lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
No jakby nie było to mu nie skłamała. Prawdę powiedziała! Echo naprawdę pracowała na kasie na stacji benzynowej, ale robiła tam głównie z nudów, aby nie siedzieć całe dnie w domu. Pieniędzy zdecydowanie nie potrzebowała, chociaż czasami nie było tego po niej widać. Kto wiedział ten wiedział, że praktycznie śpi na pieniądzach, ale nie była z tych co się tym obnoszą… przynajmniej nie tak otwarcie, bo samochód czy wyposażenie domu to jednak miała wypasione. No ale pospieszyła z wyjaśnieniem, aby nie sądził, że faktycznie w Australii to pracownik stacji jest bardziej prestiżowy od CEO wielkiej firmy.
Uśmiechnęła się jednak lekko na jego słowa, bo chociaż już załapała, że jemu należy wyjaśniać sarkazm i ironię, to fakt, że nawet zażartował z tego jej wspomnienia o handlu narkotykami był już jakimś postępem! Może to dobrze, że wyjeżdża? Lilith nie mogłaby go bardziej zniszczyć. Kto wie, może po dwóch tygodniach wróciłby do Korei odmieniony. Nie bałby się pająków, węży i krokodyli, sarkazm i ironia to byłyby jego drugie oraz trzecie imię, a czarny humor to byłby jego dobry ziomeczek. Fani, zespół i wytwórnia to by się zdziwili!
- O, mówisz? To może jednak powinnam o tym pomyśleć. - rzuciła, odbijając żart. No faktycznie, im bardziej niewinnie wyglądająca osoba tym jest mniej podejrzana. Prędzej braliby pod uwagę jakiegoś typa spod ciemnej gwiazdy niż nią. Przecież pochodziła z dobrej rodziny, nie miała konfliktów z prawem, aspirowała na weterynarza, miała sporo znajomych… kto by w ogóle pomyślał o niej jako o dilerze! Dlatego też „mamy narkotykowe” zwykle mają około osiemdziesięciu lat, są miłymi, starszymi, wiecznie uśmiechniętymi kobietami, które w swojej piwnicy mają całą fabrykę. Kto by podejrzewał uroczą staruszkę o to, że stoi na czele całego gangu?
Jechała po piaskowej drodze dość ostrożnie, bo chociaż nie było to jej auto na codzień, to już zdążyła się nauczyć gdzie można jeździć, a gdzie raczej niekoniecznie. Dopóki nie wyjdzie na bardziej utwardzoną ścieżkę, to nie zamierzała dawać gazu.
- Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. I nie zamkną cię pod kluczem na zbyt długo. - rzuciła, zerkając na niego z dość wymownie uniesionym kącikiem ust. No co? Mimo, że nie poszło tak jak zaplanowała, to było całkiem fajnie, a i on nie okazał się być kimś nudnym, kogo najlepiej już by nigdy więcej nie zobaczyła. Był miłym zaskoczeniem, okay? Powtórzyłaby spotkanie, tylko może w nieco innych okolicznościach. I na trochę dłużej. Teraz przynajmniej wiedziała czego się spodziewać, czego unikać i na co uważać.
Wysłuchała go w milczeniu, mimowolnie uśmiechając się lekko pod nosem, bo było jej miło, że po tym wszystkim dalej uważał, że było warto się spotkać, nawet jeśli miało to takie zakończenie. Niby miała zaplanowaną tą ich wycieczkę, ale nie tak od godziny do godziny, wiedziała po prostu co chce mu pokazać i co zaproponować, aby zobaczył i przeżył jak najwięcej.
- Już nie takim obcym. Awansowałeś na kolegę... chociaż po tym wszystkim to już nawet taki dobry kumpel. - powiedziała, zerkając na niego z dziarskim uśmieszkiem, zaraz potem przenosząc wzrok na drogę, bo nadszedł zakręt. Skręciła na utwardzaną, normalną drogę na której nie było zbyt wielu samochodów, a oświetlały ją rozjarzone latarnie. Australia, a w zasadzie Lorne Bay było spokojnie pod osłoną nocy, mało kto już wychodził z domów. Ludzie woleli po całym upalnym dniu w robocie odpocząć we własnych czterech ścianach. Z klimatyzacją. - Nie wszystko co jest zaplanowane jest złe… ale rozumiem. Następnym razem nic nie będzie zaplanowane. - rzuciła, ale zaraz potem zreflektowała się, że powiedziała to chyba zbyt pewnie. - O ile będzie następny raz… - dodała po krótkiej chwili, bo cholera wiedziała czy wytwórnia go znowu puści, czy będzie chciał się w ogóle spotkać, czy będzie okazja, a może on umrze do tego czasu? Cholera wiedziała, ale po tym jak czystym przypadkiem zwyzywała smsowo Isaaca Moona, tym samym dając jakiś pokręcony początek ich znajomości, to teraz wszystko było możliwe.
Zerknęła na niego z lekko uniesioną brewką.
- …plaża mówisz? - spytała, uśmiechając się kącikiem ust jakoś zagadkowo. - Nie ma szans, abyś wyjechał z Australii nie widząc plaży. - powiedziała i zaraz potem zmieniła pas, aby skręcić w jedną z dróg, która prowadziła nigdzie indziej jak właśnie na plażę. Tylko nie tą taką miejską, ale nieco bardziej… odludną, tam gdzie za dnia fale były tak wysokie, że przyciągały jedynie miłośników surfingu, a nie całe tłumy gapiów i turystów. O tej godzinie woda była jednak niewzruszona, a to znaczyło, że plaża powinna być absolutnie pusta. - Nie bój się, porywam cię dosłownie na moment. - powiedziała, a zaraz potem dodała nieco więcej gazu, przyspieszając na pustej, prostej drodze.
Po krótkiej chwili zjechali na pustą alejkę i zatrzymali się na poboczu, gdzie też zaparkowała auto. Dookoła nie było żywej duszy i jedynie dało się usłyszeć powolny szum fal, które obijały się o ląd. Do piaszczystej plaży było zaledwie kilka metrów od samochodu. Nocne niebo odbijało się w spokojnej wodzie. Lilith zerknęła jeszcze na lusterka szukając przechodniów czy innych gapiów, którzy mogliby im przeszkodzić, ale nie widziała nikogo.
Zerknęła więc na Moona, uśmiechając się do niego łagodnie.
- Przed tobą jedna z ładniejszych plaż w okolicy. - stwierdziła. Były ładniejsze, ale też bardziej zatłoczone, nawet nocą. I nawet w miejscówkach, gdzie nikogo nie powinno być. Na szczęście na Port Douglas mało kto się zapuszczał, a dzięki temu plaża była bardziej zadbana i naturalna. - Zabrałabym cię na Gahdun Island, gdzie plaże są najpiękniejsze, a woda jak kryształ, ale tam dostaniemy się tylko drogą morską… a to auto chyba nie pływa. - dodała, uśmiechając się łagodnie. Może i było super, ale nie było autem Jamesa Bonda. - Mamy drogę wolną. Wychodzisz? - spytała, bo może nie chciał! Może się bał, że faktycznie zostanie zauważony i wolał już nie ryzykować. Widok z samochodu też był ładny, bo prosto na plażę oraz wodę… no ale zawsze mógł sam poczuć piach pod stopami. Podobnie jak ciepłą, oceaniczną wodę.

Isaac Moon
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  — Aż tak źle nie będzie. — Chyba. No ale przecież nie odwalił żadnej dzikiej maniany. Mogą mu wypowiedzieć kontrakt, ale z drugiej strony dla nich to byłaby spora strata. Traumas uwielbiały go, a ci którzy nawet nie byli fanami doceniali za głos. W sumie był w pozycji by robić rzeczy by się buntować, jakby się nad tym zastanowić. Był jednak grzecznym chłopcem, który wcale nie był aż tak pewny siebie (a może zadufany w sobie), żeby krytycznie odwalać.
