26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Sama zdecydowała o swoim życiu i gdy była gotowa odebrała sobie życie z pomocą Lincolna.
Prawdę powiedziawszy nigdzie nie chciała z nim jechać. był nadętym dupkiem, takim którego nie chciała się w swoim życiu. A ona wcale się o to nie prosiła. W swoim życiu nie miała okazji na spotkanie wielu takich osób. To był jeden z kuponów podczas chorowania na raka. Otaczasz się małą liczbą osób. Ale każdy skacze wokół ciebie i jest cholernie miły. Tak, że nagle myślisz że nie masz raka, a cukrzyce przez ich słodycz. Z czasem litość i sztuczne uwielbienie znikają, bo albo zdrowiejesz i nagle tego nie potrzebujesz. Albo umierasz i ludzie nie widzą sensu w tym by marnować na ciebie czas. Brianna przeszła przez jedno i drugie. Kiedy po raz kolejny odciągali płyn z jej płuc, znajomi przestawali odbierać. Mieli swoje życie, a ona już nawet nie pamiętała jak to jest chodzić do szkoły. Wszyscy spisali ją na straty, tylko nie rodzice. Ale przecież oni jak nikt inni walczyli o życie córki. Ludzie odwrócili się od niej ponownie kiedy zaczynała do siebie dochodzić. Jednym słowem, zawsze otaczała się masą nieszczerych ludzi. Ale takie było właśnie umieranie.
Pierwszy raz miała do czynienia z kimś tak opryskliwym. I było to dla niej nie małe wyzwanie. Czekała aż wyjdzie z budynku i szła za nim krok w krok, co nie było proste, bo miał o wiele dłuższe nogi i nawet kiedy szedł wolno, szedł o wiele szybciej od niej. Mimo to, odrzuciła na bok zadyszkę i kazała swoim płucom się ogarnąć. Położyła plecak na tylne siedzenie, a potem usiadła na przód zapinając pasy. Ciężki oddech który jej towarzyszył był przez nią praktycznie niezauważalny. Przyzwyczaiła się do tego, żyła z tym od lat. Zakaszlała cicho w dłoń i spojrzała na niego. - Jesteś strasznym dupkiem Lincolnie. Tak wiem jak masz na imię, bo powiedział mi o tym Polo. - rzuciła i obrała jego taktykę... była wrogo nastawiona z tym, że za nim nie potrafiła trzymać gęby na kłódkę. Lubiła mówić. Nie zawsze z sensem, nie zawsze było to interesujące. Ale lubiła mówić i lubiła słuchać. Czuć się w tak prostej sprawie potrzebna. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i chyba nie była gotowa na tą podróż. Może lepiej byłoby zostać w mieszkaniu i posprzątać wodę nim ten wróci ze sklepu budowlanego? Na takie przemyślenia było jednak za późno, ruszyli spod apartamentowca i przestrzeń wokół nich została zamknięta przez blachy samochodu.

Lincoln Buckley
ambitny krab
[*]
34 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Pomógł Briannie odebrać sobie życie, a potem, odsiadując wyrok w więzieniu wreszcie odnalazł spokój, bo mógł odpokutować wypadek, w którym zginął jego ojciec
chapter three

Jeśli miał być szczery, to do ostatniej chwili miał nadzieję, że pieprzona Brianna zrezygnuje. Da mu kran, wróci do mieszkania i tam zaczeka na Lincolna. Niestety ponownie okazało się, że nadzieja matką głupich i skończyło się na tym, że kobieta wsiadła z nim do auta. W żaden sposób nie komentował jej ciężkiego oddechu, bo po pierwsze nie była to jego sprawa, a po drugie nawet go to nie obchodziło.
