23 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pomiędzy jego wargami prawie zawsze znajduje się powoli dogaszający papieros. Jego brwi przeważnie wykrzywione w wyrazie poirytowania nie zapowiadają niczego dobrego. Praca na złomowisku nie należy do lekkich skąd zgrubiałości na powierzchni dłoni oraz delikatna woń olejów i paliw, którą stara się maskować dobrymi perfumami, chociaż ta przeważnie nie daje się pokonać.
Dla pieniędzy zrobi prawie wszystko; jeśli trzeba będzie powybija wszystkie zęby, zaopiekuje młodszą siostrą albo zawiezie w najdalszy zakątek Lorne Bay swoim podstarzałym Fordem.
002
Przed wyjazdem z domu czytał tego przeklętego smsa chyba setki razy, nie potrafiąc oderwać od zwyczajnych słów, które tam zostawiła. Serce biło, jak szalone, przed oczyma miał mroczki, jakby miał z kimś zaraz walczyć na śmierć i życie. To było takie dwuznaczne albo on widział wszystko dwuznacznie i ona po prostu to tak normalnie napisała. No, ale miał wrażenie, że Dev jasno mu komunikuje, że innej takiej nigdy nie znajdzie, ale to przyjaciółki? O co jej chodziło, nie wiedział... Czasem tak się (z) nim bawiła, kotka i myszkę, a on wariował, z dnia na dzień co raz ciężej odlatywał, myśląc o przyjaciółce przez praktycznie 24 godziny na dobę. Zajebał się okropnie i nic nie mógł na to zakochanie poradzić.
Najpierw uderzył do chińczyka, po drodze zapominając o tym co miał tak właściwie zamówić i gdzie się udaje, w połowie drogi miał zawracać do domu, a na miejscu pomęczyć trochę Dev, zapytać co robi i czy może ma ochotę wyskoczyć na miasto, dzisiaj, jutro, pojutrze, za tydzień to nie, bo to zdecydowanie zbyt długa rozłąka. No, ale ta ostatnia wiadomość nie zdążyła mu wypaść z głowy, znów zajrzał w swoje smsmy i z ciężkim sercem, znów skierował swojego starego Forda na chińczyka, a potem wprost do Hotelu Kuranda.
Nie był pewien czy to bezpiecznie tam wejść na chama, bo po pierwsze było trochę późno, a jej ojciec nie tolerował odwiedzin Flynna nawet w dzień, a co dopiero przed północą, w samym środku nocy. Po drugie, czuł, że gdzieś mogą czaić się jej bracia, a Ci już wielokrotnie próbowali mu tą przyjaźń wybić z głowy. Nie, że się bał różnicy w ich poglądach i wymiany w jej związku zdań (czy tam pięści), wychowany w nieciekawym miejscu, często babrząc w podejrzane interesy z podejrzanymi typkami i typiarami, musiał umieć się bronić, ale słabo tak podbić oko czy złamać szczenę chłopu, którego siostrę kochasz.
Założył na głowę głęboki kaptur czarnej bluzy, tak by chociaż w niewielkim stopniu ukryć swą tożsamość w postaci mordy na tych terenach zdecydowanie zakazanej, złapał z samochodu siatkę z żarciem i ruszył w stronę drzwi od zaplecza, po drodze wysłał Dev jeszcze strzałkę żeby wiedziała, że już jest, że już czeka przed tymi drzwiami i możliwe, że ryzykuje życie byleby się z nią spotkać i chociaż na chwilę spojrzeć na tą słodką twarz żeby spełnić obowiązek dobrego kumpla co to się o głodną koleżankę martwi.
powitalny kokos
flynn
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Nie poszła na studia bo uważa, że szkoda na nie czasu. Biega w mundurku po rodzinnym hotelu sprzątając pokoje, pakuje się w kłopoty, imprezuje i wcale nie odmawia sobie towarzystwa facetów
002.


Na każdym statu zawsze jest kapitan, osoba, która ogarnia aby statek płyną w dobrą stronę i wyznacza kurs i ewentualnie reaguje na problemy. I taki statek bez kapitana nie popłynie, prawda? No właśnie nie, a hotel jest właśnie takim wielkim statkiem, który jednak nie pływa i się nie rusza, ale dalej musi dobrze działać, a bez szefa to tak ciężko. Całe szczęście, że personel jest na tyle odpowiedzialny, że nie rozniósł tego miejsca na kawałki.
Wspaniałomyślny tata Flanagan postanowił jednak, że spełnianie kolejnego marzenia na absurdalnej liście jest o wiele lepsze niż pilnowanie własnego dorobku, manager też pojechał sobie na urlop i całe dobrego tego wspaniałego miejsca spoczywało na barkach jednej osoby. I nie, wcale nie była to Devon bo to serio by się źle skończyło. Pieczę nad wszystkim obrał jeden z najstarszych tutaj pracowników, którego imienia dziewczyna nie mogła zapamiętać. A powinna jeśli kiedyś ma zasiadać w wypierdzianym fotelu swego ojca.
Devon nie lubiła swojej pracy, naprawdę, tym bardziej, że pracowała w miejscu, w którym każdy ją zna jako córkę szefa. Nie miała przywilejów (których nawet by nie chciała), ale była za to oceniana jeszcze gorzej niż zwykły pracownik. Każdy chodził i mówił co zrobiła źle itp. Nie lubiła czegoś takiego, ale co miała zrobić? Owszem znaleźć inną pracę, ale była zbyt leniwa aby to zrobić.
Chociaż po dzisiejszym sprzątaniu pokoju po nowożeńcach pomysł ze zmianą pracy nie wydawał się wcale taki zły. Czuła się brudna i dalej przed oczami miała pozostałości tego co zostawili ci ludzie. Jakby nie mogli zostawić np. fajnego napiwku czy coś. Eh..
W wolnej chwili Devon postanowiła jednak zaprzestać sprzątania pokoju i stwierdziła, że o wiele lepszym zajęciem będzie zawracanie dupy Flynnowi. I jak pomyślała to tak zrobiła, poza tym była strasznie głodna i miała ochotę na sajgonki, a wiedziała, że na niego zawsze może liczyć, bez względu na wszystko. Przy śmierci jej matki jego wsparcie było niezastąpione i on jako jedyny widział ją w stanie najgorszego cierpienia i gilów lecących z nosa po kolejnej godzinie płaczu. Nigdy mocno nie wierzyła w Boga i całe to niebo, ale w tamtym momencie dziękowała, że ma kogoś takiego obok siebie jak właśnie Flynn.
I dzisiejszego dnia też nie zawalił sprawy. Nie spodziewała się jednak, że będzie chciała mu się tutaj przyjechać w środku nocy, ale kiedy puścił jej sygnał, że już jest to dziewczyna niemal pędem poleciała do tylnego wejścia aby otworzyć mu drzwi.
