barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
sixteen

Plan był prosty — aby panienka Swan nie wsiadła na pokład samolotu lecącego do Sydney, Miles musiał ją porwać. Nie istniało żadne inne, logiczne wyjście z sytuacji, choć w takich chwilach jak ta, kiedy Vanderberg wyciska sto czterdzieści kilometrów na godzinę na pustej szosie, nie ma mowy o logice. Rozmowa z Marlonem otworzyła mu oczy i nie miał zbyt wiele czasu na podjęcie kroków. Owszem, może i złapałby ją jeszcze w mieszkaniu, jednak spodziewał się, że dziewczyna może nie chcieć mieć z nim do czynienia i niedane mu będzie przekonanie jej do pozostania w Lorne Bay. Tego wieczoru więc nie wrócił do apartamentu Layli, a siedział w swoim samochodzie na Opal Moonlight, sprawdzając najbliższe loty. Z informacji, które udało mu się uzyskać, jej lot był o dość wczesnej porze, co oznaczało, że musiała przedostać się na lotnisko około drugiej nad ranem. Komunikacja miejsca nie wchodziła w rachubę, nie o tych porach i przy takiej ilości bagażu, a znał ją już na tyle, by wiedzieć, że Violet jest kobietą dumną, i prosić się o pomoc o takich godzinach nie będzie. Przypuszczał też, że nawet nie miałaby do kogo. W gruncie rzeczy wylądowała u dwójki obcych mężczyzn w mieszkaniu — gdyby mogła liczyć na jakąkolwiek pomoc, nawet z noclegiem czy podwózka, z pewnością nie stałaby się ich współlokatorką.
Aplikacja Uber nie była trudna do ściągnięcia, gorzej z rejestracją jako sprawdzony i bezpieczny kierowca, ponieważ musiał podać swoje prawdziwe dane i wysłać ID, aby potwierdzić, kim jest. Na szczęście, wciąż miał swoją szemraną fałszywkę z lat młodości, kiedy to był zupełnie innym Milesem — pełnym arogancji w czasach najgorszej rozpusty i głupoty. Ach, młodość!
I tak oto, krążył po dzielnicy późno wieczorną porą pod pseudonimem „Pablo" , odrzucając zarazem wszelkie propozycje. Na głowę założył czapkę z daszkiem, a swoją starą skórzaną kurtkę odrzucił na rzecz ciepłego dresu. W końcu zobaczył, jak światła gasną, a na jego telefonie widnieje bardzo bliski przejazd z imieniem Violet.
Mam Cię.
Dla pewności robi kolejne okrążenie po dzielnicy, by nie pojawić się za szybko, chociaż miał nadzieję, że blondynka będzie zbyt zajęta znoszeniem swoich gratów, niż wpatrywaniem się w ekran telefonu, który mógłby tylko wskazywać, że albo jest kierowcą idiotą, albo kierowcą stalkerem. Po paru minutach parkuje pod wskazanym budynkiem i naciska przycisk otwierający bagażnik samochodu. Widząc, jak dziewczyna szamocze się ze swoim bagażem, momentalnie rzuca się do swoich drzwi, jednak w porę udaje mu się zamknąć je z powrotem. Nie może jej pomóc, przynajmniej nie w taki sposób, bo jeszcze zorientuje się kim jest i cały plan diabli wezmą!
— Dobry — burczy zmienionym głosem, odwracając lusterko tak, by nie mogła dostrzec jego oczu. Dopiero, kiedy blondynka zamyka za sobą drzwi, rusza z piskiem opon w zupełnie innym kierunku niż lotnisko. Musi wywieźć ją jak najdalej, aby nie popełniła błędu i nie uciekła raz na zawsze z jego życia.

Violet Swan
przyjazna koala
naleśnik puchaty
nauczycielka angielskiego — Lorne Bay State School
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
Twelve, like Tricky Trick
outfit // Miles Vanderberg

