dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Potrzebowała tego. Obiecała sobie, że ostatni raz okłamała brata, chociaż było to połowiczne kłamstwo. Po wypisaniu się ze szpitala naprawdę poszła do Diany, ale po drodze zahaczyła o galerię, w której kupiła bardziej przyzwoite ciuchy od tych, które przywiózł Otis. Nie żeby miał kiepski gust. Po prostu to nie były ubrania do wyjścia na miasto, a przecież musiała wyglądać. Chciała wyglądać jak najlepiej tak, jakby nic się nie stało. Znów żywa, otwarta, uśmiechnięta i sexy. Krótkie jeansowe spodenki i luźna jasna koszula, w której zapiętych guzików było mniej od tych odpiętych. Nie musiała się pochylać, żeby inni mogli zajrzeć na jej stanik i wcale się tym nie przejmowała, kiedy kolejny facet z baru opuszczał wzrok. Z baru, do którego poszła razem z Dianą, ale ta właśnie miziała się pod sceną z jakimś gościem. Calie też miała, ale bardziej chciała pić niż się całować. Chciała poczuć się dobrze, a raczej poczuć coś innego niż to, co przeżywała w szpitalu. Cokolwiek. Wszystko byłoby lepsze.
- Uwaga! Będzie lane! – zapowiedziała z szerokim uśmiechem zanim złapała butelkę wódki zafundowaną przez pana koszulka polo (imię niezapamiętane). – Cip cip ptaszyny! – Niczym mama jaskółka lała małym ptaszkom alkohol do dziubków. Wiele z tego ulewało się na boki, po policzkach, ubraniach i podłodze, ale nikomu to nie wadziło. Wszyscy mieli przednią zabawę a ludzie wokoło niezłe widowisko. Nie na co dzień widziało się tyle osób zgromadzonych wokół jednej laski siedzącej na barze.
- A teraz Calie potrzebuje szocika – oznajmiła wszem i wobec na co barman już był gotowy podstawiając dziewczynie kolorową kwachotkę. Idealna proporcja wódki, kwaśnej cytryny i odrobiny słodyczy z syropu z kiwi. Z soczystym mlaśnięciem odstawiła kieliszek, gdy niespodziewanie z lewej strony otaczającej ją świty pojawiła się Prescott.
- Ludzie! – Orędzie będzie! – To Presley! – Niczym hostessa na publicznych wydarzeniach wskazała na kobietę. – Laska, z którą ciągle kłócę się o bzdury, ale wiecie dla czego? – Durne pytanie, ale kto nie lubił chwilowego napięcia? – Bo się potem całujemy! – Zaśmiała się radośnie. – Dla całowania warto przypierniczać się o wszystko! – Dalej się śmiała a reszta zawtórowała, bo kto nie lubił dobrze kończących się historii? Wszyscy pijani na pewno. Oni kochali każdą historię.
- Presley, to Marcus, Polly, Monica, Hamond.. – Reszty nie pamiętała. Możliwe, że i te imiona popieprzyła. – Presley musi nas dogonić, prawda?! – Niczym owieczki wszyscy przytaknęli. Oh, jak łatwo Calie szło zjednoczenie sobie ludzi. Normalnie mogłaby ich teraz poprowadzić na rzeź a i tak by się zgodzili. – Shoty dla niej panie Janie! – Chciała zarymować. Nie wyszło. Mało co jej ostatnio wychodziło, ale teraz całe szczęście nie zwracała na to uwagi.
Wyciągnęła rękę do Prescott, żeby przyciągnąć ją bliżej i mieć pewność, że wypije fundowane jej shoty. Musiała, bo inaczej nie będzie bawić się tak dobrze, jak cała reszta, której Goldsworthy nie znała. Ot, ludzie z baru, z którymi dobrze się bawiła; pan koszulka polo, pani czerwony top, pan kraciasta koszula, pan ala Clark Kent, pani tyłek Rihanny i parę innych.
- Pij i idziemy na parkiet! - zawołał pan ala Clark Kent, który stał najbliżej Prescott. Wszyscy jej dopingowali.
- Ale muszą zaśpiewać Shakire! Moja biodra się tego domagają! - Gdyby mogła i teraz by nimi poruszała, ale siedząc na barze to nie było łatwe.
- To masz jak w banku o królowo! - Pan kraciasta koszula zaśmiał się jednocześnie wznosząc toast swoim piwem.
- Jeszcze dwa i uznam, że jesteś gotowa - stwierdziła obserwując poczynania Presley, która radziła sobie z kieliszkami lepiej niż z dogadaniem się z Calie.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
12.


Niespodziewana wiadomość do Calie była niczym zbawienie. Jak grom z jasnego nieba, który uderzył znienacka, tym samym ratując Presley z opresji w postaci cholernie nudnej randki, na którą przyjechała aż do Cairns. Dziewczyna była śliczna - wysoka blondynka z niebieskimi jak ocen oczami i z pewnością nie można było ująć jej urody. Ale co z tego, skoro gadka nie kleiła się i w ogóle nic między nimi nie zaklikało? Nie było żadnej chemii, a jakby tego było mało, to laska wydała jej się nieco przygłupia. Nie, żeby Prescott była jakąś wielką uczoną, ale jednak miała nieco więcej zainteresowań niż makijaż i hybryda. Co gorsza, panienka stwierdziła, że surfowanie było IDIOTYCZNE, a to był już cios poniżej pasa. Na szczęście wtedy Calie dała jej znać, że siedzi w barze i dziwnym trafem również była w Cairns. Te przypadki nie powinny już nikogo dziwić, zwłaszcza Pres, a jednak za każdym razem była zaskoczona.
