przyjaciółki. Powaga na ogół przychodziła mu z trudem, szczególnie w jej towarzystwie, więc na jego usta wciąż próbował wkraść się uśmiech - Zawsze byłem Twoim ulubionym chirurgiem, ale w Australii chyba zaczęła pociągać Cię kardiochirurgia - zasugerował z lekko uniesioną brwią. Bo skoro Pelletier była tak chętna szukać mu kandydatki na partnerkę, chyba i on miał prawo do małej sceny zazdrości. I to takiej zupełnie nie obejmującej Huntingtona.
Spuścił z tonu właściwie dopiero, gdy blondynka niespodziewanie zbliżyła się aby poprawić coś na stole. Nemo nawet odnalazł jakiś komfort w tym, że nadal używała tych samych perfum, które zaraz poczuł pod nosem. Ich wspólnej nocy też miała je na sobie.
- Wiem, w tym cały problem - westchnął lekko, nie spuszczając anestezjolożki z oczu. Niewiele miał okazji by obserwować ją z tak bliska, co zaraz wykorzystał na poczet ich wzajemnego dogryzania sobie - Hej, wcześniej nie miałaś tej zmarszczki - dorzucił więc, palcem gładząc delikatną skórę wokół zewnętrznego kącika jej oczu. Spojrzenie jakie mu po tym rzuciła oraz fakt, że szykowała się do strzału skutecznie zachęcił Chirurga do zabrania obu kufli i ruszenia z powrotem do baru. Zatrzymał się jeszcze próbując przywołać do siebie Tysona, ale ten tylko podniósł na chwilę łeb i wrócił do drzemania pod nogami Pelletier. Zdrajca.

Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Jaką ironią losu było to, że jeśli Nemo wypowiedział na głos swoje myśli, tylko że jakiś rok wcześniej, najpewniej oboje wciąż byliby w Stanach i kto wie, ale może nawet byliby tam razem. Jednak stało się, jak się stało i oboje musieli wędrować swoimi ścieżkami, żeby trafić na siebie ponownie, jako w pewnym sensie nowi ludzie.
Wiedziała jedynie, że to właśnie z nim kolejny raz spędzała wieczór, podczas, gdy kłótnie z Tonym sprawiały, że nieco luzowały im się więzi. Zmartwiło ją to i niemal natychmiast poczuła wyrzuty sumienia. A przecież tym razem go nie oszukiwała, gdzie jest. Wiedział, że umówiła się z Delanym.
Czy ona myślała o nim w minionym roku? Bardzo często, sama przecież miała masę zdjęć z tych wszystkich lat ich wspólnej znajomości. Dopiero związek z Tonym sprawił, że przestała je przeglądać tak często, a zdarzały się i tygodnie, że do galerii nie zaglądała przez tygodnie z rzędu. Uczyła się, żeby to tak nie bolało.
Teraz mając go obok, w pewnym sensie znów czuła się jak dawniej. Tak jak być powinno. Oczywiście dlatego, że jako dwójka przyjaciół nigdy nie powinni się byli rozstawać. Tylko tyle i aż tyle.
- Chodzi ci o Quintona? - Spytała, gdy rzucił uwagę o kardiochirurgii. Wiedziała, że podobała się młodemu lekarzowi, ale tamten nigdy nie wystosował żadnego niestosownego ruchu w jej stronę. W zasadzie to miała wrażenie, że w tym momencie w jakimś stopniu kibicował Nemo. - Czy to znaczy, że ty interesujesz się chirurgią plastyczną? - Odgryzła się, odsłaniając jednocześnie część kart, że być może, podczas kolacji z lekarzami poczuła jakąś szpileczkę zazdrości, gdy Sara karmiła Nemo koreczkami. Z początku wydawało się Hope, że mogły się zaprzyjaźnić, ale jakoś styl bycia tamtej drugiej lekarki jej nie odpowiadał. Może fakt, że w jakimś stopniu przypominała Nemo z czasów studenckich, ją niepokoił? Że pozna ją i zapragnie wolności? Oczywiście, że chciała, żeby był szczęśliwy, ale może akurat nie z Sarą.
Pozwoliła, żeby jego palec musnął jej skórę i przeraziło ją to, jak mocno jej ciało zareagowało. Jak silny dreszcz przebiegł jej przez całą długość kręgosłupa.
