gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Oczywiście, że najchętniej by stąd uciekła, nie oglądając się za siebie, wierząc, że samo się to wszystko później rozwiąże, a ona nie musi się starać. Tylko, że dorosłe życie tak nie działało, a już na pewno nie wtedy, gdy z kimś się je dzieliło. Lisa nadal niewiele wiedziała o związkach, ale powoli docierało do niej, że faktycznie nie ma już czegoś takiego, jak problemy, które od początku do końca należą do niej. Wolałaby jednak gdyby to, co działo się w jej życiu nie wpływało na Remigiusa w taki sposób. Jego zdenerwowanie na Westbrook działało paraliżująco, aż nogi całe jej się trzęsły, a przecież nadal chciała iść w zaparte, tłumacząc się tym, że Soriente wyraźnie przesadza.
- Martwię się o ciebie po prostu - powiedziała niezbyt głośno i z niemałym trudem. Wiedziała jednak, że mimo wielkiej ochoty na to, by milczeć, powinna uczestniczyć w tej rozmowie. Inna sprawa, że widząc, jak sięgał po alkohol, już miała coraz to większą gulę w gardle. Pił przez nią. Nie chciała tego, naprawdę nie chciała sprawiać innym problemów, a bezustannie to robiła. Nic dobrego z relacji z nią nigdy nie wynikało, bo właśnie taka była... zbyt dramatyczna, a za rzadko normalna. Popadała w skrajności, wykańczając wszystkich na swojej drodze. Słuchała jego słów i znów w jej głowie pojawił się prosty komunikat, by wzięła nogi za pas i uciekła, ale przy tym część jej doskonale wiedziała, że nie ma prawa tego zrobić. Patrzyła więc na jego plecy, walcząc ze sobą, by się nie załamać, chociaż z przerażenia już czuła szczypanie pod powiekami. Na myśl o terapeucie wstrzymała oddech i może dobrze, bo inaczej krzyknęłaby, że nigdzie nie pojedzie, a awantura... chyba nie powinna teraz sobie na nią pozwalać. Nie w chwili, w której sam Remy był podenerwowany. Nie przeforsowałaby go w emocjonalnej dyskusji, bo rozmowy nie były jej mocną stroną, w słowach mężczyzna był o wiele bieglejszy. Niepewnie zbliżyła się do niego, powstrzymując lęki, które dochodziły raz po raz do głosu. Zsunęła czapkę z głowy, by ta jej nie wadziła i zatrzymała się za nim, obejmując go łapczywie ramionami w pasie. Czoło oparła o jego plecy, z mocą zaciskając dłonie w uścisku dookoła jego ciała - jakby się bała, że ją odtrąci, a przecież tego obawiała się najbardziej.
- Wiesz, że nie pójdę do terapeuty - zaczęła do tego, ale nie potrafiła powiedzieć zbyt głośno tych słów. Nogi jej się trzęsły, jak liście osiki i nie wiedziała, czy może z zimna, bo pod bluzą miała mokry strój, czy raczej bardziej z przerażenia. Nie chciała jednak na tych słowach się zatrzymywać. - To nie do końca tak... po prostu są teraz zawody, ale to nic takiego, Remy... to nic wielkiego, proszę, uwierz mi po prostu - przycisnęła czoło jeszcze mocniej do jego skóry, a jej wątłe ramiona zaczęły oplotły go nieco szczelniej. Nie chciała być oskarżana o posiadanie żadnych problemów. On po prostu nie rozumiał. - Też sobie dodajesz, bo jestem... takiej innej budowy, niż ty na przykład - nawet udało jej się zaśmiać! Była dobrą aktorką, ale nie zmieniało to faktu, że naprawdę bała się tego, co ma nastąpić. - Wiem, że się martwisz, ale nie masz powodu, przecież mnie znasz, jestem tutaj i nic złego się nie dzieje - westchnęła cichutko, po czym uniosła nieco głowę, alby musnąć ustami jego plecy. - No już... nie denerwuj się... proszę - o niczym tak nie marzyła, jak właśnie o tym, by się nie denerwował. Nie lubiła go w takim wydaniu, dlatego złożyła jeszcze kilka drobnych pocałunków na jego skórze, jakby te miały jakoś jej pomóc uporać się z tą niełatwą sytuacją.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Wyczuł obecność Lisbeth za swoimi plecami jeszcze nim go objęła. Był na nią zły, a z drugiej strony ulżyło mu, bo nie wybrała ucieczki, ani awantury, a jakąś formą dialogu. Wiedział, że wiele ją to kosztowało, ale z drugiej strony jego wyrozumiałość także miała swoje granice. Nie może wiecznie obchodzić się z Westbrook jak z jajkiem samemu spychając siebie i własne opinie na dalszy plan. Dlatego, gdy wypowiedziała pierwsze słowa westchnął głośno, po czym zwiesił głowę milcząc przy tym jeszcze kilka chwil.