  Ale były jakieś dobre wiadomości w tym wszystkim. Na przykład o tym jego społecznym awansie.
  — Dziękuję — odpowiedział jej, kiedy to określiła go jako dobrego kumpla. To dla niego spore wyróżnienie, no co? Nie zakładał, że będzie go lubiła tylko dlatego, że był sławny. Ba, nawet by tego nie chciał bo to byłoby takie… fałszywe lubienie. Takich relacji mógł mieć sporo, dajmy na to z taką Chiarą. No ale dziewczyna kompletnie go nie interesowała na dłuższą metę. Jasne – była miła, kochana, tyle co zdołał ją poznać, ale no… Niczym nie rzucała na kolana. Nie wyróżniała się ponad tysiące czy setki tysięcy innych.
  A z Lilith było inaczej – ba, on nawet sam chciał tego kontaktu z nią. I był gotów nadwyrężyć nieco warunki umowy, jakie go obowiązywały, by poznać ją lepiej.
  — Następnym razem — powtórzył, przenosząc na nią spojrzenie — to ty powinnaś przylecieć do Korei. — Odpowiedział, uśmiechając się tutaj delikatnie, a przy tym nieco nieśmiało. Taki trochę firmowy uśmiech, przynajmniej w jej towarzystwie. — To znaczy jeśli znajdziesz czas. — Dodał, już z nieco mniejszym przekonaniem, bo przecież mówiła, że ma ręce pełne roboty. Wiadomo – wydzielenie kawałka dnia na spotkanie z nim to niby miało być nic, ale co dopiero z taką podróżą do Korei. Zwłaszcza, że jej rodzice chyba nie przepadali za samym krajem. Przynajmniej tak zinterpretował jej słowa.
  Niby plaża to akurat najmniejsza strata z całych odwiedzin w Australii. W Korei też mieli plażę, był na niej. Mógł ją sobie popodziwiać z samolotu powrotnego do kraju, nie powinien aż tak rozpaczać. A jednak chciał jeszcze, heh, zaliczyć ten motyw. Podobno na plażach za dnia wygrzewały się gady. No i były rekiny. Znaczy w wodzie, nie na plaży!
  — Uhh, nie chciałem robić kłopotu, jest późno i — Lilith skręciła w boczną drogę, kierunek plaża — no to nieważne już. — Dodał, uśmiechając się, nieco zmieszany. Tak po prawdzie nie sądził, że zboczą z kursu, ale też nie miał nic przeciwko temu. Bardziej rozpatrywał to na zasadzie, że wystarczająco czasu dziewczynie już zabrał i, z powodu późnej pory, pewnie wolałaby wrócić do domu czy do koleżanek. — Tylko na moment? — Rzucił, z parodią rozczarowania w głosie. Się rozhukał chłopak.
  Tak czy siak dotarli na miejsce. Było ciemno, pora późna, ale Księżyc dawał jakieś światło i to mu wystarczyło. W pełnym słońcu było łatwiej o oparzenia no i było na pewno więcej ludzi. A on, już zachowawczo, wolał unikać tłumów. Mniejszych czy większych – jakichkolwiek.
  — Chyba nie… Ale lepiej nie sprawdzać. Za ładne jest. — Stwierdził. Zaraz potem za jej zapytaniem, na które odpowiedział tylko skinieniem głowy i potakującym pomrukiem, odpiął pasy, otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz coby rozejrzeć się po okolicy. Przynajmniej na plaży nie widział żadnych zmutowanych aligatorów. Czy tam krokodyli. Nie znał różnicy. Może ewentualnie jakieś mordercze jeżowce, ale to raczej bliżej linii wody a nie na prowizorycznym parkingu, na którym się zatrzymali.
  Tak więc ogarnął całe otoczenie takim spojrzeniem jak małe dziecko w krainie zabawek. Naprawdę był ciekawy świata, lubił nowe rzeczy i zawsze chętnie wszystko poznawał. Więc wiele mu do szczęścia nie trzeba było.
  — Pójdziemy się przejść? — zagadnął, przenosząc spojrzenie na dziewczynę. Może po prostu chciała go tu przywiedź i „patrz, plaża. Okej jedziemy dalej”. Ale tak po prawdzie to nie chciał wracać jeszcze. Jak się spodziewał to jego dziadek już śpi, a babcia dalej ogląda nowy sezon RuPaul’s Drag Race, więc tylko by przeszkadzał! Do samego domu mu się nie spieszyło, ale też warto by było żyć rano, żeby rano wstać i jeszcze posiedzieć z dziadkami zanim wyjadą do portu lotniczego coby zapakować go na samolot powrotny. — Traumas po ciemku nas nie wytropią. — Dodał jeszcze, jak gdyby to miało być jakąś zachętą. No naprzykrzały im się i to mocno. Na tyle, że się po krzakach musieli chować. Ale wątpliwe by w ciemności go rozpoznały. Chyba, że były jakieś takie psychopatki.
  — To mówisz, że z Korkiem nie bardzo wyszło. — Zagadnął, kiedy się zgodziła faktycznie aby się przejść. Chyba. Najwyżej gadał sam do siebie, no trudno. Takie rzeczy też się zdarzały. — Trochę czuję się za to odpowiedzialny. Poręczyłem za niego. Ale… no mnie też chyba omamił. — Powiedział, zerkając na nią kątem oka. Wombat ich wszystkich oszukał! Zrobił na szaro.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Uśmiechnęła się krótko, dość przekonująco, naprawdę chcąc mu wierzyć. Na dobrą sprawę nie miała powodu, aby tego nie robić, no ale… trochę się obawiała, że mógł mieć przewalone przez to, że nie dopilnowała wszystkiego. Nie wiedziała co prawda gdzie dokładnie popełniła błąd, no ale. Nie chciała przecież dokładać mu zmartwień, bo miał tylko miło spędzić czas! W każdym razie nie było co się niepotrzebnie stresować, chyba faktycznie nie mogli mu za wiele zrobić skoro był jednym z popularniejszych członków swojego zespołu, który wciąż zyskiwał na coraz większej popularności. Gdyby wytwórnia wyrzuciła jednego z nich, to fani by zawrzeli i środowisko kpopu by zrobiło taką wojnę o której mało kto słyszał.
Na podziękowania również się jedynie uśmiechnęła w odpowiedzi. Pewnie, że był kumplem. Najpierw był „nieznajomym”, potem znajomym, a teraz po tej wycieczce i wspólnej ucieczce przed Traumas mogła go nazwać spokojnie swoim kumplem, a dla kumpli zwykła wiele robić! No i do takich się już zaczynała przywiązywać, bo zwykli znajomi przychodzili i odchodzili, byli tylko wspomnieniem i jakimś tam dopełnieniem o którym się mówi per „osoba trzecia”. Z Isaaciem już budowała wspomnienia, dobrze się rozmawiało i nie chciała za bardzo tego teraz przerywać, nawet jeśli miała się tym narazić na wściekłość Chiary. Była dość upartym stworzeniem. I walecznym… przyda jej się później.
Zerknęła na niego rozbawiona gdy powiedział, że następnym razem to ona ma przyjechać do Korei. Nawet parsknęła rozbawiona! Ten to faktycznie się zaczynał otwierać z tymi swoimi żartami. Problem w tym, że on chyba nie żartował.
