lorne bay — lorne bay
31 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna specjalistka od spraw rozwodowych, w trakcie własnego rozwodu, która niedawno próbowała targnąć się na własne życie
##

Zacząć na nowo.
Ta myśl coraz mocniej wwiercała się w jej głowę, odkąd liczni lekarze zaczęli rozkładać jej psychikę na czynniki pierwsze, doszukując się tego, co popchnęło ją do próby samobójczej. Terapia oraz leki sprawiały, że zaczynała wyglądać już nieco lepiej, chociaż wciąż przypominała raczej cień samej siebie i sprawiała wrażenie, jakby miała zniknąć. Jednak powoli zbliżające się święta dawały jej coś, czego nie czuła od dawna - nadzieję. Co prawdę nadzieję błahą i tylko na to, że w końcu będzie mogła opuścić te okropne cztery ściany szpitala, ale biorąc pod uwagę jak wyglądało jej życie odkąd tu trafiła, zawsze to jakiś postęp.
Powoli zaczynała też rozważać opcję zaczęcia na nowo i odcięcia się od wszystkiego tego, co ją przytłaczało. Gdy w końcu dobrano jej odpowiednie psychotropy, po których nie czuła się już jakby ktoś wyprał jej mózg, zaczynała widzieć nieco jaśniej i zastanawiać się nad pewnymi sprawami, które od września spychała w najgłębsze czeluści swojej świadomości. Jeśli rzeczywiście miała myśleć o czystej karcie i świeżym starcie, musiała najpierw naprawić to, co nie dawało jej spokoju. A na samym czele listy znajdował się nie kto inny, jak William.
Wiedziała, że skrzywdziła go swoją próbą samobójczą, ale jeszcze gorzej zachowywała się odpychając go od siebie, gdy próbował być przy niej. Choć jakaś część niej zdawała sobie sprawę, że on też tego potrzebował, by ulżyć sumieniu, skupiała się tylko na sobie i mniej lub bardziej świadomie odrzucała jego pomoc. W końcu, przestał siedzieć przy jej łóżku codziennie, zjawiał się o wiele rzadziej i na wiele krócej, a że Primrose nie miała nawet pewności, czy w ogóle jeszcze kiedykolwiek wróci, ostatecznie sama zdecydowała się do niego zadzwonić i poprosić o spotkanie gdy poczuła, że ma wystarczająco dużo sił na rozmowę.
Prawdę powiedziawszy, nawet nieco zdziwiło ją, że nie odmówił.
- Cześć - wydusiła z siebie, gdy w końcu pojawił się w jej sali szpitalnej. - Słyszałeś, że niedługo mają mnie stąd wypisać? - nie o tym chciała z nim porozmawiać, ale przeprosiny nigdy nie przychodziły jej łatwo. Chyba potrzebowała więc zacząć od czegoś innego.


william henderson
sumienny żółwik
.
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
#20

