Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Na szczęście cały wypadek wyglądał groźniej, niż to ile szkód spowodował w rzeczywistości. Hope mogła wrócić do domu. No właśnie — mogła. Ale czy miała jak się tam dostać? Widok Nemo na korytarzu naprawdę sprawił, że poczuła ciepło na sercu. Może był to znak, że małymi kroczkami i wraz z upływającym czasem uda im się odbudować wzajemną relację. Z pominięciem tego ostatniego etapu, jakim był “błąd”.
Coś znajomego, coś bardzo odległego przebudziło się w niej, gdy tak wybudzony gwałtownie powiedział jej imię. Wspólne dyżury wiązały się przecież z tym, że kiedyś spali na zmianę. Że kiedyś dyżury były czymś wyczekiwanym. A teraz? Teraz sama próbowała zbudować mur, który miałby ją ochronić. Przed nim.
- Wszystko w porządku. Kilka stłuczeń, siniaków, ale nic złamanego. Nie będziesz musiał mnie składać. - Spróbowała zażartować, ale skrzywiła się, bo żebra wciąż ją bolały. Może i były całe, ale nie oznaczało to, że powinna się forsować. - [b Daj mi odsapnąć. [/b] - Powiedziała i zajęła miejsce, z którego on przed chwilą wstał.
Spojrzała na baton, potem na niego. Pamiętał, że je uwielbiała. Dlaczego takie pierdoły potrafiły ją tak cieszyć?
- Wiesz, że nie musiałeś tu czekać? - Może mu coś chlapnęła zaraz po wypadku i przejął się. A przecież nie było z nią tak źle.
- Prywatna opieka zdrowotna. No proszę… - Nie miała nawet chęci, czy siły się kłócić. - Dziękuje Nemo… Dziękuję, że się wtedy zatrzymałeś… - Że mi pomogłeś, że o mnie zadbałeś. Że byłeś. - Ale teraz znów jestem pewna, że chcesz mnie zabić cukrzycą… - Pokręciła głową, ale nic więcej nie powiedziała w tej sprawie, bo wgryzła się w batonik. - Tony nie odbiera… - Powiedziała niespodziewanie pomiędzy jednym kęsem, a drugim. - Zaraz zamówię sobie taksówkę, więc jak chcesz, to możesz wrócić do domu. - Dodała.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Jeśli chodzi o higienę snu, w wypadku personelu medycznego .. praktycznie nie istniała. Z resztą, pod kątem takiego przetrwania byli trenowani już w czasie studiów, spędzając długie i nieprzespane noce nad książkami, notatkami czy zaliczeniami. Z czasem można się było przyzwyczaić, szczególnie jeśli w dyżurce zawsze była kawa. Sporo kawy. Czarna i mocna, mogłaby i truposza postawić na nogi. Co nie zmienia faktu, że Nemo czuł się całkiem żywy gdy Pelletier wyrwała go z lekkiej drzemki. Głęboki sen? To dobre dla zwykłych śmiertelników.
- No to kamień z serca - mruknął Delany, odwzajemniając nie tyle żart, co drobny uśmiech. Zdecydowanie bardziej wolał martwić się na zapas niż faktycznie powód do tych zmartwień mieć. Wyglądało też na to, że adrenalina już całkiem opuściła ciało Pelletier, ustępując miejsca wyczerpaniu. Razem z Nemo byli w końcu na nogach od dobrych kilkunastu godzin. Tyle dobrego, że nie było to dla nich nic nowego. Tylko okoliczności wyszły nieco inne.
- Zrobiłabyś to samo, a przynajmniej tak mi się wydaje - odparł blondyn. Z drugiej strony zatrzymałby się nawet gdyby nie rozpoznał samochodu Hope, jeśli tylko mogłoby to uratować komuś życie. Szkoda, że biednego kangura nie udało im się ocalić. Ludzie od dzikiej przyrody na pewno już się nim zajęli. W jednym kobieta miała jednak rację, Delany nie robił za szofera dla byle kogo.
- Proszę nie dziękuj. Zrobiłem to bo nadal jesteś moją przyjaciółką, nawet jeśli uważasz inaczej - gdyby nie to co przeszła, gotów byłby się obrazić za tą całą wdzięczność. Hope naprawdę sądziła, że byłby w stanie od tak wrócić do domu zostawiając ją w pojedynkę? Nie, nigdy by tego nie zrobił. Wiedział jakie to przerażające uczucie być zdanym tylko na siebie, dlatego Pelletier mogła na niego zawsze liczyć. No, pomijając tamten telefon, który chyba ostatecznie sprowokował kobietę do ucieczki z kraju. Przynajmniej batonika od Chirurga przyjęła, zawsze to coś.
