płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
#5 + outfit

Sam planowała sobie zrobić wolne po kontraktach w Szczecinie i w Adanie, ale wiadomo jak to jest z zabójcami na zlecenie. Szybko się nudzili i tak naprawdę nie potrafili usiedzieć za długo w jednym miejscu. No i Sam tak miała. Zaplanowała sobie ogarnięcie nowego mieszkania, które pomogła jej kupić Zoya, ale wyszło na to, że Zoya będzie musiała zrobić to za Sam. W sensie nie wszystko, bo wystrój Galanis będzie chciała sobie ogarnąć sama. Poprosiła Zoykę tylko o to, żeby zajęła się odświeżeniem ścian w mieszkaniu. No i pewnie nawet Zoya jakimś cudem miała w domu paletki z kolorami i Sam zdecydowała się na twoją ulubioną szarą zieleń. Po dwóch dniach smsowo (bo ma już telefon przecież) poinformowała Zoyę o tym, że leci do Norwegii, bo ma nowy kontrakt.
Wylądowała w Oslo, a do Trondheim dostała się helikopterem, który pomógł jej ogarnąć mężczyzna, który zaopatruje Sam w różne pojazdy, sprzęty oraz bronie. Miasteczko zwiedzała udając zagubioną pisarkę, Paolę Dębicki, która pracowała nad nową powieścią i potrzebowała zastrzyku weny. Oczywiście swój czas spędziła na obserwowaniu Marcela Datuna, gruzińskiego dyplomaty, który był chroniony przez amerykański rząd. Załatwili mu niewielki domek i liczyli na współpracę, oczywiście Marcel słowa nie dotrzymał i teraz był ścigany przez wielu ludzi. Sam wynajęła sobie niepozorne mieszkanie na przeciwko domu Datuna i obserwowała go jakiś czas. Nadszedł szósty dzień obserwacji, wiedziała, że tego dnia będzie się zmieniać ochrona pilnująca jego domu, więc był to idealny moment na to, żeby celu się pozbyć. Sam, tradycyjnie, jak to Sam, chciała robotę wykonać szybko i nie zbliżając się do ofiary. Oczywiście nie przeszło jej przez myśl to, że jej plany mogą zostać pokrzyżowane. Obserwując cel przez celownik swojego karabinu snajperskiego dostrzegła swoją ulubioną rywalkę, która wyczuła moment kiedy nie było ochrony, wparowała do domu i znokautowała Marcela. Nie to było jednak najdziwniejsze. W pewnym momencie Marlowe skierowała się w stronę Sam i pomachała jej, a po chwili gestem ręki zaprosiła, żeby ta do niej dołączyła. Zupełnie jakby wiedziała gdzie Galanis się znajduje, najdziwniejsze było to, że wcale jej to nie zdziwiło, ani o dziwo nie wkurwiło. Złożyła karabin snajperski dobrze wiedząc, że i tak już z niego nie skorzysta. Zaopatrzyła się w noże i prostego glocka, ubrała kurtkę zimową, czapkę i wyszła z domu i po kilku chwilach dołączyła do Inej. Nie mogła się tym razem odjebać w strój taktyczny, bo był środek dnia no i w takim miasteczku zwróciłaby na siebie uwagę.
-Nie spodziewałam się ciebie, ale nie jestem też zaskoczona. - Przywitała się z blondyną. Obrzuciła Marcela szybkim spojrzeniem, był nieprzytomny więc nie stanowił zagrożenia. -Twój kolejny kontrakt czy stęskniłaś się za mną? - Zapytała i zdjęła kurtkę i czapkę i odłożyła je na bok.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
#4

Inej miała w dupie ogólnie wszystko. Wyjebane, kto by się życiem przejmował. No nie ona. Lała sobie tą wódę w barze na jakimś wypizdowie w Australii i w sumie nie było jakoś tragicznie, bo wieczorami gdy się nudziła to chodziła straszyć dzikie koty. Zabawa po pachy. Do jednego nawet przypadkowo strzeliła, nie chciała, samo wyszło. Kot zmarł na miejscu, ale to nic, bo to tylko jedno życie, a przecież Inej wiedziała, że ma jeszcze około ośmiu pozostałych więc nic mu nie będzie. No i gdy tak sobie właśnie wracała z tych jej nocnych zabaw dostała wiadomość od nieznanego numeru... dobrze wiedziała, że nieznany numer to jej wujek Vesemir i pewnie chciał żeby się z nim spotkała. No więc tak zrobiła. Wybrała się na wskazany adres i tam dostała swoje kolejne zlecenie, trochę się jednak zaskoczyła, bo nie było ono takie jak zazwyczaj. Miała wylecieć do Norwegii, czy jakiegoś innego syfu, oglądała wikingów i wszyscy oprócz Ragnara byli tacy sami. No w każdym razie miała tam zabrać lapka od jakiegoś dyplomaty, bo podobno były tam istotne dane, które jej zwierzchnicy potrzebowali. No i okej. Trochę ją co prawda smuciło, że nie będzie miała okazji nikogo zajebać, ale trudno. Wzięła w pracy L4 i pognała do krainy zimnych lądów.
