lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
Zaśmiał się. –Oboje dobrze wiemy, że twój wujek jest… dosyć specyficznym człowiekiem. Nie potrafił w firmie zatrzymać nawet ciebie. A jednak jesteście rodziną. – To jednak o czymś świadczyło, że Zoya wolała pracować właściwie dla obcego typa zamiast rozwijać się w firmie wujka gdzie, kto wie… może miałaby szansę na jakiś istotny awans, a później nawet całkowite przejęcie firmy czy coś? Niestety Logan nie orientował się czy wujek Zoyi miał jakieś dzieci, które mogłyby być potencjalnymi dziedzicami. Nie wiem czy Zoya mówiła mu o tym nieślubnym dziecku, jeśli mówiła to sorki. –Może. Ale pieniądze to zawsze przyjemny dodatek. – Spojrzał na nią i nawet się do niej zbliżył tak jak nigdy wcześniej. Znaczy na bank byli kiedyś bliżej, ale nie w miejscu publicznym. Pogładził ją po policzku, a za chwilę nawet odgarnął jej włosy za ucho. –Potrzebuję cię, Zoya. Bardziej niż sobie możesz wyobrazić. I nie mówię tu tylko o pracy. – Mówił szczerze, nie była to ściemka, albo jakaś głupia zabawa. Potrzebował jej. Szkoda tylko, że nie potrafił jej docenić i brał ją za pewniaka.
-Sam nie wiem. – Zmarszczył brwi. –To nie tak, że potrzebuję czuć się bezpiecznie, bo nie sądzę, żeby coś mi groziło. Po prostu lubię wiedzieć, że w razie gdyby coś miało się stać to będę miał czym się bronić. – Nie miało to dla niego absolutnie żadnego sensu. No bo sorki, ale nie myślał teraz o tym, że może jest obserwowany przez płatną zabójczynię. A chyba po prostu nie chciał się przyznać Zoyi, że rzeczywiście miał PTSD, o którym nie rozmawiał z nikim. Spojrzał na nią zaskoczony. –Dlaczego masz w domu broń? – Zmartwił się i złapał ją za dłoń. –Coś ci grozi? – Oczywiście od razu pomyślał o tym, że przyjaźni się z pojebaną typiarą to teraz ta pojebana typiara sprowadza na Henderson kłopoty. Wkurwił się. A jeszcze bardziej wkurwiło go to, że nie byłby w stanie Zoyi obronić, bo miała od tego [chyba] swoją zabójczynię.
-Prawda. – Skinął głową. Lubił sobie spędzać czas ze swoją rodziną. I tak, rzeczywiście, święta były całkiem przyjemne w takim gronie. –Powaga? Myślałem, że jesteś blisko ze swoim bratem. – Ja też myślałam, że Zoya i William są ze sobą blisko. No cóż, jestem Loganem, typowe. –Przykro mi. Bardzo to przeżywa? – No nie wiedział jak tam ludzie reagują na rozwody, bo jednak Logan żadnego za sobą nie miał, jego rodzice byli ze sobą szczęśliwi. Remi był singlem. Chyba. Mam nadzieję, że tak, bo jak wyjdzie, że miał żonę to jestem zjebana i się dezaktywuje. Przyrzekam. –Ant-Man? – Parsknął. –Skąd ci to przyszło do głowy? – Dobra, teraz się zaśmiał, bo ten Ant-Man był tak randomowy, że aż śmieszny. –Kapitan Ameryka oczywiście. I lubiłem też Cyklopa i Wolverina. – Oczywiście, że Logan lubił marvelowego żołnierzyka i mutantów.