- Za mało śpię, a za dużo czasu spędzam z tobą w barze. - Odparła i pozwoliła sobie, odprowadzić go wzrokiem. Strzał okazał się pudłem, więc ostatecznie znów wróciła do Tysona, który leżał spokojnie, ale rozglądał się czujnie. Podniósł się, dopiero gdy jakiś dwóch karków z długimi włosami i bandamkami na czubkach głów zbliżyło się do stołu.
- Jak nie grasz paniusiu, to może byś zwolniła stół? - Powiedział pierwszy, kładąc wielką łapę na stole.
- Gram ze znajomym. - Odparła, lekko przytrzymując Tysona za obroże. Tak na wszelki wypadek.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Nemo wyrzutami sumienia na szczęście przejmować się nie musiał. Oczywiście wiedział, że samą swoją obecnością wchodzi Pelletier i Huntingtonowi w paradę, ale to Anthony jako pierwszy pokrzyżował mu szyki. Wykorzystał błąd Chirurga, choć był go całkowicie nieświadomy. Tylko czy Delany naprawdę mógł go winić, że dostrzegł w Hope to, na co on sam pozostawał wcześniej ślepy? Ktoś mógłby wręcz uznać, że to Amerykanin popchnął blondynkę w ramiona Australijczyka. Skoro on ją odrzucił, poszukała szczęścia za oceanem.
A jednak, to z nim spędzała kolejny wieczór. Za zgodą swojego narzeczonego, jak zrozumiał Nemo. Podczas ich spotkania koleś wcale nie wywarł na nim wrażenia naiwniaka, więc lekarz zachodził w głowę co mogło to wszystko oznaczać. Może sytuacja była wręcz odwrotna. Może to mężczyzna testował swoją ukochaną, celowo zgadzając się na ich wspólny wypad do pubu? Czy w tym wypadku Delany nie wyświadczałby mu przysługi, uwodząc blondynkę?
- Widziałem jak na Ciebie patrzy. Anthony ma szczęście, że go uprzedził - przyjaciółka wcale nie wyparła się relacji z ich kolegą ze szpitala. Istna femme fatale - Konkurencja zawsze była taka liczna, czy to australijskie słońce tak na wszystkich działa? - Nemo nie pozostało nic innego jak obrócić wszystko w żart. Szczególnie, że i jemu Hope próbowała wypomnieć służbową sympatię. Szczupła, blondynka, lubiąca mieć swoje zdanie w każdej kwestii. Brzmiało znajomo, prawda? - Sara to... sporo do udźwignięcia - zaśmiał się dość szczerze, bo takie właśnie zdanie miał na temat drugiego chirurga - ale jestem pewien, że znajdzie się w końcu ktoś, kto spełni jej wygórowane oczekiwania - Nemo? On wolał kobiety nieco bardziej przyziemne.
Nie było go góra dziesięć do piętnastu minut. Trzecie piwo wymagało od niego by zwolnił nieco miejsca w swoim pęcherzu. Z kuflami w rękach już z pewnej odległości dostrzegł mężczyzn zagadujących Pelletier i przyspieszył kroku.
- Panowie, witam, mamy jakiś problem? - powitał przybyszów z szerokim uśmiechem, zgrabnie odstawiając orzeźwiające napoje na stolik. Już z ciała Hope był w stanie wyczytać, że nie była dwóch typków pewna. Może całkowicie niepotrzebnie? - Niedawno skończyliśmy z przyjaciółką dyżur w szpitalu i liczyliśmy na chwilę wytchnienia.
- Pracujecie w szpitalu? - zainteresował się jeden z osiłków.
- Dokładnie. Nemo Delany, chirurg. A to Hope, anestezjolog.. Pewnie jeszcze wam nie zdradziła, że mamy taki specjalny zakład.. - nie wiedzieć kiedy Delany znalazł się obok mężczyzn, delikatnie zawracając ich do stolika, z którego przyszli. Rozmawiał z nimi żywo, gestykulując coś na boku. Wreszcie wszyscy parsknęli śmiechem, a on pomachał wymownie do barmana. Tyson w rękach Pelletier odpuścił dopiero, gdy jego właściciel wrócił bezpiecznie do bilardowego stołu.
- Zabawne chłopaki. Moja kolej?


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Im bardziej się nad tym zastanowić, tym gorzej o Hope świadczyło to, że czuła się źle ze względu na spotkanie z chirurgiem. Przecież naprawdę nie chciała, żeby do czegoś doszło. Chciała być uczciwa wobec narzeczonego i chciała, żeby wiedzieć, że może jej zaufać, a spotkania z Nemo, nie muszą się kończyć niczym złym. A może sama sobie wmawiała jedynie to, że musi wszystko być ok, kiedy już tak w rzeczywistości było?