- O taksówce też nie chce słyszeć. Zabieram Cię do domu. W aucie i tak mam Twoje rzeczy - Tony.. Anthony. Całkiem twardy sen musiał mieć ten jej kochaś. Tego jednak Nemo oczywiście nie skomentował, zamiast tego odbierając z automatu kubeczek z gorączą czekoladą z proszku - Bez dyskusji - dodał jeszcze, dopilnowując by podniosła pupę z krzesełka i razem z nim skierowała się na parking. Nawet przy jej sadzaniu Delany był strasznie opiekuńczy, otwierając jej drzwi, a potem zapinając pas. Napój też umieścił pod jej ręką, dopiero wtedy zajmując fotel kierowcy - Postaraj się zdrzemnąć H. Obudzę Cię jak dotrzemy na miejsce. Adres był na wycinku z polisy. - wyprzedził zgrabnie jej pytanie.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Faktycznie, dla nie zrobiłaby to wszystko, a może nawet jeszcze trochę więcej. Wcale nie chciałaby się do tego przyznawać, ale od zawsze i prawdopodobnie na zawsze Delany będzie miał szczególne miejsce w jej sercu. Nawet jeśli przyjdzie jej wyjść za Antka. Teraz jednak nie miała siły na kłótnie, przemyślenia, czy nawet dyskusję. Ona potrzebowała odpoczynku. Nemo z resztą też.
- Zrobiłabym... - Przyznała wreszcie, bo przynajmniej na tyle mogła dla niego zrobić. W ostatnich tygodniach była dla niego okropna w tym całym swoim chłodzie, w tym unikaniu go... Ale nic nie mogła poradzić na to, że na jego widok odezwał się w niej ból. Ból, który był tak silny, że zmusił ją do opuszczenia kraju i porzuceniu wszystkiego.
Najwidoczniej olewała go bardzo skutecznie, skoro podjął temat w taki, a nie inny sposób. Odczuł, że zdystansowała się od tej ich przyjaźni. Ale czy tak nie było łatwiej?
Dlatego podniosła na niego wzrok i na moment zawahała się, w jaki sposób powinna odpowiedzieć. Miała ochotę kąśliwie rzucić, że chciałaby móc tak po prostu wymazać go ze swojego życia, ale... Nie umiała. Patrzyła na jego zmęczoną twarz, piękne oczy, ten lekki uśmieszek i jego koszulkę we krwi i wiedziała, że nie umiałaby mu czegoś takiego powiedzieć. I to nawet nie dlatego, że ją uratował, ale głównie dlatego, że nie byłaby to prawda.
- To nie tak... - Zaczęła, ale zaraz przerwała. - To chyba nie jest najlepszy moment na takie rozmowy. - Stwierdziła z cichym westchnieniem. - Możemy któregoś dnia wyskoczyć na lunch.- Alkoholu nie proponowała, bo już oboje wiedzieli już, do czego byli zdolni. A zapewne oboje nie chcieli popełniać więcej "błędów".
Rzeczywiście chciała protestować w sprawie taksówki. Już dostatecznie się przez nią spóźnił do domu. Jeszcze tego brakowało, żeby Corinne miała jakieś większe pretensje o to wszystko. Ale i na to nie miała siły. Pomału skinęła więc głową.
- Jutro wezwę kogoś do samochodu. Dziękuję, że zabrałeś moje rzeczy. - Nie miała pojęcia, że Nemo się już wszystkim zajął. Dreptała pokornie przy jego boku, pozwalając, by o nią zadbał. Ostatnio czuła, że ma na głowie zbyt wiele, że bierze na siebie zbyt wiele. Dziwne ukłucie z tyłu głowy sprawiło, że pomyślała, że chciałaby, żeby Anthony czasem tak o nią dbał, zapominając na chwilę o pracy.
- Nie chcę spać... - Powiedziała, gdy zapinał jej pas, gdy znajdował się tak blisko, że czuła znajomy zapach wody kolońskiej. A on zaraz był obok. W aucie zero damskich bibelotów. Musiało im się nieźle powodzić, skoro mieli dwa osobne auta. Hope przełknęła ślinę.
- Czy Corinne wie, że pracujemy w jednym szpitalu? - Nie miała pojęcia o ich rozstaniu. Nemo wprawdzie obrączki nie miał, ale był chirurgiem, więc może z czystej wygody jej nie nosił. Nie miała pojęcia, że nie tylko ona wracała myślami do tamtej nocy. Może nie teraz, nie w tej chwili. Ale przez ostatni rok z pewnością zbyt wiele razy.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Oboje wiedzieli, że i Hope zajmowała specjalnie miejsce w sercu Kanadyjczyka. Miała też pełne prawo być na niego wściekła. Powodów, dla których mogła by go znienawidzić również nie brakowało i Nemo zdawał sobie z tego wszystkiego sprawę. Wiedział jak bardzo skrzywdził blondynkę podejmując taką, a nie inną decyzję. Poszedł na skróty i ostatecznie dokonał złego wyboru by ratować to co łączyło go z Corinne. Przez dłuższy okres czasu naprawdę wierzył, że spędzi z czarnulką resztę swojego życia, ale wspomnienie nocy z Hope nie dawało mu spokoju. Świadomość, że przez lata był niczym koń z klapkami na oczach powoli zaczynała do niego docierać. Wszystko o czym marzył cały czas miał przecież na wyciągnięcie ręki. Kobietę, która go akceptowała, wspierała i jeszcze do niedawna darzyła miłością niemal bezwarunkową. Trochę to trwało, zanim Nemo zorientował się, iż drugiej takiej zwyczajnie na świecie nie znajdzie, a gdy do tego doszło, okazało się, że może być za późno, bo planowała już ślub z kimś innym. Niestety, Delany nie był z tych co poddają się tak łatwo. Był gotów walczyć, jeśli tylko miał cień szansy na odzyskanie Pelletier.
