właścicielka — the tea atelier
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Była w niej miękkość jedwabiu i szorstkość wełny. Oraz dużo zbłąkanego błękitu, przypominającego kwiaty polnych ostów.
  • #15

Cora od małego uwielbiała piesze wycieczki. Podobno miała to we krwi – słyszała historie o tym, że jej rodzice poznali się na jednym ze szlaków turystycznych. Sama niestety nie miała w pamięci wspólnych, rodzinnych wycieczek, nawet jeśli kiedykolwiek w takich uczestniczyła. Miała zaledwie trzy lata, kiedy jej rodzice się rozstali, więc jeśli urządzali sobie gdzieś weekendowe wypady, zwyczajnie ich nie pamiętała, chociaż wiele by dała, aby było inaczej. Potem jej mama zwykle nie miała już czasu, sporo pracowała, zresztą Westwood więcej czasu spędzała z babcią w Tingaree. Anne zabierała ją na wycieczki po lesie, a gdy Cora poznała Lucasa, to przede wszystkim z nim spędzała ten wolny czas.
Kiedy przeniosła się do Sydney, starała się co jakiś czas z grupą znajomych organizować wypady na miasto. Ale z czasem zaczęła również doceniać samotne wędrówki i coraz częściej się na takie decydowała. Lubiła bliskość z naturą i to, że sama decydowała, gdzie dalej się uda; ciszę, spokój, jakie tego rodzaju wycieczki jej gwarantowały. Od czasu do czasu potrzebowała – i lubiła – pobyć sama ze sobą. Ostatnio ta potrzeba rosła w niej, by wreszcie dotrzeć do kulminacyjnego momentu – poprzedniego wieczoru, gdy wpatrzona w okno, uznała, że potrzebuje resetu. Dlatego wzięła wolne, by wybrać się na małą wycieczkę poza miasteczko. Spakowała wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy w spory plecak turystyczny, planując gdzieś rozbić małe obozowisko na noc i wyruszyła z domu bladym świtem. Nie miała określonego celu, nie była pewna, dokąd nogi ją poprowadzą, bardzo szybko czując, że to było dokładnie to, czego jej trzeba.
Być może to ze względu na wczesną porę albo trasę, którą wybrała, ale przez większą część dotychczasowej drogi nikogo nie spotkała. Dopiero po jakiejś godzinie wędrówki dostrzegła majaczącą przed nią postać. I gdy zrobiła kolejny krok, poczuła, jak na czymś stanęła. Zatrzymała się i pochyliła, by wziąć do ręki to, na do nadepnęła. Gdy przyjrzała się tej rzeczy bliżej, zrozumiała, że to był brelok w kształcie auta. Niewiele myśląc ruszyła truchtem za osobą przed nią, zakładając, że zguba może należeć właśnie do niej.
Hej! Chyba coś zgubiłeś! – zawołała, zbliżając się do mężczyzny, jak sądziła. Przynajmniej na to wskazywała sylwetka, choć ewidentnie dłuższe włosy sprawiły, że się zawahała.

Emmanuel Costa
wystrzałowy jednorożec
-