stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.

[akapit]

Miała pecha, prawda? Oczywiście, że miała pecha. Nie mogła spędzić jednego spokojnego dnia, jednego spokojnego wieczoru. Gdy tylko koła samolotu uderzyły o płytę lotniska – marzyła o odpoczynku. Ostatnie dni były intensywne, więc chciała tylko wrócić do domu, zawinąć się w koc jak w burito i obejrzeć Too Hot Too Handle na Netflixie. Kilka ostatnich obowiązków i stukając obcasami przemierzała halę przylotów by po chwili wsiąść w zamówionego ubera i udać się do domu. Właśnie wysiadała z auta, gdy rozdzwonił się jej telefon. Nie była szczególnie asertywna, nie potrafiła odmawiać – zwłaszcza, gdy do wyboru miała samotne leżenie na kanapie, albo wieczór z przyjaciółmi. Decyzja była prosta.

[akapit]

Szybki prysznic, zamiana firmowego uniformu na krótką sukienkę i powrotny Uber do miasta. Tylko pomyliła bary. Gdy w tym, w którym wylądowała nie znalazła swoich przyjaciół, dała sobie postawić kolejkę tequili facetowi przy ladzie i szybko się ulotniła. Spacer jednak był kiepskim pomysłem, bo kilku chwilach marszu zdała sobie sprawę z tego, że nie ma zielonego pojęcia gdzie jest.

[akapit]

-Kurwa – wyrwało jej się z gardła, gdy przemierzała kolejne podejrzane alejki, a jej telefon postanowił odmówić współpracy. Brutalnie uświadomiła sobie, że w pośpiechu zapomniała go naładować. Szlag by to trafił. Nie miała więc nawigacji, a wszystkie mija uliczki wydawały się być takie same. Tak samo nieprzyjemne i tak samo podejrzane. Miała po prostu, że zmierza w dobrym kierunku.

[akapit]

Kiedy jednak wpadła w ślepą uliczkę, która na dodatek nie była pusta – uświadomiła sobie, że ma problemy. Miała nadzieję, że uda jej się pozostać niezauważoną, ale stukot obcasów odbijający się echem od pobliskich budynków zwrócił na nią uwagę kilku mężczyzn. Chciała się wycofać, przecież nic nie widziała, nie była kimś, kogo interesowały nielegalne interesy. Właściwie to nawet mogła zrobić małe zakupy na dzisiejsze wyjście! Nic jednak nie było w stanie panów przekonać, byli wściekli, agresywni i zupełnie niezainteresowani tym, że Odette nie stanowiła dla nich żadnego zagrożenia. Porządny cios ze strony prawie dwa razy większego od niej mężczyzny sprawił, że kolana się pod nią ugięły i opadła na chłodną kostkę brukową. Kolejny cios. Słyszała ich głosy, chociaż docierały do niej z coraz większym opóźnieniem. Nie planowali nic dobrego. Gdy poczuła na sobie czyjeś łapska chciała jednak walczyć. I walczyłaby, gdyby nie to, że ktoś lub coś ich przestraszyło.



Posy O'Brallaghan
mówiłam, że zacznę :lol:
sumienny żółwik
nie#5225
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.