- Poważnie? - ożywił się Chirurg, a w oczach błysnęła iskierka nadziei. Usta też odpowiedziały drobnym uśmiechem. Do tej pory blondynka unikała go bowiem jak tylko mogła, więc propozycja wspólnego posiłku to był krok w dobrą stronę - Ale Ty wybierasz knajpę, ja coś nie mam do nich szczęścia - najchętniej od razy zadzwoniłby z rezerwacją, ale był środek nocy. Poza tym po chwili dotarło też do blondyna, że być może przyjaciółka miała na myśli szpitalną kantynę. Zaręczona, mogła nie chcieć pokazywać się w restauracjach z 'obcym' mężczyzną? - Chyba, że wolisz stołówkę. Mi pasuje każda opcja. A co do auta, kazałem je zholować do najbliższego zakładu. Miałaś to za free w polisie. Zaraz wyślę Ci adres.
Widywał ją zestresowaną już wcześniej, choć nigdy jak w ostatnich tygodniach. Niestety nie mógł nawet zapytać o powód, jeśli prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Delany'emu pozostało mieć nadzieję, że to nie jego sprawka. Chociaż, może to by dobrze prognozowało gdyby Hope niepokoiło jego pojawienie się w Australii? Bynajmniej nie na jej związek z Anthonym oczywiście. Co do ściemy z brakiem zmęczenia, Kanadyjczyk w ogóle jej nie kupował. Był pewien, że kobietę zmorzy sen za jakieś dziesięć, może piętnaście minut.
- Corinne i ja rozstaliśmy się w kwietniu. Powiedziałem jej o wszystkim.. Okazało się, że też utrzymywała kontakty ze swoim eks od jakiegoś czasu - wyjaśnił dość obojętnym tonem. Nie wybrzmiewał w nim ani smutek ani żal, co najwyżej uczucie ulgi - Przyleciałem tu prosto z Florydy.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Jedynym ratunkiem dla Hope była tak naprawdę ucieczka w swoiste zobojętnienie i udawana nienawiść do Delany’ego. Tak było łatwiej. Nie bolało tak bardzo… A przynajmniej tak sobie uparcie wmawiała, bo przecież każda chwila, gdy nie mogła odezwać się do niego, gdy tego chciała lub potrzebowała, była katorgą.
Co by zrobiła, gdyby Nemo pojawił się zaraz po tym, jak zniknął? Jeszcze wtedy, gdy emocje w niej buzowały, a ona nie umiała sobie poradzić z samą sobą?
Ale na to nie trzeba było odpowiadać, bo Nemo zjawił się po roku. I to wtedy, gdy Hope pomału zaczęła układać sobie życie tutaj.
Pojawienie się chirurga rzecz jasna niczego nie ułatwiało. No może z wyjątkiem dzisiejszego wieczoru. Dzisiaj ułatwiało wiele.
Skinęła więc głową, uśmiechając się lekko. Taki mały ukłon w jego stronę, za to, jak dzisiaj jej pomógł. No i… Tęskniła za nim. Nie, żeby chciała mu to okazać wprost, czy nawet powiedzieć, ale w pewien nieco egoistyczny sposób zapełniała pustkę w sercu, jaka powstała po tym, gdy Nemo zniknął z jej życia.
- To coś wybiorę, o ile gust ci się nie zmienił. - Odparła i zerknęła niezręcznie na telefon. Tony nadal się nie odezwał. - Masz już australijski numer, czy łapać cię na whatsapp? - Spytała, bo chociaż numer usunęła już dawno, to nie ma się co oszukiwać. Dzwoniła do niego prawie całe dorołse życie. Ten numer pamiętała równie dobrze, jak ten do swoich rodziców.
- W stołówce jemy w pracy… Ale jeśli tak wolisz, to wystarczy powiedzieć. - Uśmiechnęła się. Czy raczej próbowała, bo jeszcze w tej chwili, jeszcze przez kilka sekund myślała, że rozmawia z zajętym lub być może nawet żonatym mężczyzną.
Uderzenie było niemal tak silne, jak te podczas zderzenia z kangurem.
Rozstali się.
W kwietniu.
