Dyrektor || Deweloper — Queenslands Arch-Develop.
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach wrócił do Lorne Bay przywożąc ze sobą narzeczoną. Głównie zajmuje się dyrektorowaniem w nowym oddziale firmy, dla której pracuje, a w wolnym czasie planuje ślub i ucieka przed przeszłością...
Do samotnych wieczorów i nocy, Tony przywykł dość szybko. Zawód Hope był bezlitosny, ale przy dobrej organizacji nawet ta wielozmianowość nie wychodziła na taką złą. Tylko, że w ostatnim czasie do ich wspólnego grafiku wpisało się wiele dodatkowych zajęć i coraz mniej czasu pozostawało na beztroskie chwile we dwoje. Tłumaczyli sobie, że to przez przeprowadzkę Tonego, przez ślubne plany i kariery, które poszybowały w górę. I chyba szczerze w to wierzyli, a przynajmniej Anthony, który rościł nadzieję na to, że za kilka miesięcy wszystko wróci do normy.
Tamtej nocy, korzystając z nieobecności Hope, pracował do późna. Mógł nadrobić kilka zaległości, a potem w ramach relaksu wypić drinka i poszukać kolejnych inwestycje, które przyniosłyby firmie korzyści. Rynek nieruchomości był morzem, które Tony doskonale znał i coraz sprawniej przychodziło mu surfowanie po jego falach. Kiedyś wyśmiałby samego siebie za spędzanie wolnego czasu w taki sposób, ale obecny Huntington odsuwał tęsknotę za piaskiem we włosach i smakiem soli na ustach na dalszy plan, bo zapach pieniędzy był równi kuszący. Długie godziny minęły mu przed laptopem, a gdy wreszcie zasnął w pustym, wielkim łóżku, nie było siły, która mogłaby go zbudzić ze snu. Gdzieś tam przebudził się w nocy, ale wpółprzytomny zasnął po raz kolejny. Jednak podświadomie czekał na moment, w którym Hope powinna wrócić do domu i położyć się obok. Ten jednak nie następował, ale ostatecznie jakiś hałas po raz kolejny rozbudził go ze snu. Blask bijący od ekranu telefonu oślepił Huntingtona, który dopiero po chwili dostrzegł godzinę i milion nieodebranych połączeń od Hope. Zaś jej nieobecność sprawiła, że zastrzyk adrenaliny kazał mu natychmiastowo usiąść na krawędzi materacu z aparatem przy uchu.
Poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku, doskonale wiedząc, że coś musiało się stać. Niestety Hope nie odbierała, ale w tym samym czasie Tony dostrzegł światła na podjeździe, a kilka sekund później otwierał drzwi frontowe i w samej bieliźnie wyszedł przed dom.
Był pewnym, że pojawienie się pojazdu miało związek z Hope. W pierwszej chwili przeraził się, bo nie znał tego auta, ale dostrzegając blondynkę siedzącą w środku, poczuł ulgę. Oczywiście nadal był poddenerwowany, ale myślał już jaśniej, a brak jej wozu podpowiedział mu jakieś kłopoty z silnikiem. Dopiero po chwili zrozumiał, że chyba chodzi o coś innego, bo powolne ruchy dziewczyny i asysta, którą otrzymywała od nieznajomego mężczyzny wskazywały, że stało się coś więcej.
- Hope! Na litość, co się stało? - Metry dzielące podjazd od wejścia do domu pokonał w kilka sekund i znalazł się przy wozie, by ewentualnie pomóc nieznajomemu wyciągnąć kobietę z auta.

