Pomaga ojcu prowadzić winiarnie — Passing Clouds Winery
30 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Podjęła decyzje o wyjeździe i powrocie na studia, jednak przez chorobę matki wraca do miasta i u boku ojca prowadzi rodzinną winiarnie, która zepsuła jej całe dzieciństwo. Próbuje szczęścia z Hardenem ale boi się rozczarowania.
04.


Czy spodziewała się, że spotkanie mające na celu podpisanie dokumentów wypowiadających stosunek pracy zamieni się w przyjemną kolację i wycieczkę w nieznane z byłym szefem? Przez większą część spotkania grała niedostępna i niezainteresowaną bliższym poznaniem z Hardenem, jednak jej ciało dawało jej coraz to więcej sprzecznych sygnałów. W pewnej chwili przestała rzucać ciętymi ripostami na rzecz dzielenia się z nim posiłkiem, co przypominało raczej klasyczne ujęcie z Zakochanego kundla a nie rozwiązanie umowy i tym samym zakończenie tej jakże irracjonalnej relacji, która prowadziła donikąd. Wycieczka za miasto była jej pomysłem, jednak jeszcze przed opuszczeniem lokalu złapał ją mały stres i nie bardzo wiedziała na ile powinna sobie tego wieczora pozwolić. Nie chciała zaczynać żadnej bliższej relacji przed wyjazdem i jakkolwiek pokazywać, że faktycznie jej się podobał ale czy potrafiła być obojętna na jego starania i wyzwania? Zgodziła się więc i po skończonym posiłku, udała się za brunetem w stronę parkingu gdzie stało jego auto. Uśmiechnęła się nieśmiało, gdy otworzył jej drzwi od strony pasażera i wsiadła do środka, pilnując sukienki, która mogła przypadkiem przed wcześnie odsłonić to co winno być zakryte. Zapięła w końcu pas i spojrzała na niego niepewnie. — A powiesz mi przynajmniej dokąd jedziemy? Skąd mam wiedzieć, że własny bar to nie jedynie przykrywka dla seryjnego mordercy albo gwałciciela? — zapytała z powagą, jednak z trudem powstrzymała śmiech. Być może powinna się nad tym zastanowić, jednak kiedy usłyszała silnik auta i ruszyli z parkingu, wiedziała, że odwrotu nie było. Miała jedynie nadzieje, że mężczyzna miło ją zaskoczy.
W drodze skupiała się głównie na ciemności za oknem przez którą przebijało światło z domków stojących w oddali. Nie zwracała uwago na muzykę i była zbyt speszona by przyglądać się jemu. Kątem oka jednak zerkała w jego stronę, ciesząc oko widokiem mężczyzny za kierownicą. Nawet nie wiedziała dlaczego tak ją to pociągało? Nic dziwnego więc, że dawała się wywozić każdemu facetowi.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.


Wsiadając do samochodu, pożałował, że nie wyczyścił go przed spotkaniem. Zazwyczaj lepiej dbał o swojego pickupa, mimo że ten miał już swoje lata. Niestety wykorzystywanie go do przewożenia kartonów z butelkami wypełnionymi alkoholem lub beczkami pełnymi piwa, sprawiało, że brudził się cholernie szybko. Z drugiej strony, widząc niedociągnięcia, Donalda nie mogła mu zarzucić, że wcześniej zaplanował dalszą część tego spotkania. Punkt dla niego.
— Nie — odpowiedział, zerkając na nią przelotnie, głównie skupiając wzrok na drodze. — Ale możesz to potraktować jako porwanie. Myślałem, że to będzie trudniejsze. Dałaś się łatwo podejść, Beardsley — zażartował, ponownie spoglądając w jej stronę. Miała nieco podciągniętą sukienkę, co nie uszło jego uwadze. Zmienił bieg i ponownie położył dłonie na kierownicy. Celowo wybrał samochód nieposiadający automatycznej skrzyni biegów, bowiem uważał, że to niszczyło przyjemność, jaką dawało prowadzenie pojazdu. A Harden lubił jeździć. Gdy się dorobi – a miał nadzieję, że to kiedyś nastąpi – kupi sobie szkielet amerykańskiego, klasycznego wozu, wstawi do niego potężny silnik i będzie bawił się lepiej niż dziecko, jeżdżąc wzdłuż wybrzeża. Ale zanim to nastąpi, musi pozbyć się kredytów; a to nie miało wydarzyć się prędko.
— Jedziemy do lasu. Są tam pająki i węże, więc jeśli jakiegoś zobaczysz, możesz wskoczyć mi w ramiona — dodał, niby od niechcenia wzruszając ramionami.
Mimo wszelkich niesnasek bawił się dobrze. Wprawdzie podczas oczekiwania na kolację doszło do momentu, w którym zawziętość dziewczyny odrobinę wyprowadziła go z równowagi i odebrała nieco humoru, ale koniec końców miał wrażenie, że dopiął swego. Chciał ją do siebie ponownie przekonać. Pokazać, że odmówił jej nie dlatego, że uważał ją za nieatrakcyjną, ale dlatego, że nie chciał doprowadzić do zgrzytów w pracy. Czy mu się udało? Tak sądził. Ale zdążył się już przekonać, że dziewczyna potrafiła go zaskoczyć, więc pewności nie miał.
— Myślisz, że dlaczego nie poprosiłem o mocniejszy alkohol, gdy byliśmy w restauracji? — zagadnął, by pociągnąć fortel. — Nie mogłem się upić, by móc prowadzić — wyjaśnił. Wprawdzie nie był to jego plan od samego początku. Harden po prosu lubił smak piwa. Ale całe szczęście wpadł na to, że trzeba było wypić lampkę szampana, a nie upodlić się na amen. W innym przypadku wycieczkę musieliby sobie darować, a on wyszedłby na ochlejmordę.