Popatrzył na nią i wzruszył ramionami. Nie musiała mu tego mówić, bo doskonale znał sposób, w jaki się zachowywał. Miał świadomość, że był złamanym chujem i to, że inni to dostrzegali pokazywało, że jego taktyka, którą obrał lata temu, działała. Nie chciał, by ludzie go lubili, bo to była dla niego swoista kara – kara za to, że spowodował tamten wypadek. Gdyby umiał się zachować i nie był roztrzepany, jego ojciec by żył. Choć naprawdę cholernie tego chciał, to nie potrafił cofnąć czasu i dlatego sam, dzień w dzień, wymierzał sobie zastępczą karę. – I po co mi to mówisz? – zapytał, lustrując ją lodowatym spojrzeniem. Po pierwsze informacja wydawała się być z jego punktu widzenia bezużyteczna, a po drugie, jeśli odzywała się jedynie po to, by z nim porozmawiać, to to też nie był najmądrzejszy pomysł.
Odpalił silnik auta i ruszył w stronę sklepu budowlanego. By zaciszyć Briannę, w razie gdyby do jej głowy przyszedł niemądry pomysł ponownego odezwania się, zwiększył głośność radia na praktycznie maksymalną. I tym sposobem, nawet jeśli współlokatorka próbowała nawiązać z nim rozmowę, to Lincoln miał idealny pretekst, by się nie odzywać – udawał, że jej nie słyszał.
Dojechali na miejsce, Buck zaparkował samochód i spojrzał na kobietę. – Daj ten kran. – powtórzył tonem, który nie znosił sprzeciwu. Nie chciał, by Brianna brała sobie teraz za punkt honoru dopieczenie mu, bo Lincoln nie miał na to zbyt dużo czasu. Chciał wrócić do mieszkania i korzystać z pieprzonego przymusowego wolnego. W końcu tego wymagał od niego jego pracodawca: odbębnienia dni wolnych, by potem znów mógł wypłynać w rejs i być wolny.

Brianna Whitbread
ambitny krab
.
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Sama zdecydowała o swoim życiu i gdy była gotowa odebrała sobie życie z pomocą Lincolna.
W żaden sposób nie potrzebowała litości z jego strony. Przez całe swoje życie otrzymała od ludzi tyle litości, że pewnie do samej śmierci jej wystarczy, niezależnie od tego jak późno ona nastąpi. Była też wdzięczna, ze nie marudzi na jej oddech i na jej zachowanie. Były rzeczy nad którymi nie mogła zapanować. Nad swoimi płucami. I nad swoim jęzorem, który często paplał trzy po trzy. Chociaż znacznie łatwiej było zamknąć usta i siedzieć cicho, niż powiedzieć swoi płucom, że mają oddychać lepiej. Był skończonym dupkiem. Cisnęło się na usta, że był skończonym idiotom, ale tego nie mogła o nim powiedzieć. Nie znała go. Nie dał się poznać. Ale był dupkiem. To pokazał jej od razu pierwszego dnia i wciąż nic się nie zmieniło! A może lubiła go znacznie mniej? Chociaż nie, nie miała względem niego żadnych odczuć. Po prostu starała się by był jej obojętny, tylko strasznie ją denerwował.
Muzyka była znacznie za głośna i nawet raz próbowała mu to przekazać, ale z marnym skutkiem, bo i tak jej nie słyszał. Nie chciała sama ruszać radia, w obawie że jeszcze coś zniszczy, a wtedy nie dożyłaby popołudni i nie zabiłby jej rak, a jej współlokator Lincoln. Siedziała cicho przez całą podróż, nie licząc jednej prośby o ściszenie radia.
Wyszła z auta i zabrała swój plecak z tylnej kanapy. A potem spojrzała na niego unosząc brew do góry. - Mówi się poproszę. - rzuciła z obrażonym wyrazem twarzy a potem zarzuciła sobie plecak na ramiona i ruszyła do sklepu. Nie zamierzała mu nic dawać. Obawiała się, że jak odda mu baterię, to ten ją tu zostawi i będzie musiała sobie radzić z powrotem do domu. To nie tak, że nie dałaby rady. Gdyby musiała zadzwoniłaby do rodziców, albo po jakąś taksówkę. Ale wolała uniknąć takiego typu problemów. Weszła do sklepu i złapała za koszyczek i weszła do sklepu rozglądając się za jakimś pomocnym człowieku w uniformie pracowniczym. Niestety nikogo takiego nie dostrzegała. Dlatego rozejrzała się na Lincolnem, by nieco pomógł w sprawie. Jednak nie odezwała się, bo honor jej na to nie pozwalał, tak samo jak samo nastawienie do mężczyzny. Przecież nawet nie chciał by się do niego odzywała, więc teraz niech nauczy się techniki rozumienia się bez słów.

