about
I think my monster encourages your monster, right?
#10
Była dalej trochę obolała po ostatniej akcji, w której towarzyszyła jej piękna Sam. Miała jeszcze kilka siniaków, ale nie było to coś, do czego nie była przyzwyczajona. Zdarzały jej się zlecenia, które czasem kończyły się jakimiś drobnymi urazami, dopóki nie było połamanych kończyn lub żeber to wszystko było w porządku. Na razie Marlowe miała mieć trochę wolnego czasu, by dojść do siebie, szczególnie, że miała małą sprzeczkę ze swoim Kontaktem, więc i kontraktów za wiele nowych nie miała, co ją irytowało, bo przez to musiała pracować w tym obrzydliwym barze udając kogoś kim nie była. W Lorne ludzie mieli ją za miłą dziewczynę, dobra sąsiadkę i wesołą barmankę, co było zupełnym przeciwieństwem tego jaka naprawdę była Inej Marlowe. Nie mogła jednak być sobą jeżeli chciała nie wzbudzać podejrzeń. Musiała stworzyć sobie jakąś tożsamość, która będzie powszechnie lubiana i nikt nie pomyślałby, że mogłaby komukolwiek zrobić krzywdę. A mogła i to bez mrugnięcia okiem. Lubowała się w przemocy i w momentach, w których miała mały zastój w swojej "pracy" starała się jakoś dać upust swojej agresji. Dlatego wybierała się na walki, szczególnie interesowały ją te nielegalne bijatyki.
Dlatego pojawiła się w hangarze, w którym dzisiaj miały odbyć się te zawody. Obserwowała poszczególnych zawodników, patrzyła na walki i ekscytowała się widokiem lejącej się krwi. Była ciekawa czy dałaby radę pokonać, któregoś z tych wielkich facetów. Obstawiała, że tak. W końcu nie takie rzeczy się robiło. Była szkolona nie tylko do strzelania, ale też do walki wręcz. Może trzeba było przetestować tą ciekawość i spróbować swoich sił? - Hej - zaczepiła mężczyznę, który niedawno wyszedł z klatki. - Nie szukasz może nowego przeciwnika? - Zapytała podchodząc bliżej trzymając ręce w kieszeni. Gdy stanęła przed nim to zdecydowanie musiała zadrzeć głowę do góry, bo facet był od niej sporo wyższy. - Skopała Ci kiedyś kobieta tyłek? - Jak nie to Inej mogła być pierwsza. Bardzo chętnie.
Lorenzo Thompson
Była dalej trochę obolała po ostatniej akcji, w której towarzyszyła jej piękna Sam. Miała jeszcze kilka siniaków, ale nie było to coś, do czego nie była przyzwyczajona. Zdarzały jej się zlecenia, które czasem kończyły się jakimiś drobnymi urazami, dopóki nie było połamanych kończyn lub żeber to wszystko było w porządku. Na razie Marlowe miała mieć trochę wolnego czasu, by dojść do siebie, szczególnie, że miała małą sprzeczkę ze swoim Kontaktem, więc i kontraktów za wiele nowych nie miała, co ją irytowało, bo przez to musiała pracować w tym obrzydliwym barze udając kogoś kim nie była. W Lorne ludzie mieli ją za miłą dziewczynę, dobra sąsiadkę i wesołą barmankę, co było zupełnym przeciwieństwem tego jaka naprawdę była Inej Marlowe. Nie mogła jednak być sobą jeżeli chciała nie wzbudzać podejrzeń. Musiała stworzyć sobie jakąś tożsamość, która będzie powszechnie lubiana i nikt nie pomyślałby, że mogłaby komukolwiek zrobić krzywdę. A mogła i to bez mrugnięcia okiem. Lubowała się w przemocy i w momentach, w których miała mały zastój w swojej "pracy" starała się jakoś dać upust swojej agresji. Dlatego wybierała się na walki, szczególnie interesowały ją te nielegalne bijatyki.
Dlatego pojawiła się w hangarze, w którym dzisiaj miały odbyć się te zawody. Obserwowała poszczególnych zawodników, patrzyła na walki i ekscytowała się widokiem lejącej się krwi. Była ciekawa czy dałaby radę pokonać, któregoś z tych wielkich facetów. Obstawiała, że tak. W końcu nie takie rzeczy się robiło. Była szkolona nie tylko do strzelania, ale też do walki wręcz. Może trzeba było przetestować tą ciekawość i spróbować swoich sił? - Hej - zaczepiła mężczyznę, który niedawno wyszedł z klatki. - Nie szukasz może nowego przeciwnika? - Zapytała podchodząc bliżej trzymając ręce w kieszeni. Gdy stanęła przed nim to zdecydowanie musiała zadrzeć głowę do góry, bo facet był od niej sporo wyższy. - Skopała Ci kiedyś kobieta tyłek? - Jak nie to Inej mogła być pierwsza. Bardzo chętnie.
