Tancerka — Shadow
26 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
dawniej tańczyła balet, dziś tańczy w Shadow, uznaje tylko płynną dietę wysokoalkoholową i bije wszelkie rekordy w podejmowaniu złych decyzji!
eleven
don't be taken in by his welcome grin
he's imagining how well you'd fit within his skin


Wydawało jej się, że wyczerpała już swój limit pecha, przynajmniej ten, który przypadał jej w tym tygodniu — choć pewnie było dopiero wtorek — lecz jak miała się za moment przekonać, wciąż miała go sporo! Nie uprzedzajmy jednak faktów…
Tej pomarańczowej kontrolki na desce rozdzielczej nie mogła nazwać pechem. Jej jedynym zadaniem było przypominać kierowcy z kiepską pamięcią, wzrokiem, albo umiejętnościami liczenia — takim jak Yara — że czas zatankować samochód! Jeszcze wczoraj pamiętała, ale mijając stację benzynową, zobaczyła sznur samochodów ustawionych w kolejce do dystrybutorów i od razu przyśpieszyła, uznając, że wciąż ma czas. I wystarczająco paliwa, by wrócić jutro!
Idiotka — mruknęła, opierając głowę o zagłówek, gdy samochód w końcu zatrzymał się, po tym jak już i tak od kilku minut lewo się toczył, i jedyne co mogła zrobić, to zjechać na pobocze. Uderzyła pięścią o kierownicę, czując, jak wzbiera w niej złość, choć wściekać się mogła tylko na siebie, co zresztą… złościło ją jeszcze bardziej!
Rozejrzała się, a wokół ani żywej duszy… Zerknęła we wsteczne lusterko, mając nadzieję, że za chwilę minie ją jakiś samochód, zatrzyma się… I nagle przypomniała sobie, że na tyłach jest kanister, a przynajmniej tam był, gdy ostatni raz narzekała, że nie może nic znaleźć w tym bałaganie. Wyskoczyła z samochodu, by pełna nadziei odszukać kanister, który… okazał się pusty. Wyrzuciła z siebie wiązankę przekleństw, dzięki bogu, że nikogo nie było w pobliżu. W końcu sięgnęła po telefon, a gdy jasny ekran rozbłysnął w ciemności, zegar wskazywał kilka minut przed północą... Cholera.
Nie potrafiła prosić o pomoc, nawet wtedy, a może zwłaszcza wtedy, gdy naprawdę jej potrzebowała. I może właśnie dlatego, przesuwając palcem po liście kontaktów, gdy tylko natrafiła na W… jak Winchester, od razu zganiła się w myślach i wróciła do litery M. Miles.
Miles, który był prawdopodobnie ostatnią osobą, która miałaby ochotę jej pomóc, tak zgadywała, gdy od razy zrzucił ją na pocztę. — Możesz być na mnie zły, ile tylko chcesz, jak bardzo chcesz, ale potrzebuję pomocy. Samochód stanął w połowie drogi od Port Douglas, kanister jest pusty… Proszę, nie dojdę sama do domu.

Miles Vanderberg
ambitny krab
m.
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
gra pominieta


Ich pech chyba był dziedziczny, bowiem najstarszy Vanderberg również nie miał najspokojniejszego tygodnia. Nie dość, że sam wykopał się z mieszkania i przymusowo wprowadził się do swojej dziewczyny (och, no naprawdę, ale pech!), to jeszcze tego popołudnia o mało co nie utonął. Na szczęście Washington przyszedł mu z pomocą, co było równoznaczne z dosłownym podaniem sobie ręki, bo ktoś przecież musiał wyciągnąć jego cztery litery z opuszczonej jaskini, do której wpadł. Czemu tam się kręcił? No cóż, na to pytanie Yara pewnie nigdy nie usłyszy odpowiedzi. Przynajmniej miała szczęście w tej kwestii, że jej brat akurat był w pobliżu i był skłonny jej pomóc. Była jego jedyną siostrą, lecz po ostatnim spotkaniu, naprawdę miał jej dość. A, że trafiła na jakże cudowny czas w jego życiu, z pewnością przyjdzie jej się nasłuchać.
Nie odpowiedział na żaden telefon, ponieważ akurat w tym momencie lodowata woda wlewała mu się w płuca. Zdołało upłynąć dobre pół godziny, nim cudem odpalił przemoczony aparat i odsłuchał jej wiadomości, grzejąc się w środku swojego auta. Washington zdołał się ulotnić, wyznając mu, że po całej akcji musi się napić, a Miles miał zamiar jechać za nim do miasta i dołączyć do wspólnego obalania całej flaszki Danielsa w Moonligt’cie. Zmęczony głos młodej Vandeberg zmienił jego plany w przeciągu dziesięciu sekund.
— Dojadę do Ciebie, muszę coś załatwić — rzucił przez szybę, przejeżdżając tuż koło jego samochodu. Droga do wyznaczonego miejsca nie zajęła mu dość długo — zaledwie dziesięć minut potem wysiada z auta, macha dziewczynie ręką na przywitanie i bez słowa wyciąga napełniony kanister z paliwem z bagażnika. Po stopach powinna go całować, a nie fochy stroić.
— Du er velkommen, smukke — mówi na wstępie, wiedząc, że ta go zrozumie, po czym szuka wlewu i przechyla kanister, przez cały czas wpatrując się w nią z oczekiwaniem. Chyba powinna przełknąć Vanderbergowską dumę i podziękować? Może go nienawidzić za błędy przeszłości, aczkolwiek wciąż czekała ich wspólną przyszłość. Byli rodzeństwem, prędzej czy później i tak ich drogi by się skrzyżowały.
— Co tutaj robisz? Nie masz innych miejsc do zwiedzania? Tutaj aż się roi od gadów — i oczywiście nie ma na myśli Washingtona, który pewnie wciąż kręcił się gdzieś w okolicy, albo był już na trasie powrotnej.

Yara Vanderberg googluj Yarka, googluj
przyjazna koala
naleśnik puchaty
ODPOWIEDZ