donalda beardsley
Pomaga ojcu prowadzić winiarnie — Passing Clouds Winery
30 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Podjęła decyzje o wyjeździe i powrocie na studia, jednak przez chorobę matki wraca do miasta i u boku ojca prowadzi rodzinną winiarnie, która zepsuła jej całe dzieciństwo. Próbuje szczęścia z Hardenem ale boi się rozczarowania.
Na jego szczęście na zewnątrz zdążyło się już ściemnić i odrobinę ochłodzić, więc Donnie niespecjalnie przyglądała się wnętrzu pojazdu. Nie była typem dziewczyny, która robiła test białej rękawiczki za każdym razem gdy zamierzała posadzić gdzieś swoje cztery litery. Dała o porządek wokół siebie i lubiła, gdy inni także zwracali na to uwagę, jednak nie podchodziła do tego nazbyt przesadnie. Najważniejsze, że w aucie było ciepło, wygodnie i nie odczuwała żadnych brzydkich zapachów ale najwyraźniej odświeżacz dobrze wykonywał swoje zadanie.
Oh, przestań. Lubisz tanie gierki ale w życiu nie uwierzyłabym w to, że próbujesz mnie porwać — parsknęła śmiechem i zerknęła na niego z politowaniem. Prawdą było, że mogła się co do niego grubo mylić ale naprawdę nie chciało jej się wierzyć w to, że mężczyzna byłby w stanie uprowadzić cy nawet skrzywdzić kobietę. Być może to kwestia jej nadmiernej ufności a może dobra i spokoju, które biło z jego czekoladowych tęczówek? — Po za tym bardzo szybko biegam — dodała i uśmiechnęła się dumnie, co najmniej jakby zdobyła złoty medal na olimpiadzie. Właściwie niewiele miała wspólnego ze sportem - owszem, biegała w wolnym czasie i wykonywała ćwiczenia w domowym zaciszu ale niespecjalnie radziła sobie z aktywnościami grupowymi. Była pewna, że nawet biegając po parku robiła coś nie tak ale przecież brunet wcale nie musiał o tym wiedzieć.
No nie, chyba żartujesz.. — pobladła i skrzywiła się na wzmiankę o lesie, robalach i niebezpiecznych gadach. Na zewnątrz było ciemno i chłodno, więc ostatnie o czym marzyła to spacerowanie po lesie. To naprawdę wydawało mu się romantyczne?
Oczywiście, że żartujesz. Przecież nie byłbyś na tyle głupi, by ciągnąc kobietę w szpilkach w las — pokręciła głową, zaprzeczając samej sobie i na moment się uspokoiła. Nie wierzyła mu, ani trochę. Poznała się już odrobinę na jego zagraniach i uznała, że to jedynie kolejny wkręt by ją zdenerwować. — To akurat całkowicie zrozumiałe. Gdybyś wypił więcej, nie wsiadłabym z tobą do auta. Nie wsiadłabym też gdybyś planował wywieść mnie do lasu i przywiązać do drzewa — odparła żartobliwie i uśmiechnęła się. Szanowała to, że był na tyle odpowiedzialny by odmówić sobie alkoholu na rzecz wycieczki ale wiedziała, że wcale tego nie planował. Zamówienie piwa to zwykły przypadek.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
— Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz — zaznaczył, zerkając na nią przelotnie.
Nie, oczywiście, że nie zamierzał porywać Donaldy. Ostatecznie z własnej woli wsiadła do jego samochodu, a sam pomysł wycieczki również padł z jej malinowych ust, które teraz układały się w grymas zaskoczenia. — Jesteś ode mnie niższa, masz więc krótsze nogi i przede wszystkim, w odróżnieniu ode mnie, nie znasz terenu. Mam przewagę. Złapałbym cię bez trudu — odparł beztrosko, bo nie wątpił, że pod tym względem okazałby się lepszy. Poza tym, jak sama zaraz zauważyła, miała na sobie buty na obcasie, co wcale nie ułatwiłoby jej ucieczki przez las; mogłaby je zdjąć, ale istniało olbrzymie ryzyko, że pokaleczyłaby sobie stopy, nadeptując na szyszki lub sosnowe igły. Lub – co gorsze – zwierzęce odchody.
Gdy zmartwiła się wizją odwiedzenia lasu, posłał jej radosne spojrzenie i uśmiechnął się beztrosko, licząc, że dzięki temu zirytuje ją jeszcze bardziej.
— Chciałaś wycieczki? Będziesz miała przygodę, gwarantuję — odparł, skręcając w boczną drogę, która prowadziła bezpośrednio do terenów pokrytych leśnymi drzewami.
Dawno tutaj nie był – gdy matce zaczęło się pogarszać, a choroba coraz dotkliwiej utrudniała jej życie, przestali odwiedzać to miejsce. Zastanowił się, czy przypadkiem nie pobłądzi, ale gdy tylko ujrzał znajome drzewa, mimo otaczającej ich ciemności, przypomniał sobie dokładną drogę. Pewnych rzeczy się nie zapomina.
Początkowo planował podjechać blisko miejsca destynacji, ale zmienił zdanie, widząc, jak niepewnie Donnie zaczęła czuć się z realizacją w ł a s n e g o pomysłu; chciał jeszcze odrobinę utrudnić tę wycieczkę. Dlatego zaparkował kawałek dalej, jednak na tyle blisko, by w razie wyraźnej niechęci dziewczyny, mógł przerzucić ją sobie przez ramię i przejść dzielącą ich od domku ścieżkę bez zadyszki.
