student literatury pięknej — University of Sydney
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Brytyjski książę, siedemnasty w sukcesji do tronu, który wraz z matką uciekł do Lorne Bay, by nikt nie kazał mu się żenić na siłę. Przez rok studiował w Paryżu, jednak kiedy wybuchła afera, przeniósł się na studia do Sydney. Obecnie złapał summer vibe w Lorne z przyjaciółmi i Amy, którą uczy co to tak naprawdę "baiser françai"
two

Mówili, że licealne lata i szkolne mury to istne piekło — pełne wsadzania głów do śmietnika, okrutnych rówieśników i napędzanego przez nauczycieli wyścigu szczurów. Pojawiając się w Lorne Bay, Marcellus zdawał sobie sprawę, że dni jego domowej edukacji się skończyły. Nie będzie już więcej długich godzin spędzonych na nauce francuskiego czy jeździe konnej, której brakowało mu jak nigdy dotąd. Zamiast tego pojawił się jego własny plan zajęć, a ledwo co wykształcony magister nie kontrolował sali pełnej dojrzewających i przepełnionych hormonami nastolatków. Z początku wyglądało to przerażająco; nie przywykł do takiej swawoli, do takiego buntu. Czuł się nieswojo, widząc, co wyprawiają jego koledzy na korytarzach i pewnie w pierwszym tygodniu nie potrafił się odnaleźć w nowej sytuacji. Później jednak zawarł nowe przyjaźnie, zaczął spędzać więcej czasu na pisaniu liścików do koleżanek z klasy niżeli na samym przyswajaniu materiału i ostatecznie wylądował na korepetycjach z biologii — jego najmniej ulubionego przedmiotu.

To nie tak, że całkowicie zapomniał o swoim pochodzeniu i o tym czego wcześniej się nauczył — już na początku zauważył, że poziom edukacji w Australii jest dość zaniżony, biorąc pod uwagę to, na jakim poziomie operował wcześniej. Jednak teoria, a praktyka to dwie zupełnie inne rzeczy.
Tym samym, stojąc ze skalpelem w dłoni nad ciałem martwej żaby, w sali pełnej odgłosów zarazem obrzydzenia i podekscytowania, jego żołądek podchodził mu do gardła. Naprawdę, miał wyjąć jej wnętrzności?
— Hudson, mamy problem — nie, żeby nigdy tego nie chciał powiedzieć. W tejże sytuacji jednak brzmi to komicznie. Jego partner na dzisiejszych zajęciach zdawał się być delikatniejszy od niego, nie mógł mu tego zrobić. Gdyby na jego miejscu siedział Blanc, może i udałoby się rzucić płazem w kierunku nauczyciela i zgonić to na kogoś innego, ale chłopaka siedzącego obok nie zna na tyle, by stwierdzić, czy pisałby się na taki kawał. Trzymali się we trójkę, ale Damiena zdołał poznać nieco lepiej — rozmawiając o dziewczynach, życiu za granicami kraju, zdawać, by się mogło, że miał z nim więcej tematów do rozmowy. Duke zaś wydawał się ostatnimi czasy trochę przygnębiony, więc Charlemagne miał zamiar wybadać sytuację. Chęć niesienia pomocy innym była nieodłączną częścią jego charakteru; wartości, które mu wpajano od dziecka; skrawkiem życia, które już go nie dotyczyło, a mimo to nie potrafił go całkowicie wymazać.
— Serio, nie dam rady. Porzygam się. Ty to zrób. — mówi cicho, zerkając na kumpla z ukosa. Czy on zawsze miał tak długie i gęste rzęsy, czy używał jakiejś odżywki?

Hudson Duke
ambitny krab
naleśnik puchaty
18 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Och biologia. W jego oczach właśnie to była królowa nauk. Nie dlatego, że jej macki kryły się w każdej innej dziedzinie nauki, ale dlatego, że Hudson ją lubił. Uważał, że wiele ciekawych rzeczy można było się dowiedzieć, jeśli siedziało się i słuchało tego, co mówił nauczyciel. Nie mówiąc nawet o tym, że Duke pozwalał sobie również na samodzielne poszerzanie swojej wiedzy. Na pewno wiedział znacznie więcej na temat biologii niż przeciętny uczeń, a przynajmniej jeśli chodzi o rzeczy związane ze zwierzętami, komórkami czy biochemią. Roślinami się bowiem nie interesował i uczył się o nich tylko dlatego, że musiał, jeśli chciał zdać i skończyć liceum. Nie wiedział jednak, co chciał robić dalej ze swoim życiem, wiedział jedynie, że było to związane właśnie z biologią.
