dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Filozoficzny post o śmierci sponsorowany przez Fervex i tone chusteczek.

- Zabawne, że to mówisz – stwierdziła na temat „wymarzonej śmierci”. Dokładnie tej konstrukcji słów, nad którymi kiedyś poważnie się zastanawiała. Ten problem przez długi czas nie dawał jej spokoju, aż redaktor się wkurzył i podebrał jej pracę bez poprawek. Artykuł poszedł do druku a ona czuła, że postąpiła nie fair wobec osoby, o której wspominała. – Kiedyś pisałam o alpinistce, która zginęła w górach. – Przez chwilę w pamięci szukała jej imienia oraz nazwiska, ale w tym stanie ciężko było się dogrzebać do czegokolwiek (chyba, że do głupich pomysłów). – Ktoś wtedy podsunął mi myśl, że to „wymarzona śmierć”. Bo wiesz, dla niej góry były czymś wyjątkowym. – Wzięła głęboki wdech świadoma, że wcale nie mówiła tak ładnie. Bełkotała i co parę słów robiła przerwy, ale się starała, bo przecież lada moment miała odpalić zapalniczkę, a przecież mama uczyła, żeby po pijaku nie bawić się ogniem. – To było jej miejsce na ziemi i tam właśnie zginęła, ale czy kiedy umierała przeżywając kolejne etapy hipotermii, to myślała o górach, czy raczej o tym co zostało poza nimi albo o ciepłym kakao? – Uniosła rękę z blantem i kontrolnie spojrzała na drugą, w której trzymała odnalezioną zapalniczkę. Ciekawe, skąd Presley ją wyciągnęła? Ogar na maksa. - O czym myślimy przed śmiercią? – Filozoficzny ogar, który ostrożnie przysunął płomień do jednego końca skręta, zaś drugi objęła wargami. Charakterystyczne syczenie towarzyszyło, przy spalaniu bletki i suszonego zioła. Calie zaciągnęła się mocno, powtarzając sobie w głowie, że ma to nabrać nieco dalej niż tylko do ust i.. zakaszlała się. Nie długo, acz wystarczyło, żeby wywołać śmiech u towarzyszki.
Goldsworthy – mistrz palenia zioła.
- Przyzwyczajaj się. To mój signature move przy paleniu zioła. – Bez kaszlenia gorzej wchodzi. Sprawdzone i opatentowane. Wsunęła skręta między wargi i znów przerzucając ciało na czworaka, powoli człapiąc powędrowała w stronę Presley.
Mówiono, że skorpiony jako znaki zodiaku ciągnęło do śmierci. Że były z nią powiązane nie tylko astralnie, ale także historycznie. Calie była dobrym przykładem takiej osoby, chociaż nie w mrocznym tego słowa znaczeniu. Wystarczyło tylko na nią spojrzeć; zero mroczności. A jednak od małego zastanawiała się nad konceptem śmierci i za dzieciaka nie do końca go rozumiała. Nie wiedziała też, że śmierć oznaczała całkowity koniec, więc gdy usłyszała rozmowę dorosłych o sąsiedzie ciotki Lucille, którego zabiła wielka donica z kwiatkiem, ona postanowiła przyszykować sobie kanapkę z liśćmi pierwszej lepszej domowej paproci. Przeżyła okropne bóle żołądka, ale to nie była śmierć. Później był stryjek Harold, którego zabił alkohol. Calie mając wtedy dziesięć lat namówiła Otisa na wypicie wina z rodzicowego barku, co skończyło się kolejnym bólem żołądka, okropnym bólem głowy, wymiotami i szlabanem. Śmierć nie przyszła.
Goldsworthy zrozumiała ją dopiero, gdy pierwszy raz zobaczyła zwłoki. Konkretniej był to stryj Harold, którego nie zabił alkohol a pijany kierowca. Tylko, że stryjek już nie wrócił. Śmierć okazała się końcem i tamtego dnia Calie postanowiła, że już nigdy nie będzie próbować się do niej zbliżyć.
Z ciekawości - nie warto.
Pchnęła się podbierając Presley kawałek fotela jako oparcie i przekazała krzywo skręconego blanta wraz z zapalniczką, której tym razem nie zgubiła.
- Nigdy nie uważałam się za odważną, więc moja wymarzona śmierć to taka, podczas której bronię najbliższą mi osobę albo osoby. – Liczba nie miała znaczenia. – A to wszystko najlepiej, żeby poprzedzała apokalipsa. – Nasuwało się pytania, jaka apokalipsa by się nadawała? Ta realna czy może mniej ściągnięta z komiksów, seriali i filmów? – Mogą być nawet zombie. Byłabym seksownym zombie.. – Zamyśliła się na moment kiwając głową z uznaniem dla samej siebie. Zombie z gnijącą skórą; sam seks. – Ale wiesz, co jeszcze byłoby super? Gdybym wiedziała, że nie mam już innego wyboru, to wypłynęłabym łodzią na środek oceanu, zjarała się i umarła ze śmiechu patrząc w gwiazdy. – Zakładając, że zostały jej ostatnie minuty życia albo wcześniej zażyłaby coś, co przyśpieszyłoby ten proces. Nie zrobiłaby tego jednak, gdyby nie była pewna, że pożyje jeszcze parę lat. Nie ciągnęło jej do samobójstw. Nie myślała o tym w ten sposób, bo za bardzo kochała swoje życie i innych. Nie chciałaby ich stracić, tego co jeszcze razem mogli przeżyć i czego ona mogła doświadczyć, nawet jeśli przez ostatnie dni los jej nie rozpieszczał.
