lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Rodzina Ackerman-Westonów wybrała się na wycieczkę. Jasne, trudno to było nazwać podróżą poślubną dla dwójki nowożeńców, bo raz, że pojechali w sumie niedaleko od Lorne, a dwa – zabrali ze sobą Lily i Bosmana. Romantycznie więc nie było, ale prawda jest taka, że romantycznie wcale nie chcieli. Zgodnie zdecydowali, że to ma być rodzinny wypad… W naprawdę ładne miejsce! Otóż wybrali się… Tududumtudummm… Na pole golfowe! Ehe, właśnie tak. Ogromny, PRZEogromny teren, na którym istotnie można było całymi dniami celować piłeczką do dołka, ale też można było po prostu odpocząć – z daleka od miasta, wśród typowo australijskiej fauny i flory. Wynajęli sobie domek, nieduży, ale w bardzo sympatycznej lokalizacji, z widokiem na ogromne zielone połacie przystosowane do gry w golfa i nagminnie i stadnie odwiedzane przez… Kangury! Tak, tak, kangury właśnie. Dzikie, ale często ciekawsko zaglądające w okna turystów. Poza kangurami żyło tam też wszystko inne co typowo australijskie. Wielkie warany, wombaty, ogromne nietoperze, kukubary [nigdy nie pamiętam jak to się pisze], kolorowe papugi, kakadu… No i oczywiście węże i pająki, których rzecz jasna też nie mogło tam zabraknąć. Dla lepszej imersji, oto domek: klik Nie był to sezon szczególnie urlopowy, więc poza nimi… Praktycznie nie było tam nikogo, poza faktycznymi mieszkańcami ośrodka. Mieli cały ten teren niemalże dla siebie. Bosman i Lily byli wniebowzięci.
Dotarli tam ubiegłym późnym popołudniem, więc zjedli kolację, wybrali się na zapoznawczy spacer po okolicy i zmęczeni podróżą, po prostu poszli spać. Dzisiaj natomiast, pierwszy – toż to szok – obudził się Skyler. Ledwie świtało, a za oknami już słychać było głośne śpiewy papug i innego australijskiego ptactwa. Świergotały jak natchnione. Sky dał buziaka w skroń jeszcze smacznie śpiącej żonie, a potem po cichu, bezszelestnie właściwie, ulotnił się z sypialni. Na tyłek wciągnął tylko jakieś portki, bo zarówno ranki, jak i wieczory o tej porze bywały jeszcze chłodne. Zrobił sobie po cichu kawę i wyszedł z nią na taras. I tutaj zmiana, bo zamieniam te widoczne na zdjęciu tarasowe krzesła na jakieś super wygodne, duże, obszerne tarasowe fotele. Takie, że jakby chcieli to i we dwoje by się w jednym zmieścili. No. I on właśnie sobie na takim usiadł. Kawę opierał o podłokietnik, a jeszcze trochę rozespanym wzrokiem przesuwał leniwie po ujmującym horyzoncie. W oddali widział specyficzne sylwetki torbaczy, a w kącie oka mignął mu dziwaczny ruch w zaroślach obok ich domku. Podejrzewał, że to jedna z tych dużych jaszczurek z niebieskimi językami i w myślach obiecał sobie, że później zostawi tam dla niej banana. Upił łyk kawy i… Z tym na razie cię zostawiam.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Wakacje! Nie protestowała, gdy Skyler zaproponował taką rodzinną wycieczkę – wręcz przeciwnie! Zawsze dobrze na parę dni gdzieś się wyrwać, bo chociaż ciągle jeszcze nie pracowała to przecież jej wakacje już dawno się skończyły! Skyler pracował od rana, a one z Lily dużo czasu spędzały w domu i bliskiej jego okolicy. Ucieczka za miasteczko powinna wszystkim dobrze zrobić.
Zwłaszcza, że miejsce, które wybrał było… magiczne, naprawdę magiczne! Gdy po kolacji położyli Lily spać, a sami jeszcze przed pójściem do łóżka usiedli na tarasie w tych wygodnych fotelach, o których piszesz i to w towarzystwie wina… było naprawdę magicznie. Ane kochała Kalifornię, uważała że mieli szczęście pochodzić z chyba jej najładniejszej jej części i okolice Monterey też zapierały dech w piersiach, tak Australia… tak, miała w sobie coś magicznego. A może to było też to, o czym mówiła Skylerowi podczas ich nocy poślubnej? Mogli być tutaj kim tylko chcieli, nie mieli przeszłości z której musieli się tłumaczyć, mogli żyć takim życiem, jakim tylko chcieli. I pewnie to też mogli omawiać, gdy siedzieli do późna z winem na tarasie.