Wchodząc do baru od razu dało się słyszeć głośną muzykę i śmiechy, a pośród grupki ludzi Pres dojrzała Goldsworthy, która bawiła się w najlepsze. I była nawalona jak szpadel. Chyba dawno nie widziała jej w takim stanie, o ile w ogóle kiedykolwiek miała okazję obcować właśnie z taką Calie. Z pijaną - owszem, ale chyba nigdy nie aż tak.
Uniosła rękę w geście powitania, kiedy została zgarnięta do baru i przedstawiona wszystkim zgromadzonym. Nie zapamiętała ani jednego imienia, ale była przekonana, że każdy zapamiętał te jej, bo zawsze łatwiej zapamiętać jedno imię niż kilka jednocześnie. No i te Prescott było dosyć charakterystyczne, bo niech taka Monica czy inna Rachel powie ile Presley poznała w swoim dotychczasowym życiu. Pewnie żadnej.
- Jestem już po winie - powiedziała, ale chyba na nic zdały się tłumaczenia, dlatego nie oponowała i pośpiesznie opróżniła kilka kieliszków. Nie trzeba było długo czekać aż alkohol zacznie szumieć jej w głowie. I nawet nie przeszkadzało jej, że Calie rozpowiadała dookoła, że kłócą się, a później całują, bo właściwie taka była prawda. Tak to już z nimi było, dziwnie i przekornie. - A jebać to. No to zdrowie! - uniosła ostatniego kielona w geście toastu i wlała całą zawartość do gardła; alkohol zapiekł, ale tylko przez krótką chwilę, a ona była już gotowa na podbicie parkietu.
Podążyła za Calie i całą resztą, ale w pewnym momencie złapała dziewczynę za ramię i tym sposobem zmusiła do odwrócenia się.
- Wszystko spoko? Chlanie na umór to trochę nie w twoim stylu - jakby nie patrzeć, ostatnio nawet nie chciała napić się piwa, a teraz Goldsworthy dawała się ponieść czystemu szaleństwu. Nie, żeby Presley jakoś to przeszkadzało, ale trochę podejrzana sprawa.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Idziemy tańczyć! – zapowiedziała wszem i wobec. Automatycznie para męskich rąk wyciągnęła się ku niej pomagając zgrabnie zejść z baru, chociaż wcale o to nie prosiła. Nie zamierzała też odmawiać, bo lepsze to niż bliskie spotkanie z podłogą, co mogłoby się wydarzyć, gdyby sama zeskoczyła z wysokiej lady.
Wszyscy jednogłośnie ruszyli w głąb parkietu i już w drodze Calie gibała bioderkami na boki. Chciała tańczyć, chciała się bawić i śmiać do rozpuku. Nie zamierzała sobie odpuszczać, hamować albo odmawiać. Wszystko jej pasowało, na nic nie narzekała a każde szturchnięcie przez tańczących ignorowała. Nie zdziwiła się więc, gdy poczuła czyjś dotyk. Nie ogarnęła za bardzo, że Presley szła tuż za nią, ale gdy zobaczyła, że to ona – uśmiech się poszerzył. Właściwie Calie szczerzyła się przez cały czas. Gdyby ktoś spróbował być jak ona, dostałby bólu szczęki. Zakwasy na twarzy murowane (przynajmniej przez parę dni).
- Jeszcze nie wiesz, co jest w moim stylu – stwierdziła rozweselona i jakimś cudem palcem wskazującym trafiła Presley w nos, który tycnęła. Oj, obudziła się w niej mała zaczepa. Pacnie tam, trochę tu, zaczepi, klepnie, dziabnie.. pełen pakiet.
Złapała Presley za rękę i pociągnęła w stronę roztańczonego towarzystwa. Zespół zdecydował się na rytmiczne i żywe covery. Wokalistka dawała radę nawet przy wysokich tonach, czym zasłużyła sobie na oklaski. Przez dłuższy czas jednak wszyscy tańczyli i jak Calie zapowiedziała, przy starej dobrej Shakirze dostała świra. Z grupką (nie)znajomych urządzili nieoficjalny konkurs na trzęsienie tyłeczkiem (googlowanie twerkujących lasek odbiera godzinę z życia, ale to była dobra godzina) i ruszanie biodrami niczym znana wokalistka w teledysku Hips don’t lie. Jednym wychodziło lepiej a drugim gorzej, ale co najważniejsze – wszyscy mieli przy tym dobrą zabawę.
Oddali się tańcu nie wiedzieć kiedy zajmując parkiet na sześć może siedem piosenek. Kto by liczył? Nikt, kto dobrze się bawił, chociaż pani czerwony top chyba rzuciła focha i nikt nie wiedział czemu. Będąc szczerym to nikt nie zauważył, że zniknęła.
- Przerwa na zioło – rzuciła do jakiegoś chłopaczka tuż po tym, gdy Prescott oznajmiła, że musi złapać trochę powietrza. Innymi słowy – dymek i lecim dalej. Niekoniecznie było to zioło, ale Calie jakoś tak pasowało, czego tamten chyba nie usłyszał. Gdyby skumał, na pewno by za nimi polazł.
- Przyjemny chłodny wieczór – rzuciła, gdy wyszły na zewnątrz pozostawiając za sobą balujących gości baru i zespół dający z siebie jak najwięcej. – Więęęęc byłaś na randce? – zagadnęła wciąż szeroko się uśmiechając. Ciało również miała roztańczone i nie mogła ustać w miejscu. – Było aż tak źle? Opowiadaj. – Szturchnęła Presley ramieniem i zerknęła na odpalonego papierosa, którego jeszcze(!) nie podwędziła. Po pijaku mogła wszystko, nawet kaszleć tytoniem.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Nie trzeba było dwa razy powtarzać, żeby zaciągnąć Presley na parkiet. Uwielbiała tańczyć, jak na prawdziwą imprezowiczkę przystało. Była niczym lew salonowy, przyciągała ludzi, choć nie zawsze zaskarbiała sobie ich sympatię. Mimo to, gdziekolwiek się nie pojawiała, wiele par oczu było skierowanych właśnie na nią. A teraz, po kilku szotach i po butelce wina, którą opróżniła na nieudanej randce, nie przeszkadzało jej nawet, że Calie sprzedała jej pstryczka w nos. Wręcz przeciwnie, zareagowała na to śmiechem i kręceniem głową z udawanym politowaniem.