Nie lubiła tego miejsca, zawsze tu było zimno, a ona zdecydowanie wolała łagodniejsze klimaty. Gdy była już blisko miejsca, w którym miał znajdować się jej cel, dostała telefon od wujka Vesemira, który powiedział jej, że jej stara znajoma się gdzieś tu kręci w pobliżu i żeby uw... no tyle jej powiedział, bo Inej już się zdążyła rozłączyć, mając trochę w dupie jego słowa. Postanowiła trochę zmienić tok swojej misji i zaszaleć, kto wie, może jednak się uda kogoś zajebać.
Odnalazła dyplomatę, wiedziała, że Sam go śledzi i była praktycznie pewna, że czai się teraz na dachu przeciwnego budynku... idealny punkt do oddania czystego strzału. Marlowe nie była głupia, wiedziała, że jak cos pójdzie nie po jej myśli to sama może od Sam zarobić kulkę w głowę. Postanowiła jednak zaryzykować. Wbiła do pomieszczenia gdzie znajdował się podejrzany typ, znokautowała go i tak dla pewności walnęła jeszcze jego głową kilka razy o blat jakiegoś stołu czy biurka. Teraz kiedy miała już atencje Sameen, mogła ją zawołać do siebie.
- Przyznaj się, że jednak troszeczkę Cię zaskoczyłam... nie skończyłam Twojej roboty, więc to jakaś nowość - rzuciła uśmiechając się d blondynki i od razu zlustrowała ją wzrokiem. - Fajne buty - podobały jej się, też by może sobie takie kupiła, ale nie pasowały do jej ubranka. - Nie schlebiaj sobie, byłam w pobliżu na rybach, wiesz, że jest teraz sezon na łososie? - Nie mam pojęcia czy jest, ale załóżmy, że jest. - A później usłyszałam plotki, że się tu kręcisz, więc pomyślałam, że się przywitam, a z pustymi rękami się ludzi nie odwiedza więc cóż - no i tu teatralnie wskazała ręką na leżącego na ziemi mężczyznę.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Już Ci to pisałam, ale napiszę Ci to jeszcze raz: płakałam na tym poście. Jest piękny.
Sameen dłuższą chwilę przyglądała się Inej i była pełna podziw dla tego jak bardzo kobieta nie pasowała do jej świata. Nie znała historii kobiety, nie wiedziała jak ta stała się częścią świata przestępczego. Mogła się domyślać, że może jej życie było podobne jak życie Sam, ale szkolenie było prowadzone w inny sposób. Te jej krzykliwe stroje, beztroskość, brak schematycznego działania. To bezstresowe podejście do misji. Jasne, mogło to świadczyć o niezrównoważonym zdrowiu psychicznym blondyny, ale też nie musiało. W końcu potrafiła się kontrolować i nie zabijała bezmyślnie każdej napotkanej na swojej drodze osoby. A przynajmniej nie zabiła Sameen, która jednak na chwilę obecną była jej konkurencją i prawdopodobnie obie był dla siebie nawzajem zagrożeniem. A jednak teraz stały na przeciwko siebie i nawet Inej zaprosiła Sam na miejsce zbrodni. Postępy.
-Tak, akurat ta część jest niemałym zaskoczeniem. - Przyznała. Chociaż patrząc teraz na leżącego Marcela można było dojść do wniosku, że biedaczek otrzymał kilka ciosów za dużo. A zdając sobie sprawę ze zdolności Inej, Sam była pewna, że wystarczyłby jej jeden cios, żeby faceta porządnie znokautować. Spojrzała na swoje buty i parsknęła śmiechem. -Interesująca kurtka. - Sam postanowiła skomentować i jej strój. -Pasuje do Ciebie. Ładna. - Postanowiła dorzucić jeszcze komplement w razie gdyby poprzednia wypowiedź nie satysfakcjonowała kobiety. A wiadomo, nie znała jej i nie wiedziała czego mogłaby się po niej spodziewać. -Tak, miasteczko jest wyjątkowo poruszone otwarciem sezonu na łososia. - Pokiwała głową. -I jak połów? Myślisz, że w tym roku miasteczko będzie miało spore zyski? Swoją drogą... ciekawie dobrałaś strój na wędkowanie. - No skoro był sezon na łososia i Inej wiedziała o nim wyjątkowo dużo to i Sam chciała poznać jakieś smaczki. Chociaż tak poważnie to chciała kobietę pociągnąć za język i poznać prawdziwy powód jej wizyty. Była ciekawa czy to misja czy była tutaj ze względu na nią. W końcu ile razy człowiek może liczyć na przypadek? -O boże. - Zaśmiała się. -Polubiłaś mnie? I teraz zamiast podkradać mi kontrakty zostawiasz mi prezenty? - Zapytała podchodząc do blondynki, ale minęła ją i zaczęła sprawdzać kieszenie Marcela, jak już go przeszukała to związała mu dłonie i kostki trytkami.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Inej miała chyba to do siebie, że nie pasowała do żadnego świata. Może, gdyby dalej byla w wojsku to tam, by się odnalazła bardziej... z drugiej strony znoszenie rozkazów też było dla niej ciężkie, ale z odpowiednim nastawieniem... kto wie. Gdyby wojskowi dopuścili ją do działania na froncie, albo przy przesłuchaniach to na pewno stałaby się dla nich bardzo dobrym narzędziem. Nie robili jednak tego i dopiero ruska mafia spuściła ją trochę ze smyczy pozwalając na to, by robiła z ludźmi to na co miała ochotę. No i to robiła. Bawiła się z nimi w kotka i myszkę, napawając się swoją wyższością, władzą nad życiem i śmiercią, a później mordowała ich patrząc jak walczą o każdy kolejny oddech, serce przestaje pić, a ciałem zaczynają targać pośmiertne skurcze. Może to był ten moment, w którym dusza wychodziła z ciała? Debilizm. Gdyby tak było to Inej musiała już umierać kilka razy, jak ten nieszczęsny kot, bo swojej duszy już dawno nie miała. Zakopała ją, tak jak jej matka zakopywała ciało jej ojca, który był pierwszą ofiarą Marlowe.