To by też tłumaczyło dlaczego Skyler wstał wcześniej. Chociaż niedużo przed nią. Obudziła ją pustka w łóżku, by nagle zrobiło się w nim chłodniej i mniej przyjemniej. Przez chwilę jeszcze próbowała walczyć z sennością i przytulać się do poduszki, ale to nie to. Więc wstała. W Skylerowej koszulce, która robiła jej za pidżamę wyszła z sypialni, zajrzała do pokoju, w którym spała Lily z Bosmanem – ale oboje padli po wczorajszym szaleństwie i nie wyglądali jakby mieli się budzić, więc zostawiła ich w spokoju i ciągle trochę zaspana ruszyła na poszukiwania męża. Nie było trudno go znaleźć. W kilku krokach (bo taras jednak był chłodny dla gołej stopy) znalazła się przy jego fotelu i bez słowa wpakowała mu się na kolana. A właściwie to usiadła tak, żeby tyłek usadowić na nim, a nogi przerzucić przez oparcie fotela. Zarzuciła mu łapska na szyję, mruknęła coś co mogło brzmieć jak zaspane dzień dobry, musnęła jego policzek i wpakowała w twarz w zgięcie jego szyi i poszła spać… tak, poszła spać dalej, po prostu. Wstał i wyszedł jej z łóżka to ruszyła za nim i po prostu postanowiła dokończyć tutaj.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Usłyszał otwierające mu się za plecami tarasowe drzwi, więc przechylił lekko głowę i widząc kątem oka Ane, nie mógł się nie uśmiechnąć. Podeszła bliżej, a on nie odrywał od niej spojrzenia. Bez słowa przyjął ją na swoje kolana i uda, łapskiem, w którym nie miał kubka z kawą natychmiast objął ją wpół i ciasno do siebie przytulił. Tego chyba chciała, prawda? Bliskości z nim, więc… Nie zamierzał jej tego odmawiać. Najchętniej nigdy. On też odmruknął ciche „cześć piękna”, a potem na dobrych kilkaaaaa… Naaaaście (?) chwil zamilkł. Kiedy więc Ane dosypiała w ramionach Westona, on w milczeniu popijał swoją kawę i wpatrywał się w poranną przestrzeń przed nimi. Co jakiś czas zerkał tylko na żonę i uśmiechał się wówczas lekko pod nosem, bo to, że tutaj przyszła, żeby dalej spać – tak, to było ewidentne – trochę go rozbrajało. W końcu jednak kawa się skończyła, pusty kubek wylądował na ziemi obok fotela, a i drzemka Ackerman zrobiła się na tyle lekka, że kiedy Sky zaczął leniwie sunąć łapskiem po jej udzie, ona po prostu się obudziła. Tak, rządze się właśnie, że tak było. Podniosła głowę i mogli sobie popatrzeć w oczy. O tak, Weston lubił patrzeć jej w oczy. Nigdy nie czuł się speszony, skrępowany czy zakłopotany jej spojrzeniem. Nawet kiedy, jeszcze na początku ich znajomości, niekoniecznie zawsze i w każdej sytuacji była dla niego miła, słodka i urocza. Nie, nie bał się jej spojrzenia. Kochał je. Bo było szczere i… Dla niego tak cholernie ciepłe. – Zapytałbym czy się wyspałaś, ale chyba wiem co byś odpowiedziała. – uśmiechnął się pod nosem i uniósł dłoń do kobiecej twarzy. Palcami objął jej policzek, a kciukiem przesunął po jej dolnej wardze. – Lily śpi? – zakładał, że tak, ale… - Sporo myślałem… – dodał trochę ciszej. Sam nie do końca był pewien czy to dobry moment na mówienie o czym, bo Ane wciąż jeszcze była mocno niedokołysana, aleeeeee… Później Lils się obudzi i pewnie nie będą mieli okazję na spokojnie porozmawiać. – O tym, o czym rozmawialiśmy po ślubie… O dziecku. – to był ważny temat. Nie błahy i Weston chciał „to” zrobić dobrze. – Nie zmieniłem zdania, Ane. Chcę mieć z tobą dziecko i jak sytuacja z Markiem się wyjaśni, chcę zacząć próbować. Tak na serio i porządnie. – w tym momencie wargi zadrżały mu mocniej, bo co to właściwie znaczyło „porządniej”? I tak, już teraz, przykładali się MEGA. – Pomyślałem jednak, że… Może powinniśmy najpierw zapytać Lily? – z powodu… No cóż, bardzo prostego. – Czy w ogóle chce mieć rodzeństwo i czy to dla niej będzie w porządku, że tatą jej ewentualnej siostry albo brata będę ja, a nie Mark… Wiesz o co mi chodzi. – musieli jej to właściwie wytłumaczyć, bo dla takiego dziecka podobna sytuacja mogła być po prostu mocno dezorientująca. Bo tata jest tylko jeden, prawda? I dla niej był to Mark, a skoro miała mieć rodzeństwo to jak to możliwe, że ich tatą nie będzie jej tata? Skyler spodziewał się, że nie będzie to łatwa rozmowa, ale jeśli zrobią to wspólnie i ugryzą temat właściwie – powinno być ok. – Tyle przeszła, że… Nie chcę jej zaskakiwać. Nie czymś takim. Chcę to zrobić najlepiej jak możemy i chcę, żeby ona akceptowała mnie w pełni. – nawet jako tatę swojego brata lub siostry. – Co myślisz? – zapytał w końcu i znów czule i lekko dotykał dłonią damskiego policzka.