lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
10.

Corvo właśnie wracał dwunastogodzinnej zmiany w pracy. Musiał posiedzieć troszkę dłużej, bo zastępował kolegę, który opiekował się chorym dzieckiem czy coś. Do miasta wrócił w towarzystwie innego kolegi z pracy, z którym zazwyczaj miał zmiany. Z kolegą znał się jeszcze z czasów studiów, więc tworzyli zgrany duet. Swego czasu to nawet z nim MacLerie chciał rozkręcić biznes z obozowiskiem w terenach Lorne Bay. Ostatecznie jednak wziął wszystko na swoje barki. W drodze powrotnej Corvo zamówił sobie obiad na wynos w restauracji, która znajdowała się niedaleko jego łodzi, a w której dosyć często się stołował. Kumpel podwiózł go pod lokal, MacLerie zarzucił sobie torbę na ramię i pierwsze co zrobił to oczywiście wyjął telefon i zadzwonił do narzeczonej, żeby poinformować ją o tym, że bezpiecznie dotarł do domu i że zobaczą się jutro, bo dzisiaj Corvo już padał na pysk.
Po zakończonej rozmowie wszedł do lokalu i skierował się do baru gdzie poinformował barmankę o tym, że ma zamówienie do odbioru. Przygotował gotówkę i oparł się o bar i zaczął się rozglądać po twarzach. W sumie nie szukał nikogo konkretnego, po prostu zrobił to z nudów. I tak czekał, więc co miał lepszego do roboty. Jak dostrzegł znajomą twarz to długo nie dowierzał. Co za zbieg okoliczności. Po tylu latach. Odstawił swoją torbę przy barze, tak żeby nikomu nie przeszkadzała i ruszył w stronę dawnej znajomej. – Zoya Henderson. – Przywitał się zlewając całkowicie jej towarzystwo. Właściwie to nawet nie ogarnął czy przy kimś rzeczywiście siedziała. – Naprawdę nie mogę uwierzyć w to, że serio cię widzę. – Zakładam, że Zoya go rozpoznała, bo takiej twarzy jak jego nie zapomina się ot tak. No i pewnie wstała, żeby się przywitać i Corvo nie bawił się w dziwne uściski dłoni czy coś tylko po prostu przytulił się do niej zaciągając się znajomym zapachem. – Spójrz na siebie. Nic się nie zmieniłaś. Nie zestarzałaś się nawet o jeden dzień. – Pewnie z tym starzeniem się nie powinien mówić czegoś takiego kobiecie, no ale cóż. Zoya naprawdę wyglądała tak jak wyglądała te kilka lat temu kiedy się rozstawali. Nie spuszczał z niej wzroku. Mogłaby siedzieć z królową Elżbietą, a Corvo nawet by tego nie ogarnął. Patrząc tak na nią poczuł dziwne ukłucie w okolicach serca. Czyli tyle lat po rozstaniu, gdyby się nie rozstali wyglądałaby właśni tak. Jak w dniu, w którym zobaczył ją po raz pierwszy. Jak w dniu, w którym się w niej zakochał. Przełknął ślinę i przez kilka chwil myślał o tym, że ostatnie dni, ostatnie spotkania z dawno niewidzianymi znajomymi, nie były dla niego zbyt łaskawe. Zupełnie jakby życie go testowało.

Zoya Henderson
przyjazna koala
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#15


Zoya Henderson miała teraz bardzo poważny problem, który sprawiał, że bardzo mocno testowane były granice wytrzymałości jej charakteru. Odkąd Saamen powiedziała jej prawdę o życiu Logana nie za bardzo wiedziała jak ma z tym handlować. Biła się z myślami i ciężko jej było podjąć jakąś sensowną decyzję. Czuła się urażona, zdradzona i trochę, nie bójmy się użyć tego słowa, poniżona, przez to w jaki sposób ją potraktował. To już nawet nie chodziło o to, że nie zerwał z dziewczyną, chodziło o to jak podle ją okłamywał przez te ostatnie miesiące. Wolała żeby był z nią szczery, powiedział prosto z mostu jak wygląda sytuacja, że nie zerwie z tą… kobietą, bo ją kocha, bo chce mieć z nią dzieci, bo jest ładniejsza niż Zoya… cokolwiek byłoby lepsze niż takie kłamstwo, które musiało kiedyś wyjść na jaw. Hednerson dobrze wiedziała, że powinna się teraz unieść dumą pierdolnąć tym wszystkim, zwolnić się i spędzić resztę życia pracując w rodzinnej firmie, ale nie była jednak taką idiotką. Przede wszystkim dlatego, że lubiła swoją pracę i zbyt wiele energii włożyła w rozwój tej firmy, żeby teraz rzucać to wszystko ze względu na urażoną dumę. Po drugie… była jednak trochę idiotką, za co sama siebie nienawidziła, bo nie potrafiła się tak po prostu odciąć od Logana. Chciała z nim spędzać czas, tak samo jak do tej pory, nie wiedziała do końca co do niego czuje, ale coś na pewno, a te uczucia mocno komplikowały sprawę. Dlatego Zoya postanowiła jeszcze przez trochę udawać, że wszystko jest normalnie, skoro już tak długo żyła w kłamstwie, to co jej te kilka dni zrobią za różnice. Musiała jakąś decyzję podjąć, a jeszcze nie była gotowa, by to zrobić i dodatkowo porozmawiać o tym z Blackwellem, do tego trzeba było się przygotować, bo obawiała się, że mogą jej puścić nerwy i zacznie się niepotrzebnie wydzierać. A na co to komu!?