- Mam nadzieję, że lubisz niespodzianki - przyznała uśmiechając się lekko, bo wiedziała, już w tej chwili wiedziała, że to nie jest ostatni raz, gdy ją zaskoczyła. Będzie się starała to robić często. Sama nie wiedziała czemu. Bawiło ją to? Szukała sobie koleżanki, a wszystkie te z jej "normalnego" życia, były po prostu takie hmmm zwyczajne? Nie mogła im powiedzieć kim jest, nie znały jej prawdziwego oblicza. To było fajne na chwilę, ale Inej lubiła być sobą. lubiła pokazywać na co ją stać. Tylko przy Sam mogła sobie na to pozwolić. No i przy wujku Vesemirze, ale on był za stary i za siwy na jej koleżankę. Może zaproponuje mu jakiegoś dobrego fryzjera. - Dziękuje, najnowszy trend, z Paryża - no oczywiście, że tak, bo Inej się nie ubierała w byle co. Chyba, że była akurat w tym syfiastym mieście, gdzie zgrywała sluty barmankę, to wtedy i owszem. Normalnie jednak zakładała same dobre ciuchy i miała wyjebistą w chuj garderobę. - Tak, dziwni ludzie, lubią jak im śmierdzi rybą pod nosem - westchnęła - nigdy nie zrozumiem Skandynawów - powiedziała i rozejrzała się dookoła jakby jakiś wiking miał im tu zaraz wejść i jej zacząć tłumaczyć jakieś głupoty z życia ludzi północy. - Wiesz, że oni tu mają taką głupią piosenkę, którą w kółko śpiewają... Jaja Ding Dong, czy jakoś tak - pewnie czasem bywała w tych ich pubach i miała takie bardzo akward moments słuchając tej piosenki. - Nie schlebiaj sobie, może jestem tu żeby Cię udusić w najmniej oczekiwanym momencie - wzruszyła ramionami i odprowadziła ją wzrokiem, gdy przechodziła obok. - Czyli jednak nie jesteś taka nudna - stwierdziła, bo przecież Sam mogła teraz typa po prostu zabić, ale nie, wolała go związywać. - Będziemy się z nim bawić? - zapytała trochę podjarana, nie będzie ukrywać, że nie.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
No to teraz tylko dziękować bogu za rosyjską mafię, która odkryła Inej i pozwoliła jej być sobą. Sam w sumie nadawałaby się do wojska. Potrafiła słuchać rozkazów, a nawet wolała kiedy jej rozkazywano. Szkoda, że o tym nie pomyślała jak brylowała między pracodawcami i szukała sobie miejsca na tym świecie. Przynajmniej miałaby jakąś legalną pracę. Chociaż pewnie skończyłaby jako marionetka do zabijania w rękach rządu. A później by ją zabili.
-Jeszcze nie wiem. – Dotychczasowe niespodzianki od Inej, którymi były zwłoki na miejscach zbrodni Sam, nie przypadały jej do gustu. Teraz jej pojawienie się tutaj? Miała mieszane uczucia. Innych niespodzianek nie znała. Chociaż nie, jak byłą szkolona to regularnie, co wtorek miała robione pranie mózgu, raz ją oszczędzili i nie przyszli. To była niespodzianka. No i nawet przyjemna. Więcej nie pamięta. A przynajmniej nie na chwilę obecną.