Dziwnie było skakać z nią na przepełnionym parkiecie, bez złośliwości i oskarżeń o byle co. Można stwierdzić, że po prostu dobrze się bawiły trzęsąc tyłkami do utraty tchu. Nic więc dziwnego, że po kilkunastu minutach bezustannego i cholernie energicznego bujania się w rytm muzyki, Prescott chciała wyjść na zewnątrz. Głównie dlatego, że miała ochotę zapalić papierosa, a po alkoholu potrzebowała w swoich czarnych płucach nikotyny bardziej niż zwykle.
Wieczór rzeczywiście był przyjemny i nie było tak duszno, jak kilka dni temu, kiedy powietrze stało w miejscu i nie było czym oddychać. Pres usiadła na drewnianej ławce, założyła nogę na nogę i odpaliła fajkę, zaciągając się porządnie. Pierwszy buch był zawsze jak zbawienie. Jak wygodne łóżku po ciężkim dniu w pracy i ulubiona piosenka mało znanego zespołu, którą niespodziewanie puściła jakaś stacja radiowa.
- Byłam na randce - skinęła głową, wlepiając niebieskie oczy w twarz Calie, która cały czas podrygiwała i chyba nie miała zamiaru usiąść choćby na sekundę. - I było fatalnie. Laska była strasznie nudna, gadała tylko o sobie, a na koniec stwierdziła, że surfowanie jest głupie. Kumasz? - aż wywróciła ślepiami na samo wspomnienie tego żałosnego wieczoru. Ciężko było zdefiniować tę nudę, jaką miała w sobie blondwłosa dziewczyna. Może chodziło o to, że nie potrafiła się porządnie wysławiać. A może o to, że brakowało w tym przytyków i zadziornego warczenia na siebie. - No dobra, a ty co tutaj robisz? Wiesz, że w Lorne też jest kilka klubów, w których można zajebiście się wybawić, nie trzeba celowo uderzać do Cairns - to akurat prawda, chociaż ten bar z muzyką na żywo spełniał wszelkie oczekiwania. Zespół dawał radę, szoty wchodziły wyśmienicie. Jeszcze jakby ktoś posypał Presley kreskę, to byłaby w siódmym niebie. Niestety sama nie miała przy sobie towaru, bo szczerze mówiąc myślała, że ten wieczór zakończy się w inny sposób i zostanie u blondynki na noc. Ale nieważne, na dobre jej to wyszło, w innym wypadku plułaby sobie w brodę, że zmarnowała czas na laskę, z którą nawet nie było o czym rozmawiać.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Co? – Z niedowierzaniem szeroko otworzyła oczy. – Stwierdziła, że zawód, który wykonujesz jest głupi? – Nie wierzyła w to co słyszała i jeszcze raz musiała przetworzyć to w pijanej główce. Na szczęście jeszcze mniej więcej ogarniała co i jak. Wytańczyła część wypitego alkoholu a to oznaczało, że mogła chlać dalej, co zrobi gdy tylko wrócą do środka. Najpierw jednak należało ogarnąć kwestię nudnej randki, a raczej wrednej randki. – Gdzie ona jest? Pokaż mi ją. – Trochę się wygłupiała a trochę nie. – Ja jej zaraz powiem, kto jest głupi. Laska chyba nie wie, że tylko ja mogę cię obrażać. – Wcale nie była gotowa zabić. Nie przybrała pozy, nie pokazała zębów ani nie szukała panienki wzrokiem, bo okazało się, że jej tutaj nie było. No tak, randka odbyła się gdzie indziej, co Goldsworthy ogarnęła dopiero po słowach Presley. Szkoda, bo może rzuciłaby panience taneczne wyzwanie; jedyna bójka na którą Calie by się nadawała. Chociaż może dałaby radę z tipsiarą, gdyby tylko sama wykazywała agresywne zachowania i chęć przywalenia komuś. Nigdy jej się to nie zdarzyło. Ani razu nie miała ochoty użyć siły (takim była dobrym człowiekiem).
- Żartowałam – odparła i z uśmiechem wreszcie dosiadła się do Prescott. Poczuła chwilową potrzebę podładowania akumulatorów. Pełen bar i parkiet czekał. – Nikt nie powinien cię obrażać a zwłaszcza surfowania. Wydaje się trudne. – Tak(!), Calie nigdy nie stała na desce. Była jedną z tych Australijskich lamusów, którzy nawet nie próbowali surfować z falami. Nie żeby nie chciała albo to ją odrzucało. Po prostu jakoś nigdy nie miała na to czasu a kiedy rówieśnicy robili imprezy na plaży, przy okazji wzajemnie opanowując sztukę surfingu, Calie siedziała w domu z książką w ręku i zastanawiała się, czy jutrzejszy dzień w szkole wreszcie będzie tym spokojnym bez gnębiących ją dzieciaków. Pomimo braku praktyki, dużo czytała, więc wiedziała jak wiele mięśni było zaangażowanych podczas surfowania. Balans, równowaga, koordynacja, odwaga i przede wszystkim upór w dążeniu do celu; to cechowało wszystkich tych, którzy potrafili opanować falę.
