uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.


To był naprawdę dziwny czas dla Emily. Niecodzienna sytuacja, jaka wydarzyła się pomiędzy nią a Damienem, nie mogła wyjść z jej głowy. Gdy tamtej nocy opuściła dom Blanców, obiecała sobie, że przejdzie nad tym do porządku dziennego. To była jedyna sensowna opcja, która mogła pomóc w zapomnieniu o tym dziwnym wyskoku. Problem w tym, że przejście do porządku dziennego wcale nie należało do prostych i oczywistych zadań. Po pierwsze, istniało całkiem spore ryzyko wpadki, które spędzało jej sen z powiek — przed wykonaniem testu należało odczekać minimum tydzień, a to i tak za mało, by wynik rzeczywiście był pewny. Zresztą, generalnie testy ciążowe nie dają stuprocentowej pewności i ta świadomość stresowała Em jeszcze mocniej.
Drugim dręczącym ją aspektem był fakt, iż sporo myślała również na temat samego Damiena. Nieustannie wracała myślami do ich zbliżenia i za każdym razem musiała przyznawać się sama przed sobą, że naprawdę jej się to podobało. Nadal go nie lubiła, to oczywiste, ale raz czy dwa przemknęło jej przez myśl, że być może mogłaby czasem spojrzeć na niego łaskawszym wzrokiem, zamiast dolewać oliwy do ognia.
Od feralnej nocy nie mieli jeszcze okazji się spotkać. Najpierw był weekend i chociaż ich znajomi zapraszali oboje na jakieś wypady, Hawkins nie pojawiła się na żadnym z nich. Stchórzyła? Chyba w pewnym sensie tak. Nie chciała konfrontacji z Damienem, bo bała się, co z niej wyniknie. Gdy rozstawali się ostatnim razem, oboje byli mocno zmieszani, ale wiadomo, że chyba mieli do pogadania. Co, jeśli okaże się, że Emily jest w ciąży? Raczej nie chciałaby urodzić, ale jakiejkolwiek decyzji by nie podjęła, uważała, że powinna ją z nim przegadać.
Na razie jednak nie miała mu zbyt wiele do powiedzenia, bo sama jeszcze nie wiedziała nic. Niechętnie przekroczyła próg szkoły, modląc się, by akurat dzisiaj Blanca w niej nie było. Nie liczyła jednak na takie szczęście w swoim życiu, więc szukając psychicznego nastawienia, skierowała swoje kroki w odpowiednim kierunku. Była dzisiaj trochę za wcześnie, bo mama podrzuciła ją do szkoły w drodze do pracy. Nie było więc jeszcze nikogo znajomego, dlatego poszła do swojej szafki, żeby wziąć rzeczy, których będzie dzisiaj potrzebowała. Przynajmniej te materialne, bo najbardziej trzeba jej było cierpliwości, ale takowej w szafce nie znalazła.
Czuła rosnący stres, bo ryzyko, że za chwilę zobaczy Damiena, rosło z każdą chwilą. Mogła go ignorować, jak miała w zwyczaju, ale wiedziała, że to infantylne posunięcie, które na dłuższą metę w niczym nie pomoże. Sama nie wiedziała, czego konkretnie się boi — oboje byli winni zaistniałej sytuacji i raczej nie powinni mieć do siebie pretensji. Damien był irytujący i narwany, ale przecież nie urwie jej głowy ani nic z tych rzeczy. A że będzie musiała z nim porozmawiać? Cóż, nie pierwszy i nie ostatni raz. Była dużą dziewczynką i musiała nauczyć się ponosić konsekwencje nieprzemyślanych czynów. Nikt nie zrobi tego w tym przypadku za nią, choć bardzo by tego chciała, bo to, co ostatnio działo się wokół niej, mocno ją przerażało.

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
#2

Jego sytuacja nie była jakoś bardzo zagmatwana,jedynym dziwnym wydarzeniem, o którym przynajmniej wiedział była właśnie ta chwila słabości, która wydarzyła się między nim i Emily. Nie potrafił jej wytłumaczyć i chociaż próbował, to po prostu nie mógł tego zrobić. Faktycznie, seks był niezły, podobało mu się i nie mógł narzekać, ale... to była Hawkins, do cholery. Nie lubił jej, uważał ją za dość pretensjonalną i w ogóle. Irytowała go czasem i chociaż niekoniecznie dawała mu do tego powody, to zwyczajnie nie pałał do niej sympatią, tyle.