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Potrzebowała tych kilku dodatkowych chwil. Jego ciepło, zapach kawy i tak… to wszystko sprawiało, że jakoś lepiej było jej dojść do siebie. Dobudzić się. Więc faktycznie, że gdy przesunął łapskiem po jej nodze – podniosła wzrok i ładnie się do niego uśmiechnęła. Jak mogłaby nie? – Wbrew pozorom wyspałam. – zapewniła, uśmiechając się pod nosem i jeszcze tylko przecierając twarz, przecierając oczy i tak, można było powiedzieć, że była obudzona. Może przydałaby się kawa, ale skoro nie było – to trudno. Nie zamierzała teraz wstawać, ani wypuszczać Skylera. Skinęła na pytanie o Lily i utkwiła w nim uważne spojrzenie, bo trzeba przyznać, że „sporo myślałem” zabrzmiało dość złowieszczo. Chociaż wcale złowieszcze nie było! Nie przerywała, gdy kontynuował. Nawet jeśli na usta cisnęło jej się „a nie mówiłam?!”. A co mówiła? Ano to, że w żadnym stopniu nie przypominał swojego ojca. Że był najlepszym tatą jakiego tylko można mieć. I można chcieć dla swoich dzieci. Dlatego właśnie, gdy on mówił – ona się na niego patrzyła i nie przestawała się uśmiechać – Najpierw cię pocałuję, a ty musisz zignorować fakt, że nie myłam jeszcze zębów. – wymamrotała, ale nie czekała na jego żadną decyzję, czy potwierdzenie. Po prostu to zrobiła. Pocałowała go – lekko i z uczuciem. I wróciła do uśmiechania się – Dlatego właśnie mówiłam, że… tego chcę, że zasługujesz na to, żeby przeżyć to od początku, żeby być tatą. I wiem, że Lily już w tym momencie całkowicie cię zaakceptowała, już trochę zostałeś jej tatą, ale… wiesz, o co mi chodzi. – o to, że zasługiwał na to by przejść całą drogę – Więc oczywiście, że masz rację. Jak tylko sprawa z Markiem się rozwiąże… porozmawiamy z nią. W ogóle zastanawiałam się nad nim ostatnio. Czy lepiej czekać na jego ruch, czy może do niego zadzwonić i spróbować załatwić to polubownie, czy może go wyprzedzić i po prostu złożyć pozew. Póki nic nie zrobił. Zanim zdąży zagrać kartą bardzo smutnego ojca, któremu zabrałam dziecko. – skrzywiła się lekko, bo wszyscy wiedzieli, że to nie tak wyglądało… ale domyślała się, że tak to może zostać w sądzie przedstawione – Gdy ty jesteś w pracy… ja rozmawiam z prawnikiem z San Francisco. Zbiera dla nas dowody, świadków i tak… przygotowuję się do wojny z nim, Sky. – obiecała mu, że załatwi to szybko i raz na zawsze, tak zamierzała właśnie zrobić. Nie planowała się poddawać.

Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zmarszczył w śmiesznym niezrozumieniu brwi i czoło widząc jej… Hmmm, no takie trochę zadowolenie z samej siebie. Nie od razu załapał dlaczego, o co chodzi i skąd ten uśmiech, ale… - Ane… – zaczął i chciał powiedzieć, że on też ich – zębów – jeszcze nie mył, plus chciał ją szybko podpytać dlaczego się tak ładnie do niego uśmiecha, ale nie zdążył, bo ona po prostu to zrobiła – pocałowała go. A on w to poszedł. Pocałunek krótki, ale przyjemny, więc kiedy ciemnowłosa odsuwała się od warg Westona, on jeszcze przez moment myślami tkwił w tym, jak przyjemnie ciepłe i miękkie były jej usta. Mruknął coś cicho pod nosem i… Spojrzał szybko w kobiece tęczówki, kiedy Ane wróciła do podjętego przez Skylera tematu. No tak. Teraz jej uśmiech i to zadowolenie z siebie stało się jasne. Teraz już wszyyyystko doskonale rozumiał. Dlatego wymownie sapnął, błysnął krótko kłami i przytaknął, że oczywiście, wie o co jej chodzi. Ucieszył się też, że Ane pozytywnie podchodziła do jego potrzeby ustalenia tak ważnych zmian w ich wspólnym życiu, także z Lily. Spoważniał jednak, jakby nie było w naturalnym odruchu, kiedy Ackerman wspomniała o Marku. Między jego brwiami znów pojawiła się ta charakterystyczna dla niego pionowa zmarszczka i generalnie zrobił się jakiś taki… Bardziej czujny, niż jeszcze dwie chwile temu. Prawda jest taka, że… Nie wiedział co jej doradzić. Przy każdej z opcji widział i dobre i całkiem kiepskie strony. Dlatego po chwili milczenia, w końcu – najpierw cicho cyknął, a potem powiedział na głos co myślał: - Uważam, że telefon do niego i próba rozmowy, załatwienia sprawy w dobrym tonie… To nam nie zaszkodzi. Jasne, jeśli dalej będzie upierał się przy byciu największym dupkiem świata, to na pewno cię zdenerwuje, ale… Jeśli sprawa wyląduje w sądzie, ty będziesz mogła powiedzieć, ja będę mógł temu poświadczyć, a on nie będzie mógł temu zaprzeczyć, że ty do niego rękę wyciągnęłaś. Chciałaś załatwić temat po cichu, spokojnie, z myślą o waszej córce. To on wolał szarpać się i kłócić. – wiadomo. Urażone ego? Być może jeden z czynników prowokujących typa do tak durnego zachowania. – Telefon nie zaszkodzi. – powtórzył raz jeszcze, a potem ciągnął dalej: - Co mówi ten prawnik? Radzi, żebyśmy działali czy żebyśmy czekali? Nie wiem… Z jednej strony, tak jak