Słysząc pytanie wbiła spojrzenie na budynek po drugiej stronie. Miałaby powiedzieć, że dwie doby temu wydaliła z siebie martwy zarodek? Nie. Szybko pozbyła się niechcianej myśli. Nie zamierzała użalać się nad sobą.
- Przyszłam tu ze znajomą z redakcji. – Większość pracowników mieszkała w Cairns. Tylko Goldsworthy była na tyle durna, żeby chcieć dojeżdżać godzinę w tę i z powrotem. – Dawno nie balowałyśmy, więc chciałyśmy to nadrobić tylko, że.. gdzieś mi zniknęła. Pewnie wciąż całuje się z blondaskiem. – Nie przejęła się tym, że została sama. Radziła sobie doskonale dołączając do towarzystwa, które nagle stało się jej. Nikt postronny nie wpadłby na to, że Calie nikogo tam nie znała.
Spojrzała na papierosa, którego Presley nonszalancko nonszalancko blisko siebie filtrem w kierunku Calie. Nim towarzyszka zdecydowała się wziąć kolejnego bucha, Goldsworthy jakby nigdy nic pochylając się w bok złapała papierosa między swoje wargi. Zamarła i zerknęła na Presley, której zaskoczenie mocno ją rozbawiło. Tak bardzo, że nie chcąc stracić równowagi podczas śmiechu podparła się ręką o udo dziewczyny a filtr zagryzła w zębach. Nie odda zdobyczy tak łatwo. Nawet warknęła! I wymamrotała coś przez zęby. Coś co miało brzmieć jak „Tylko buch i puszcze!”. Nie miała czasu. Musiała się zaciągnąć, co od razu wywołało duszący kaszel. Straciła papierosa zanim się nim nacieszyła (kaszląca mistrzyni palenia).

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Machnęła niedbale wolną ręką, bo szkoda zachodu, żeby użerać się z taką laską, jak bezimienna blondynka. Właściwie wypadałoby nadać jej imię, więc nazwijmy ją Lola. Lola pasuje do takiej blondwłosej cizi, chociaż najbardziej kojarzy mi się z króliczką z Kosmicznego Meczu, do której zarywał Królik Bugs.
No właśnie Presley też nie mogła zrozumieć, jakim cudem panienka uznała jej zawód za nudny. Nudne to mogło być szydełkowanie, kolekcjonowanie znaczków albo szachy, gdzie emocje sięgały zenitu i można było je porównać do tych na grzybobraniu. Mimo wszystko Pres, jaka by nie była, szanowała zainteresowania innych ludzi i nie wyśmiewała ich głośno, tylko po cichu, gdzieś w zakamarkach swojego czarnego serca, które odcieniem przypominało jej przepalone płuca.
- O tym właśnie mówię - wymierzyła w Calie żarzącym się papierosem. - Surfowanie to nie taka prosta spawa. Nie wiem, gdzie w tym jakakolwiek nuda - trochę się obruszyła, bo jednak słowa blondynki gdzieś ją uwierały. - Dlatego dzięki, że napisałaś. Szukała pretekstu, żeby się stamtąd wyrwać, więc powiedziałam jej, że mam znajomą w potrzebie. Alkoholowej, ale to zawsze jakaś potrzeba, nie? - mrugnęła porozumiewawczo do Goldsworthy, a potem uniosła wysoko brwi, bo ta przyssała się do jej papierosa i Prescott odzyskała go dopiero wtedy, gdy ta zaniosła się niepohamowanym kaszlem. No i na co jej to było? Jak się nie umie palić, to się nie pali. A jakby Calie poprosiła o fajkę, to pewnie otrzymałaby taką i to bez mrugnięcia powiek, bo Pres nie była skąpa i nigdy nie odmawiała ratunku. Częstowała nawet pijaczków spod bloku, a ci w zamian kłaniali jej się w pas i nazywali kierowniczką, a to już poważne stanowisko.
- No dobra, przyszłaś ze znajomą - chłonęła informację niczym gąbka, jak to na dobrego słuchacza przystało i poklepała miejsce obok siebie, żeby dziewczyna przycupnęła sobie, zanim straci równowagę i wyląduje na betonie, bo w tym stanie Pres miała nieco spowolnione ruchy i mogłaby nie zdążyć jej złapać. - To po co napisałaś do mnie? - właśnie, to było niezłe pytanie. Takie w punkt, wszak Calie nie mogła narzekać na brak towarzystwa. Wprawdzie jej koleżanka gdzieś zniknęła, ale ekipa, której sympatię zyskała, wydawała się doskonałym towarzystwem. Na pewno lepszym niż Presley, z którą Goldsworthy ciągle darła koty. Poza tym nie odpowiedziałaby na wiadomość, jakby była w Lorne. To znaczy odpisałaby, ale nie fatygowałaby się do Cairns, skoro miała możliwość balowania gdzieś blisko domu.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Uderzyła dłonią w mostek tak, jakby przytkała się jedzeniem a nie dymem papierosowym, przez który kaszlnęła jeszcze trzy razy. Nie paliła. Nigdy ją do tego nie ciągnęło, a jednak podczas imprez czasami miała ochotę na bucha. Tylko jedno pociągnięcie i na domiar złego nieudane. Miała wrażenie, że jej znajomi palili słabsze papierosy od tego, którym zaciągnęła się od Presley, ale przecież się nie znała. Co ona mogła wiedzieć o papierosach? Nic. Poza tym, że miała na nie ochotę po pijaku.
- Z Dianą. – Przytaknęła na wspomnienie o znajomej, za którą chyba jednak będzie musiała się rozejrzeć. Nie zamierzała przerywać jej osobistej namiętności, ale Calie chciała mieć pewność, że kobieta ciągle gdzieś tam była. Że nie polazła z nieznajomym do jego domu albo gdziekolwiek indziej. Koleżanki były po to, żeby się pilnować, chociaż wierzyła w rozsądek Diany oraz to, że była trzeźwiejsza od niej samej. W końcu wypiła tylko dwa piwa, kiedy Goldsworthy opróżniała kieliszki przeróżnych shotów.