Gdyby to było takie proste. Sam fakt, że po prostu się ze sobą przespali i pojawiły się tam momenty czułości, na które... no wolałby sobie wtedy nie pozwolić, nawet jeżeli było ich naprawdę nie wiele, działał mu na nerwy.
Jego podejście do Emily również nagle nie uległo zmianie, bo poza seksem nie dała mu do tego powodu. Nawet, jeżeli było fajnie. Dobrze, że po imprezie przyszedł weekend i mógł się nie przejmować pójściem do szkoły i znoszeniem jej obecności. Mógł po prostu wychillować – i po raz kolejny, gdyby to było takie proste.
Niestety nie było, zjadały go nerwy, bo do cholery doszedł w niej i mega się obawiał tego, że Emily jeszcze zaciąży, a to by była chyba najgorsza rzecz, która mogła mieć miejsce. Wpadka stulecia po prostu, on? Z Hawkins? I to bez zabezpieczenia? Przecież to nie powinno było mieć miejsca.
Były zaproszenia, żeby się wybrać gdzieś od ich wspólnych znajomych ale szybko je zbywał, mówiąc prawdę, że był w Melbourne. Nie tłumaczył dlaczego, po prostu mówił, że go nie ma i nie może i tyle. Niech się ludzie nie interesują swoimi sprawami!
A skoro w tym Melbourne w weekend był, to w zasadzie po co? Cóż, chciał coś załatwić i w Lorne jednak wszystkiego załatwić się nie da.
W pierwszy dzień szkoły po weekendzie był tam wcześniej, niż zwykle. Zazwyczaj albo był w sam raz, albo się spóźniał. Wcześniej? Oj nie zdarzało mu się to zbyt często. Liczył, że spotka tam Hawkins, bo miał dla niej, można by powiedzieć, prezent. Czy czuł stres przed tą rozmową? Może trochę. Czy chciał ją odbyć? Nie, ale musiał to załatwić.
Szedł korytarzem, dość opustoszałym o tej godzinie, gdy zobaczył ją przy swojej szafce. Jakby nigdy nic do niej podszedł i oparł się plecami o szafki obok, wkładając dłonie do kieszeni jeansowej kurtki, którą miał na sobie. Rozejrzał się, upewniając się, że przypadkiem jeszcze te pierwsze osoby, które się tutaj powoli pojawiały nie zwróciły na nich zbyt dużej uwagi. Oparł się podeszwą o szafki na wysokości kolana, zginając też oczywiście tę nogę i spojrzał na Hawkins.
— Tabletka dzień po, niby minęło odrobinę więcej, ale powinno działać, nie? — Powiedział, wyciągając z kieszeni małe opakowanie i wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny. Nie znał się, ale powinno być w porządku, lepsze to niż nic. Na antykoncepcje to już raczej za późno.
— Weź to i nie wiem, sprawdź ulotkę czy co tam jest i weź tak jak każą, nie mam zamiaru zaliczać wtopy. — Dodał i już czekał tylko aż weźmie to opakowanie, które mu tak ciążyło (hehe) i potwierdzi, bo nie spodziewał się, by miała kłócić.

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Do problemów zaprzątających głowę Emily dochodziły jeszcze konflikty z ojcem, który koniecznie chciał, żeby córka pojawiła się na jego urodzinowej imprezie. Racja, może powinna, jakkolwiek by na to nie patrzeć, to jednak ojciec… Ale nie chciała udawać, że lubi jego nową wybrankę ani poznawać jej rodziny, która na pewno będzie tam obecna. Ten temat dręczył ją już chyba od dwóch tygodni, ale sprawa z Damienem zdecydowanie go przyćmiła. Gdyby chodziło o sam seks, łatwiej byłoby się tym nie przejmować, ale możliwe konsekwencje niestety czyniły sprawę totalnie przerażającą. Domyślała się, że nie tylko dla niej, ale i tak nie zdobyła się na to, by nawiązać kontakt z Damienem i to przegadać.
Najwyraźniej oboje postanowili się unikać. Gdy jednak Damien załatwiał ważne sprawy, Emily praktycznie nie wychodziła ze swojego pokoju, jakby to miało co najmniej cofnąć czas i sprawić, że błędy nie zostaną popełnione. Niestety, nie mieli takiej mocy sprawczej. Zachowali się głupio i teraz musieli samodzielnie ogarnąć cały ten bałagan.