Zaśmiał się. –Jeśli myślisz, że twój dotyk nie jest rozpraszający to jesteś w błędzie, Henderson. - Powiedział, ale jakoś udało mu się skupić i nawet jej tego misia wyłowił. Chociaż nie było łatwo, trochę przy tym przeklinał. Pod nosem, bo nie chciał denerwować damy. Wyjął maskotkę z tego mini szybu i wręczył jej. –Usatysfakcjonowałem panią? – Zapytał i nachylił się, żeby ją pocałować w kącik ust.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Logan, nazywajmy rzeczy po imieniu, moj wujek jest skończonym skurwysynem - powiedziała wprost z totalną powagą. No i nie, Logan nie wiedział o nieślubnych dzieciach wujka, ale w sumie... - Odeszłam od niego bo przez lata nasze rodzinne życie było jednym wielkim kłamstwem. Robił z nas biedne sieroty, którymi się z dobroci serca zajmował i traktował jak własne dzieci, bo podobno własnych mieć nie mógł, tylko że to była bujda, która wkręcał mojej ciotce. Jak bylam nastolatką to przyłapałam go na ruchaniu sekretarki, a co najgorsze później kryłam mu dupe, żeby nasza "rodzina" była jak najbardziej normalna. Obiecał, że to się nie powtórzy. Kilka tygodni przed moim odejściem niestety okazało się, że nie dotrzymywał tej obietnicy, a na dodatek ma dziecko, które jest teraz w domu dziecka, bo wujek ma je w dupie, a matka się zabiła, bo ten jej naobiecywał gruszek na wierzbie - Może to nie był dobry temat na randkę, ale powinni się lepiej poznać i Henderson nie chciała mieć przed nim tajemnic, a na dodatek była ciekawa jak zareaguje na temat zdrady. - Zresztą niedaleko pada jabłko od jabłoni - dodała jeszcze pod nosem, bo cóż, sama lepsza nie była.
No i nie ma się co oszukiwać, nie spodziewała się takich słów jakie jej teraz zaserwował. Było to na tyle miłe, że Zoya nie wiedziała nawet jak zareagować! Uśmiechnęła się więc tylko patrząc mu prosto w oczy. - No i mnie masz, postaraj się teraz tylko zrobić wszystko, żeby mnie nie stracić - odpowiedziała i stanęła na palcach żeby go pocałować. Biła się z myślami zupełnie nie wiedząc w co już powinna wierzyć, czy w jego słowa czy w przypuszczenia Sameen.
- A co niby miałoby się stać, skoro uważasz, że nic Ci nie grozi i wszystko jest w porządku? - Dociekliwa Zoya i jej spaczenie zawodowe. - Nie musisz odpowiadać, jeżeli jestem za bardzo wścibska - na zajęciach ją uczyli, żeby nie naciskać za bardzo! - Byłam kiedyś dziewczyną gangstera więc kto wie co się może wydarzyć - Tak naprawdę to sama nie wiedziała po co jej ta broń. - No i mam trochę przewrażliwioną znajomą - starała się robić tak żeby nie było wiadomo o kogo chodzi, a i tak było wiadomo więc nie wiem po co to wszystko.
- Byliśmy kiedyś bliżej, teraz każdy ma swoje problemy, a oboje nie lubimy mówić o takich rzeczach - wzruszyła ramionami i westchnęła sobie. Dla Zoyi szczęśliwe rodzinne życie skończyło się gdy miała 12 lat, może dlatego teraz tak bardzo chciała normalności i jakiejś stabilizacji. - Szczerze mówiąc to ciężko powiedzieć, bo nie chciał o tym gadać, ale myślę, że pogodził się z tym - takie życie. William lepiej dogadywał się z przyjacielem niz z własną siostrą, takie życie.
- Nie wiem - zaśmiała się - ta nazwa mnie po prostu trochę śmieszy... Marvel chyba bardzo lubi robaki - Ant Man, Spider Man, coś musiało być na rzeczy. - Kapitan Ameryka? Pasuje to do Ciebie. - Bo ładni chłopcy lubili ładnych chłopców jakkolwiek, by to nie brzmiało.