– Oh, ty tak na poważnie. - powiedziała, zerkając na niego nieco skonsternowana, zaraz wracając wzrokiem na ulicę. Przez krótką chwilę się nad tym zastanowiła, a zaraz potem uśmiechnęła lekko pod nosem jakaś taka zadowolona z tej propozycji. Nawet w sumie nie wiedziała dlaczego! Ale to pewnie dlatego, że opcja odwiedzenia Korei zwykle była w cholerę odległa i… no praktycznie nie istniała. Tak, to na pewno dlatego! – Zapraszasz mnie do Korei? Przenocujesz mnie w dormie pod łóżkiem? - spytała w końcu, zerkając na niego kątem oka. – Wiesz, ja chętnie. Nie wiem tylko co na to moi rodzice, zwłaszcza, że jechałabym do kolegi, którego nie znają, no ale… myślę, że jak wezmę ze sobą taką Echo, to nie będzie większego problemu. - dodała. No bo jak z Echo pojedzie to chociaż będzie tam miała kogoś znajomego, nikt jej nie porwie i w ogóle, nie? Będą mogły zadbać o siebie nawzajem. No ale fakt, jej rodzice byli sceptycznie nastawieni do Korei… chociaż z tego co pamięta, to narzekali przede wszystkim na swoje rodziny od których uciekali, a nie tak całkowicie na sam kraj, więc kto wie? Może ją puszczą i nie będą kręcić nosem.
Tylko najpierw musiała wynaleźć skądś pieniądze na bilet lotniczy.
Chciał zobaczyć plażę, to dla niej nie był to problem, zwłaszcza, że kochała plaże w nocy. Były o wiele ładniejsze i spokojniejsze niż za dnia. Opustoszałe i ciche, nawet zwierzęta wtedy wychodziły, aby pojawić się na powierzchni. Dzisiaj prawdopodobnie było podobnie.
– Żaden kłopot, Isaac. Chciałeś niespodziewanych zwrotów, to daję ci jeden. - mruknęła do niego, po czym obrała kierunek skąd już była prosta droga na plażę.
Gdy dojechali, dało się poczuć charakterystyczny zapach bryzy. Nie chciała zbyt szybko wracać, do domu niespecjalnie ją przecież ciągnęło, a skoro mogła pokazać chłopakowi coś więcej przed wyjazdem, to jako dobry przewodnik musiała dać z siebie wszystko. Pytanie tylko czy chciał faktycznie opuszczać samochód. Niby było pusto, ale w rezerwacie podobno też mieli być bezpieczni… na szczęście sam zaproponował spacer. Wzdłuż plaży. Jak romantycznie! Znaczy co.
– Pewnie.- powiedziała, a zaraz potem sama odpięła pas i wyszła z samochodu, zamykając go za sobą. Echo by ją zabiła jakby ktoś go ukradł. Już po chwili mogła poczuć piach pod sportowymi butami, ale zaprowadziła go nieco bliżej wody gdzie piach był bardziej zbity, a przez to wygodniej się chodziło.
Kącik ust jej drgnął w lekko rozbawionym uśmiechu.
– Ehhh… złamał mi serce. Ja tu się już przywiązałam, a on nie odwzajemnił moich uczuć. - westchnęła teatralnie, wielce załamana. A takim miał być pewniakiem. Taki porządny się wydawał! Isaac za niego poręczył i co? Sprawdziły się jej przepowiednie, że na początku to każdy wydaje się być fantastyczny, a jak przychodzi co do czego, to kompletnie nie nadają się na partnera… zwłaszcza wiernego. – Teraz musisz mnie pocieszyć. Tak jak mówiłam. Wciąż pamiętam. - bo mówiła mu, że mu zaufa, ale jak coś pójdzie nie tak, to będzie musiał ją pocieszać! Teraz kocyk, kubeł lodów i patanie po plecach, że on na nią nie zasługiwał!
W pewnym momencie na sekundę przystanęła i wskazała mu palcem odcinek plaży kilka metrów dalej.
– O, patrz. - plaża zaczynała się mienić jasnym, niebieskim światłem. Bioluminescencyjne meduzy przypłynęły, to był ich okres kiedy się pojawiały i nocą rozjaśniały plażę swoim blaskiem. Były małe, ale było ich strasznie dużo, a przez to tworzyły bajeczny widok. – Mam nadzieję, że nie boisz się meduz… chociaż do nich lepiej nie podchodzić. Są parzące. Ładnie wyglądają, ale z oddali. - dodała z lekkim uśmiechem, zostawiając stworzenia przy brzegu, samej przechodząc jakieś półtora metra od nich. Zatrzymała się jednak i tym razem wskazała na wodę, którą rozjaśniały parzydełkowce. – Tam za to masz delfiny, widzisz? - spytała, zerkając na niego, zaraz potem jednak się nieco przybliżając, aby ująć jego rękę i to nią wskazać mu dokładniejsze położenie ssaków. W ten sposób lepiej będzie widział. – O tam.- mruknęła, kręcąc kółeczko dookoła wolno płynących delfinów. – Jak nie ma ludzi, przypływają bliżej plaży. - dodała, wciąż lustrując wzrokiem zwierzaki. Dlatego też kochała plażę nocą. Wszystko tu żyło w spokoju, symbiozie i było całkowicie naturalne. I totalnie fascynujące.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  — To propozycja do przemyślenia. Wszystko da się dogadać. Tylko… no raczej nie byłoby tyle swobody. — Tak, dzisiejszy dzień i to, co się działo, to była u niego swoboda. Tak to przecież nie chadzał samopas po ulicach. Jeśli już to w towarzystwie swojej menadżer. Bardzo fajna i żywa kobieta, ale wiadomo jak to jest – swobody już tak nieco mniej. Poza tym to była jego prywatna menadżerka, menadżer od zespołu było nieco inny. Nieco bardziej restrykcyjny i wcale tak łatwo nie szło się z nim dogadać. Był sztywniakiem. Nie to co Kornelia! — Teraz przez dwa tygodnie będziemy pewnie szykować się jeszcze to comebacku, a potem zacznie się seria występów. Wtedy, choć nie brzmi, nieco się poluzuje u mnie. Nie będzie czasu na nagrywki i programy, tylko próby u występy. — Wyjaśnił, by zaraz potem dodać — Sześć dni w tygodniu. — I jeżeli to miało być „luźniej” to chyba mocno go pogięło. Ale tak – po zdjęciu wszelkich restrykcji można było ruszyć w World Tour. Choć zaczynali właśnie od kilku koncertów w Seoulu, potem Korei Południowej i dopiero faktyczny wyjazd. Bardzo intensywny, bo przecież musieli szybko wrócić i pracować dalej. Nad kolejnymi produkcjami. Życie idola wcale nie było bajkowe – nie chodziło o rozdawanie autografów i pławienie się w luksusach przez cały ten czas. Przynajmniej nie jeśli było się koreańskim idolem z zakresu k-popu.
  Zdecydowali się na spacer po plaży. Skinął z wdzięcznością głową kiedy zgodziła się faktycznie się przejść. Nie martwiło go to, że jeszcze nie wracali do domu. Nie spieszyło mu się z powodów już wcześniej wiadomych – nie czekano na niego z utęsknieniem, choć wieści o tym, że jego powrót przyspieszono powinien przekazać jak najszybciej. Niemniej dziadek już na pewno spał, a babcia… No. Może dowiedzieć się rano bo z jej reakcją to dziadek by za długo nie pospał.
  Wkopał się porządnie z tym Korkiem!