- Dlaczego nie pójdziesz skoro tego potrzebujesz? Skoro powinnaś? - Rzucił z wyrzutem i w pierwszej chwili chciał odejść pozostawiając Lisę samą sobie, ale ostatecznie ponownie zamilknął. Mimo wszystko w całej swojej złości i niezadowoleniu skupiał się też na przyjemności i bliskości jakąś dawała mu Lisa i która powoli wyciszała jego rozszarpane nerwy. Powoli, a przy tym też efekt nie trwał zbyt długo. - Chciałbym ci uwierzyć, ale... - Zrobił małą przerwę nim. To co chciał powiedzieć nie było łatwe, ani dla niego, ani zapewne dla Lisbeth. Dlatego też wpierw niósł dłoń i położył ją na splecionych na jego brzuchu, rękach Westbrook. - Ale boję się, że kłamiesz, a nie chcę tego. Wolę więc nie wierzyć niż być częstowany nieprawdą - dokończył myśl.
Bolało go cholernie to, że nie potrafiła mu zaufać. Powiedzieć o swoich problemach, gdy on dla niej zrobiłby wszystko. Gdy nie raz udowodnił jej, że cokolwiek się nie stanie to on nie pomyśli o niej w zły sposób. No może poza tymi kłamstwami. One skutecznie go zniechęcały.
- Dzieje się coś złego, a ty znów mydlisz mi oczy.... - Westchnął zrezygnowany. - Twoi trenerzy nie reagują, a ty.... Skoro mówisz, że to normalne to dlaczego nie jesz? Głodzisz się, a nie utrzymujesz zdrową dietę i nie będziesz mi wmawiać, że jest inaczej - dodał. Czuł jak starała się go uspokoić. Te słowa o jej obecności, delikatne pocałunki - zupełnie nie podobne do niej. Może nawet nieco go to zaskoczyło, bo ostatecznie po raz kolejny odepchnął na dalszy tor chęć odejścia od Lisy. Zamiast tego odwrócił się w jej ramionach, by samemu móc spojrzeć na jej twarz.
Miał ochotę ją przytulić. Uspokoić, powiedzieć, że nie będzie się denerwował, ale nie potrafił. Coś w nim pękło. Jakaś nić zaufania, bez której Remy nie umiał przekonać samego siebie do tego, że Lisa wie co robi.
- Jesteś pewna, że mogę ci wierzyć, Lisbeth? - Zapytał ujmując jej twarzyczkę w dłonie. Bał się odpowiedzi na to pytanie jakakolwiek by ona nie była. Chociaż wolałby chyba usłyszeć, że nie może jej wierzyć niż udawać, że ponownie potrafi jej zaufać...

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Dobrze, że jej nie odepchnął, bo wybór takiego zagrania, przełamania własnych barier, zbliżenia się, próby porozmawiania bez emocji, naprawdę nie był dla niej łatwy. To nie tak, że przyszło jej to wszystko lekką ręką, nadal cała drżała z emocji, a jego słowa też w niczym nie pomagały, bo chciałaby zapomnieć o tym nieszczęsnym terapeucie raz na zawsze.