- Jesteś, przez chwilę myślałam, że zostawisz mnie na pewną głodową śmierć. - rzuciła uradowana kiedy otworzyła ciemne drzwi wpuszczając chłopaka do środka. W prawdzie nie musiała już siedzieć w hotelu, ale w wolnych chwilach wypełniała jakieś papierki aby wdrożyć się w całą procedurę, bo na obecny moment jest jedynym logicznym i dobrym wyborem na przyszłego właściciela hotelu.
- Możemy iść do biura ojca, w prawdzie na zmianie jest tylko kilka osób, ale tam nikt nie będzie nam przeszkadzał. - odezwała się i ruszyła w stronę wcześniej wspomnianego miejsca. Po wejściu do środka usiadła na czarnym skórzanym fotelu przy biurku i podwinęła rękawy czarnej za dużej bluzy, którą kiedyś "pożyczyła" właśnie od Flynna i tak jakoś zapomniała mu jej oddać. Narzuciła ją na siebie chwilę przed tym jak przyszedł bo w stroju pokojówki nie zamierzała siedzieć, plus było jej jakoś zimno, a podgrzewania nie chcą podkręcić świnie.
- Gdzie moje sajgonki? - zapytała wyciągając ręce przed siebie jak małe dziecko, które bardzo mocno chce swojego lizaka czy inną ukochaną zabawkę.
Flynn Gatsby
ambitny krab
głodna
23 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pomiędzy jego wargami prawie zawsze znajduje się powoli dogaszający papieros. Jego brwi przeważnie wykrzywione w wyrazie poirytowania nie zapowiadają niczego dobrego. Praca na złomowisku nie należy do lekkich skąd zgrubiałości na powierzchni dłoni oraz delikatna woń olejów i paliw, którą stara się maskować dobrymi perfumami, chociaż ta przeważnie nie daje się pokonać.
Dla pieniędzy zrobi prawie wszystko; jeśli trzeba będzie powybija wszystkie zęby, zaopiekuje młodszą siostrą albo zawiezie w najdalszy zakątek Lorne Bay swoim podstarzałym Fordem.
Czy mu się chciało jechać? No niezbyt. Czy był głodny i miał ochotę na chińczyka? No tak średnio. Czy go było stać na to żarcie? Wpakował w swego złoma ostatnie oszczędności i już mu na papierosy zaczęło brakować, a Flynn bez fajek to, jak Flynn bez Dev czy forum bez administratora - daleko to nie pociągnie, ale cholera, nie potrafił jej odmówić. Jakby do niego napisała w środku zmiany na złomie to i tak by kazał ojcu spierdalać i leciałby w stronę mieszkania przyjaciółki, jak piesek do swojej pani. Czasem czuł się taki zniewolony i ogólnie w ciężkiej dupie, bo nie widział wyjścia z tej sytuacji, ale to też nie była dziewczyny wina. Bardzo dobrze zdawał sobie sprawę, że ona nigdy mu nic nie obiecała, tylko czasem, chyba nie do końca świadomie go teasując i na chwilę do siebie przyciągając. Ostatecznie i tak nigdy nie kończyli razem, bo zawsze pojawiało się jakieś "ale" - ale rodzina, ale znajomi, ale ja jestem biedny i totalnie porypany, ale ja na nią nie zasługuje, ale ona jest warta tysiąca takich Flynnów jak ja, i jeszcze tysiąc pięćset sto dziewięćset takich "ale". Proste, że nigdy jej tego nie powiedział, że zakochany jest jak wariat i jakby ona chciała to on też by chciał i może warto, spróbować chociażby, ale potem znów jest, ale, bo jakby ta próba była nieudana? To on by chyba ostatecznie zrobił Magika i tyle go widzieli, bo co to za życie, jak jedyna osoba co wydaje się Tobą interesować i na swój sposób troszczyć już nie chce Cię widzieć.
Na początku nie był zadowolony i dalej się trochę cykał, ale jak już stanęła w drzwiach tego przeklętego hotelu to automatycznie się rozpromienił; normalnie chciał wyjść z siebie i sobie przywalić, bo na jej widok zaczął się szczerzyć, jak debil. Mimowolnie otaksował Dev wzrokiem od góry do dołu, szybko dostrzegając swą osobistą bluzę, którą od dłuższego czasu szukał (kto szuka, ten znajdzie, cholera) i szczupłe, zgrabne nogi, ledwo zakryte materiałem czarnej spódnicy, jej mundurka. Jego policzki lekko poczerwieniały, odwrócił wzrok w bok, krążąc oczyma po powierzchni metalowego śmietnika, skupiając na nieprzyjemnym zapachu wydobywającym z zielonego pojemnika. Jak dobrze, że cuchnęło tam szczynami, starą skarpetą i chyba tylko Devina sama wie czym, bo przecież w tamtym hotelu sprzątała to pozwoliło mu oczyścić myśli - chociaż na chwilę.
- Yyyy, - przełknął ślinę, spoglądając na jej buzię, czując jak jego własna twarz przestaje go piec, wracając do swej zwyczajowej temperatury - Jakże mógłbym o Tobie zapomnieć - odparł, starając się brzmieć naturalnie. Kilka razy już zdarzyło mu się tak odlecieć i za bardzo na niej całej skupić i w takich momentach zaczynał pleść totalne głupoty, jak głupi małolat, obecnie nie było z nim wcale tak najgorzej.
- Ojciec nie wyczuje smrodu, który się za mną ciągnie? - spytał, szczerząc lekko, grzecznie (no, jak piesek) podążył za nią do gabinetu, był tam kilka razy, ale nigdy się na nim nie skupiał, swoją całą uwagę przeznaczając przyjaciółce. - Chociaż coś wspominałaś, że same z nim kłopoty. Widzisz to chyba już taki zwyczaj starych ludzi, że im w pewnym wieku zaczyna odwalać i to w końcu musiało przyjść nawet do Twojego ojca - siadł na przeciwko, na jak się mu wydawało dużo mniej wygodnym siedzeniu, splątane palce ułożył na krótko przystrzyżonej potylicy, a nogi wyciągnął chamsko na masywne, drewniane biurko. Niewygodnie, ale efektownie, sprawiał wrażenie takiego mega, luz, blues luzaka nawet jeśli gdzieś głęboko, w środku nieustannie był roztrzęsiony. - Mogłaś skończyć gorzej, bo na przykład mój ojciec już się taki urodził, od kiedy pamiętam przechodzi kryzys wieku średniego i nic nie zapowiada, że moje cierpienie kiedykolwiek się skończy. - Flynn nie do końca potrafił wytłumaczyć światu dlaczego ten ojciec jest w jego mniemaniu taki zly, bo jakby się zastanowić wcale taki najgorszy nie był. Nie pił, nie bił, nie palił papierosów, pracowity, czysty, umyty, może trochę ekscentryczny, ale każdy ma swoje naleciałości, no i co najważniejsze nie zostawił go na pożarcie wilkom, jak jego własna matula. Chłopak jednak nigdy nie potrafił mu wybaczyć tej nieobecności, ciągłego milczenia i nagłych wybuchów chociażby w pracy, kiedy wypominał mu rzeczy sprzed 10 lat i to w towarzystwie innych pracowników, których być może szefem będzie w przyszłości. Westchnął ciężko, bo ta rozmowa o ojcach powodowała, że tak strasznie myślał o życiu i jakie jest przejebane, ale co zrobisz, przynajmniej ona była blisko i teraz patrzyła na niego jakimś pożądliwym spojrzeniem, jakby go tam chciała zeżreć w całości, ale oczywiście chodziło tylko o zwartość reklamówki, o której całkowicie od czasu przybycia zapomniał.