- To nic takiego. On jest w porządku. - Powiedziała, bo w zasadzie oprócz lekkiego flirtu naprawdę między nimi nigdy do niczego nie doszło. To on jej pokazał miejsce na dachu, on powitał ją pierwszego dnia w szpitalu. - Quinton jest dobrym kolegą, ale z pracy. Tony nie ma się co go obawiać. - Nie to, co blondyna, który właśnie uśmiechał się tak pięknie, że Hope czuła, że jej serce przyspiesza. - Wiesz… Myślę, że po prostu świat był wreszcie gotów na dostrzeżenie mojego piękna, które wcześniej tkwiło ukryte i to bardzo głęboko. - Odparła równie lekkim tonem, a wszystko dlatego, że chociaż to nie było tak, że była brzydka, ale kiedyś, a już zwłaszcza na studiach czasem brakowało jej przebojowości. A już w okresie sesji, to ogólnie była nudziarzem.
- Ty byś nie dał jej rady? - Odparła Hope, chociaż w duchu bardzo się ucieszyła z takiego właśnie stanu rzeczy. - Ale tak… to nie jest kobieta dla ciebie. - Ostatecznie postanowiła się nawet nie kryć z tym, że wolałaby nie oglądać Sary zbyt często w jego towarzystwie. Tak po prostu. - Ale nie dlatego, że nie spełniasz jej wymagań, czy coś. Masz wszystko, czego potrzeba prawdziwemu facetowi. - Sama doskonale to wiedziała. Sama zdawała sobie sprawę z tego, że mieli siebie pod nosem przez tyle lat, a oboje zepsuli w pewnym sensie. Ale może i czas i miejsce były w obu przypadkach niewłaściwe?
Miała chwilę na swoje przemyślenia, zanim przy ich stoliku nie pojawili się nieproszeni goście. Nawet Tyson nie wydawał się szczególnie zachwycony ich wizytą, ale co można było poradzić na to, że to jednak miejsce publiczne. Nemo na szczęście potrafił wszystko rozładować i chociaż Hope nie do końca wiedziała jak, widziała jeszcze, jak tamci śmieją się w głos z chirurgiem i zbijają sobie piątki.
Kiedy tylko Delany wrócił do stolika, momentalnie skrzyżowała ramiona na piersiach.
- Chcesz mi powiedzieć coś panie doktorze? Przyznałeś się im, że będziesz mi robić kurczaka? - Próbowała wybadać, co też takiego było śmiesznego. - Podziwiam się… ja chyba jak pies, wyczuwam jakieś emocje i momentalnie się spinam… Muszę się kiedyś nauczyć twojego podejścia. - Powiedziała i upiła łyk, bo z tych nerwów to normalnie zaschło jej w gardle. - I tak. Teraz jest twoja kolej. - Powiedziała, gdy nieco się uspokoiła.


Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Obawy pani Anestezjolog wydawały się mieć swoje źródło w doświadczeniach z przeszłości, a konkretniej zapewne z jednego wieczora. Poniosło ich wtedy, choć Nemo był w szczęśliwym związku, dlaczego mieliby tego nie powtórzyć? Szczególnie, że gdyby do tego doszło, Delany wcale nie próbowałby się powstrzymać. Wręcz przeciwnie. Szczerze zadeklarował swoje uczucia przed Pelletier, więc teoretycznie znała jego intencje. Oczywiście to nie tak, że nie uszanowałby jej zdania, gdyby stanowczo oświadczyła, że pomiędzy nimi już nigdy do niczego nie dojdzie. Oboje jednak wiedzieli, że kobieta mocno się wacha, a to tylko motywowało blondyna do walki o przechylenie szali na swoją stronę. Chociaż nie, walka to było za mocne słowo. On po prostu zakochał się w Hope i tak też ją traktował, jak wybrankę swojego serca.
Słuchając o Quintonie, Delany miał ochotę zapytać jedynie, czy na początku jego podobnie przedstawiała swojemu narzeczonemu. Bo o zasadzie blondynki na temat nie łączenia życia prywatnego z zawodowym nadal pamiętał. Z resztą, sukcesywnie trzymała się jej przez lata, tylko dla niego robiąc jednorazowy wyjątek. Cóż, zdaniem Nemo taki układ miał wiele zalet. Niejedna z jego wcześniejszych relacji rozpadła się w końcu przez to, że druga strona nie była w stanie zaakceptować tego ile czasu spędzał w szpitalu. Hope? Przed nią nie musiałby tłumaczyć się z niczego.