- Nie potrzebuję tego wcale - powiedziała dobitnie, ale z pewną dozą lęku. Przecież sobie radziła, nie sprawiała nikomu problemów, nie ciągnęła nikogo na dno, nie obciążała historiami, których ktoś nie mógłby znieść, więc dlaczego tak się tego uczepił? Jego kolejne słowa sprawiły, że pieczenie pod powiekami tylko przybrało na sile i już nie potrafiła z tym walczyć, czując, jak łzy spływają jej po twarzy, więc naprawdę cieszyło ją to, że stał do niej tyłem. - Nigdy mi w niczym nie ufasz - zauważyła z wyrzutem, nie mogła powstrzymać tych słów, bo wydawało jej się to takie niesprawiedliwe, nawet jeśli Soriente miał wszelkie podstawy, aby tak do tej sytuacji podchodzić. Jego jednak bolało to, że nie chciała mu mówić o swoich problemach, a ją myśl, że miałaby jakkolwiek go nimi obciążyć. Poza tym sama wolała wierzyć, że ich nie posiada. Przez lata opracowała idealny system obronny, niczego więcej nie potrzebowała.
- Nie głodzę się wcale... piję koktajle, ale przez stres mniej jem, to przecież normalna reakcja - zauważyła, łapiąc się logicznych argumentów. To nie tak, że chodziła głodna, prawda? Po prostu nie miała ochoty na jedzenie, mdliło ją od niego od razu. - Przez to trochę może i schudłam i owszem ukrywałam to, bo wiedziałam, że tak zareagujesz - brzmiało to wszystko lepiej, niż mogła się spodziewać. Mimo to spięła się, kiedy Remy postanowił odwrócić się do niej przodem, bo na to nie była gotowa, Puściła go jedną ręką i pospiesznie otarła twarz, bo nie chciała, żeby widział ją w roli takiej beksy. Patrzyła mu w oczy mimo to, a przez jego pytanie zawahała się znacząco. Nie chciała go okłamywać prosto w oczy, ale prawda... prawdy też mówić mu nie chciała.
- Nie możesz po prostu przymknąć na to wszystko oczu? - nie odpowiedziała na jego pytanie, zadała swoje własne, a potem zabrała twarz z jego dłoni i ukryła ją w jego torsie. Było jej zimno, a on był cieplejszy. Poza tym łatwiej jej się teraz mówiło, gdy na nią jednak nie patrzył. - Mniejsza waga, to mniejsze obciążenie na śródstopiu. Mięśnie mam sprawne. To tylko przez Olimpiadę. Jest cholernie ważna, sportowcy tak mają, gdybyś ze mną jechał, zobaczyłbyś, że wcale nie jestem najszczuplejsza - unikała określenia siebie chudą, ale i tak ten temat ją po prostu przerażał. - Bardzo mnie to wszystko stresuje... nie chcę do tego kłócić się z tobą - było to nieco cwanym zagraniem, ale też szczerą prawdą. Wtuliła się w niego jeszcze mocniej, składając pocałunek na jego torsie. - Nie chcę też, żebyś przeze mnie pił... chciałam ci tego wszystkiego uniknąć - wyjaśniła, bo nadal nienawidziła samą siebie za to, że sprawiała mu problemy.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Nie odpowiedział nic. Nie miał już na to siły, więc pokręcił tylko głową, bo Lisbeth doskonale wiedziała, że potrzebowała profesjonalnej pomocy, że to co mówiła był słabym kłamstwem, w które chciała, aby Soriente wierzył, bo ona sama w nie wierzyła. Tylko, że Remy przejrzał jej iluzję i dość miał pięknej nieprawdy. Nie potrzebował jej, ani nie chciał, bo zależało mu na prawdziwej Lisie, tej z którą rozmawiał o Margot, siedząc na podłodze w jej niewielkim mieszkaniu i uświadamiając sobie, że na tym świecie jest ktoś jeszcze, kto dźwiga z nim to samo brzemię.
- Ufałem ci aż za bardzo! - Odparł nazbyt energicznie, ale w zasadzie miał ku temu prawo. Wiele razy zawierzał jej na słowo, a ona korzystała z tego częstując go kolejną dawką nieprawdy raz za razem. - Nie dam się dłużej oszukiwać... Nie zasługuję na to - dokończył już spokojniej, bo przecież gniew i złość to jedno, ale głównie smutek i zraniona duma przemawiały przez Remy'ego w tamtej chwili.