Szczerze mówiąc, nie pomyślała o tabletce po. W zasadzie nigdy nie była jeszcze w takiej sytuacji, więc nie interesowała się tematem. Co za tym idzie, nie wiedziała, czy musi najpierw zgłosić się do lekarza, czy wystarczy na przykład iść do apteki. W miniony weekend naczytała się jednak wielu portali dla nastoletnich matek oraz zgłębiła tajniki zabiegu aborcji w Australii. Tak na wszelki wypadek. Nie była w stu procentach pewna, czy zdecydowałaby się na taki ruch, ale świadomość wyboru trochę podnosiła ją jednak na duchu.
Widok Damiena oczywiście wcale jej nie ucieszył, choć się go spodziewała. Z ociąganiem zamknęła szafkę, patrząc na niego z wyraźnym zmęczeniem w oczach. Gdy wspomniał o tabletce dzień po, parsknęła śmiechem. No dobra, może trochę zabolał ją fakt, że to on wpadł na ten pomysł, ale nie to było najważniejsze! Po prostu bała się wziąć tabletkę z niesprawdzonego źródła, zwłaszcza, że doba już dawno minęła. Choć są też takie, które można wziąć w ciągu trzech dób, ale ze słów Blanca wnioskowała, że to nie była jedna z takich pigułek.
No jasne. Już się rozpędziłam, żeby brać od ciebie tabletki z nieznajomego źródła. Nie, dzięki — odparła chłodno. Nie wiedziała, czego w sumie od niego oczekiwała. Może miała nadzieję, że zapyta jej, jak się czuje albo zrobi cokolwiek, by okazać jej wsparcie? Dobra, załatwienie tabletki było jakąś formą wsparcia, ale nie oszukujmy się — chronił tu przede wszystkim własny tyłek.
Mogłeś wcześniej pomyśleć o tym, że nie chcesz „zaliczać wtopy” — dodała po chwili, patrząc krytycznie na jego dłoń, w której trzymał opakowanie. Nie zamierzała go wziąć. I to wcale nie z przekory! Nie wiedziała, skąd miał tę tabletkę ani jak ją zdobył. Chodziło tu jednak o jej zdrowie, więc po prostu bała się zaryzykować. Zwłaszcza, że przecież wcale nie musiała być w ciąży.
Poprawiła na ramieniu torbę, do której wcześniej wrzuciła książki. Nie odrywała jednak wzroku od Damiena, czując się trochę jak w stanie hipnozy albo odrealnienia.
Jeszcze coś? — zapytała, patrząc mu hardo w oczy.

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
Większość znajomych Damiena myśli, że prowadzi bezproblemowe życie. Że nie ma zbyt wielu problemów, którymi naprawdę mógłby się przejmować i, że ma wszystko co potrzebuje, by z tymi problemami sobie radzić. W znacznym stopniu mają rację. Nie można tutaj co prawda uwzględnić jego sytuacji (nie)rodzinnej, ale z tym też na dobrą sprawę nauczył się żyć. No bo jednak żyjąc od zawsze w takiej sytuacji miał czas do niej przywyknąć. Oczywiście, pojawiały mu się problemy, ale faktycznie nie były one takie, by nie mógł sobie z nimi poradzić, zresztą... podchodził też do nich bardzo często w sposób dość olewniczy a to jednak prowadziło zazwyczaj do tego, że te problemy znikały. A przynajmniej taką miał nadzieję!
Czasem jednak, jak w życiu każdego pojawiają się problemy, które nie znikną i Damien sobie jednak zawsze z nimi świetnie radził, jeżeli już sytuacja wymusiła jego reakcję.
Siedzenie i czekanie nie było też coś, co Damien lubił robić. Jego ignorowanie problemów przejawiało się uciekaniem od nich właśnie w jakieś nieduże imprezy, wyjścia ze znajomymi i po prostu odwracanie wzroku od tych nieprzyjemnych rzeczy. Kiedy jednak była taka sytuacja jak tutaj, to nie zastanawiał się długo nad tym, by jednak wziąć sprawy w swoje ręce. Nie da się ukryć, że mimo tego wszystkiego był naprawdę zaradnym chłopakiem i jeżeli komuś pozwoliłby się poznać z tej odpowiedzialnej strony, to zdecydowanie zrobiłby o wiele lepsze wrażenie. A oczywiście już to pierwsze wrażenie i bez tej odpowiedzialności robiło wrażenie!