Przyglądała się jeszcze przez chwilę krzykliwemu outfitowi Inej. –Na to wydajesz pieniądze? Czy jesteś sponsorowana? – Niby niewinne pytanie, ale takiej Sam pomoże ono w jakiś sposób zawęzić dowiedzenie się dla kogo Inej pracowała. Była ciekawa czy jej organizacja godzi się na takie krzykliwe stroje, które bardzo szybko mogą narazić misję. Sam była na przykład uczona, że podstawą jest wtopienie się w tłum i nie rzucanie się w oczy. Inej robiła wszystko na odwrót. –Miałaś kiedyś okazję próbować szwedzki Surströmming? – No jeśli łososia uważała za śmierdzącą rybę to była ciekawa co taka obeznana ze światem Inej miała do powiedzenia na temat tej ryby. –No trochę położenie geograficzne ich krajów zmusiło ich do takiego, a nie innego życia. – Sam była bardziej wyrozumiała. Ewidentnie. –A przynajmniej tak mi się wydaje. – Robiła jakiś pobieżny research, który w sposób ogólny dotyczył samego kraju. Bardziej interesowały ją konkretne miasta, do których się wybierała, albo konkretni ludzie, na których polowała.
-Tak! – Zaśmiała się. –Jaja Ding Dong. – Pokiwała głową. –Byłam wczoraj w barze, jakaś para miała występ na żywo i olewali ich każdą piosenkę. Chcieli tylko Jaja Ding Dong. – W sumie dobrze się wczoraj bawiła z tymi ludźmi. Czasami miło było na misji odmóżdżyć się w ten sposób i zapomnieć o tym kim się jest. –Możliwe, że tak jest. Ale miałaś okazje mnie zabić parę tygodni temu i tego nie zrobiłaś. Mogłaś to zrobić teraz i nadal tego nie zrobiłaś. Poza tym skąd pewność, że ci się uda? – Spojrzała na nią unosząc brwi pytająco. –Jestem nudna. Po prostu ty, Inej… zmieniłaś moje życie. Chcę poczuć adrenalinę, o której mówiłaś. – Nawet teatralnie zgrywała smutną, ale pełną nadziei osobę. Oczywiście leciała sobie w tym momencie w chuja. Wstała i podeszła do kobiety, ale zaraz spojrzała na Marcela, bo ten zaczął kaszleć, chyba się budził. Sam odwróciła się ponownie do Inej i nachyliła się w jej stronę. –Pobawmy się. Pokaż mi jak to robisz. -Wyszeptała.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
No może Inej ją kiedyś zaskoczy w ten sam sposób. Sameen będzie przekonana, że podczas kolejnej misji przyjdzie jej sie znowu skonfrontować z tą małą psycholką, a tu ups, nie będzie jej tam. Znaczy pewnie będzie żeby zobaczyć zaskoczony wyraz twarzy Sam, ale nie na tyle, by była w stanie ją zobaczyć. Zupełnie jak z jej praniem mózgu, taka niespodzianka. - A jaką to robi różnicę? - Zapytała marszcząc czoło. Dostawała hajs i wydawała go na to na co chciała, nikt nie patrzył jej w wyciągu bankowe... zazwyczaj, bo czasem jak przesadzała to wtedy wujek Vesemir się denerwował, ale to tylko dlatego, że kochał ją jak własną córkę... mocniej, bo jak dobrze wiemy, to tej własnej wcale aż tak mocno nie kochał. Nie dziwię się. Mając 8 lat już wyglądała jak typowa lesbijka, a w Rosji to na bank oznaczało od razu wielkie kłopoty.
- Nie, nie jestem fanką śmierdzących ryb, za bardzo mi zależy na moich nozdrzach - wywróciła oczami, bo no to zupełnie nie były jej klimaty. Swoją drogą to było nielegalne do transportu lotniczego podobno, bo gdyby sie rozjebało to cały samolot, by śmierdział. - Nie zwalaj na położenie geograficzne smakowanie sie w zepsutych rybach, bo to brzmi jakby mieszkali tu samo psychole i pewnie też psychopaci - powiedziała to Inej, więc wiadomo jaka ironia życia.
- Cóż, cóż... ona potrafi się śmiać, a to nowe odkrycie - uśmiechnęła się szeroko przypatrując się blondynce z nieukrywaną fascynacją, nawet nie mrugała, bo po co. Jeszcze coś, by jej umknęło. - Podoba mi się - w sensie jej śmiech, nie Jaja Ding Dong, chociaż trzeba przyznać, ze w swoim życiu Marlowe słyszała gorsze nuty, to na pewno.