Z jej słowami na temat ukrytego piękna zgadzał się za to bardzo mocno. Choć nie było go wtedy w Australii, doznał podobnego oświecenia, aczkolwiek nigdy nie uważał Pelletier za mało urodziwą. Musiał też przyznać, iż bez ciuchów prezentowała się nawet lepiej, ale wspominanie jej pełnych piersi i ciasnych zakamarków ciała pan Chirurg zostawiał sobie na długie, samotne wieczory albo jeszcze dłuższe, gorące prysznice. O tym jednak nie zamierzał przyjaciółce wspominać - Od czasu jak ściągnęłaś aparat na zęby w 6 klasie jest tylko lepiej - dodał więc tylko, bez przesadnych zgryźliwości, choć na ewentualne trzepnięcie w głowę też był gotów.
- Gra nie warta świeczki - zacmokał, gdy na wokandę wszedł temat Sary. Była piękna i inteligentna, ale jednocześnie super absorbująca. Delany był zdania, że szuka dla siebie bardziej adoratora niż życiowego partnera. O spojrzeniach jakie wymieniała z Quintonem podczas ich małego spotkania w czwórkę nie wspomniał, bo bardzo rozbawiła go troska przyjaciółki o jego poczucie męskości - Czy moje ego jest serio aż tak kruche? Wydaje mi się, że spokojnie zniósłbym odrzucenie Sary - zaśmiał się, upijając piwo.
Sprawa z drabami? Pestka. Tak naprawdę nie szukali nawet zaczepki, po prostu czasem szło to przeoczyć przez ich groźny wygląd. Nemo szybko znalazł z nimi wspólny język, przyjazne nastawienie z pewnością też pomogło. Wspólnymi siłami udało im się znaleźć rozwiązanie małego problemu, a Delany nawet postawił im piwo na czas oczekiwania aż z Hope zwolnią stół.
- Musiałem trochę podkolorować. Kurczak by ich raczej nie przekonał - nie spieszyło mu się, żeby zdradzić blondynce mały, męski sekret. W rozmowie z osiłkami musiał przywołać swoją prostszą, mniej kulturalną stronę aby do nich dotrzeć. Wątpił, żeby przypadła Pelletier do gustu - Klucz to nie panikować. Weź kilka zmian na ostrym dyżurze, a szybko zrozumiesz jak niewiele jesteś w stanie kontrolować - rzucił lekko, uchwyt kufla zamieniając na bilardowy kij. Szybka ocena sytuacji pozwoliła mu dostrzec dwie pełne bile tulące się w rogu łuzy. Lekkie puknięcie i obie skończyły w środku.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Oboje mieli swoje za uszami i chociaż próbowała sobie wmówić, że wcale nie ulega jego urokowi, to chyba oboje doskonale wiedzieli, że gdyby tak było, to nie spędzaliby tego wieczoru razem. Ale nie mogła się powstrzymać — coś w nim sprawiało, że czuła się jak w domu. Że wszystko było tak dobrze, jak tylko być powinno. Niemal musiała sobie przypominać, że jednak z jakiegoś powodu nie byli razem. Problem w tym, że z każdym kolejnym spotkaniem udowadniał jej, że zrozumiał swój błąd, a ona widziała szczere zaangażowanie z jego strony.
No i rzeczywiście, wtedy Nemo był w szczęśliwym związku, a teraz sytuacja była poniekąd odwrócona, bo to Hope była tą, która miała partnera. Co by więc odpowiedziała, gdyby Nemo rzeczywiście spytał, co takiego powiedziała Tony’emu? Cóż, najpewniej domyślał się, jakie słowa musiały paść, gdy zobaczyła go po raz pierwszy. Nie była za szczęśliwa, święcie przekonana, że przyjechał tutaj jedynie w celu takim, żeby się nad nią znęcać. Ba, była pewna, że wciąż jest z Corinne. A co mówiła mu później? Cóż… rzeczywiście zapewniała o tym, że Nemo to jej najlepszy przyjaciel na całym świecie i nie było w tym ani krzty kłamstwa, nawet jeśli nie rozmawiali ze sobą przez rok. Nie miało to znaczenia, bo przecież dla takich znajomości, to tak naprawdę to nie problem było nadrobić ten stracony czas.