Hope Pelletier
Nemo Delany
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Wciąż była względnie nowa w szpitalu. Rok to przecież ostatecznie nie tak wiele, żeby móc stać się starym wyjadaczem. Pracowali przecież na miejscu nawet rezydenci, którzy w szpitalu pracowali dłużej niż ona. A musiała w jakiś sposób zaznaczyć swoją pozycję. Nie mogła dać sobie wejść na głowę, zachowując jednocześnie dobre stosunki z osobami wyżej niż ona. Jej przywyknięcie do nocnych dyżurów przyszło nieco ciężej — faktycznie, pracując nieco pod kloszem rodziców jeszcze w Stanach, nie musiała aż tak się wysilać, ale to wszystko działo się jakby za nią wtedy. Nie chciała specjalnego traktowania, ale na państwa Pelletier nie było wpływu. Była ich najstarszą córką. Dumą, którą prezentowali na spotkaniach w country clubie, gdy organizowane były spotkania dla lekarzy, sponsorów i przedstawicieli sieci medycznych.
Tu mogła być sobą. I proszę, jakie były tego skutki. Musiała prosić o pomoc przy wyjściu z auta. Akurat środki przeciwbólowe przestawały działać, bo całe ciało zaczęło ją boleć. A może dopiero teraz zeszła z niej cała adrenalina i Hope poczuła, jak naprawdę oberwała.
Według lekarzy były to jedynie stłuczenia, rozcięcia i masa siniaków, ale na szczęście żadnego złamanie. Schwycona przez Nemo, wysiadała właśnie z jego auta, gdy koło niej zjawił się Tony. Jego widok był tak dobry dla niej, że tak, jak do tej pory się trzymała, to teraz miała chęć się rozpłakać.
- Miałam wypadek. Kangur wyskoczył mi pod koła. - Jedną dłonią złapała się otwartych drzwi i spróbowała wyprostować. - Próbowałam do ciebie zadzwonić, ale pewnie spałeś. - Absolutnie nie miała pretensji, bo sama wiele razy go przecież prosiła, żeby wyłączali lub wyciszali telefony na noc. Ostatecznie przecież mieli czasem tylko te kilka godzin razem. - Nemo wracał z dyżuru i mnie znalazł. Wezwał karetkę i zaczekał na mnie w szpitalu. To tylko kilka stłuczeń. - Wyjaśniła narzeczonemu, pomału podchodząc te kilka małych kroków do niego. Poczuła niespodziewaną nerwowość, gdy nagle zrozumiała, że nie ma już odwrotu.
- Tony, to Nemo. Nemo, poznaj mojego narzeczonego Anthony’ego. - Wyjaśniła, odsuwając się, tak, by nie stać między nimi. - Nemo zaczekał też, aż wezmą auto na warsztat. Pewnie będą dziś do mnie dzwonić… - Mówiła nieco więcej, ale był to wynik stresu. - Ale uderzyłam w drzewo… - Wytłumaczyła się, patrząc na Anthony’ego, żeby miał świadomość tego, jak spore mogą być szkody. I dopiero jakby w tym momencie zrozumiała, że ten jest w samej bieliźnie. Powinni wracać do środka.
- Poradzisz sobie? - Spytała Delany’ego, bo sam przecież był po nocnym dyżurze. - Może zrobimy ci kawę, żebyś nie zasnął za kółkiem. - Wsunęła się pod ramię Anthony’ego. Był cały chłodny.

Nemo Delany
Anthony Huntington
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Do systemu zmianowego szło się przyzwyczaić. Do nagłych wezwań poza dyżurem również. Jakby nie patrzeć każda odmowa oznaczała śmierć lub komplikacje dla jakiegoś pacjenta. Niestety, z tej pracy tak naprawdę nie wychodziło się nigdy, a o życie rodzinne też było trudno. Nemo wiedział to z autopsji, choć z Corinne akurat zawsze udawało im się znaleźć jakiś kompromis. Miała własną firmę, pracowała głównie z domu. Nie było jej tak ciężko znaleźć czas dla Delany'ego. Tu najważniejsze zawsze okazywały się chęci obojga.
Księżyc świecił jasno, gdy z wnętrza domu wreszcie wyłoniła się postać, choć 'wybiegła' byłoby właściwszym określeniem. Pół nagi mężczyzna w kilku susach pokonał odległość dzielącą ganek od miejsca, w którym zaparkował Nemo. Blondyn niechętnie ustąpił mu miejsca u boku Hope, wyswobadzając spod niej swoje ramię. Czuł się tylko odrobinę niezręcznie będąc świadkiem całej sceny. Słyszał jak Pelletier wyjaśnia mężczyźnie wszystko co zaszło przez zaciśnięte gardło. Mimo wszystko starczyło jej jeszcze rezonu by ich oficjalnie sobie przedstawić.