mówisz, wystąpienie do sądu zanim Mark zagra kartą skrzywdzonego ojca, mogłoby dodać nam parę punktów na starcie, ale z drugiej… Może też nam zaszkodzić. Wszystko zależy od tego, jak sędzia na to spojrzy. Bo może uzna, że nie chcemy się godzić, dogadać, tylko za wszelką cenę zabrać jemu córkę? – dlatego nie wiedział co jej doradzić. Bo sytuacja była tak cholernie nieklarowna, że… Mogli jedynie wróżyć sobie z fusów. Sky cicho westchnął i przesunął wzrokiem po widocznych na horyzoncie sylwetkach kangurów. – Prawdopodobnie będziesz potrzebowała świadków, którzy zeznają, że jesteś super mamą, Lily jest z tobą bardzo blisko i że niemieszkanie z tobą zrobiłoby jej więcej krzywdy, niż niemieszkanie z ojcem. – myślał i na gorąco mówił to, co przychodziło mu do głowy. Wciąż był poważny, bo i temat, który podjęli taki był. – On pewnie będzie próbował znaleźć takich, którzy temu zaprzeczą… Co powie twoja teściowa? W sensie… Jego matka? – zapytał i szybko wrócił wzrokiem do oczu żony. Poprawił się, bo przecież teraz miała inną teściową, a w tej sprawie chodziło konkretnie o tamtą. Matkę Marka. – No i jest jeszcze Travis… – Weston przypomniał sobie teraz o nim i wymownie się skrzywił. Tak, wymownie – jakby właśnie poczuł jakieś zgniłe jajo albo coś równie ohydnego. Z tym właśnie kojarzył mu się Travis.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
No jak mogłaby się nie uśmiechać w zadowoleniu, gdy wychodziło na jej, co? Było bardzo, bardzo i to bardzo po jej, więc samozadowolenie i satysfakcja aż od niej biły. Kto nie lubił mieć racji, prawda? Dlatego nawet, gdy temat zszedł na jej byłego męża nie była jakoś bardzo przybita. Tak, musiała przestać się tak nim martwić, a bardziej działać. Zamiast się smucić, musiała mieć wolę walki. Dlatego może minimalnie lekko naturalnie spoważniała, ale nie jakoś przesadnie mocno. Dalej zachowywała pogodny wyraz twarzy, bo przecież byli na wakacjach, a ona nawet jako czarny charakter znalazła swojego księcia z bajki. Były mąż nie mógł tego zepsuć – Właściwie to… mogę nagrać tą rozmowę. – zdecydowała – Oczywiście, że mnie zdenerwuje, ale… powiedzmy, że umiem nad tym zapanować. – gdy zajdzie taka potrzeba. Nie byłby to jej pierwszy raz, gdyby zdobywała jakieś informację podczas rozmowy telefonicznej i nie pierwszy raz, gdy wyłączałaby emocje albo po prostu nimi grała. O ile nie robiła tego w życiu prywatnym, bo Skyler doskonale wiedział, że właściwie… była dość emocjonalna, daleko jej do wyszkolonej maszynki do zdobywania informacji, ale potrafiła nią być – I znasz prawników… wolą atakować niż się bronić. – wzruszyła lekko ramionami, bo teoretycznie sama nim była, teoretycznie rozumiała, ale z drugiej strony w grę wchodziła Lily, więc musiała być bardziej ostrożna. Dlatego nie wiedziała, co robić. Przygotowywała się, ale nie zadawała ostatecznego ciosu. Musiała być pewna… no cóż, poniekąd przygotowywała się do sprawy, zbierała dowody i informację, dokładnie tak jak robiła to w pracy. Tylko teraz zamiast grupy terrorystycznej musiała rozpracować byłego męża. Zawiesiła się nad tym na moment… - Travisa nikt nie weźmie na poważnie. Myślę, że nawet sam Mark nie weźmie go na poważnie, mógłby mu tylko zaszkodzić. – tym się akurat nie martwiła, chociaż może był to błąd. Może nie doceniała byłego męża i jego brata. Może w ostatnim czasie ich relacje się popsuły? Może teraz oboje byli samotni, żałośni i wydawali za dużo pieniędzy na koks? – A jego matka… to wielka niewiadoma. Myślę, że z jednej strony może mieć żal, że ją zabrałam. Ale z drugiej strony jest racjonalna, wie co Mark zrobił po powrocie. Oczywiście była też wściekła na mnie, że to wszystko przeze mnie i zniszczyłam mu życie, ale… nie wiem, naprawdę nie wiem. Może z nią też powinnam porozmawiać. Może to też powinnam nagrać. – zagryzła wargę, bo uparcie nad tym myślała – I tak, wiem, że to nielegalne… nakaz na te rozmowy załatwię później. – uśmiechnęła się pod nosem – A jeśli nie… wcale nie musimy ich wykorzystywać. Wystarczy, że będą wiedzieć, że te nagrania mamy. Zamierzam wygrać tą walkę. – i może była w tym momencie bezwzględna – jak na czarny charakter przystało – ale nie mogła pozwolić by ktoś próbował zniszczyć jej spokój i szczęście. Jej oraz Lily.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