Tabletka "po" nie była jego pierwszym pomysłem, ale było to coś, co szybko w głowie mu się pojawiło, może z delikatną pomocą wujka Google, który jednak okazał się tutaj pomocny. Żeby też nie było, Damien nie pojechał do Melbourne, by wyrwać tę tabletkę z rąk jakiegoś ćpuna. Znalazł dobre miejsce i zapłacił trochę za nią, by wiedzieć, że to nie był jakiś syf. Chciał by była skuteczna i, żeby nie musiał się przejmować.
Zmęczenie w jej oczach było widoczne. Domyślał się, że ta sytuacja mogła jej spędzać sen z powiek.
— Przecież nie znalazłem tego na ulicy, nie? Z kliniki dostałem, kompletnie legalna i dobra. — Odparł, będąc nawet trochę obruszonym faktem, że w ogóle podejrzewała, że dałby jej jakiś syf. Nie chciał jej przecież dać jakichś narkotyków, ani nic, tylko faktycznie jakieś porządne tabletki. Tak, chronił swój tyłek, ale robiąc to, równocześnie chronił ten drobniejszy, który należał do niej.
— Aha, że to niby moja wina? — Popatrzył na nią z oburzeniem, bo jednak uważał, że to ona była temu winna, bo poniekąd seks wyszedł z jej inicjatywy, bo to ona go pocałowała przed wyjściem i go sprowokowała do tego. Źle to brzmi, ale chciał sobie też wmówić, że to jednak jest jej wina, nie jego.
Trochę wszystko wróciło do normy, i aż obrócił się na tej szafce, że już nie opierał się o nią plecami, a ramieniem.
— Tak, nie wiem jak chcesz to zrobić, ale ja nie mam zamiaru zostawać ojcem w tym wieku. A Ty co, chcesz być małą mamusią? — Zapytał, odwzajemniając jej spojrzenie, bo nie miał zamiaru jej po prostu ignorować jego chęci pomocy. — Weź te tabsy, Hawkins i oboje możemy wrócić do normy. — Wycedził przez zęby, cały czas nie uciekając spojrzeniem.

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Każdy ma jakieś problemy. Mało rzeczy jest tak szkodliwych, jak twierdzenie, że pieniądze sprawiają, iż człowiek nie ma prawa narzekać na jakiekolwiek inne aspekty swojego życia. Mimo iż Damien nie narzekał na brak funduszy i miał kasę na wszystkie nastoletnie zachcianki, to na pewno znalazłby szereg rzeczy, z których nie był zadowolony. To zupełnie normalne. Emily zdawała sobie z tego sprawę, w związku z czym była raczej daleka od oceniania poziomu szczęścia danego człowieka. Sama przez wiele lat, gdy jeszcze mieszkała z obojgiem rodziców, uchodziła za dzieciaka, któremu niczego nie brakowało — w kwestiach finansowych rzeczywiście tak było, gorzej z rodzinnym szczęściem.
Emily właśnie zawsze była brana za tę odpowiedzialną. W kryzysowej sytuacji, jak ta obecna, okazało się jednak, że nie do końca jest to zgodne z prawdą. Tabletka, którą załatwił jej Damien, nawet nie przeszła jej przez myśl — a szkoda, bo przerwanie ewentualnej ciąży byłoby już znacznie bardziej kłopotliwe. No i pewnie musiałaby wówczas porozmawiać o wszystkim z mamą, a kto wie, czy i nie z ojcem. Pewnie to właśnie pan Hawkins byłby głównym sponsorem zabiegu wynikającego z nieostrożności jego jedynej córki. No generalnie sytuacja nie była kolorowa, a Em zdecydowanie wolałaby uniknąć konfrontacji z rodzicami, ale nie była aż tak zdesperowana, żeby wziąć pigułkę, o której pochodzeniu nie miała zielonego pojęcia. Najzwyczajniej w świecie się bała.
Nie mam pojęcia, gdzie to znalazłeś ani od kogo kupiłeś i właśnie dlatego nie zamierzam tego wziąć, jasne? — powiedziała, ochładzając swój ton. Oczywiście, że nie chciała zostać nastoletnią mamusią i generalnie cała sytuacja ją przerażała. Niemniej, podejmowanie pochopnych decyzji zazwyczaj było okupione ryzykiem, a kilka dni temu przekonali się już oboje, że ryzyko nie popłaca. No, przynajmniej nie w każdej sytuacji.