— Wydaje mi się, że to powinno być gdzieś tutaj — mruknął, rozglądając się. Wyjął kluczki ze stacyjki i wysiadł z samochodu. Okrążył go i otworzył drzwi Donaldzie, gestem zachęcając do opuszczenia auta. — Przyjeżdżaliśmy tu z kumplami na rowerach, jak mieliśmy po kilkanaście lat. Fajna okolica, cicha. Spodoba ci się — zachęcił ją, znacznie przekłamując rzeczywistość. Zabranie jej do domku w lesie byłoby zbyt proste. Chciał nadać temu nieco bardziej zwariowanego charakteru.

donalda beardsley
Pomaga ojcu prowadzić winiarnie — Passing Clouds Winery
30 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Podjęła decyzje o wyjeździe i powrocie na studia, jednak przez chorobę matki wraca do miasta i u boku ojca prowadzi rodzinną winiarnie, która zepsuła jej całe dzieciństwo. Próbuje szczęścia z Hardenem ale boi się rozczarowania.
Wiem, że nie jesteś porywaczem — odpowiedziała i wzruszyła ramionami. Pomimo zuchwałości i przesadnej pewności siebie, biła od mężczyzny delikatność i dobro, które utwierdzały ją w przekonaniu, że była u jego boku bezpieczna. Może nie w kwestiach sercowych ale wiedziała, że nie pozwolił by włos spadł jej z głowy i było to cholernie miłe uczucie. Dawno nie spotkała na swej drodze kogoś, kogo jakkolwiek obchodziło by jej dobro. Nawet rodzina się od niej odwróciła. — Dobrze, niech ci będzie ale dalej jestem zdania, że to nie żadne porwanie. Próbujesz mnie wystraszyć i liczysz, że będę miała syndrom sztokholmski. Może gdybym była zakładniczką w skarbcu pełnym dolarów i sztabek złota to oddałabym się dobrowolnie — uśmiechnęła się żartobliwie, nawiązując do serialu, który najbardziej skojarzył jej się z całą tą sytuacją. Nie chciała przypominać sobie jednak produkcji w których ofiary znajdowano w lesie, bo wtedy byłaby skora wysiąść z pojazdu w czasie jazdy.
Chyba straciłam ochotę, wiesz? Liczyłam, że pojedziemy w jakieś ciekawe i cywilizowane miejsce, najlepiej takie zaludnione i pełne oświetlenia — wygięła usta w podkówkę i westchnęła, nieco rozczarowana jego wizją spaceru. Nie miałaby nic przeciwko takim wycieczkom w ciągu dnia i jakiemuś piknikowi ale po cholerę mieli tam jechać późnym wieczorem? Robiło się już chłodno, a ona miała na sobie przykrótką sukienkę i szpilki. Za oknami dostrzegała wyłaniające się z mroku gałęzie drzew i unoszącą się nad ziemią mgłę, którą przecinały światła samochodu. Na plecach przeszedł ją dreszcz, jednak nie dawała po sobie poznać, że faktycznie się bała. Ten wieczór to jedna wielka gra pozorów.
Zdajesz sobie sprawę, że nic tu nie ma, prawda? — spojrzała na niego sugestywnie i otuliła się szczelnie płaszczem, po czym z ciężkim bólem wysiadła z nagrzanego auta. Dookoła słychać jedynie było świerszcze i nocne zwierzęta, które na pewno ucieszyłyby się z takiego dwuosobowego posiłku. — Założę się, że nie przyjeżdżaliście tutaj w nocy. Harden, to był kiepski pomysł. Wracajmy — poprosiła i zmarszczyła czoło, drepcząc w miejscu z zimna otulającego jej gołe nogi.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Uśmiechnął się do niej pobłażliwie, gdy z taką pewnością stwierdziła, że nie ma on nic wspólnego z porywaczami. Harden rzeczywiście awanturnicze lata miał już za sobą. Za to osobowość nieuleczalnego podrywacza – choć wyraźnie stłumiona, od kiedy Gemma nauczyła go, że bycie w stałym związku może być znacznie przyjemniejsze od ciągłego przeskakiwania z kwiatka na kwiatek – wciąż się przez niego przebijała. Przy Donnie dawała o sobie znać zaskakująco często, jakby zmysł uwodzicielski powrócił, a Harden zbliżył się do odzyskania dawnej formy. Problem w tym, że wcale tego nie chciał. Bycie bawidamkiem przestało go satysfakcjonować. — Wiedziałem, że krucho u ciebie z pieniędzmi, ale nie sądziłem, że jesteś aż taka pazerna — zażartował na wzmiankę o skarbcu. Choć na ogół niczego mu nie brakowało, z pewnością nie odmówiłby takiego zastrzyku gotówki. Pozwoliłoby mu to spłacić kredyty (za lokal pod Rudd’s, za niewielkie mieszkanie i pickupa, który chętnie wymieniłby już na nowy samochód). I może nawet wystarczyłoby na otwarcie drugiego interesu, bo Harden chciał się rozwijać.
Włączył latarkę w telefonie i oświetlił ścieżkę, którą zasłoniły połamane gałązki, warstwa igieł oraz szyszki spadające z wysokich drzew. — Za późno na zmianę decyzji — stwierdził twardo. Bez ostrzeżenia wziął ją za rękę, by mogła się na nim wesprzeć w razie potrzeby. Światłem wskazywał odpowiedni kierunek; na szczęście doskonale pamiętał drogę i choć mogłoby się wydawać, że brną w ciemny las bez konkretnego celu, nie obawiał się, że się zgubią. Nie, kiedy on był przewodnikiem.