- Hmmm myślę, że doskonale wiem, że jest - ale w życiu nie mogło być łatwo! Musiało być jakieś utrudnienie. Dobrze się bawiła obserwując jak próbuje wyciągnąć tego misia pewnie mu nawet kibicowała! - Oczywiście, zawsze - bo nie tylko w przypadku misia hehe. Teraz już wiadomo do czego Zoya będzie strzelać, biedny misiek. - Dobrze, my tu gadu gadu, a moja cukrzyca się dopominać tej waty cukrowej, trzeba poszukać gdzie to jest - to miał być w końcu główny element programu.
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
Skinął głową. –Ciężko się nie zgodzić. – Przyznał. Chciał dodać coś jeszcze, ale Zoya się trochę otworzyła i opowiedziała mu o stronie wujka, o której Logan nie miał zielonego pojęcia. W końcu nie widział sensu w tym, żeby mieszać życie prywatne swojego szefa z biznesowym. –Wow. – Wydusił na początek, bo w sumie okej, czegoś takiego się nie spodziewał. Ani po jej wujku, który rzeczywiście chwalił się idealnym życiem rodzinnym, ani po Zoyi, która no jednak rzadko kiedy się uzewnętrzniała. Zwłaszcza na tematy rodzinne. –Faceci są beznadziejni. – Przyznał, bo sam był beznadziejnym facetem, ale on oczywiście nie załapał tego, że wujek był zjebem, bo zdradzał. W końcu Logan nie czuł, że zdradza Yarę, bo spotykał się z Zoyą jak oficjalnie z Yarą nie był. A przynajmniej sam sobie tak wmawiał. –Cieszę się ostatecznie, że się od niego uwolniłaś. I z firmy i z rodziny. – Chociaż też nie miał pewności i nie wiedział czy Zoya nadal z wujkiem utrzymywała kontakty czy raczej nie. Aczkolwiek mówiła o nim tak, że zdziwiłby się gdyby mu powiedziała, że grała wczoraj z wujkiem w brydża i nadal jest zjebany. –Co masz na myśli mówiąc, że niedaleko pada jabłko od jabłoni? – No cóż, jemu nigdy nie przeszłoby przez myśl, żeby w jakimkolwiek stopniu porównać ją do jej wujka. Jeśli miałby być szczery i by mu nie powiedziała, że są rodziną to Logan nawet by o nich nie myślał w tym kontekście. –Byłbym głupcem gdybym cię stracił. – Westchnął sobie smutno. Nie poradziłby sobie ze stratą Zoyi. Nie miał co do tego żadnych wątpliwości.
Parsknął. –Nie chodzi o to czy jesteś wścibska czy nie. Po prostu nie mam na to odpowiedzi. – Wzruszył ramionami. –Nie wiem, może to jakieś pozostałości po służbie. Przez cały okres kiedy służyłem nie przespałem spokojnie nocy. – Budził się co chwilę, sen miał raczej lekki, każdy hałas go rozpraszał. Często sypiał w jakiś polowych warunkach, nigdzie nie czuł się komfortowo, bo nieważne gdzie byli to zawsze wisiała nad nimi groźba jakiejś walki. Ciężko było się zrelaksować w takich warunkach. Długo mu zajęło przyzwyczajenie się do łóżka i do świadomości, że na front już nigdy nie wróci. –Hmm. I myślisz, że te stare znajomości się obudzą i coś ci grozi? – To było interesujące. Co jak stare znajomości Zoyi były w stanie zagrozić jego interesom? Co jak w jakiś dziwny, pokręcony sposób mogą teraz powiązać ją z jego nielegalną działalnością? Trochę się zestresował. –Z jej strony też ci coś grozi? – Od razu wiedział o jaką znajomą chodzi. Nie był głupi.
-Rozumiem. – Skomentował krótko jej relację z bratem. Nie chciał się za bardzo w to zagłębiać, bo szczerze? Absolutnie nie rozumiał tego jak można nie być blisko ze swoją rodziną. Zwłaszcza jak weźmiemy pod uwagę to, że Zoya i William nie mieli nikogo poza sobą. No dobra, była ta bliźniaczka, o której ja pierwszy raz słyszę. Nie zmieniało to jednak tego, że Logan nie wyobrażał sobie gdyby on i Remi nagle mieli ze sobą chujowe relacje.