W chwilach takich jak ta, kiedy Ane dawała mu doświadczyć ledwie zalążka tego jak sprawny i wyrafinowany (akurat tutaj w pozytywnym tego słowa znaczeniu) miała umysł i jak świetnie nadawała się do pracy, którą jeszcze do niedawna z chęcią i oddaniem wykonywała. Była urodzoną agentką, była urodzonym prawnikiem i oby też – pomyślał o tym teraz – okazało się, że była urodzoną panią wykładowczynią na uniwersytecie. Sam przed sobą przyznawał to już niejednokrotnie – jej mózg go kręcił. Do niedawna jeszcze sądził, że kobiety takie jak ona, gdzie za niesamowitą urodą i ogromnym seksapilem szła też inteligencja, wiedza, doświadczenie… Nie zdarzały się. Ale, żeby było fair – swój gatunek oceniał nawet gorzej. On po prostu wiedział, że tu ani na urodę, ani na szczególną bystrość umysłu nikt nie powinien liczyć. Sam po sobie wiedział, że… Heh, facet to tylko facet. I to już. Ale, ale – wracając do sprawy… - Ane, nie musisz się tłumaczyć, a już na pewno nie przede mną. – z tego czy nagrywanie tych rozmów byłoby legalne czy nie i czy w razie gdyby chcieli z nich skorzystać, muszą załatwić – to znaczy ona musi załatwić – właściwy nakaz. Uśmiechnął się i dodał: - Nie jestem przesadnym moralistą i jeśli ktoś zagraża mojej rodzinie… Zrobię wszystko, naprawdę wszystko, żeby to uciąć. Dlatego pamiętaj, że… Ja zawsze będę po twojej stronie. Choćbyś nie wiadomo co nawywijała i jak bardzo zadarła z prawem. Dla mnie zawsze będziesz niewinna. Wiesz dlaczego? Bo wiem, że cokolwiek zrobisz, zrobisz to dla nas. Dla mnie, dla Lily, no i dla samej siebie też. – i to nie podlegało żadnej dyskusji. On o tym wiedział doskonale. – Travisa bym jednak tak szybko nie skreślał z listy ludzi, którzy mogą narobić nam smrodu. – przyznał po chwili, a jego ręka znów leniwie, niespiesznie zaczęła poruszać się po damskim udzie, w górę i w dół. Drażnił jej skórę ciepłem swojej dłoni, a jednocześnie patrząc to w jej oczy, to na jej usta, mówił: - Znasz to powiedzenie… Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Travis jeśli będzie mógł, spróbuje ci zaszkodzić. Nam zaszkodzić. Nawet Lily. Ten typ nie ma w sobie nawet kawałka moralnego kręgosłupa. Dumy, honoru, nic. Jest jak pasożyt, którego nie możesz się pozbyć. Cwany… Ale częściej po prostu głupi. Dlatego tak, jesteś jego wrogiem i to znacznie większym niż jego własny brat. Czuję, że będzie chciał się do niego przykleić. Kto wie co może nagadać w sądzie w zamian za czek z kilkoma zerami na nim. – Skyler znów wymownie zgrymasił pysk, ale mówienie o Travisie… Ugh, no po prostu nie. Typ był jak niestrawność i takie pozostawiał po sobie uczucie. – Telefon do matki Marka to niegłupi pomysł. Jeśli jest taka jak mówisz… – racjonalna. Jasne – z żalem do niej, ale racjonalna. – Zrozumie, że dla dobra wnuczki ona sama powinna jakoś wpłynąć na swojego syna. Jakie właściwie były między nimi kontakty? Mark to typ, który liczy się z każdym słowem swojej matki czy wręcz odwrotnie? – ma na to kompletnie wywalone, bo „wie lepiej”. I zero w tym umiaru, żadnego zdrowego balansu. – Chcesz jej powiedzieć, że wyszłaś znowu za mąż? Chcesz w ogóle mówić o tym komukolwiek? – zapytał jeszcze, zanim Ane opowiedziała o teściowej i byłym mężu. Zmarszczył mocniej brwi i czoło i może nawet przez to wyglądał trochę gniewnie, surowo, ale prawda jest taka, że… - Zrozumiem, jeśli wolisz zachować to na razie tylko dla nas. Wiem, że… To może nie pomóc. – walce o Lily. A wręcz zaszkodzić, co trochę było przykre, ale z drugiej strony… No ech, mogli się tego spodziewać, prawda? Poza tym Ane sama mówiła – nikt z „tamtego świata” nic o nich nie musi wiedzieć. No chyba, że zapyta ją o to ktoś w sądzie, wtedy – zeznając pod przysięgą – będzie musiała to przyznać. – Jest coś co mogę zrobić, żeby pomóc? – zapytał jeszcze, trochę ciszej, bo choć bardzo chciał – chciał pomóc, chciał móc zrobić coś, cokolwiek, żeby nie być tak biernym w tej sprawie i żeby mieć realny wpływ na to, że Ane i Lily zostaną z nim w Australii, ale z drugiej strony… Wiedział, że to prawdopodobnie niemożliwe, bo jego zaangażowanie mogłoby przynieść więcej szkody, niż pożytku. I to smuciło go jeszcze bardziej.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Uśmiechnęła się pod nosem, bo no cóż… dla niego mogła być zawsze niewinna, ale gdyby nawywijała trochę za bardzo – naprawdę musieliby zmienić Australię na Meksyk i już tak kolorowo by nie było. Ale tak działać też nie zamierzała. Chciała wygrać, ale pozostając na chociaż granicy prawa, trzymając się go chociaż małym palcem u stopy. Chociaż tyle! Chociaż to! Co do Travisa miał rację, musiała mu to przyznać. Skrzywiła się przy tym wymownie, gdy kiwała głową, ale no musiała. Po prostu musiała przyznać, że mógł mieć rację, że ten człowiek nie był racjonalny, a oni nadepnęli mu na odcisk wystarczająco mocno, żeby mógł chcieć się zemścić. Dwóch wściekłych na nią braci… no cóż, faktycznie mogło być nieciekawie.