— Co do tego masz rację. Rzeczywiście nie przyjeżdżaliśmy tutaj nocą. Tata nas straszył, że poluje tutaj dużo dzikich zwierząt — mówił, na poczekaniu wymyślając te wszystkie opowieści, by wywołać w Donnie jeszcze większy niepokój. — Ale nie martw się, mówił to tylko po to, żeby nas zniechęcić. Tutaj naprawdę jest spokojnie. Musisz mi zaufać — wyjaśnił, zerkając na nią. Musiał przyznać, że wyglądała uroczo, kiedy miała szeroko otwarte oczy i odrobinę niepewności wymalowaną w krzywym uśmiechu. Dostrzegł, że jej chłodno, ale aktualnie niewiele mógł z tym zrobić – oddanie jej koszuli mogłoby być równie dziwne, co brak reakcji.
— Patrz — wskazał kierunek. — Widzisz, tam wyłania się domek. Tam za drewnianym płotem — dodał, nie przypuszczając, że widok tego miejsca tak go ucieszy. Powinien częściej tutaj przyjeżdżać, by domek nie zamienił się w ruinę. — Należy do starej pani Hutchins, kojarzysz ją? Bardzo niemrawa, nie rozstaje się ze swoim balkonikiem. Wprawdzie nie mam kluczy, ale wiem, jak się tam dostać — oznajmił, gdy zatrzymali się przy furtce. Odgrodzona działka nie była duża, ale gdyby nie późna pora i kompletna ciemność, zza drzew można byłoby dostrzec mieniące się jezioro. Na szczęście dla Hardena, noc była bezgwiezdna i pomagała mu w utrzymaniu konspiracji.

donalda beardsley
Pomaga ojcu prowadzić winiarnie — Passing Clouds Winery
30 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Podjęła decyzje o wyjeździe i powrocie na studia, jednak przez chorobę matki wraca do miasta i u boku ojca prowadzi rodzinną winiarnie, która zepsuła jej całe dzieciństwo. Próbuje szczęścia z Hardenem ale boi się rozczarowania.
Wyobraź sobie tylko jak wiele spraw naprostowałaby taka kasa. Własny dom z ogródkiem, wakacje w Europie i spokój do końca życia. Nie musiałbyś dłużej pracować, choć podejrzewam, że żadne z nas nie wysiedziałoby zbyt długo na tyłku — przyznała, choć wizja pokaźnej garderoby i domu z widokiem na ocean wcale jej nie opuściły. Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają ale kto faktycznie w to wierzył? Dzięki pieniążkom człowiek mógł doskonalić się zawodowo, dokształcać, spełniać swe marzenia i przede wszystkim miał zaplecze finansowe na wypadek jakiegoś choróbska i wizyt w szpitalu. Ile osób żyło na ulicach i żebrało o kawałek chleba? Były też osoby mające własny dom ale zbierały na utrzymanie się lub leczenie; to nie jest życie. Każdy potrzebował pieniędzy i jeśli mógł mieć ich więcej to czemu nie? Nie powinno to świadczyć o ludziach źle bo pazerność a chęć życia to dwie inne kwestie. Była pewna, że mimo wszystko ją rozumiał.
Nie, nie jest za późno. Możemy wsiąść do auta i po prostu wrócić do Lorne. Wierze, że w opowieściach twojego taty jest wiele prawdy, bo nie chce mi się wierzyć, że jesteśmy tutaj sami. Co jeśli są tu węże, pająki albo coś większego i głodnego? — spojrzała na niego i bez zastanowienia ścisnęła jego dłoń, licząc na to, że ten w razie ataku niedźwiedzia albo wilka osłoni ją własną piersią. Gorzej było w przypadku robactwa i węży, gdyż ciężej było je dostrzec. W każdej chwili mogła na jakieś dziadostwo wejść! — Tak się składa, że mam problemy z zaufaniem. Zwłaszcza gdy chodzi o mężczyzn, którzy po nocach wywożą mnie do lasu — odparła i choć pragnęła się teraz zaśmiać, jej twarz wykrzywiła się. Bała się coraz to bardziej i odczuwała nieprzyjemny chłód, chciała wracać.
W końcu dostrzegła wyłaniający się z ciemności drewniany płot i domek, jednak kiedy wspomniał o tym, że chata miała właścicielkę i zamierzał się włamać, od razu zrobiła krok w tył. — Chyba żartujesz! — powiedziała głośniej i pokręciła głową. To był idiotyczny pomysł i dziewczyna pragnęła wycofać się rakiem, jednak wiedziała, że teraz nie trafiłaby nawet sama do auta. — To jest włamanie. Nie możesz od tak wchodzić sobie do domu jakiejś staruszki. A co jeśli jest w środku i przestraszona padnie na zawał? Dosyć, wracamy! — odparła i w połowie odwróciła się, jednak dostrzegła, że mężczyzna wcale nie kroczył za nią. Wciąż majstrował przy furtce, trzymając się swego pierwotnego planu.