Szybko minęło. Im jesteśmy starsi, tym bardziej czas przyspiesza. To, co kiedyś było tygodniami, zamienia się w dni, dni - w godziny, godziny - w minuty, i nagle miesiąc mija jak z bicza strzelił, a nasze życiowe plany nie uporządkowały się ani trochę. Wtedy kupujemy niemal w ostatniej chwili bilet lotniczy do Sydney. Jest nam już prawie wszystko jedno, bo i tak nie mamy wyboru, wybór jest tylko złudzeniem. Przepijamy zmęczenie kawą i zamawiamy taksówkę. Winda akurat jest nieczynna, więc z trudem znosimy wielką walizkę i dość ciężką torbę po schodach. Gorzkie myśli odganiamy modlitwą o to, by zamek nie pękł i nie wypuścił naszych ubrań na wolność. Wsuwamy klucz pod wycieraczkę sąsiadów, zgodnie z umową; nie budzimy ich, bez sensu, niech chociaż oni mają coś od życia. Zresztą - lepiej żeby nie zauważyli, że jej oczy są jeszcze bardziej wilgotne, niż zwykle. Mogliby mu powiedzieć, że była smutna. Że chyba chciała zostać.
Nie obserwowała kierowcy na mapie, wiedząc, że ma czas. Teraz już miała czas na wszystko. W Sydney czekało ją kilka dni spania w pokoju gościnnym w mieszkaniu starej znajomej i przeglądanie excelowej tabelki z ofertami pracy, które pospisywała pomiędzy maratonami łez. Po prostu przysiadła na walizce, jak tamtego pamiętnego dnia, gdy zaczęła okupację przedpokoju Milesa, i zamknęła oczy. Z jakiegoś powodu na wnętrzach jej powiek obraz Milesa wyświetlał się jak film na rzutniku i w pewnym momencie zrobiło się to tak uciążliwe, że otworzyła oczy. Akurat podjechał kierowca. Idealnie. Może to był znak, że w jej życiu wreszcie coś zacznie się układać zgodnie z planem.
Oczywiście - momentalnie w to zwątpiła, bo facet, zamiast kulturalnie wysiąść i pomóc jej włożyć walizkę do bagażnika, siedział sobie wygodnie i odpoczywał. Cóż - Violet, kobieta niezależna, poradziła sobie sama, przy okazji mało nie rysując mu lakieru kółkami. Nie przejęłaby się szczególnie, nie chciał pomagać - nie zasługiwał na jeszcze większe jej starania. Zaraz jednak w głowie zaczęła sobie wyrzucać, że może źle go traktuje. Jego imię wskazywało na to, że mógł kiepsko mówić po angielsku. I być nieśmiały.
Nie dziwiła jej już własna tendencja do męczeństwa. Po trzydziestu latach - bo przecież jej trzydzieste urodziny były za rogiem - zdążyła się już do tego przyzwyczaić.
- Dzień dobry - odparła miękko, spokojnie, niezrażona kontynuacją jego bucostwa, zajmując siedzenie z tyłu. Nawet na niego nie spojrzała, nieco nerwowo scrollując instagrama z nadzieją, że coś przykuje jej uwagę i pozwoli się trochę zrelaksować. Urocze kotki. Merdające ogonkami pieski. Gofry z kremem i malinami. Zdjęcia z chorwackiego wybrzeża. Nic nie pomagało i wreszcie Violet, nieco zrezygnowana, zgasiła wyświetlacz telefonu i uniosła wzrok na drogę. Kilka sekund zajęło jej pozbieranie się z poczucia zdezorientowania. - Na lotnisko jedzie się dokładnie w przeciwną stronę - choć głos miała nieco napięty, wciąż mówiła spokojniej, niż przeciętna osoba, którą taksówkarz wywoziłby nie wiadomo, gdzie. Cała Violet. Pewnie myślała, że biedny Pablo jest nowy w tej Australii.
przyjazna koala
viol#9498
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Biedny Pablo rzeczywiście należał do osób nieśmiałych. Na dodatek jego australijskie obywatelstwo istniało dopiero od paru ładnych lat, nie pochodził stąd, a hiszpański akcent wołał o pomstę do nieba. Nikt nigdy mu nic nie zarzucił, zawsze przymykano oko na jego fałszywy dowód, a też nie miał wielu sytuacji, by musiał go używać. Co prawda zdjęcie było już nieco przestarzałe, bo z legitymacji spoglądał na niego siedemnastoletni chłopak o grymasie zamiast pełnego uśmiechu, ale dla aplikacji było wystarczające.
Teraz jednak pluł sobie w brodę, że jako młodzieniec nie myślał za wiele i postawił na gościa z Meksyku, zamiast na jakiegoś włocha. Wtedy mógłby przynajmniej popisać się przed Violet znajomością języka włoskiego, a tak jedynie, odparł
Buenos dias, Buenos dias — chociaż był środek nocy i ruszył przed siebie, gorączkowo zastanawiając się nad resztą planu. Okej, wywozi ją za miasto, ale co, jeśli zacznie krzyczeć? Co, jeśli wcale nie chce go widzieć i jeszcze rzuci się na niego z pięściami? Co, jeśli wygarnie mu, że ucieka z Deanem do Sydney i chcą sfinalizować szybkie małżeństwo w Vegas? Mimo że popularne miasto amerykańskie totalnie nie było im po drodze, Vanderberg miał swoje obawy. Jego szatański zamysł nie miał kontynuacji; tak naprawdę chodziło tylko o to, by dziewczyna wsiadła do jego samochodu, a nie na pokład samolotu. Udało się, tylko… Tylko co dalej?

Udaje mu się na nią zerknąć, po raz pierwszy od ich ostatniego spotkania. Nie widzi jej oczu - wpatruje się tępo w telefon, a on nie zamierza jej przeszkadzać, by jeszcze nie dostała mu ataku paniki. Sprawnie przejeżdża na czerwonych światłach, nie bacząc na przepisy drogowe, czy to, że policja lada moment może go zatrzymać. Nic go nie obchodziło — bo jeśli już ryzykujesz, to dajesz z siebie, tyle ile jesteś w stanie. 

Mężczyzna nie mógł jej wiele ofiarować; nic, prócz odrobiny zainteresowania, może nawet przyjaźni i kilkunastu szczęśliwych miesięcy w ich mieszkaniu, póki nie ułoży sobie życia na nowo. Przez ostatnie trzydzieści dni zdołał się do niej przywiązać na tyle, by czuć żal po jej stracie, a nie przeżyłby utraty tak bliskiej mu osoby. Może i miała go za dupka, brał taką możliwość pod uwagę, aczkolwiek wiedział, że jak nikt inny rozumie, co to znaczy prawdziwy ból, prawdziwa udręka. Layla i Dean mogli głaskać go po plecach i mówić, że to nie jego wina, ale to przed nimi chciał się otworzyć. Nigdy nie przypuszczał, że spotka osobę, z którą rozmowa będzie tak jasna, klarowna, oczywista; osobę, która wysłucha go i na tym poprzestanie, nie będzie prawić mu żadnych morałów, a naprawdę pojmie wagę całej historii.
Nigdy nie odczuł takiej więzi z nikim, prócz Swan.
Dlatego nie pozwoli jej odjechać.