Prosto z Florydy…

Powiedział jej…
Hope poczuła, jak rośnie jej gula w gardle. Niby Nemo wspomniał, że miała jakieś kontakty ze swoim byłym, ale…
Hope chciałaby móc powiedzieć, że w pełni żałuje tej nocy z Delanym. Że wolałaby, żeby to się nie wydarzyło. Ale tak naprawdę nie żałowała ani chwili z tamtego wieczoru. Żałowała tego wszystkiego, co stało się potem.
- Pamiętasz, jak do ciebie zadzwoniłam po tym wszystkim? - Być może telefon nie utkwił mu w pamięci, chociaż tak naprawdę zdefiniował wszystkie późniejsze kroki, jakie podjęła Hope. - Albo nieważne… - Momentalnie zmieniła zdanie. To jednak nie miało teraz już znaczenia. To było, a nie jest. Teraz jest Tony, za którego ma wyjść za mąż i który pewnie lada moment się obudzi. I to na nim powinna się skupić, a nie na tym, żeby opowiadać o swoich rozterkach sprzed roku.


Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Polegali na sobie w bardzo wielu sprawach. Tak wielu, że i Nemo zaczął zdawać sobie z tego tak naprawdę sprawę, gdy Hope w jego życiu zabrakło. O tym, że podjął złą decyzję zrywając z blondynką kontakt wiedział właściwie w momencie, w którym odłożył telefon. Niestety wtedy jeszcze wierzył, iż jest to jedyna słuszna decyzja, którą podjął by ratować swój związek z Corinne. Choć chciał, nie mógł mieć ich obu w swoim życiu jednocześnie. Próbowali takiego układu i nie wyszło. Poniosło ich z Pelletier przy okazji i Nemo nie chciał ryzykować, że wydarzy się to ponownie. Nie było by to fair ani w stosunku do Hope ani Ross. Dziś w jego życiu pozostała jednak już tylko jedna. Oczywista odpowiedź, którą Chirurg zawsze miał przed oczami, ale był zbyt ślepy by ją dostrzec. Nie bez powodu mówi się, że pewne rzeczy docenia się dopiero po ich stracie, prawda? Nemo miał jedynie nadzieję, że nie było dla nich jeszcze za późno.
- Masz moje pełne zaufanie. A numer zapisz ten z adresem mechanika - nadal nie krył zadowolenia z decyzji przyjaciółki o wspólnym wyjściu na obiad. Może nawet kolacje? Z dala od wszystkich, jak za dobrych, dawnych czasów. Byleby tylko jej narzeczony nie próbował się pod to spotkanie podłączyć. Delany oczywiście chciał poznać swojego rywala, jednak w pierwszej kolejności wolał skupić się na Hope. Szczególnie, że wydawała mu się dziwnie przygaszona - Żarcie w stołówce nie jest takie złe, ale wolałbym chyba zjeść coś na mieście - na ścisłość mogliby mu zaserwować nawet drewniane wióry, byleby tylko miał okazję porozmawiać z blondynką na osobności.
Tymczasem po jego słowach w aucie nastąpiła krótka cisza. Nemo mocno się pilnował żeby nie zerknąć na oblicze przyjaciółki oświetlone słabą poświatą komputera pokładowego oraz reflektorów rozjaśniających drogę przed nimi. Wytrzymał jakieś 30 sekund, a to co zobaczył na jej twarzy wcale mu się nie spodobało. Szybko okazało się dlaczego. Tamta rozmowa. Oczywiście, że ją pamiętał. Była jak żenujące wspomnienie z podstawówki powracające w jego najniższych momentach by go dręczyć.
- Nawet.. nawet nie wiem jak zacząć Cię przepraszać za słowa, które wtedy padły - blondyn westchnął ciężko wbijając skupione spojrzenie piwnych tęczówek w trasę przed sobą. Wolałby uniknąć kolejnego spotkania z kangurem - Zachowałem się jak złamany kutas, całkowicie niepotrzebnie. Potraktowałem Cię cholernie niesprawiedliwie, bo wystraszyłem konsekwencji. Jak jakiś smarkacz - nawet jeśli Pelletier nie miała ochoty powracać do tamtych chwil, on czuł, że należą jej się przeprosiny.



Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
No w zasadzie przez pewien czas udawało się utrzymać ten układ jako taki działający. Dopóki ona była z Sawyerem, wszystko zdawało się układać, ale kiedy nagle została sama, a Nemo został sam na jakiś czas, wszystkie bariery runęły. Ciężko stwierdzić, dlaczego właściwie… Pili przecież nie raz, spali u siebie nie raz… Nawet wypady na plażę wiązały się z tym, że oglądali siebie niemal nago. A jednak… Wtedy, tamtej jednej sądnej nocy. A jednak on potem zdecydował się wrócić do Corinne, a Hope… Hope mogła się przecież tego spodziewać. Niczego sobie nie obiecywali wtedy. Niewiele mówili ogólnie. A jednak czego się nie spodziewała to tego, że zupełnie skreśli ją ze swojego życia.
Czy Hope byłą przygaszona? Owszem — dopiero co miała wypadek, to raz i wiedziała, jak auto wyglądało po wypadku, więc nie łudziła się, że naprawa będzie tania. Może nawet będzie musiała kupić nowy samochód. Inaczej, jak będzie jeździła do pracy?