- Jak Twoja ręka? - zapytała, gdy Sam zadała jej pytanie o pewność powodzenia jej "misji". - Podobno już wiesz, że lubię się czasem pobawić, może to jest moja zabawa z Tobą - rzuciła podchodząc do niej gwałtownie i zatrzymując się zaledwie kilka centymetrów od jej ciała. Pewnie powiedziałaby, albo zrobiła, coś więcej, ale wtedy ich skrępowany kolega zaczął się odzywać i cóż, zniszczył chwilę. - Jasne - wzruszyła ramionami, a później przeniosła wzrok na mężczyznę, do którego podeszła i delikatnie go pogłaskała po policzku. - Przepraszam, mówiłam, że szybko pójdzie i niewiele poczujesz, ale cóż... okazało się, że moja koleżanka jest szaloną psychopatką wiec sam rozumiesz... - powiedziała do faceta, a później rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym odnalazła wzrokiem miejsce, gdzie znajdował się guzik do alarmu pożarowego, a zaraz obok mała siekierka, która również służyła do działań przy pożarach. No nie tym razem. Inej łokciem zbiła szybkę i wyciągnęła to dość drobne narzędzie. - Proszę, baw sie dobrze, możesz wyładować gniew - to takie terapeutyczne podobno. Inej nawet teraz zrobiła kilka kroków żeby stanąć sobie za facetem, który teraz miotał sie na krześle i złapała go za ramiona nieco go przytrzymując. - Wal - rzuciła stanowczo wpatrując się w kobietę z uśmiechem, nawet trochę zaczęła szybciej oddychać czekając w napięciu na cios.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Żadną. – Zmarszczyła brwi. Zadała niewinne pytanie, była ciekawa, a tu proszę jakie oburzenie. Inej miała specyficzny styl ubierania się, który trochę rzucał się w oczy. Nawet w Szczecinie nie była ubrana jakoś specjalnie ma misję. Chociaż nie była też ubrana tak jak teraz. –Zapytałam z czystej ciekawości. – Pewnie chciała ją trochę poznać, chciała żyć na chwilę według tego powiedzonka, żeby trzymać wrogów bliżej niż przyjaciół.
-Mimo wszystko myślę, że powinnaś spróbować. – Miała Inej raczej za osobę odważną i otwartą na próbowanie nowości. A tu proszę, panienka bała się mocnego zapachu. Nie do pomyślenia. Sam to odkąd odzyskała kontrolę nad swoim umysłem to lubiła sobie próbować nowych rzeczy. Przynajmniej nie musiała już jeść papki, którą ją karmiono dotychczas. W sumie to do dzisiaj nie ma pojęcia co to było. –Jeśli tak jest to może powinnaś tutaj zostać? – Zażartowała sobie, bo przecież czy miała pojęcie o tym, że Inej mogłaby zostać striggerowana
-Oh, zamknij się. – Przewrócił oczami. Oczywiście, że potrafiła się śmiać. Jasne, to był chyba jej dwunasty śmiech w życiu, ale wcześniej nie miała powodów do tego, żeby się śmiać. A teraz patrzcie ją państwo, Ja Ja Ding Dong ją śmieszyło. Zignorowała uwagę o brzmieniu swojego śmiechu. Nadal nie potrafiła ocenić czy Inej z nią flirtowała czy nie. Chociaż coraz bardziej się przyłapywała na tym, że chciałaby żeby to były flirty. Widocznie jej życie było tak nudne, że naprawdę musiała sobie flirtować z psychopatką.
-Jeszcze trochę i będzie w pełni zagojona. – Uniosła nawet dłoń, ale nie było widać efektów gojenia, bo jednak Sam jak zwykle miała na sobie rękawiczki. Czasami dotykała tą bliznę jak Alina swojej, myśląc o Malu. Sam myślała wtedy o Inej. Romantycznie. Kiedy Inej tak gwałtownie podeszła do Sam, to ta w odruchu położyła sobie dłoń na udzie gdzie miała ukryte małe ostrze. Nie sięgnęła jednak po nie tylko przyglądała się blondynce z lekkim uśmiechem na twarzy. Sam też chciała coś powiedzieć, o tym jak dziwnie lubi tą zabawę, ale ostatecznie nie powiedziała nic, bo Marcel skupił na sobie uwagę Inej. Parsknęła. –To kim jesteś ty skoro ja jestem szaloną psychopatką? – Pokręciła głową i przyglądała się Marcelowi, który pewnie był bliski popuszczenia.
Sam odruchowo wzięła małą siekierę, ale dopiero po chwili dotarło do niej co ma zrobić. Nie miała w sobie gniewu, który potrzebowała wyładować. Nigdy nie atakowała nikogo nieuzbrojonego w tak brutalny sposób. Zabijała na wiele sposobów kiedy jej życie było zagrożone i kiedy o nie walczyła. Ale teraz? Mężczyzna się miotał i w końcu nawet popuścił, bo pewnie był pewien, że Sameen nie będzie miała skrupułów i zaatakuje go siekierą. –Nie mogę. – Powiedziała w końcu obracając siekierkę w dłoni. –Nie mogę tego zrobić dopóki jest związany. – Dodała. –Zamknijmy się w tym pomieszczeniu. Pozwólmy mu na samoobronę. – Nie chciała tego robić, ale jednocześnie jak skończona kretynka chciała zaimponować tej psychopatce.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - rzuciła puszczając jej oczko i uśmiechnął się wesoło. - Ale ogólnie polecam, zakupy i koloru to fajna zabawa... wiesz, zabawa... cos miłego, przyjemnego - No bo według Inej Sam wyglądała na osobę, która za bardzo nie zna definicji słowa zabawa. - Powinnaś kiedyś spróbować - Nie tylko zakupów, ale tak po prostu zrobienia czegoś wesołego i spontanicznego. Inej działała spontanicznego nawet teraz. Jej misję, w większości były zaplanowane na tyle, by nie została złapana, ale często tez i tam działa pod wpływem chwili, co było dobre, bo nie każdą sytuację można przewidzieć, a tak była w stanie wymyślicie rozwiązanie nawet jeżeli z pozoru wszystko się jebało.