- Bo wiedziałam, że gdy urżnę się jak szpadel, to nie będziesz mnie oceniać. – To był jeden z powodów. – Bo chciałam cię przeprosić za ostatnie. To była kutaśna zagrywka. – Fakt przemilczenia swej wyprawy do Ołtarzyka. Mogła chociaż napisać, że Presley nie była potrzebna albo cokolwiek innego. Ot, po prostu powiadomić a nie zlewać, co ewidentnie zrobiła. – Możliwe też, że mam w głowie jakiś radar i zawsze wiem, kiedy jesteś w okolicy. – Parsknęła rozbawiona, bo już raz rozmawiały o tym, że żadna się wzajemnie nie śledziła, a jednak los pokazywał im co innego. Trafiały na siebie, co nie robiło wrażenia w małym miasteczku, ale w Cairns już tak. – No i miałaś rację, co do tego, że nie wiem, czego chcę. W sensie wiedziałam, ale nie chciałam tego przyznać i zamiast ugaszać nasze sprzeczki to egoistycznie je podjuszałam, wymyślając kolejne bzdurne hasła tylko po to, żeby się całować. – Prychnęła ni to z rozbawieniem ni pijacką pogardą do samej siebie. Jednak cały czas się uśmiechała i z tym grymasem spojrzała na Prescott. – Lubię całować się z dziewczynami – przyznała głośniej niż wypowiadała poprzednie słowa. Trochę tak, jakby wyznała światu swoje grzechy. – Chyba nawet bardziej niż z facetami i to mnie ostatnio dręczyło. – Wiele spraw ją dręczyło a to była jedna z nich, którą musiała rozwiązać. Nie dość, że wcześniej była w związku, to jeszcze w ciąży a i tak oglądała się za laskami, jak napalony nastolatek, który dopiero co przekonał się czym była erekcja. – Ale już jestem wolna i mogę wszystko, więc będę całować się z kim chcę. – Postanowione. Oto jej nowy wielki cel w życiu poza upiciem się, bo to planowała na kolejne dni. Przynajmniej miała taki zamiar, ale ze trzy razy zmieni zdanie, gdy obudzi się z ogromnym kacem.
Gwałtownie wstała, trochę jak króliczek podskakując w miejscu, odwróciła się na pięcie i wyciągnęła rękę ku Presley.
- Rozejm? – Koniec bezpodstawnych przypierdolek? – Przy okazji może pokażesz mi, jak się zarywa do dziewczyn? – Calie nie miała w tym aż takiej wprawy. Całowała się z takowymi i raz zaliczyła bliski kontakt, ale była jeszcze nastolatką i wszystko wyglądało koślawie; mało przyjemnie. – Ale najpierw musimy się napić. Co powiesz na tequile? - Zamierzała pociągnąć towarzyszkę z powrotem do lokalu i znaleźć im miejsce przy barze. Najwyżej do kogoś się uśmiechnie i im ustąpią.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Imprezy rządziły się własnymi prawami. Presley, jeśli wychodziła z większą grupą znajomych, starała się trzymać blisko, ale czasem po prostu ją ponosiło i nie miała pojęcia, gdzie wcięło wszystkich, z którymi zjawiła się klubie. Nikogo też nie pilnowała, każdy potrafił o siebie zadbać. Byli dorośli, a pić to trzeba umieć. Jak się nie umiało, to robiło się później głupie rzeczy, więc wtedy nie pozostawało nic innego poza zbiciem wysokiej piątki z kacem moralnym. Na szczęście Pres nauczyła się nie żałować, a to, co działo się na grubszych imprezach, po prostu pozostawało na imprezach.
- Serio uważasz, że cię oceniam? - uniosła jedną brew tuż po tym, jak odsunęła papierosa od ust. Kiedy ta dziewczyna zrozumie, że Prescott nie była zainteresowana jej życiem prywatnym? To, że czasem sprzedała jej kilka niezbyt miłych docinków (które, swoją drogą, ani trochę nie miały się z prawdą) nie oznaczało, że ją oceniała. To było życie Calie, jej decyzje, jej wzloty i upadki.
Na przeprosiny machnęła tylko wolną ręką. Było, minęło. Z reguły Presley nie należała do tych pamiętliwych osób. Oczywiście co innego, kiedy ktoś jej mocno zachodził za skórę, wtedy potrafiła odwzajemnić zawiść. Ale gniewać się o to, że dziewczyna, z którą nie miała zbyt wiele wspólnego, umyślnie nie dała jej znać w kwestii spotkania? Nie, to nie było w stylu Pres.
- Jasne, radar. Tak to sobie tłumacz. Pewnie mnie śledzisz, dlatego zawsze wiesz, gdzie mnie znaleźć - powiedziała poważnym tonem, chociaż tak naprawdę żartowała. Nie uważała, żeby Calie była zdolna do takich posunięć, a ich spotkania to tylko czysty przypadek. Nawet można byłoby je nazwać przeznaczeniem, o ile Prescott wierzyłaby w takie bzdury. - I nie ma nic złego w całowaniu się z dziewczynami - kto jak kto, ale ona wiedziała, co dobre. Poza tym wychodziła z założenia, że nie można tak się ograniczać i w życiu trzeba spróbować wszystkie, łącznie z obejmowaniem ustami tych kobiecych. Bo dlaczego nie? Dziewczyny były o wiele atrakcyjniejsze, piękniejsze, delikatniejsze i często mądrzejsze od mężczyzn, więc jak najbardziej zasługiwały na pocałunki, szczególnie te niezobowiązujące.