- W takim razie napiszę ci… niedługo. - Najpierw musiała dojść do siebie. Pogadać z Anthonym o wypadku i o tym, czy nie ma nic przeciwko, żeby wyskoczyła z Nemo coś zjeść. Gdy dowiedział się bowiem, że pracuje razem z Delanym, to nie był tym zachwycony, ale nie mogła mu się dziwić.
A chciała być fair… A może po prostu wolała wmawiać sobie, że między nią i Nemo nie ma niczego, czego mogłaby się wstydzić przed narzeczonym.
Ale teraz przyszło im, po raz pierwszy zmierzyć się z tym, co wtedy się stało.
- Nemo… czekaj… Nie masz mnie tak naprawdę przepraszać. Znaczy… - Westchnęła, przykładając dwa palce do czoła. - Mogliśmy to załatwić inaczej, ale… ale ogólnie przecież miałeś rację, prawda. - Zebrała się w sobie. Kilka głębszych oddechów. - Nie dzwoniłam wtedy, bo chciałam ci coś wtedy zepsuć… Ja… - Łatwiej jej było, gdy patrzył na drogę, a nie na nią. - Ja… wtedy bałam się, że jestem w ciąży. Zrobiłam test, nie dał jednoznacznej odpowiedzi, okres mi się spóźniał… - Ostatecznie wszystko okazało się winą stresu, ale chodziło o to, że gdy Nemo oznajmił, że nie powinni się więcej spotykać, zamknąć wspólny rozdział życia, Hope poczuła się tak cholernie samotna. Nie chciała ryzykować tym, że codziennie będzie chodzić po wspólnych miejscach i dlatego skoro i tak miała być sama, to przynajmniej mogła być sama na drugim końcu świata. - Przepraszam, że przeze mnie wam nie wyszło... - Nawet jeśli Corinne miała kontakty z eks, to może gdyby nie Hope, to Nemo by zawalczył o Cor.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Ciężko stwierdzić, które czynniki wpłynęły dokładnie na ich decyzję. Szczególnie, że oboje z Hope twierdzili, że była ona spontaniczna. Żadne z nich nie planowało przecież wylądować z tym drugim w łóżku, ale pokusa okazała się zbyt silna. Co zabawniejsze, w przeszłości mieli ku temu zdecydowanie więcej okazji. Jeszcze przed pojawieniem się Sawyera czy Corinne nic nie stało im na drodze przed pogłębieniem ich relacji. Kto wie? Może zakazany owoc smakował po prostu lepiej? Albo przeważyła zazdrość o konkretnego partnera? Jeśli tak, musiała tkwić mocno w podświadomości Delany'ego, bo naprawdę darzył sympatią poprzedniego narzeczonego Pelletier. Może nawet polubiłby tego aktualnego, gdyby sam nie starał się teraz zająć jego miejsca.
- W porządku - mruknął blondyn, nadal uśmiechając się lekko. Obietnicę spotkania postrzegał jako swoisty progres. Wydawało się, że Hope jest wreszcie gotowa go wysłuchać. Dobrze, bo miał jej do przekazania bardzo wiele. Nie był jedynie pewien reakcji jakiej powinien oczekiwać. W najgorszej wersji Pelletier oświadczy mu, że jest szczęśliwa , a on wyjedzie zaraz po jej ślubie by nie mieszać już więcej w jej życiu. Byłoby jednak szkoda, bo nawet polubił słoneczną Australię.
Jednocześnie Chirurg nie uważał, by wieczór wypadku Hope był najodpowiedniejszy do omawiania ich ostatniej rozmowy z Burlington. Skoro jednak blondynka sama zaczęła temat, Delany pragnął wykorzystać tą okazję by przeprosić ją za wszystko. Nie przewidział tylko, że Pelletier będzie miała dla niego nowe, dość szokujące rewelacje. Takie, które niemal sprawiły, że zatrzymał auto w miejscu, ostatecznie zjeżdżając jednak na o wiele bezpieczniejsze pobocze. Twarz Nemo pozostawała trudna do rozczytania, gdy zadał niepewne pytanie - .. Co powiedział lekarz? - nie słyszał o żadnym dziecku, ale to wcale nie oznaczało, że takowe nie istniało. Hope mogła 'problem' rozwiązać na wiele możliwości, jednak blondynowi trudno byłoby uwierzyć w to, że zataiła by to wszystko przed nim. Z drugiej strony, sam ją najpierw odtrącił, prawda? - Wiesz, że ... - zaczął Nemo, wpatrując się w blondynkę nawet jeśli unikała jego wzroku - Wiesz, że nigdy nie zostawiłbym Cię samej z dzieckiem, prawda? Naszym dzieckiem - jego przeszłość znała najlepiej ze wszystkich. Delany nie ukrywał przed nią niczego. Wiedziała, że sam był niechcianym dzieckiem, i że świadomość ta ciążyła mu przez całe dzieciństwo. Prędzej zrezygnowałby z chirurgii niż skazał na to inną, niewinną istotę. Szczególnie, jeśli w jej żyłach miała płynąć jego krew.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Spontaniczność tej decyzji wcale nie ozaczała, że przyszło opamiętanie. Już zupełnie trzeźwi, kiedy słońce wstało już, zwiastując nowy dzień, oni całowali się, kochali, jakby należeli do siebie. A przecież tak nie było - ukradli wtedy życiu jedną noc dla siebie. Kara za to przewinienie była jednak straszliwa.