- Nie dzięki - była odważna i dlatego wiedziała kiedy powodziec nie. Jeżeli czegoś nie lubiła to nie zmuszała się do robienia tego, no chyba, że wymagała tego misja. W innym wypadku tak nie było. - Ohh nie uczyli Cię podczas treningów żeby nie nazywać psychopatów psychopatami? To ich denerwuje. - No bo Marlowe była inteligenta kobietą i wymagała ten glupi żart pani koleżanki. Jak widać nie zaśmiała się z niego.
Uśmiechnęła się patrząc na jej rękawiczkę i kiwnęła głową. - Będzies blizna? - Zapytała ciekawa, no bo skąd miała wiedzieć? Inej miała nadzieję, że tak, chciała pozostawić Sam coś co będzie jej o niej przypominać, a jest coś lepszego niż jebitna blizna na dłoni? Alina I Mal powiedzieliby, że nie. - Ja? Hmmm animatorem? - Uśmiechnęła się puszczając do kobiety oczko, ona tu najwyraźniej im dostarczała rozrywki na wysokim poziomie.
Szczerze mówiąc to Inej nie spodziewała się tego, że Sam nie będzie chciała typa po prostu zabić. Z jednej strony trochę ją to intrygowało, a z drugiej... nie, jednak już ją tylko nudziło takie życie w oczekiwaniu. - Zawiodłam się na Tobie - westchnęła prostując się cały czas stojąc za plecami mężczyzny. - Chcesz się niby bić z obszczanym facetem, który i tak nie ma szans? Żałosne i zupełnie niepotrzebne - wywróciła oczami, bo oglądanie tego nie byłoby niczym zabawnym. Dlatego Inej się trochę już zniecierpliwiła i złapała typa za głowę, skręcając mu później kark jednym zwinnym ruchem, oczywiście cały czas wpatrując się w stojąca naprzeciw blondynkę. - Upsss - westchnęła i przeszła sobie kilka kroków żeby przeszukać ciało mężczyzny i wyciągnąć klucz od mieszkania, do którego i tak miała się włamać. - Idziesz ze mną? - zapytała odwracając się ponownie w stronę kobiety. - Możemy sobie kupić po drodze sałatkę i dla Ciebie jakąś śmierdząca rybę skoro jesteś fanką - rzuciła uśmiechając się ponownie, tak jakby nigdy nic.
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Nie zapowiada się na to, żebym miała trafić gdzieś indziej. – No Sam to raczej daleko do kogoś kto mógłby liczyć na wizytę w niebie. No chyba, że bóg zlitowałby się nad nią twierdząc, że w sumie to miałaś spierdolone życie nie z własnej winy. Ale najpierw to musiałaby uwierzyć w boga, więc lol. –Nic o mnie nie wiesz, Inej. – Wycelowała w nią palec, bo trochę ją ubodła ta uwaga. Chociaż nie da się też ukryć, że Inej nie była w błędzie. Sameen nie przepadała za kolorami, a na zakupach była parę razy. Mogła policzyć na rękach u jednej ręki kiedy wybrała się na chodzenie po sklepach. Raczej właziła do miejsc, które znała i kupowała to co już znała. Taka była nudna. No i jej kolory to czerń i khaki, więc w chuj urozmaicenie.
Skinęła tylko głową i uśmiechnęła się pod nosem. No to już Sam wiedziała co Inej dostanie jak ją wkurwi. A dziwne, że jeszcze jej nie wkurwiła zostawiając bliznę na jej ręce. –Nie uczyli. A co? Psychopaci boją się prawdy na swój temat? – No przecież nie okłamywała Inej. Dodatkowo kobieta sprawiała wrażenie jakby doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jest psychopatką. Także słowa Sam nie powinny być jakoś specjalnie raniące. Tym bardziej, że sama została nazwana psychopatką, a nią nie była.
-Będzie. – Potwierdziła uznając, że da jej tą satysfakcję. Sam poczeka na odpowiednią okazję i też może zafunduje koleżance jakąś bliznę. Chociaż nie wiadomo jak się potoczy ich relacja z tak nieprzewidywalną Inej. Równie dobrze Sam może będzie zmuszona ją zabić czy coś. Może też Inej zabije Sam. Takie ryzyko zawodowe, nigdy nie wiesz kiedy ty staniesz się celem. W sensie dowiesz się, ale widomo, w niemiły sposób. A co do blizny to tak, Sam już bezsenne nocy spędzała wpatrując się w sufit i dotykając blizny myśląc o tym co teraz porabia jej bratnia dusza Inej. –Nie będę się z tym kłócić. – No tak, zabawy to ona dostarczała wszystkim. Pewnie Marcelowi też.