- Stres... Podobno masz wsparcie psychologa na treningu. Czemu nikt nie zauważa co się z tobą dzieje? - Nie dawał za wygraną. Dla niego było totalną abstrakcją to, że inni akceptowali stan w jakim znajdowała się Lisbeth. Owszem nie była jakoś mocno wychudzona, ale zdecydowanie nie wyglądała tak samo jak jeszcze kilka miesięcy temu. I możliwe... Możliwe, że Soriente by odpuścił gdyby po prostu nie wiedział o tym, że wcześniej Lisa miała problemy z żywieniem i powinna radzić się specjalisty. Niestety ta wiedza kompletnie zmieniła w Remym postrzeganie pewnych spraw. Dlatego też interweniował już tak szybko, bo wolał zapobiegać niż potem wyciągać Lisbeth z gorszego bagna niż to w jakim już się skąpała. - Nie, nie mogę... - Chciał zabrzmieć srogo i stanowczo, ale więcej było w jego głosie smutku niż jakiejkolwiek innej emocji. Objął przy tym Lisę mocniej ramionami i oparł brodę o czubek jej głowy, kompletnie zamykając ją w swoim, silnym uścisku. - Rozumiem, że poświęciłaś wiele dla kolejnej olimpiady, ale... Boję się, że przekroczysz granicę, za której nie będę mógł już ciebie wyciągnąć, wiesz? A boję się o to dlatego, że mi nie ufasz i mnie okłamujesz... Gdybyś była ze mną szczera, także inaczej bym zareagował - wyjaśnił, po czym odsunął Lisę od siebie na tyle by móc spojrzeć na jej twarz. Widział jak szkliły jej się oczy i cholernie nie chciał, aby zaczęła płakać. Nienawidził tego. Nie chciał być powodem do jej łez, a miał wrażenie, że w ostatnim czasie stanowczo zbyt wiele wylała ich właśnie przez niego.
- Uniknęłabyś tego wszystkiego, gdybyś pojęła, że prawda z twoich ust jest dla mnie najważniejsza i to jej brak zmusza mnie do domysłów, a one... One powodują właśnie to - dokończył. Co go alkoholu, cóż... I tak nie pił tyle co kiedyś. Faktycznie miał głupi nawyk sięgania po procenty za każdym razem, gdy czuł się przytłoczony problemami, ale nie uważał, aby miał z tego powodu jakieś większe nieprzyjemności. Wielu ludzi potrzebuje kilku głębszych, aby poradzić sobie z rzeczywistością, a Soriente nie był tutaj wyjątkiem.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Powoli zaczynało brakować jej pomysłów na tę rozmowę, w końcu była świadoma tego, że porwała się z motyką na słońce. Remy o wiele lepiej radził sobie w takich sytuacjach, szybciej dobierał odpowiednie słowa, łącząc je w sensowne zdania, podczas gdy dla Lisy najprostsza forma obrony wydawała się stanowić nie lada wyzwanie. To co mówił Soriente dodatkowo sprawiało jej niewysłowiony ból, bo czuła się przez to jak jakiś potwór, a przecież dla nikogo nie chciała źle. Więc jakbym cudem koniec końców i tak wszystkich tylko raniła? Dlaczego nie potrafiła koegzystować z innymi, jak normalni ludzie?
- Nie mów tak - jęknęła, bo naprawdę nie potrafiła sobie z tym wszystkim poradzić i chociaż wcześniej sama go przytuliła, to teraz czuła się, jak w jakimś potrzasku. - Jakbym była najgorsza na świecie i tylko ciebie raniła - pieczenie pod powiekami znów się wzmogło. Nie chciała płakać, wiedziała, że Remy tego nie lubi, że wyglądało to jak kiepski argument, po który sięgała, gdy przegrywała, ale nie była też na tyle silna, by z tym walczyć.