Szybko się jednak poprawił, zabrał nogi ze stołu, przenosząc je na szafkę w pobliżu i rzucił to jedzenie na stół, jakby zapomniał o tym, jak powinien traktować damę.
- Masz młoda, o to Twoja i moja szama, i jedzmy z tego wszyscy - wyśpiewał prawie, jak ksiądz jakiś, podjeżdżając jednocześnie na tym krześle bliżej do biurka. Kulturalnie czekał, aż sama zacznie, na początku głodny nie był, ale skoro już wydał na to ostatnie grosze i będzie musiał żebrać u ojca, sknerusa, to uczyni ten posiłek najlepszym na świecie. - Robiłaś coś dzisiaj ciekawego, a może ktoś jeszcze Cię powkurwiał albo komuś mam wybić zęby, śmiało, nie wstydź się, Wielki Gatsby dzielnie wysłucha. - Lewą dłonią złapał za sajgonkę, nie pytając czy może czy nie może, bo logiczne, że mógł skoro wydał na to własną kasę i nonszalancko odgryzł kawałek, spoglądając na nią tajemniczo. W jego głowie znów pojawił się obraz sprzed dosłownie kilku minut, a to, że siedziała bardzo blisko i zza biurka znów mógł widzieć rąbek uda nie ułatwiało mu życia. Jak tak dalej pójdzie to będzie się musiał stamtąd urwać albo ją wyrwać, gdzieś, gdziekolwiek. Nie chciał dotykać, wystarczyło, że by sobie popatrzyl.
powitalny kokos
flynn
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Nie poszła na studia bo uważa, że szkoda na nie czasu. Biega w mundurku po rodzinnym hotelu sprzątając pokoje, pakuje się w kłopoty, imprezuje i wcale nie odmawia sobie towarzystwa facetów
Ogólnie to Devon to taka trochę ślepa koza była. Mówi się, że to babki zawsze albo w większości potrafią wyłapać i ogarnąć, że facet na nich leci. Niestety ciemnowłosa nie należała do tego gatunku bo po prostu nikt w świecie nie nauczył jej tego, że może podobać się facetom. Głównie przez przewrażliwionych braci i ojca nie umiała rozpoznać czy podoba się danemu facetowi czy jednak tylko jej się wydaje.
Nigdy też by nie pomyślała, że podoba się facetowi, z którym zna się niemal od samej pieluchy. Flynn był dla Dev najlepszym przyjacielem, osobą, na którą zawsze mogła liczyć w każdej minucie swojego życia i oczywiście wzajemnie, ale że on coś do niej czuje? Na to by nie wpadła. Kiedyś powinno paść też pytanie czy Devonowi podoba się Flynn. Jeszcze nie spoglądała na niego jako obiekt westchnień i potencjalnego chłopaka, ale nie umiała też wyjaśnić czemu wkurzała się na widok jakiejś laski, która wiesza mu się na szyi jak są na jakieś baletach czy coś. Najchętniej taką laskę chwyciła by za włosy i wytarła nią parkiet oraz pobliskie kible, ale czy była to zazdrość. Chyba nie, prawda? Chociaż cholera tam wie, uczucia są dziwne, a sama Devon nie dorosła do nich bo sama średnio zakochuje się raz na miesiąc i to w dodatku w nieodpowiednich facetach.
- Co? Nie, weź przestań panikować. Nie ma go przecież. - uśmiechnęła się delikatnie wzruszając ramionami. Słuchała uważnie jego słów, aby w odpowiedzi tylko prychnąć cicho.
- Czy Twój ojciec spełnia 100 życzeń z jakiejś durnej listy? Sama lista w sobie jest naprawdę kozacka i sami musimy pomyśleć nad naszą, ale żeby facet przed 50 tka biegał po mieście i szukał kangurów albo robił kolczyki w sutkach czy inne jakieś głupoty? - podczas swojego wywodu mała rękami jak jakaś pierdolnięta wariatka. Westchnęła cicho i lewą ręką podrapała się po policzku, plecami oparła się o oparcie fotela i zagryzła dolną wargę.
- A może jebniemy wszystko i pojedziemy np pod namiot? - rzuciła pomysłem, który przed sekundą wpadł jej do głowy. Taki wyjazd w dzicz to fajna sprawa, nie muszą nawet spierdzielać miliona kilometrów od domu. Wokoło było pełno lasów i dzikich plaż, na których mogliby się rozłożyć z małym namiotem i spędzić fajnie czas nie myśląc o niczym ważnym i zapomnieć przez chwilę o swoich niepoważnych ojcach, którzy powinni iść odwiedzić lekarzy specjalistów.
Kiedy jedzenie znalazło się na blacie ciemnego drewnianego biurka Devon podsunęła się na fotelu bliżej mebla i z reklamówki wyciągnęła upragnione żarcie, za które była w stanie nawet zabić. Odszukała plastikowy widelec i otworzyła styropianowe wieczko zaciągając się zapachem tłustej chińszczyzny.
W przeciwieństwie do Flynna była bardziej ułożona i sajgonkę nabiła na plastikowy sztuciec aby zaraz kawałek małego naleśnika wpakować do buzi.
Zaśmiała się cicho na jego słowa i pokręciła przecząco głową połykając kawałek sajgonki, którą przez chwilę mieliła w buzi.
- Poza tym uświnionym pokojem to było git, pamiętasz jak mówiłam, że jedli kisiel w łóżku? Nie, nie był to kisiel. Miałam na sobie pięć par rękawiczek i dalej czuje się brudna. - jęknęła, a po jej plecach przeszły ciarki obrzydzenia. O©ólnie to tylko Devon potrafi gadać o spermie i jeść jednocześnie, obrzydliwa jest totalnie. Fujka.