-Nie mogę ot tak po prostu poćwiartować obszczanego faceta przywiązanego do krzesła! – Próbowała się bronić i wskazała na Marcela, który zaczął łkać, bo nie do końca wiedział co się dzieje. Niby w Sam widział nadzieję na kogoś kto może go oszczędzi, ale z drugiej strony była Inej, która z jego śmierci chciała sobie zrobić widowisko. No i kilka sekund później Marcel już nie żył. Pewnie nawet nie poczuł, że śmierć jest bliżej niż przypuszczał. Misja wykonana, pomyślała Sam patrząc na jego zwłoki i na Inej, która szybko zaczęła go przeszukiwać.
-Jasne. – Nie wiedziała po co miałaby iść do jego mieszkania, ale co miała lepszego do roboty. Misja zakończona sukcesem, co prawda nie zginął z jej ręki, ale ogólny zamysł został spełniony. Rzuciła siekierką w ścianę i ubrała czapkę i kurtkę. –Tutaj tej ryby nie dostaniemy. – Przewróciła oczami. –Ja zamówię coś dla ciebie, a ty dla mnie. – Zaproponowała.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
-Raczej nikt z nas nigdzie nie idzie, a w najlepszym wypadku odrodzimy się w ciele jakiegoś robala - bo jeżeli już w cokolwiek Inej miała wierzyć to na bank byłaby to reinkarnacja. W sumie bycie robakiem nie było chyba takie złe. Można było mieć wyjebane na wszystko, coś Cię mogło wpierdolic albo rozdeptać, ale cóż, życie nigdy nie jest łatwe, Inej o tym nad wyraz dobrze wiedziała. - I może powinnyśmy to zmienić przy jakimś winie czy coś - czy ona ją tu teraz zapraszała na randkę? Tak. Czy robiła to świadomie? Tak. Chyba od pierwszego spotkania pokazywała, że blondynka się jej podoba i ją mocno intryguje. Upatrzyła ją sobie, a to raczej nigdy nie kończyło się dobrze.
- Może, a może nie. - Powiedziała z bardzo przerażającym spokojem, jak na kogoś kto jeszcze chwilę temu był uśmiechnięty i proponował wspólne łojenie wina w blasku świec. Sameen stąpała po bardzo cienkim gruncie i chociaż na bank była o wiele lepiej uzbrojona niż Inej w tej chwili, to Marlowe aż kusiło, żeby jej przyjebać czymś bardzo ciężkim. Całe szczęście później skupiła sie już na mężczyźnie, co pozwoliło jej zapomnieć o pierdoleniu Sam.
- Bo co? I tak ma umrzeć, co za różnica w jaki sposób? Robisz to dla niego Sam, przynajmniej będzie gwiazdą lokalnej społeczności "zmarł makabrycznie", a nie "obszczał się i próbował bronić" - wywróciła oczami, okej, nie brzmiało to może logicznie, ale nikt chyba nie oczekiwał od Inej logiki w jakikolwiek działaniu. Sameen chciała żeby jej pokazała jako to jest mieć dreszczyk adrenaliny, Inej próbowała, a że Sam była na to za słaba, bo Marlowe wzięła sprawy w swoje ręce i to dosłownie.
Ucieszyła się, gdy kobieta zgodziła się z nią pójść. Autentycznie, nawet klasnęła w dłonie z ekscytacji! - Super, pasuje mi... druga randka, kto by pomyślał... - chyba na trzecią będzie musiała założyć zajebistą bieliznę. Żartowała sobie trochę, bo dobrze wiedziała, że blondynka tego w ten sposób nie widzi, już jej to powiedziała w Szczecinie. Jeszcze zanim wyszły to Inej podeszła do tej siekiery, którą Sam wbiła w ścianę, wyciągnęła ją i z impetem rzuciła prosto w głowę biednego Marcela. - Chodź - powiedziała później i jakby nigdy nic wyszła z budynku gwizdując sobie wesoło Jaja Ding Dong pod nosem. - Masz tu jakieś miejsce z jedzeniem? - Zapytała, bo pewnie Sam była tu dłużej niż Inej, to może miała jakieś upatrzone miejsce. - Wiesz co powinnyśmy zrobić? Iść do sauny - okej, może to nie Finlandia, ale w Norwegii pewnie też takie mieli.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-To i tak całkiem pozytywna wizja. Zwłaszcza jak na ciebie. – Pewnie obstawiała, że Inej wierzy w to, że po śmierci każdy trafia do pustego pokoju, siada na fotelu i do końca życia ogląda najgorsze i najbardziej żenujące momenty ze swojego życia. No chyba, że się było dobrym człowiekiem, to może wtedy coś innego. Chociaż taka Sam absolutnie nie wierzyła w to, że istnieli dobrzy ludzie. Dobra, po kolejnej propozycji z ust blondynki, Sam nie miała już wątpliwości, że to wszystko było flirtowaniem. To była propozycja randki i Sam nie mogła temu zaprzeczać. –Tak. Masz rację. Zmieńmy to przy jakimś winie. Poznajmy się. – Nie miała absolutnie nic przeciwko. Randka z psychopatką? Nowość i brzmi jak druga część serii książki „Moja matka psychopatka”.