Dlatego dzisiaj, po pracy, jakby nigdy nic pojechała z Loganem na kolację. Dopiero teraz znając całą prawdę zaczynała zauważać takie drobne szczegóły, które wcześniej jej umykały… jak na przykład fakt, że nigdy publicznie się nie całowali, ani nawet jej nie łapał za kolano, gdy byli wśród ludzi, a jak dobrze już wiemy, gdy byli sami to nie miał z tym problemu. Wcześniej tłumaczyła to sobie tym, że po prostu obściskiwanie się z kimkolwiek w miejscu publicznym jest słabe i ona sama nie była tego zwolenniczką, a teraz jednak już dobrze wiedziała, dlaczego łatwiej mu było pójść z nią na randkę do wesołego miasteczka, gdy mieli je tylko dla siebie, niż normalnie, gdyby dookoła byli ludzie. Bolało ją to jak cholera, ale nie dawała tego po sobie poznać i starała się dobrze bawić. Dobrze też wiedziała do jakiej „pracy” musiał wracać jeszcze zanim kelnerzy przynieśli jej deser, bo jak już wiemy Zoya sobie czasem pozwalała na cukier. Nawet miała mu coś powiedzieć, już miała dobrą ripostę na końcu języka, gdy usłyszała swoje imię i nazwisko.
Dobrze znała ten głos i nie spodziewała się, go już nigdy w życiu usłyszeć. Tak samo jak idealnie pamiętała twarz mężczyzny, do którego ten głos należał więc nie było jej ciężko zlokalizować swojego byłego ukochanego. – Corvo? – Zdziwiła się mocno, ale i tak szeroko się uśmiechnęła i wstała ze swojego miejsca podchodząc do mężczyzny i nie miała nic przeciwko przytuleniu na powitanie. – Dzięki, chyba… - zaśmiała się na ten jego dziwny komplement. – Ty też dobrze wyglądasz, ktoś tu chyba chodził na siłownie – powiedziała poruszając brwiami, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. To naprawdę była miła niespodzianka. – Nie wiedzieliśmy się od ślubu Williama, nie wiedziałam, że jeszcze tu mieszkasz – nawet gdyby wiedziała to pewnie i tak nic, by z tym nie zrobiła, bo gdy wróciła ze studiów to zdawała sobie sprawę, że każde z nich miało już swoje życie. – Oh Corvo, to jest Logan Blackwell mój szef – bo przecież nie chłopak nie hehe – Logan to Corvo Maclerie, mój były chłopak – czy poczuła się trochę tak jakby Corvo jej właśnie spadł z nieba? Tak. Nie powinna co prawda, bo to było mega brzydkie zachowanie, ale trudno. – Może się do mnie dosiądziesz? Logan już wychodzi, a ja mam jeszcze deser do spróbowania – zaproponowała patrząc na mężczyznę z nadzieją, że się zgodzi, bo była bardzo ciekawa co się u niego działo… i chciała też trochę zrobić Blackwellowi na złość. Zła z niej baba, ale to trochę silniejsze było od niej. Poza tym, już raz dała mu tak po prostu odejść, teraz mogła go zatrzymać na odrobinę dłużej, nawet jeżeli miał to być szybki obiad. Dopiero widząc go tutaj, całego, prawdziwego, z krwi i kości, była w stanie sobie uzmysłowić jak cholernie jej go brakowało. - Gdzie Twój wąs? - Zapytała nagle, trochę się jednak ujawniła z tym swoim stalkowaniem go na insta. - Był naprawdę spoko. - Przyznała, bo jej się podobał! Nie to co jakiejś niedojrzałej małolacie.

Corvo MacLerie
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
- Corvo! – Potwierdził nadal nie wierząc w to, że naprawdę na nią wpadł. Kurde, ale się cieszył. Aż poczuł się głupio, bo jego myśli już dawno nie uciekały w kierunku jej i ich związku. To nie tak, że o niej zapomniał. Takiej miłości jaką mieli nikt nie byłby w stanie zapomnieć. Po prostu ostatnimi czasy Corvo w końcu zaczął układać swoje życie na nowo, u boku kobiety, którą kochał. Ba!, nawet się zaręczył, a to przecież o czymś świadczyło. – Ahh, nie przesadzaj. Zawsze chodziłem na siłownie. Po prostu dawno mnie nie widziałaś. – Uśmiechnął się. To prawda, trochę obsesyjnie dbał o swoje ciało. Poza tym, że palił nałogowo i przesadnie papierosy. No, ale nie zmienia to faktu, że nie chciał na swoim brzuchu widzieć nawet grama tłuszczu. Wiedział, że laski lecą na seksowne klaty, a on taką chciał mieć. Chociaż teraz to gilało go to, co sobie myślały laski, bo przecież skupiał się na tej jedynej. – Tak, tak. Mieszkam tu nadal. Ciężko się rozstać z tym miejscem. – Chciał powiedzieć, że za dużo wspomnień, ale powstrzymał się od takiego komentarza. Trzymając ją za ręce odsunął się na krok żeby móc jej się przyjrzeć w całej okazałości. Zacmokał nawet pełen podziwu dla jej aparycji. – Nie wiedziałem, że ty tu wróciłaś. Byłem pewien, że kontynuowałaś karierę za oceanami. – Pewnie po rozstaniu nie chciał śledzić jej profilów społecznościowych, żeby łatwiej było mu się pogodzić z faktem, że ich związek jest jednak zakończony. Tak było lepiej. I dla niej, i dla niego. Dopiero jak mu przedstawiła mężczyznę to zauważył, że z jakimś w ogóle siedzi. – Oh, kurde. Przepraszam, gdybym wiedział, że to spotkanie biznesowe to bym tak nie podbijał. – Trochę się speszył nie zdając sobie sprawy z tego, że mógł się zachować nieprofesjonalnie. Z Loganem jednak przywitał się i nawet uścisnął mu dłoń i powiedział, że miło go poznać, chociaż już po sekundzie nie pamiętał jego imienia czy nazwiska. Spojrzał na nią mrużąc oczy, bo nie wiedział czy propozycja jest poważna. Ale jak usłyszał, że Logan właśnie wychodzi to nawet się ucieszył. – W takim razie chętnie chwilę zostanę. I tak muszę poczekać na moje zamówienie. – Wskazał kciukiem w stronę baru. No i nie cackał się tylko wziął sobie krzesło ze stolika obok i dosiadł się do Logana i Zoyi, oczywiście usiadł pomiędzy nimi, ale bliżej Zoyi.