- A z takich aktualnych spraw to koleś, którego ostatnio poznałam na plaży, przystojniak z boskiem ciałem w środku nie jest już wcale taki boski. Umówiłam się z nim na kawę, totalne zero, leniwy typ, który ryje na hajsie rodziców i zero poszanowania do kobiet. - skrzywiła się jeszcze bardziej przypominając sobie jedną z najgorszych randek w tym miesiącu. Devon podejrzewa, że facet jej marzeń się jeszcze nie urodził i trochę będzie musiała na niego poczekać.
- Ale lepiej opowiadaj jak u Ciebie? Dalej ćwiczysz podchody z tą tajemniczą dziewczyną? - uniosła brew w górę prostując się na siedzeniu, kolejny kęs sajgonki znalazł się w jej ustach.
Flynn Gatsby
ambitny krab
głodna
23 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pomiędzy jego wargami prawie zawsze znajduje się powoli dogaszający papieros. Jego brwi przeważnie wykrzywione w wyrazie poirytowania nie zapowiadają niczego dobrego. Praca na złomowisku nie należy do lekkich skąd zgrubiałości na powierzchni dłoni oraz delikatna woń olejów i paliw, którą stara się maskować dobrymi perfumami, chociaż ta przeważnie nie daje się pokonać.
Dla pieniędzy zrobi prawie wszystko; jeśli trzeba będzie powybija wszystkie zęby, zaopiekuje młodszą siostrą albo zawiezie w najdalszy zakątek Lorne Bay swoim podstarzałym Fordem.
Ta lista wydawała się Flynnowi dość abstrakcyjna i totalnie nie pasowała do ojca Devon. Na tyle, na ile faceta znał to zawsze wydawał się chłopakowi bardzo statycznym i bardzo normalnym człowiekiem. Taki typowy obywatel, który spełnia wszystkie narzucone mu przez społeczeństwo obowiązki. Ma swój własny biznes(który dobrze prosperuje i nie jest podejrzany, jak ten należący do jego taty), dobrze wychował swoje dzieci i prawie co niedziele chodzi do kościoła czy w co tam sobie oni wierzą. Dba o swój dom i wszystko ma pod kontrolą. Najwyraźniej nie był tak krystaliczny, jak mu się wydawało. Trochę to go ukuło, bo cholera, to ile on z nim poważnych rozmów przeprowadził na temat jego relacji z Dev to chyba mu palców u obu dłoni zabraknie, a tak jakby - teraz wychodziło na to, że on też nie jest tak bardzo zrównoważony.
- Właściwie to możemy gdzieś jechać, na następny tydzień udało mi się ogarnąć trochę wolnego, myślałem, że może pogrzebie w tym czasie w samochodzie, bo mi coś tyrkocze - złapał za lekko zarośniętą brodę, w geście wielkiego pomyślunku - ale namioty wydają mi się dużo lepszą opcją - o tym, że on namiotu nie posiada postanowił nie wspominać, bo przecież coś się wymyśli, choćby miał ten namiotu uszyć z swoich starych ubrań. Zresztą zawsze to była okazja by pobyć z dziewczyną gdzieś sam na sam. Na samą myśl o spaniu w namiotach, zaraz obok niej, zarumienił się lekko, dlatego też pochylił się w dół, by udać, że coś tam szuka na podłodze, miał nadzieje, że jak już się podniesie do góry to nie będzie taki czerwony na buzi.
- Dev, to chyba lepiej niż rozgnieść trupa w samochodzie - jego dłoń powędrowała w stronę karku, który zaczął rozmasowywać, żeby się trochę rozluźnić. Nieprzyjemny zapach, wspomnienie sprzed kilku miesięcy, pojawiło się w głowie jak bumerang, w jednej chwili ode chciało mu się jeść, więc na przymus wsunął pomiędzy usta resztę sajgonki i już wiedział, że nic więcej tamtego wieczora nie zje.
Na szczęście szybko udało jej się odwrócic myśli Flynna od tamtej nieprzyjemnej sytuacji. Jego szczęka zacisnęła się niezauważalnie, zupełnie jakby poczuł ból. Nie było to jednak uczucie związane z ciałem, w takich momentach miał po prostu ochotę wziąć wstać i wyjść i już więcej się z nią nie spotykać. Zdecydowanie zbyt wiele razy zachaczali o TE, zakazane w jego głowie tematy. Co prawda sam próbował flirtować, próbował oderwać swój umysł od ciągłego myslenia o Devon, ale cholera, nie potrafił. Prędzej czy później wracał do wspomnienia uśmiechu czy niewinnego dotyku dłoni, gdy łapała go za ramię i ciągnęła za sobą gdzieś w nieznane. Na szczęście te jej zauroczenia mijały szybko albo raczej żaden z jej potencjalnych partnerów nie spełniał jej oczekiwań, za co Flynn dziękował Bogu, w którego w takich momentach magicznie zaczynał wierzyć.
Trochę się zmieszał, jak go zapytała o tą inną dziewczynę, bo kilka godzin wcześniej wyszli gdzieś razem na miasto, ale on tego zupełnie nie czuł. Z żadną z nich tego nie czuł, tylko z nią, za nią szalał jak wariat.
- Ta, coś tam ćwiczę, ale nie wiem. Chyba tak jak ty z tym "przystojniakiem z boskim ciałem" - w tej samej chwili, w której wypowiadał te słowa, uczynił nawias dłońmi, gdzieś na wysokości swojej klatki piersiowej. Wypluwał te słowa z siebie, jakby chłopak, którego totalnie nie znał go brzydził - W Lorne Bay chyba nie ma dziewczyny dla mnie - odwrócił wzrok w bok, bo nie mógł na nią patrzeć, jak to mówił; w końcu kłamał. - Ale Ty to się nie powinnaś martwić, prędzej czy później ktoś się przypałęta, zresztą nie wiesz, może ten ktoś już na Ciebie czeka i po prostu nie potrafi znaleźć dobrej okazji by Ci to wyznać - wzruszył ramionami niby niewzruszony, starając brzmieć obojętnie. Jakby te jej miłosne podboje całkowicie nie obchodziły, ale obchodziły i to za bardzo. Z każdym dniem czuł, że prędzej czy później ta ich przyjaźń będzie się musiała skończyć. Powoli całkowicie tracił nadzieje na to, że ruszą w tą dobrą stronę, a w jego umyślę pojawiały się tyko pesymistyczne myśli. Kilka lat temu to może i było inaczej, ale lata mijały, a Devon ciągle wydawała się Flynna nie dostrzegać.