-Mam nadzieję, że rozwiniesz tą myśl na randce przy winie. – Posłała jej delikatny, ale ciepły uśmiech. Trochę się z nią teraz droczyła, ale też miała naprawdę ochotę poznać Inej. No i bardzo chciała, żeby ta rozwinęła myśl o tych psychopatach. Czy Inej była teraz urażona? Czy Sam normalnie dostałaby wpierdol?
-Po prostu nie lubię robić tego w taki sposób, okej? Nie mogę kogoś związanego potraktować taką śmiercią. – Mogła mu strzelić w łeb, mogła podciąć gardło, wbić nóż w serce, wpuścić powietrze w żyły, podać truciznę. Tak traktowałaby kogoś przywiązanego do krzesła. To co proponowała Inej było działaniem, które Sam mogłaby podjąć gdyby miała od niego wyciągnąć jakieś informacje. Na razie nie miała takiej potrzeby. W sumie wcale nie miała takiej potrzeby. Jej zadaniem było zabicie celu i nic więcej.
Parsknęła śmiechem. –Tak, druga randka. – Przewróciła oczami chociaż wiedziała, że nawet burgery w Szczecinie nie były randką, ale już dobra. Niech jej będzie. Nie będzie drażniła psychopatki. –Wiesz, że nie możesz go zabić drugi raz? – Zapytała Inej po tym jak rzuciła siekierą w głowę trupa. Westchnęła ciężko i wyszła za blondynką. Naciągnęła czapkę na głowę i wsadziła ręce w kieszenie kurtki. –Tam w dół jest fajna, rodzinna knajpka. – Jadała tam śniadania. No i nie czekając na decyzję ze strony Inej zaczęła iść w tamtym kierunku. W sumie to zgłodniała. –Nie wyglądasz na typ osoby, która miłuje się w saunach. – Zmierzyła Inej od góry do dołu. –Ale okej, możemy iść do sauny. – Co jej szkodzi. Najwyżej zabije Inej w saunie. Albo Inej ją.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Czy Ty mnie właśnie obrażasz? - Zapytała, tak żeby mieć stu procentową pewność, co się tu właśnie dzieje. No, bo sorry, ale Inej bardzo nie lubiła jak ktoś ją obrażał więc lepiej dla Sam i tych mebli, które znajdowały się w pomieszczeniu, żeby tak nie było. No i pewnie też dla samej Inej. Trochę też trzeba przyznać, że Inej nie spodziewała się takiej odmiany zdania ze strony blondynki. Myślała, że raczej znów to zleje i powie coś w stylu "to nie jest randka", a tu proszę jaka miła odmiana. Marlowe czuła się szczerze zaintrygowana.
- Nie wiem czy jest to do końca myśl - może raczej czyny. No nawet na pewno. Takie wyznanie potęgowało tylko niepotrzebny gniew, który jednak jakimś cudem wyleciał, gdy Marlowe mogła się trochę psychicznie poznęcać nad bidnym Marcelem.
- Kolejna bzdura, pewnie nigdy tego po prostu nie robiłaś, bo tak właśnie jest z grzecznymi dziewczynkami - wywróciła oczami, bo tak, chciała ją trochę sprowokować do zadania ciosu, no ale skoro nie chciała, to już trudno. Inej wykonała jej zadanie po raz kolejny, powinno już jej się znudzić.
- Wiem, ale lubię trenować rzut do celu, może się kiedyś jeszcze przydać - może całkiem niedługo, nigdy nie wiadomo prawda? W sumie dobrze, że nie było tam zbyt wiele krwi, bo przynajmniej Marlowe nie musiała się martwić, że ujebała swoje super ciuchy. Krew strasznie ciężko sprać i nawet zaprzyjaźniona pralnia miała z tym problem. Ostatnio Inej musiała im powiedzieć, że odbierała poród psa swoich zaprzyjaźnionych sąsiadów.
- No to idziemy - no więc Inej poszła za Sam obserwując ją uważnie tak na wszelki wypadek, gdyby chciała zrobić jakąś rozróbę na ulicy, chociaż nie ma się co oszukiwać, Marlowe podejrzewała, że to też nie jest w stylu blondynki. - A na jaką Ci wyglądam? - Zapytała, bo to było ciekawe. - Pomijając bycie psychopatką - wywróciła oczami, bo ona się z tym nie do końca zgadzała.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
ODPOWIEDZ