Wyjścia ze znajomymi od dłuższego czasu były dla niej głównie przyglądaniem się bandzie podpitych osób. Lubiła spędzać z nimi czas, ale tylko wtedy, kiedy nie rozlewali między sobą zbyt dużej ilości alkoholu. Nie jest bowiem tajemnicą, że bycie trzeźwym pośród szeregu tych, którzy nie umieją odmówić sobie kolejnego kieliszka, nie jest niczym zabawnym, a właśnie czegoś takiego O’Brallaghan doświadczała przez wzgląd na własną karierę zawodową. Kiedy zdecydowała się związać ze sportem, zdawała sobie sprawę z tego, że będzie ją to kosztować sporo wyrzeczeń. Nie żałowała tego, przyzwyczaiła się do takiego stanu rzeczy, ponieważ wiedziała, że to przynosiło skutki. A jednak, kiedy imprezy rozkręcały się, a jej znajomi nie byli już w stanie sklecić wypowiedzi, która w pewnym momencie nie zlałaby się w bełkot, dla Posy był to znak, że powinna ewakuować się z baru. I właśnie to zrobiła. Pożegnała się grzecznie, a zanim zorganizowała sobie jakąś podwózkę, zdecydowała się przejść kilka przecznic, w międzyczasie rozmawiając przez telefon z jedną z koleżanek, która znów mierzyła się z jakimś sercowym problemem. Brunetka jednym uchem wpuszczała jej żale, a drugim wypuszczała je, starając się skupiać tylko na tym, co było ważne, kiedy w końcu jej uwagę przykuł jakiś hałas. To, co zobaczyła, nie spodobało jej się ani trochę.
Kiedy obróciła się w bok i zajrzała głębiej w ciemną uliczkę, jasne stało się dla niej to, że działo się tam coś niedobrego. W pierwszym odruchu miała ochotę odwrócić się na pięcie i odejść, a z bezpiecznej odległości zadzwonić na policję, ale wtedy w oczy rzuciło jej się, że osoba, która padła ofiarą kilku innych, była kobietą. To momentalnie sprawiło, że zaczęła myśleć inaczej i postanowiła zainterweniować, nawet jeżeli narazić miała siebie. - Mam na linii policjanta - wrzasnęła w kierunku grupki jakichś szemranych typków, a później naprędce podyktowała koleżance swoją lokalizację, prosząc ją o to, aby ona zajęła się zgłoszeniem sprawy na policję, jeśli Posy nie oddzwoni do niej w ciągu pięciu minut. Jej ostrzeżenie podziałało jednak na tyle, że zgromadzeni tu faceci rozproszyli się, dzięki czemu ona sama mogła pognać w stronę leżącej na chodniku dziewczyny. Jej serce biło teraz jak oszalałe. - Hej, wszystko w porządku? Zadzwonić po karetkę? - zapytała, kiedy już przykucnęła przy kobiecie. Pozwoliła sobie omieść spojrzeniem jej twarz, aby mniej więcej ocenić obrażenia, jednocześnie nie naruszając za bardzo jej przestrzeni osobistej. Przede wszystkim chciała sprawdzić czy brunetka kontaktowała, czy przez ten napad całkowicie ją odcięło.

Odette Overgaard
sumienny żółwik
Magda
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.

[akapit]

Nie była delikatnym kwiatkiem. Cholera… nie była w ogóle delikatna. Życie zdążyło ją przetargać jeszcze w czasach, gdy była nastolatką, więc dzisiaj miała twardą skórę. Szkoda, że tylko metaforycznie. Bo otarcia na skórze dłoni, kolan czy na jej policzku – były jak najbardziej normalne, naturalne i nieprzyjemnie bolesne. Poczuła w ustach metaliczny posmak krwi z rozciętej wargi, gdy próbowała się wyszarpnąć z uścisku mężczyzny, co wyraźnie nie spodobało się innemu. Może powinna przestać walczyć? Może to nie miało żadnego sensu, a przynosiło więcej szkód niż pożytku? Lepiej było odpuścić, poczekać i modlić się, żeby dali jej spokój? Chociaż już dawno przekonała się, że modlitwa nie dawała żadnego rezultatu.

[akapit]

Gdy usłyszała głos i to kobiecy, zdała sobie sprawę z wyraźnego poruszenia mężczyzn. Chyba poszli po rozum do głowy, bo rzucili ją na ziemię niczym szmacianą zabawkę i zaczęli uciekać. Opadła na kolana i dopiero wtedy wpadła w panikę, lepiej późno niż wcale. Zaczęła zachłannie, gwałtownie łapać powietrze do płuc, na migi starając się pokazać dziewczynie, że jest okej, że sekunda… potrzebowała sekundy. Chociaż kilku sekund. Oczy zaszły jej łzami, ale z każdą kolejną chwilą jej oddech się uspokajał. Próbowała sobie przypomnieć wszystkie techniki oddychania, których uczuli ją, gdy była przerażoną nastolatką… ciągle zdawały egzamin.

[akapit]

Wreszcie podniosła wzrok na brunetkę – Dziękuję… chyba uratowałaś mi tyłek. – przyznała, ocierając wierzchem dłoni policzki i dopiero wtedy zdając sobie sprawę, że nie był to najlepszy pomysł, bo dłonie miała zwyczajnie brudne – Japierdole – prychnęła, rozglądając się – Dramatyczny sposób prowadzenia interesu… chyba wolałabym zostawić im całą swoją wypłatę. – a teraz mogła o swojej zapomnieć, bo nikt nie wpuści jej w takim stanie na pokład samolotu i nie dopuści do obsługi pasażerskiej – Ale jeszcze raz dziękuję. – jeszcze raz spojrzała na brunetkę i spróbowała się do niej uśmiechnąć, chociaż wyszło jej to raczej koślawo – Powinnyśmy stąd zniknąć… – bo okolica była kiepska, a ich towarzysze mogli w każdej chwili wrócić.