Devon Flanagan
powitalny kokos
flynn
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Nie poszła na studia bo uważa, że szkoda na nie czasu. Biega w mundurku po rodzinnym hotelu sprzątając pokoje, pakuje się w kłopoty, imprezuje i wcale nie odmawia sobie towarzystwa facetów
Wariaci są wśród nas! Niektórzy nie potrafią maskować swojego szaleństwa, ale tata Flanagan jak widać potrafi. Jasne, nie jest już pierwszej świeżości młodości, a i jedną nogą już w grobie, ale to nie daje mu pozwolenia na to aby zachowywał się jak nastolatek, któremu buzują hormony bo rodzice zabraniają spotykać mu się z dziewczyną i biedak nie wie co zrobić z tym testosteronem.
Poza tym człowiekowi sukcesu, a szczególnie głowie rodziny nie wypada jednak skakać do basenu sąsiada nago bo takie zadanie napisał na pergaminie piórem jak za czasów pirata!
Podskoczyła na fotelu jak dziecko, które cieszyło się na wieści, że jedzie na wymarzone wakacje. Uwielbiała spontaniczne pomysły, a wiedziała, że ciemnowłosy zawsze da się namówić na jakiś szalony pomysł. Wcześniej czy później i tak pewnie wyjdą na tym jak Zabłocki na mydle, ale co tam. Yolo i carpe diem czy jak to tam szły te motta wolnych ludzi.
- Wszystko wydaje się lepszym pomysłem niż grzebanie w aucie, lepiej pluskać się w wodzie w świetle księżyca i piec pianki na ognisku niż leżeć pod kilkutonową maszyną, która czasem działa jak kobieta. Wiesz, dotkniesz nie w tym miejscu i kopa Ci sprzeda. - zaśmiała się cicho ze swoich ostatnich słów bo co jak co ale Devon zachowywała się czasem jak właśnie taka wariatka i gadała od czapy. Przynajmniej ojciec się jej nie wyrzeknie bo w jej żyłach też płynie krew szaleńca. Z resztą miała całkowitą rację, o wiele lepiej Flynn będzie bawił się odstraszając kangury niż mazać się w oleju czy smole. Może uda im się nagrać jak chłopak boksuje się z kangurem? Tak jak w tym viralowym wideo, wtedy pewnie zarobiliby kupę siana i mogli jechać tam gdzie by im pasowało. Do jakiejś dziczy czy może na lodowiec? Fajnie byłoby zobaczyć zorze polarną.
Kiedy Gatsby wspomniał o trupie ciemnowłosa właśnie w tym momencie gryzła sajgonkę, której już nie była w stanie przełknąć dlatego cała zawartość jej ust wylądowała w białej chusteczce, którą wyrzuciła do kosza gdzieś obok biurka.
- Twoim imieniem powinni nazwać jakąś dietę czy coś, bo przez tego trupa odechciało mi się jeść. - skrzywiła się z niesmakiem i zamknęła pudełko z rozgrzebanym jedzeniem, który odsunęła gdzieś na bok. Poprawiła kosmyk włosów za ucho i podwinęła rękawy zbyt dużej bluzy, którą dalej miała na sobie. Faktycznie musiała się zgodzić z tym, że małe dziewczyny naprawdę wyglądają uroczo w za dużych męskich ubraniach. Całe szczęście do podkradania dużych ubrań nie potrzebowała faceta bo miała dużo starszych braci, Flynna, a i nawet szafę Finna, do której zdarzało jej się błądzić w czasie dnia.
Parsknęła cicho śmiechem i pokręciła głową.
- I to jest kolejne potwierdzenie mitu, facet jak ładny to siano w głowie ma, a tak wszyscy na blondynki narzekają. - wzruszyła delikatnie ramionami i podniosła się z fotela, który miała wrażenie, że przykleił się do jej spódniczki, którą najchętniej by zdjęła. Oczywiście nie teraz i nie przy chłopaku, chociaż gdyby w jej żyłach pływały procenty to kto wie kto wie.
Obeszła biurko i usiadła na jego skraju tuż na przeciwko przyjaciela, zmrużyła delikatnie swoje oczy i kilka chwil przyglądała mu się w milczeniu uważnie słuchając jego słów.
- O ile wcześniej te pilnujące mnie cerbery go nie odstraszą, bo jednak wizja starej panny z kotami zdaje się być bardziej realna niż mi się wydaje. - mówiąc o psich strażnikach miała na myśli swoją rodzinę, bo oni to zawsze z pianą do każdego faceta w jej pobliżu lecą. Była kiedyś taka sytuacja, młody listonosz przyniósł paczkę do ich domu, Dev chwilę z nim pogadała, a kiedy za jej plecami wyrósł jej brat to potencjalny kandydat na męża uciekał tak szybko, że prawie uciekł z bramą wjazdową na klacie.
- Błagam Cię, jest tyle fajnych lasek w mieście. Możesz mieć każdą, no poza Florą i Sonyą bo to moje przyjaciółki i taki kodeks niepisany nie pozwala Ci ich ruszyć, jasne? - uniosła lewą ręką zaciskając dłoń w małą piąstkę, którą bardzo odważnie groziła przyjacielowi. Prawda jest taka, że swoją otwartą dłonią chłopak mógł przykryć jej kostkę.
- Jeśli jest jakaś na którą lecisz to halo, nie ma na co czekać. Weź ją w ramiona i zrób to co chłopaki robią. Nie żeby coś, ale babki lecą na takich facetów jak ty. - poruszała zabawnie brewkami, bo ile razy słyszała jak jeszcze za czasów liceum inne dziewczyny gotowe były przychodzić do szkoły w samym bikini tylko po to aby zwrócić uwagę Flynna.
- Tylko wiesz, jeśli się z nią nie dogadam to nie będę patrzeć na fakt, że to Twoja dziewczyna. - przypomniała bo wolała od razu powiedzieć, że przed żadną siksą się płaszczyć nie będzie. Prędzej ona przed nią no bo Halo!
Flynn Gatsby
ambitny krab
głodna
23 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pomiędzy jego wargami prawie zawsze znajduje się powoli dogaszający papieros. Jego brwi przeważnie wykrzywione w wyrazie poirytowania nie zapowiadają niczego dobrego. Praca na złomowisku nie należy do lekkich skąd zgrubiałości na powierzchni dłoni oraz delikatna woń olejów i paliw, którą stara się maskować dobrymi perfumami, chociaż ta przeważnie nie daje się pokonać.
Dla pieniędzy zrobi prawie wszystko; jeśli trzeba będzie powybija wszystkie zęby, zaopiekuje młodszą siostrą albo zawiezie w najdalszy zakątek Lorne Bay swoim podstarzałym Fordem.