Harden, odpuść. Chce jechać do domu — dodała i kiedy usłyszała zgrzytliwy dźwięk sowy, chowającej się w koronach drzew, znów otuliła się materiałem płaszcza. Przez krótką chwilę miała nawet ochotę się popłakać. W tej samej chwili brunet opanował sztukę lockpickingu, a furtka otworzyła się. Harden nie odpuszczał i ruszył w stronę ganka, więc dziewczynie nie pozostało nic innego jak ruszyć za nim i schować się przed nocnymi stworami. Nie chciała zostawać sama nawet przez chwilę. — Nie powinniśmy tutaj być — wyszeptała gdy znaleźli się pod wejściem do chaty.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
— Wakacje w zachodniej Europie brzmią zachęcająco. Później otworzyłbym kolejny pub, może w Palm Cove albo w Port Douglas — zaczął się głośno zastanawiać, głównie skupiając się na temacie rozbudowy firmy. Inej – jego prawa ręka – mogłaby wówczas przejąć Rudd’s, a Harden przeniósłby się, do którejś z wymienionych lokalizacji, by pilnować nowego przedsięwzięcia i zorganizować zespół, który byłby w stanie zyskać sympatię oraz lojalność klientów. W końcu w żadnym z tych miejsce nazwisko Hardena obecnie nic nie znaczyło. Musiałby tworzyć swoją markę od zera. I choć było to dużo pracy, chętnie by się tego podjął. Problem tkwił w kapitale, którym nie dysponował.
— Donnie — wymówił jej imię z pełną powagą. — Ale ty wiesz, że mieszkasz w A u s t r a l i i? To wylęgarnia pająków, węży i innego robactwa — upomniał ją, bo aż dziwne, że dopiero teraz zaczęła zwracać na to uwagę. Mimo wszystko, żeby dodać jej otuchy, mocniej ścisnął jej dłoń i wodził kciukiem po jej skórze, żeby ją odrobinę uspokoić lub odwrócić myśli od leśnych sworzeń. Przy nim – naturalnie – niczego nie musiała się bać!
— Sama chciałaś tej wycieczki, więc zrób mi tę przyjemność i przestań biadolić, bo obiecuję, zostawię cię tutaj samą i nawet się nie obejrzę — oznajmił, choć nie mówił poważnie. Byli w znacznej odległości od Lorne Bay, w dodatku wewnątrz lasu. Donalda miałaby ogromny kłopot z samodzielnym wydostaniem się z dziczy. A on nie chciał mieć jej na sumieniu. Za bardzo ją lubił, by pozwolić skończyć jej w taki brutalny sposób.
Pochylił się przy furtce, licząc na to, że uda mu się ją otworzyć – jak można się domyślić, nie miał przy sobie kluczy, bo nie przewidział, że ich spotkanie, randka, rozwinie się w tak absurdalny sposób. Gdyby jednak plan zawiódł, Harden pamiętał, że z tyłu wciąż brakowało kilku elementów płotu, więc bez trudności udałoby im się przecisnąć. — Zrelaksuj się. Nie wygłupiałaś się tak, gdy byłaś dzieckiem? Nikogo tutaj nie ma, gwarantuję — zapewnił ją. Mógł się spodziewać, że spotka się ze sprzeciwem, ale gdy dziewczyna odwróciła się, by odejść, zawahał się. Na szczęście tylko na krótki moment, bo dostrzegł, że nie miała pojęcia, jak wrócić do głównej drogi. Musiała z nim zostać. W końcu udało mu się przebić przez furtkę, którą otworzył zamaszyście, będąc z siebie niebywale dumnym.
— Chodź, nie bój się. Nic ci nie grozi — zachęcił ją, idąc placem w stronę domku. Działka była trochę zapuszczona. Przydałoby się przyciąć trawę i zadbać o krzewy. Weszli na werandę i Harden zajrzał przez okno do środka; wciąż miał włączoną latarkę w telefonie. — Klucz musi gdzieś tutaj być — oznajmił i zajrzał pod wycieraczkę. Podniósł też ozdobnego krasnala, którego dawno temu kupiła jego matka (miał ponoć przynosić szczęście). — Rozejrzyj się, Donnie. Sprawdź pod tamtą donicą — zachęcił, doskonale wiedząc, że właśnie tam ojciec chował zapasowy klucz.

donalda beardsley
Pomaga ojcu prowadzić winiarnie — Passing Clouds Winery
30 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Podjęła decyzje o wyjeździe i powrocie na studia, jednak przez chorobę matki wraca do miasta i u boku ojca prowadzi rodzinną winiarnie, która zepsuła jej całe dzieciństwo. Próbuje szczęścia z Hardenem ale boi się rozczarowania.
A widzisz! Jesteś tak samo pazerny jak ja — zażartowała i uśmiechnęła się ciepło. Posiadanie marzeń wcale nie znaczyło źle o człowieku, każdy powinien jakieś posiadać i co ważniejsze, dążyć do ich realizacji. Była ona niemożliwa, gdy finanse ograniczały nas do robienia comiesięcznych opłat i zapełniania lodówki, dlatego wizja dodatkowej kasy była czymś zupełnie normalnym. Każdy chciał postawić własny dom, zapewnić rodzinie dobrobyt, podróżować i mieć zaplecze finansowe na rozwój bądź ewentualną chorobę członka rodziny. Zawsze zazdrościła ojcu sukcesów, choć nigdy głośno o tym nie mówiła, bo pomimo pieniędzy na koncie, nie zazdrościła mu niczego więcej. Samodzielnie pracował na własny sukces i naprawdę to podziwiała ale sama nigdy nie poświęciłaby własnej rodziny dla dobra interesów. Zadbała by o dzieciństwo dzieci i starała by się poświęcać im każdą wolną chwilę. Sama nie miała dobrych relacji z ojcem ale mimo to kochała go i czuła, że musiała.
