28 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo zajmuje się praktyką jogi a w wolnych chwilach płonie zazdrością o nieznaną dziewczynę, za którą ugania się jej przyjaciel.
001
it's yoga time!


Zmiana miejsca codziennej praktyki jogi była dla Ryan strzałem w dziesiątkę. Wprawdzie nie był to jej autorski pomysł, jednak jej entuzjazm w realizacji tego pomysłu był tak ogromny, że ludzie postronni mogliby tak sądzić. Świeże powietrze, brak przestrzennych ograniczeń i wiatr smagający delikatne policzki zgromadzonych pań. Instruktorka żywo wierzyła w pozytywne aspekty tej zmiany, tym bardziej, że udało jej się dostrzec także kilka nowych twarzy, których przybycie zawsze wiązało się z satysfakcją. Była to przecież oznaka tego, że o jej zajęciach rozmawiało się na salonach i zachwycone nimi panie zachęcały swoje koleżanki do wspólnego uczestnictwa. Zainteresowanie jakim cieszyły się jej zajęcia było uskrzydlające, dawało poczucie realizacji i obrania w życiu odpowiedniej ścieżki, chociaż niejednokrotnie pełnej zakrętów.
Najważniejszy był oddech. Ryan często powtarzała to na samym początku zajęć. Zapewniała przy tym, że nie ma się czego obawiać, że nikt nie przyszedł tu aby oceniać innych. Godzina spędzona w tym gronie miała być relaksem, nie zaś czynnikiem stresogennym, który wyrządziłby więcej szkód dla organizmu niż pożytku.
Rozłożywszy swoją matę zasiadła na niej wygodnie ze skrzyżowanymi nogami. Orientacyjnie, po raz kolejny omiotła twarze swoich towarzyszek chcąc dodać im trochę otuchy ciepłym uśmiechem. Ona przecież też kiedyś znajdowała się na ich miejscu, każdy człowiek zaczynał od punktu zero tuż przed tym zanim stał się mistrzem swojej dziedziny.
- Dzień dobry! Dzisiaj będziemy skupiać się na podstawowych pozycjach, które nie będą sprawiały absolutnie żadnych trudności! Będziemy kontrolowały swój oddech i relaksowały się przez najbliższą godzinę. Powodzenia! - zasalutowała na koniec jako znak rozpoczęcia dzisiejszej misji a następnie przeszła do jednej z wyjściowych pozycji instruując wszystkie zgromadzone panie co do ułożenia ciała oraz kontroli swojego oddechu. Dopiero w późniejszych etapach przeszła do delikatnie bardziej skomplikowanych pozycji, jednak w jej odczuciu nie na tyle trudnych aby mieć z nimi jakiekolwiek problemy.

Audrey Bree Clark
powitalny kokos
nela
Weterynarz, właściciel — Sanktuarium Koali
23 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oddała serce panu Ashworth, który roztrzaskał je na małe kawałeczki. Choć się stara nie umie go poskładać więc skupia się na tym co jej pozostało - pracy w swoim Sanktuarium dla dzikich zwierząt, gdzie zostanie nie raz do późnej nocy. I udaje, że przecież wszystko jest z nią w porządku.
Audrey Bree Clark miała ochotę skakać z radości gdy podczas kontroli u lekarza usłyszała, że można już ją wydobyć z tego paskudnego gipsu, w jakim zamknięta była jej noga. Z nadzieją obserwowała jak lekarze łamią gips, w głowie już przygotowując całą listę rzeczy, jakie zrobi gdy tylko wróci na rodzinną farmę. Począwszy od długiego spaceru z ukochanym psem, przez przejażdżkę konną na surfowaniu w morzu kończąc - ten plan jednak runął z trzaskiem, gdy tylko wstała z kozetki. Noga po sześciu tygodniach unieruchomienia była słaba i zawodna o wiele bardziej, niż gdy tkwiła w paskudnym gipsie. Wszelkie plany Audrey musiały zostać odłożone na odrobinę później, gdy już dziewczyna zakończy research pod tytułem jak szybko wrócić do sprawności po złamaniu nogi. I mimo iż dziadek sprawnie zorganizował jej rehabilitacje, panna Clark uznała, że to za mało.
I właśnie to, a dokładniej artykuł wychwalający pomoc jogi w takich sytuacjach sprawił, że panna Clark zjawiła się w parku. Ubrana w leginsy oraz krótki top, z zakupioną dziesięć minut wcześniej ( i rozpakowaną w aucie) matą, ortezą na prawej stopie oraz kulą, na wszelki wypadek stale jej towarzyszącą, gdyby zastałe mięśnie zawiodły ją w połowie drogi. Nie czuła się pewnie w nowej sytuacji, nie chciała jednak przegapić choćby najmniejszej szansy na sprawniejsze dojście do siebie. Jej dusza aż wyrywała się do ponownego, wesołego hasania po Lorne Bay oraz okolicach, bez żadnych, większych ograniczeń, które uniemożliwiały jej spełnianie śmiałych, spontanicznych pomysłów. Dwa, głębokie wdechy uleciały z jej piersi nim przystąpiła do dokładnego powtarzania pozycji, przedstawianych przez przemiłą instruktorkę. Starała się. Jak zawsze, nie chcąc wykonywać nic na pół gwizdka próbowała jak najlepiej wykonać pokazywane pozycje które zapewne wychodziłyby jej jeszcze jakiś czas temu. Niestety, ostatnie sześć tygodni spędzonych lawirując między jedną kanapą a drugą, w dodatku z gipsem otulającym połowę prawej nogi sprawiały, że mięśnie panny Clark straciły na sile. Ucierpiała również jej koordynacja, przez co brunetka zaliczyła co najmniej kilka upadków podczas pozornie prostej lekcji. Cholera, a może to nie był jednak dobry pomysł? Może nie była jeszcze gotowa, aby wrócić do pełni sprawności? A może po prostu joga nie była sportem dla niej? Nie była pewna, lecz z każdą chwilą w pannie Clark pojawiało się coraz więcej wątpliwości.
Do momentu, gdy zajęcia dobiegły końca. Audrey nie wstała w pierwszej chwili, gdy i większość kobiet poderwała się do ruszenia w swoje strony. Ostry ból pojawił się w świeżo zrośniętej kostce zmuszając brunetkę do chwili odpoczynku oraz rozmasowania zastałych mięśni. Musiała chwilę odpocząć, nim ostrożnie podniosła się z maty, niemal od razu łapiąc się za kulę - jej mięśnie dostały już wystarczająco w kość podczas treningu. Odrobinie niezgrabnie zwinęła matę, a brązowe spojrzenie powędrowało w kierunku instruktorki.
- Dziękuję, do widzenia. - Pożegnała się z nietrudnym do wyłapania zniechęceniem, jakie pojawiło się na jej twarzy. Miała nadzieję, że po treningu ból odejdzie choć na chwilę, dając nadzieję na szybszy powrót do aktywności, miast tego jednak ból przybrał na sile, chwilowo zabierając od Audrey cały optymizm. I zupełnie nie sądziła, że instruktorka mogłaby mieć ochotę porozmawiać z nią po (dla niej nie udanych) zajęciach.

Ryan O'Falley
zdolny delfin
Sorbet Malinowy
ODPOWIEDZ