Popatrzyła jak Prescott wypuszcza dym i nim się zorientowała tuż przed sobą miała skręta i zapalniczkę. Druga runda.
- W ramach podziękowań za dzisiejsze towarzystwo obiecuje, że jeśli wtedy nadal będę żyć i dowiem się, że umierasz inaczej niż chcesz.. no wiesz.. sparaliżowana albo zjadać cię będzie jakieś choróbsko to.. – Odpaliła zapalniczkę, przysunęła do podpalonego końca i zaciągnęła się znów kaszlać. – osobiście – Kaszlnęła dwa razy. – przyjdę i podam ci taką ilość – Kolejne dwa. – oxy albo morfiny, żebyś zasnęła i umarła bezboleśnie. – Kaszlnęła ostatni raz i z uśmiechem spojrzała na Presley. - Jak mi nie wierzysz, to daj paluszka. - Pinky swear.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Jeśli miałaby umierać robiąc to, co kochała, to jednak wolała podziękować - śmierć na desce surfingowej nie kojarzyła jej się z niczym przyjemnym, bo albo deska musiałaby pierdolnąć ją z całej siły w głowę, albo musiałaby się utopić, a śmierć przez utonięcie brzmiała strasznie żałośnie. Istniała też ewentualność, że zostałby pożarta przez rekina i to na pewno bolałoby bardziej niż szybka utrata przytomności spowodowana ciężkim uderzeniem w głowę. Gorzej, jeśli przeżyłaby te wszystkie nieszczęścia, kończą jako warzywo lub poruszając się na wózku inwalidzkim. wtedy to już kaplica i chyba nie pozostawałoby nic innego, jak targnąć na własne życie.
- Na pewno babeczka podziwiała wtedy piękne, górskie widoki i pieprzony zachód słońca - zakpiła, bo zamarzając, myśli Preski na pewno błądziłyby wokół czegoś, czym mogłaby się chociaż odrobinę ogrzać. No chyba, że byłaby już w takim stanie, że nawet śnieg wydawałby się najcieplejszy na świecie.
słuchała uważnie o teoretycznych heroizmach Calie. Czy Prescott miała zdolności do podobnych poświęceń? Czy zginęłaby, ratując bliskich? Pewnie nie. Uchodziła za hedonistkę i niewiele miała wspólnego z altruizmem. Niektórzy, właśnie poprzez takie jej podejście, mogą pomyśleć, że była samolubna. I może jest w tym sporo prawdy, ale Presley po prostu ceniła sobie swoje życie i własne szczęście.
- Byłabyś bardzo seksownym zombie - puściła do dziewczyny oczko, zaciągnęła się blantem i podsunęła zawiniątko prosto pod nos, dając tym do zrozumienia, że teraz jej kolej. - Kto by przypuszczał, że masz taką romantyczną duszę, Goldsworthy - pokręciła z udawanym niedowierzaniem głową. Środek oceanu i patrzenie w gwiazdy? Nawet ten joint i śmierć ze śmiechu brzmiały jakoś nostalgicznie. A tak serio, to Presley uważała ją za kogoś takiego. Kogoś, kto poświęciłby własne życie w trosce o innych i umarłby, podziwiając na niebie konstelacje. Trzeba przyznać, że to wszystko pasowało do Calie.
Wywróciła oczami na wystawiony mały palec, ale ostatecznie wyciągnęła swój i owinęła go wokół paluszka Goldsworthy.
- Niech będzie, ale na razie nie wybieram się na tamten świat. Czy gdziekolwiek indziej, gdzie trafiamy po śmierci. No właśnie - poprawiła się, jeszcze mocniej przywierając plecami do dołu fotela. - Myślisz, że jest coś po tym życiu? Że faktycznie dokądś idziemy? Czy pojawiamy się na ziemi na nowo dzięki reinkarnacji? I uprzedzając twoje pytanie - urwała ponownie i sięgnęła po swoją szklankę z drinkiem, z której złapała kilka łyków alkoholu; cierpki posmak został jej na na podniebieniu, dlatego odchrząknęła i spojrzała na swoją towarzyszkę. - Nie wierzę w nic podobnego. Uważam, że nie ma niczego po śmierci. Po prostu umieramy i tyle. I jeśli nie zostawimy po sobie utworów muzycznych, napisanych książek, namalowanych obrazów, jeśli nie odkryjemy niczego godnego zapamiętania, to nikt nie będzie o nas pamiętał - wzruszyła niedbale ramionami, ale czy nie miała racji? Oczywiście, że ją miała.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Rozchyliła usta czując przypływ weny w kwestii życia po życiu. Mogłaby bez końca o tym rozmawiać. Rozważać wszelkie możliwe dostępne przez różne religie i społeczne idee opcje. Dyskutować o ich wadach i zaletach. O tym, co chciałoby się by było a czego lepiej uniknąć. Dywagowałaby o tym wszystkim, bo nie umiała wprost określić, czy wierzyła w którąś z opcji. Żyła z myślą, że dopóki czegoś się nie doświadczy, to człowiek nie wiedział. Skąd wiadomo, że się lubi marchewki? Bo je się spróbowało. Skąd więc wiadomo, co jest po śmierci? Nie wiadomo, bo nikt stamtąd nie wracał a nawet jeśli, to Calie z dystansem podchodziła do ich doświadczeń. Przekona się sama. Kiedyś. Jak już umrze i nikomu o tym nie opowie.