Mieszkam w Australii ale unikam miejsc w których mogłabym się natknąć na węża wychodzącego z sedesu lub pająków wielkości kapelusza. Unikam tez lasów, niebezpiecznych typków i ciemności — dodała odrobinę sarkastycznie. Zdawała sobie sprawę z tego, że Australie zasiedlały głównie różnego rodzaju robactwa i gady ale mieszkając w centrum, raczej nie często trafiała na takie żyjątka. Od czasu do czasu znajdzie jakiegoś pajączka i zrobi niepotrzebną dramę ale nie miała przyjemności natknąć się na węża, krokodyla czy tarantulę. Jeszcze. Kiedy poczuła jego ciepłą dłoń, od razu odwzajemniła uścisk i podążyła za nim pełna wątpliwości i przerażenia. Kontrolowała jednak swój strach - przynajmniej dopóki mężczyzna trzymał się blisko. — Moje dzieciństwo różniło się od twojego, wierz mi — odparła i wygięła usta w podkówkę. Wcale nie znaczyło to jednak, że był gorszy, bo jako dziecko sama chętnie wymykała się z domu, co często spotykało się z krytyką rodziców i licznymi szlabanami. Nie poświęcali jej zbyt wiele czasu i tym samym zmuszali do dodatkowych zajęć i nauki; nie chcieli by ich córka skakała po drzewach, kiedy wcześnie mogła zacząć budować własną przyszłość. Najgorzej. — Zamiast latać po opuszczonych domach w środku lasu, siedziałam nad książkami. Na każdy dzień tygodnia przypadały inne zajęcia dodatkowe - gra na fortepianie, francuski, matematyka, tenis ziemny.. mogłabym tak wymieniać w nieskończoność — westchnęła ciężko. Zazdrościła dzieciakom, które mogły bawić się z rówieśnikami i przeżywać takie przygody. To czas, którego nigdy nie odzyska.
Usłuchała go w końcu i na krótką chwilę przestała marudzić. Czasem nawet niekontrolowalna własnego słowotoku ale teraz nie mogła wytrzymać tej cholernej ciszy. Towarzyszył im jedynie świergot świerszczy i sowy, która z pewnością przyglądała im się z wysokości. Bała się, że gdy będzie kroczyć za nim w pełnym skupieniu, cos nagle wyskoczy jej zza drzewa i skończy z zawałem serca w wieku dwudziestu ośmiu lat. Przedostali się w końcu przez stara furtkę i skierowali prosto w stronę starego, drewnianego domku. Przez stare firanki i totalną ciemność, nie była w stanie dojrzeć czy nikogo nie było w środku. — Kto normalny zostawia klucz pod skrzatem ogrodowym? — pokręciła głowa i wykonała polecenie, zaglądając pod starą latarynkę i w końcu pod donice o której wspomniał. Znalazła pojedynczy kluczek i pomachała nim jakby była z siebie dumna. Szybko sobie jedna przypomniała, że właśnie włamywali się do cudzego domu i mina znów jej zrzedła. Oddała go Hardenowi i kiedy drzwi otworzyły się, małymi kroczkami pokonała próg. W środku panowała całkowita ciemność, dlatego stanęła w miejscu i sięgnęła do kieszeni kurtki by wyjąć z niej telefon. Odpaliła latarkę i oświetliła część salonu. — Wspaniale, włamaliśmy się i spędzimy wieczór w całkowitych ciemnościach. Możemy już wracać do Lorne? Może uda nam się jeszcze wjechać na jakiegoś drinka — zaproponowała zniechęcona, chcąc czym prędzej wrócić do cywilizacji. Potwornie się bała i marzła.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Nie zamierzał się z nią spierać dlatego, że okazała się mieć rację. Miał marzenia – nie były wprawdzie niemożliwymi do spełnienia fantazjami, ale realnymi pragnieniami, które przy dobrym planowaniu wydatków oraz odrobinie cierpliwości mógłby spełnić. Harden, za sprawą wesołkowatego charakteru, wydawał się być optymistą, ale tak naprawdę bliżej mu było do realistycznego sposobu postrzegania rzeczywistości. Był stosunkowo rozsądnym mężczyzną, a dodatkowo doskonale wiedział, że życie płatało figle w najmniej spodziewanych momentach; zarówno choroba jego matki, jak i nowotwór, z którym zmierzył się osobiście, nauczyły go, że należy być przygotowanym na każdą ewentualność. Na szczęście, mimo nabytego pragmatyzmu, nie stał się przewrażliwionym gościem, bojącym się własnego cienia. Dalej chciał czerpać z życia garściami, może nawet bardziej niż przed chorobą. Z pewnością rozsądniej.
— Naprawdę? — spytał wyraźnie zaskoczony tym wyznaniem. — Miałem cię za duszę towarzystwa. Jesteś w końcu bardzo awanturnicza i potrafisz się odgryźć. Myślałem, że w szkole dawałaś wszystkim popalić, a jednak uchodziłaś za kujonkę. Nieźle mnie nabrałaś — stwierdził z uśmiechem. Jego dzieciństwo było beztroskie, bardzo podobne do większości dzieciaków, które wychowywały się w niewielkim Lorne Bay. Sam Harden był wówczas bardziej butny, lubił zaczepki i nie stronił od psot. Dorastać zaczął niezwykle późno, ale – jak mówią – lepiej późno niż wcale. — Powiedz mi coś po francusku — poprosił, chcąc odwrócić jej uwagę od pohukiwania sów i szumiących drzew, wśród których mogła czaić się dzika zwierzyna. Na szczęście zwierzęta znacznie częściej bały się ludzi i wcale nie planowały atakować, póki nie zostały sprowokowane. Harden był dobrej myśli.