Lincoln Buckley
ambitny krab
[*]
34 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Pomógł Briannie odebrać sobie życie, a potem, odsiadując wyrok w więzieniu wreszcie odnalazł spokój, bo mógł odpokutować wypadek, w którym zginął jego ojciec
Wywrócił oczami i nie skomentował jej słów w żaden sposób. Czy słusznie myślała o tym, że mógłby ją zostawić? Niewykluczone, że byłby do tego zdolny. Skoro jednak nie chciała dać mu tego kranu, to nie pozostawało mu nic innego jak po prostu ruszyć do sklepu, bo oczywiście, że nie miał zamiaru o nic prosić. Brianna była szczególnym przypadkiem i nie zrobiłby tego nawet, gdyby był przyparty do muru.
Wszedł do sklepu i bez słowa ruszył na odpowiedni dział. Jeśli Bri czekała na jakiekolwiek słowo z jego strony, to się przeliczyła, bo Lincoln Buckley uwielbiał ciszę. Tylko raz obejrzał się, czy współlokatorka idzie za nim (jeśli by się zgubiła, to prawdopodobnie wróciłby do domu samotnie, bo bynajmniej nie próbowałby jej znaleźć) i wreszcie, po kilku minutach włóczenia się między półkami przystanął przed tą odpowiednią. Spojrzał wyczekująco na Briannę, jednak wciąż milczał i tylko gestem głowy wskazał jej, że to ten moment, w którym powinna wyjąć ten pieprzony kran ze swojego plecaka. Taka forma komunikacji nie była znów najgorsza i Lin był w stanie ją zaakceptować. Sam Buck zaczął przyglądać się bateriom na wystawie i wydawało mu się, że dostrzegł jedną, która się nadawała. Już miał po nią sięgnąć, gdy nagle usłyszał czyiś głos. – Jakoś państwu pomóc? – zapytał sprzedawca, który wręcz epatował pozytywną energią. – Nie. – uciął krótko, bo nie miał zamiaru nikomu tłumaczyć, czemu potrzebowali nowego kranu. Mniej więcej znał się na rzeczy, bo wyprowadził się z domu rodzinnego w wieku 18 lat. Od tamtego czasu był zdany praktycznie tylko na siebie, więc wiedział to i owo. Sprzedawca odszedł, a Lincoln jeszcze raz spojrzał na Briannę. Jeśli grali w grę, kto będzie dłużej milczał, to Buckley zamierzał wygrać.

Brianna Whitbread
ambitny krab
.
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Sama zdecydowała o swoim życiu i gdy była gotowa odebrała sobie życie z pomocą Lincolna.
Ona miała problem z milczeniem, ale to nie tak, że nie potrafiła jej utrzymać. Po prostu lubiła mówić, lubiła poznawać ludzi. Bo przez lata nie miała zbyt wielu możliwości ku temu. A jednak, teraz musiała być cicho. Bo czuła, że w końcu się zagryzą. A w tej walce nie miała niestety przewagi. Niestety nie potrafiła być takim bucem jak on. Kiedy bez słowa ruszył w jakimś kierunku, musiała za nim gonić. Bo nie chciała zagubić się w tym sklepie. Wtedy na pewno by ją tu zostawił. Dlatego trzymała się cały czas jego pleców. Był wysoki i dobrze zbudowany, dzięki czemu zgubienie go nie było łatwe. Na szczęście.