Jak teraz, gdy Presley przejęła pałeczkę uprzedzając wszelkie możliwe pytania. Może to i dobrze. Gdyby Calie wpadła w monolog (na domiar złego po ziole), to ciężko byłoby ją uciszyć.
- A twoja rodzina? Przyjaciele? Bliscy, mąż, żona, dzieci i pies? – Wymieniła jednocześnie przetrzymując odebranego od Prescott jointa. – Oni będą o tobie pamiętać. Nawet ja na starość, gdy już dorobię się wnuków a te będą wystarczająco dorosłe, to opowiem im o swoich szaleństwach. O tym, jak włamałam się do domu Green’a razem z taką jedną siostrą wrednego.. – Urwała zerkając na Presley. Wcale nie chciała obrażać jej brata, ale nigdy nie miała dobrych stosunków ze starszym Prescottem, który wybrał sobie ją jako licealną ofiarę. – ..bardzo miłego typka, która pewnie nie doceniła swej obecności w tamtej chwili, chociaż tak naprawdę gdyby nie ona to nie zdecydowałabym się na taki czyn. – Jak wspomniała wcześniej. Wcale nie była odważna, ale przy kimś zawsze starała się wykrzesać z siebie coś więcej. Coś lepszego. – Ludzie będą cię pamiętać a najbardziej ci, którym jesteś bliska sercu. – Może rzeczywiście była romantykiem? Nigdy się tak nie określała, chociaż wiele osób widząc ją uśmiechniętą i z pozytywną aurą, myślało inaczej.
Żeby dalej nie przetrzymywać skręta, którego zostało już tylko na dwa małe buszki, pociągnęła raz i jak zapowiedziała – kaszlnęła trzy razy – oddając resztkę Presley. Bo kto pali ostatni ten miał piękne piersi i gładką pupcię (czy jakoś tak).
Czekając aż Presley wypali do końca i jednocześnie zapominając o tym, że nie odpowiedziała na pytanie, oddała się natchnieniu zmiany warunków ich otoczenia. Zamiast jednak jak człowiek wgrzebać się na kanapę, to znów wypinając się tyłkiem ku Presley, wyciągnęła się po poduszki. Złapała dwie w obie ręce i nagle pojawił się problem z powrotem. Nie wiedziała jak się podźwignąć i wycofać tyłek. W tym stanie koordynację ruchową miała na marnym poziomie.
- Weź mnie szarpnij. – Poprosiła z myślą, żeby Prescott pociągnęła ją za szlufkę w spodniach, koszulę albo za biodra. – Aleee delikatnie a nie jak..Reksio szynkę. Utknęło w gardle, gdy poczuła pociągnięcie do tyłu i wraz z poduszkami wylądowała na nogach Prescott, którą musiało boleć, gdy tych kilkadziesiąt kilo klapnęło na niej z rozmachem. Calie nie poczuła. Dla niej to było zabawne na co wpływ na pewno miało wypalone zioło. – Dawno nikt mnie tak nie wyszarpał, Kocie.. – Dalej się śmiała niekontrolowanie przechylając na bok i osuwając z nóg dziewczyny na podłogę. Jedną ręką (a raczej poduszką) wsparła się z boku, zaś drugą machnęła prosto w Prescott, którą trafiła trochę w twarz a trochę w klatkę.
- Ciiiichooo.. – zarządziła nagle i zastygła w bezruchu wsłuchując się w piosenkę z playlisty puszczonej przez towarzyszkę (klik). – Słyszysz? – Paroma ruchami wylądowała na ziemi z poduszką pod głową. – Chodź.. – Poklepała podłogę. – Zamknij oczy. – Sama już miała zamknięte. – Czujesz to? Jak kroczysz wśród chmur? Lekkim krokiem przemierzasz niebo i nic ci nie ciąży na umyślnie i na duszy.. – Tak się właśnie czuła. – Lecisz dalej. Wędrujesz wśród gwiazd niczym Mały Książę. – Melodyjność refrenu sprawiała, że Calie odpłynęła do innej krainy. Skakała najpierw po puszystych chmurach, a potem po gwiazdach tworzących konstelacje. Poczuła, że chce jej się płakać i śmiać jednocześnie. Za to drugie winiła zioło (a raczej mu dziękowała).

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
- Nie zapędzaj się tak, dzieciaku - przyhamowała ją, chociaż ile Calie była od niej młodsza? Rok? - Ci wszyscy ludzie, o których mówisz, oni też w końcu kiedyś umrą. Prędzej czy później. Chodzi mi o to, że jak chcesz zostać zapamiętana na zawsze, to musisz coś stworzyć. Nie ma innego wyjścia. Coś, co inni będą podziwiać przez lata. Czy myślisz, że o Freddiem Mercurym pamiętałby ktoś, gdyby nie Queen i ich piosenki? Albo o Van Goghu, jakby nie namalował Słoneczników i Gwieździstej nocy? Od zawsze trzeba być kimś, żeby zostać zapamiętanym. To, że od czasu do czasu wspomną mnie wnuki, zupełnie mnie nie satysfakcjonuje - Presley od zawsze była zawzięta. Albo wszystko, albo nic. Kawałek czegoś jakoś nigdy nie zadowalały jej w pełni. Szkoda tylko, że nie miała żadnego talentu, aby w przyszłości przytaczano wszystko, co zdołała osiągnąć.