   Aktualnie siedział, wgapiony w kartki swojego zeszytu. Cała sala śmierdziała formaliną, a na każdym stoliku leżała żaba. Hudson kilkukrotnie podotykał ją końcówką skalpela, by sprawdzić, czy zwierzę ma jeszcze jakieś odruchy, jednak na całe szczęście nic takiego nie dostrzegł. Nie był jednak zbytnio zaaferowany by od razu rozpoczynać krojenie. Jakoś nigdy nie miał zapędów do tego, by kroić i wybebeszać zwierzaki, co podobno było cechą dla potencjalnych seryjnych morderców. Zamiast tego, bazgrał sobie na marginesie jakieś kwiatki i kółeczka. Nudziło mu się przeokropnie, bo chociaż biologia była szalenie ciekawa, to ich obecny nauczyciel w ogóle sobie nie radził z przekazywaniem wiedzy. Duke był przekonany, że sam lepiej by prowadził tę lekcję.
   – Och Marceli – westchnął, zerkając na swojego towarzysza laboratoryjnego znad zeszytu. Chłopak był całkiem miły, nie znali się długo, ale Hudson go polubił, głównie ze względu na Damiena, który to był prawdziwym spoiwem między nimi. Gdyby nie Blanc to pewnie nie znali by się. – Myślałem, że dobrze rozdzieliliśmy nasze role, ja robię notatki, a ty kroisz – stwierdził, kiwając głową z udawanym zawodem w głosie. Odłożył jednak zeszycik na bok i przysunął sobie styropianową tackę pod nos. Na tacce tej, szpileczkami przybita została żabka.
   – Siostro, proszę skalpel – powiedział, zanim jednak Marceli zdołał podać mu skalpel, Hudson wziął narzędzie z dłoni blondyna i zrobił pierwsze nacięcie na brzuchu płaza. Nie było ono zbyt proste, a przynajmniej nie ta, jak chciałby to zrobić chłopak. Zaskoczyło go jednak to, jak łatwe to było i że w ogóle nie wywołało w nim żadnych odruchów wymiotnych, czy jakichkolwiek innych reakcji. Potem zrobił kolejne nacięcie, tak żeby rozłożyć powłoki brzuszne na cztery części i przybić je do tacki tak, jak zrobił to nauczyciel.
   – Nie było tak źle – uśmiechnął się lekko do swojego towarzysza. Najważniejsze, że nie dostał żadną żabią wydzieliną w oko.
Marcellus Charlemagne
sumienny żółwik
Hudson
student literatury pięknej — University of Sydney
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Brytyjski książę, siedemnasty w sukcesji do tronu, który wraz z matką uciekł do Lorne Bay, by nikt nie kazał mu się żenić na siłę. Przez rok studiował w Paryżu, jednak kiedy wybuchła afera, przeniósł się na studia do Sydney. Obecnie złapał summer vibe w Lorne z przyjaciółmi i Amy, którą uczy co to tak naprawdę "baiser françai"
Dla Marcellusa istniał szereg innych przedmiotów, do których jego zdaniem o wiele lepiej byłoby się przyłożyć, takich jak na przykład język francuski, czy literatura. Och, jakże uwielbiał zaczytywać się w poezji, chowając ją w plecaku na szkolnych korytarzach, bo bał się, że ktoś to dostrzeże. Nie zależało mu na tym, by go lubili; miał swoją paczkę i był wdzięczny za przyjaźń jaką go obdarzyli, lecz jego mały wymarzony świat miał zostać tylko dla niego. Często po zajęciach przesiadywał w bibliotece, kryjąc się za tomikami poezji, będąc w swoim świecie. Było to bezpieczne, marzycielskie, namiętne. 