Hope straciła przyjaciela. Jedynego prawdziwego człowieka w swoim życiu.
A przecież jej też wydawało, że lubi Corinne. Też sądziła, że ona i Nemo stanowią świetną parą. Życzyła im przecież jak najlepiej. A jednak może gdzieś głęboko w środku wiedziała, czuła, że to nie Corinne. Stop. Nie. Ona była przecież z Antkiem i to powinno się liczyć. Zależało jej przecież na narzeczonym! Nie bez powodu przecież zgodziła się wziąć z nim ślub.
A teraz? Umawiała się na lunch lub kolację z Nemo, wiedząc doskonale przecież, że Tony nie będzie zachwycony. Ostatnio powiedziała mu przecież o Delanym i mogła się domyślać, że nie będzie szczęśliwy z tego, że jednak się zaczęli dogadywać. Z drugiej jednak strony, to wszystko było już w przeszłości, tak? Oboje ruszyli naprzód.
Hope naprawdę chciała sobie wmówić to, że wybór szpitala przez Nemo był bardziej przypadkiem, niż jakimś zamiarem w jej stronę. Jeszcze niedawno może pomyślałaby, że to złośliwość, ale przecież… Widziała w jego oczach, że nie byłby do tego zdolny. Może dlatego zdecydowała się mu zaufać w jakimś stopniu i delikatnie odsłonić swój ból. Ten, który sprawił, że znalazła się w Australii.
I może właśnie, gdyby nie to, że poruszyli ten temat, to Hope rzeczywiście by usnęła. Ale ciemna noc, na skraju drogi, wydawała jej się odpowiednim miejscem do rozmowy. Bo jak uzna, że to dla niego za wiele, to zawsze spotkanie na lunch będzie można przełożyć. Może nawet przearanżowac dyżury, żeby nie widywać się zbyt często. Bo teraz mogło się przecież wydarzyć niemal wszystko.
- To nie było dziecko… To nerwy i stres. Miałam trudności z jedzeniem. - Tak po prawdzie, to był okres, gdy z nerwów piła jedynie wodę. Mówi się, że lekarzu, lecz się sam, ale ona wtedy nie potrafiła sobie poradzić z sytuacją w swoim życiu, a ten, który do tej pory był rozwiązaniem problemu, sam stał się po części zmartwieniem. - Wtedy nie wiedziałam… - Wyznała, chociaż teraz była pewna, że Nemo zrobiłby wszystko, żeby dać dziecku szczęście. Nawet kosztem swojego. Ale czy ona potrafiłaby żyć w taki sposób? Czy nie znienawidziłby jej za to, że Corinne ma do niego pretensje? I jak by wtedy żyli? Na dwa domy? - Znaczy wiedziałam, ale… Ale nie umiałam ci wtedy tego powiedzieć. - Nie po tym, co mi powiedziałeś. Dlatego nigdy więcej nie zadzwoniła. Teraz jednak rzeczywiście unikała jego wzroku. Wciąż miała na sobie jego ubranie, więc wsunęła dłonie w nieco zbyt długie rękawy, chyba nieco skubiąc je od środka. Ich dziecka.
Brzmienie tych słów jakby dopiero uświadomiło jej w pełni, co mogło teraz z nimi być.
- Chyba miałeś rację… Zrobiłam się strasznie zmęczona. - Guzik prawda. Tak naprawdę to przestraszyła się tego, jak te słowa zabrzmiały w jej głowie. Musiała wrócić do domu. Nie myśleć o tym wszystkim. Nie myśleć o nim. Skupić się na Tonym. - Ty z resztą pewnie też. I tak już wystarczająco cię wymęczyłam. - Dodała po chwili, wreszcie patrząc na niego.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Cóż, widocznie Nemo w swojej podświadomości również czuł, że Corinne jednak nie jest mu pisana. Kiedy minął czas wspaniałego zauroczenia i nastało szare życie, a blondynowi dodatkowo przyszło zmierzyć się z konsekwencjami swojej zdrady na brunetce. Niestety w tym samym czasie został zmuszony do wyjechania z Burlington i przeniesienia się na Florydę, gdzie Ross zajmowała się podupadającą na zdrowiu matką. Zamieszkali nawet w jej posiadłości, razem z psem, którego nie znosiła. Co do chirurga, prawdę mówiąc teściowa też za nim nie przepadała. Nie podobało jej się, że był sierotą niewiadomego pochodzenia, nawet jeśli ostatecznie adoptowała go para chirurgów, z którymi jednak nie utrzymywał kontaktu. Za mały prestiż dla jej ukochanej Corinne, choć sama brunetka wiele razy zapewniała mężczyznę, że jej to absolutnie nie przeszkadza.