Sięgnęła po końcówkę blanta i przyjrzała mu się smutnym wzrokiem. Ale to już? Śpieszmy się kochać zioło, tak szybko się pali. No nic, zaraz trzeba będzie skręcić kolejnego lolka, puszczając poprzedniego w zapomnienie.
- Co? - niechętnie odwróciła ciężką głowę i podążyła ślepiami za zadkiem dziewczyny. - No już, czekaj - kazano jej szarpnąć, to szarpnęła, święcie przekonana, że Goldsworthy utknęła na tej kanapie na amen. Poszło jednak szybciej niż z początku mogło się wydawać i dziewczyna po chwili gościła na kolanach Preski.
Niechętnie, ale jednak położyła się na podłodze, przywierając ramieniem do ramienia towarzyszki. Zacisnęła też powieki próbując wyobrazić sobie to, o czym do niej mówiono, ale równie szybko otworzyła oczy i zamrugała kilkakrotnie, odwracając twarz i zerkając na profil Calie.
- Na mnie to nie działa - odparła zgodnie z prawdą. - Nawet po trawce nie mam takiej bujnej wyobraźni. Nigdzie nie wędrujemy, leżymy na środku salonu w mieszkaniu Diany, w tle lecą Bleachers, a ta poduszka jest chyba wypchana kamieniami - nie ma co się łudzić, Prescott była zbyt przyziemna, żeby hasać po chmurach. No chyba, że były to chmury dymu z jointa, dlatego przybrała pozycję siedzącą, sięgnęła po woreczek z ziołem i chwyciła między palce bletkę. Trzeba brać się za robotę, pyszności same się nie ukręcą.
- I jak tam na górze? Fajnie się kica? - zapytała trochę sarkastycznie, ale co poradzić, że niewiele miał wspólnego z romantyzmem i marzycielstwem? Była realistką i mocno stąpała po ziemi. Tak mocno i stanowczo, że robiła w niej dziury piętami. Ale czuła się z tym zadziwiająco dobrze i nie potrzebowała żadnych zmian ani nauk związanych oderwaniem się od rzeczywistości. Tę działkę pozostawiała tym, którzy znali się na rzeczy i byli w tym znacznie lepsi, a Calie chyba serio świetnie bawiła się w najodleglejszych zakamarkach własnej głowy,

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Sama jesteś cała z kamienia – rzuciła z nutką drażliwości w głosie. Ot, zwykły przytyk, podczas którego wciąż miała zamknięte oczy. Oddała się wyobraźni i nie zamierzała z tego zrezygnować zwłaszcza, że właśnie skakała po konstelacji gwiazd swego znaku zodiaku. Tam czuła się najlepiej a jeszcze lepiej byłoby jej na Plutonie, planecie wykluczonej przez jakiegoś nadętego naukowca, który wykluczył to martwe cudo z układu słonecznego.
Wolała być tam. Tam nie myślała o tym, co było tutaj, chociaż dzięki obecności Prescott i temu, że naciukała się jak żul co go ktoś dobry poczęstował ziołem, jakoś przetrzymywała ten czas. Udawało jej się nie wpadać w otchłań. Trzymała się powierzchni i choć było to sztuczne podtrzymywanie życia na razie lepsze takie niż żadne.
- Cii… Buzzkiller nie ma wstępu. – Machnęła ręką na oślep klepiąc dziewczynę w nogę i znów oddała się wyobraźni ani razu nie otwierając oczu, bo a) dobrze się bawiła w swojej głowie, b) jak otworzy to świat zawiruje, c) odwracając się w stronę Neptuna zauważyła coś.. - No i świetnie. Weszłaś tam i tańczysz kankana w skąpym stroju marynarza. – Cała atmosfera prysła, bo Presley się chciało pobawić w przebieranki i tańce. Nie dobra Preska.
Mimo wszystko Goldsworthy dalej leżała i ostrożnie otworzyła jedno oko. Upewniła się, że świat nie wirował. Jej głowa musiała nabrać stabilności w nowo przybranej pozycji, z której zamierzała na razie pokorzystać a jak nabierze ochotę na tańce, to zrobi to w poziomie, jak syrenka (klik).
- To smutne – stwierdziła nagle i odwróciła głowę, żeby nieco lepiej móc spojrzeć na siedzącą towarzyszkę. – Że potem nic nie ma – wyjaśniła swoje słowa i znów spojrzała na sufit. – Ale pewnie masz rację. Po co komu druga szansa, skoro nie skorzystał z tej jednej? Zdaniem niektórych jedynej. – Ci wierzący w reinkarnację mieli inne zdanie. – Jak nie umiesz skorzystać z tego co ci dane, to niby później cię oświeci? Pewnie nie. – Mlasnęła czując suchość w ustach, ale jakoś nie chciało jej się wstawać. Konflikt interesów. – I wiesz co? Gdyby reinkarnacja istniała to w następnym życiu pewnie byłabyś kamieniem. – Znów się droczyła, co widoczne było w jej rozbawionych oczach. – Albo płaszczką, skoro tak ciągnie cię do wody. Taaaaak, byłabyś świetną płaszczką. – Pokazała Presley język, bo wciąż robiła sobie jaja. Wcale jej nie obrażała. Nawet nie zamierzała. Wystarczyło spojrzeć na Calie; była w takim stanie, że cokolwiek teraz mówiła, lepiej nie brać na poważnie. Możliwe, że jej wizje śmierci również były wyssane z palca a Presley tańcząca kankana to jedyna rzeczy, którą spamięta z tego wieczoru.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Nie mogła zaprzeczyć - serce miała trochę z kamienia. Nie, żeby nie znała litości, ale takie nostalgiczne rzeczy czy momenty niespecjalnie ją ruszały. Ale każdy jest inny, prawda? Calie mogła rozpływać się pod wpływem zioła, skacząc po puszystych chmurkach, natomiast Presley wolała pozostać tam, gdzie była. Czyli na dywanie, przywierając plecami do dolnej części fotela. Co poradzić, że poduszki nie były nazbyt wygodne? Nie, żeby miała jakieś wygórowane wymagania, po prostu nie było jej wygodnie. A jak nie było jej wygodnie, nie miała zamiaru udawać, że było inaczej. Krótka piłka, prosta sprawa.