Zaśmiała się, kiedy Goldsworthy oznajmiła, że miała prawo do całowania się z kim tylko chciała. Chyba zerwanie z Apollo uznawała za słuszną decyzję, skoro w głowie miała takie ekscesy, choć raczej spowodowane było to dużą dawką alkoholu.
Spojrzała na wyciągniętą rękę, żeby po chwili przenieść spojrzenie w obręb twarzy Calie. Rozejm jeszcze nikomu nie zaszkodził, dlatego wcisnęła niedopałek do stojącego obok kosza na śmieci, podniosła się z ławki i uścisnęła dziewczynie dłoń.
- Rozejm - zgodziła się z nią, a żeby umocnić wypowiedziane słowa, skinęła dodatkowo głową. - Ale widz, że nie jestem najlepsza w zarywaniu - Pres nie kłamała, to po prostu jakoś samo wychodziło. Usilnie twierdziła, że nawet nie potrafiła flirtować, a co dopiero bawić się w podrywy. - Ale tequila brzmi świetnie. Chodź, tym razem ja stawiam kolejkę - i zanim się obejrzały, już siedziały na wysokich stołkach, a barman napełniał ich kieliszki.
O ile ten meksykański alkohol nie był jej ulubionym, to Presley nigdy nie gardziła żadnymi napojami wyskokowymi. Wylewanie za kołnierz uznawała za grzech i na każdego, kto tak robił na sto procent czekało specjalne miejsce w piekle.
- Sól, tequila, limonka - przypomniała swojej towarzyszce, chociaż nie od dziś wiadomo, że kieliszek najlepiej wyciągało się spomiędzy cycków, ale umówmy się, Prescott nie była tak pijana, żeby obnażać się publicznie. Jeszcze. - A pana poprosimy jeszcze raz to samo - puściła do barmana oczko, chociaż jeszcze nie zdążyła zamoczyć ust w alkoholu. I dobrze, bo tutaj nie było czasu na jakieś opierdalanie, jeśli miały zamiar kontynuować wyśmienitą zabawę. Ale w pewnym momencie do Pres podszedł Marcus (ten sam, którego chwilę wcześniej przedstawiała jej Goldsworthy), który zagaił o numer telefonu, a ona nie widziała powodu, żeby nie podyktować tych kilku cyfr. Chyba przywykła do tego, że od czasu do czasu wpadała komuś w oko, mimo że nie przywiązywała do tego większej wagi, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Wymiana numerami nie musiała od razu świadczyć o stawaniu na ślubnym kobiercu. I chwała za to, Presley miała już za sobą jedno pochopne narzeczeństwo, nie chciałaby przechodzić przez to kolejny raz, chociaż facet był spoko i to ona spieprzyła sprawę.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Nie zauważyła, że Marcus podszedł do Presley. Była zajęta wylizywaniem soli, a potem to już szybko – siup – alkohol do gardła i wszystko zagryzła cierpką cytryną, którą trzymała mocno między zębami. Poczuła kolejną falę przyjemnego ciepła. Tańce i chwilowe odetchnięcie sprawiło, że usta zapomniały już jak smakował alkohol. Gorzki i palący, ale za to z przyjemnym efektem rozluźnienia i wyrąbania na wszystko. Tego właśnie Calie chciała. Czegokolwiek innego od tego, z czym przyszła do baru. Wszystko było lepsze od tamtego uczucia zamaskowanego za szerokim uśmiechem, który był u niej czymś wrodzonym. Kiedy się nie uśmiechała nie była sobą, a raczej tą Calippo, którą wszyscy znali.
Wyciągnęła resztę cytryny z ust i wrzuciła do kieliszka jednocześnie obserwując poczynania Marcusa w skupieniu wystukującego numer w telefonie.
- Idź z nim zatańczyć – zasugerowała uprzednio pochylając się w stronę Prescott i trącając ją palcem między żebra. – Co ci szkodzi? Randka się nie udała, więc korzystaj. – Kiwnęła głową na mężczyznę, który w skupieniu wpisywał imię Presley i obok miejsce, w którym się poznali, bo tak łatwiej było zapamiętać o kogo chodziło. – Dawaj. – Jeszcze raz dziabnęła ją między żebra. – Poradzę sobie.. – Machnęła ręką na bar dając do zrozumienia, że zdąży się porządnie zrobić i sama pójdzie na parkiet. – Może poćwiczę podryw. – Uśmiechnęła się bardzo szeroko, jakby sobie żartowała i w zasadzie tak było, bo o podrywanie nie wiedziała za wiele. To zazwyczaj ona była podrywana i nawet nie musiała niczego robić. Teraz, skoro chciała zmienić kierunek swej seksualnej energii, musiałaby się postarać, chociaż w tym wszystkim chodziło tylko o to żeby się dobrze bawić. Po to przyszła do pubu; żeby się zabawić i zapomnieć, czemu w ogóle chciała tutaj być.
- Ale najpierw się napije i znajdę Dianę. – Wypadało wreszcie sprawdzić, co działo się z koleżanką zwłaszcza, że miała u niej przenocować. Szkoda byłoby w środku nocy skończyć bez noclegu.
Z uśmiechem odwróciła się ku kolejnym kieliszkom tequili, kiedy Marcus korzystając z okazji i zachęty koleżanki Prescott, zaproponował jej wspólne pląsy. Numer numerem, ale dopóki oboje byli na miejscu, mogli się jeszcze trochę pobawić. Liczył, że nie spotka się z odmową a w razie czego postawi jeszcze po kieliszku, co by nieco stłumić ewentualny opór.