-To będzie chyba gdzieś tam. – Wskazał w jakimś kierunku. Podczas wykupowania tej randki trochę pochodził z właścicielem po terenie wesołego miasteczka, ale oczywiście nie zapamiętał wszystkiego. Nadal cholernie żałował, że nie zainwestował w żadną mapkę terenu. –Nie masz ochoty na coś innego na początek? Jakiś hot dog czy coś? – Zaproponował, bo wiadomo, wata cukrowa na pusty żołądek to pewnie nie byłby dobry pomysł.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Zoya o swojej rodzinie nikomu praktycznie nie mówiła, pewnie co nieco wiedział Corvo, ale wtedy Zoya miała jeszcze dobry kontakt z wujkiem i wierzyła, że się zmienił. O naiwna... niestety nic się nie nauczyła. Sameen oczywiście była wtajemniczona we wszystko, bo Zoya nie miała przed nią tajemnic, bo po co? Jakby Sam chciała to i tak, by się o wszystkim dowiedziała, a Henderson wolała zresztą mieć chociaż jedną osobę, której się może z takich rzeczy wygadać. Teraz już były dwie takie osoby. - Wszyscy są? - Zapytała zerkając na niego z lekko zmrużonymi oczami, bo cóż, czy on sie właśnie sam przyznawał do tego, że jest beznadziejny? Cóż, to by wiele wyjaśniło nie? - Tak ja też, chociaż powoli zaczynają mi się kończyć wymówki dlaczego nie mogę przyjść na kolejny z rzędu niedzielny obiad - kłamanie ciotki po tylu latach już przychodziło jej o wiele, wiele łatwiej niż na samym początku. Tak samo zresztą było z Williamem, któremu nie chciała niszczyć wizji super rodzinki więc po prostu nic mu nie mówiła. Trzymała to w sobie, jak zresztą wiele innych rzeczy. - Całe szczęście, jesteś dość inteligentny - zaśmiała się, bo oczywiście uważała go za mądrego faceta, inaczej, by dla niego nie pracowała.
- Rozmawiałeś z kimś o tym? - Wiedziała, że żołnierze po powrocie nie mają prawie żadnej opieki psychologicznej i uważała to za coś okropnego. - I nie chodzi mi o rodzinę, tylko wiesz... o jakiegoś specjalistę - w sumie to teraz rozmawiał, ale Henderson nie czuła żeby była do tego odpowiednią osobą. - Raczej nie, myślę, że z moich starych znajomości wszyscy już nie żyją, ale wiesz... lubię wiedzieć, że w razie gdyby coś miało się stać, będę miała się czym bronić - odpowiedziała używając jego słów, prawda była taka, a o czym ja zupełnie zapomniałam, że jednak bycie w środku strzelaniny i śmierć jej chłopaka wraz z kilkoma innymi osobami, mogło chociaż trochę mieć jakiś wpływ na Zoye. Szczególnie, że gdyby Sam wtedy nie zemdlała to pewnie i Henderson teraz byłaby martwa. - Nie, na pewno nie. Ufam jej bardziej niż sobie. Wiem, że uważasz, że to dziwne, ale nigdy będąc w jej towarzystwie nie czułam się w żaden sposób zagrożona - przynajmniej nie do tej pory.