A Hope? Ona nigdy nie musiała mu nic udowadniać. Nigdy nie patrzyła na niego inaczej. Nigdy nie sprawiła, że poczuł się od niej gorszy. Nawet teraz, przy całej krzywidzie, jaką jej wyrządził z trudem zdobywała się na obojętność. Delany nie miał wątpliwości, że unikała go tylko dlatego aby zachować twarz. Tą samą, z której tak wiele potrafił wyczytać. Poza tym blondynka nie była głupia. Czy naprawdę sądziła, że wybrał Cairns przypadkiem? Inny kontynent, mniejsze miasto? Nemo i tak wszystko jej wyśpiewa podczas kolacji. Wszystko, czego nie wyjaśnią sobie dziś.
Na wieść o tym, że dziecka nigdy nie było odczuł ulgę, ale też domieszkę smutku. Zapewne nie stali by tu teraz gdyby na świecie jednak pojawił się ich potomek. Delany zrobiłby wszystko by być w życiu tego podlotka, a tym samym i jego matki. Z drugiej strony sam był wszystkiemu winien, ale jednocześnie nie było to nic, czego nie mogli szybko nadrobić. Na drodze stał jedynie narzeczony Pelletier. To i drobna animozja, którą Hope nadal żywiła do przyjaciela. Wiedział, że mocno ją zranił, skoro nadal mu nie wybaczyła.
- To.. zrozumiałe.. Po tym wszystkim co Ci powiedziałem - przyznał. Sam był zaskoczony, iż udało mu się to tak załatwić. Przekonywał się, że robi to dla siebie, Corinne i ich wspólnej przyszłości. Że był zachłanny usiłując zatrzymać obie kobiety w swoim życiu i podjął słuszną decyzję zwracając Pelletier jej wolność. Niestety to wyjście wcale nie rozwiązało jego problemu - Nawet się nie dziwię, że wyjechałaś.
Dalsze wywody przerwała mu sama blondynka. Jej słowa były oczywistym kłamstwem i wiedzieli to oboje, ale Chirurg i tak odpuścił temat, odpalając auto i wjeżdżając z powrotem na drogę - Zdrzemnij się, obudzę Cię jak dojedziemy na miejsce - mruknął, odkręcając cicho radio i włączając w fotelu blondynki podgrzewanie. Niezręczna cisza nie była czymś, do czego z Hope przywykli.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Oszukiwanie siebie przychodziło im równie łatwo, jak pozostawanie ślepymi przez te wszystkie poprzednie lata. Ale nawet jeśli powinni być razem, to czy powinni byli robić to w taki sposób? Gdzieś po kryjomu? A może w sumie się wcale nie kryli? Ktoś mógł ich równie łatwo zobaczyć przez olbrzymie okna domu. Ktoś mógł słyszeć, jak flirtowali w barze. A przecież to nie ich zupełnie nie powstrzymało… W jej domu nie wypili nawet drinka, rzucając się na siebie, podczas gdy równocześnie zrzucali ubrania. I rzeczywiście ani w tym, ani w kwestii wcześniejszego zaufania — było tak, jak powinno być. Umieli rozmawiać jak z nikim innym, ale i seks przyszedł im z dopasowaniem, chociaż Hope nie była aż tak zaprawiona w bojach i niektóre rzeczy były dla niej nowością. Przy nim nie była się próbować zupełnie pierwszych doświadczeń.
Nie była gotowa tylko odczuć porzucenia. Ale rozmowa dzisiaj nie powinna iść dalej. Krążąca w żyłach Hope resztka powypadkowej adrenaliny zupełnie opadła i chociaż jeszcze przed chwilą naprawdę nie była śpiąca, tak teraz, wtulając nos w jego bluzę, otaczając się zewsząd jego zapachem, wciąż słysząc echo jego słów i ciepło fotela, głowa sama jej uciekła. Opadła na ramię, chociaż jeszcze przez chwilę próbowała z tym walczyć. Ale przymrużenia powiek były coraz dłuższe, aż wreszcie poddała się.
Nie śniła o niczym, bo był to bardzo płytki sen, przez który czuła nawet to, że jest cała obita i obalała. Jedyne, co gdzieś tam przewijało się w jej głowie, to piszczenie martwego kangura. Nie był to najprzyjemniejszy wieczór. Nowym dźwiękiem był za to żwir pod kołami, który uświadomił jej sennemu umysłowi, że dojechali na miejsce. Poprawiła się w fotelu pasażera i poczuła pewne zdenerwowanie. Dosłownie w tym momencie błysnęło światło w oknie, gdzie była sypialnia Anthony’ego i Hope.