- Caaaaaaaaaaaaal – przeciągłe wołanie wyłoniło się spomiędzy ust małej osóbki. Metr sześćdziesiąt w kapeluszu, chudziutka, ale za to ładna z filipińskimi rysami twarzy dopadła do Goldsworthy wtulając się w jej bok. – Pół wieku cię szukałam.
- Nie przesadzaj – zaśmiała się patrząc za koleżanką, gdzie nie dostrzegła jej niedawnego adoratora. – A gdzieś twój całuśny amant? – zagadnęła, ale przecież wciąż nie siedziała sama. – Diana to Presley – przedstawiła je sobie zanim Marcus ponowił propozycję wspólnego tańca.
- Tak, tak idźmy tańczyć!
- Oni idą tańczyć razem. – Przekazała konspiracyjnym (nie)szeptem, bo w tych warunkach nie dało się mówić cicho. Diana zlustrowała tamtych wzrokiem, pomachała brwiami i szybko zmieniła swój cel zainteresowania na barmana, do którego pomachała.
- Wściekłe psy! – shoty, tequila i wściekłe psy. Mieszanka wybuchowa.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Nie chciała na razie tańczy i mimo że doceniała dobre chęci Calie, to zamierzała odpuścić. Wystarczyła jej jedna nieudana randka, po co do reszty psuć sobie wieczór? A znając szczęście Presley, to koleś okaże się skończonym bucem. Niby wyglądał całkiem zwyczajnie, ale tacy byli najgorsi, bo potem wychodziły jakieś cuda na kiju. Weźmy takiego Islwyna - nikt nie podejrzewał, że gość okaże się takim zaborczym zazdrośnikiem. W porządku, może Prescott czasem przesadzała z imprezami, ale będąc z nim, nigdy nie zrobiła niczego głupiego. Niczego, czym mogłaby go skrzywdzić. Bo Pres faktycznie można wiele zarzucić i każdy wiedział, że nie była przejawem cnót, ale miała swoje zasady, których starała się przestrzegać. Jedna z nich to ta, która oznajmiała wszem i wobec: jeśli będąc w związku chcesz iść do łóżka z kimś innym, wpierw zakończ trwającą relację. Niby nic odkrywczego, jednak Presley szczerze potępiała zdradę. Bo po co być trwać w związku, kiedy i tak robisz kogoś na boku? Pocałunek to też zdrada, ale na to można jeszcze przymknąć oko. A seks? Seks nie tylko dawał upust emocjom, ale był połączeniem wszystkich zmysłów. Niektórzy nie traktowali go poważnie, a Pres, choć nikt jej o to nie podejrzewał, miała do tego zupełnie inny stosunek. Owszem, swego czasu mocno szalała, ale chyba trochę już z tego wyrosła. Czyżby dojrzewała? No doprawdy, kto by pomyślał.
- Wolę się napić - odparła krótko i rzeczowo. Jeśli Marcus dalej będzie zainteresowany, to poczeka. Jeżeli nie... No cóż, jego strata. - Zawsze możesz poćwiczyć podryw na mnie - dodała ot tak, zupełnie niezobowiązująco. Nie była wyjadaczem w podrywie, bo to zwykle o jej względy zabiegano, więc nie musiała jakoś szczególnie się starać. Miała jednak pewne doświadczenie, które wynikało z obserwacji i mogłaby rzucić Calie kilka celnych wskazówek w zależności od jej poczynań.
Opróżniła kolejny kieliszek tequili, a potem jeszcze jeden, cały czas próbując przemówić Marcusowi do rozsądku. Nie było nic gorszego od wstawionego, nagabującego faceta. Nie pomogła mu nawet postawiona kolejka, chociaż Presley bez oporów wlała do gardła piekący alkohol. W międzyczasie przywitała się z Dianą, która jakiś czas temu zniknęła Goldsworthy z oczu i która niespodziewanie odnalazła się, stając znienacka przy barze.
- Nie idziemy tańczyć - powiedziała dobitnie i mimo że zwracała się do dziewczyn, to miała nadzieję, że Marcus w końcu zrozumiał aluzję. Nie to znaczyło NIE. No co za nachalny typ. - Kolejka wściekłych, a później kamikaze! - krzyknęła na tyle głośno, żeby barman ją usłyszał. Najwyżej później się porzygają, ale przynajmniej nie będą mogły powiedzieć, że nie bawiły się co najmniej przednio. - Słyszałam, Diana, że wyrwałaś jakiegoś sympatycznego pana? - zwróciła się do koleżanki Calie, żeby nie wyjść na jakiegoś gbura, którego łatki nie potrafiła się wyzbyć przez swój wieczny bitch face.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Oni nie idą tańczyć. – Diana „konspiracyjnym szeptem” powtórzyła to samo, co Prescott, na którą spojrzała dość podejrzliwie, a potem posłała Calie oskarżycielskie spojrzenie, bo jak ona śmiała wypowiadać takie kłamstwa. Niedobra Goldsworthy, która wymieniła z Dianą spojrzenia aż wreszcie z ciężkim westchnieniem zeszła ze swego barowego krzesła.
- Siadaj. Ledwo cię widać zza tego baru. – Klepnęła znajomą, która od razu skorzystała z okazji i podskoczyła razem ze swymi krótkimi czarnymi puszystymi lokami. Mały czarny baranek, który całował się po kontach z nieznajomymi.
- Był raczej niegrzeczny niż sympatyczny, jeśli wesz co mam na myśli. – Baranek uśmiechnął się cwanie i przy okazji, skoro już siedziała wysoko, zlustrowała wzrokiem Marcusa. O tak o, bo mogła. – Włoch, ni hu hu nie rozumiał po angielsku, ale całować umiał. – Mówiła w czasie przeszłym tak, jakby już jej się znudził. Było całowane, tańczone i pomacane, ale na tym koniec. – Presley, tak? – Dobrze zapamiętała? – Ciebie to ja nie znam. Calie o tobie nie wspominała. – Zmarszczyła brwi w zastanowieniu i podobnie jak niedawno Marcusa i dziewczynę zlustrowała oceniającym spojrzeniem.