- W stroju marynarza? - posłała dziewczynie nieco rozbawione spojrzenie. - Czyli miałam na sobie paski? Nie wyglądam dobrze w pasiastych ubraniach, strasznie poszerzają mi biodra - no niby Preska taka obojętna, w dodatku rzadko przejmująca się opinią innych, a jednak strojnisia. Co jak co, ale nie dość, że elementy garderoby powinny współgrać, to musiały jeszcze dobrze leżeć. Niby nie przywiązywała do tego jakiejś większej wagi, zwykle sama wciskała się w sportowe ciuchy, ale wszystko ładnie pasowało kolorystycznie i dodatkami. Była wzrokowcem, nic dziwnego, że takie detale rzucały jej się w oczy.
- Zawsze mam rację - i wygórowaną pewność siebie, nie zapominajmy. - Ale jeśli miałabym być kamieniem, to mam nadzieję, że przynajmniej jakimś szlachetnym - poruszała fikuśnie brwiami. - Byłby ze mnie piękny szmaragd. Albo rubin. Ewentualnie topaz. No sama przyznaj - zaczepnie szturchnęła stopą łydkę Goldsworthy. - A z wodnych stworzeń, to na sto dwadzieścia siedem procent byłabym rekinem. Ludojadem. Pływałabym blisko plaż i pożerała tych, którzy zachowywali się jak debile - no średni pomysł, wtedy rekinka - Presley wyżarłaby trzy czwarte Lorne. - A ty... - przyjrzała się uważniej twarzy Calie, rolując między palcami blanta. Jeszcze chwila, jeszcze tylko moment i zaraz będzie gotowy. - Ty byłabyś kuoki. Kurwa, właśnie tak. Wyglądasz jak kuoki - podsumowała ją skrupulatnie i odpaliła jointa; kilka przytrzymanych w płucach buchów i zawiniątko wylądowało tuż przed nosem Calie. Wystarczyło tylko unieść dłoń i wziąć je lolka między palce. Takie usługi, normalnie full service.
I nie dajcie się zwieźć, kuoki wcale nie są takie urocze. Jeśli samicę, która opiekuje się młody, zaatakuje jakieś drapieżne zwierzę (na przykład Preska - rekinka), to ta porzuca dziecko na pastwę napastnika, żeby sama mogła bezpiecznie uciec. Taka z niej egoistka i w sumie bardziej takie porównanie pasowałoby do Prescott.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Nie wiem o czym mówisz. W mojej wizji te biodra – Palcem wskazała na konkretną część ciała Presley, o której była mowa. – wyglądały bardzo dobrze. – Nawet w paskach, chociaż te okalały tylko górną część stroju, który i tak był bardzo skąpy. Zeus jeden wie, czemu akurat to pojawiło się w głowie Calie, kiedy była na podniebnej wędrówce. Chociaż samo to, że skakała po chmurach oraz gwiazdach wzbudzało wiele wątpliwości, co do jej stanu psychicznego. Powinna się zbadać, a najlepiej parę razy uderzyć w głowę, jak już tylko wytrzeźwieje i okaże się, że w głowie wciąż miała tylko kankana i focha o usunięcie Plutona z Układu Słonecznego.
- Oho, szlachcianka się znalazła. – Z wymaganiami, co do swego kolejnego życia, w które i tak nie wierzyła. Odwróciła głowę, żeby móc łatwiej przyjrzeć się całej posturze Prescott. – Topaz? Z takimi biodrami? – Znów skazała na te co wcześniej. Oj, uczepiła się tych bioderek. Uczepiła. – No nie wiem. – Jeszcze niedawno je pochwaliła, ale te biodra i topaz.. to nie współgrało (powiedziała znawczyni mody, geolog i konserwator sztuki specjalizujący się w greckich rzeźbach nagich bogów).
Zaśmiała się, bo wciąż pozwalała sobie na żarty, które o dziwo były jej w smak. Dopóki Presley nie wykazywała chęci rzucenia focha z przytupem i melodyjką uznawała, że może pozwolić sobie na tego typu dogryzanie.
- Przynajmniej zniknąłby problem z przeludnieniem. – Znów się zaśmiała, bo to był fakt – Presley była krytyczna wobec ludzi. Calie już dawno zauważyła w niej tę bezpośredniość w ocenianiu innych i częściowo trochę zazdrościła, bo sama tak nie umiała. Nie potrafiła skreślić kogoś, nawet jeśli raz lub dwa zachował się jak debil, co zresztą całkiem niedawno obserwował każdy z jej bliskiego otoczenia. Nie umiała też rezygnować z ludzi ani tym bardziej ich pożerać, nawet jeśli w ogólnym rozrachunku na to zasługiwali. A szkoda, bo przez to pakowała się w kiepskie relacje.