Usiadła przy nim kiedy oglądał te baterię i przez chwilę lekceważyła jego wzrok. Nie czytała w myślach, więc nie wiedziała czego chciał. Dobra. Doskonale wiedziała, ale chyba na nim wymusić by się w końcu odezwał.... i się odezwał, ale nie do niej. Uśmiechnęła się do mężczyzny przepraszająco, a potem z westchnięciem odprowadziła go wzrokiem. Czyli ogólnie był dupkiem. Zdjęła plecak z pleców i wyciągnęła go w stronę tego dupka. A jeśli go nie wziął, to postawiła go na ziemię i zaczęła oglądać wszystkie baterię. Ale jak dla niej wszystkie wyglądały zupełnie ta samo. Dlatego ostatecznie podeszła do jakiegoś słupka i oparła się o niego ramieniem. To było za dużo jak na jeden dzień. Chciała już znaleźć się w swoim pokoju i choć nie lubiła się w nim zamykać to chyba dziś będzie to bardzo odpowiednie. To znaczy wiedziała, że najpierw będzie musiała posprzątać łazienkę i zebrać z płytek całą wodę, ale potem zamówi sobie jedzenie i nie wychyli nosa poza swój pokój. - Nie byłoby łatwiej skorzystać z pomocy tego gościa? Nie gapiłbyś się teraz na to wszystko jak sroka w gnat udając, że się na tym znasz. - rzuciła patrząc na niego, a potem na te wszystkie baterię. Owszem, ona też się nie znała. Ale nie miała przy tym problemu z korzystania z pomocy innych. Jak widać Lincoln miał w ogóle problem by normalnie się do ludzi odzywać. Myślała, że tylko do niej był taki cięty, bo stanęła mu na odcisk. Ale jak widać po prostu taki był. Ciekawe gdzie go to zaprowadzi i co sprawiło, że taki był. Ale tego zapewne nigdy nie miała się dowiedzieć.

Lincoln Buckley
ambitny krab
[*]
34 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Pomógł Briannie odebrać sobie życie, a potem, odsiadując wyrok w więzieniu wreszcie odnalazł spokój, bo mógł odpokutować wypadek, w którym zginął jego ojciec
Wyjął z plecaka kran i zaczął porównywać go do tych, które były umieszczone na wystawie. Większość z nich jednak nie nadawała się do niczego, bo miała inny kształt lub rozstaw kurków, który nie pasował do dziur, które mieli w ścianie.
Prawdę powiedziawszy Lincoln nie wkładał nawet grama wysiłku w to, by być dla kogoś niemiłym. Lata praktyki i odsuwania się od ludzi sprawiły, że większy problem miał z udawaniem kogoś, kto nie wyraża swojego niezadowolenia w każdym zdaniu.
– Na pewno byłoby łatwiej, jakbyś się zamknęła. – rzucił, posyłając kobiecie mordercze spojrzenie. Nie zamierzał się z nią wykłócać i udowadniać swoje racje odnośnie do tego, że się zna – najważniejsze, że on wiedział. Nigdy nie czuł potrzeby imponowania innym, bo od momentu wypadku był raczej zamkniętym w sobie kolesiem, który stronił od relacji z innymi.
Wreszcie po jakimś czasie wybrał odpowiednią baterię i wtedy podszedł do półki, by wziąć odpowiednie opakowanie. Upewniwszy się, że trzymał w rękach kran, który spełniał wszystkie wymagania i będzie pasował do tego, który mieli w domu, wyciągnął dłoń w kierunku Brianny. Nie zamierzał płacić za ten kran z kilku powodów: po pierwsze, nie on go rozwalił, po drugie i tak wydawał już pieniądze na paliwo. Poza tym podejrzewał, że to właśnie on będzie musiał przykręcić nową baterię, więc wydanie kilkudziesięciu dolarów przy tym wszystkim nie było aż tak dużym wysiłkiem, szczególnie jeśli się coś popsuło, prawda?
Dopełniwszy wszystkich formalności w końcu znaleźli się w samochodzie. Nim jednak Buckley odpadli silnik, spojrzał w stronę Brianny. – Co z tobą jest nie tak, co? – wypalił nagle, lustrując ją spojrzeniem. – Nie potrafisz zrozumieć, co to znaczy nie odzywaj się i daj mi święty spokój? To chyba nic trudnego. – dodał.

Brianna Whitbread
ambitny krab
.
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Sama zdecydowała o swoim życiu i gdy była gotowa odebrała sobie życie z pomocą Lincolna.
Zamknij się, byłoby lepiej jakbyś się zamknęła, nie obchodzi mnie...