Odstawi krasnala i potarł dłonie, by pozbyć się kurzu. Z przykrością obserwował, jak bardzo zaniedbali to miejsce. Obecnie było zaledwie cieniem rodzinnego azylu, na szczęście wciąż posiadało część dawnego uroku. Pozostawało mu mieć nadzieję, że Donnie w końcu to dostrzeże. Prawdopodobnie wtedy, gdy przestanie się na niego wydzierać za niewinny żart i wprowadzenie jej w błąd.
— Doskonała robota, Sherlocku! — rzucił zaczepnie, ale zaraz przejął klucz i otworzył drzwi, które przeraźliwie zaskrzypiały. Wszedł do środka w pełni wyluzowany. Podążył wzrokiem za światłem latarki dziewczyny i przewrócił oczami, gdy znowu przemówiła posępnym tonem.
— Może zamiast tego się rozgościsz — zaproponował. Przeszedł kilka kroków w bok, by odnaleźć ukrytą w rogu za obrazem skrzynkę z bezpiecznikami. Otworzył ją, pstryknął, po czym wrócił do drzwi, które zamknął i zapalił światło. — W barku powinno być wino. Czerwone, ale słodkie. Robił je mój tata. W skrzyni pod oknem są koce, a jak dasz mi kilka minut, rozpalę w kominku — oświadczył, swobodnie poruszając się po wnętrzu domku. Na ścianach wisiało kilka zdjęć, na których był w różnym wieku, na jednym w towarzystwie rodziców, a na innym z grupką kolegów. Wszędzie było widać ślady pozostawione przez jego rodzinę.
— Podoba ci się? W teorii kiedyś będzie mój. Teraz jest własnością rodziców — wyjaśnił, otwierając okno przesłonięte moskitierą chroniącą przed robactwem. — Na pewno chcesz wracać?

donalda beardsley
Pomaga ojcu prowadzić winiarnie — Passing Clouds Winery
30 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Podjęła decyzje o wyjeździe i powrocie na studia, jednak przez chorobę matki wraca do miasta i u boku ojca prowadzi rodzinną winiarnie, która zepsuła jej całe dzieciństwo. Próbuje szczęścia z Hardenem ale boi się rozczarowania.
Zanim dziewczyna przekroczyła próg jego baru, jej życie wyglądało zupełnie inaczej. Miała zaplanowaną karierę, nie martwiła się o comiesięczne rachunki i jedyne czego jej do szczęścia brakowało to włochata, czworonożna kulka płatająca jej się pod nogami. No i facet. Marzyła o romansie wszechczasów. Pragnęła mieć u swego boku kogoś, kto zapewnił by jej bezpieczeństwo i uśmiech, którego nie sposób było się pozbyć. Chciała przeżyć swoje długo i szczęśliwie, jednak w rzeczywistości, mężczyźni z którymi miała do czynienia znacznie częściej woleli znikać. Trafiała na maminsynków i kanciarzy, którym z wiernością było nie po drodze ale ostatni przypadek okazał się być najgorszy - facet dla którego rzuciła studia i wzgardziła własną rodziną, pragnął jedynie pieniędzy jej ojca po czym zostawił ją w obcym mieście samą jak palec. Potem pojawił się Harden, który dał jej stabilną pracę i niedługo po tym postanowił wszystko schrzanić.
Biorąc pod uwagę fakt, że udało im się wspólnie zjeść kolacje i wyrwać się z miasta może nie był to jednak stracony temat? Co prawda znów była bez pracy i pragnęła opuścić rodzinne miasteczko ale spędzała wieczór u boku przystojnego właściciela baru, który nie wiedzieć czemu postanowił wykorzystać swoją szansę i wywieźć ją w ciemny las. Nie do końca rozumiała tę wizję randki ale jakie miała opcje? Sama i nie tak nie byłaby w stanie wydostać się nawet na autostradę, a co dopiero wrócić do mieszkania. Miała jedynie nadzieje, że nikt nie na kryje ich na włamaniu i nie spędzą nocy na dołku.
Je veux rentrer chez moi — odpowiedziała bez większego namysłu. Chce wrócić do domu, to pierwsza myśl jaka przyszła jej do głowy i jaką zdecydowała się dla niego przetłumaczyć. Być może w tym języku to do niego trafi? Bez względu na to co powiedziała, w języku francuskim brzmiało to co najmniej jak pełne miłości wyznanie. Nie bez powodu nazywali go językiem kochanków i jeśli mężczyzna nigdy wcześniej nie miał z nim co czynienia, mógł zrozumieć to zupełnie odwrotnie. Nie zamierzała jednak zdradzać się przed wcześnie.
Zanim po raz kolejny wydała z siebie lament, Harden odnalazł bezpieczniki i do pokój dziennego wpadła odrobina światła ze starej żarówki wkręconej w żyrandol. Potrzebowała światła nie po to by nie potknąć się o kawowy stolik ale po to by poczuć się bezpieczniej. Po spacerze w środku lasu dobrze było spojrzeć mu w twarz. — Twój tata robił wino, które ktoś trzyma w tym barku? Znasz kobietę, która jest właścicielką tego domu? — zapytała i ściągnęła brwi, nie łącząc ze sobą wszystkich kropeczek. Była odrobine zakłopotana i nie wiedziała skąd u niego takie rozeznanie, bo jeśli odwiedzał to miejsce jako dziecko to na pewno nie zdołałby spamiętać gdzie co było przechowywane. Zgłupiała na dobre. Zajrzała jednak do baru, wyciągnęła czerwone wino i odnalazła też koc, który ułożyła na stojącej przy kominku kanapie. Była tak zmarznięta, że przestała przez moment panikować i martwić się o to, że właśnie włamała się do czyjejś chatki.