  — Obawiam się, że nie mam za bardzo w tym wprawy. — Wyznał, za bardzo się przy tym z prawdą nie mijając. W końcu od prawie trzech lat jest w PTS(D) a jeszcze wcześniej był trainee przez półtorej roku, jeśli nie lepiej, więc… na takie atrakcje nie było miejsca jak pocieszanie przyjaciela czy przyjaciółki ze złamanym sercem. Jasne, że zdarza mu się siedzieć z takim Kangiem, kiedy ten aż zieje z zazdrości bo wytwórnia oddelegowuje Damona gdzieś z jego… dziewczyną, ale to chyba nie jest to samo! To chyba nie jest kwestia złamanego serca, a bardziej nieco… niekorzystnej sytuacji podyktowanej przez wytwórnię. Tylko czekać, aż Kanga szlag trafi albo… albo pęknie. Kwestia tylko w którą stronę. Wzdłuż czy w poprzek (i szczerze to Isaac się tego obawiał bo jednak był… nieco bardziej zaangażowany w całą sytuację, na przykład jako współlokator jednej ze stron).
  — Ale… podobno takie sprawy pomaga załatwić dobre jedzenie. — Dodał zaraz, po krótkiej chwili zastanowienia, splatając dłonie za sobą, coby zerknąć zaraz potem na Lilith. — I podobno robię całkiem dobrego smażonego kurczaka. — Podsunął. Zawsze w razie czego babcia mu udostępni kuchnię. W środku nocy. Może nie będzie miała nic przeciwko, o ile coś jej skapnie i o ile nie będą jej przeszkadzali w oglądaniu jej ulubionego programu o Drag Queen.
  Zaraz jednak zwrócił swoje spojrzenie na brzeg, zasygnalizowany przez Lilith. Niemo wypowiedział przeciągłe „woa”. Dla kogoś, dla kogo był to pierwszy taki widok była to nie lada gratka. Zjawisko też nie tak częste i nie wszędzie dostępne. Naprawdę miał dzisiaj fart! Przeżył cały dzień, nie napadły go fanki, dane było mu zobaczyć tyle zwierzaków w tak krótkim czasie, przejechać się corvettą, zobaczyć taki widok i, przede wszystkim, naprawdę miło spędzić czas w towarzystwie Lilith – dziewczyny, którą poznał w sposób, który nadawał się na scenariusz jakiegoś cliche romcomu. Pomylony numer, wiadomość po pijaku dedykowana byłemu, a nie jemu. A jednak trafiona do niego. No to brzmiało co najmniej nieprawdopodobnie.
  Przeniósł spojrzenie na wskazywany przez dziewczynę kierunek.
  — Może jednak rozważę tę swoją propozycję. Seoul raczej nie będzie aż tak porywający i mało czym urzeknie. Przynajmniej nie naturą. — Bo w sumie natury to tam było mało. Chociaż wyspa Jeju podobno była piękna. Ale o delfiny tam ciężko. Nie mówiąc już o bioluminescencji. Dodatkowo tam o takim swobodnym spacerze, nawet w nocy, chyba mogli zapomnieć. Seoul to przecież było gniazdo k-popu. Tam Traumas było przecież najwięcej i najbardziej wyczulonych. Żeby nie powiedzieć, że obsesyjnych. Ale no…
  — Będę mógł ci tam pokazać co najwyżej… um… gołębia! — Stwierdził, uśmiechając się lekko. Ależ dowcipem chłopak zapodał. — Ewentualnie wróbla. Też są naprawdę ładne.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
- Fanki, kamery, paparazzi? Czyli musiałabym się stać lepsza w skradaniu i unikaniu ludzi. - mruknęła pół-żartem pół-serio, bo na dobrą sprawę nie wiedziała, ale mogła przypuszczać jak to będzie wyglądało. W cholerę fanów, ludzi, którzy go rozpoznają. W końcu był bardzo popularny w Korei, tam znał go każdy. Tutaj jeszcze mogli jako tako chodzić, bo nie każdy siedział w k-popie chociaż ten stawał się coraz bardziej popularny. Tam… no, spotkania w dzień na pewno odpadały. I w zatłoczonych miejscach. I ogólnie, trzeba byłoby być super ostrożnym. Ona co prawda chyba dalej nie zdawała sobie sprawy dlaczego to takie ważne, aby nikt ich nie zauważył, no ale ufała mu że kamery nie mogą ich przyłapać.
Brewka jej lekko drgnęła słysząc o jego harmonogramie, bo to brzmiało jakby jego wolne… wcale wolnym nie było. Seria występów, pewnie jakieś wywiady, spotkania, programy, zdjęcia. Dla niej totalnie nie do pomyślenia, ale on już do tego przywykł, dlatego opowiadał o tym jakby to było nic. Normalka. - Sześć dni w tygodniu? Masz czas, aby oddychać? Jeść? Iść do toalety? - spytała, bo ona była przyzwyczajona do tego, że jest wolna, nieśledzona, ma sporo czasu dla siebie, na swoje zainteresowania, hobby, spotkania z przyjaciółmi. I szczerze? Dla niej brzmiało to okropnie, jak życie w złotej klatce. Wiedział jednak na co się pisał, na co się zdecydował i… on chyba już nie pamiętał jak to było mieć normalne życie. - Jestem pod wrażeniem. Musisz być niesamowicie wytrzymały. Zwłaszcza psychicznie. Nie każdy by dał radę z tym wszystkim. Ja bym pewnie nie wytrzymała. - stwierdziła luźno. Życie w blasku fleszy, pod wieczną obserwacją, krytyką, z opiniami różnych ludzi na całym świecie. Wpisujesz swoje imię w wyszukiwarkę, a tam masa plotek, niepotwierdzonych wiadomości, nie ma rzeczy której o tobie nie wiedzą. To trochę przerażające, przynajmniej dla niej. - Czyli… byśmy się zobaczyli tego siódmego dnia? No to będę miała dużo czasu na zwiedzanie. - tym bardziej przyda się tam Echo, aby miała z kim chodzić na zakupy i poznawać okolicę, bo samej to się na sto procent zgubi i już nigdy nie znajdzie drogi powrotnej.
Nigdy nie gardziła spacerem po plaży. To było jej jedno z ulubionych miejsc, zwłaszcza po zmroku, kiedy wszyscy siedzieli w domach. Zwierzęta wychodziły na zewnątrz, wypoczywały na rozgrzanym przez cały dzień piachu, morskie stworzenia przypływały bliżej, a nocą czasami dało się dostrzec niebieskie meduzy, które pojawiały się raz na jakiś czas. Było cicho, spokojnie, pusto. I przede wszystkim, nie było żadnych namolnych fanek.
- Nie martw się, chyba mało kto ma. - stwierdziła z lekkim uśmiechem. Nie było nigdy dobrego, sprawdzonego sposobu na pocieszenie, na każdego działało co innego. Jedni chcieli spokoju i obecności drugiej osoby, drudzy przytulenia i odwrócenia uwagi, trzeci jeszcze czegoś innego. Sama też nie mogła powiedzieć, że miała wprawę w pocieszaniu ludzi, ale miała przyjaciół, którzy potrafili ją podnieść na duchu kiedy miała już dosyć. Jak na przykład wtedy, jak przyłapała swojego eks chłopaka na zdradzie… wolała się skupić na tym, aby powstrzymać Echo przed brutalnym morderstwem, niż na swojej tragedii. Chociaż tak, bardzo chciała ją wtedy spuścić ze smyczy. I tak go zjebała słownie z góry do dołu, no ale widać było, że wystarczyłoby jej jedno, małe, zielone światło, aby zwyczajnie mu wyjebała. I tej jego Karen też.
Oczy jej się nawet zaświeciły na wieść o smażonym kurczaku.