Wina leży po obu stronach — przyznała, choć wbrew pozorom wcale nie przyszło jej to łatwo. Prościej byłoby obarczyć całą winą Damiena, ale sama nie wierzyła, że ona jest bez skazy. Nie zamierzała się wymigiwać od odpowiedzialności, bo gdyby nie pocałowała go przed wyjściem, dzisiaj nie musieliby się martwić. Niestety, teraz mogli już tylko gdybać, co by było, gdyby zachowali się w inny sposób.
Nie potrafili przestać kłócić się nawet w takich sytuacjach. W pewnym sensie było to przykre, ale trudno spodziewać się po nich czegokolwiek innego. Nawet, gdyby mieli mieć razem dziecko, to absolutnie nie oznaczało, że nagle magicznie się polubią. Chyba zbyt wiele ich dzieliło — a przynajmniej żyli w takim przekonaniu, choć może niesłusznie.
No jasne, ty pozbędziesz się problemu i wrócisz do normy, a mi stanie się nie wiadomo co. Nie chcę tego brać, bo nie ufam ci za grosz. Jak będzie trzeba, to zrobię aborcję — syknęła, ściszając głos. Wierzyła, że w razie czego rodzice jej pomogą, ale czy rzeczywiście tak będzie? Najważniejsze, żeby o całej sytuacji nie dowiedziała się babcia, która chyba padłaby na zawał. Zawsze chciała zrobić z Em małą damę, raczej bezskutecznie.

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
Problemy były, są i będą. Od tego się nie ucieknie. Dodajmy jeszcze, że różni ludzie, różnie problemy znoszą i różnie. W końcu jedna osoba będzie coś postrzegała jako błąd, a druga nie będzie na to kompletnie zwracać uwagi, albo po prostu machnie ręką. To tak samo jak z tolerancją bólu - dla jednej osoby lekki ból będzie czymś mocno utrudniającym funkcjonowanie, a druga osoba po prostu zignoruje i nie będzie jej to przeszkadzało. Co prawda z problemami jest trochę inaczej, ale jednak jest tutaj pewne podobieństwo.
Rodzinność to też było to, co różni ludzie postrzegali w inny sposób. Damien pewnie nie czuł się jakoś przez to wybrakowany, ale też na pewno miał momenty, w których po prostu chciałbym mieć "normalną" rodzinę. Rodziców, których widziałby codziennie i w ogóle. Może to była kwestia tego, ze się przyzwyczaił do życia bez nich, że mu to nie przeszkadzało, albo właśnie był to taki mechanizm obronny, bo przecież skoro wiedział, że ich nie widuje, to po prostu nauczył się z tym żyć i sam sobie wmówił, że jednak nie jest mu to potrzebne?
Cóż, właśnie ze względu na jego sytuację rodzinną też to rodzicielstwo ewentualne jego było przez niego odbierane trochę inaczej. Nie miał zamiaru pozwolić, by Emily jednak w tę ciążę zaszła. Znaczy, nawet jeśli zajdzie/zaszła, to zrobiły wszystko, żeby ją usunąć i, żeby żadnego dziecka po prostu nie było. Nawet nie chodziło o to, że nie był gotów - a na pewno nie był. To nawet nie chodziło o samą Emily, chyba zareagowałby tak samo z każdą inną dziewczyną, ale... no dziecko? On? Przecież totalnie by się nie nadawał, do tego nie miał żadnego porządnego wzorca, więc... to był zły pomysł, dla ewentualnego dziecka!
— Przecież Ci mówię, nie? Jest taka klinika w Melbourne, dobre opinie w Google i w ogóle. Przecież nie kupiłem tego na bazarze. — Powiedział, cały czas będąc obruszonym, że ewidentnie Hawkins myślała, że on to wziął nie wiadomo skąd - tabletki wyrwane jakiemuś ćpunowi, czy coś.
Co prawda cały czas to był tylko strach, uzasadniony, ale nadal strach. Nie wiedzieli, czy zaszła - sytuacja raczej była taka, że faktycznie ten strach miał swoje podłoże i to po prostu wystarczyło.
— No ależ dziękuję, że bierzesz część na siebie. — No niemalże jej tutaj zaklaskał, że tak się pięknie zachowała. Nie miał zamiaru udawać, że nie było tutaj jego winy, bo była i zdawał sobie z tego sprawę, ale nie miał zamiaru pozwolić, by obarczyła go winą. Znaczy, wzięła część na siebie, ale i tak nie miał zamiaru tak po prostu jej przyznać racji. Mieli najwidoczniej oboje kłopot z tym, by cokolwiek drugiej osobie tutaj przyznać.