Czy miała kompleksy? Owszem, wciąż całkiem sporo, począwszy od garbatego noska, na chrumkaniu przy śmiechu i niskim wzroście. Ale to nie było coś, z czym nie mogłaby żyć, dlatego rzeczywiście zamierzała Nemo wystosować lekko kuksańca. Zbliżyła się więc nieco do niego, udając, że przygląda się, jak celuje i strzela, ale zamiast tego, jej łokieć lekko trącił go w żebra, żeby jednocześnie przesunąć się po jego ciele, tak, że poczuła jego mięśnie na całej długości swojego przedramienia.
Nie wróciła w związku z tym już do tematu Sary. Skoro nie była warta, to nie była i oboje byli co do tego zgodni.
- Chciałam jedynie podkreślić, że jesteś w porządku. - Powiedziała na jego pytanie, nie bardzo przy okazji rozumiejąc, czemu taka Sara miałaby go niby odrzucić. To on, co najwyżej mógłby dać kosza jej. Chyba łatwiej byłoby to znieść Hope, niż to, że Nemo zrezygnował przed rokiem z niej, tylko po to, żeby teraz robić umizgi do Sary i w dodatku zostać odrzuconym. Ale to przecież nie miało większego znaczenia, prawda? Powinna wziąć się w garść i przestać rozpamiętywać kosza, którego wtedy dostała. Świat ruszył naprzód.
Uniosła jednak brew, słysząc, że kurczak nie był przedmiotem zakładu, który im opowiedział. - Jeśli to coś głupiego, to cię zamorduje. Pamiętaj, że wiedzą, że pracujemy w szpitalu. - Powiedziała groźnie, marszcząc przy tym nosek. Może i była od niego niższa, ale i tak miała ochotę go ofukać.
- Nie biorę ostrego dyżuru, bo mam pod sobą intensywną terapię. - Odparła. - Tam też dzieje się wiele, ale jakoś sobie radzę. Zawsze. - Była jedynym obecnie jednym z dwóch anestezjologów w całym szpitalu. Szukali kogoś na zastępstwo, po tym, jak poprzedni się zwolnił bez słowa. Oznaczało to ni mniej, ni więcej, że Hope non stop musiała być pod telefonem w razie niespodziewanej operacji. Czasem udawało się ściągnąć kogoś z innego szpitala, tak, żeby Hope miała przynajmniej jeden dzień wolny na jakiś czas.
Patrzyła, jak wbija kule i pokiwała nawet głową z uznaniem, zanim sama przygotowała się do strzału. Spudłowała.
- Może rzeczywiście przyjdzie ci zorganizować mój panieński. - Oznajmiła, prostując się po nieudanym strzale. Złapała kufel piwa, żeby upić kilka sporych łyków. - Tylko uważaj, bo ja widziałam kiedyś takie porno, że striptizer się dobrał do panny młodej, a wszystkie wokół patrzyły. Takie rozrywki to nie dla mnie. - Przyznała lekko już wstawiona. Chyba zbyt dawno nie piła i nie mieszała.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Spędzali wspólnie wieczór, bo Hope była dobrą przyjaciółką. Dużo lepszą, niż Nemo był dla niej. Blondynka wiedziała, że oprócz niej nie ma w Lorne nikogo bliskiego. Szczególnie teraz, gdy odeszła Muriel. Musiała w twarzy blondyna wyczytać to jak bardzo nie chciał spędzać wieczoru w domu, gdzie za ścianą brakowało wesołej staruszki. Nawet Tyson domagał się jakby podwójnej czułości, nie odstępując pary na krok. Był psem, z pewnością wyczuwał, że wydarzyło się coś przykrego. Ostatecznie to było całe wsparcie, jakiego potrzebował Delany by podtrzymać go na duchu. Wierny kompan oraz ukochana kobieta. Był szczęściarzem, nawet jeśli na palcu Hope spoczywał zaręczynowy pierścionek od innego.