- Ooo, czuję się skuszona. Dobrego jedzenia nigdy nie odmawiam. - powiedziała z uśmiechem. Na jedzenie zawsze dało się ją złapać, a już na pewno, jak ktoś to jedzenie robił samemu! A skoro już się zareklamował, że robi dobrego smażonego kurczaka, to zamierzała go spróbować pewnego dnia. Wieczora… zwłaszcza, że to podobno dzisiaj potrzebowała pocieszenia, a ich wspólny czas już powoli się kończył.
Dzisiejszy wieczór był pełen… wszystkiego. Żyła w Australii całe swoje życie, a mało kiedy doświadczała tych pięknych, fascynujących rzeczy, które miała każdego dnia pod nosem. Nie szukała ich i nie doceniała tak jak teraz. Nie podziwiała, nie zwiedzała, nie miała tego typu przygód chociaż znała każdy metr Lorne Bay, więc można powiedzieć, że ten dzień również był dla niej pełen wrażeń! Bo jak widziała już wszystko wcześniej, dzisiaj… dzisiaj jakoś bardziej ją to ruszało.
Zabrała rękę i uśmiechnęła się pod nosem, zerkając na niego, zaraz potem przenosząc spojrzenie na wolno pływającą gromadę delfinów.
- Na pewno macie inne rzeczy, które przykuwają uwagę. - na przykład całą masę idoli. Przystojnych idoli! No i nie mówiąc już o tym, że ich miasto jest wielką, rozwiniętą technologią! Poza tym, Lilith nigdy nie była poza Australią, tam by się zachwyciła wszystkim dookoła, nie potrzebowała wiele na dobrą sprawę. Gorzej, że on sam jej pewnie niczego nie pokaże, aby przypadkiem nie zostać złapanym.
Kącik ust jej drgnął w rozbawieniu na gołębie i wróble.
- Chętnie zobaczę cokolwiek mi pokażesz. Na pewno koreańskie wróble są ładniejsze od tych australijskich. - stwierdziła. No co? Może mają inne odmiany kolorystyczne? Albo są bardziej wychowane? Albo są jak od księżniczek i same na tobie siadają? Albo wyśpiewują jakieś piosenki jak na nie patrzysz? A może są robotami!
Gdy zwierzęta zniknęły pod wodą, całkowicie się zanurzając, Lilith ponowiła kroku wzdłuż rozświetlonej niebieskim, lekkim światłem plaży.
- W zasadzie czemu nie można was widywać wśród dziewczyn i w ogóle? Wiem, powinnam zrobić research o zasadach panujących wśród k-popu, fanów i idoli, ale nie miałam kiedy. Wolałam rozmawiać z jednym z nich. - rzuciła, zerkając na niego dość wymownie. No ale już wie kim jest sasaeng! I Traumas! I że niektórzy dowiedzą się wszystkiego i są powaleni… Gwiazdy z zachodu nie miały tych samych problemów co te koreańskie, ok? Musiała się wdrożyć nieco bardziej w jego świat, zanim całkowicie się w nim zanurzy i do niego pojedzie.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Nie bardzo chciał z tego żartować, ale taka była prawda: jeśli faktycznie chciał ją zaprosić i spotkać się z nią w Seoulu to wymagałoby to nieco więcej gimnastyki niż dzisiaj. W porównaniu z tym, co było dzisiaj to było to nic. Nie takie „nic” bo po raz pierwszy się wyłamał ze schematu – skradał po krzakach i w ogóle wyłamał z ustaleń z wytwórnią. Taka dobra zaprawa do tego, co miałoby się dziać. No naprawdę się chłopak popsuł bo zaczęło się od pisania z losową osobą, która mogła okazać się każdym, przez FaceTime, a także spotkanie sam na sam. I dalej to chłopak ciągnął. I najwyraźniej nie zamierzał przestać, skoro faktycznie zaprosił ją, niby tak niezobowiązująco na wstępie, ale przecież jeśli ona przyleci faktycznie to nie powie „hehe, ale ja żartowałem”. Może lepiej, żeby się z tym przespał (w sensie z tematem), ewentualnie przedyskutował to z takim Damonem czy Kangiem, ewentualnie z ich liderem. No z jakiegoś powodu był liderem i to nie dlatego, że lubił twerkować. Mógłby też przedyskutować sprawę z Kornelią, ale… No właśnie. Najpierw niech się po prostu z tematem prześpi. Oboje niech się prześpią. Z tematem. Osobno.
  — Jest to męczące, ale póki występy są w jednym miejscu to da się funkcjonować. Pamiętam jak jeden z chłopaków, Kang, dostał zapaści w połowie występu. To był czwarty tydzień naszej trasy i każdego dnia przerzucano nas z miejsca a miejsce. Reszta chłopaków wcale nie wyglądała lepiej. I to nie wytwórnia wstrzymała trasę na kilka dni a otwarty protest ze strony Traumas. — Żeby nie było, że wszystkie są walnięte i obsesyjnie zakochane w nich, nadające się do stalkowania i uprzykrzania życia poprzez grzebania w śmieciach czy śledzenie. To było naprawdę spoko community, a w każdym społeczeństwie przecież trafiały się egzemplarze… wymagające opieki, chore i… no.
  Słysząc jej komentarz odnośnie wytrzymałości uśmiechnął się lekko.
  — Dlatego jest się też trainee przez jakiś czas. To naprawdę nie tylko nauka tańca, śpiewu i pozowania. Tam też widzi się kto jest z jakiej gliny ulepiony i wybiera tych, którzy sobie poradzą. — Wyjaśnił, by zaraz dodać: — I cały czas się nad tym pracuje, w dalszym ciągu, nieprzerwanie. — A psychika była naprawdę krucha, nieważne kto jakim twardzielem by się nie wydawał być. Zawsze był jakiś limit dla tego, co dało się znieść. — Nie tylko siódmego. Zresztą – najtrudniej byłoby tego siódmego bo to czas w pełni dla zespołu na reset. I zwykle też zmianę lokacji. — Wyjaśnił, chyba teraz samemu zastanawiając się nad sensem własnej propozycji. Skoro chciał się z nią spotykać to jeszcze musiał przecież mieć czas dla niej. I to więcej jak pięć minut czy zwykły hi-touch.
  — Widzisz, jeśli podjedziemy do domu moich dziadków to może uda mi się użyczyć ich kuchni. — Odpowiedział, posyłając jej uśmiech. I wszyscy na tym skorzystają, nie tylko oni we dwoje. Na pewno zostanie coś na rano dla dziadka. Dziadek to jednak rasowy Koreańczyk, który pewnie tęsknił za swoją kuchnią. Babcia była bardziej australijska. A ciężko o koreańskie potrawy z mięsa aligatora czy kangura. Chyba.
  — Będę musiał jakoś to zaplanować, żeby cię nie zanudzić. — Ogólnie wszystko będzie musiał zaplanować i faktycznie jej potwierdzić. Bo jeśli nie znajdzie jakiegoś złotego środka na ich spotkania w Seoulu to jaki sens było ją tam zapraszać do siebie, kiedy to on nie miałby czasu, ni możliwości by się z nią zobaczyć?
  No a poza tym – ona plany na jego przyjazd porobiła. Wyszło jak wyszło, ale jednak zrobiła!