Zaśmiał się słysząc o wąsie. -Zgoliłem go dosłownie parę dni temu. Trochę mi się już przejadł. - Wyjaśnił, bo przecież nie powie Zoyi, ani randomowemu typowi o tym, że nagle wpadła laska, z którą się bujał dwa lata temu i tak bardzo nie podobał jej się jego zarost, że postanowił się go pozbyć nawet nie zastanawiając się nad niczym. Nic z tego nie miało jednak znaczenia, bo zapewne Logan (wcale nie było widać lekkiego focha) wstał, pożegnał się z towarzystwem siląc się na bardzo miły ton głosu i zapewne sobie poszedł. – Co to za spotkanie biznesowe o tej porze? – Zapytał rozbawiony.

Zoya Henderson
przyjazna koala
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Zoya pewnie też uważała, że życie się jej jakoś całkiem nieźle ułożyło. Mogło w końcu być o wiele gorzej, a tak to nie miała na co narzekać. Nie ukrywam jednak, że będzie mieć porządny ból swojego seksi tyłeczka jak się dowie o jego zaręczynach. No bo co to ma być, że on się żeni, a ona tkwi w niepewnej relacji z facetem, który ją okłamuje i w sumie to zdradza, chociaż nie wiedziała, czy tak mogła to nazwać skoro w tym równaniu to ona była jego kochanką. Skomplikowane. – Racja, zawsze wyglądałeś bardzo dobrze—taką prawda, kłamać przecież nie będzie, szczególnie, że nie było ku temu powodów. Patrząc tak na niego zdała sobie sprawę jak życie się nieźle skomplikowało odkąd się rozstali i ile przykrych rzeczy musiała znieść od tamtej pory. Wpadło jej nawet do głowy, że Corvo jest takim reliktem przeszłości, który znał jeszcze zupełnie inną Zoye, bardziej empatyczną, mniej zawistną... po prostu trochę bardziej niewinną, może nawet nieco naiwną. – To prawda- kiwnęła głową, bo rzeczywiście zawsze lubiła tu wracać, nawet będąc na drugim końcu świata, chociaż może łączyło się to z tym, że zawsze ktoś tu na nią czekał. Zaśmiała się wesoło gdy ją obczajał, nie miała nic przeciwko i zrobiło jej się trochę miło na sercu, że jej widok dalej mu się najwyraźniej podoba, no chyba, że chciał być tylko miły. – Ciężko się z tym miejscem rozstać – powtórzyła jego słowa z uśmiechem. – Pracowałam u wujka jak wróciłam, nie mogłam też zostawić Williama samego z firmą, bo znając jego możliwości to długo byśmy nie pociągnęli – Nie żeby jej wierzyła w brata, bo oczywiście wierzyła, ale zdawała sobie sprawę, że nie ma głowy do zarządzania. Nie to co ona. – Nic sie nie stało już i tak kończymy – Zoya jeszcze tylko nie wiedziała czy kończą spotkanie, czy całą ich poza biznesową relację. Strasznie miała mętlik w głowie. Z jednej strony chciała być twardą kobietą, która się nie daje wodzić za nos, a z drugiej lubiła spędzać czas z Loganem I nie chciała tego tracić. Na razie się tym jednak postanowiła nie zajmować, bo tylko niepotrzebnie, by się zasmuciła, a spotkanie ze starym ukochanym było czymś miłym, przynajmniej w tym wypadku. – Cieszę się – odpowiedziała przesuwając się z krzesłem, żeby mógł sobie usiąść, a gdy Logan zaczął się zbierać to miło się z nim pożegnała w bardzo profesjonalny sposób pewnie mówiąc coś w stylu „do zobaczenia w pracy”. Później jednak całkiem skupiła się na swoim towarzyszu. – Znasz mnie, lubię jeść, a mamy niedługo imprezę dla klientów więc jest dużo do zaplanowania, więc cóż... witajcie nadgodziny – no cóż było to dość dobrym wytłumaczeniem, bo w małej mierze było kłamstwem. Rzeczywiście miała być impreza, rzeczywiście było dużo do zorganizowania, a to że teraz tego nie robili to już inna sprawa. – Ale nieważne, opowiedz mi lepiej co u Ciebie, jak Ci się życie ułożyło – pewnie z tej całej ekscytacji aż go złapała za rękę! Ale jak wiadomo Zoya nie miała problemów w bliskich kontaktach z zajętymi mężczyznami.