W krojeniu płaza nie było z kolei nic namiętnego ani pasjonującego.
Jego kompan natomiast świetnie bawił się na zajęciach. Widział to po jego zaciekawianiu, po skrupulatnym uzupełnianiu notatek, które ciężko było mu rozszyfrować i po tym, jak często zagadywał nauczyciela na zajęciach. Tak, przyglądał mu się, obserwował ze swojego miejsca. Ciężko było go nie zauważyć. Piaskowe, potargane włosy, błękitne oczy i chłopięcy uśmiech, który pewnie zdobył nie jedno serce. Charlemagne jednak interesował się bardziej jego tokiem myślenia, tym co tak właściwie zawzięcie pisał w swoim notatniku i to, jakim był człowiekiem. Jeszcze nie zdołał go poznań, nie dokładnie. Studiowanie Hudsona bez wątpliwości było znacznie ciekawsze niż patroszenie żaby i nauka o roślinach czy o płodności delfinów w jednym.
— Ugh — czy to właśnie jego żołądek zaprotestował na całą salę? Wpierw delikatnie dotyka koniuszkiem skalpela martwe zwierze, po czym odkłada go na bok i zaczyna kręcić głową. Nie, to nie dla niego. Czy może wyjść z sali? Co to w ogóle za zajęcia? Może przydałoby się złożyć skargę na pana Hawkinga, co on sobie myśli? Że wszyscy uwielbiają być brutalami? — To Ty je rozdzieliłeś, Duke. Osobiście wolałbym robić notatki, ale jakimś cudem udało Ci się zmienić moje zdanie — mamrocze pod nosem, tak cicho, aby nikt inny go nie usłyszał. Jest mu głupio, nawet przed samym sobą, że jest tak miękki. 
Kącik ust wykrzywia mu się w uśmiechu, słysząc polecenie partnera. Momentalnie wczuwa się w swoją rolę.
— Och, doktorze! Czy pacjent wyjdzie z tego cało? Może trzeba mu zrobić resuscytację krążeniowo — oddechową? — pyta, podając mu skalpel. Nie udaje mu się odwrócić wzroku w porę; Hudson robi to szybko, sprawnie. Idealnie nadaje się na przyszłego medyka. Za ten czas Marcellus walczy z utrzymaniem śniadania w przełyku, przykładając pięść do z lekka, rozwartych warg.
— Żartujesz? Ciebie to serio nie rusza? — odzywa się w końcu, gdy organizm radzi sobie z mdłościami. Patrzy wszędzie, byle nie na żabę — chłopak jest idealnym punktem zaczepnym, dlatego podpiera brodę na dłoni i znów mu się przygląda, czasami tylko zerkając na notatki.
— Tak właściwie, to czemu ostatnio byłeś nie w sosie? — ciekawość jest silniejsza.


Hudson Duke
ambitny krab
naleśnik puchaty
18 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Hudson był całkowitym przeciwieństwem, jeśli chodzi o zainteresowania. Lubił czytać książki, ale nie znał się na poezji. Nie miał wzięcia do tego gatunku i raczej nigdy nie sięgał po to dobrowolnie. Oczywiście w szkole, kiedy przyszło mu do analizowania poszczególnych wierszy, to jakoś dawał radę, ale przede wszystkim była to zasługa dobrego nauczyciela, niż jego własnej wiedzy. Miał niezłą pamięć, więc szybko zapamiętywał wszelkie motywy, których używali w wierszach ich autorzy, więc nie miał problemów z odpowiadaniem. Biologia była jednak jego prawdziwym zainteresowaniem. Uwielbiał się jej uczyć i doczytywać kolejnych rzeczy. Pomimo młodego wieku lubił sobie doczytywać rzeczy z artykułów czy też podręczników. Widział się na medycynie, chociaż nie wiedział, czy rzeczywiście skończy jako lekarz, bo czuł w sobie cząstkę naukowca, której nie mógł się przeciwstawić. Siedzenie w laboratorium i prowadzenie badań wydawało mu się tak szalenie ciekawe. Było to znacznie ciekawsze i na pewno mniej stresujące, niż zajmowanie się ludźmi.