Czekaj.. — usiadła i posłała mu sugestywne spojrzenie — To dom twoich rodziców? Jesteś niemożliwy! — parsknęła śmiechem i pokręciła głową, czując zażenowanie. Dała się zrobić w balona jak mała dziewczynka. Nie miała jednak podstaw do tego by podejrzewać, że ją okłamywał bo skąd mogła to wiedzieć? Wiedziała o nim tyle co nic - prowadził własny biznes, nie sprzątał w aucie i jako dziecko latał z kolegami po lesie. Do tej jakże ubogiej listy mogła właśnie dopisać własna działka za miastem. No i koniecznie dopisze, że klucz trzymają pod jedną z doniczek!
Nie ale wcale nie podoba mi się to, że tak brzydko ze mnie zażartowałeś. Teraz chce żebyś rozpalił w kominku i znalazł czyste kieliszki. Przemarzłam i po takim spacerze zasłużyłam na napitek — odparła i w pozycji siedzącej zrzuciła z siebie płaszcz oraz czarne szpilki. Szybko jednak rozłożyła ułożony w kostkę koc i schowała się pod nim, czując chłód bijący od materiału na którym siedziała. Poklepała nawet miejsce tuż obok, licząc, że gdy tylko napełni jej kieliszek alkoholem, przysiądzie się i odrobinę ją ogrzeje. Miała dosyć gierek po pełnym wrażeń wieczorze.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Kobiety wierzyły w idealnych mężczyzn. Zwarzywszy na to, że u każdego napotkanego potrafiły – potrzebując do tego zaledwie pięciu minut – znaleźć przynajmniej jedną wadę, szokujące było, że wciąż nie zrozumiały, że idealni mężczyźni nie istnieją. I nie chodziło wcale o drobnostki typu nieopuszczona deska sedesowa czy rozrzucone skarpetki. Chodziło o naprawdę nieprzyjemne cechy: brak rozsądku, przywiązanie do matczynej spódnicy, niewierność, skąpstwo, zuchwalstwo… I całą masę innych. Dlaczego więc, gdy trafiały na możliwie akceptowanego mężczyznę, wybrzydzały? Romans wszech czasów? Do tego trzeba dwojga. Nie tylko odpowiedniego mężczyzny, gotowego główkować nad romantycznymi gestami, ale również kobiety, która będzie potrafiła to docenić oraz odpowiednio się odwdzięczyć. Ostatecznie przecież nie tylko one miały swoje potrzeby!
Naturalnie, Harden nie miał pojęcia, co oznaczały wypowiedziane przez nią słowa. Nie dając tego po sobie poznać, zerknął na nią z wymownie uniesioną brwią. — Naprawdę chcesz to ze mną zrobić? Myślałem, że najpierw bliżej się poznamy, ale jeśli bardzo się niecierpliwisz, nie mam nic przeciwko — powiedział, udając, że rzuciła mu niewybredną aluzję. Otaksował ją jeszcze wzrokiem, żałując, że wciąż miała na sobie płaszcz.
Donalda okazała się łatwą do oszukania przeciwniczką. Harden czuł satysfakcję z tego, że udało mu się omotać dziewczynę i wprowadzić do ich spotkania odrobinę adrenaliny związanej ze sfingowanym włamaniem. Uśmiechał się pod nosem, słuchając, jak powoli łączy ze sobą wszystkie fakty, a ostatecznie zaklaskał, gdy doszła do odpowiedniej konkluzji. — Tak, to dom moich rodziców. Ale dawno tutaj nie byłem. Właściwie nie miałem pewności, że znajdziemy klucz. Zawsze chowali go pod krasnalem i przez chwilę bałem się, że nic z tego nie będzie, ale ostatecznie wyszło całkiem nieźle, prawda? — powiedział, obserwując, jak Donnie zrzuca z siebie płacz oraz buty i wślizguje się pod ulubiony koc jego matki. Uśmiechnął się lekko na ten widok, ale zaraz wrócił do swoich zadań. Kucnął przed kominkiem i zaczął układać w nim równo przycięte kawałki obalonych drzew. Użył specjalnej rozpałki i po kilku minutach udało mu się wzniecić ogień. Zakrył kominek szybą – pomysł ojca, by zapobiegać pożarom – i poszedł szukać kieliszków. Gdy je znalazł, przemył je pod bieżącą wodą, bo zdążyły się zakurzyć, po czym wrócił do głównej części domku.
— Przyznaj, że ci się podobało — poprosił, zerkając na nią. Otworzył butelkę domowego wina i rozlał do dwóch kieliszków w pełni świadomy, że jeśli wypije więcej, nie wsiądzie za kierownicę przez najbliższych kilkanaście godzin. — Założę się, że nikt przede mną tak cię nie zaskoczył — dodał. Zamiast podać szkło Donnie, odstawił oba kieliszki na podłogę, tuż przy kanapie, by w razie czego mogli po nie swobodnie sięgać. Nie skorzystał również z zaproszenia dziewczyny. Zamiast wybrać wskazane przez nią miejsce, wcisnął się za jej plecy, tak, że opierał się teraz o podłokietnik. Donaldę objął ją od tyłu i wsunął ręce pod koc. — Daj dłonie. Jeśli one się rozgrzeją, poczujesz się lepiej — zasugerował, czekając, aż poczuje jej palce, które mógłby schować w swoich rękach.

donalda beardsley
ODPOWIEDZ