  Zamyślił się nad jej zapytaniem i przez chwilę po prostu szedł przed siebie, u boku dziewczyny, w całkowitym milczeniu, aż w końcu nie zebrał się do odpowiedzi:
  — To nie tak, że nie można. Lepiej, żeby nie widywano mnie w towarzystwie dziewczyny bo teraz, kiedy stajemy się bardzo popularni, już nie tylko w Korei, to szuka się sensacji we wszystkim. I Traumas, choć znaczna większość jest naprawdę przemiła, to też z jakiegoś powodu niektóre z nich uważają nas za ich własność. Część z nich jest obsesyjnie zafascynowana i nie byłaby w stanie zaakceptować, że moglibyśmy się z kimś spotykać. Wiadro pomyj wylały też na Abigail z Thrice, która jest z moim współlokatorem. Zagorzałe hejterki znajdują wszystko na dziewczynę, na szczęście ona jest spod wytwórni, więc za wiele na nią nie mają. Co nie zmienia faktu, że potrafią wiele wymyślić i jeszcze więcej samodzielnie zrobić. Jak wysyłać listy z pogróżkami czy obrzucić ją jajkami. — Wyjaśnił, by zaraz potem spleść dłonie za sobą. — W Korei jeszcze jako tak się nad tym panuje, ale gorzej jest z resztą świata. — Wyjaśnił, by zaraz doprecyzować: — No i kwestia tego, że nie trzeba faktycznie z kimś być, żeby sasaengi się zaczęły znęcać. One lubią też tworzyć własne teorie spiskowe i… przeciwdziałać. Osobiście bym nie chciał skazywać żadnej dziewczyny na takie traktowanie. — Zerknął tutaj badawczo na Lilith. — Druga sprawa to to, że wytwórnia zabrania nam chodzenia na randki, tak mamy zapisane w kontrakcie. Co ciekawsze – nie wszyscy mamy taki sam czas z restrykcją. Jedni mają dłuższy ten okres inni krótszy. — To też kwestia wizerunku. No i tego, żeby faktycznie oddali się tworzeniu i „służeniu” wytwórni. — Ale to u nas. Co wytwórnia i co grupa to chyba są inne zasady.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Ona chyba w dalszym ciągu nie wiedziała na co się pisała rozmawiając z kimś pokroju Isaaca. Nie znała jego świata, ale im więcej się o nim dowiadywała, tym bardziej… zagubiona była w tym wszystkim. Jakby nie było, to nigdy nie znała nikogo sławnego, nie wiedziała jakie mają zasady i całą resztę. Czytała tylko facebooka i plotki, które pojawiają się na jej tablicy. Nigdy nie było o żadnych sasaengach, fani nie śledzili swoich idoli, przynajmniej nie tak często jak miało to miejsce w Korei. Nie mieli też raczej zapisków z kim można, a z kim nie się umawiać. Ona była z prostego, dość małego miasteczka w Australii, miała proste problemy, a te, które należały do sławnych ludzi były odległe. I głównie miały miejsce w filmach dla zakochanych nastolatek, nie w prawdziwym życiu. A teraz? Teraz sama znalazła się w takim filmie i chyba nie chciała się z tego wycofywać, głównie dlatego, że chłopak naprawdę okazał się być miły i przede wszystkim normalny. Jeszcze była zdania, że jej się nie zastraszy, bo miała duże, przenośne jaja i Echo obok siebie, którą mogła wszystkich poszczuć!
No ale to nie była odpowiedź na wszystko.
Uniosła brwi w zdziwieniu i chyba lekkim szoku, że mieli taką sytuację. Zapaść? W takim wieku? To już w cholerę poważne, chociaż domyślała się jak to musiało wyglądać. Cztery tygodnie wiecznej podróży, mało snu, dużo wysiłku i aktywności, a przy tym należało zachować nienaganny wygląd oraz ekspresję, wiecznie się uśmiechać i być miłym. Nie wszystko jednak dało się zakryć odpowiednią koszulką i scenicznym makijażem.
– Boże… - mruknęła przejęta, bo dla członków zespołu to też musiało być straszne przeżycie. – Podziwiam was, że dajecie radę. Dają wam teraz chociaż trochę więcej wolnego? - spytała, bo chyba po takim wypadku i otwartym proteście fanów wytwórnia musiała dojść do jakichś wniosków? Czegokolwiek, aby taka sytuacja się nie powtórzyła? Przynajmniej taką miała nadzieję. Jak stracą na scenie jednego z idoli, to nigdy by się z tego nie podnieśli. Chyba. Należało jednak przyznać, że fani zrobili dobrą robotę dla chłopaków.
Nie wiedziała też o co chodziło z tymi trainee, ale im więcej się dowiadywała, tym bardziej to było zrozumiałe. Przygotowywanie takich idoli do bycia… no idolem, do stawienia czoła trudom sławy, do bycia gwiazdorem i autorytetem wielu osób. Aby wyglądać, aby się prezentować, aby tańczyć, śpiewać, nie zawodzić, aby być przykładem dla innych. Nie sądziła, że to jest ważne, ale im więcej słuchała, tym bardziej była pod wrażeniem wytrwałości ludzi.
– Jak długo jest się trainee? - spytała, bo nie wiedziała czy jest jakiś specjalny okres, jak na studiach czy coś. Może to była taka szkoła w Korei i tylko ci najlepsi mogli zadebiutować? Ci z dyplomem, najlepszymi ocenami i w ogóle? Tak to trochę brzmiało!
Uśmiechnęła się nieco pociesznie na jego słowa.
– Isaac, jesteś pewien, że to by wypaliło? - spytała, bo to brzmiało trochę jakby zaprosił ją z grzeczności, co było miłe, ale no… bez sensu jakby przyjechała specjalnie po to, aby się z nim zobaczyć, a potem wróciła po tygodniu nie widząc go ani razu. Chyba, że na ekranie telefonu lub przelotnie będąc popychaną przez masę Traumas. I nie żeby coś, doceniała jego inicjatywę, ale nie chciała też naciskać… zawsze można było poczekać, aż będzie miał więcej czasu. O ile w ogóle jeszcze będzie go miał. Chciała dalej pielęgnować tą nową znajomość, ale nie dało się niektórych rzeczy przeskoczyć.
– Nie obudzimy ich? - spytała, ale w jej oczach dało się dostrzec takie charakterystyczne ogniki, które informowały, że ona chętnie się na to pisze! No ale należało zapytać czy przypadkiem nie będzie to zbyt duży kłopot… no i musieli być cicho! Dla niej super, i tak cały dzień się skradała i musiała unikać niektórych ludzi. I nie robić hałasu.
– Coś mi mówi, że mnie nie zanudzisz… - stwierdziła z lekkim uśmieszkiem. No co? Teraz naprawdę się nie nudziła, a w Korei to już w ogóle miała dziwne wrażenie, że w jego towarzystwie by się nie nudziła. Zamiast tego pewnie by miała codzienne ucieczki przed Traumas i całą resztą reporterów, zgubiłaby się metrze i jeszcze nieświadomie kogoś obraziła nie znając kultury… musiałaby się z tego podszkolić, koniecznie, nie chciała przecież mu psuć reputacji! Potem by pisali, że koleżanka Isaaca jest jakaś nienormalna, niegrzeczna i w ogóle skąd on ją wytrzasnął.
Wysłuchała go, kiedy odpowiadał na jej pytanie i przez cały czas miała lekko uniesioną brewkę, która świadczyła o jej zdziwieniu. No co? Nie wiedziała, że to dlatego nie można zobaczyć ich w obecności dziewczyny! Że ludzie aż tak jadą po… obcej osobie tylko za to, że spotyka się z ich idolem. To może naprawdę mocno pojechać po czyjejś psychice, a jak ktoś nie jest wystarczająco silny, to może się to źle skończyć. Dobrze dla tej całej dziewczyny jego kolegi, że miała wytwórnię, która ją broniła, ale i tak słuchanie o tym do czego były zdolne fanki było trochę przerażające. Plus to chore zafascynowanie i posiadanie idola.