Corvo MacLerie
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
-Prawda. – Potwierdził, bo przecież nie będzie kłamać. Zawsze bardzo dobrze wyglądał. Zawsze łamał serca, nawet jak nie odwzajemnił spojrzenia, to dziewczyny kończyły ze złamanymi sercami. Dobrze, że nie miał przesadnej pewności siebie, która mogłaby go w jakikolwiek sposób zrujnować. Mimo wszystko był nadal skromnym, szkockim jaskiniowcem. Był świadomy swojego uroku, ale nigdy tego nie wykorzystywał. Chociaż nie da się ukryć, że rzeczywiście ułatwiało mu to sprawę. Mógł podchodzić do kobiet i je podrywać na swoją twarz i ciało, a zatrzymywać na dłużej ze względu na charakter. Chociaż teraz ten charakter nie był już taki nieskalany. –Ale ty też zawsze dobrze wyglądałaś. Dlatego tworzyliśmy uber zajebistą parę. – Uśmiechnął się i nie miał pojęcia czy to co powiedział miało jakikolwiek sens. Dla niego miało.
Zaśmiał się. –Pokładasz w Williama za małe nadzieje. – Powiedział chociaż no… nie była w błędzie. W sensie, Corvo był pewien, że William dałby radę, ale jednak teraz sam przechodził przez dosyć ciężki okres. Miał masę spraw na głowie, więc obecność siostry z pewnością dodawała mu otuchy. –Aczkolwiek dobrze wiedzieć, że wróciłaś i będziesz przy nim. – Dodał posyłając jej smutny uśmiech i w sumie nawet poczuł się lekko zażenowany tym, że tak naprawdę to nie wiedział kiedy ta Zoya wróciła. Nigdy nie pytał o nią Willa, bo czuł, że to będą pytania nie na miejscu. Nie chciał stawiać przyjaciela w niezręcznej sytuacji. A w dodatku… chyba nie chciałby usłyszeć, że Zoya ma się dobrze bez niego. Ahh, gdyby tylko znał prawdę. Corvo to tam ostro zlał Logana. Już mu nie podał ręki mimo, że chyba Logan wyciągnął swoją, żeby się stosownie pożegnać. Ale nieważne. MacLerie odprowadził go tylko wzrokiem, bo chciał się upewnić, że Logan zapłaci za tą biznesową kolację i nie zostawi Zoyi z rachunkiem do zapłacenia. Na szczęście tym razem postąpił słusznie, a Corvo już się skupiał na Henderson. –Rozumiem. – Pokiwał głową i uznał, że Zoyi musi się powodzić skoro coś takiego należy do jej obowiązków. –Czyli mam rozumieć, że testujesz jedzenie? – Zażartował sobie, bo domyślił się, że raczej omawiała szczegóły ze swoim szefem. No chyba, że testowała jedzenie. Nie znał się na tym.
Spojrzał na jej dłoń i przez chwilę się wahał, bo dopiero co trzymał za dłoń Lizzie i wiadomo jak to się skończyło. Nie mógł jednak odmówić Zoyi więc drugą dłonią złapał jej dłoń i lekko ją ścisnął. –No cóż.. nadal pracuję jako strażnik leśny. Udało mi się też zainwestować w to obozowisko! – Pochwalił się, bo pewnie jak byli razem to ciągle o tym napierdalał, że to jego marzenie. –No i zaręczyłem się w zeszłym miesiącu. Albo dwa miesiące temu. Sam już nie pamiętam, bo czas tak szybko leci. – Zapierdala zwłaszcza jak się zdradza narzeczoną. –A co u ciebie? – Zapytał ściskając jej dłoń.

Zoya Henderson
przyjazna koala
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Tak, wszyscy nam zazdrościli - teraz to ona też zazdrościła im z przeszłości, że byli tacy szczęśliwi i się dogadywali i pięknie razem wyglądali i nikt się nikogo nie wstydził i nie musieli ukrywać swojej relacji przed całym światem. Brakowało jej tego, chociaż bała się przyznać sama przed sobą jak bardzo. - Chociaż myślę, że to też dlatego, że się kochaliśmy - powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha chwaląc się swoim idealnym uzębieniem, za które pewnie zapłaciła sporo hajsu, bo przecież wybielanie ząbków to teraz jest na porządku dziennym, a Zoye było stać na takie rzeczy.
- Chciałabym żeby tak było, ale widziałam ten burdel w papierach - zaśmiała się, ale no dla Zoyi burdelem w papierach było to jak chociaż jeden dokument był włożony do innej daty niż powinien być. - Staram się, ale Will nie za bardzo chce rozmawiać o swoich problemach, zresztą znasz go - machnęła ręką, bo ona to, by tego swojego brata czasem gołymi rękami udusiła. Nieważne, że sama też nie chciała się nad swoimi załamaniami życiowymi rozwodzić.