Posy O'Brallaghan
sumienny żółwik
nie#5225
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Choć to w momencie, w którym się odezwała, wybierała się na misję samobójczą, po raz pierwszy przestraszyła się w momencie, w którym dobrnęła do brunetki i miała okazję z bliska obserwować jej reakcję. Szybkie i krótkie oddechy, znajomy grymas wymalowany na twarzy… wszystko to sugerowało, że wcale nie było w porządku, a jednak Posy nie czuła się upoważniona do tego, aby jej to wytknąć. Nie chodziło przecież wcale o fizyczne obrażenia, a raczej o to, że podobne zachowania potrafiły odcisnąć na psychice prawdziwą traumę… Pewne osoby były do tego jednak przyzwyczajone. Obracając się w takim towarzystwie, na własne życzenie narażały się na kłopoty. Kiedy już pierwsze problemy zostały opanowane, O’Brallaghan zaczęła zastanawiać się nad tym, czy brunetka była jedną z tych osób. Omiotła ją spojrzeniem i zarejestrowała, że raczej nie wyglądała jak ktoś, kto mógłby świadomie wpakować się w takie bagno, ale czy coś podobnego rzeczywiście dało się ocenić wyłącznie po wyglądzie? Od lat wmawiała sobie, że nie powinna definiować nikogo po pozorach, dlatego ostatecznie zwalczyła podobne myśli i zepchnęła je w głąb własnego umysłu, tym razem skupiając się wyłącznie na tym, aby wyszły z tego cało.
- Ciężko temu zaprzeczyć - odparła, bo chociaż nie zrobiła nic wielkiego, nie zamierzała być jedną z tych osób, które powtarzały to w kółko. W tym samym momencie sięgnęła do swojej torebki, z której wyciągnęła paczkę chusteczek, później wysuwając ją w stronę dziewczyny. Przecieranie poranionej twarzy dłońmi, na których zdołał już osadzić się tutejszy bród, rzeczywiście nie było mądre. - Obrzydliwy sposób prowadzenia interesu. Ktoś już dawno powinien zrobić z tym porządek - stwierdziła, ponieważ sama zupełnie nie rozumiała jak ktoś mógł potraktować w ten sposób drugą osobę. Nie mówiąc już o tym, że była to banda facetów, która rzuciła się na samotną kobietę. - To nic takiego, naprawdę - skłamała przy tym tylko odrobinę. Choć trochę ryzykowała, kiedy zdecydowała się wtrącić, ciężko powiedzieć, aby teraz mogła tego żałować. - Racja - stwierdziła, a później podniosła się z miejsca i wyciągnęła w jej stronę dłoń, aby pomóc jej się podnieść. Domyślała się, że po zadanych ciosach może nie być to proste. - I zdecydowanie powinnyśmy też zadzwonić po policję. Nie można tego tak zostawić - zauważyła, ponieważ była zdania, że podobne zachowania należało tępić. Nie mogły dopuścić do tego, aby tamtej grupce upiekło się, ponieważ nie minęłoby wiele czasu, a ktoś inny skończyłby w ten sam sposób, a może nawet i gorzej, ponieważ w porę nie pojawiłby się nikt, kto zdecydowałby się pomóc.