- O boże nie... nie jem hot dogów, jeżeli sama sobie go nie zrobię... widziałam raz gdzieś informację, że jakiś typ się spuszczał do bułek i później to dawał ludziom jeść i od tamtej pory mam wstręt do takiego jedzenia - obrzydzało ją to po prostu! - Ale mogą być jakieś frytki, to ciężej o jakiś przypał - chociaż ludzie są kreatywni więc pewnie i w takim wypadku, by coś wymyślili. No i okej przeszli sobie kawałek, aż znaleźli jakąś budkę z jedzeniem, oczywiście Zoya patrzyła na faceta bardzo podejrzliwie, ale nie zauważyła nic dziwnego. Wzięła sobie pewnie jeszcze coś do picia w takich kubkach z wielką słomką, w sensie coś takiego. - I jak Ci sie na razie podoba Twoje pierwsze wyjście do wesołego miasteczka, od bardzo dawna? - Bo już nie pamiętam czy jej mówił konkretnie kiedy był ostatni raz w takim miejscu, czy raczej dość ogólnikowo wspomniał.

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
To teraz nie wiem… może powinno mi być głupio, albo przykro, że Sam wie o rodzinie Zoyi wszystko, ale jednak Zoya nie wie nic o rodzinie Sam mimo, że Sam wie wszystko o swojej rodzinie. A przynajmniej większość, bo dopiero ich poznawała. Ale nieważne w sumie, to nie o Sam ma być. O Logana rodzinie pewnie Zoya wiedziała sporo. Może nie jakoś przesadnie wiele, bo też nie lubił być wylewnym typem co o wszystkim ze wszystkimi napierdalał. A już z pewnością nie był człowiekiem, który chodził i w pracy opowiadał o rodzinie. Ale skoro teraz są na randce to jednak Zoya zasługiwała na to, żeby Logana poznać. Tym bardziej, że sam się przed nim otwierała. –A znasz takiego, za którego mi poręczysz, że nie jest beznadziejny? – Odpowiedział pytaniem na pytanie. Logan wiedział, że on też jest beznadziejny. Nie było większego sensu w jakimś fałszywym wybielaniu się. Tym bardziej, że Zoya wiedziała, że nie do końca jest uczciwy, a to jednak świadczyło o tym, że jest beznadziejny. Ogólnie to ludzie byli też beznadziejni, więc na jedno wychodziło. –Ale to chodzisz na takie obiady nadal? – Zapytał zdziwiony. –Nie mogłabyś po prostu wiesz… odciąć się od nich? – Nie żeby jej to sugerował, albo proponował, ale skoro nie miała z nimi zbyt dobrych kontaktów to nie było sensu w męczeniu się. Zaśmiał się. –Mam swoje momenty i te słynne przebłyski. – No był inteligentny. Nie na tyle, żeby skupić się na jednej lasce, ale na tyle inteligentny, żeby wiedzieć jak przez spory okres czasu zwodzić dwie laski na raz. Przykre.
-Kiedyś tak. – Pokiwał głową. –Na jakieś grupowe sesje, spotkania. I indywidualnie. – Wow, spojler alert: nie mówił o tym nigdy nikomu, nawet Remiemu. Pisałam o tym w poście dla Remiego więc to już trochę kanon. –Ale później jakoś nie widziałem potrzeby. – No bo mu się polepszyło to uznał, ze jest wyleczony. Ale wszystko wróciło, więc nie był wyleczony, ale już wstyd było mu wracać. –Kurwa. To brzmi w chuj mrocznie. – Przyglądał jej się przez chwilę badawczo, bo właśnie randkował z laską, która na pierwszej, oficjalnej randce powiedziała dosłownie „z moich starych znajomości wszyscy już nie żyją”. Teraz się zastanawiał czy Zoya przeżyła, bo ich wymordowała czy wynajęła swoją zabójczynię, żeby ich wymordować. –Jesteś tego pewna? W końcu wiesz… ludzie jej płacą za to, żeby zabijać. Co jak zaoferują jej takie hajsy, że nie będzie mogła odmówić? – Dobra, mocno teraz wchodził na pojebane tematy, bo wątpił, żeby ktoś chciał sprzątnąć taką Zoyę za kilka milionów, które mogłyby przekonać Sam do zabicia jej, ale wiadomo… wolał chuchać na zimne.