- Nemo Delany - uściślił, powstrzymując się przed tradycyjnym 'miło Cię poznać'. Chyba oboje z Anthonym woleliby aby okoliczności były inne. Poza tym.. czy Hope wspominała, że związała się z wielkoludem? Koleś miał chyba z dwa metry.
- Sprawdziłem polisę, to była tylko formalność - dodał, ściskając dłoń Huntingtona. Tą, którą nie obejmował akurat swojej narzeczonej. Bez problemu pomógł jej też opuścić auto. Chirurg chyba faktycznie był tam już zbędny. Tyson i tak został sam kilka godzin dłużej niż planował.
- To nie będzie konieczne. Mieszkam niedaleko, a Ty powinnaś odpocząć - tu zwrócił się do blondynki, serwując jej lekko zmęczony uśmiech - Dajcie znać, gdyby pojawiły się jakieś niepokojące objawy. Wszystkie informacje masz na telefonie?


Hope Pelletier
Anthony Huntington
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Dyrektor || Deweloper — Queenslands Arch-Develop.
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach wrócił do Lorne Bay przywożąc ze sobą narzeczoną. Głównie zajmuje się dyrektorowaniem w nowym oddziale firmy, dla której pracuje, a w wolnym czasie planuje ślub i ucieka przed przeszłością...
Wyjaśnienia Hope sprawiły, że Tony poczuł jeszcze większe zdenerwowanie. Miał pretensje do siebie o to, że wyciszył telefon, a wibracje nie zdołały go wybudzić. I chociaż Hope starała się brzmieć lekko, to z jej wypowiedzi jasno wynikało, że sytuacja była poważna. Każdy szczegół, o którym wspominała tworzył w głowie Huntingtona przerażającą wizję.
- Wypadek? Na litość boską... Nic ci nie jest? - Wpierw przejął się blondynką i chociaż pewnie było to zbędne, bo tabun lekarzy obejrzał Hope w szpitalu, Tony także musiał lepiej się jej przyjrzeć. Obejmując dłońmi jej twarz, przetarł delikatnie kciukiem, po kilku zadrapaniach nieokrytych opatrunkiem. Czuł jak serce zaciska się mocniej w jego ciele. Był zły na siebie za to, że nie mogła się z nim skontaktować. - Przepraszam... Nic nie słyszałem, kurwa... Dobrze, że jesteś cała - wyszeptał. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie byli sami, ale potrzebował tych kilku sekund, w których zamknął Hope w swoich ramionach. Jeszcze nim dotarły do niego wszystkie fakty, ucałował z czułością jej czoło i dopiero potem skierował spojrzenia na towarzyszącego im mężczyznę.
Jego imię sprawiło, że mimowolnie twarz Anthonego spoważniała, kompletnie gubiąc zmartwienie wymalowane na niej kilka sekund wcześniej. Jak to mawiają nieszczęścia chodzą parami, więc oczywistym było, że oprócz fatalnych wieści związanych z wypadkiem Hope, Tony musiał zostać dobity informacją o tym, że nie kto inny jak jej były gach został jej wybawcą. Niby Huntington kompletnie nie znał człowieka, ale kompletnie mu nie ufał, uznając, że jego pojawienia się w Cairns nie było kwestią przypadku.
- Tony Huntington - odpowiedział wyciągając dłoń w stronę Nemo. Poczuł jego silny uścisk i zacisnął wargi, aby nie dodać ani słowa więcej. Zresztą od tamtej chwili kontrolował się już ze wszystkim, by nie okazać zbyt dosadnie swojego niezadowolenia z obecności Delanego. - Niepotrzebnie, pomoc drogowa zajęła by się wszystkim. Mamy najwyższe ubezpieczenie, ale miło z twojej strony - odpowiedział, po czym ponownie skupił się na Hope.