- Bo nie dzieje się ze mną nic aż tak złego! - tym razem nie wytrzymała. Naprawdę próbowała być spokojna, ale ją to wszystko przerastało i nie potrafiła już dłużej zapanować nad emocjami, których tradycyjnie nawet nie rozumiała. Może nawet sama by go teraz odepchnęła, ale akurat niedługo po tym przyciągnął ją do siebie i cóż, jego bliskość trochę załagodziła nerwy, jakie chwilę wcześniej w niej wezbrały. Skupiła się na oddechu, na tym, by jakoś pozbierać myśli, ale słowa Remigiusa mocno w nią trafiły. - Byłam z tobą szczera, gdy powiedziałam ci o chorobie sprzed lat - wypomniała mu, czując, jak cała się trzęsie. - I jak mam nie żałować, kiedy widzę doskonale do czego pijesz! - zauważyła głośniej, zadzierając głowę, by na niego spojrzeć. Mógł tego nie lubić, ale nie potrafiła już zapanować nad płaczem, pozwoliła więc by łzy spłynęły ponownie po jej twarzy. Pociągnęła jeszcze nosem, a dreszcze, jakie wstrząsały jej ciałem tylko przybrały na sile. - Poza tym nie okłamałam ciebie - wypomniała mu jeszcze, brnąc w swoją żelazną logikę. - Zatajenie prawdy to nie kłamstwo - dodała ciszej, o wiele bardziej markotnie. Chciała tylko, by było między nimi dobrze. Kolejny raz pociągnęła nosem, aby po chwili korzystając z tego, że i tak na nią patrzył, unieść dłonie i złapać jego twarz. - Zrozum. Na litość zrozum, że sobie ze wszystkim radzę - powiedziała dobitnie, dokładnie ważąc każde słowo, niemalże wypowiadała wszystko po jednej sylabie. - Martwisz się o mnie, to normalne, doceniam to, ale po Olimpiadzie wszystko pewnie wróci do normy... dlatego o niczym nie mówiłam, bo to niepotrzebny stres dla ciebie i dla mnie - to nie tak, że go teraz okłamywała. Naprawdę wierzyła w to, że tak właśnie będzie. Że ten brak apetytu i niechęć do jedzenia to tylko jej wybór, że potem, gdy stres tak ważnymi zawodami minie, wszystko wróci na stare tory. Mimo wszystko rzeczywiście żyła w przekonaniu, że nie jest wcale chora, a to co było kiedyś już nie wróci.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Przesadzała. Często to robiła podczas rozmów. On wspominał o czymś co mu nie odpowiada, a Lisbeth od razu zaczynała wyolbrzymiać widząc problem w gargantuicznych wręcz rozmiarach.
- Niczego takiego nie powiedziałem, ale skoro ty to tak odbierasz to może faktycznie zdajesz sobie sprawę z tego, ze mnie ranisz? - Tym jednak razem miał zamiaru wykorzystać jej własne słowa przeciwko niej samej. Bo w całej tej sytuacji właśnie chodziło o to, by pojęła jak on się czuje, gdy ona zataja przed nim tak istotne fakty o swoim życiu. - Lisa... Unikałaś zbliżeń ze mną, bo wiesz, że kiepsko wyglądasz. Jak możesz mówić, że nic takiego się nie dzieje? - Zapytał niedowierzając temu, że posiłkowała się tak prostymi i mało wymyślnymi argumentami, aby go uspokoić. - Zawsze masz być ze mną szczera - wtrącił, ale gdy dosłyszał kolejne słowa Lisbeth na moment oniemiał. Z jednej strony dokładnie tego się spodziewał, a z drugiej chciał wierzyć, że Westbrook jest na tyle dojrzała, aby nie posuwać się do tego typu wniosków. Niestety jak widać Lisa nie tylko nie radziła sobie z problemami, ale też czasem zaskakiwała Soriente swoim podejściem, które uzmysławiało mu jak wielka różnica wieku ich dzieli. Może to trochę niesprawiedliwe, ale Remy odnosił wrażenie, że gdyby miała nieco więcej doświadczenia i lat to zastanowiłaby się dwa razy przed wypowiedzeniem pewnych kwestii. - Piję do tego, że mnie okłamujesz, a nie, że znów wrócisz do problemu sprzed lat, aczkolwiek to co robisz zdecydowanie kieruje ciebie w tamtą stronę... - Burknął niezadowolony, ale po chwili ochłonął.
Kolejna kłótnia nic dobrego by nie wniosła. Poza tym widział już w spojrzeniu Lisy, ze była coraz bardziej wykończona tym co działo się obecnie między nimi. Przezwyciężył więc uczucie irytacji i po głębszych oddechu ponownie zamknął Westbrook w ramionach, pozwalając sobie na moment wytchnienia.