Ani teraz, ani nigdy.
Szaleniec.
— Hmmm? — pyta, wyrwany z natłoku myśli. Przez swoje gapiostwo o mały co wyszedł z roli. Odchrząkuje więc i zamiast dalej płaszczyć się i wymyślać nowe idiomy po hiszpańsku, przez chwilę kręci się nerwowo na siedzeniu, aż w końcu odzywa się na powrót zmienionym głosem.
— To porwanie. Jesteś uprowadzona. Oddaj mi telefon, natychmiast — siląc się przy tym na to, by głos nie trząsł mu się od rozbawienia. Chwila moment i wybuchnie. Na razie jednak wyciąga dłoń w jej kierunku, by rzeczywiście oddała mu urządzenie.
— No już, już — a na domiar wszystkiego, jeszcze ją popędza. Miles Vanderberg, kawalarz roku.


Violet Swan
przyjazna koala
naleśnik puchaty
nauczycielka angielskiego — Lorne Bay State School
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
Nie miała żadnych powodów do podejrzliwości. Sprawdzony kierowca, buenos dias, nawet nie pachniał znajomo, choć może po prostu nie chciała dopuścić do siebie faktu, że w takiej sytuacji, w taksówce, może czuć zapach perfum Vanderberga. Nie miała też w zwyczaju przyglądać się po nocach kierowcom ubera, więc intryga Milesa pozostawała nierozgryziona. W końcu - kto by podejrzewał, że w tym przystojnym bucu jest tyle fantazji i wariactwa? Jakby nie wystarczyło powiedzieć - hej, Violet, możesz jednak zostać jeszcze trochę. Niektórzy ludzie jednak o wiele lepiej odnajdują się w czynach, niż w słowach, nawet jeśli są to czyny skrajnie ekstremalne.
Siedziała na tylnym siedzeniu, pogodzona z faktem, że nigdy więcej nie zobaczy Milesa - nieświadoma, że znajduje się z nim właśnie w jednym samochodzie. Cóż za ironia! Nie planowała żadnego ślubu w Vegas. W ogóle żadnej świetlanej przyszłości. Samotne życie w wielkim mieście, gdzie będzie jeszcze bardziej niepozorna, jeszcze bardziej niewidzialna. Być może, z dala od Lorne Bay, wreszcie otrząśnie się ze swojego smutku, odrzuci wspomnienia i po prostu zacznie tworzyć nowe. Przynajmniej taki był plan.
Pan Pablo-kierowca miał być ostatnią osobą łączącą ją z Lorne Bay. Ich relacja zakończy się, gdy Violet zamknie bagażnik. Będzie po wszystkim. Tymczasem wyglądało na to, że jej wyjazd, a raczej - ucieczka przed nieszczęściem, zostanie nieco opóźniona.
I może powinna nieco panikować. Przeciętna osoba zaczęłaby panikować. Violet jednak zmarszczyła brwi, czując jeszcze to ciche, brzmiące w samochodzie hm? niemal rezonujące na jej skórze. Miles miałby niezłą niespodziankę, gdyby Swan posiadała czarny pas w karate, albo chodziła na krav magę. Póki co jednak jedynie wsunęła telefon do własnej kieszeni. Najwyraźniej nie była współpracującą uprowadzoną.
- Udostępniłam status przejazdu przyjaciółce. Porwanie uberem to kiepski pomysł, nie sądzi pan? - spytała, wierząc, że zachowanie spokoju będzie najbardziej dezorientujące. Zgodnie z jej wiedzą nie za bardzo sobie radził jako porywacz, bo nawet nie zablokował drzwi, co udowodniła w mgnieniu oka, przytwierając je na chwilę. Rejestracja też pokrywała się z danymi w aplikacji. No i łamał wszystkie możliwe przepisy, co mogło skończyć się uchwyceniem przez policję czy sfotografowaniem przez fotoradar. Violet może i bywała głupiutka, ale tylko przy Milesie. Pablo przecież Milesem nie był. - Proszę się zatrzymać, bo zadzwonię na policję - oświadczyła jeszcze, wyjmując znów i odblokowując telefon. Zrobiło jej się trochę chłodniej, bo przez myśl jej przemknęło, że jednak może być bardziej niebezpieczny, niż jej się wydaje, ale nigdzie nie widziała broni ani nic niepokojącego, więc najprawdopodobniej był tylko jednym z kretynów, jakich wiele. Trudno, pojedzie boltem.
Skąd mogła wiedzieć, że poważny, zdystansowany, zamknięty w sobie Miles Vanderberg mógłby zorganizować taki emocjonująco-wzruszający teatrzyk?