— Nie dam Ci jakiegoś gówna, tak? Co Ty myślisz, że ja serio zabrałem te tabsy jakiemuś ćpunowi? Ogarnij się, jak siedzimy w tym oboje, to nie umywam teraz rąk, tak? Ogarnąłem co trzeba, więc schowaj dumę do kieszeni. — Odparł, bo jednak trochę go to denerwowało. Mogła mu nie ufać, ale jednak w tym bagnie byli razem.

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Miała kilka koleżanek, które pewnie nie przejęłyby się zbytnio na jej miejscu. To znaczy, nie panikowałyby już na wstępie, dopóki obawy by się nie potwierdziły. No, ewentualnie nie grymasiłyby z wzięciem tabletki po. Emily pewnie była uczulona przy matkę-pielęgniarkę na różne dziwne substancje, ale brak zaufania do Damiena też robił swoje. Nie znała go z tej odpowiedzialnej strony, więc fakt, iż miała pewne podejrzenia, że zdobył tę pigułkę nielegalnie, nie był taki znowu pozbawiony sensu.
Nie da się ukryć, że skoro Damien był nastolatkiem, to jednak brak uporczywej kontroli ze strony rodziców był mu całkiem na rękę. Może i nie byli już w fazie największego buntu, ale Em z doświadczenia wiedziała, że konflikty z rodzicami niestety się zdarzają. Ona miała o tyle dobrze, że gdy mama miała nocny dyżur, mogła jej łatwo wcisnąć, że wróciła do domu o ustalonej godzinie. Gorzej, gdy mama akurat nie pracowała, a na horyzoncie majaczyła fajna impreza, którą szkoda byłoby opuścić wcześniej niż przed świtem. Pani Hawkins oczywiście mogła ją odebrać, ale zwykle nie była entuzjastycznie nastawiona.
A skoro o imprezach mowa, dzisiaj Hawkins nie mogła sobie darować, że jednak postanowiła iść na domówkę u Blanca. Co więcej, pierwotnie wcale nie planowała tam iść. Gdyby nie namowy Emmy, zostałaby w domu i obejrzała jakiś serial, a dzisiaj nie musiałaby zastanawiać się, czy przypadkiem nie jest w ciąży z typem, którego naprawdę nie znosiła. Całe szczęście, że nie pochodziła z jakiejś mocno konserwatywnej rodziny, która uniemożliwiłaby jej aborcję. Albo gdyby sama nie chciała jej dokonać? No, nie byłoby wesoło między nią a Damienem. Zwłaszcza, że pewnie mimo wszystko oczekiwałaby od niego zaangażowania się w tatusiowanie. No ale co racja, to racja — sami jeszcze byli dzieciakami i nie powinni bawić się w rodzicielstwo, bo dla nikogo nie wyniknie z tego nic dobrego. Ani dla nich, ani dla potencjalnego dziecka, które na pewno mogłoby trafić lepiej.
Gdy powiedział o klinice w Melbourne, trochę spuściła z tonu. Nie wiedziała, że postarał się aż tak; była pozytywnie zaskoczona, nawet, jeśli robił to głównie dla samego siebie. Nadal bała się wziąć pigułkę, bo nie miała pojęcia, jakich skutków ubocznych powinna się po niej spodziewać, ale teraz przynajmniej w ogóle zaczęła rozważać taką możliwość.
Nie wiedziałam, że tak łatwo to załatwić — przyznała. — Ile mam ci oddać?
Domyślała się, że nie był to tani zakup. Nawet, jeśli Damien od tego nie zbiedniał, rozsądne wydawało się podzielenie kosztów na połowę. Ustalili już bowiem, że winę za taki obrót spraw ponosili oboje. Z odpowiedzialnością też musieli zmierzyć się razem.
Dobra, wezmę to po szkole. Ale musisz iść ze mną do domu, bo moja mama będzie w pracy, a ja nie wiem, co może mi się po tym stać — powiedziała, wciskając zawiniątko na dno torby i wyciągając z kieszeni telefon, by poczytać na ten temat. Zawahała się przez moment, patrząc na niego niepewnie, jakby chciała mu coś powiedzieć, ale nie była pewna, czy to właściwy ruch. Wreszcie jednak zdobyła się na odwagę.