Niby próbowała się ogarnąć w szpitalu, ale pod bluzą Nemo wciąż miała na sobie zakrwawione ubranie. Wciąż cień jej własnej krwi malował się nieprzyjemnym rumieńcem gdzieś na jej policzkach, bo chociaż próbowała doprowadzić się do porządku w szpitalu, to mimo wszystko nie mogła z miejsca moczyć szwów. Odwróciła się do Nemo.
- Dziękuję, że mi pomogłeś… - Powinna powiedzieć, że już sobie poradzi, ale nie umiała go spławić. - To dam znać, co z tą kolacją.. - Miał być lunch, a teraz nagle mieli pogadać przy kolacji. Chyba powinna uważać na swoje własne słowa.
Spróbowała właśnie rozpiąć pasy, ale szło jej dość kiepsko. Poczuła też wibracje telefonu, ale którego akurat nie mogła sięgnąć, bo umieściła go w torebce pod nogami.
- Chyba jeszcze przez chwilę cię pomęczę. - Rzuciła niby luźno, chociaż wcale nie było jej do śmiechu.

Nemo Delany
Anthony Huntington
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Większość wydarzeń trudno przewidzieć, co nie oznacza, że część ludzi nie próbuje. Pewnie dlatego jasnowidzowie, wróżki i horoskopy cieszą się taką popularnością. Nemo? On bardzo wcześnie nauczył się przyjmować życie takim jakim było, brać wszystko co stawało na jego drodze 'na klatę'. Wynikało to głównie z faktu, że miał ciężkie początki i niewielki wybór. Uczucia do Pelletier, choć kumulowały się w nim od lat, wzięły mężczyznę z zaskoczenia. Właśnie dlatego tamtego wieczoru po partyjce squasha przenieśli się do ulubionego baru, gdzie sporo wypili i flirtowali otwarcie. Spędzali tak wspólnie czas wiele razy wcześniej i nigdy do niczego nie doszło. Nawet jeśli oboje byli akurat singlami. Nemo szczerze wierzył, że po kilku drinkach odprowadzi Hope do domu, a potem wróci do własnego mieszkania i pewnie obudzi się z kacem. Niespodzianka. Jednak obudził się w łóżku, razem z Pelletier i żadne z nich nie miało na sobie ubrań.
Mimo wszystko potrzebował wielu miesięcy by jego serce dogoniło fizyczne pragnienia ciała, a potem jeszcze kilku by dogadało się z mózgiem. Zamieszanie było na tyle poważne, że nawet dziś nie był w stanie określić momentu, w którym granica przyjaźni z blondynką została w jego głowie przekroczona. Miłość to niestety nie był najbliższy mu temat. Nie doświadczył jej zbyt wiele ze strony adopcyjnych rodziców, rodzeństwa nie miał. Najczęściej widywał ją na filmach lub pośród swoich pacjentów oraz ich bliskich. Własnymi oczami widział jak wiele różnych form potrafi przybrać, a przecież Hope od zawsze była mu najbliższa. Czasem zachowywała się jak jego matka, innym razem kłócili się jak rodzeństwo. Delany'emu musiało się to wszystko w którymś momencie pomieszać, ale to nigdy nie powinien być powód by blondynkę odtrącać. Zaślepiło go jednak uczucie, które żywił do Corinne. Dziś już wiedział, że było to tylko silne zauroczenie, które pomylił z zakochaniem, a prawdziwa miłość jego życia czekała w Australii.
Aktualnie zaś drzemała w fotelu pasażera. Wykończona zapewne i fizycznie i psychicznie. Nemo miał nadzieję, że lekarz dyżurujący wystawił jej długie zwolnienie, chociaż kto wie, może Hope oszczędzała swoje dni wolne na ślubne przygotowania oraz samą ceremonię? Na myśl o jej miesiącu miodowym ręka jakoś sama zacisnęła mu się mocniej na kierownicy. Upewniwszy się, że droga przed nimi jest czysta, Chirurg na chwilę przeniósł wzrok na twarz śpiącej przyjaciółki. Jeszcze przed przyjazdem do Australii obiecał sobie, że nie odda jej nikomu bez zaciętej walki. Zdania nadal nie zmienił.
Gdy dotarli na miejsce, nie zdążył obudzić Pelletier, bo ocknęła się sama. Sam dom przy Fluorite View uznał za imponujący, szczególnie z podświetlonym nocą prywatnym basenem. Właściwie to nie wiedział o narzeczonym blondynki zbyt wiele. Może i próbował zasięgnąć języka w szpitalu, ale nie chciał by ktoś nakapował o tym Hope jeszcze zanim udało im się wszystko wyjaśnić i dogadać.
- Poczekaj, odepnę Cię - widząc problemy blondynki z pasem, wyskoczył z auta i obszedł je żeby jej pomóc. Zapalone w oknie światło nie umknęło jego uwadze. Przy odrobinie szczęścia może uda mu się poznać Huntingtona osobiście?


Hope Pelletier
Anthony Huntington
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
ODPOWIEDZ