- Nie masz przede mną niczego zatajać, bo też byś nie chciała, abym robił ci coś takiego, prawda? - To zwykle działało, a więc musiał postawić Lisę na swoim miejscu, by chociaż przez chwilę pojęła jak niekomfortowo czuł się on w roli tego "niewiedzącego". - Nie, nie radzisz sobie i wiesz o tym. Nie kłam znów... - Westchnął i pokręcił głową, gdy uwoli Lisę z uścisku, aby móc znów na nią spojrzeć. - Mam nadzieje, że wróci, ale lepiej nie pozwalać temu pogłębiać się dalej, więc skoro już obydwoje wiemy, że coś złego się dzieje - a wiemy, bo sama swoimi wypowiedziami na to wskazujesz - to zadbajmy o to, abyś faktycznie czym prędzej wróciła do swojej najlepszej, zdrowej formy, dobrze? - Zaproponował, a chociaż jeszcze chwilę temu miał ochotę zrobić Westbrook karczemną awanturę, to ostatecznie zapanował nad sobą znajdując o wiele lepsze rozwiązanie. - A teraz chodź... Weźmiemy ciepłą kąpiel nim oboje jutro obudzimy się z katarem - dodał, a po tym jak cmoknął dłoń Lisy, splótł ich palce, by ruszyć w stronę schodów.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Miała wrażenie, że próbuje nią manipulować, bo może faktycznie nie użył takich słów, którymi posłużyła się Lisa, ale jednak brzmiało to wszystko tak, jakby straciła jego zaufanie i bezustannie go oszukiwała. Nie chciała też słuchać o swoich przewinieniach, bo doskonale je znała, więc wypowiadana na głos brzmiały jeszcze gorzej, niż kiedy pojawiały się jedynie w zaciszu jej myśli.
- Nie mów, że kiepsko wyglądam - zwróciła mu uwagę tylko na to, bo też tylko ta część była tym, czego obawiała się najbardziej. Zaraz poczuła, jak przechodzą ją dreszcze i jeszcze bardziej zaczynało ją to wszystko przerastać. Właśnie, żeby uniknąć takich komentarzy, nie chciała mu się pokazywać. Poza tym miała wrażenie, że odwraca kota ogonem, bo jeszcze chwilę temu mówił o granicy, którą przekroczy i zza której nie będzie mógł jej wyciągnąć, a teraz się z tego wycofywał, ale też... zwyczajnie brakowało jej siły przebicia, aby brnąć w to wszystko i bronił własnego zdania. Nie miała sił na takie awantury. - Nie robię nic, czego nie kontroluję - jęknęła w sposób, w jakim ukryte było nieme błaganie o to, by dał już spokój i porzucił ten temat, bo ona sama nie była w stanie go kontynuować. Trzęsła się cała w jego ramionach, błagając o to, by już przestał drążyć i pozwolił jej na chwilę wytchnienia. Nie chciała się z nim kłócić, już bez tego miała wystarczająco dużo na głowie.
- Nie chciałam, żebyś się niepotrzebnie martwił - powiedziała jeszcze na swoją obronę. Uniosła niepewnie na niego spojrzenie, ale tak szybko jak napotkała na jego wzrok, tak szybko odwróciła też swój własny. Wiedziała, że Remy nie znał o niej całej prawdy. Nawet nie wiedział, gdzie pracuje, ale po prostu czekała na lepszy moment, aby o tym wszystkim mu powiedzieć. Nie miała też pojęcia, co takiego czai się za słowami Soriente, ale podświadomie czuła, że niekoniecznie chciała się z nim zgadzać. Już zrobiło jej się niedobrze, a mimo to pokiwała głową, gdy czekał na jej odpowiedź. - Jestem nadal w dobrej formie - tylko to musiała sprostować, bo nie chciała, by nakładł sobie do głowy czegoś, co nie było prawdą. Skrzywiła się też zaraz kiedy wspomniał o kąpieli, chociaż ruszyła razem z nim w kierunku schodów, ale każdy krok wydawał się trudniejszy. Walczyła ze sobą, aż nie znaleźli się na piętrze, a potem w jego sypialni. - Ale nie będziesz się na mnie gapił? - wypaliła w końcu, czując, jak nogi jej się trzęsą. Chyba z tym by sobie nie poradziła, gdyby dostrzegła w jego spojrzeniu jakieś obrzydzenie, czy coś podobnego. Już na samą myśl nogi się pod nią uginały.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Znów to zrobiła. Zinterpretowała jego słowa w najgorszy możliwy sposób, kompletnie nie dostrzegając tego co miał na myśli Soriente. Chociaż możliwe, że doskonale wiedziała, o co mu chodziło, ale sama chciała odwrócić uwagę Remigiusa od tego na czym się skupiał. On zaś nie dawał się wciągnąć w jej gierki, ani też nie chciał jakoś specjalnie reagować. Potarł tylko delikatnie jej kruche ramiona i pokręcił głową na znak, że niekoniecznie podobało mu się to, co usłyszał.