Odette Overgaard
sumienny żółwik
Magda
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.
Odette była specjalistką od wpakowywania się w kłopoty, ale chyba jednak nie aż tak poważne. Nie brała życia na poważnie, nie lubiła stać w miejscu i daleko jej było to ustatkowanego życia. Dzisiaj jednak była jeszcze grzeczna. No właśnie… jeszcze. Mówiąc o beznadziejnym sposobie prowadzenia interesu wcale tak bardzo nie mijała się z prawdą. Byłaby skłonna zostawić u nich swoją tygodniówkę byleby tylko zostawili ją w spokoju. Nie donosiła, nie była święta… i zdecydowanie chętniej ubrudziłaby sobie nos niż teraz walczyła za atakiem paniki. Zdecydowanie za często igrała ze swoim życiem.
- Myślę, że próbują… i myślę, że właśnie dlatego znalazłam się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Naprawdę. Słyszałam dużo różnych rzeczy na swój temat, ale nie to, że wyglądam tajną agentkę. Albo policjantkę. – gdyby uszkodzona warga tak bardzo nie bolała pewnie by się uśmiechnęła. Skoro mogła już oddychać, serce na powrót zajęło swoje miejsce zamiast próbować wyskoczyć z klatki to… wracała do siebie. Ciągle jeszcze drżała i prawdopodobnie była jeszcze w szoku, bo nawet nie czuła większego bólu, a na pewno była poobijana i to nie lekko. Dopiero, gdy skorzystała z pomocy brunetki, przy złapaniu pionu, poczuła ból w żebrach i znowu na moment zabrakło jej tchu.
- Ja… ja możę jednak się tu oprę. – stwierdziła, łapiąc się chłodnego muru – I możemy zadzwonić na policję. Znaczy… tak, na pewno to zgłoszę. Ale jednak wolałabym tu nie zostawać i na nich nie czekać. Nie chcę ci też zabierać wieczoru, więc może po prostu pojadę na komisariat. – jak tylko zamówi taksówkę, czego nie zrobi, bo właśnie jej się przypomniało, że jej telefon umarł. Ciche przekleństwo wyrwało się z jej ust – Mogę mieć jeszcze jedną prośbę? Zamówisz mi ubera? To wszystko… – wskazała na najbliższe otoczenia, co chyba miało mówić o całym zajściu – Jest przez to, że umarł mi telefon. – wyjaśniła, co w sumie też wyjaśniało jej obecność w tej kiepskiej okolicy. Złe miejsce, zły czas.

Posy O'Brallaghan
sumienny żółwik
nie#5225
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Odruchowo omiotła twarz dziewczyny spojrzeniem, w ten sposób chcąc ocenić prawdziwość wypowiedzianych przez nią słów. W chwili obecnej zdecydowanie nie prezentowała się jak ktoś, kto mógłby zajmować się rozpracowywaniem miejscowych dilerów, ale czy nie o to chodziło w porządnej przykrywce? Jeśli gliniarz był dobry, bez większych trudności potrafił udawać kogoś, kim nie był, zatem wrażenie, jakie sprawiała, nie miało tu nic do rzeczy. A jednak ciężko było nie przyznać jej racji, zwłaszcza teraz, kiedy musiała mierzyć się ze skutkami tego paskudnego występku. Teraz wydawała się po prostu bezbronna. - Nie wydaje mi się, żeby twój zawód ich interesował. To pewnie ten poziom strachu o własny tyłek, kiedy skopaliby nawet swoich kumpli, byle tylko zagłuszyć paranoję - stwierdziła, lekko wzruszając ramionami. Zupełnie nie rozumiała jak nędzną kreaturą trzeba było być, aby bać się o własny interes tak bardzo, żeby skatować niewinną, przypadkową osobę. Posy szczerze brzydziła się takimi osobami, tego rodzaju zachowaniem, a także narkotykami, z którymi nie wiązało się nic dobrego. Wychowana była w przekonaniach, które zakorzeniły podobne myśli głęboko w jej umyśle, a teraz podtrzymywała je, ponieważ zdecydowała się na sportową karierę, więc od wszelkich używek trzymała się z daleka. Jedyne, po co sięgała, to sporadyczna lampka szampana, ale i to nie zdarzało się często. - Jasne - rzuciła w odpowiedzi na jej prośbę, a później lekko skinęła głową. Przystanęła z boku, nie chcąc za bardzo naruszać jej przestrzeni osobistej, ale też mając możliwość bycia w gotowości, na wypadek gdyby jeszcze musiała ją przytrzymać. Nie sprawiała co prawda wrażenia niezdolnej do dalszego poruszania się, ale przecież jeszcze przed chwilą upadła na beton, a z urazami głowy bywało różnie. - Ale jesteś pewna, że chcesz zostać z tym sama? Nie mam żadnych planów, a coś jednak widziałam, więc, no, mogę wybrać się tam z tobą - zaoferowała się, nie chcąc też jednak za bardzo się narzucać. Wiedziała jednak, że ona nie chciałaby w takiej sytuacji zostać sama. Może obca, przypadkowa osoba nie była wymarzonym kompanem w nieszczęściu, ale na pewno była lepsza niż zostanie sam na sam z myślą, że lada moment ten koszmar mógłby się powtórzyć.