Miał ochotę wziąć ją do domu i wysłuchać raz jeszcze, na spokojnie. Czuł przemożną potrzebą zaopiekowania się nią, bo wcześniej, gdy był jej najbardziej potrzebny zawiódł. Dlatego nie w smak mu było zapraszanie Nemo na kawę... Zresztą ten człowiek powinien się trzymać od Hope z daleka, a więc przekraczanie progu ich domu nie wchodziło w grę.
- Nemo ma rację. Potrzebujesz odpocząć, kochanie - poparł mężczyznę, po czym lekko potarł ramię narzeczonej i to na niej starał się skupiać spojrzenie. - Poradzimy sobie. Ty także powinieneś odpocząć. Nie będziemy ci już zabierać czasu - dodał, po raz kolejny zgadzając się z Nemo, oczywiście nie bez przyczyny.


Hope Pelletier
Nemo Delany
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Dopiero teraz poczuła, jak potwornie jest zmęczona i pomimo tego wszystkiego, cieszyła się, że jest już w domu. Troska Anthony’ego wydała jej się nagle kojąca. Oczywiście, że nie mogła być na niego zła. Sama przecież prosiła go, żeby wyciszał telefon, bo ją drażnili ludzie z jego firmy, gdy nie rozumieli, że jest już późno, a ona chciała spędzić z nim trochę czasu. A nikt przecież nigdy nie spodziewa się, że jeśli miałoby się zdarzyć coś złego, to akurat jemu.
- Kilka siniaków i stłuczeń, ale to nic takiego… - Uspokoiła Anthony’ego. Widziała, że się przejął. Zawsze miał w sobie wiele troskliwości, jeśli o nią chodziło. To on przecież pomógł jej uwierzyć, że są na tym świecie dobrzy mężczyźni. - Nic się nie stało. - Powtórzyła, gdy kolejny raz ją przeprosił, a potem oparła policzek o jego tors. W zasadzie dopiero teraz zorientowała się, jak lekko jest ubrany. Powinni wracać, zanim się przeziębi. I wtedy wyczuła, jak ciało narzeczonego napina się. Zawsze tak robił w nerwach. Faktycznie, okoliczności nie były najprzyjemniejsze, zwłaszcza, że Tony o pojawieniu się Nemo w mieście dowiedział się stosunkowo niedawno. I wyraził się jasno, że nie ufał chirurgowi za grosz. Hope miała tylko nadzieję, że nie oskarży Delany’ego o to, że maczał palce w wypadku, żeby móc później zgrywać bohatera.
Skoro jednak obaj panowie zgodzili się, że dodatkowa wdzięczność była zbędna, to nie pozostawało nic innego, jak tylko się pożegnać.
- Dziękuję Nemo… Dziękuje za wszystko. - Powiedziała i uśmiechnęła się do niego. - Do zobaczenia w szpitalu. - Dodała jeszcze. - A ty chodź do domu, bo zaraz się rozchorujesz, a nas dwoje unieruchomionych to zły pomysł. - Próbowała rozluźnić nieco atmosferę. Przez chwilę spoglądali, jak Nemo pakuje się do swojego samochodu i dopiero kiedy odjechał, Hope zorientowała się, że ma na sobie jego sweter. - Czy myślisz, że mógłbyś dziś zostać ze mną w domu? - Spytała, spoglądając na narzeczonego. Nie chciała przyznać, jak bardzo się bała w trakcie wypadku. - Musiałam zabić tego kangura… -Powiedziała cicho. - Muszę wziąć prysznic… - Dodała jeszcze, przytulając się mocniej do niego. Wiedziała, że gdy zaśnie, nic jej prędko nie obudzi. Jedyne, na co liczyła, że w czasie snu nie usłyszy rozpaczliwego pisku zwierzęcia, który wciąż gdzieś z tyłu głowy wybrzmiewał co jakiś czas.

Anthony Huntington
Nemo Delany

/zt dla kogo chce, a kto chce może jeszcze odpisać <3
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
ODPOWIEDZ