   Nie powinno więc nikogo dziwić, że gdy tylko zdobył skalpel, to zaczął zajmować się żabą. Nie miał większych oporów przed rozcinaniem jej powłok brzusznych, które szybko odsłoniły organy. Gorzej byłoby, gdyby mieli zajmować się żywymi zwierzętami. Wtedy pewnie miałby większe opory przed tym, by uśmiercić płaza. Uśmiechnął się delikatnie, gdy zauważył, że niczego nie uszkodził, a cięcie wyszło prawie idealnie proste. Nie było to z resztą takie straszne, za jakie mogło uchodzić. Rozumiał, że niektórzy mogli mieć pewne opory, po jękach i westchnieniach łatwo dało się przekonać, że większość uczniów sobie nie radzi. Ambicja Hudsona nie pozwalała mu jednak na to, by nie wykonać zadania.
   – Och już tak nie stękaj – powiedział, uśmiechając się lekko. – Ja po prostu robię dobre notatki – stwierdził. Znacznie lepiej uczyło mu się ze swojego pisma, no i zazwyczaj starał się notować wszystko, nawet te rzeczy, które nawet jemu wydawały się mało istotne. Nigdy jednak nie było wiadomo, co może przydać się w przyszłości. Hudson lubił być przygotowany na wszystko.
   – Teraz jak żaba jest rozcięta, to jej wydmuchasz płuca – zaśmiał się na samą myśl o tym. W końcu żaba nie miała już skóry, która pomogłaby zatrzymać wszelkie organy wewnątrz ciała. No i płuca żaby nie były tak rozwinięte jak ssaków, więc nie wiadomo co by się z nimi stało, gdyby ktoś zaczął dmuchać w buźkę.
   – Widziałem już gorsze rzeczy – zastanowił się. No i tutaj nie chodziło o to, czy coś go ruszało, czy nie. Musiał to ktoś zrobić, a Marcel się do tego zadania nie pchał. Poza tym rozcinanie płaza było dużo ciekawsze, niż wgapianie się w zdjęcia organów przedstawione w podręcznikach. Na żabach się jednak nie znał, więc nie mógł tutaj nikogo zasypać masą ciekawostek. Spojrzał szybko na swojego towarzysza. Marceli był przystojnym chłopakiem i miło się na niego patrzyło.
   – A tam, nie wiem… gorsze dni czy coś… – odpowiedział. Nie chciał się zwierzać nikomu ze swoich problemów. Owszem, był przybity, ale starał się to wszystko tłumić w środku, bo jednak nie chciał obciążać swoimi problemami innych ludzi, których na pewno to nie interesowało. On sam średnio lubił słuchać problemów innych ludzi. – Na pewno u mnie lepiej niż u tej żaby – stwierdził, wyciągając z żaby płuca, które udało mu się wypreparować.
Marcellus Charlemagne
sumienny żółwik
Hudson
student literatury pięknej — University of Sydney
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Brytyjski książę, siedemnasty w sukcesji do tronu, który wraz z matką uciekł do Lorne Bay, by nikt nie kazał mu się żenić na siłę. Przez rok studiował w Paryżu, jednak kiedy wybuchła afera, przeniósł się na studia do Sydney. Obecnie złapał summer vibe w Lorne z przyjaciółmi i Amy, którą uczy co to tak naprawdę "baiser françai"
Przeciwieństwa się przyciągają, czyż nie? Tak lubił sądzić Marcellus, widząc swoją delikatną, uprzejmą matkę w ramionach kolejnego pacana, którego nie darzył sympatią. Zasługiwała na happy end, taki jak w powieściach, a nie na kolejne złamane serce. Była romantyczką, starą duszą; kimś po kim odziedziczył swoje największe zalety i konik do poezji i literatury. Do nauk ścisłych nie miał głowy, chociaż radził sobie z chemią, z matematyką również — jako tako, dzięki korkom zaciągniętym u Bell. Lecz czas spędzony nad książkami popularnonaukowymi można było spędzić znacznie przyjemniej.