Normalnie teraz to go totalnie uraziła. Zrobił minę, jakby był królową Elżbietą, a ona pospólstwem popełniającym totalne faux pas przebywając na królewskim dworze. Jak ona mogła takie rzeczy mówić, w jakim celu kolejny raz łamała mu serce. Przecież dla Flynna, ten stary grat to był cały świat i nawet miłość do Devon nie była w stanie przeskoczyć uczucia, jakim darzył swój ukochany samochodzik. Co prawda, wiele mu brakowało do gościa, co poślubił swoją brykę w jednym z odcinków programu na TLC, ale była to trochę chora relacja. Ostatecznie nic nie powiedział, nie wyszedł nagle z pomieszczenia, dramatycznie trzaskając drzwiami, zostawiając za sobą przyjaciółkę i chińskie żarcie, zagryzł zęby i znów wyluzował. Ona była kobietą, ona po prostu tego nie rozumiała, ale zawsze była nadzieja, że kiedyś zrozumie... Chociaż wątpił.
- Ej, a ja to jestem w końcu ładny czy nieładny? Bo jak wspominam swoje szkolne lata to chyba należę do wyjątkowo przystojnych - pochylił się do przodu, ramiona oraz brodę układając na ciężkim biurku, zimno powierzchni biurka sprawiało, że chciał zamruczeć. Na chwilę w głowie pojawiła się myśl, że razem powinni się na tym biurku w jakiś sposób chłodzić albo i grzać, co tylko by chciała. Długo to nie trwało, bo siadła na skraju biurka, a jego głowa znalazła się zdecydowanie zbyt blisko aksamitnego uda. Powoli, jednocześnie wstrzymując oddech (no dobra, kłamię, jemu jakby odcięło możliwość wymiany powietrza), jednocześnie starając nie patrzeć w stronę jej nogi, odchylił się do tyłu, przyjmując tą samą pozycję co kilka minut wcześniej czyli rozwalony na fotelu.
- No to, jakie na przykład są laski w tym naszym mieście, może mi podpowiesz, przy okazji możesz mi załatwić adres to jutro pójdę wieczorem śpiewać serenady - zmarszczył brwi, kręcąc głową na boki, głębiej wchodząc w tę konwersację. Powoli to go irytowało, nie lubił rozmawiać na te tematy z Devon. Nie, że się wstydził czy coś, miał lustro, wiedział na co go stać i co by może i by mógł wyrwać, ale cholera, ciągle był wkręcony w brunetkę, a myśli o innych dziewczynach powodowały u niego mdłości. One go nie brzydziły, ale czuł, że to trochę jakby ją zdradzał, a przecież nie byli razem. No chore, chore, chory chłop na głowę.
Machnął ręką na te wszystkie babki co na niego lecą, ręce mu opadły, cycki jakby je miał to pewnie też by zrobiły to samo, normalnie słuchanie tego wszystkiego to była katorga. Co jeszcze gorsze, to ona czyniła to jeszcze trudniejszym, bo podrzucała mu ten pomysł, że powinien jakąś obcą przytulać, a on obcej nie chciał, chciał tą co najlepiej znał i koniec, kropka. Zresztą, on to do końca nie wiedział co chłopaki robią, w sensie, molestują tak przypadkowo? Może i miał na bakier z prawem, ale żeby do takich rzeczy się posuwać. Nie był aż takim zwyrodnialcem, co najwyżej mógł połamać typowi nos, a już szczególnie takiemu co się do Devon zalecał czy ukraść batona dla niej na Shellu, ale nic więcej.
- Widzisz, dużo zmiennych w tym szukaniu kogoś ciekawego. Musi mi się podobać, musi się Tobie podobać, dobrze jeszcze jakby z moimi znajomymi się w miarę dogadywała. To ja już chyba wolę prowadzić życie kawalera, ewentualnie zostanę kochankiem bogatej staruszki i jak umrze to odziedziczę kupę kasy, zawsze to opcja na przeżycie. - wzruszył ramionami, chyba trochę za bardzo wgłębiając w ten temat, ale z drugiej strony bardzo łatwo było mu się przed nią otworzyć - czy pieprzył totalne głupstwa, czy też zwierzał z najgorszych sekretów, prawie wszystko potrafiła z niego wyciągnąć. - No i jak sobie kogoś wezmę to będzie totalna bad bitch, więc pewnie będzie umiała walczyć, może powinienem Cię przygotować, nauczyć nowych ruchów żebyś mi wiochy nie narobiła, jak już będziesz biła moją przyszłą, niedoszłą dziewczynę - rzucił z szerokim uśmiechem To było takie irracjonalne, przygotowywać dziewczynę, którą się kocha by nabiła dziewczynę, którą się ma i się najprawdopodobniej nie kocha, bo w tamtej chwili nie wyobrażał sobie siebie czującego coś do kogoś innego. W sumie, jakby sobie zrobiła krzywdę to mógłby się nią wtedy opiekować, więc może to był całkiem dobry, chociaż odrobinę sadystyczny pomysł.
powitalny kokos
flynn
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Nie poszła na studia bo uważa, że szkoda na nie czasu. Biega w mundurku po rodzinnym hotelu sprzątając pokoje, pakuje się w kłopoty, imprezuje i wcale nie odmawia sobie towarzystwa facetów
- Błagam Cię Flynn, jesteś zajebistym facetem i to w typie każdej laski. Pewnie nawet lesbijka by na Ciebie poleciała. - powiedziała z szerokim uśmiechem na ustach. Nie mówiła tego tylko jako przyjaciółka, ale również jako laska, która lubi popatrzeć sobie na przystojnych facetów.
Była tak pochłonięta w myśleniu nad odpowiednią kandydatką dla przyjaciela, że nawet nie zarejestrowała jego zachowania w momencie, w którym usiadła na skraju biurka.
- Jest dużo, np na plaży biega ich milion, w dodatku mają na sobie tak małe bikini, że możesz w nich wybierać jak przy ladzie w rzeźniku. No wiesz, od razu obczaisz wszystko i będzie widać czy nie skrywa drugiego garba, albo trzeciego cycka. - ona gdyby była facetem by tak zrobiła, dlaczego niby faceci chodzą na plażę? Aby popływać? No chyba tylko ci, którzy noszą jeszcze pampersy. Ci więksi panowie wybierają się tam aby obczaić wszystkie gąski i ich warunki, a potem sobie złowić jedną i zaprowadzić do swojej zagrody coby inny mu nie sprzątnął. Babki to doskonale wiedzą i dlatego na plażę ubierają jak najmniej.
- A jeśli chodzi o serenady to bym sobie darowała, przynajmniej na pierwszej randce. - zachichotała bo przed oczami pojawił jej się śpiewający serenadę Flynn, który za plecami ma całą orkiestrę tych gości w tych dziwnych kapeluszach, którymi są sombrero (kuźwa, 5 minut szukałam tego właśnie słowa, haha. w pierwszej chwili pomyślałam o mokasynach, ale przecież to buty.)