- Chciałbym w to wierzyć, mała - westchnął, bo akurat uważał zupełnie inaczej. W zasadzie większość życia Lisbeth było pod ścisłą kontrolą, ale to czego nie obejmował grafik ćwiczeń, zdawało się być w kompletniej rozsypce. Dlatego też Soriente zwrócił na Westbrook uwagę tych kilka miesięcy wcześniej. I chociaż wiele jej pomógł, to jeszcze więcej zdawało się być nadal w niezbyt dobrej kondycji - Martwię się, gdy coś przede mną ukrywasz - oznajmił dobitnie, ale czuł, że mógłby milion razy powtarzać to samo, a ona i tak nie miała zamiaru dzielić się z nim wszystkim.
Z jednej strony było to bolesnym i smutnym faktem dla Remigiusa, a z drugiej starał się to usprawiedliwiać kiepskich stanem psychicznym w jakim była Lisa. Po prostu może obecnie jej sposób postrzegania pewnych spraw nie potrafił inaczej funkcjonować i dlatego wolała kłamać, a niżeli powiedzieć prawdę, na której tak zależało Soriente.
Przyszedł jednak czas, aby nieco wyciszyć temat i nie roztrząsać go dalej, bo w obecnym stanie Lisa i tak nie była w stanie przyswoić nic więcej. Remy w zasadzie też miał już dość tego dnia i wydarzeń w jakie opiewał. Wpierw awantura w aucie, odwołana wizyta, gonitwa na plaży, policja, potem ta cała kabała z wychudzeniem Lisbeth... Był zmęczony i marzył chociaż o odrobinie przyjemności, a bez dwóch zdań bliskość Lisy takową mu zapewniała.
Tylko, że jeszcze nim dotarli do łazienki, Westbrook zadała dość specyficzne pytanie, czym ponownie nakierowała myśli Remigiusa w niezbyt dobrą stronę. Mógł to pociągnąć i ponownie powiedzieć, że to co ona sama czuje i mówi świadczy o tym, że zdaje sobie sprawę z problemu, ale odpuścił. Nie tego jej było teraz trzeba...
- Będę się cieszył tym, że jesteś obok... - Oznajmił, a nim weszli do środka zatrzymał się i obrócił Lisę w swoją stronę. - Lisa, kocham cię i podobasz mi się w każdym wydaniu. Bez znaczenia, czy jesteś nieco za szczupła, czy też nie... Po prostu chcę byś była zdrowa i na tym zależy mi najbardziej. Zresztą ty też nie chcesz, abym przedwcześnie wykitował. Dlatego znoszę te twoje "poranne przebieżki" - te słowa zaakcentował robiąc w powietrzu palcami odpowiedni gest, - które raczej powinny nazywać się "morderczymi pościgami" - dokończył, po czym cmoknął Lisę w czoło i obrócił się na pięcie, by wejść do łazienki i odkręcić prysznic.
Nic Lisa weszła do pomieszczenia, Soriente zdążył się już rozebrać i wejść pod gorący strumień, który przelewając się przez jego twarz zamazywał mu obraz, tworząc z sylwetki Lisbeth zamazaną plamę.
- Ooo! Bym zapomniał... W sumie nie wiem, czemu o tym teraz pomyślałem, ale... Mój asystent prosił abyś się z nim skontaktowała w sprawie kreacji do LA. Ma dla Ciebie kilka propozycji i musicie coś wspólnie wybrać - wyjaśnił, mając też nadzieje, że zmiana tematu dobrze wpłynie na ich ogólną konwersację i przyćmi nieco wspomnienia o tym, o czym dyskutowali kilka minut wcześniej.

Lisbeth Westbrook

[koniec] -> kontynuacja tutaj
ODPOWIEDZ