Pelletier też miała sporo farta, bo przy Nemo nie musiała się czuć przesadnie niska. Huntington? To inna historia. Chirurg nie miał pojęcia czym karmili chłopaka za młodu, że aż tak wyrósł. Ciekawe też czy wiedział, żeby nie fotografować Hope z profilu, ze względu na jej nos i czy potrafił rozbawić ją właśnie tak by straciła kontrolę nad uroczym odruchem. Właściwie był to jeden z niewielu dźwięków, który potrafił rozbawić Amerykanina za każdym razem. Uwaga o aparacie? Zasłużył. Do tych realnych kompleksów przyjaciółki jednak nigdy nie nawiązywał, a przed jej łokciem próbował się nawet bronić, odpychając blondynkę biodrem.
- Powiedziałem im tylko, że jak wygram, to pojedziemy do mnie - kobieta nie odpuszczała tematu zakładu, więc poszedł jej na rękę. Gdyby ktoś pytał, przekonała go jej groźna mina - Jak to zinterpretowali to nie mój problem - próbował bronić się Nemo, swoje małe kłamstewko uważając raczej za niegroźne. Z resztą, jaka była szansa, że stolik obok miał coś wspólnego ze szpitalem w Cairns? Samo spotkanie Hope z Delanym w pubie też pozostawało oficjalne.
- I widzisz? Dlatego chodzisz taka pospinana - tyle blondyn wyciągnał z uwagi o intensywnej terapii, odkładając na bok swój kij, by znaleźć się za plecami Pelletier - Masz ramiona na równi z uszami - ocenił, zaciskając palce na zesztywniałych mięśniach i ugniatając dość mocno przez dłuższą chwilę. Przynajmniej dopóki nie poczuł jak blokada nieco ustępuje. Dopiero wtedy Chirurg powrócił do swojego celnego strzału, bardzo charakterystycznie dla siebie pusząc pierś niczym mały kogut, który jeszcze urósł po tym jak nie udało się trafić Hope.
- I to ja miałbym uważać? - zapytał, wysłuchawszy jej niepokojącej rozprawy o scenach rozgrywających się na wieczorach panieńskich, a może raczej ich porno wersjach. Osobiście jakoś bardziej go ciekawiło jak kobieta trafiła na wspomniany film - I jakoś dawno to oglądałaś? - zasugerował niby mimochodem, posyłajac jej niejednoznaczne spojrzenie - Czy masz więcej takich fantazji? Bardzo chętnie posłucham - dla lepszego efektu przysunął się bliżej, przy okazji przycupując na brzegu stołu żeby oddać kolejny strzał - Szczególnie, jeśli w prezencie panieńskim masz dostać bieliznę na noc poślubną. 70D, dobrze pamiętam?



Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Przy nim mogła być sobą — mogła być przyjaciółką, którą była przez całe lata, a w takim układzie gotowa była zrobić dla niego niemalże wszystko. Tu nawet nie chodziło, czy miał tu kogoś bliskiego, czy nie — ważne w tym wszystkim było to, że w chwilach złych i smutnych mogli liczyć niemal zawsze na siebie. W tym momencie nie dała się nawet przebić do własnej świadomości temu wspomnieniu, że przecież gdy się tak bała i gdy potrzebowała, to jego nie była. Gdy bała się spojrzeć na wynik testu ciążowego — nie było go. Ale teraz wiedziała, że jej obecność przy jego boku była konieczna. A przynajmniej tak sobie próbowała to wszystko usprawiedliwić. Nie czuła się też specjalnie w obowiązku przejmować swoimi kompleksami, bo kto jak kto, ale Nemo widział ją chyba już w każdym możliwym stanie. Może nie jakąś pokrytą wymiocinami, czy innymi wydzielinami ciała, ale przecież pokonali wspólnie szmat swoich żyć, więc o większości jej drobnych niepewności wiedział doskonale. Nieraz nawet pocieszał ja, gdy szkoły głupek nabijał się z kształtu jej nosa.
Trącona jego biodrem, cieszyła się, że Nemo nie zwrócił uwagi, jak przeciągły był to ruch, gdy jej ramię prześlizgnęło się po jego ciele. Jak lekko przeszył ją dreszcz, a potem gdy wyznał jej, co powiedział… Parsknęła śmiechem.
- Cóż… w takim razie nie ma innej opcji, że musimy przynajmniej wyjść stąd razem i wziąć jedną taksówkę, żeby nie było, że jesteś gołosłowny. - Zaśmiała się, po czym spojrzała nieco poważniej. - O ile wygrasz oczywiście… - Zaznaczyła, bo przecież nic nie było jeszcze przesądzone.