No i wytwórnia im zabraniała.
– Oooch. Od czego zależy długość zakazu? I dalej go masz? - spytała z czystej ciekawości. To był dopiero ciekawy zapis w umowie! Znaczy trochę słabo się tak z kimś nie umawiać, bo pracodawca ci zabrania, no ale… coś za coś, nie? – Randkowaliście już w ukryciu? Albo robiliście coś co zabraniała wam agencja? Powiedz, co masz jeszcze na sumieniu poza mną? O. Jestem twoim małym grzeszkiem? - zapytała z nieco złośliwym, ale usatysfakcjonowanym uśmieszkiem. Była takim diabełkiem! Lubiła być diabełkiem, chociaż w tym przypadku wolała, aby to się na nim zbyt mocno nie odbiło… chociaż podobno każdy potrzebował odrobiny adrenaliny w swoim życiu.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  — Mamy sześć dni w tygodniu występy, nie siedem. Liczy się jako postęp w tym kierunku? — spytał, spoglądając na nią z nieco wymownym uśmiechem. Jakby nie patrzeć to było nieco odpuszczenie tej pętli, którą zaciskała na swoich idolach wytwórnia. Wielkie dzięki Kang i Traumas, dzięki wam mieli jeden dzień względnego luzu. Naprawdę względnego bo o ile zespół wtedy nie występował to zwykle zajmował się czymś innym, równie czasochłonnym i pracochłonnym. Taki względny spokój – bo nie na scenie, ale wciąż jako wysiłek psychiczny, a to wcale nie było łatwiejsze. Zespół sam w sobie się nie buntował bo… no to była ich praca. A wiadomo z jakim podejściem do pracy spotykano się w Korei. Pracę się szanowało, nawet jeśli ona nie szanowała ciebie i możliwie wyzyskiwała. Poza tym – bardzo dużo zawdzięczali wytwórni. W końcu gdyby nie ona, gdyby ich nie wybrano to nie byliby znani, nie występowaliby, nie mieliby fanów, nie mieliby pieniędzy, wszystkich tych wyjazdów… Zaciągnięty dług wdzięczności a przecież długi się spłacało.
  — A to zależy od… no od wszystkiego. Jedni są kilka miesięcy inni kilka lat. Nie ma jakiejś większej zasady. — Odpowiedział. — Sam trenowałem przed debiutem prawie półtorej roku. — Dodał jeszcze, gwoli uściślenia. Nie był taki fantastyczny by zadebiutować po miesiącu, góra dwóch! Naprawdę miał sporo do wypracowania, a jednocześnie całkiem ładnie rozwinął się w tym czasie. W czasie trainee i po debiucie – na tyle, by kraść serca Traumas i innych, którzy mianem Traumas się nie nazywali. Och, no i twarzy nie wytrenował. Twarz dostał w prezencie, a poza tym poprawnie go pieprznęło puberty.
  Przeniósł na nią spojrzenie po usłyszeniu zapytania czy jest pewien że to by wypaliło. No właśnie kwestia tego, że nie był pewien co do tego czy by wypaliło a bardziej pewien, że chciałby, żeby go odwiedziła. Tym bardziej, że on nie miałby możliwości przez te kilka tygodni, może miesięcy. A ciągnęło go do jej towarzystwa – o tyle mocniej bo przecież mieli możliwość spotkać się tylko raz – i teraz było widać, że mu na tym zależało. Bo wyciągał to do granic możliwości (i przyzwoitości także).
  — Pewności nie mam, chęci by tak było już tak. — Odpowiedział w końcu, po krótkim czasie namysłu, dodając do tej wypowiedzi nieśmiały acz rozbrajający uśmiech. — O ile tobie to wystarczy. — Bo może powie mu, żeby się bujał skoro nie potrafi dać jej gwarancji, że w ogóle będą mieli czas na spotkania. Że ma w dupie jego chęci, bo dla samych chęci tych siedmiu tysięcy kilometrów nie będzie pokonywać bo szkoda czasu a przede wszystkim środków i zachodu.
  — Dziadka nic nie obudzi, przynajmniej tak uważa babcia. A babcia z kolei, jeśli dobrze zrozumiałem, do późna będzie oglądała dzisiaj swój program. — Wyjaśnił, jednocześnie sygnalizując, że akurat dziadkowie to żadna przeszkoda. No chyba, że liczyła na to, że będą spali smacznie i słodko bo będą robili jakieś… niecne rzeczy! Jak na przykład farbowanie włosów kool-aidem. Tak się kiedyś robiło, no co!
  Jeśli chodziło o całą tę wycieczkę do Korei to naprawdę musiał to sobie poukładać. Na pewno więcej by wiedział kiedy dostaną już cały rozkład i plan na comeback. Będzie musiał zagadnąć Kornelię by sprawdziła jego grafik, jak go rozłożono i gdzie będą występować oraz inne detale, które mu poupychano w wolnym czasie. Wtedy naprawdę będzie mógł kombinować. I kto wie, może poprosi ją o pomoc!
  — Jeśli pytasz o moją definicję dla tej polityki to prawdopodobnie od tego, jak bardzo wytwórni zależy na danej osobie. Im dłużej tym bardziej, a to przez to, że samodzielny dobór partnerki może, jakby to… zaburzyć kreowany wizerunek idola. Jeśli idol wydaje się być opłacalny i… no dochodowy to chce się mieć nad nim pełną kontrolę przez jak najdłuższy czas. W tym nad osobami, z którymi się spotyka. — Wyjaśnił, splatając dłonie za sobą. — I tak, dalej go mam. — On i jego współlokator dostali chyba najdłuższe zakazy. Ale przy tym wszystkim Damonowi pozwolono się spotykać z kimś. A raczej – nakazano spotykanie się z jedną z dziewczyn dla tego by wykreować coś, co znowu będzie się dobrze sprzedawało i o czym będzie się mówiło. Choć osobiście uważał, że Traumas chyba bardziej by się cieszyły gdyby faktycznie Kanon stał się prawdą. W końcu ile jest blogów na Tumblr z teoriami spiskowymi na ich temat! — Nie kojarzę samego randkowania. Znaczy… jakby to ująć: gdyby któryś z chłopaków chciał się zacząć spotykać z kimś to ja nie poszedłbym na niego skarżyć. I wydaje mi się, że chłopaki też by tak nie zrobili. — No na pewne rzeczy do tej pory nie… doniesiono. — I niestety chyba cię rozczaruję, ale nie bez powodu jestem uznawany za matkę PTS(D). Bardziej dbam o to by chłopaki nie mieli zbyt dużo na sumieniu lub aby z tego wyszli bez większego szwanku. — Może i był nudny, ale w grupie powinien być ktoś taki od porządku. A że lider, ojciec grupy, był dość mocno przypałowy to… zdarzył się taki Ajzak. Najmłodszy a najbardziej odpowiedzialny! Zaraz jednak uśmiechnął się delikatnie. — I owszem, jesteś moim małym, jak to określiłaś, grzeszkiem. — Pierwszą skazą na jego nienagannej karcie idola. I wcale nie takim małym tym grzeszkiem bo małym by była, gdyby po prostu jej odpisał parę razy a nie angażował się w videocalle czy w spotkania. Czy ucieczki po krzakach.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
- ..powiedzmy? Lepsze to niż nic! - powiedziała z wyraźną, chociaż udawaną ekscytacją, bo no sześć dni zapierdolu i tylko jeden dzień odpoczynku, który odpoczynkiem w zasadzie nie był, to jak dla niej brzmiało okropnie męcząco. Chociaż patrząc na niego, nie wydawał się być jakoś specjalnie zajechany, ale no też był na odpoczynku. Urlopie, który trwał cały jeden dzień po którym wytwórnia kazała mu wracać do Korei. Szczerze mówiąc ona jedynie słuchając o tym jego napiętym harmonogramie już była zmęczona i miała dosyć, więc tym bardziej podziwiała fakt, że byli ludzie którzy psychicznie i fizycznie dawali radę. Zgadywała jedynie, że przez cały okres swojego czasu jako „idola” i podczas trenowania każdy z nich musiał mieć wiele wzlotów, upadków i wątpliwości.