Lorenzo Thompson
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
three
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Inej Marlowe
about
I think my monster encourages your monster, right?
Może wiele ofert słyszał z ust kobiet, ale takiej jak Inej na pewno jeszcze nie spotkał. Nic dziwnego, że to co ona miała mu do zaproponowania odbiegało od tego do czego się prawdopodobnie przyzwyczaił. Nie była typem laski, której robiło się mokro widząc jak jeden facet naparza drugiego. Ekscytowało ją to, ale nie w takim stylu. Zdecydowanie bardziej pociągająca była dla niej możliwość wzięcia udziału w czymś takim i doprowadzenia rosłego mężczyzny do nieprzytomności. Delektowałaby się wtedy każdym ciosem. Tak jak to często robiła w swojej pracy. Lubiła to uczucie, gdy adrenalina pulsowała w jej żyłach, to było uzależniające, szczególnie jeżeli inne, słabsze odczucia były dla Inej niemożliwe do osiągnięcia.
- Myślałam, że kobiety mają pierwszeństwo - uśmiechnęła się, chociaż trochę poczuła lekką irytację, gdy nazwał ją "skarbem". Nienawidziła takich zwrotów, szczególnie z ust obcego faceta. To już zasługiwało na obicie mu mordy. Miała motywacje. Zaśmiała się głośni słysząc jego kolejne słowa. - Dałabym radę nawet w szpilkach - odpowiedziała wyraźnie rozbawiona całą tą sytuacją. - Żyjemy w XXI wieku stroje nie mają aż takiego znaczenia, co to za ocenianie książki po okładce? - Zapytała przyglądając mu się intensywnie z zawadiackim uśmiechem, który zabłąkał się na jej twarzy. - Czyli sądzisz, że nie jesteś dla mnie odpowiednim partnerem? Czy się boisz? - Bardzo dobrze wiedziała, że pytanie "boisz się?" albo "tchórzysz?" działało w większości przypadków. Była mocno zaciekawiona jak to będzie w tym. - Kto Twoim zdaniem byłby dla mnie idealny? - Zapytała przenosząc wzrok na ludzi znajdujących się gdzieś niedaleko nich. - Ten mały knypek? - Prychnęła z wyraźną ironią, bo ona szukała prawdziwego wyzwania, a takiego typka mogłaby pokonać nawet z zawiązanymi oczami.
Lorenzo Thompson
- Myślałam, że kobiety mają pierwszeństwo - uśmiechnęła się, chociaż trochę poczuła lekką irytację, gdy nazwał ją "skarbem". Nienawidziła takich zwrotów, szczególnie z ust obcego faceta. To już zasługiwało na obicie mu mordy. Miała motywacje. Zaśmiała się głośni słysząc jego kolejne słowa. - Dałabym radę nawet w szpilkach - odpowiedziała wyraźnie rozbawiona całą tą sytuacją. - Żyjemy w XXI wieku stroje nie mają aż takiego znaczenia, co to za ocenianie książki po okładce? - Zapytała przyglądając mu się intensywnie z zawadiackim uśmiechem, który zabłąkał się na jej twarzy. - Czyli sądzisz, że nie jesteś dla mnie odpowiednim partnerem? Czy się boisz? - Bardzo dobrze wiedziała, że pytanie "boisz się?" albo "tchórzysz?" działało w większości przypadków. Była mocno zaciekawiona jak to będzie w tym. - Kto Twoim zdaniem byłby dla mnie idealny? - Zapytała przenosząc wzrok na ludzi znajdujących się gdzieś niedaleko nich. - Ten mały knypek? - Prychnęła z wyraźną ironią, bo ona szukała prawdziwego wyzwania, a takiego typka mogłaby pokonać nawet z zawiązanymi oczami.