Skrzywił się słysząc jej opowieści o hot dogach. Przykre, że Kas i Raja właśnie jedzą hot dogi. –Kusi mnie żeby zapytać co ty za informacje przeglądasz. – Zaśmiał się pod nosem. –Ale dobra. W takim razie ja oficjalnie od dzisiaj nie wezmę do ręki, a już na pewno do ust, żadnego hot doga. – Nie żeby w sumie je jakoś nałogowo wpierdalał, bo nie pamiętał kiedy ostatnio jadł jakiegoś. –To chodźmy na frytki, a potem wata cukrowa. – No i to mu się podobało. A nie słodycze na pusty żołądek. No to jak już podeszli do tej budki z jedzeniem to Logan nawet nie spoglądał na faceta podejrzliwie, bo nie miał przykrych doświadczeń jak Zoya. Zamówił dwie porcje frytek i też sobie wziął taki napój z tą chujową słomką. –Nie narzekam. – Uśmiechnął się i upił sobie napoju i oparł się o tą budkę skoro czekali na frytki. –Ale to ja powinienem zapytać ciebie… w końcu wszystko zorganizowane dla ciebie. – Uśmiechnął się i nachylił się, żeby ją pocałować w usta, ale taki delikatniutkie cmoknięcie to było. –Chociaż nie. Czekaj… nie odpowiadaj. Zapytam jak już dostaniesz watę cukrową, bo w końcu to jest główny cel tej randki. – Przypał jakby mu teraz powiedziała, że jest chujowo, bo nie jadła jeszcze waty.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Tak, powinno Ci być głupio, że Zoya taka niedoinformowana. Co prawda całe szczęście wiedziała, że nie ma się co denerwować, bo znała Sam na tyle długo, że zdawała sobie sprawę z tego iż istnieją rzeczy, o których nie powinna się nigdy dowiedzieć. Doskonale rozumiała fakt, że Sameen ma przed nią jakieś tajemnice, bo nawet chyba lepiej dla Henderson jak nie wszystko wie.
- Tak, myślę, że byłabym w stanie poręczyć za jednego - oczywiście, że nie mówiła o Loganie, bo wiedziała, że zdradzał dziewczynę, bo jakby do tanga trzeba dwojga, a wiadomo kto był drugą częścią tej układanki. This girl! Miała tu na myśli Corvo, o którym sobie właśnie przypomniała chociaż chyba nie powinna, no w każdym razie była na sto procent pewna, że on nie jest beznadziejny. Spoiler, się dziewczyna zawiedzie. - Tak, to moja jedyna rodzina. Wujek jest pojebany, ale ciotka jest w porządku - nie miała za bardzo co wymyślać jeżeli nie chciała sama spędzać świąt, a chyba jednak była trochę zdesperowana pod tym względem i chciała mieć chociaż jakąś namiastkę normalności... chociaż w wigilię.
- I myślisz, że teraz jest już w porządku? Czy masz jakieś momenty, o których byś chciał porozmawiać? - Praca psychologa nie polegała na tym żeby ludziom dawać gotowe rozwiązania ich problemów, tylko żeby ich naprowadzać na właściwe tory, sugerować niektóre rzeczy i zadawać pytania, które mogłyby ludziom pomóc w podjęciu jakiś działań. Zoya chyba naprawdę za długo nie robiła nic ze swoim zawodem skoro teraz próbowała z Loganem rozmawiać w podobny sposób. - Jakbyś chciał to zawsze możesz ze mną porozmawiać - uśmiechnęła się, bo cóż, podobno ludzie w związkach powinni się wspierać, chociaż Zoya nawet nie wiedziała czy w takim są, nie wiedziała też, czy to co mówiła jej Sam było prawdą czy nie. Miała w tej relacji tak wiele niewiadomych, że aż ją głowa pewnie, by rozbolała, gdyby nie postarała się tych wszystkich