Hudson wydaje się w swoim żywiole. Bez chwili wahania, z precyzją nakreśla kolejne krwawe linie, które tylko wzbudzają w blondynie większe mdłości. Odwraca głowę, by zerknąć za siebie i na resztę uczniów. Ciekawe, czy ktoś miał tak uzdolnionego partnera, który załatwiał za nich całą robotę?
— Stało się coś, Marcel? — Marcellus, do cholery jasnej! Od nauczyciela wręcz bije wrogość, a na widok jego karcącego wzroku, po kręgosłupie chłopaka przebiegają ciarki. Prostuje się na krześle, kręcąc głową. — No, to do roboty.
— No to do roboty — przedrzeźnia go pod nosem, zwracając się na powrót przodem do towarzysza, który wygląda na zadowolonego. Czy to oznacza koniec krwawej jatki, zapisanie wyników i ucieczkę z zajęć?
— Nie stękam, Duke. Jeśli już musisz wiedzieć wynika to tylko z tego powodu, że moje soki trawienne walczą o to, by wydostać się z gardła, a ja nie chcę Ci pobrudzić notatek — stwierdza, nad wyraz szczerze, przykładając sobie prawą dłoń do klatki piersiowej w teatralnym geście. Dobrze, że nie było tutaj Whittemore, przynajmniej nie ulegnie kompromitacji. — Nie sposób się nie zgodzić — dodaje, wskazując na jego notatki długopisem, który nagle znalazł się w jego dłoni.
Na dźwięk śmiechu Hudsona, i z jego piersi wydostaje się coś na wzór krótkiego parsknięcia. Lubił ten dźwięk, lubił, kiedy Hudson się uśmiechał. Wyglądał znacznie lepiej, niż z pochmurną miną. 

Przestań mu się tak przyglądać — upomina siebie samego, z udawaną fascynacją wpatrując się w rozłożone flaki żaby. Interesujące. Więc po to przejechał kawał świata, żeby zobaczyć, jak można jej wydymać płuca?
— O ile polecą w stronę pana Hawkinga, jestem za — miał nadzieję, że efekt był podobny jak w bajce Shreka, w przeciwnym razie nie miał zamiaru ryzykować dodatkowym pocałunkiem z płazem.
— Gorsze rzeczy niż wnętrza biednego, pewnie księcia? — pyta, tykając koniuszkiem długopisa zwłoki. Problem Marcellusa polegał na tym, że jakkolwiek by go one nie brzydziły, to nie potrafił ukryć swojego zainteresowania. Nie, kiedy Hudson pochylał się nad stołem w ten zachęcający sposób. Och, gdyby tylko mógł spojrzeć na biologię jego oczami!
— Teraz mnie zaintrygowałeś — przyznaje, opierając się na oparcie niewygodnego krzesła. Nie zamierzał naciskać, cenił sobie prywatność i sam doskonale rozumiał, że byli właściwie dla siebie obcymi ludźmi, prócz paru spotkań z Damienem. Nie mógł jednak oprzeć się wrażeniu, że Hudsonowi coś ciąży na sercu, a obok tego przejść obojętnie nie mógł. — Wiesz, jeśli nie chcesz, to nie mów, spoko, ale.. Jestem całkiem dobry w zachowywaniu dyskrecji.

Hudson Duke
ambitny krab
naleśnik puchaty
18 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   On sam również był zdania, że przeciwieństwa się przyciągały. W końcu przyjemniej było spędzać swój czas z osobami, które chociaż w niewielkim stopniu miały odmienne zdanie. Hudson nie byłby w stanie wytrzymać z kimś, kto byłby dokładnie taki sam, jak on. Nie widział w tym żadnego sensu. On zawsze podchodził do relacji jako możliwości do tego, by obie strony rozwijały się będąc pod swoim wpływem. Oczywiście były również pewne rzeczy, w których chciał się zgadzać, bo nie wyobrażał sobie, żeby mogli mieć odmienne zdania. Patrząc jednak na Marcela nie mógł oprzeć się wrażeniu, że dogadali by się całkiem nieźle, nawet jeśli blondyn nie przepadał za biologią. Hudson rozumiał, że nie każdy zachwycał się tą nauką, no ale mogli dzięki temu przynajmniej wymieniać się jakimiś ciekawostkami.