Dziękuję. No wiesz, że mnie z tym nie zostawiłeś… — mruknęła pod nosem. Na nic bardziej wylewnego nie było jej stać.

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
Niektórzy mieli bezstresowe podejście do wszystkiego. Ale tak naprawdę wszystkiego. Oni też w jakimś stopniu mogli nie przejmować się głupotami. Tutaj w zasadzie nawet nie było to nic pewnego, bo przecież nie mogli jeszcze wiedzieć, czy Emily zaszła w ciążę, ale Damien nie zastanawiał się długo i wolał załatwić coś, co by pozbawiło go potem wątpliwości i pozwoliło mu się potem zwyczajnie nad tym nie zastanawiać.
Dlatego też trochę go irytowało to, że Hawkins tak po prostu odmawiała nie tyle co przyjęcia jego pomocy, a rozwiązania, które jej nasuwał. Przecież wystarczyło wziąć te tabletki i mieć temat z głowy, żadna filozofia. Ogarnął porządne tabletki, bo chciał być pewien, że to zadziała a ona mu tu wybrzydzała!
Taki brak kontroli mógł wydawać się zbawienny, ale wbrew pozorom Damien biorąc pod uwagę, że musiał niemalże zawsze samodzielnie brać odpowiedzialność za to co robi pozwoliła mu wyhodować jakieś reguły, które stosował sam wobec siebie. Nawet jeżeli nie miał tutaj rodziców, którzy by go tak kontrolowali, to nadal sam się starał w różnych aspektach kontrolować i konsekwentnie nawet swoje reguły egzekwował.
Nie miał myśli żadnych, względem samej organizacji imprezy. Nie żałował, że ją zorganizował naprędce i, że mógł się z kilkoma osobami napić i nawet się dobrze pobawić. Ba, nawet jakby na to nie spojrzeć to miał okazję na szybki numerek, o ile możemy to tak określić, więc... jedyne na co mógł narzekać to właśnie to, że ten szybki numerek skutkował taką niepewnością. Strachem, że może ciągnąć za sobą kolejne konsekwencje, których niekoniecznie chciał się doczekać.
Gdyby Emily całkowicie odmówiła jakichkolwiek starań "walki" z ciążą, nie chciałaby aborcji i nie wzięłaby żadnej tabletki na dzień po, czy też po prostu, mówiąc krótko, postanowiła urodzić, to... nie wiedział jak miałby się w ogóle zachować, co miałby zrobić. I szczerze mówiąc, nawet się nad tym nie zastanawiał, nie brał w ogóle takiej opcji jako możliwą, bo nie wierzył, by Emily chciała mieć z nim dziecko i raczej zrobiłaby wszystko by się go pozbyć jak najwcześniej. Nie, żeby mu to przeszkadzało!
Jeżeli oczekiwałaby od niego zaangażowania, to... no nie był w stanie ocenić co by zrobił. Raczej by jej jednak nie zostawił na lodzie, bo jednak nie był też jakimś totalnym chujem ani nic tego typu!
Postarał się. Oczywiście, że to zrobił - ale faktycznie, robiąc to myślał przede wszystkim o sobie. Zawsze starał się jednak robić rzeczy dobrze, o ile oczywiście było to coś, na co chciał przeznaczyć jakikolwiek czas i co uważał za konieczne - to wtedy naprawdę potrafił się dla celu poświęcić. Tutaj takiego poświęcenia nie było, ale po prostu chciał doprowadzić tę sprawę do końca.
— Nie powiedziałem, że było to łatwe, ale trudne też nie było. — Machnął ręką w odpowiedzi na jej pytanie ile powinna mu oddać. Nie uważał tego kompletnie za konieczne. Nie zbiedniał, prawda, ale nie widział też konieczności, by dzielić ten zakup. Wina była po obu stronach, ale nie znaczyło to, ze muszą razem zapłacić za jej naprawę.
— A co ma Ci się stać? Jezu, dobra. Po szkole od razu zgarnę Cię samochodem i pojedziemy do Ciebie, czy mam być na miejscu? Będziesz to brać teraz, czy później? — Niekoniecznie interesowało go teraz tworzenie jakichś dziwnych pozorów. Chociaż nie miał nic przeciwko, by po prostu pojawić się tam u niej, on się nigdy aż tak bardzo tymi pozorami nie przejmował. Po prostu był sobą.
— Czy Ty właśnie powiedziałaś "dziękuję"? — Zapytał ironicznie, unosząc wysoko brew i pokręcił głową.