Odette Overgaard
sumienny żółwik
Magda
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.
Paranoja to chyba dobre określenie. Bo nawet jeśli faktycznie zostałaby świadkiem, nawet jeśli zdecydowałaby się po ucieczce z uliczki – zgłosić to na policję to przepraszam, ale co by tym osiągnęła? Zgłoszenie, że kilku facetów handluje towarem to właściwie żadna informacja, a i pewnie nikomu nie chciałoby się ruszyć, bo dawno byłoby po akcji. Gdy zgłosi pobicie… to już faktycznie mogło przynieść jakieś skutki. Minimalne szanse by ktokolwiek ich złapał, ale to zawsze szanse. Niemniej Odette nie znała się na prowadzeniu interesów na ulicy – właściwie nie znała się na prowadzeniu żadnych interesów, więc mogła tylko skinąć, przyznając Posy rację, że tak faktycznie być mogło. Fatalna obsługa klienta. Po prostu fatalna!
A czy chciała zostać sama? Spojrzała na dziewczynę, gdy ta zaproponowała swoje towarzystwo. Z jednej strony naprawdę nie chciała się narzucać, ale z drugiej – chyba faktycznie potrzebowała towarzystwa. Chciała towarzystwa. Ponownie skinęła – Co prawda będę miała wyrzuty sumienia, ale jeśli twierdzisz, że nie popsuję ci żadnych planów… to może faktycznie – chciałaby, żeby brunetka poszła tam z nią. Swoją drogą uświadomiła sobie właśnie, że chyba jeszcze nie miała okazji się przedstawić, sama nie znała też danych swojej superbohaterki – Więc skoro mamy spędzić ten dzień razem… – wyciągnęła dłoń w kierunku dziewczyny – Odette. I naprawdę ani nie handluję koksem, ani go nie wciągam… – dodała, uśmiechając się na tyle na ile pozwalała jej obolała twarz. Zdawała sobie sprawę, że właściwie teraz jest jeszcze w miarę dobrym stanie, najgorzej będzie wyglądała, gdy to wszystko zacznie zmieniać kolory i transmutować. Amatorska zawodniczka MMA, jak nic… - I obiecuję, że kiedyś się odwdzięczę. Jakbyś potrzebowała zniżek na bilety lotnicze albo upgrade do wyższej klasy podczas jakiegoś lotu tooo… tak, odwdzięczę się. – zapewniła i wreszcie się odkleiła od ściany, a gdy tylko to zrobiła, skrzywiła się wymownie, gdy zabolały ją właściwie wszystkie obtłuczone wnętrzności – Chodźmy zanim się okaże, że to popularne miejsce wśród tutejszych gangsterów od siedmiu boleści. – a sama wolnym i bardzo niepewnym krokiem ruszyła w kierunku – jak jej się wydawało – głównej ulicy, gdzie faktycznie mogły skorzystać z cywilizacji.