   – No Marcel, do roboty, bo przyjdzie tu i będzie nas przepytywać – ostrzegł chłopaka. Nie miałby z tym większego problemu, bo żaba była rozcięta i nauczyciel nie mógłby im niczego zarzucić, ale po co ściągać na siebie czyjąkolwiek uwagę. Hudson nie należał do atencyjnych ludzi i chciał załatwić zajęcia jak najszybciej, by mógł spokojnie wrócić do domu i później wybrać się do jakiejś restauracji albo może na zakupy.
   – Stękasz i marudzisz, kiedyś na zajęciach z chemii ktoś rozlał amoniak… dopiero tam śmierdziało, musieli nas ewakuować – powiedział, przypominając sobie zdarzenie. Nie pamiętał dokładnie, kto był sprawcą całego tamtego zamieszania, ale Duke w ogóle nie narzekał. Cieszył się wtedy, że mógł wcześniej wrócić do domu, chociaż pozbycie się zapachu amoniaku z nosa było trudnym zadaniem. Pamiętał, że jego mama zaparzyła mu świeżej kawy, z której zrobił sobie inhalację, bo to podobno pomagało w zresetowaniu nosa. Jedyne co po tej kuracji miał to migrena. Obecne zajęcia nie należały do najprzyjemniejszych, ale wszystko zależało od nastawienia. Rzecz jasna, Hudson wolałby robić inne rzeczy niż sekcje żab, niemniej jednak było to coś, co należało zrobić. Nie mógł więc myśleć o tym negatywnie i dodatkowo się nakręcać.
   – No, jakbyś je tam wydmuchał to całkiem spore osiągnięcie – stwierdził, zastanawiając się, czy byłoby to w ogóle możliwe. Nie miał nic przeciwko zrobieniu takiego eksperymentu, coś mu jednak podpowiadało, że Marcel raczej nie chciałby brać w tym udziału. Skoro nie chciał kroić żaby, to na pewno nie chciał jej dmuchać w buźkę.
   – Nie będę się licytować z gorszymi rzeczami, które przyszło mi oglądać – powiedział. No Hudson miał lekkie rzycie, więc raczej nie musiał nikomu mówić, że wiele nieprzyjemności tego świata go omijało. Nawet jeśli miał świadomość ich istnienia, to nie miał okazji obserwować ich na własne oczy, za co oczywiście był wdzięczny. Mógł się jednak założyć, że na świecie czaiło się wiele nieprzyjemnych rzeczy, z którymi nie chciał mieć nic do czynienia.
   – To nic takiego – skłamał, bo oczywiście w jego opinii sprawa była niesamowicie poważna. Nie było jednak rozsądnym rozmawianie o tym z chłopakiem, którego praktycznie się nie znało. Duke cenił swoją prywatność i nie chciał rozpowiadać o tym, co go spotkało na prawo i lewo, biorąc pod uwagę, że dotyczyło to dwóch osób, które były mu bliskie. Nie chciałby się sparzyć po raz kolejny. Z resztą zakładał, że Marcel dowie się o wszystkim prędzej czy później i jakoś nie zależało mu specjalnie na tym, jaką wersję pozna. Hudson był zrezygnowany do tego stopnia, że nawet nie chciał prostować i tłumaczyć całego zajścia. Na całe szczęście obeszło się bez większego echa, bo zarówno Bell, jak i były Hudsona nie komentowali tej sprawy. Nigdy nie było jednak wiadomo, kiedy sytuacja może się zmienić.
   – Musisz mieć doświadczenie w tajemnicach, co? – zagaił. Musiał przyznać, że chociaż on sam nie chciał o niczym nikomu mówić, to Marcel teraz zaskarbił sobie całą jego ciekawość. Duke nie miał pojęcia, co chłopak mógł ukrywać, ale przez sam fakt możliwości posiadania jakichś tajemnic, Marcel stał się jeszcze ciekawszym chłopakiem.
Marcellus Charlemagne
sumienny żółwik
Hudson
ODPOWIEDZ