myśli gdzieś przegonić, bo to nie był odpowiedni moment na takie przemyślenia. - Trochę tak - westchnęła i coś jej podpowiadało, że Logan teraz będzie panikować więc zerknęła na niego żeby się upewnić czy tak jest czy nie. - Dobra opowiem Ci żebyś nie myślał, że wieczorami chodzę i z Sam morduje ludzi na ulicach, ale nikt nigdy nie może się o tym dowiedzieć - no to było top secret. - Byłam razem z moich ówczesnym chłopakiem na wymianie jakiegoś gówna między gangami, kazał mi poczekać w samochodzie, było tam pełno ludzi z dwóch grup... tą drugą grupę ochraniała Sam, w końcu faceci jak to faceci, nie potrafili ze sobą normalnie porozmawiać i zaczęła się strzelanina, która skończyła się tym, że Sam ich wszystkich zabiła, żeby nikt nie wiedział, że brała w tym udział. Później zauważyła mnie i cóż, raczej dobrze, by się to dla mnie nie skończyło, gdyby nie fakt, że była ranna i zemdlała mi przy aucie, a że jestem dobrym człowiekiem i nie mogłam się jej pozwolić wykrwawić na chodniku to zabrałam ją do domu, opatrzyłam rany i teraz jest jak jest. To ona mnie natchnęła do tego żeby studiować psychologię, chciałam wiedzieć czy mogę jej jakoś pomóc - chociaż chyba w tym wypadku to bardziej psychiatrię powinna studiować, ale to jeszcze nic straconego! - Kto, by chciał inwestować tyle kasy w zabicie mnie? Nie mam takich wrogów - pewnie żadnych nie miała, no może oprócz inspekcji skarbowej.
- Nie pytaj - zaśmiała się, chociaż to jej pewnie wyskoczyło na FB i aż się zainteresowała. - Wyjdzie Ci to na zdrowie - powiedziała dziewczyna, która się chciała obżerać watą cukrową. Bardzo ładna hipokryzja Zoya, ślicznie! Dobrze, że chociaż Henderson była ładna. Cieszyła się w sumie z tego, że całe to ich spotkanie wypadało dość naturalnie, nie było niezręcznej ciszy, nie gadali znowu o pracy, ani nie mieli żadnego scenariusza, który trzeba było zrealizować. - Nawet bez waty nie narzekam - uśmiechnęła się i napiła swojego soczku. - Myślę, że jak już pozwiedzamy atrakcje to możemy wrócić do mnie - zaproponowała kładąc swoją dłoń na jego klatce piersiowej. - Na drinka, albo dwa - no bo tu sobie raczej alkoholu nie wypiją.

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
Spoko. To teraz jest mi przykro, że Zoya nie interesuje się Sam na tyle, żeby dowiedzieć się czy typiara ma rzeczywiście jakąś rodzinę czy jest na tym swiecie sama jak palec. No, ale wychodzi na to, że jest sama i nie ma nikogo. Przykre.
-No to jestem szczerze zaskoczony. – Nawet nie pomyślał o sobie. W końcu okej, trochę romansowali, ale jednak ich relacja nie była jakaś zażyła. Nie poznali się nigdy na tyle, żeby sobie w stu procentach ufać. A przynajmniej nie w życiu prywatnym, bo jednak zawodowo Logan był w stanie oddać firmę w ręce Zoyi. Ale dopiero ta randka była momentem, w którym się poznawali. –Okej. No to to ma sens, że całkowite odcięcie się od nich nie wchodzi za bardzo w grę. – Skoro ciotka była w porządku to nie było sensu jej karać za głupotę swojego męża. Przykre, że zawsze znajdzie się takie małżeństwo gdzie ktoś, kto jest w miarę ogarnięty kończy z chujowym człowiekiem. W tym przypadku była to oczywiście ciotka Zoyi.