- Nieprawda – wszczęła bunt w kwestii jej podobieństwa do kuoka, a jednak zamiast dalej walczyć, to uśmiechnęła się najszerzej jak mogła i z tym bananem na twarzy patrzyła na Presley. Gdzie tam ona i kuoka? No gdzie (klik)? A jednak uśmiechała się dalej wodząc wzrokiem za jointem, który zbliżał się ku niej niczym zbawienie. Nie wyciągnęła ręki a ułożyła usta w dziubek z miejscem na blancika i czekała aż Presley go tam wetknie.
- Odpalaj – wybełkotała przez zaciśnięte zęby, w których trzymała końcówkę jointa. Zaciągnęła się z dumną miną kogoś, kto wylegiwał się na leżaku (podłodze), smażąc na słońcu (żarówce) i czekając na swego drinka przyniesionego przez sexy kelnera, co – niezmiennie – zakończyło się kaszlem. Odwróciła głowę odruchowo wypluwając jointa na podłogę i kaszlnęła jeszcze dwa razy. Ta cała sytuacja, a raczej jej reakcja na mocne zioło choć z początku żenująca teraz była dla Calie zabawna. Śmiała się z samej siebie w chaosie szukając zgubionego blanta, bo przecież nie wolno tak go marnować i rzucać na ziemię. Robiła to.. tylko przez dwie sekundy, bo skoro nie wymacała go przez ten czas, to na pewno przepadł NA ZAWSZE.
- Ale kuoki są straszne, wiesz? - Pociągnęła nosem, bo z tego śmiechu aż pociekło jej parę łez. - Jak byłyśmy z Jo na Pearl Lagune to taka jedna wystraszyła nas aż dwa razy. Chytruska specjalnie czaiła się w krzakach, chociaż to nie było najdziwniejsze, co nas spotkało. Przecież szukam.. - Presley przypomniała o joincie, ale go nie było. Calie wiedziała, przecież macała dłonią podłogę. Ze dwa centymetry kwadratowe, ale macała. - Nie ma. Przepadł.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
To, że Presley miała świetne biodra, nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Ogólnie prezentowała się nienagannie i znała swoją wartość. I umiała też te atuty wykorzystać, jeśli była taka konieczność. Tu puściła oczko, tam zakręciła tyłkiem i przeważnie takie małostkowe gesty działały, zwłaszcza na facetów, którzy zwykle gapili się na cycki, zamiast spróbować zajrzeć dziewczynom do głowy. Jeden z wielu powodów, dla których Pres zwracała większą uwagę na kobiety. A przynajmniej tak jej się wydawało, chociaż wszystko tak naprawdę zależało od dnia, nastroju i układu planet.
- No wiem, bliżej mi do szafiru - westchnęła z udawaną ciężkością. - Ej, bujaj się od moich bioder, co? - łypnęła na Calie, bo czepiała się teraz jak pijany płotu. - Wszystko z nimi w porządku i nie od dziś wiadomo, że paski poszerzają. Szczególnie te w poziomie, więc pilnuj swoich bioder - odgryzła się, bo co ona sobie wyobrażała? Takie przekomarzanie się jakoś na nią nie działało, więc jak Goldsworthy chciała coś ugrać, będzie musiała postarać się trochę bardziej.
Zrobiła duże oczy, gdy blant poszybował w nieznane i gdzieś zniknął. Dosłownie, bo Preska straciła go z oczu, a odwróciła spojrzenie tylko na krótką chwilę!
- Może przynajmniej kuoki nie gubią jointów - mruknęła i na kolanach zaczęła przeszukiwać pokój, ale bo zgubie ani śladu. Już olać, że coś mogło się przypalić, z czego Diana z pewnością nie byłaby zadowolona, bardziej szkoda towaru. - Pomogłabyś - zwróciła się do Calie, która dalej wygodnie leżakowała i śmiała się do rozpuku, kiedy tutaj sytuacja była poważna, żeby nie powiedzieć NAPRAWDĘ POWAŻNA. - Albo chociaż zrób drinki - machnęła ręką w kierunku pustych szklanek, które stały na stoliku. Wprawdzie Prescott zapomniała schować wódkę do lodówki i ta pewnie zdążyła się już ogrzać, a jak wiadomo, nie ma nic obrzydliwszego od ciepłego alkoholu. Jedyna nadzieja w Dianie i jej zamrażarce, w której mógł, choć wcale nie musiał znajdować się lód. Różnie to bywało, Presley we własnym zamrażalniku rzadko znajdowała taki dobrobyt, ale tak to jest, kiedy mieszkało się z młodszym bratem. Jeff notorycznie dodawał lód do wszystkich napojów - do kawy i herbaty, robiąc z nich serwowane na zimno, bezalkoholowe koktajle, do whisky, bo każdy szanujący się facet pił po pracy whisky z lodem. Nawet do wody mineralnej, jakby nie można było zwyczajnie umieścić butelki na kilka godzin w lodówce.