Lorenzo Thompson
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Inej Marlowe
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Myślę, że dobry zawodnik nawet ze swojego stroju potrafi zrobić użytek -podczas jej misji nie patrzyła na to w co jest akurat ubrana, a nie zawsze były to wygodne stroje taktyczne jak w przypadku Sameen, która chyba tylko takie rzeczy miała w szafie, nad czym Inej akurat ubolewała. Marlowe nosiła się różnie i walczyła z różnymi osobami, a w większości byli to jednak mężczyźni. Tak samo jak była w wojsku. Tam nikt nie patrzył na to, czy jest kobietą i czy akurat ma na szyi swój nieśmiertelnik czy nie, a jakoś przeżyła i stała teraz naprzeciw niego jakby nigdy nic. - Dla zabawy - odpowiedziała całkowicie poważnie. Dlatego tak rzadko zakładała na swoje zadania kamizelkę kuloodporną, trzeba było poczuć nutkę adrenaliny. Gdyby w klatce skopali jej tyłek to oczywiście czułaby się urażona, jej duma mogłaby tego nie przeżyć, ale jednocześnie pewnie w końcu poczułaby, że żyje. Problemem u psychopatów było to, że nie byli w stanie czuć w taki sam sposób, w jaki robiła to większość ludzi. Inej nie wiedziała co to strach, nie znała smutku... przynajmniej nie w takiej skali jak normalni ludzie. Wiedziała, że miała chujowe dzieciństwo i nie czuła się komfortowo myśleć czy rozmawiając o tym co ją w życiu spotkało i to było jej wyrażenie smutku. Tak samo z odczuwaniem radości, nie za bardzo to znała. Znała ekscytację i to właśnie dawała jej praca, czy spotkania takie jak te.
- Powinieneś - znów była bardzo serio. Stał właśnie naprzeciw seryjnego mordercy, na dodatek takiego, który nie wiedział czym jest strach. - Czyli jestem zdyskwalifikowana ze względu na płeć? Nie ładnie. - Skrzywiła się, bo w XXI wieku coś takiego nie powinno mieć miejsca! Dziewczyny mogły się bawić tak samo jak chłopcy.
- Okej, tu mnie masz - bo rzeczywiście trochę jednak knypka oceniła, chociaż było to trochę stwierdzenie faktu, bo rzeczywiście gościu był niski. - Nie wiedziałam, że w nielegalnych walkach zawodnicy są tacy rycerscy - wywróciła oczami, bo cóż, myślała, że się tu trochę rozerwie, ale najwyraźniej nie było jej to dane. Westchnęła sobie dość teatralnie i podeszła do niego bliżej, o wiele za blisko. - Zabierasz mi mają jedyną formę rozrywki na ten wieczór - chociaż może jeszcze gdzieś znajdzie się jakiś śmiałek, który nie będzie mieć oporów przed walką z kobietą.
Lorenzo Thompson
- Powinieneś - znów była bardzo serio. Stał właśnie naprzeciw seryjnego mordercy, na dodatek takiego, który nie wiedział czym jest strach. - Czyli jestem zdyskwalifikowana ze względu na płeć? Nie ładnie. - Skrzywiła się, bo w XXI wieku coś takiego nie powinno mieć miejsca! Dziewczyny mogły się bawić tak samo jak chłopcy.
- Okej, tu mnie masz - bo rzeczywiście trochę jednak knypka oceniła, chociaż było to trochę stwierdzenie faktu, bo rzeczywiście gościu był niski. - Nie wiedziałam, że w nielegalnych walkach zawodnicy są tacy rycerscy - wywróciła oczami, bo cóż, myślała, że się tu trochę rozerwie, ale najwyraźniej nie było jej to dane. Westchnęła sobie dość teatralnie i podeszła do niego bliżej, o wiele za blisko. - Zabierasz mi mają jedyną formę rozrywki na ten wieczór - chociaż może jeszcze gdzieś znajdzie się jakiś śmiałek, który nie będzie mieć oporów przed walką z kobietą.
Lorenzo Thompson
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Inej Marlowe
about
I think my monster encourages your monster, right?
Oczywiście, że nie walczyła nigdy w klatce. Walczyła w normalnym życiu, na śmierć i życie. Najpierw w rodzinnej wiosce, gdzie każdego dnia musiała dać z siebie wszystko, by przetrwać, później w izraelskim wojsku, CIA, aż w końcu w zawodzie, w jakim znajdowała się teraz. Tam nie było miejsca na rozrywkę. Dlatego do walk tutaj podchodziła raczej jak do zabawy, chciała się sprawdzić. Z mafiosami sobie dawała radę, a co ze sportowcami? Warto się było przekonać, szkoda tylko, że jeden, którym się zainteresowała, nie chciał się z nią zmierzyć. – Co za różnica? Podobno tu nie ma zasad, więc czym się niby różni to, od bójki w wąskiej uliczce? – Zapytała, bo sama nie miała pojęcia. Wszystkie chwyty tu były dozwolone, tak samo jak podczas zwykłej bijatyki. Nie wierzyła też w to, że wszyscy biorący udział w walkach byli kiedykolwiek sportowcami, niektórzy wyglądali na takich typowych opryszków, którzy chcieli zarobić kilka stówek lejąc kogoś po mordzie.