- Ale wiesz, że takie staruszki mają wielką chcicę za każdym razem? Poza tym musiałbyś uważać na jej cycki w trakcie zabawy, bo jak klepniesz to nie daj boże taki poleci przez okno do ogrodu czy coś. I weź potem ich szukaj człowieku. - nie nie mogła wytrzymać i śmiała się głośno prawie kładąc się na biurko. Devon należała do osób, które najpierw mówią, a potem myślą, poza tym sama czasem potrafi śmiać się z tego co powiedziała. Dziękować też Bogu, że na świecie istnieją lekarze plastyczni, którzy ewentualnie takie już rozpompowane bimbałki będą mogli na nowo "ustawić" do pionu. Wtedy nie powinno być tak źle.
Kolejne słowa, które padły z jego ust spowodowały, że na twarzy Devon pojawił się dość poważny wyraz. Powoli niczym puma szykujące się do skoku zeszła z blatu biurka i podeszła bliżej przyjaciela. Prawą ręką oparła się o oparcie fotela i nachyliła się nad przyjacielem tak aby mieć swoje oczy na poziomie z jego. Wolną rękę położyła na jego policzku i palcem wskazującym delikatnie w niego popukała.
- Gatsby, martwisz się o moją dupę czy może to, że Ci zrobię siarę? - uniosła brew w górę chwilę wpatrując się w jego oczy. Mógł czuć jej oddech na swojej twarzy tak jak ona czuła na jego. Powoli ściągnęła dłoń z jego policzka przesuwając ją niżej w stronę brody, którą przytrzymała kciukiem.
- Może i jestem mała, ale całkiem bojowa. Bardziej byś zaczął się martwić o tą swoją przyszłą i niedoszłą. - poruszała zabawnie brewkami nie zmieniając pozycji. Gdyby tylko wiedziała, że przyjaciel ma do niej takie, a nie inne uczucia to nigdy nie odważyłaby się na taki krok. Nie robiłaby takich ruchów, które mogły powodować, że Flynn czułby się nieswojo.
Flynn Gatsby
ambitny krab
głodna
23 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pomiędzy jego wargami prawie zawsze znajduje się powoli dogaszający papieros. Jego brwi przeważnie wykrzywione w wyrazie poirytowania nie zapowiadają niczego dobrego. Praca na złomowisku nie należy do lekkich skąd zgrubiałości na powierzchni dłoni oraz delikatna woń olejów i paliw, którą stara się maskować dobrymi perfumami, chociaż ta przeważnie nie daje się pokonać.
Dla pieniędzy zrobi prawie wszystko; jeśli trzeba będzie powybija wszystkie zęby, zaopiekuje młodszą siostrą albo zawiezie w najdalszy zakątek Lorne Bay swoim podstarzałym Fordem.
- A skąd Ty wiesz tak wiele o chcicy staruszek, co? Może sama wpadłaś na taki pomysł i po prostu nie chcesz żebym złapał staruszkę z większą fortuną od Twojego emeryta, co? - jedna z brwi chłopaka nieznacznie uniosła się do góry, gdy uśmiechał się krnąbrnie, może to i nie był typowy temat jakiego spodziewano by się po dwójce ludzi w podobnym wieku nawet przyjaciół, ale oni razem to o wszystkim, można powiedzieć, że czasem zbyt byli odważni w stosunku do siebie nawzajem, co powodowało wiele krzywych spojrzeń i ogólne zdziwienie gawiedzi, ale Flynn niczym się nigdy nie przejmował, zresztą gadali o nim dużo gorsze rzeczy - Zresztą, młoda, stara, co to za różnica, worek na głowę i za ojczyznę - wypowiadał te słowa bez zastanowienia, brzmiał, jakby serio najarany był na taką dojrzałą kobitkę, a nie tak jak naprawdę w środku się czuł czyli trochę obrzydzony. Dobry był jednak z niego aktor, w końcu od kilku lat udawał, że się nie kocha w swojej przyjaciółce i to jest tylko koleżeńska znajomość, jak to mówią, lata praktyki, hehe.
Nie spodziewał się, że na jego słowa tak się zepnie i spoważnieje. Nie lubił takiej poważnej D. zdecydowanie bardziej woląc obcować z roześmianą wersją, tej, która przed nim stała trochę się obawiał, trochę go niepokoiła, może trochę nie lubił myśleć o dziewczynie w kategoriach innych niż ta zadowolona Devon, ta uśmiechnięta Devon czy ta rzucającymi żartami Devon. To do niej zupełnie w oczach Flynna nie pasowało. Już tak wychodziło, że bardzo idealizował obraz przyjaciółki w swej głowie, nie dostrzegając wiele złych cech czy niedoskonałości.
Nie dała mu dużo czasu na rozwodzenie na ten temat, bo nie zdążył mrugnąć powiekami, cokolwiek powiedzieć czy zareagować prędzej niż ona, już się przed nim znajdowała. Poczuł ciepły oddech na swoich wargach oraz przyjemny zapach kwiatowych perfum niepostrzeżenie wkradający do jego nozdrzy i powodujący niespodziewany dreszcz rozchodzący spokojnymi falami po całym organizmie. W jednej chwili nie potrafił skupić się na wszystkich tych słowach, które wypowiadała, słowa tworzyły niezrozumiały zlepek dźwięków. Najpierw utkwił spojrzenie w magicznych oczach dziewczyny, ciemnych rzęsach podkreślonych tuszem, policzkach zarumienionych emocjami i pełnych wargach, które tak bardzo chciał całować i które znajdowały się tak blisko jego ust.
Ujął brodę dziewczyny pomiędzy dwa palce, tak by mu w żadnym wypadku nie uciekła. Sama się prosiła, sama chciała tej bliskości albo raczej, on bardzo chciał żeby ona też tego chciała.
- Nie martwię się o tą moją przyszłą, niedoszłą, bo jej jeszcze nie ma w moim życiu, zresztą Ciebie i tak znam dłużej, więc trochę niemożliwe bym martwił się o jakąkolwiek dziewczynę bardziej niż o Ciebie - zmarszczył brwi, znów wracając do jej wojowniczego spojrzenia i się rozpływał, powoli zmieniając zdanie. Chyba jednak bardziej wolał Devon w takiej wersji, gdy pokazywała pazurki, gdy chciał by zanurzyła swe paznokcie w jego skórze, przyprawiła o motyle w brzuchu i nagłe uderzenia ciepła, jakby miał gorączkę. Zaczarowany powoli zaczął zbliżać się jeszcze bardziej, powoli, leniwie, nie wiadomo po co. Rozum grzmiał, bo nie powinien tego robić, nie mógł, serce kierowało jednak rozgrzanym ciałem Flynna, nie reagując na sygnały panikującego mózgu. I już by ją pocałował, w jednej chwili rozpieprzyłby tą całą przyjaźń albo i jeszcze bardziej przesunął na skali miłości i ktoś, jakby na złość autorce, wbił do tego pieprzonego gabinetu.