Miles Vanderberg
przyjazna koala
viol#9498
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Cała sytuacja zdawała się wymykać spod kontroli. Dlaczego, och, dlaczego nie potrafił operować słowami na tyle, by wykrztusić zwyczajne "zostań", a wymyślił intrygę, spędzającą mu sen z powiek od pamiętnej rozmowy z Marlonem? Taki plan wymagał dłuższego czasu na przemyślenie, dopracowania szczegółów, natomiast Miles po prostu założył, że uprowadzanie Violet po prostu wypali i basta! Miało się udać, przynajmniej w jego mniemaniu. Może dlatego nie robił sobie nic z przepisów drogowych, zgrabnie lawirując pomiędzy pojedynczymi samochodami, by jak najszybciej wydostać się z miasta? Jeśli dopadłaby go policja, jeszcze bardziej narobiłby sobie kłopotów, posługując się fałszywką, która nie była tak doskonała, by funkcjonariusz prawny się nie zorientował.
Szaleństwo Vanderberga, tak powinni opisać go w gazetach. Na razie jednak nie myśli o konsekwencjach, właściwie przestał myśleć o czymkolwiek, tylko o tym, by jeszcze przez chwilę przeciągnąć jazdę i nie dopuścić, by dziewczyna uciekła i złapała inną taksówkę. Nie byłoby to łatwe, tym bardziej w takiej małej mieścinie jak Lorne, ale wolał nie ryzykować. Co miałby wtedy zrobić? Spowodować kolejny wypadek?
Na domiar złego, blondynka zachowała spokój i popsuła jego misterny plan, wieścią o przyjaciółce. Wydawszy z siebie donośny jęk, skręcił w kolejną przecznicę, prowadzącą w niezamieszkaną okolicę.
— Wiesz co, Swan, Ty naprawdę nie umiesz się bawić — odzywa się w końcu swym normalnym głosem, zrzucając czapkę z głowy. Na wszelki wypadek, by rozpoznała go po wiecznie rozczochranych włosach, a nie takich ulizanych od nerwów i odrobiny potu, przeczesał je dłonią i przekręcił nieco lusterko, by mogła dostrzec jego gęste brwi i to, że wykręcił oczami.
— Proszę Cię bardzo, dzwoń jak chcesz. Powiem im wszystko, począwszy od tego jak Washington upubliczniał do swoich przyjaciół Twoje prawie roznegliżowane zdjęcia...— ponownie skręca, tym razem w prawą stronę. Wybrał idealne miejsce do takiej rozmowy, a raczej do swojego monologu, bo podejrzewał, że Violet obrazi się na niego za to co zrobił i nie będzie chciała z nim rozmawiać — zewsząd otaczały ich pola, a jedyna droga, którą mogli pojechać prowadziła w kierunku zupełnie przeciwnym niż lotnisko. Właściwie, tuż obok nich znajdowała się tabliczna "Witamy w Lorne Bay", którą Miles przywitał krzywym uśmiechem. Witamy w domu.
... A kończąc na tym, że nie dajesz mi żyć — ciągnie, i zanim dziewczyna odważy się cokolwiek jeszcze powiedzieć, parkuje samochód na poboczu i wysiada na zewnątrz, chowając jednocześnie kluczyki do wnętrza kieszeni. Nogi nie pozwalają mu ustać w miejscu; zaczyna nerwowo krążyć wte i wewte, by zebrać myśli, które jak na złość, dopadły go haremem w tym samym momencie, co zgasł silnik auta.


Violet Swan
przyjazna koala
naleśnik puchaty
nauczycielka angielskiego — Lorne Bay State School
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
Miłość potrafi zrobić z człowieka największego wariata. Miłość kierowała Romeem i Julią. Miłość sprawia, że ludzie stoją pod balkonami z gitarami, kalecząc usta ściskanymi w zębach różami. Miłość powoduje, że umiemy zabić - więc bez wątpienia mogłaby też napisać w czyjejś głowie plan podszycia się pod taksówkarza i porwania kogoś hen, przed siebie, w roli Pablo.
Ale to nie była miłość. Nieracjonalność całego tego teatrzyku przewyższała więc wszystkie szczyty; i mimo tego braku miłości wiele osób mogłoby uznać przedsięwzięcie Milesa za niebywale romantyczne i wzruszające. Pozostali uznaliby, że to akt skrajnej głupoty, nieodpowiedzialności i infantylności, jednak czy infantylność nie jest źródłem romantyzmu? Zresztą - nawet jeśli jest, to Violet, siedząca na tylnym siedzeniu, z szeroko otwartymi oczami, palcami zaciśniętymi na telefonie i napiętymi mięśniami, zdecydowanie nie uważała całej sytuacji nawet za zabawną. Gdyby nie fakt, że Vanderberg prowadził, dostałby już od niej w głowę i poczułby się prawie jak w starciu z Deanem, znów czując kapiącą z nosa krew; Swan jednak tylko ze świstem odetchnęła przez zęby, wiedząc, że jego utrata przytomności za kierownicą mogłaby skutkować śmiercią obojga.
- Ty się chyba bawisz za dobrze - głos lekko jej zachrypł z nerwów i bezradnie opuściła dłoń, w której trzymała telefon. Dopiero po chwili opadający stres znów się wzmógł. Miles? W uberze? Jadący nie wiadomo, gdzie? Czyżby naprawdę zamieszkała z seryjnym mordercą, który nie wyrobił się w ustalonych terminach? Naprawdę nic już by jej nie zaskoczyło.
- Od kiedy występujesz w liczbie mnogiej? Zresztą, możecie iść siedzieć obaj - wzruszyła ramionami, ale wsunęła telefon z powrotem do kieszeni, najwyraźniej rezygnując z planów dzwonienia na policję, nawet jeśli nie powinna porzucać ich tak prędko, bo wciąż nie wiedziała, co tu jest grane. Nerwowe zerknięcie za okno nie rozwiało niepewności. Porwał ją z Lorne Bay, by przywieźć do Lorne Bay? Złamał tyle przepisów, żeby zrobić sobie radosną pętlę? Bez wątpienia miała do czynienia z wariatem. I ta świadomość wcale nie zmniejszyła jej ochoty poprawienia mu włosów.
Wariat. Jej pewność co do tego jeszcze wezbrała, a mimo to Violet, zamiast szybko przesiąść się na przód i z piskiem opon odjechać w kierunku lotniska, wysiadła z samochodu, upewniając się jednak, że telefon ciąży w jej kieszeni.
- Dobrze się czujesz? - to było bez wątpienia najważniejsze pytanie w tym momencie. Swan przełknęła nerwowo ślinę i wyprostowała się, udając, że już wcale się nie martwi, że tak jej się wymsknęło. - Ja ci nie daję żyć? Halo, właśnie się wyprowadziłam! Zamówiłam ubera na lotnisko, a ty... ty... Pablo, serio? Fałszywe dokumenty, łamanie przepisów drogowych, porwanie, marzy ci się dożywocie, czy co? Zresztą, po co ja pytam. Przez ciebie samolot odleci mi sprzed nosa. Może tym razem przyjedzie PRAWDZIWA taksówka - zakończyła fuknięciem, sięgając po komórkę, by odpalić aplikację ubera. Miała zająć się sobą, a nie leczyć Milesa z jakiejś wyjątkowo ciężkiej choroby psychicznej, na którą najwyraźniej cierpiał.