Odwróciła się, żeby zobaczyć, czy nie są przypadkiem obserwowani, ale zaraz swoją uwagę skupiła na czymś innym. Dłonie Nemo na jej barkach były zaskoczeniem. Nie raz i nie dwa razy przecież robił jej masaże, ale ostatecznie teraz byli w nowej sytuacji. Nie oponowała, jednak gdy poczuła, jak mocne i pewne kciuki uciskają odpowiednie punkty na jej rzeczywiście spiętym ciele.
Sama nie wiedziała, czy rzeczywiście zamruczała w pewnym momencie, czy może zostawiła to dla siebie, ale to było takie przyjemne, że przymknęła oczy i pozwoliła się swojej szyi osłonić pod wpływem delikatnego przechylenia głowy.
- Cholera… nawet nie wiedziałam, że tak tego potrzebuje. - Wyznała. Nawet nie myślała o tym, jak bardzo jest zestresowana, jak bardzo zmęczona, ale dlaczego dopiero przy Nemo znalazła swoiste ukojenie, nawet jeśli chodziło jedynie o wymiar fizyczny. Niemal jęknęła z niezadowolenia, gdy odsunął dłonie od jej barków, żeby powrócić do gry.
- No, brawo… Szczęście początkującego, jak mniemam. - Powiedziała Hope, teraz patrząc z lekkim niepokojem, jak mężczyzna oddaje kolejny strzał.
Słysząc, jak jest zainteresowany kwestią filmu, uśmiechnęła się pod nosem i zbliżyła się nieznacznie do niego, licząc, że niewinnymi (!) żartami, uda się jej go rozproszyć w grze. Przecież robili tak już nieraz.
- Całkiem niedawno. Może nawet w tym tygodniu. - Odparła niby mimochodem, ale jej dłoń prześlizgnęła się po jego udzie, gdy mijała go, żeby przejść na szczyt stołu i oprzeć się o drewno dłońmi. - To nie była fantazja… Tylko recenzja. Fantazje miewam nieco inne. - Dorzuciła, pochylając się nieznacznie tak, jakby niemal sam miał się wzrokowo przekonać, czy rzeczony rozmiar pamiętał prawidłowo.
- Nie powiesz mi, że ty przestałeś oglądać… - Podniosła na niego spojrzenie, bo nawet niech lepiej nie próbuje udawać, że tego nie robi.


Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Wszystko dlatego, że mózg odrzuca przykre wspomnienia, woląc skupiać się raczej na tych pozytywnych. Nemo widział w tym dla siebie jakąś szansę, choć on sam nigdy nie miał zapomnieć jak bardzo zawiódł blondynkę w jednym z najważniejszych momentów. Że naiwnie wierzył, że zdoła bez niej odnaleźć szczęście, bo przecież byli 'tylko przyjaciółmi'. Zabawne, wystarczy coś sobie dostatecznie często powtarzać aby po czasie w to uwierzyć.
A kwestię kompleksów przerabiali od podstaw. Nemo nadal wolałby zapomnieć o tych kilku miesiącach szkoły średniej, kiedy głos na zmianę łamał mu się i obniżał. Dość długo walczył też z problemami z cerą, dopiero na studiach odnajdując przyczynę w niewłaściwej diecie. Hope? Cóż, jej zgryz nie zawsze wyglądał tak przykładnie, ale Delany zawsze komplementował nowe kolory gumek w jej aparacie jakby chodziło o modny dodatek.
- Taki mam plan - wracając do rozmowy, Hope wcale nie obraziła się za drobne naciągnięcie prawdy. Albo to, albo obawiała się po najlepszym przyjacielu czegoś zdecydowanie bardziej kontrowersyjnego. A może tego oczekiwała? Zaczynał nieco gubić się w tych zeznaniach, piwo po piwie. Shot z tequili też nadal rozbrzmiewał w jego głowie, zachęcając by obdarował blondynkę krótkim masażem. Jej skóra była przyjemnie gorąca, gdy walczył z napiętymi mięśniami aż nie opadła i głowa.
- To te chłopaki, przynoszą mi szczęście - inaczej Nemo nie potrafił tego wyjaśnić. To był jakiś zwrot dobrej karmy czy coś takiego. Motocykliści na pewno mu teraz kibicowali, skoro postawił im piwo. Dobra passo, trwaj! Szczególnie, że czując zagrożenie Pelletier klasycznie przystąpiła do ataku. Na jej obronę, oboje rzadko grywali według normalnych zasad. Jako lekarze, potrzebowali większego dreszczyku emocji.