Devon Flanagan
powitalny kokos
flynn
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Nie poszła na studia bo uważa, że szkoda na nie czasu. Biega w mundurku po rodzinnym hotelu sprzątając pokoje, pakuje się w kłopoty, imprezuje i wcale nie odmawia sobie towarzystwa facetów
No kuźwa, sorry, ale muszę zacząć pisać od końca zanim wyleci mi głowy to co chcę ładnie napisać, haha.
Dotyka Flynna na swojej skórze czuła milion razy, ale tym razem był to inny dotyk, głupio brzmi, ale taka była prawda. Albo inaczej, może dotyk nie był inny, a raczej Devon czuła go inaczej.
Ciepłe palce chłopaka spoczęły na jej brodzie, czuła jakie bije od nich ciepło, które powoli rozchodzi się po jej szyi i twarzy jak wypita ciepła herbata w czasie choroby, głupie porównanie, ale Devon na pewno tak myśli.
Kiedy do jej uszu doszły jego słowa dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie. Kto by nie lubił słyszeć, że ktoś martwi się bardziej o Ciebie niż inne laski. Każda dziewczyna chociaż raz powinna usłyszeć takie słowa, może nie z ust najlepszego przyjaciela, a ukochanego. Jednak Devon nigdy nie wybrzydzała, a i bardziej wolała usłyszeć to od Flynna niż jakiegoś kolesia, który w jej życiu zabawiłby pewnie z miesiąc. W ciągu 23 lat jej życia wielu chłopaków przychodziło i odchodziło, ciemnowłosa wylała po jednych wiele łez po innych nie koniecznie, ale Gatsby był jedynym stałym elementem w jej życiu. I nie chciałaby tego zmieniać, chyba nie wyobrażała by sobie dnia, a tym bardziej życia gdyby nie było go zawsze blisko.
Jego kolejny czyn wprawił ją w osłupienie i to bardzo wielkie. Dziewczyna z zaskoczenia rozchyliła delikatnie swoje usta, a spojrzenie wbiła w przyjaciela, który powolnymi ruchami zmierzał to czegoś na co nie była przygotowana.
Powinna się odsunąć, ale nie potrafiła się ruszyć, czuła się trochę jakby ktoś odebrał jej możliwość poruszania się. Miała wrażenie, że jej serce bije rytmicznie z jego oddechem, co zaczynało ją niepokoić. Miała w głowie milion myśli, które pędziły jak puszczony z uwięzi koń. Nie mogła ich dogonić ani złapać jednej konkretnej.
W pewnym momencie wstrzymała oddech, tak po prostu. Chyba czekała na to co się wydarzy dalej, a o następstwach prawdopodobnego pocałunku nawet nie myślała. Czy tego chciała? Nie wiedziała, była najzwyczajniej w świecie rozdarta, nie umiała określić swoich uczuć i jedyne co umiała rozpoznać w swoim garnku emocji to: strach, przerażenie, ale również i ekscytacja i chęć poznania zakazanego.
- Devon! Gdzie jesteś? - męski ciężki głos dochodził za drzwi, ktoś chwycił za klamkę i nacisnął ją pchając potężne ciemne drzwi do przodu. Młoda Flanagan odskoczyła od przyjaciela jak poparzona ogniem piekielnym (bo halo na pewno by się w nim smażyła!) i o mało co nie zabiła się o biurko, które stało gdzieś za jej plecami.
Do pomieszczenia wszedł czerwony ze złości manager hotelu, który chyba za długo przebywał z jej ojcem bo już ma minę nietęgą jak stary Flanagan.
- Dziewczyno, szukam Cię od przeszło godziny, Twoja przerwa się skończyła kilkanaście minut temu, a pokój 3583 dalej czeka na uprzątanie, za 20 minut przyjadą nowi goście. - po głosie mężczyzny dało się wyczuć, że ma gorszy dzień. tak przynajmniej myślą inni, ale Devon wie, że on tylko do niej z taką pianą i agresją startuje bo wkurza się, że taka nieodpowiedzialna gówniara ma kiedyś zająć się tym interesem, który mężczyzna traktuje jak swoją żonę.
Ciemnowłosa przełknęła ślinę z wykwintną ripostą dla mężczyzny i poprawiła kosmyk włosów za ucho.
- Przepraszam, już wracam do pracy. - rzuciła cicho z przepraszającym uśmiechem, to trochę do niej niepodobne bo innemu facetowi pewnie by odpyskowała jednak nie chciała robić tego w pracy. Rodzice zawsze ją uczyli, że pomimo tego, że żyją trochę ponad stan to są równi ze wszystkimi innymi ludźmi. Dziewczyna poza tym nie lubiła podkreślać, że jest dziedziczką tego miejsca, bo po co? I tak połowa pracujących tutaj ludzi uważa ją za lenia kiedy ona faktycznie się przykłada.
- A to kto to? - ubrany w ciemny garnitur mężczyzna dopiero zwrócił uwagę na siedzącego na krześle Flynna, Flanagan podążyła za wzrokiem mężczyzny i spojrzała na przyjaciela.
- Tooo jest...dostawca! Zamówiłam lunch, nie chciałam przeszkadzać ani w restauracji, ani w kuchni dlatego przyszłam zjeść tutaj. - wymyśliła na poczekaniu kłamstwo, które jej szef łyknął niczym pelikan, a to wszystko dzięki jedzeniu w pudełku, które dalej leżało na blacie biurka jej ojca.
- Zapraszam Pana do wyjścia, a Ciebie młoda damo do pracy. - rzekł mężczyzna i wyszedł z pomieszczenia niemal teatralnie tupiąc swoimi lakierkami po parkiecie.
Ciemnowłosa odetchnęła z ulgą i znów spojrzała w kierunku Flynna.
- Ja spadam, Ty lepiej też spadaj bo za 5 minut się wróci i zobaczy czy jesteś. - uśmiechnęła się w kierunku przyjaciela trochę zakłopotana i chwyciła za zamek błyskawiczny bluzy, którą miała na sobie. Rozpięła go, zrzuciła z siebie materiał i pozostawiła go na jakimś stoliku w gabinecie.
- No i nie zapomnij o biwaku, dam Ci znać wieczorem co i jak. - dodała dłońmi starając się wygładzić delikatnie wygnieciony mundurek pokojówki, w którym kompletnie nie lubiła chodzić. Dziś tam w oddali słyszała znów swoje imię, które wykrzykuje mężczyzna.
Przed wyjściem z gabinetu wywróciła oczami i machnęła Flynnowi ręką na pożegnanie i ruszyła dzielnie czyścić kible i inne pomieszczenia.
ztx2
Flynn Gatsby
ambitny krab
głodna
ODPOWIEDZ