— Nie wiem za kogo mnie uważasz, ale to jest też moja sprawa, więc jesteśmy w tym razem. — Wzruszył ramionami. Nie oczekiwał podziękowań, po prostu uważał, że było to zachowanie odpowiednie do sytuacji. Nie wymagał też od niej tego, by była mu wdzięczna, uważał, że każdy facet powinien się w takiej sytuacji tak zachować.

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Dobrze, że przynajmniej jedno z nich — znaczy Damien — reagowało wcześniej. Emily z jakiegoś powodu umyśliła sobie, że musi poczekać na wynik testu, choć rzeczywiście było to zbędne marnowanie czasu. Początkowo nie chciała słuchać jego argumentów, co w pewnym sensie wiązało się poczuciem dumy, ale było również wynikiem braku zaufania. Dopiero, gdy zdecydowała się przyjąć jego pomoc, uświadomiła sobie, że w żadnym wypadku nie opłacało mu się działać na jej szkodę. Gdyby coś jej się stało, pewnie poniósłby jakieś konsekwencje.
Emily musiała szybko dorosnąć, gdy została sama z mamą. W pewnym sensie byli więc w tej kwestii podobni, ale i tak Damien miał lepszego skilla. Em wiele czasu spędzała skazana na siebie, ale koniec końców mama wreszcie wracała z pracy i widywały się codziennie. Czasem było to przekleństwem, jednak nie da się ukryć, że dawało to spory komfort psychiczny. Chociaż w obecnej sytuacji wcale nie poszła po poradę do mamy i zamierzała bronić się przed tym tak długo, jak to możliwe.
Sama impreza, jak na taką, którą organizował Damien, nie była taka zła. Udało im się nie pokłócić jakoś mocno, nikt się nie awanturował i gdyby nie chwila słabości, byłoby naprawdę spoko (chociaż w tamtej chwili to też było dla nich bardzo spoko). Niestety, przez własną głupotę musieli teraz nie tylko się stresować, ale również spędzić razem nadprogramowy czas i to sam na sam, bo Emily mówiła całkiem serio, gdy prosiła, by przyszedł do niej po szkole. Nie wiedziała, jakich skutków ubocznych spodziewać się po tabletce i nie chciała być wówczas sama.
Na szczęście w jednym się zgadzali — żadna ze stron nie spieszyła się do rodzicielstwa, więc Emily nie miała w planach urodzenia dziecka. Prawdę mówiąc, na ten moment nie czuła, by kiedykolwiek miała poczuć gotowość do bycia mamą, a już na pewno nie w wieku siedemnastu lat, ucząc się jeszcze w liceum i mając mniejsze lub większe plany na przyszłość. Opieka nad bobasem nie wchodziła obecnie w grę, a już na pewno nie wtedy, gdy ojcem miał być Damien Blanc. To dopiero byłaby dramatyczna ironia losu! Plot twist najwyższych lotów.
Pokiwała głową. Nie zamierzała wciskać mu na siłę pieniędzy z prostego powodu — gdyby tego od niej oczekiwał, pewnie nie zbyłby jej machnięciem ręki. W ich relacji raczej nie było miejsca na kurtuazję i tym podobne rzeczy. Nie byli dla siebie grzecznościowo mili i nawet tego od siebie nie oczekiwali. Nie było między nimi łatwo, ale nie stanowiło to problemu, bo do tego właśnie przywykli przez lata. Nagła poprawa relacji byłaby co najmniej dziwna.
Możemy jechać do mnie prosto po szkole. Na wszelki wypadek wezmę to dopiero w domu — zadecydowała, bo przed nimi kilka długich godzin w szkole i zdecydowanie nie chciała się źle poczuć. Miała ważną klasówkę — przez stres i tak trudno jej się będzie skupić, więc nie chciała dokładać sobie niczego innego.
Przewróciła oczami, gdy zaczął się z niej podśmiewać. No cóż, umiała podziękować, nawet jemu. To, że wcześniej nie miała ku temu powodów, to już inna sprawa. Kto wie, może po wspólnej dramie w ich relacji nastąpi jakiś przełom?
Nie no, bez przesady.
Nie chcesz wiedzieć, za kogo cię uważam — odparła, ale na jej ustach zamajaczył delikatny, ledwie widoczny uśmiech. Zanim jednak zdążył cokolwiek odpowiedzieć, obróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku nadchodzących właśnie koleżanek.

/ zt. x2

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
ODPOWIEDZ