Posy O'Brallaghan
sumienny żółwik
nie#5225
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Nie wyobrażała sobie zostawić jej teraz samej. Posy może i posiadała coś w rodzaju kompleksu bohatera, co udowodniła całkiem niedawno, kiedy jej związek, który tak właściwie nie powinien istnieć, przedłużył się z powodu śmierci jej partnera. Nie lubiła wystawiać ludzi, a tak właśnie poczułaby się, gdyby nagle się wycofała. Nie chciała tego robić, ponieważ zdawała sobie sprawę z tego, że sama nie chciałaby zostać w tej sytuacji sama. Nikt nie powinien być w tej sytuacji sam, przy czym nie chodziło już nawet o ewentualną ochronę. Powiedzmy sobie szczerze, nawet we dwie były łatwym celem, ale obecność O’Brallaghan mogła pomóc Odette w zagłuszeniu myśli, które na pewno ją teraz atakowały. Nie musiały być przyjemne, ale nie musiały być też realne, dlatego odepchnięcie ich było tak bardzo istotne. Jeśli Posy miała spełnić się w tej roli, nie zamierzała narzekać.
Uśmiechnęła się łagodnie i już otwierała usta, aby powiedzieć coś o tym, że dla niej był to żaden kłopot, ale w końcu nie zdołała. Brunetka wyprzedziła ją swoimi kolejnymi słowami, na skutek których O’Brallaghan najpierw zerknęła na jej dłoń, a później lekko ją uścisnęła. - Posy. I naprawdę szkoda, że jednak nim nie handlujesz, bo właśnie rozglądałam się za sprzedawcą - odparła, ale w tonie jej głosu dało się wyłapać oczywisty żart. Jak wspominałam, sportowy tryb życia nieszczególnie pozwalał jej na zabawy z używkami, od czego Posy mogłaby nie stronić, gdyby się uparła, ale nie chciała próbować. Jako nastolatka miała okazję wybawić się, choć też nie robiła tego tak intensywnie, jak większość jej rówieśników. Przeszła przez okres nastoletniego buntu całkiem spokojnie i na tym poziomie utrzymała się do teraz. - Pracujesz w lotnictwie? - zapytała, wyraźnie tym zaciekawiona. Pewnie powinna sprzedać jej teraz jakąś regułkę w kwestii tego, że nie potrzebowała żadnej rekompensaty, ale Odette przykuła swoimi słowami jej uwagę na tyle, iż O’Brallaghan zapomniała o całej reszcie. Do tej pory nie znała chyba nikogo, kto siedziałby w tej branży. - Kilka przecznic dalej powinien być chyba komisariat… Potrzebujesz ramienia? - zapytała, unosząc ku górze jedną brew. Gdyby nie czuła się zbyt dobrze z wykonywaniem kolejnych kroków, Posy mogła jej w tym pomóc, żeby przypadkiem jeszcze bardziej się nie poobijała.

Odette Overgaard
sumienny żółwik
Magda
stewardessa — cairns airport
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.
Zaśmiałaby się! Gdyby nie to, że właśnie zaczynał ją boleć każdy jeden centymetr jej ciała – na pewno by się zaśmiała i obiecała, że w takim razie następnym razem, jeśli tylko dojdzie do następnego spotkania, chętnie zaopatrzy się w coś mocniejszego i zrekompensuje jej dzisiejsze braki. Tylko z każdą kolejną sekundą schodził szok, a pojawiał się ból i nie było to nic przyjemnego. A Odette nie należała do mięczaków, nie użalała się nad złamanym paznokciem, czy pojedynczym siniakiem na ramieniu. Była fighterką, nawet jeśli nie miała tego wypisanego na czole i mało kto zdawał sobie z tego sprawę. Jednak pewnych reakcji organizmu po prostu nie da się przeskoczyć. Każdą rana zaczynała pulsować, każdy siniak powoli zaczynał wychodzić na powierzchnię i miało być tylko i wyłącznie gorzej. Dlatego tak… może faktycznie towarzystwo, dobre słowo i odwrócenie myśli od wszystko, co nieprzyjemne – powinno jej pomóc.
- Tak, jestem stewardessą – nie miała najmniejszego problemu z przyznaniem się do swojej profesji, nawet jeśli nie była szczególnie prestiżowa. Niektórzy twierdzili, że to po prostu kelnerka na wysokościach, ale było jej to zupełnie obojętne. Lubiła swoją pracę, lubiła latać, praca umożliwiała jej podróżowanie… same plusy! A że przy okazji musiała serwować ludziom drinki na pokładzie? Coś za coś!
- Chyba naprawdę czas schować dumę do kieszeni. – i skorzystała z pomocy brunetki. Razem z nią pomaszerowała na komisariat, gdzie zgłosiły całe zdarzenie, złożyły wyjaśnienia i Overgaard naprawdę była wdzięczna dziewczynie, którą dopiero, co poznała, że nie musiała przez to wszystko przechodzić sama. Towarzystwo było w tym momencie na wagę złota! Nawet jeśli właściwie wszyscy na komisariacie byli dla nich super mili, a na koniec nawet zaproponowali, że je odwiozą. Posy, gdzie tylko chciała, a Odette do szpitala, żeby na wszelki wypadek ktoś ją obejrzał. Zwłaszcza, że taki raport od lekarza na pewno może później w sprawie! Overgaard sto tysięcy razy jeszcze podziękowała za wszystko Posy, wzięła od niej numer telefonu i obiecała, że poprawi się z tym koksem.

/zt
Dziękować ślicznie <3
Posy O'Brallaghan
sumienny żółwik
nie#5225
ODPOWIEDZ