No cóż, Zoya też się nie pytała Williama o to co u niego słychać, głównie dlatego, że nie chciała wyjść na jakąś hmmm... stalkerkę. Oczywiście, że była ciekawa, ale chyba łatwiej było jej żyć bez myślenia o tym co u niego. Myślała, że już jej totalnie przeszło, bo jednak sporo jej zajęło pozbieranie się po ich rozstaniu i naprawdę była praktycznie pewna, że już nic do niego nie czuje. Tak było, dopóki się nie spotkali. - O Jezu chciałabym tak... mieć pracę, która polega na jedzeniu - aż się rozmarzyła. Praca marzeń! Musiałaby mieć wtedy tylko o wiele więcej motywacji do ćwiczeń żeby nie wyglądać jak jakaś kobieta zbyt duża na rozmiar S. - Musieliśmy po prostu dogadać jeszcze kilka spraw, a Logan ma czasem dobre pomysły i przynajmniej postawi jedzenie pracownikowi roku - zaśmiała się nie spuszczając z niego wzroku. Jakoś nie mogła przestać mu się przyglądać, może próbowała ocenić czy w jej pamięci wyglądał dokładnie w ten sam sposób. - Naprawdę? To cudownie! Zawsze o tym marzyłeś, super, że w końcu Ci się udało - szczerze? Myślała, że to ta największa rewelacja jaką dzisiaj usłyszy, ale cóż. No niestety. - Moje gratulacje - odpowiedziała starając się jak tylko mogła, by zabrzmieć w stu procentach szczerze, ale była tym jednak trochę zaskoczona i w sumie to miała nadzieję, że ktoś jej zaraz wbije nóż w serce żeby jej beznadziejne i mało wartościowe życie się właśnie skończyło... gdzie jest Sam jak jej potrzeba!? - Bardzo się cieszę Twoim szczęściem - dodała spokojnie i teraz to już było akurat naprawdę szczere i prosto z serca. Zawsze chciała dla niego jak najlepiej nawet jeżeli to nie jej było dane zostać jego narzeczoną. - W porządku, nic nie kupiłam ani się nie zaręczyłam więc nie mam aż takich rewelacji jak Ty - zdradziła swojego chłopaka puszczając się z własnym szefem, który ją robił w chuja od miesięcy. Nie miała sie za bardzo czym chwalić. - Ale chcę kupić psa - dobrze, że nie kota, bo wtedy w ogóle zabrzmiałoby to tragicznie. - Opowiadaj lepiej o tym obozowisku i zaręczynach. - Czy chciała słuchać o jego ukochanej? Nie. Czy chciała mieć pewność, ze jest szczęśliwy i nie popełnia wielkiego życiowego błędu? Tak. Czy powinna to oceniać? Nie. Dlaczego? Bo nie byłoby w tym ani grama obiektywizmu.

Corvo MacLerie
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
-Serio? – Zdziwił się. Raczej nigdy nie przejmował się opinią innych ludzi. Nawet się nią nie interesował, bo wiadomo… jego życia taka opinia by nie zmieniła, więc na chuj się stresować. Poza tym czy ludzie serio mieli tak zjebane i beznadziejne życia, że zazdrościli innym właściwie zwykłej, ale po prostu udanej relacji? Poza tym… czy było rzeczywiście czego zazdrościć skoro ostatecznie ze sobą zerwali i nigdy nie mieli bajkowego happy endu? Uśmiechnął się lekko na wzmiankę o tym, że się kochali. Szkoda tylko, że to nie było wystarczające i jednak musieli zakończyć tą miłość.
-Jestem pewien, że przesadzasz. – No on to swojego kumpla będzie przecież bronił. W końcu to teraz właśnie z nim spędzał więcej czasu niż z Zoyą. –Wkłada wiele serca w tą robotę. No i pozwala na to, żeby ta go pochłonęła w całości. Co nie do końca jest zdrowe. Ale z drugiej strony… rozumiem go. – Pewnie gdyby Corvo miał złamane serce to też rzuciłby się w wir pracy. W sumie no, tak właśnie robił za każdym razem jak ktoś mu to serce łamał. A jednak William przechodził właśnie przez rozwód, jeszcze z taką typiarą, więc wiadomo, że potrzebował tego czasu jak najwięcej.
Zaśmiał się cicho, bo jednak śmieszny był taki pomysł, żeby zarabiać na testowaniu żarcia. Zaraz jednak zmarszczył brwi, bo coś mu się przypomniało. –A nie jest w sumie to coś dorywczego? W sensie, że się ogłaszasz i firmy wysyłają ci jakieś nowe produkty i ty je testujesz i piszesz recenzje? – Zapytał, bo nie kojarzył, ale był pewien, że oglądał takie filmiki. Oczywiście oglądał te filmiki, żeby patrzeć na ładne testerki, ale ewidentnie coś z tego zapamiętał. –Rozumiem. – Skwitował to uśmiechem i nie wnikał, bo w sumie niespecjalnie wyglądało mu to na spotkanie biznesowe, ale z drugiej strony nie był już z Zoyą na tyle blisko, żeby w jakikolwiek sposób to kwestionować, albo dopytywać.
-Dziękuję, dzięki. Dzięki. – Podziękował i za gratulacje związane z zakupem terenu obozowiska i w sumie z zaręczynami. Nawet sobie pomyślał o Rowan i uśmiechnął się pod nosem, ale zaraz go przeszedł zimny dreszcz, bo jednak nie do końca był to szczęśliwy związek skoro jednak idealny Corvo zdradził swoją narzeczoną. –Brak informacji to w sumie też dobra informacja. – Zarzucił jakimś standardowym tekstem, żeby jednak Zoya nie czuła się źle z tym, że u niego się tyle wydarzyło, a u niej niekoniecznie. –Ooo. To jest dosyć odważna decyzja. Masz już upatrzonego jakiegoś konkretnego? – Spodziewał się raczej, że Zoya będzie już żoną jakiegoś lorda czy coś, ale zakup psa to też zawsze coś. –I w ogóle kupno czy adopcja? – Kolejna istotna kwestia!
-No w sumie nie ma co tu za dużo mówić. Około 60 kilometrów od Lorne. Niedaleko jest niewielkie jeziorko, ale nie sprzedaje tego faktu, bo jednak są tam krokodyle. – Zaśmiał się, bo w sumie gdzie w tej pierdolonej Australii nie ma czegoś zabójczego. –No i mam kilka domków letniskowych. Planuję dobudować jeszcze więcej, żeby szkoły mogły organizować jakieś kolonie czy coś. – Podrapał się po skroni. –A zaręczyny… no jak zaręczyny. Spotykam się z Rowan już ponad dwa lata i uznałem, że to ta jedyna i że powinienem paść na kolano i tak zrobiłem. – Tutaj też wzruszył ramionami. Nie był chyba jakimś romantykiem. –A jak u ciebie? Spotykasz się z kimś? – Nie mógł sobie przypomnieć imienia faceta, z którym była na weselu Williama.