- Która godzina? Myślisz, że powinnyśmy zacząć sprzątać zanim wróci Diana? - trochę tak głupio zwalać się komuś na chatę, kopić blanty i wylewać alkohol na dywan, a Preska musiała przyznać, że tego wieczoru ten kilkakrotnie chlusnął jej na jasny dywan, czego na razie nie było widać. Ale do czasu, wystarczyło zapalić światło albo przyjrzeć się plamą w świetle dziennym.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Aje, aje kapitanie! – Drinki zaraz będą albo.. – Zrobię coś lepszego – stwierdziło ochoczo i szarpnęła ciałem do góry tylko, że.. to nie chciało słuchać. Z ciężkim sapnięciem opadła z powrotem na poduszkę. – Grawitacjo, ty złośliwa jędzo. – Na domiar złego poczuła ciężar tego, co w siebie wlała i wciągnęła płucami. Było tego dużo. Za dużo, jak na jej możliwości i choć miała momenty, gdy czuła się lepiej bywały też takie, kiedy głowa mówiła dość. To był jeden z takich momentów, które musiała przeboleć. Zamknęła więc oczy, wzięła parę głębokich wdechów i dopiero po dłuższej chwili znów podjęła się próby uniesienia tułowia.
- Zrobię coś lepszego – powtórzyła i gdy wreszcie udało jej się usiąść, przesunęła tyłkiem po podłodze w stronę stolika, na którym leżała masa przekąsek. Właśnie to zamierzała zrobić – zjeść. Od razu zabrała się za chipsy, których parę sztuk wsunęła do ust i wszystkie je przeżuwając mętnym wzrokiem powiodła za Prescott.
Sssoozsso wssbussse. – Ryby i Calie z pełnymi ustami głosu nie mają. Żeby poszło szybciej do całości dorzuciła dwa żelki, jakby z ich udziałem rzucie poszło sprawniej. – Powiedziałam, że go wessało. – Tego jointa, co go Preska ciągle szukała. Był i nie ma. Jednym ginęły skarpetki w pralce a Goldsworthy gubiła skręty na podłodze. Drinki jednak same się nie zrobią, więc mozolnie wstała z podłogi podpierając się o wszystko, co mogła. Utrzymanie pionu robiło się coraz trudniejsze, ale dla drinków warto się poświęcić. Nawet wyjęła nowe szklanki z szafki, bo zapomniała tych ze stolika a wracać się jej nie chciało (nawet jeśli miała do przejścia dwa góra trzy metry.
- Luzuj Presley. – Machnęła ręką. – Jutro nigdzie mi się nie śpieszy, więc posprzątam. – Albo to już dzisiaj, bo na bank było po północy. – Nie przejmuj się. Biorę to na siebie. – Wątpiła też aby Diana po powrocie była w stanie ogarnąć co się dzieje. Jak wstanie to się zdziwi, ale Calie nie spodziewała się, że ta będzie wielce zła. Oby. – Jesteś moim gościem a gość w dom.. – Zapomniała co było dalej, więc jakby nigdy nic urwała i nie przejmując się tym powróciła z drinkami w stronę strefy uciech i zabaw.
- Jak zasłużysz, to nawet zrobię śniadanie. – Podała dziewczynie jedną ze szklanek a ze swoją oraz chipsami, ciastkami i żelkami, które zgarnęła ze stolika, przeszła na kanapę. – O ile zamierzasz zostać. – Bo mogła nie chcieć, do czego Calie doszła dopiero teraz. – Ale ja cię nie puszczę w taką noc samą. Tam jest niebezpiecznie. – Z takimi biodrami lepiej nie ryzykować, bo jeszcze znajdzie się jakiś amator młodych ciał, co to łatwo nie odpuszczał i wtedy Calie będzie miała Preskę na sumieniu (Preskę-rekinkę też, a nawet bardziej). – Miałaś mi pokazać śmieszne filmiki. – Uśmiechnęła się szeroko i pomimo rozłożonej kanapy, usiadła na niej wsparta o główny element mebla oraz pozostałe poduszki, bo tamtą jedną swoją zostawiła na podłodze. Wolała nie próbować pić i jeść na leżąco. - Albo obejrzyjmy teledysk o tobie. - Odczekała chwilę zagryzając ją kawałkiem ciastka. - Mommy shark, doo, doo, doo, doo, doo, doo~ - Zanuciła i zaśmiała się radośnie. Preska-rekinka sama sobie winna.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Coś lepszego? Coś lepszego o picia, czy coś lepszego od drinków? Ta zagwozdka jednak szybko stała się nieważna, bo Calie chyba zrosła się z podłogą i kamienną poduszką. A kiedy już jej się udało, najzwyczajniej w świecie zajęła się jedzeniem chipsów.
- Serio? - Pres aż wywróciła oczami. - Z kim ja pracuję? Wszystko muszę robić sama - mruknęła i skrzywiła się lekko po tym, jak dziewczyna wrzuciła sobie do ust żelki. Fuj, żelki. Jak można było jeść żelki? Były twarde i gumowate, i ciągnęły się dziwnie, a później jeszcze dziwniej rozpadały się w gębie. Ohyda.
Przemierzała pokój na czworaka; była zdeterminowana i nie wiem, co musiałoby się stać, żeby tak łatwo odpuścić poszukiwania. Ten blant gdzieś tutaj był, obie dobrzy o tym wiedziały. Nie mógł tak po prostu przepaść bez śladu ani rozpłynąć się w powietrzu. No bez jaj.