Miles Vanderberg
przyjazna koala
viol#9498
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Bez wątpienia — oszalał. Nie można było jeszcze powiedzieć, że na jej punkcie; znali się za krótko i nawet jeśli wydarzyło się pomiędzy nimi tyle dwuznacznych sytuacji, przyprawiających ich obydwoje o szybsze bicie serca, nie miał powodów, by psuć jej plany na resztę życia. Przy pierwszym spotkaniu wydawała mu się naprawdę zagubioną osobą; irytowała go swoim wiecznym płaczem, który słyszał przez cienkie ściany, a jednak często dotykał ich po drugiej stronie i zasypiał z uniesioną dłonią, tak jakby miało to dodać jej otuchy. Violet nie wiedziała o takich szczegółach. Miała go jako nieznośnego imbacyla, który traci rezon przy byle jakiej, błahej sprzeczce. Wszystko to jednak miało swoje drugie dno, o którym wiedzieli tylko nieliczni — Ci, którzy zorientowali się nawet wcześniej od niego, o co tak naprawdę się rozchodzi.

Marlon otworzył mu oczy. Nie mógł pozwolić jej wyjechać. Jeszcze nie rozumie, dlaczego konkretnie, nie potrafi przywołać odpowiedniej argumentacji, ale Violet Swan musiała zostać w Lorne Bay.
— Bawię się doskonale, dziękuję, że pytasz — czy nie powinna wykazać odrobiny zainteresowania, że jednak komuś zależy, aby została w tej dziurze? Że komuś autentycznie na niej zależy? Milczy, posyłając jej jedynie rozbawione spojrzenie zza wachlarza swoich niebotycznie długich i gęstych rzęs.
Kłopoty w raju? Zaczyna powoli gubić się w relacji łączącej ich współlokatorów — z początku stała za nim murem, kazała mu się od niego odczepić i wybrała swoją stronę. A teraz? Najwidoczniej Washington pokazał jej swoją prawdziwą twarz. Uwielbiał przyjaciela, znał go doskonale, tak samo jak wszystkie taktyki związane z rozkochiwaniem w sobie kobiet. Wychowywali się razem, był dla niego bratem, i pomimo ostatniego incydentu, nie zamierzał tracić takiej relacji. Jeśli Violet rzeczywiście pogodzi się również z Deanem, trudno. Przełknie to, zaakceptuje. Może nawet pójdą na jakąś podwójną randkę, a Miles przyzwyczai się do udawanej obojętności. Może będzie łatwiej po czasie.
Na razie jednak musi ją zatrzymać. Całkiem nieźle mu się to udało. Parkując przy wjeździe do miasteczka, dawał jej tym samym drogę wyboru. Najpierw musi go wysłuchać, a potem, jeśli decyzja wciąż pozostanie niezmienna, puści ją wolno, ba! Odwiezie ją na lotnisko i zapłaci za kolejny lot.
— Nie, Violet, nie czuję się dobrze — wyznaje, przeciągając dłonią po karku, jak to miał w zwyczaju, gdy coś go trapiło. Nie jest najlepszy w takich rozmowach. Uczucia były czymś, przed czym wręcz całą młodość uciekał, czy da sobie radę rozplątać ten kłębek nerwowych myśli? Odpowiedzi nasuwają mu się wręcz same, słysząc jej poddenerwowany ton.
Dobra, Swan, zamknij się i słuchaj — mógł zacząć nieco milej, ale Vanderberg skupiał się na przekazie, a nie na samej treści. Jeszcze tego mu brakowało, by blondynka wpadła w szał i rozpoczęła kłótnię! Albo zadzwoniła po inną taksówkę i udaremniła mu przejście do rzeczy, co najwidoczniej miała w planach, bo już otwierała aplikację Ubera. Podchodzi do niej szybkim krokiem, wyrywa telefon z dłoni i chowa do tylnej kieszeni spodni. Niech się cieszy, że nie wyrzucił w pole, bo naprawdę miał na to ochotę! — Oddam Ci go, jak usłyszysz to co mam Ci do powiedzenia — No dobra, tak naprawdę dostanie go z powrotem jak odstawi ją na lotnisko, bo nie zamierzał tracić z nią ani jednej sekundy, jesli rzeczywiście przyszłoby im się ostatecznie pożegnać.
— Nie możesz wyjechać. Nie możesz tak po prostu wparować komuś do życia, przyzwyczaić kogoś do siebie i zniknąć. Nie chcę, byś wyjeżdżała. Dean — tu poprawia się szybko, sądząc, że dziewczyna przyjmie imię przyjaciela lepiej niż jego własne zachciewajki — Dean nie chce, byś wyjeżdżała. Deanowi zależy na Tobie. Jeszcze nie jest w stanie określić w jaki sposób, nie umie z Tobą rozmawiać, denerwuje się przy Twojej obecności i… I cholera, Violet, on sam nie rozumie samego siebie. Ma swoje życie, ma stabilną pracę, zajebistych przyjaciół i upierdliwych współlokatorów, ma też dziewczynę — Dean, mówisz o Deanie! — może nawet parę, ale one… nie są Tobą. Nie są Violet Swan. I może jest zbyt dumny, by to pokazać, ale słyszał Twój płacz przez ścianę każdej nocy i wielokrotnie zastanawiał się, czy nie stanąć pod Twoimi drzwiami i zaproponować ramię do wypłakania. Bo wydaje mu się, że w swoim cierpieniu, możesz być jedyną osobą, która będzie w stanie go naprawdę zrozumieć, przed którą będzie mógł się otworzyć. Przed którą będzie mógł być prawdziwym… Deanem Washingtonem. — jego nazwisko wypowiada już szeptem, podnosząc na nią wzrok. Prawdopodobnie nigdy nie skleił dłuższej wypowiedzi, i nie mówił tego z taką pasją, uczuciem, starając się przekazać wszystko to, co grało mu na duszy. Wyśmieje go i odjedzie? Trudno. Miles zaryzykował i właśnie podał jej swoje serce na tacy. A może raczej serce Deana Washingtona — odwaga odmówiła mu posłuszeństwa na tym poziomie.