Słuchała go z wyraźnym zainteresowaniem. Jak Chiara o tym opowiadała to to nie było taki interesujące, może dlatego, że było to odległe i nie dotyczyło nikogo kto faktycznie ją interesował i kogo znała osobiście. Zmieniło się to dwa tygodnie temu, a skoro mogła mieć informacje z pierwszej ręki, to wolała wysłuchać jego, niż dziewczyny. Bez urazy, ChiChi, ale ty jak o tym opowiadasz to przesadnie gestykulujesz i się podniecasz, ok?
- Ohh, półtora roku? I jak to wygląda? W sensie, nie wiem, mi się to kojarzy ze studiami trochę. Uczysz się poszczególnych rzeczy, umiejętności, macie zajęcia i w ogóle… egzaminy też macie? Coś jak, nie wiem, ewaluacja postępów? I dużo was tam jest właściwie? Jako trainee? - wszystkiego pewnie mogła się dowiedzieć z internetu, z poszczególnych artykułów i w ogóle, które szczegółowo opisywały ich postępowania oraz drogę na szczyt. Może przechodzili też przez jakieś show? Podobno tak też można było dostać się do zespołu. Jak to wiedziała? Czasami ChiChi przeżywała jakieś tam odcinki, więc teraz dodała dwa do dwóch i połączyła kropki o co oraz kogo chodziło! - Albo wiesz co, nieważne, w końcu jesteś na urlopie i miałeś od tego odpocząć. Musisz mi wybaczyć, ale jak się zaczęłam nad tym zastanawiać, to mnie to też zaczęło trochę ciekawić, a ja czasami bywam upierdliwa jak mnie coś ciekawi. - dodała zaraz, bo nie chciała wyjść też na jakąś nachalną, bo może nie chciał o tym mówić i odpowiadał jej z czystej grzeczności. Najwyżej sobie faktycznie wejdzie na internet!
Szczerze mówiąc im dłużej myślała o pomyśle wyjazdu do Korei tym bardziej chciała go podjąć, no ale to nie był wyjazd do sąsiedniego miasta. Należało go przemyśleć, zaplanować, zapytać rodziców, Echo czy pojedzie z nią, ogarnąć fundusze, miejsce na nocleg… no wszystko, bo jednak była to spora podróż, a musiała też mieć sporo informacji od niego, głównie to kiedy może przyjechać. Teraz miała wolne, w zasadzie na studia aktualnie się nie wybierała, więc nie musiała się martwić wyborem uczelni i przeprowadzką, a także początkiem nowego roku akademickiego, więc… czas na wyjazd był zawsze.
- Myślisz, że dziewczynie, którą znasz ledwo dwa tygodnie i widzisz po raz pierwszy w życiu wystarczy chęć zobaczenia się, aby przejechać dla ciebie kilka tysięcy kilometrów, do Korei, bez zapewnienia, że w ogóle się z nią zobaczysz? - spytała, bo… tak to właśnie wyglądało. Znali się zaledwie dwa tygodnie i głównie wymieniali ze sobą wiadomości. Codziennie. Jednak do ich kolejnego spotkania mogło minąć trochę czasu, a co za tym szło, ich staż relacji się zdecydowanie wydłuży! To chyba jakiś plus? - Jeżeli tak myślisz, to masz rację. Moi rodzice jednak pomyślą, że oszalałam, jestem lekkomyślna, a ty mnie porwiesz i zabijesz. - stwierdziła, patrząc na piaszczystą drogę przed sobą. Jej rodzice jakby usłyszeli dlaczego chce jechać do Korei to w życiu by jej nie puścili… dlatego musiałaby powiedzieć, że to tylko wycieczka krajoznawcza, z Echo, bo Lilith chciałaby poznać swoje prawdziwe korzenie z których się wywodzi jej rodzina. O, dokładnie. Może po powrocie im powie czemu tak naprawdę tam pojechała, dostanie szlaban, ale potem będą się wszyscy z tego śmiali! Za jakieś dziesięć lat.
- Oh, czyli poznam twoją babcię. - stwierdziła, bo ją to chyba już przekonał ten kurczak. Co prawda nie piła i nie miała gastro, ale ona nie potrzebowała wiele, aby stać się nagle głodną. Poza tym, może się okaże, że w zasadzie zna ich dziadków? Jakby nie było to Lorne Bay nie było takie duże, a azjatycka sieć się tutaj raczej kojarzyła.
Wszystko było pod znakiem zapytania, więc nie chciała na razie za bardzo się rozwodzić nad tą całą możliwością wyjazdu do Korei, wolała się skupić więc na tym co było tu i teraz, a jak nie goniły ich namolne fanki, to naprawdę było bardzo przyjemnie. Ciepło uderzało od ziemi, brzeg wody wciąż jasno świecił, ludzi praktycznie nie było dookoła, a jak już, to nie zwracali na nich większej uwagi.
- Oh… też by mi się może przydał taki ban na randki. - ominęłoby ją nieprzyjemne złamanie serduszka! I kilka nieudanych randek na których dzwoniła do Echo, aby jak najszybciej ją zabrała lub szybko zadzwoniła z jakimś nagłym wypadkiem. - Chociaż brzmi to jakbyście byli towarem, a nie ludźmi z prawami. - stwierdziła. No dopóki byli dochodowi, to należało mieć nad nimi pełną kontrolę. Jak nie będą opłacalni, to już chuj w nich. Nie brzmiało to… fajnie. Znaczy na pewno miało wiele korzyści, ale jak tak o tym słuchała, to totalnie by się na to nie nadawała. Byłaby najbardziej problematycznym idolem w świecie kpopu.
Wysłuchała go i jakoś tak rozczulona się uśmiechnęła, wyobrażając sobie jak by to wyglądało! Jakby się tak kitrali po kątach, wychodzili przez okna, aby kamery ich nie złapały i Isaac by za nich świecił oczami. Zwłaszcza, że nazwał siebie matką PTS(D)! Nie wiedziała, że ma taki tytuł!
- Rozczarujesz? No co ty. Raczej widzę cię w roli takiej matki, która głaszcze, doradza i pomaga się wymknąć, niż kogoś, kto faktycznie uciekałby tylnymi drzwiami, aby się spotkać z dziewczyną. - stwierdziła, bo chociaż znała go krótko, to już zdążył takie wrażenie na niej wywrzeć. Odpowiedzialny, grzeczny, ułożony… zupełnie inny niż faceci, których znała. Jednak morda to jej się wyraźnie uśmiechnęła w satysfakcji, zaraz jednak zmieniając wyraz na wielce niewinny. Nawet narysowała paluszkiem aureolę nad głową, bo z niej to aniołek był! - Oh! No to muszę się wywiązać ze swojej funkcji. Lubię być grzechami, najlepiej się sprawdzam jako - nieczystość - nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. - stwierdziła, a zaraz potem zerknęła na koniec plaży do którego już dochodzili. Zatrzymała się i odwróciła głowę, zerkając w stronę z której przyszli, tam gdzie było zaparkowane sportowe auto przyjaciółki. - To co z tym kurczakiem?

/eot
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
ODPOWIEDZ