- Nie rób jej przesłuchania.
- Ciii.. dorośli rozmawiają. – Diana choć malutka, była starsza od Calie o trzy lata i już się rządziła.
- Niech ci tabasco wyjdzie bokiem.
Diana akurat sięgała po jeden z kieliszków, który wlała w siebie za jednym zamachem i tuż po przełknięciu kaszlnęła od ostrości, której się nie spodziewała. Nie ogarnęła co właśnie pije. Wątpliwe aby ktokolwiek tam ogarniał kropka w kropkę co się działo.
- Gadaj Presley, kim jesteś i co tu robisz? – Calie się nie pomyliła. Diana zadawała pytania, jak na przesłuchaniu, jednak brakowało w nich złości czy oskarżenia.
- Jesteś niemożliwa – jęknęła Calie opierając czoło na ramieniu znajomej z redakcji i na moment zamknęła oczy.
- Nie zasypiaj kochanie.
Poczuła szturchnięcie, uniosła głowę i od razu zauważyła przed sobą kieliszek podany przez Prescott, której wzrok mówił Nie śpimy. Pijemy.
- To z nią się Calie całuje – Marcus doznał objawienia i jak na złość zapamiętaj jej poprzednie słowa, które wygłosiła grzejąc miejsce na barze.
Goldsworthy ulała zawartość kieliszka, która pociekła po jej brodzie. Wcale nie mówiła takich rzeczy, a przynajmniej nie ogarnęła, że zrobiła to dzisiaj. Nim jednak Marcus cokolwiek dodał, zakryła dłonią jego usta i pogroziła palcem.
- Pij, nie gadaj. – Zamiast jednak podać mu pełen kieliszek, dała ten swój nie do końca wypity i od razu sięgnęła pod swoją koszulę, żeby wytrzeć tę nieszczęsną stróżkę wódki, która jej uciekła.
- Nooo to, skąd cię Calie zgarnęła, co? - Diana rozbawiona reakcją Calie zwróciła się do drugiej dziewczyny, którą znów oblukała (bo tak, zapomniała, że już to robiła).

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Dlaczego kobiety miały słabość do niegrzecznych chłopców? Nawet ona przerabiała to wielokrotnie. Czy tak samo było w przypadku płci pięknej? Czy Presley miała słabość do niegrzecznych dziewczynek? Nie, bo to ona była tą niegrzeczną dziewczynką i zwykle miało się słabość do niej. Wtedy laskom włączała się jakaś dziwna potrzeba naprawienia Prescott? Tylko z czego chciały ją ponaprawiać? Z nadmiernego imprezowania? To tak nie działało. Nie można nikogo do niczego zmuszać. Nic na siłę, a zmiany same w końcu przyjdą. Najgorsze, co można zrobić, to wywoływać presję. A Preska presji nie lubiła.
Skinęła głową, potwierdzając wypowiedziane przez Dianę imię. Calie o niej nie wspominała? Nic dziwnego, nie pałały do siebie jakąś większą sympatią. Przynajmniej nie na tyle, żeby opowiadać o tej relacji znajomym.
- To ze mną Calie się całuje - wskazała palcem na Marcusa, tym samym przyznając mu rację. - A znamy się... - urwała, bo w sumie co miała powiedzieć? Że Goldsworthy darła koty z jej młodszym bratem? Taka była prawda, ale jeśli ta kiedykolwiek napomknęła niskiej koleżance o Jeffie i o tym, jak ten zachowywał się wobec niej w przeszłości, to mogłoby zrobić się niezręcznie. - Ze szkoły. Wprawdzie nie chodziłyśmy razem do klasy, ale to szkoły już tak - ot, fascynująca historia. I pewnie tak było, bo dziewczyny chodziły do tej samej podstawówki. Może również do szkoły średniej, bo w Lorne i tak nie było za bardzo w czym przebierać. - Za to ja dowiedziałam się dzisiaj, właściwie chwilę temu, że znacie się z redakcji - punt dla Prescott za uważne słuchanie i zapamiętywanie szczegółów. Niby szumiało jej w głowie, ale pamięć jak zwykle miała niezawodną.
Pewnie Diana spodziewała się ciekawszej historii, jednak opowiadanie o tym, jak te dwie skakały sobie do oczu, a później faktycznie migdaliły się po kątach, jakoś wydawało się trochę nie na miejscu. Już wystarczy, że one dwie zdawały sobie z absurdu tych sytuacji, po co mieszać w to osoby trzecie?
- Marcus? - zwróciła się do mężczyzny, który właśnie opróżniał napoczętego przez Calie szota. - A może Diana chętnie z tobą zatańczy? Wygląda na świetną tancerkę. Wyglądasz na świetną tancerkę - tym razem przerzuciła spojrzenie na niską dziewczynę, która śmiesznie majtała krótkimi nóżkami, kiedy tak siedziała na barowym stołku.
I tutaj Presley wbiła kij w mrowisko, bo Marcus momentalnie zmienił swój obiekt zainteresowań i zaczął kręcić się blisko Diany. Faceci to jednak psy na baby i straszne świnie. Jedna nie zwracała na niego uwagi, to wystarczyło szepnąć tylko kilka słów i od razu leciał do drugiej, chociaż istniało prawdopodobieństwo, że dziewczyna o filipińskich rysach twarzy również nie będzie zachwycona jego towarzystwem.
Prescott rzuciła Calie rozbawione spojrzenie i uniosła kieliszek z niebieskim alkoholem w geście toastu. Niech żyje kamikaze!

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
ODPOWIEDZ