Zoya Henderson
przyjazna koala
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Tak, też go rozumiem i oczywiście jest świetnym nurkiem i instruktorem, tylko księgowym jest marnym - nie każdy był dobry we wszystkim! Zoya na przykład byłaby okropną policjantką, albo strażakiem. Nie wiem dlaczego, ale tak mi się wydaje... może dlatego, że miała zbyt wielu znajomych kryminalistów żeby samą zostać nagle stróżem prawa. Nie żałowała jednak nigdy swojego wyboru, chociaż teraz coraz bardziej zaczęła się zastanawiać nad tym czy nie powinna wrócić do psychologii. Studiowała tyle lat na wyjebistym uniwersytecie, może warto byłoby teraz coś z tym zrobić i wziąć sobie na barki jeszcze więcej pracy.
- Nie mam pojęcia, nie jestem fanką pracy dorywczych - słabe umowy, słaba gotówka, zero emerytury. Zoya nigdy nie musiała mieć dorywczej pracy, bo nigdy jej hajsu nie brakowało, a jak już zaczęła pracę to od razu u swojego wujka, więc nawet się nie znała za bardzo na ofertach tego typu prac. Gdy dowiedziała się o zaręczynach to nawet żałowała, że wcześniej powiedziała, że byli z Loganem na spotkaniu biznesowym, mogła tego nie mówić, to nie wyszłaby na takiego przegrywa, na jakiego się czuła w tej chwili. To było okropne i obrzydliwe uczucie, jakby ją rozjechał tir, a później przebiegło po niej stado krów. Chciała żeby był szczęśliwy, to oczywiste, ale nie wiedziała, że wiadomość o jego zaręczynach będzie tak okropnie ją boleć. Praktycznie czuła jak nagle na jej, sklejonym na kropelkę po ich rozstaniu, sercu, pojawia się kolejna głęboka rysa. - Tak - zaśmiała się trochę nerwowo, brak informacji to informacja, że jest jednym wielkim przegrywem. Głupia Henderson. - Tak, mam pewną hodowlę, bo chciałabym kupić czarnego owczarka i widziałam, że są akurat małe szczeniaki, ale będą dopiero do oddania za dwa miesiące, muszę się jeszcze namyślić, czy chce sobie jakiegoś zarezerwować czy jednak nie - to była poważna decyzja, nie oddałaby później takiego zwierzaka, a jednak Henderson dużo czasu spędzała w pracy, chociaż być może gdyby taki piesek czekał na nią w domu to miałaby mniejszą motywację, by wyjść z biura.
- O jej... trochę przypał z krokodylami - powiedziała śmiejąc się, bo jednak no niby spoko, że jezioro, ale jednak krokodyle mogły być przeszkodą w spokojnej rekreacji. - Chciałabym to kiedyś zobaczyć, może Cię odwiedzę - oczywiście był to tylko luźny pomysł, który pewnie nigdy się nie spełni, bo byłoby jej zbyt dziwne. - Cieszę się, że kogoś takiego znalazłeś - nawet jeżeli tą jedyną powinnam być ja. Nie lubiła być zazdrosną, uważała to za straszne uczucie, które u inteligentnej osoby znającej swoją wartość nie powinno występować, a jednak. Nie umiała się przed tym bronić wystarczająco mocno, przynajmniej na chwilę obecną. - Hmm, to trochę skomplikowane, szczerze mówiąc - jak wszystko u niej ostatnio - spotykałam się przez dwa lata z pewnym lekarzem, bardzo miły facet, ale nie wszystko się ułożyło dokładnie tak jak to sobie zaplanowałam, nie byliśmy najwyraźniej sobie pisani - czy Logan jest jej pisany? Może tak, a może nie.

Corvo MacLerie
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Zaśmiał się cicho pod nosem. –No wiesz, Zoya… nie każdy może być genialnym księgowym. Mnie na przykład też numerki przerażają i muszę zatrudniać kogoś z zewnątrz, żeby zajmował się moimi finansami. – Zamiast coś spierdolić i mieć na karku dyszący urząd skarbowy, to Corvo co miesiąc zatrudniał księgową, która zajmowała się przeglądaniem jego rachunków i faktur i doprowadzała wszystko do porządku. Nie płacił jej bóg wie jakich pieniędzy, a przynajmniej mógł sobie spokojnie spać, bo wszystko było prowadzone legalnie i bezproblemowo.
-Może jakbyś została jakąś celebrytką przy tym to mogłabyś zrobić z tego pełnoetatową sprawę. – Dodał z uśmiechem. Rozumiał jej podejście. On też nie chciałby pracować na jakiś śmieciówkach. Wolał to jak było teraz. Miał swoją stałą pracę, którą kochał i w której miał różne benefity, w tym ubezpieczenie zdrowotne. A poza tym, miał jeszcze obozowisko, które było połączniem przyjemnego z pożytecznym. Spełnił swoje marzenie i dodatkowo dorabiał sobie na boku w związku z tym.
Pokiwał głową. –To myślę, że powinnaś orientować się szybko. Jak to jakaś dobra hodowla i psy są w stu procentach rasowe i zdrowe, to mogą się rozejść zanim zdążysz się namyślić. – Wiadomo, że z tymi hodowlami to nigdy nie ma człowiek pewności, że rodzeństwo nie jest rozmnażane ze sobą. Aczkolwiek z drugiej strony na tyle na ile znał Zoyę, wiedział, że jest perfekcjonistką i nie podjęłaby się kupna psa z jakiejś hodowli, która nie spełniała jej wymogów, albo której nie byłaby w stanie zaufać. Corvo to by w ogóle poszedł do schroniska i adoptował sobie jakiegoś biednego psiaka, który wędrowałby z nim po australijskich puszczach. W sumie nie byłby to zły pomysł. Miałby towarzysza. Pomyśli o tym, a później pogada o tym z Rowan.