- Mark z matką? Raczej… poprawne. Takie normalne. – bo jak się nad tym teraz zastanawiała to nie potrafiła tego inaczej określić. Nie był mamisynkiem, słowo matki wcale nie było najważniejsze, ale jednocześnie ją szanował i dobrze się dogadywali. Dlatego tak ciężko było jej określić jak to może się zakończyć. I chyba nad tym się odrobinę za mocno skupiła, że jego pytanie dotarło do niej z lekkim opóźnieniem. Oderwała wzrok od tego punktu w przestrzeni, w który się w ostatnich paru chwilach wpatrywała i spojrzała na męża, marszcząc lekko czoło, jakby się zdenerwowała tym pytaniem – Nie zamierzam cię ukrywać przed światem, Sky. Nie zadzwonię, żeby się pochwalić, że wyszłam za mąż, ale jeśli zapyta, co tutaj robię… to jej to powiem. Tak jak każdemu innemu, kto zapyta. Wiem do czego pijesz, do tego gdy powiedziałam, że nikt z tamtego świata nie musi wiedzieć o naszym świecie tutaj… ale bardziej chodziło mi o twojego ojca, nie musisz mu nic mówić, żeby nie narażać się na jego głupie komentarze i docinki, które tylko zepsują ci humor. – zapewniła – I robić bardzo dużo, żeby mi pomóc.- zapewniła i przytknęła wargi do jego skroni – Sprawiasz, że w ogóle chcę wstawać z łóżka i mam siły, żeby z nim walczyć. – zapewniła i lekko się uśmiechnęła – Dziękuję – sama dawno by odpuściła.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ostatnim czego w tym momencie chciał to zdenerwować Ane, dlatego kiedy ona spojrzała na niego TAK surowo i wymownie, w pierwszym odruchu wymownie cyknął. Bo właśnie tak – wiedziała do czego pił i dlaczego w ogóle o to pytał, ale… Może jednak tylko połowicznie? Zanim jednak cokolwiek więcej wyjaśnił, mruknął cicho pod nosem czując kobiece wargi na swojej skroni i słysząc jej ciche, ale szczerze podziękowania za… No właśnie, za co? – Dziękujesz mi za to, że cię kocham? Ane, daj spokój. – bo to była ostatnia rzecz, za którą w ogóle powinna mu dziękować. Sam nie rozpatrywał tego w kategoriach pomagania jej w tej trudnej sytuacji z Markiem. Naprawdę chciałby zrobić więcej. Dużo więcej. Pytanie tylko czy w ogóle mógł? – Wiesz… Nie chodziło mi tylko o to, co powiedziałaś… – że reszta świata nie musi mieć bladego pojęcia o ich życiu tutaj. Trochę – jasne – do tego pił, ale trochę też i nie. – Zapytałem czy chcesz o mnie mówić komukolwiek… – teściowej, prawnikowi, sędziemu w sądzie i wszystkim, którzy wydarzą się po drodze, a którzy będą mieli jakiś swój udział w całej sprawie. – Bo zastanawiam się po prostu czy to nie przysporzy ci więcej problemów niż pożytku. Tylko proszę, nie zrozum mnie źle, bo sam najchętniej wykrzyczałbym całemu światu, a już zwłaszcza twojemu byłemu mężowi, że teraz jesteś moja i tylko moja i Lily też jest moja i tylko moja… – no i jej, ale wiedziała o co mu chodziło. Że już nie tak bardzo Marka jak jego. – Ale jeśli to ma tobie zaszkodzić… To ugryzę się w język i obiecuję, że nie obrażę się jeśli i ty to zrobisz. – po prostu. Tylko tyle i aż tyle. Mówił prawdę, sam miał ochotę zadzwonić do Marka i powiedzieć mu to wszystko, wytknąć mu całą listę rzeczy, które typ w swoim życiu, mężowaniu i byciu ojcem koncertowo spieprzył. Miał ochotę zadzwonić do jego – Marka – matki i powiedzieć jej to samo o jej synu. Miał ochotę wypiąć dumnie pierś i jeśli będzie potrzeba, wparować na salę sądową u boku swojej żony. Trzymając ją mocno za rękę i patrząc z wyższością na wszystkich tych, którzy albo życzyli im źle, albo gadali, że to nie przetrwa nawet miesiąca, bo ona potrzebowała przygody, a