Spojrzał na Zoyę i przez kilka sekund przyglądał jej się badawczo. –Czy ty teraz robisz ze mnie swojego pacjenta? – Zapytał unikając odpowiedzi na jej pytanie, bo tak, poznawali się, ale nie wszystko Logan chciał wykładać na pierwszej randce. A wiedział o jej doświadczeniu. W końcu pracowała u niego i jak każdy miała założoną teczkę, którą Logan przestudiował, żeby poznać pracownika. –Dzięki. Raczej nie skorzystam. To by wszystko za bardzo skomplikowało. – No bo jak to. Była jego podwładną, na chwilę obecną była kandydatką na potencjalną dziewczynę, a do tego, w międzyczasie miałaby być jego terapeutą? Bez przesady. Troszkę tego wszystkiego za dużo. A w razie gdyby im nie wyszło bycie parą to później byłoby w pracy strasznie niekomfortowo. –Trochę tak? – Powtórzył jej odpowiedź. –Czyli nie jesteś do końca pewna, tak? – Bo trochę się pogubił.
Słuchał jej i zastanawiał się dlaczego Zoya mu to wszystko mówiła. Co jak przekazała mu właśnie coś o czym nie powinien wiedzieć i teraz jego życie będzie zagrożone, bo ma jakieś informacje? –Chcesz mi powiedzieć, że ta kobieta wybiła cały gang. A właściwie to oba i miała zabić też ciebie, ale coś nie pykło i ty zamiast uciekać uznałaś, że opatrzysz jej rany? – To dopiero była pojebana historia. Gdyby on był świadkiem czegoś takiego to spierdoliłby do innego kraju. Chociaż z tego co wie o Sam, to była międzynarodowym zabójcą, więc kwestia może kilku tygodni kiedy wytropiłaby Zoyę tylko po to, żeby dokończyć robotę. Najprościej byłoby zabić nieprzytomną zabójczynię, albo pozwolić jej się wykrwawić, ale Zoya wiedziała swoje. Popierdolona sprawa. –Może wiesz o rzeczach, o których nie powinnaś wiedzieć i w sumie nawet nie wiesz o tym, że to wiesz. – Zasugerował, ale nie był pewien czy chce się w to wszystko zagłębiać.
-Cieszę się. – Fajnie, że jej się podobało. To będzie pierwsza w życiu Logana udana randka. –Może pójdziemy z frytkami na diabelski młyn? – Zaproponował i wskazał na koło, które chuj wie czemu miało taką nazwę jak było spokojną przejażdżką. –Nie wiem czy powinniśmy, Zoya. – Spojrzał na nią. –Przy pierwszej randce to powinienem cię grzecznie zabrać do domu, ucałować w policzek na dobranoc i następnego dnia zadzwonić i zapytać czy dobrze się bawiłaś. – Oczywiście sobie żartował, co nie.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Tak, to chyba jedyny, któremu nie miałabym nic do zarzucenia - bo jednak Corvo był miłością jej życia, nawet jeżeli teraz uważała, że wcale nie to podświadomość wiedziała swoje. - Musiałabym się też tłumaczyć rodzeństwu dlaczego nie chce się z nimi widywać. Tak jest łatwiej, wszyscy myślą, że to przez pracę - I lepiej żeby tak zostało.
- Nie - Może trochę - robię z Ciebie przyjaciela, dzielimy się swoimi przeżyciami. Tak Logan robią dorośli ludzie jak są ze sobą w bliższej relacji - Normalnie powiedziałaby, że w związku, ale sama nie wiedziała czy w tym właśnie są.
- Jestem pewna, że nic mi nie grozi, ani ze strony gangsterów, ani ze strony Sam - ale nie zaszkodzi mieć w domu broń. Może nie była potrzebna, ale kto wie, może się kiedyś przyda. Oby nie, ale jednak, lepiej być gotowym.
- Dobrze, tak zróbmy - kiwnęła głową. - W Cosmopolitan przeczytałeś, że się tak robi? - Zapytała unosząc brew. - Ale z Ciebie cnotka- dodała żartując sobie i wzięła te frytki, a później poszli na diabelski młyn i spędzili miło dzień, wieczór i noc w swoim towarzystwie. Ostatni raz na długi czas.

2xT

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