- Sama.. czy w towarzystwie? - Amerykanin znał jej gierki i różne chwyty, więc nie czuł się aż tak zagrożony. Inna sprawa, że skoro mieli ciągnąć tą rozmowę, może lepiej aby nikt inny jej nie usłyszał. Wyłącznie dlatego siedzieli tak blisko, przynajmniej dopóki kobieta nie przeszła dalej, tylko bardziej go rozpraszając.
- Ja nie oglądam porno, ja szukam inspiracji - choć rozmawiał z Hope, wzrok zdawał się uciekać mu niżej, jakby i tam planował szukać nowych pomysłów. W towarzystwie Pelletier potrafił być przecież całkiem kreatywny, choć tamtego wieczora obydwoje dali się ponieść poszukując zaspokojenia. Byli jak żywioł, który teraz wstrzymywały z pozoru solidne tamy - tą Twoją też na pewno wezmę pod uwagę - dodał jeszcze Chirurg. Panna młoda zabawiająca się ze striptizerem na oczach reszty wieczoru panieńskiego? Skoro tego życzyła sobie blondynka. Mieli tu w Lorne podobno taki klub lub - i lekcje erotycznego tańca.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Czy jej mózg odrzucał zupełnie przykre wspomnienia? Gdyby tak było zupełnie, to wtedy już dawno udałoby się jej przekonać samą siebie, że warto znów rzucić wszystko i wpaść Nemo w ramiona. Ale kiedy najbardziej cierpiała, odnalazła przecież szczęście u Tony’ego i to właśnie sprawiło, że się z nim związała. Troszczył się o nią, gdy była całkiem sama. Nie mogła tego tak zwyczajnie zostawić. Ale znów… skąd właściwie taka myśl, że powinna? Nie czuła się z tym dobrze, bo nagle jej poukładany świat zaczynał mieć jakieś ryski, a to nigdy nie wróżyło dobrze. “Tylko przyjaciele” w ich wypadku było teraz jak uderzenie z liścia, bo dość dobrze wiedzieli, że tak naprawdę.
- Masz plan wygrać, czy też wziąć ze mną taksówkę? - I tak pewnie musieli zaczekać na jakąś, która zgodzi się przewozić zwierzęta. I nie, nie obraziła się, chociaż może powinna? Z drugiej jednak strony, jeśli takie naciąganie prawdy miało zapewnić im święty spokój, to była gotowa zapłacić taką cenę. A może wcale tak do końca jej to nie przeszkadzało? Sama też zaczynała się gubić w tym wszystkim. Pity alkohol wcale nie ułatwiał zachowania racjonalnego myślenia. - Skoro przynoszą ci takie szczęście, to może z nimi powinieneś wrócić do domu? - Uniosła brew zaczepnie, ale zaraz też się zaśmiała. - Nie, nie przyjemniaczku, nigdzie nie jedziesz z nimi. Nie będę cię potem szukać, żeby oddać ci psa. - Bo przecież nie wziąłby chyba Tysona ze sobą na one night stand.
Pociągnął temat, znaczy, że w jakimś stopniu udało jej się go rozproszyć, a to mogło zwiastować, że jeszcze kwestia jej obiadów nie jest do końca przegrana.
- Sama… - Mogłaby być w tym momencie złośliwa i dodać, że z Tonym potem trenuje to pozycje, ale z jakiegoś powodu nie chciała mówić o tym głośno, chociażby dlatego, że ostatnio nie układało im się. A o złych rzeczach, jak to już było wspomniane, należało przynajmniej częściowo zapomnieć. - Inspiracji? No cóż… mam nadzieję, że przynajmniej te, na których wykorzystujesz swoją wenę, są zadowolone. - Czy miał kogoś w tym ostatnim roku? Nie wiedziała i nie chciała wiedzieć.
Czy sobie tego życzyła? Nie.
- Jak już to wolałabym na osobności. - W zasadzie co to była za dyskusja? Mężczyzna z filmiku po prostu uprawiał seks oralny z panną młodą na oczach całego towarzystwa — Hope i Nemo mieliby zrobić coś podobnego? No chyba nie przy wszystkich. - Chce wpaść na próbę. Ocenie jak ci idą postępy. Oczywiście w celach naukowych jedynie. - Stwierdziła zupełnie poważnie, chociaż kąciki jej ust drgały.


Hope Pelletier
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
ODPOWIEDZ