I co jeszcze? Pokazała mu środkowy palec i nic już nie powiedziała. Stała cicho i czekała, aż pan i władca w końcu wybierze odpowiednią rzecz. Potem wzięła swój plecak i czekała aż wpakuje do niego stary kran. Nie dała mu pieniędzy, nigdy nie miała przy sobie gotówki. A karty mu nie da. Więc bez słowa odwróciła się na pięcie i ruszyła do kasy. Tam czekali chwilę w kolejce, a gdy w końcu się dopchali, to zapłaciła kartą i mogli iść do auta.
Wrzuciła plecak na tył samochodu, a potem usiadła się a przód i zapięła pas. Planowała się do niego nie odzywać. Odpięła pas i sięgnęła do kieszonki plecaka po swój telefon. A potem miała zapiąć pasy jeszcze raz.... kiedy usłyszała jego kolejne zarzuty. Otworzyła usta, a potem je zamknęła. Zablokowała telefon i popatrzyła na niego jak na skończonego idiotę. - Po co więc się do mnie odzywasz, co? - uniosła brew i spojrzała przed siebie, czekając aż ruszy. - A tak swoją drogą... to tak. To trudne. Czasem nie da się nie odzywać, może ty masz dar czytania ludziom w myślach. Ale ja go nie mam. I żądam od ciebie chociaż grama szacunku. Nie jestem twoim psem, byś mówił do mnie w taki sposób. - to nie była prośba, ona tego żądała. Nie musiał jej lubić. W sumie nic względem niej nie musiał. Ale była człowiekiem, istotą żyjącą i czującą. Więc należał jej się szacunek. Wsunęła telefon między swoje uda, a potem zapięła pas i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Niech sobie myśli co chce, ale ona nie da sobą pomiatać, bo w żaden sposób sobie na to nie zasłużyła. I nie będzie siedziała cicho, przyjmując raz po raz na klatę jego przytyki. Zerknęła na niego, ale jej mina pokazywała, że jest na niego poważnie obrażona. Nie oczekiwała przeprosin. Oczekiwała zmiany jego zachowania.

Lincoln Buckley
ambitny krab
[*]
34 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Pomógł Briannie odebrać sobie życie, a potem, odsiadując wyrok w więzieniu wreszcie odnalazł spokój, bo mógł odpokutować wypadek, w którym zginął jego ojciec
Westchnął, bo akurat teraz miała rację – niepotrzebnie się odezwał. Gdyby nie zapytał pewnie wcale nie dostałby monologu ze strony Brianny. Oczywiście Lincoln nie miał daru czytania ludziom w myślach, ale nie pytał z prostego powodu: po prostu nic, co dotyczyło innych w żaden sposób go nie interesowało.
Choć sam rozpoczął tę dyskusję, to w żaden sposób już nie skomentował słów Brianny. Nie miał zamiaru zmieniać podejścia do kobiety, bo wtedy musiałby zmienić cały swój styl życia. Na świecie nie było osoby, do której zwracał się w sposób miły. Wyjątkiem od reguły byli pracownicy na statku, ale tam był w pewien sposób przymuszony do zachowywania pozorów, bo nie chciał stracić pracy.
Tym razem nie włączył już radia na cały regulator – po prostu skupiał się na drodze i ani razu nie spojrzał w stronę swojej współlokatorki. Po dojechaniu na parking przed ich mieszkaniem wyłączył silnik, szybko wyszedł z samochodu i spojrzał na Bri tylko dlatego, by zobaczyć, czy wysiadła z auta. Wszedł do mieszkania, przebrał się w jakieś robocze rzeczy, a potem zamontował kran. Zajęło mu to trochę czasu, lecz wreszcie mógł odkręcić zawór, a w ich mieszkaniu na powrót pojawiła się woda. Dzięki temu Lincoln mógł zrobić sobie wreszcie kawę, a potem wziąć długi prysznic. I oczywiście, choć mijał się podczas tych wszystkich czynności z Brianną nie zamienił z nią ani jednego słowa i nawet nie spojrzał w jej kierunku.
koniec
Brianna Whitbread
ambitny krab
.
ODPOWIEDZ