Violet Swan
przyjazna koala
naleśnik puchaty
nauczycielka angielskiego — Lorne Bay State School
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
Wciąż nie wierzyła w choćby cień jego sympatii. Nie miała powodów, by wierzyć. Nie mogła choćby przypuszczać, że dotyka chłodnej ściany, że nasłuchuje, że współczuje - że to wszystko dla niej. Niczym się nie zdradzał. Za dnia sprawiał wręcz, że czuła się jeszcze gorzej, jeszcze bardziej winna i beznadziejna. Sądziła, że tylko ona martwi się o jego zmarszczone brwi, o humory, słowotoki, zamykanie się w sobie - a jednak. I być może nigdy się nie dowie, że była w błędzie, bo nawet teraz, gdy odrobina szczerości była wręcz wskazana, musiał kluczyć, uciekać i chować się za Deanem, jak nieśmiałe dziecko, które nabroiło, za nogami matki. Nie było im pisane odkryć dziś, że coś faktycznie jest obustronnie na rzeczy. Być może nie odkryją tego nigdy - w końcu wciąż mogła jeszcze wezwać taksówkę i rozstać się ze wspomnieniami o Milesie raz na zawsze.
Nie interpretowała tej szopki jako zależy mi. Widziała w tym przedstawieniu kolejną próbę zrobienia jej na złość, postawienia na swoim, udowodnienia, że jest problemem. Nie rzucała mu się w ramiona z piskiem och, jak dobrze, że jesteś!, bo w tym momencie radość z jego obecności nie docierała na poziom świadomości Violet i choć mogła napatrzeć się na tę jego buźkę i odetchnąć zapachem jego perfum, to wolałaby zmieniać swoje życie. A przynajmniej tak jej się wydawało.
Bo wciąż nie chodziło o Deana. We wszystkim chodziło o Milesa. Nawet jeśli nie do końca zdawała sobie z tego sprawę - Miles stawał się powoli przyczyną wszystkiego. Dla niego chciała zostać i dla niego chciała odejść. Chciała trzymać go za rękę, a równocześnie omijać szerokim łukiem, by go nie rozdrażnić. Chciała się do niego tulić i chciała, by przytulał tylko Laylę i był szczęśliwy. Była beznadziejnym przypadkiem.
I zanim zdążyła zamówić ubera, telefon wyślizgnął jej się z palców, nim zorientowała się, co się dzieje. Wyciągnęła jeszcze dłoń w nadziei, że złapie komórkę znów, ale Miles był szybszy i musiał zmierzyć się z gniewnym wyrazem jej twarzy. Na minie jednak się skończyło, bo zanim zdążyła stworzyć jakąś ostrą, ale kulturalną wiązankę, zaczął mówić. Jak zwykle.
Jej brwi na zmianę marszczyły się i unosiły, a mózg pracował na najwyższych obrotach, próbując jakoś zapanować nad natłokiem informacji, które nie pokrywały się z jej obserwacjami ani posiadaną wiedzą. Deanowi zależało. Dean jej potrzebował. Dean? Dean słyszał przez ścianę? Chwila błądzenia myślami po wspomnieniach wystarczyła, żeby Violet zrozumiała, z kim dzieli ścianę. I że żadna inna ściana nie wchodziła w grę, bo gdy tylko słyszała kroki w korytarzu, wstrzymywała oddech i wciskała twarz w poduszkę, by nie budzić podejrzeń. Ktoś słyszał jej płacz każdej nocy. Dean, który pojawiał się w mieszkaniu od czasu do czasu, nie mógł być tym kimś.
Dlatego serce Violet nagle zabiło mocniej, policzki zaróżowiły się, a wzrok wbił się w jakiś punkt gdzieś daleko. Splotła ramiona na piersi, nagle niepewna, czy jej dedukcja wyrabia na zakrętach i czy to wszystko ma sens, czy sama sobie czegoś nie dopowiedziała, czy nie przegapiła... Tak bardzo chciała, żeby to była prawda. Jej ciało tego chciało - i nim rozum zdążył nad nim zapanować, Violet wciskała nos w pierś Milesa, wtulając się w niego mocno, prawie desperacko. Jej własne chrząknięcie zaraz poluzowało uścisk, jakby zdała sobie sprawę z własnej głupoty.
- Nie mam tu gdzie mieszkać - odparła, cofając się nieco, by nie wyjść ani na szczególnie rozemocjonowaną, ani szczególnie zdystansowaną, bezsensownie próbując przywrócić równowagę, która została zbyt mocno zachwiana. - I, ja, hm... Nie wiem, czy... podzielam entuzjazm Deana. Deana - powtórzyła, jakby samej sobie musiała podkreślić, że to dotyczy Deana. Nie Milesa. Bo gdyby wszystkie te odczucia należały do Vanderberga... byłaby szczęśliwa.