-Tak. Będę musiał pomyśleć nad jakimś ogrodzeniem, żeby nie ryzykować. – W końcu krokodyle sobie wędrowały. Poza tym jak zacznie się sezon to nie chciałby narażać dzieci, które nieświadome mogłyby iść się tam kąpać. –Zapraszam w sezonie. – No przecież nie będzie jej bronił, poza tym dużo o tym gadał jak ze sobą byli, więc tylko ona zrozumie jak szczęśliwy naprawdę jest. –Dzięki. – Uśmiechnął się.
-Dlaczego nie? Co się stało? – Zmartwił się, bo co to za miły facet skoro ostatecznie im nie wyszło. –Odprowadzę cię. – Zaproponował. –No chyba, że masz gdzieś auto. – No bo przypał jak ją odprowadzi, a ona przyjechała autem.

Zoya Henderson
przyjazna koala
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- No i tu jest problem, powinieneś zatrudnić mnie - rzuciła śmiejąc się oczywiście, bo to był taki żart. Pewnie było mega dziwnie gdyby przyszło im wspólnie pracować. No chyba, że jednak by nie było. Chuj wie. Pewnie, by Zoya codziennie płakała w poduszkę, że jej życie potoczyło się tak, a nie inaczej i wspólna praca to jedyne co może z Corvo robić. Chociaż może już nie powinna łączyć relacji biznesowych z prywatnymi, ta karuzela śmiechu powinna się zatrzymać na Loganie. - Chciałam powiedzieć, że nie mam talentu żeby być celebrytka ale zapomniałam, że w XXI wieku nie trzeba umieć czego żeby być sławnym więc może bym się wpasowala - rzuciła rozbawiona, chociaż chyba nie chciałaby nigdy być rozpoznawalną. Wolała chyba swoją prywatność, która sobie dość mocno ceniła. Z drugiej strony była w chuj ładna więc pięknie, by się prezentowała na czerwonym dywanie.
- Tak, pewnie tak - westchnęła, bo oczywiście miał rację, mogły bardzo szybko zostać zarezerwowane i tyle, by z tego miała. Będzie musiała niedługo podjąć jakąś konkretną decyzję. Może to było złe i Henderson powinna zastanowić się nad zabraniem psa ze schroniska, ale w swojej głupiej i perfekcyjnej głowie miała już wizję na to jak ten pies będzie prezentował się u kej boku. Wszystko musiało ze sobą grać.
- Albo porządna bronią - trochę sama siebie szokowała tym z jaką łatwością było jej teraz tak często mówić o broni. Odkąd poszła strzelać razem z Sameen poczuła jakąś taka większą chęć do dalszego zagłębiania się w temat tych morderczych narzędzi. Sama nie wiedziała czemu, ale spodobało jej się to, szczególnie ta siła i przewaga jaką dawała broń. - Na pewno się wybiorę - kiwnęła głową, chociaż wiedziała, że pewnie nigdy się tam nie wybierze, byłoby to dziwne.
- Emm... hmmm... zdradziłam go i cóż, zdawałam sobie sprawe, że na jednym razie się nie skończy więc chcialam być z nim szczera, zrozumiałam, że skoro byłam w stanie to zrobić to najwyraźniej nie było nam pisane wspólne życie. Kochałam go więc nie mogłam go okłamywać i po prostu z nim zerwałam. Nie jestem z tego dumna, ale cóż... - No nie było co wymyślać, że się rozstali z powodu różnic charakteru. - Nie, nie mam... przyjechałam z Loganem, także chętnie skorzystam z propozycji - stwierdziła uśmiechając się delikatnie, pewnie nawet gdyby byla samochodem to i tak, by udawała, że nie jest byle tylko z nim sie przejść. Głupia.

Corvo MacLerie
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
-Mówisz poważnie? – Zapytał i on już nie żartował. –W sensie wiesz… nie musisz jak nie chcesz, ale jakbyś znalazła czas i miała chęci to zdecydowanie wolałbym kogoś znajomego. – Podrapał się po skroni. Wręcz chciałby, żeby to była Zoya, bo w sumie… okej, nie gadali ze sobą tyle lat, ale jednak nigdy nie zawiodła jego zaufania. Nawet teraz byłby w stanie jej zaufać. Z drugiej jednak strony rzeczywiście mogłoby być niezręcznie, bo jednak byli parą. Chociaż nigdy nie rozstali się w niemiłych warunkach. No i przecież to nie tak, że Corvo by nad nią stał i patrzył jak ona pracuje. Raczej by jej tylko dostarczał wszystkie dokumenty i to gdzie ona by sobie pracowała to już jej sprawa. Była też jeszcze trzecia strona. Tą trzecią stroną był fakt, że Henderson już miała dwie prace. Trzecia, nie była jej raczej potrzebna i pewnie i tak nie miała na nią miejsca i czasu.
Zaśmiał się. –W dzisiejszych czasach wystarczy być przeraźliwie głupim, żeby zostać celebrytą. – W sumie to pomyślał nawet, że jego kuzynka Darby, była idealny materiałem na kogoś takiego. Byłaby początkowo czczona jak Jennifer Lawrence czy Emma Stone za swoją „uroczą głupotę”, ale później byłaby zmęczeniem materiału i irytowałaby ludzi. Darby była trochę jak dziecko, kiedy jesteś osobą bezdzietną. Chętnie popatrzysz na takie stworzenie przez jakiś czas, ale nie chciałabyś mieć tego przez 24/7.