- Co muszę zrobić, żeby zasłużyć na śniadanie? Bo to brzmi dosyć poważnie - no właśnie, co musiała zrobić? Szpagat? Dwieście pajacyków? Pompki na rzęsach? - Nie jestem aż taka głupia, żeby wyłazić i szwendać się gdzieś po nocach bez transportu do Lorne, więc przykro mi, ale musisz użerać się ze mną do rana - wstrzymała na moment akcję poszukiwawczą i rozłożyła ręce w udawanej bezradności. Może gdyby faktycznie miała czym wrócić do domu, wolałaby spać u siebie, ale i tak nie miała żadnej podwózki, więc Calie (czy to jej się podobało, czy nie) była skazana na jej towarzystwo. Oczywiście istniała pewna ewentualność, że Preska znów ulotni się niespodziewanie, nie zostawiając żadnej informacji, ale tego akurat można było się po niej spodziewać i nikt nie powinien być zaskoczony.
- Zaraz coś obejrzymy, tylko... - urwała, bo właśnie natrafiła palcami na znajomy kształt. - ZNALAZŁAM! - uniosła zwycięsko zawiniątko i umieściła sobie je w ustach. - Ty już nie palisz. I nie tykasz się tego, bo robisz same szkody. Przez to łażenie na czworaka kolana bolą mnie bardziej niż jakbym robiła komuś laskę przez całą noc - Presley wróciła na swoje miejsce, jednocześnie zachowując bezpieczny odstęp od Goldsworthy, gdyby ta zechciałaby nagle przechwycić od niej jointa. O nie, nie dla psa kiełbasa. Jeszcze znowu gdzieś go zgubi i tyle będzie z palenia. - No no, od razu grandma shark. Biorąc pod uwagę, że ostatnio coś mnie łamie w kościach. A tak poważnie, to możemy obejrzeć jakiś film. Jakie filmy lubisz, Calie? - zerknęła na dziewczynę z ukosa, a potem nabrała w płuca porządną ilość dymu i wypuściła ją, tworząc w powietrzu nieduże, szare okręgi. Puszczanie kółeczek z dymu to prawdziwy artyzm, nie każdy potrafi takie sztuczki.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Masz być grzeczna. – Tyle wystarczyło, żeby Prescott zasłużyła na śniadanie, chociaż nawet bez tego Goldsworthy by je zrobiła. Nie była z kamienia (w przeciwieństwie co do niektórych) i ugościłaby dziewczynę jak należało, nawet jeśli w praktyce to nie było jej mieszkanie a Diany. Tej jednak nie było na miejscu, więc gospodarzem stał się ten, co dzierżył klucze.
- YAY! – Uradowana klasnęła w dłonie gubiąc paczkę żelek, które trochę się rozsypały. Zaraz jednak wywaliła dolną wargę pełna smutku patrząc na Presley, która zakazała jej palić. Zdecydowanie to nie było fair, bo nie zgubiła jointa specjalnie. Sam uciekł i to z premedytacją najpierw fundując Calie kaszel. Jeżeli już ktoś był tutaj zły, to skręt z ziołem.
- Robiłaś komuś laskę przez całą noc? – Pijany mózg ogarnął tylko to na poziomie „było” a nie „mogło być”. – Presley, tak nie można. Musisz się bardziej szanować. – Pokarciła ją paluszkiem niczym nauczycielka małe dziecko. – Nie tak cię matka wychowała. – Dzięki procentom miała zbyt dobry humor, żeby nie pozwalać sobie na tego typu żarciki, podczas których uśmiechała się cwanie, szeroko i częściowo też niewinnie.
Mlasnęła udając wielce urażoną tym, że już nie dostanie blanta. Jednocześnie machnęła ręką, żeby odgonić te cudownie idealne kółka, którymi chwaliła się Prescott. O nie, będzie foch na maska, a przynajmniej do momentu losowo wybranego filmu filmowej kolekcji Netfliksa, z której skorzystały. Telewizor Diana miała, więc mogły go nieco nadwyrężyć, chociaż wśród proponowanych dla jej koleżanki z pracy nie było tych ulubionych dla Goldsworthy. Calie lubiła horrory, thrillery, sensacje, kryminały i dla odmóżdżenia jakieś komedie, o czym wspomniała w trakcie klikania w pilota. Dramatów unikała, bo życie to dramat, ale nie gardziła innymi gatunkami, dopóki nie okażą się one okropną podróbką kinowych produkcji.
Wybór „losowego filmu” okazał się złudny i więcej miały śmiechu z fabuły i gry aktorskiej niż czegokolwiek. Aż wreszcie ten śmiech je zmęczył a wypity alkohol i wypalone blanty dały o sobie znać ścinając z nóg obie dziewczyny.
Zasnęły wśród paczek przekąsek, które rozsypały się po całej kanapie.
Jak przez mgłę Calie pamiętała chwilę, w której wróciła Diana. Budziła się też przy każdym przewróceniu na bok, przez co cierpiała okropnie boląca głowa. Nie zauważyła jednak, kiedy Prescott zniknęła i kiedy sama obudziła się koło czternastej, dziewczyny już nie było. No jasne.. czego innego mogła się spodziewać?
Ciężkim krokiem i ze spuszczoną głową przeszła do łazienki, usiadła na toalecie i z niesmakiem zakodowała szkarłatną barwę na majtkach. Przez całą noc nie wymieniła tamponu, a przecież lekarz uprzedzał, że jeszcze mogła krwawić. Pijana jednak tego nie ogarnęła i przyszła pora, gdy powrót do rzeczywistości był gorszy niż zazwyczaj.
Życie to dramat przeplatany pijaną komedią.
Do kogo by zadzwonić, żeby dzisiaj z nią zabalował?

z/tx2 Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
ODPOWIEDZ