on był kretynem i naiwniakiem, że tak dał się omamić. Nie wyssał sobie tego z palca. Nawet jej o tym nie mówił, ale kiedyś, jeszcze w Monterey, dotarła do niego taka idiotyczna plotka. – Jeśli chodzi o mojego ojca… – musiał się też i do tego odnieść. Pokręcił głową i to dość zdecydowanie. – Nie będę milczał, Ane. I, tak jak sama powiedziałaś o mnie, tak ja teraz mówię o tobie, nie zamierzam cię ukrywać przed światem, a już zwłaszcza przed nim. Zadzwonię do niego w najbliższych dniach i powiem mu o tym jak szczęśliwy z wami jestem i jak genialnym ruchem było zostawienie Monterey i jego za sobą. Tak. Powiem mu, że… To mój ostatni telefon do niego, bo nie zasłużył nawet na to, żebym zadzwonił kiedy urodzi mu się wnuk albo wnuczka. Bo nie chcę go w życiu moich dzieci. A już na pewno nie w życiu Lily. Nie pozwolę mu jej skrzywdzić, Ane. Choćbym miał go udusić własnymi rękami. – własnego ojca. Właśnie tak. Mówiąc o tym, wyraźnie spochmurniał i trochę się zacietrzewił. Zmarszczka na jego czoła była wyraźna i surowa. – Przykro mi, że sama straciłaś rodziców tak wcześnie, a ja nawet nie mogę zaoferować ci z mojej strony jakiejś choćby nieznacznej ich namiastki. – w postaci fajnych, kochających teściów właśnie. Prawda była taka, że zarówna jego ojciec, jak i matka byli nieźle pieprznięci. Sama Ane zresztą miała okazję się o tym przekonać.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Poniekąd tak właśnie było. Dziękowała, że ją kochał. Że ją pokochał, chociaż była złośnicą na początku i nie chciała się zaangażować, a później z nich zrezygnowała i pozwoliła mu wyjechać na drugi koniec świata. A mimo wszystko teraz tutaj byli, razem i ją kochał, nadal. Mimo wszystko! Więc uważała, że miała za co dziękować, nawet jeśli on twierdził inaczej.
Natomiast to, co powiedział o ich małżeństwie… znowu ściągnęła brwi i przez chwilę mu się przyglądała. Uważnie. I nic nie mówiła, aż w końcu pokręciła głową, bo to nie wchodziło w grę. Nie i już – To małżeństwo nie może mi zaszkodzić… no jak? Skoro to właśnie przez nie jestem szczęśliwa? Bez sensu. Nie, nie będę tego ukrywać… wolę im wszystkim pokazać, że przynajmniej mam kogoś po swojej stronie, że ten ktoś się opiekuje mną i Lily, że jesteśmy z nim szczęśliwe i że moja córka będzie miała szczęśliwy dom bez swojego biologicznego ojca. – postanowiła. Może i miał rację, może szybkie ponowne wyjście za mąż nie będzie najlepiej odebrane, ale nie chciała o tym myśleć w ten sposób. Nie chciała myśleć, że zrobiła coś złego, gdy tak naprawdę… podjęła najlepszą decyzję w swoim życiu. Tak przynajmniej się czuła i nie chciała by ktokolwiek próbował jej wmówić, że jest inaczej.
Tak jak on chciał udowodnić coś swojemu ojcu…
Przyglądała mu się uważnie i lekko się uśmiechnęła, gdy skinęła głową. Oparła dłoń na jego policzku, skierowała jego twarz w swoją stronę i pochyliła się do jego warg, żeby go lekko i spokojnie pocałować – Miałam wspaniałych rodziców i też żałuję, że mieli tak mało czasu z Lily, że nie mogli poznać ciebie albo raczej nas skoro okazuje się, że znali cię od dzieciaka. – uśmiechnęła się lekko – I bardziej żałuję, że oni nie mogli być dłużej dla ciebie rodzicami, na których zasłużyłeś niż tego, że ja miałam za mało czasu z nimi. – bo tak właśnie było – Zresztą chyba w ogóle nie ma czego żałować… wszystko, co się wydarzyło doprowadziło nas tutaj. I właśnie… tutaj. – oderwała wzrok od męża, żeby rozejrzeć się po zapierającej dech w piersiach okolicy – Skąd wytrzasnąłeś to miejsce?