Miles Vanderberg
przyjazna koala
viol#9498
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Niczym się nie zdradzał, jak mógłby? Oficjalnie wciąż był z Laylą, a nawet najmniejsze okazanie sympatii współlokatorce wywoływałoby kolejną falę, niechcianych uczuć. Łatwiej było trzymać się na dystans, pozwolić jej płakać w spokoju, ściskając jedynie dłoń zaciśniętą w pięść z niemocy. Łatwiej było ją ignorować, wzbudzić w niej niechęć do jego osoby i sprawić, by dziewczyna znienawidziła go szybciej, niż pozwoliła sobie na jakiekolwiek głębsze uczucia. To nie miało przyszłości. Nie zamierzał zostawiać nigdy Layli, poprzysiągł to sobie stojąc nad grobem Finna — poprzysiągł bratu, że będzie szczęśliwy, że odnajdzie spokój wewnętrzny i uszczęśliwi Whittemore jak nie kto inny, bo to właśnie ona, a nie Violet, uratowały go od otchłani ciemności, która pochłaniała go każdego dnia.
Ktoś, kto nigdy nie miał do czynienia z osobą cierpiącą niewątpliwie na depresję, nie jest w stanie pojąć rozumowania osoby chorej, ba! Sam Miles nie potrafił zrozumieć samego siebie i tego, co nim kieruje, kiedy porywa Violet. Ciągłe cierpienie, wyrzuty sumienia, to wszystko dało się zatuszować i przejść do porządku dziennego, gdy budził się obok swojej ukochanej. 
Zatuszować, nie odkryć. 
Dociera do niego to może nieco za późno. Stojąc naprzeciwko blondynki, oddycha ciężko, przepełniony żalem i niepewnością, bowiem nie wie, co ta zrobi dalej — ucieknie, rzuci się na niego? A może będzie umiała przerwać kable i odjechać, zostawiając go samego na polu za miastem? Nie, żeby mu się nie należało, jednak Miles optymistą nie był. Nie sądził, że po jego wyznaniu kobieta zrobi to co robiła właśnie teraz. 
Przytulała go. 
Violet Swan była w jego ramionach.
Nie zastanawia się, nie myśli. W tym momencie rozum poszedł na fajrant, zostało samo serce, które tylko szepcze mu, by nie pozwolił jej odejść, by ją zatrzymał, by ścisnął ją mocniej. Również obejmuje ją dłońmi, ściskając delikatnie i wdychając zapach jej szamponu do włosów. Wielokrotnie wyobrażał sobie tę chwilę, wielokrotnie wyobrażał sobie, co by się stało, jakie reakcje chemiczne wybuchłyby w jego własnym organizmie, gdyby ich usta zetknęły się w czułym pocałunku. W jego klatce piersiowej coś galopuje; organ odpowiedzialny dotychczas za przedłużenie długości życia nagle staje się jego najgorszym wrogiem. Odchrząkuje, równocześnie z nią, odsuwając się na bezpieczną odległość, nieco zakłopotany całą sytuacją. Czy słyszała? Czy widziała, jak trzęsą mu się palce, kiedy poprawia kosmyk włosów, niefortunnie spływający jej po policzku?
Layla.
Ta myśl jest przytłaczająca, zniewala go. Robi krok w tył, niemalże czując ciężar na barkach.
— Zostań u nas — czy to nie rzecz oczywista? — Dean będzie szczęśliwy. I… Ja też chcę, żebyś została — poprawia się niemal automatycznie. Za daleko zaszedł, by teraz wciskać jej kit o Washingtonie. — Wiem, że nie jestem współlokatorem roku i jestem dość... Trudny do obycia, ale postaram się zmienić. Nie mogę Ci więcej obiecać, możesz zaryzykować, zostać z nami i zobaczyć, jak wszystko się potoczy. O ile kupisz nowe zmywaki, bo ostatnio ja kupowałem — dodaje, niemalże od razu żałując swojego głupiego żartu, bo mimo uścisku, mimo tego cienia zażyłości, który się pojawił, dziewczyna wciąż jest w pełnej gotowości, by się wycofać. Chce tylko zobaczyć jej uśmiech. — Co mogę zrobić, by Cię przekonać? — pyta, podchwytując jej spojrzenie i dłonie zarazem, zamykając je w swoich. Dean, by tak zrobił.