-Polecam się przejść na początek na schronisko. Mają też szczeniaki. No i kto wie… może zakochasz się w jakimś od pierwszego wejrzenia. – Uśmiechnął się. To nie było tak, że Corvo był jednym z tych zjebów, którzy namawiają ludzi do adoptowania zamiast kupowania. Nie miało to dla niego znaczenia dopóki zwierzak trafiał do rodziny czy osoby, która rzeczywiście chciała się nim zajmować.
Zmarszczył brwi trochę zszokowany tym stwierdzeniem. –Nie, bronią nie. – Był przeciwnikiem broni. Poza tym czemu miałby zabić krokodyla czy tam aligatora (nie wiem które jest w Australii) skoro to Corvo wchodził na ich teren. To bardziej one miały prawo pożerać te dzieci czy nawet Corvo. Nie zastrzeliłby niewinnego zwierzaka, który po prostu ma taką naturę i broni swojego.
-Oh. – Nie wiedział jak zareagować na informację o zdradzie. Nigdy nie podejrzewałby Henderson o bycie kimś kto w ogóle by zdradził, a tutaj takie zaskoczenie. I jeszcze fakt, że powiedziała mu to tak swobodnie. –Skoro go kochałaś to dlaczego go zdradziłaś? – Zapytał, bo oczywiście przez jego głowę zaczęły przebiegać różne myśli na temat ich związku. Jego też Zoya kochała i jednak widywali się w chuj rzadko. Na bank kręcili się wokół niej jacyś faceci. Może on też był zdradzany i nawet nie wiedział. Teraz nie był w stanie sobie nawet przypomnieć, które z nich zaproponowało rozstanie. Jeśli to była Zoya to może miała ukryty powód, o którym on nie wiedział. –Okej, to możemy się zbierać? – Zapytał i wskazał kciukiem na bar, gdzie już czekało na niego zamówienie do odbioru.

Zoya Henderson
przyjazna koala
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Pokiwała głową z uśmiechem na ustach. - Daj mi trochę czasu, muszę pomyśleć czy uda mi się wszystko ze sobą zgrać, nie chciałabym mówić Ci, że sobie poradzę, a później rezygnować, bo praca, by mnie przytłoczyła - oczywiście chciała mu pomóc i będzie musiała sprawdzić ile godzin w tygodniu mogłaby poświęcić na dbanie o księgowość obozowiska. Chciała mu przedstawić realną propozycję, bo Zoya zawsze była profesjonalistką... okej zazwyczaj, bo jednak sypiała z szefem, a to już takie profesjonalne nie było. - To mam nadzieję, że akurat ten fakt mnie dyskwalifikuje - powiedziała unosząc brew, bo miała nadzieję, że jej tu nie insynuował, że jest jakaś wybitnie głupia. Znała tego typu osoby, kto wie, czy nawet nie te same. W końcu z rodziną Corvo Zoya miała tą nieubłaganą przyjemność się poznać. Niektórych lubiła bardziej innych mniej.
- Może - uśmiechnęła się, chociaż wątpiła żeby w jej przypadku występowało coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia. Była na takie rzeczy chyba zbyt racjonalna, nawet jeżeli chodziło w tym wszystkim o pieski. W sumie nie pamiętam czy ustalałyśmy w jaki sposób sie Corvo spotkał z Zoyą, ale nawet jeżeli to była miłość od pierwszego wejrzenia to pierwsza i ostatnia w życiu Henderson. - No, to dobrze, teraz tak wiele rzeczy rozwiązuje się przemocą - okej trochę udawała, bo jednak za dużo czasu spędzała z Sameen, żeby sądzić, że przemocowe rozwiązanie nie jest jedynym, które w większości przypadków skutkuje dość szybko i stu procentowo. Czy było to dobre? Nie, ale czasem konieczne.
- Nie wiem, to chyba po prostu nie było to - powiedziała smutno się uśmiechając. - Nie wiem czy wiesz jak to jest, pewnie nie... ale jesteś z kimś i wydaje Ci się, że wszystko jest super, a później zdajesz sobie sprawę, że zaczynasz się dusić w tej relacji, że ten idealny związek nie jest tym czego oczekujesz od życia i wiesz, że kochasz tą osobę, ale powoli dochodzi do Ciebie, że będąc z nią dalej i ignorując to co dzieje się dookoła na dłuższa metę zmarnujesz tylko życie i tej osobie i sobie - ona właśnie tak miała. No, bo oczywiście mogła udawać, że nie zdradziła swojego byłego, nie zrywać z nim i żyć sobie jakby nigdy nic, ale właśnie, czy to byłoby prawdziwe, szczęśliwe życie, czy tylko egzystowanie? Zresztą Zoya wolała popełnić ten błąd niż później do końca życia zastanawiać się czy nie byłaby szczęśliwsza z Loganem. O zdradzaniu Corvo to Henderson, by nawet nie pomyślała, w nim była na zabój zakochana, prędzej, by się zabiła niż zrobiła coś tak okropnego. - Tak, chodźmy - kiwnęła głową i wstała od stolika. - Opowiedz mi jeszcze co się u Ciebie działo, nie rozmawialiśmy tak dawno - czy to było głupie, że była ciekawa każdej durnoty, która wydarzyła się w jego życiu? Pewnie tak. Nie powinno ją to w żadnym stopniu interesować.

Corvo MacLerie
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