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
No tak. Coś w tym było, że prawdopodobnie państwo Ackerman prędzej mogli być tymi kochającymi, fajnymi teściami dla Skylera, niż Westonowie dla niej. Kiedy o tym pomyślał… Coś jeszcze przyszło mu do głowy. Nie podzielił się tym jednak od razu na głos, uśmiechnął się pod nosem i odruchowo też spojrzał po okolicy, w której byli. Spokojnej, kojącej, naprawdę ładnej. – Przyjechałem tu kiedyś z taką jedną dziewczyną. – tudududm. Wypalił jak gdyby nigdy nic, łypnął na Ackerman i… Parsknął śmiechem. Wyszczerzył bezczelnie kły i zaczął kręcić głową. – Żartuuuuuję. Z żadną dziewczyną, z nikim w zasadzie. Nic. – co prawda nigdy go o to nie zapytała, ale on spodziewał się, że może jednak chciałaby to wiedzieć. – W tym czasie między tobą, a tobą… Nic i z nikim. Wiem, że nieraz korciło cię, żeby mnie o to podpytać. – wytknął jej luźno i uszczypnął ją dla dodatkowej zaczepki w udo. Zaraz potem pochylił pysk do ramienia żony i krótko ją w nie pocałował. – Prawdą jest jednak, że byłem tutaj… Ale sam. No i w biznesach. Tam… – wskazał we właściwym kierunku. – Za tym zagajnikiem mieszka gość, któremu pomagałem wyremontować motorówkę dla jego syna. Szybka robota, w sumie dla mnie średnio opłacalna… Nie kalkulowało mi się tu jeździć w tę i z powrotem, więc wynająłem tutaj domek na tych kilka dni. – co też nie było tanie, także… Szczęście, że wyszedł w tym na czysto. Pomyślał teraz o tym i wzruszył ramionami. – Taki właśnie ze mnie biznesman, Ane. Ten syn… Choruje na coś w rodzaju zaniku mięśni. Wiesz… Stopniowo po prostu umiera. No to jak miałem policzyć ich normalnie? Nie umiem tak. – rwać talary z kogoś, kto i tak ma w życiu przeje… Przerypane. Powiedzmy, że minimalnie go to usprawiedliwiało. Ale tylko minimalnie, bo teraz, kiedy był odpowiedzialny już nie tylko za siebie, ale także za Ane i Lily, koniec z przesadną charytatywnością. Czas zmężnieć i zostać prawdziwą głową rodziny, Weston! – Dlatego jak już ruszę z tą moją firmą to musisz mnie pilnować, żebym nie przyjmował zleceń za ładny uśmiech, ok? Ani nawet za same koszty materiałów. To… Nieodpowiedzialne. I tyle. – sam siebie w ten sposób skarcił, ale miał rację! Takie to właśnie było. Uśmiechnął się do żony, a jego łapsko znów leniwie, dół i góra, sunęło po jej nagim udzie. – Swoją drogą, jak powiedziałaś o swoich rodzicach… – wrócił jeszcze na chwilę do „tego” tematu. – To gdzieś tam odruchowo i w międzyczasie zastanowiłem się nad tym czy… Naprawdę myślisz, że by mnie polubili? Zaakceptowaliby mnie w roli męża ich jedynej córki? Nie oczekiwaliby kogoś… No nie wiem, bardziej prestiżowego? – w końcu jej ojciec był znakomitym i wziętym prokuratorem, miał prawo szukać kogoś równie zacnego dla Ane, prawda? Weston dla swojego dziecka też chciałby wszystkiego co najlepsze. – Nie ujmuję sobie, Ane, nie o to chodzi. Nie tym razem. – uśmiechnął się pod nosem, ale czuł, że musi to wtrącić i to jeszcze zanim ona mu na to pytanie odpowie. – Po prostu… Gdybam, ok? I zastanawiam się nad tym. No i trochę bym go rozumiał, gdyby jednak nie zadowolił się takim Skylerem Westonem z małego Monterey w roli swojego zięcia. Może jestem fajny gość… Ale… Nie wiem czy wystarczająco fajny jako kandydat na męża dla jedynej córki takiej szychy jak twój padre. – i to już, to tyle! Zastanawiał się. Ot co.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Spojrzała na niego uważniej, gdy wspomniał o dziewczynie, ale nie – nie z pretensją. Prawda była taka, że nawet jeśli by z nią tu przyjechał to nie mogłaby mieć pretensji. Zresztą nawet nie chciałaby ich mieć. Rozstali się. Zostawiła go, starając się skupić na córce, więc on mógł w tym czasie układać sobie życie na nowo – Nie, wbrew pozorom nie… znaczy może trochę, ale nie złościłabym się, gdybyś faktycznie w tym czasie się z kimś spotykał. Musiałabym schować moją damską dumę do kieszeni i się z tym pogodzić. – zapewniła, uśmiechając się do niego ładnie. Sama nawet nie myślała o nikim innym. Właściwie to nie myślała o żadnym facecie. Walczyła o córkę i próbowała ogarnąć sprawy z jej ojcem, który postanowił ją porzucić. To były jej główne zajęcia, nic więcej. Nie w głowie jej były romanse, ale on? Miał do tego pełne prawo.- I nie zamierzam z niczym cię pilnować, Sky. – dodała swobodnie, a uśmiech nie znikał z jej twarzy, gdy się w niego uparcie wpatrywała. Nie była chytra, nie potrzebowała lusksusów… zresztą ciągle miała sporo oszczędności i zamierzała wrócić do pracy, więc nie powinni klepać biedy. A budowanie takich łódek, pomaganie takim ludziom… kochał to, ona to wiedziała i nie zamierzała być tą żoną, która suszy mężowi głowę, że ten nie zarabia tyle ile powinien. Zwłaszcza, że koniec końców zarabiał dobrze – Jestem pewna, że będziesz doskonale sobie radził. Swoją drogą myślałeś już o tym, jak to zacząć? – nie zamierzała go pospieszać, broń boże, raczej była po prostu ciekawa jak stoi z organizowaniem swojej firmy – Bo jeśli chodzi o moich rodziców… to widać, że nie znałeś ich jednak za dobrze. – zaśmiała się – Mówiłam ci że tata nie był fanem Marka, bez konkretnego powodu… po prostu nie złapali wspólnego języka. Ale nigdy nie zasugerowałby mi, że powinnam się spotykać z kimś lepszym. Tak samo jak nigdy nie naciskał na moją ścieżkę kariery. Pokochałby cię. Oboje by cię pokochali. Musisz mi uwierzyć na słowo… a wiem, co mówię. Tak jak mówiłam, że Lily by cię pokochała. I proszę! – miała rację! Z rodzicami też by ją miała.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