Violet Swan
przyjazna koala
naleśnik puchaty
nauczycielka angielskiego — Lorne Bay State School
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
Dawał jej zupełnie bezsensowną nadzieję. A Violet, zraniona i pogubiona, potrzebowała teraz właśnie nadziei i była gotowa karmić się tymi ochłapami, byleby tylko przeżyć. Chciała mieć kogoś blisko, chciała być kochana, chciała nie być sama, chciała móc się w kogoś wtulić, komuś zaufać. Miles, zamiast jasno postawić granicę, zamiast podtrzymać to, co już raz powiedział - że już pora się rozejść, teraz znów rozpalił maleńką iskierkę. Iskierkę, którą pewnie wkrótce zdepcze, obejmując na jej oczach Laylę.
Zależało jej na Milesie Vanderbergu. Nawet jeśli do samej siebie nie chciała dopuścić tej myśli w pełni i pozwalała jej tłuc się w podświadomości, ale nie wypuszczała dalej, by nie zniszczyć życia nikomu więcej, niż tylko sobie. Byli szczęśliwi. Nie miała prawa burzyć tego szczęścia - nawet jeśli dusiła się własnym smutkiem.
Wiedziała, że to przytulenie się było i tak pozostawieniem odcisku buta na wygładzonym piasku. Choć może nie? Może właśnie było przejściem do normalności i sygnałem - hej, zostańmy przyjaciółmi, a nie znakiem - hej, mogę się w tobie zakochać? Na wszelki wypadek i tak wolała się odsunąć, nie oddychać jego zapachem zbyt długo, nie sycić się ciepłem jego ciała za bardzo. Powinna jak najszybciej zapomnieć, że w ogóle było to... przyjemne. Że Miles jednak nie jest śliski i okropny, jak próbowała sobie wmówić za każdym razem, gdy wszystko w niej się wyrywało, by jeszcze raz musnąć palcami jego dłoń.
Layla.
Ta myśl przemknęła też po jej głowie i chłodnym wyrzutem sumienia rozlała się po galopującym sercu, zamykając je w ciasnej klatce i zmuszając, by zwolniło, żeby nie bolało tak bardzo. Ona, Violet, nie miała do niego żadnego prawa i nie była mu zapisana w gwiazdach, a wszystko było najzupełniej wypłukane z romantyzmu. Ich przelotne zbliżenie było jedynie pomyłką. Musiała znowu zapomnieć. Jego krok do tyłu rozlał zimno dalej, na brzuch i szyję, aż objęła się lekko ramionami, próbując samej sobie dać namiastkę ciepła. Ciało było jednak gorące i nie potrzebowało ogrzewania. Tylko jej wnętrze tonęło w lodowatej wodzie.
- Dean i tak ma swój dom - czy tam mieszkanie, w każdym razie; swoje miejsce, w którym spędza większość czasu. Nie chodziło o Deana, czuła to. Kącik jej warg drgnął, ale zaraz przygryzła usta. Bezradność pokryła śliską warstwą chłód, odcinając ją coraz bardziej od tego bezsensownego, zewnętrznego świata, w którym nie mogła być z Milesem. - Kupię - odparła po prostu, czując, że nie ma siły żartować, robić kolejnych uników, ani w ogóle... patrzeć na niego, gdy wie, że nie może go dotknąć. Że nie ma do niego żadnego prawa. Jego dotyk sprawił jednak, że na policzki momentalnie wstąpił rumieniec i spuściła wzrok z czymś na kształt zawstydzenia, romantycznym i słodkim. Z czymś, co nie przystało trzydziestoletniej rozwódce, której na nikim już nie zależy. - Odwieźć do domu na twój koszt - uśmiechnęła się niepewnie, unosząc na niego spojrzenie tylko na chwilę, by uciec nim w bok.
Zrozumiała, jak bardzo jej zależy. I że dlatego tym bardziej powinna wyjechać - a jednak nie umiała.

Miles Vanderberg
przyjazna koala
viol#9498
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Nadzieja matką głupich, z tym że przy ostatnim określeniu powinna być strzałka prowadząca do jego imienia i nazwiska. Liczył na to, że wszystko się ułoży, że jakoś pogodzi ten wieczny chaos w swoim mózgu. Przede wszystkim pokładał nadzieje właśnie w stojącej mu naprzeciwko blondynce, która ściskała samą siebie, jakby miała zaraz się rozpaść. Doskonale wiedział, co czuje — dezorientację, ulgę, coś na wzór nieopisanego żalu za straconymi możliwościami. On również podzielał te emocje, pielęgnował je w sobie, chłonąc tę chwilę i przyjmując do świadomości jej nową decyzję, która sprawiła, że jego twarz rozświetliła się w przepięknym, szczerym uśmiechu. Tylko przez nią.
Jeśli tak miały wyglądać ich kolejne dni, będzie jej przyjacielem. Będzie robił, co będzie w stanie, by zapewnić jej najlepszy pobyt, a z mieszkania zrobić schronienie i prawdziwy dom, do którego z chęcią będzie powracać. Będzie czekał na nią w kuchni, z kubkiem ciepłego kakao, gotowy do wysłuchania co też robiła ciekawego tego dnia, jak jej samopoczucie. Będzie zwalniał łazienkę na czas, by zdążyła do pracy; nie będzie marudził o włosy w odpływie, a skrupulatnie je wyjmował za każdym razem, albo udawał, że ich nie zauważa; będzie biegł do sklepu o szóstej rano po nocnej zmianie, jeśli przyjdzie taka potrzeba i potrzebująca dziewczyna zapragnie potężnej dawki czekolady, tamponów czy nawet szamponu. Będzie jej bohaterem, najlepszym przyjacielem, powiernikiem jej tajemnic tak jak ona jego. 
Właśnie dostał szansę, na którą czekał; o którą ubłagał Boga, klęcząc na cmentarnej glebie, prosząc o kogoś, kto podzieli jego ból i go zrozumie. 
A wizja Violet Swan w jego życiu, tym razem na stałe, była warta wszelkich problemów, mających im stanąć na drodze.
— Chodź, Swan — wyciągając dłoń z telefonem w jej kierunku, kiwa głową na stojące na poboczu auto. — Wracajmy do domu.
Teraz to był ich dom.

//zt x2 <3

Violet Swan
przyjazna koala
naleśnik puchaty
ODPOWIEDZ