- Dobrze, tak właśnie zrobię – kiwnęła głową, bo przecież tego chciała. Spróbować swoich sił, wziąć udział w tego typu walce, co byłoby dla niej nowym doświadczeniem, na dodatek cennym, a przynajmniej taką miała nadzieję. Inej nie znała pojęcia przestrzeni osobistej, często ją naruszała, szczególnie u swoich ofiar, chociaż mężczyzny za takową nie uważała. Chciała może w ten sposób, go trochę sprowokować, skoro słownie nie dało rady. Najwyraźniej był jednak na tyle pewny siebie, by nie dać się nabrać na takie słabe zagrania i Marlowe to szanowała. Na głos, by się nie przyznała, ale lubiła ludzi, którzy mieli swoje zdanie i trzymali się go za wszelką cenę.
- A dlaczego nie? Nie widzę tu zresztą zbyt wiele kobiet, które biorą udział w walkach, poza tym, lubię wyzwania – wzruszyła ramionami odpowiadając na jego pytanie i owszem, była już gotowa pójść sobie w poszukiwaniu faceta, który nie będzie mieć obiekcji przed uderzeniem kobiety, ale zatrzymała się jeszcze słysząc jego kolejne słowa. Uśmiechnęła się tajemniczo patrząc mu prosto w oczy. – Skąd ta pewność, że ja nie biję się zawodowo? – Może trenowała boks, albo inne sztuki walki!? Nigdy nie wiadomo. – Może jestem nastoletnią mistrzynią kickboxingu? – Zażartowała sobie. – Albo jeszcze lepiej… płatnym zabójcą – dodała też w formie żartu, z którego nawet się zaśmiała. No, chociaż to ostatnie to akurat była prawda. – Jak sobie poradzę to większa sława dla mnie, a jak nie to mogę zawsze się tłumaczyć, że był większym i silniejszym mężczyzną… przegrana byłaby wtedy mniej bolesna – stwierdziła wzruszając lekko ramionami, a później stanęła sobie bardziej nonszalancko ponownie na usta przywołując uśmiech. – Myślisz, że powinnam się do tego bardziej przygotować? Załatwić sobie prywatny trening? – Zapytała mierząc mężczyznę spojrzeniem od stóp do czubka głowy.
Lorenzo Thompson
- Dobrze, tak właśnie zrobię – kiwnęła głową, bo przecież tego chciała. Spróbować swoich sił, wziąć udział w tego typu walce, co byłoby dla niej nowym doświadczeniem, na dodatek cennym, a przynajmniej taką miała nadzieję. Inej nie znała pojęcia przestrzeni osobistej, często ją naruszała, szczególnie u swoich ofiar, chociaż mężczyzny za takową nie uważała. Chciała może w ten sposób, go trochę sprowokować, skoro słownie nie dało rady. Najwyraźniej był jednak na tyle pewny siebie, by nie dać się nabrać na takie słabe zagrania i Marlowe to szanowała. Na głos, by się nie przyznała, ale lubiła ludzi, którzy mieli swoje zdanie i trzymali się go za wszelką cenę.
- A dlaczego nie? Nie widzę tu zresztą zbyt wiele kobiet, które biorą udział w walkach, poza tym, lubię wyzwania – wzruszyła ramionami odpowiadając na jego pytanie i owszem, była już gotowa pójść sobie w poszukiwaniu faceta, który nie będzie mieć obiekcji przed uderzeniem kobiety, ale zatrzymała się jeszcze słysząc jego kolejne słowa. Uśmiechnęła się tajemniczo patrząc mu prosto w oczy. – Skąd ta pewność, że ja nie biję się zawodowo? – Może trenowała boks, albo inne sztuki walki!? Nigdy nie wiadomo. – Może jestem nastoletnią mistrzynią kickboxingu? – Zażartowała sobie. – Albo jeszcze lepiej… płatnym zabójcą – dodała też w formie żartu, z którego nawet się zaśmiała. No, chociaż to ostatnie to akurat była prawda. – Jak sobie poradzę to większa sława dla mnie, a jak nie to mogę zawsze się tłumaczyć, że był większym i silniejszym mężczyzną… przegrana byłaby wtedy mniej bolesna – stwierdziła wzruszając lekko ramionami, a później stanęła sobie bardziej nonszalancko ponownie na usta przywołując uśmiech. – Myślisz, że powinnam się do tego bardziej przygotować? Załatwić sobie prywatny trening? – Zapytała mierząc mężczyznę spojrzeniem od stóp do czubka głowy.
Lorenzo Thompson
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
/zt
Inej Marlowe