William też nie prezentował się jak jakiś książę z bajki. A właściwie to było mu bardzo daleko do tego. I nie zapowiadało się na to, żeby miało się polepszyć w najbliższym czasie. A on nie robił nic, żeby tak było. W końcu Pirm po części przez niego chciała się zabić, przecież nie zasługiwał na jakieś specjalne traktowanie, na luźne dni, dobrze przespane noce. I dobrze dbał o to, żeby tak było. Na początku spędzał w szpitalu każdy dzień, a kiedy Zoya zaczęła go z niego siłą wyganiać, przychodził mniej. Ostatnie kilka dni spędził z dala od niego, czując oczywiście ogromne wyrzuty sumienia. Ale dobrze wiedział, że jego przesiadywanie na korytarzu, albo w jej pokoju jak spała i tak na nic dobrego się nie zdawało. Nie wiedział jak ma jej pomóc, co zrobić żeby to wszystko naprawić. Nie potrafił też o wskazówki poprosić jej lekarzy, bo nie wiedział nawet jak sformułować pytanie. Więc po prostu brał winę na siebie i… i z nią żył.
Nie spodziewał się jednak, że Prim sama do niego zadzwoni.. no i oczywiście, że się zjawił, jak mógłby tego nie zrobić. Kiedy przyjechał do szpitala trochę się obawiał co zastanie, ale... no halo, był twardy. Wiele w życiu przeszedł, więc wszedł do szpitala i odnalazł odpowiednią salę, co ani trochę nie było trudne. Spędzał tu więcej czasu niż w swoim nowym domu chyba... no dobra, może nie aż tak, ale.... no blisko.
- Cześć... - odpowiedział niepewnie, bo.. no przy swoich wizytach niewiele do niej mówił. Nie wiedział co. Był w to naprawdę kiepski. A teraz... poczuł irracjonalny lęk. - Już? - wymsknęło mu się, bo był zaskoczony, okej. Nie wiedział czego się spodziewa, że jej ręce całkiem się najpierw zagoją i zbieleją? - Jesteś na to gotowa? - zapytał więc, żeby się jakoś zrehabilitować. Mimo, że pewnie ni chuja mu to nie wyszło... cóż.
happy halloween
-
lorne bay — lorne bay
31 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna specjalistka od spraw rozwodowych, w trakcie własnego rozwodu, która niedawno próbowała targnąć się na własne życie
Miał pełne prawo, aby tu nie wracać - odciąć się od niej tak samo, jak ona próbowała odciąć się od niego, spełnić jej wyraźnie wyartykułowane życzenie i po prostu zniknąć z jej życia. Tylko z jakiegoś powodu, którego Primrose nie potrafiła zrozumieć przez długie tygodnie, tego nie zrobił; zamiast tego uparcie wracał do szpitala, z każdym dniem wyglądając jeszcze gorzej i przyjmując na swoje barki coraz więcej winy. I dopiero teraz zaczynała powoli to pojmować, choć nie miała najmniejszej pewności, że się nie myli.
- Wreszcie - poprawiła go, bo dla niej te trzy miesiące, które musiała tu spędzić zdawały się wiecznością. - Nie jestem pewna... przypuszczalnie nie, ale wszystko będzie lepsze od siedzenia tutaj. Nie mogę znieść siedzenia tutaj, nie służy mi to i chcę... żeby w końcu mnie stąd zabrali - szpital ewidentnie ją przytłaczał i sprawiał, że jeszcze mocniej zamykała się w sobie. Jednak nie o tym chciała z nim rozmawiać, celowo odwlekała przejście do meritum sprawy, gdyż... na dobrą sprawę nie miała nawet pewności, czy w ogóle da sobie z tym radę. - Jak się czujesz? Nie wyglądasz zbyt dobrze - wydusiła z siebie, zaczynając nerwowo skubać bandaż na jednej ręce. Po co w ogóle o to pytała? Naprawdę chciała usłyszeć odpowiedź? Przecież doskonale ją znała. To była jej wina. Tylko i wyłącznie jej wina. Zamiast rozkwitać po rozwodzie i cieszyć się świeżo odzyskanym kawalerstwem, przypadkiem pociągnęła go na samo dno razem ze sobą. - Ja... - zaczęła w końcu, ale głos uwiązł jej w gardle. Zamilkła więc na chwilę i wzięła kilka głębokich wdechów. - ... zadzwoniłam... chciałam się z tobą spotkać, bo... bo... bo... - była mu to winna. Czy to niewielki atak paniki? Nerwy zerwane z wody? Wstyd i wyrzuty sumienia. - Chciałam cię przeprosić. Przepraszam - oczywiście, miała mu do powiedzenia o wiele więcej, niż tylko żałosne przepraszam, jednak myśli rozbiegły się na nowo, a starannie ułożona przemowa zniknęła gdzieś bez śladu.

william henderson
sumienny żółwik
.
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Nie uważał, że miał takie prawo. Bo zgodnie z prawem wciąż byli małżeństwem, a przynajmniej dopóki pewien sędzia nie odeśle im postanowienia, czy tam innego dowodu rozwodu. Nie wiem jak to dokładnie działa. Zresztą kurde, byli małżeństwem. Już zawsze będzie jego pierwszą żoną, częścią rodziny. Pierwszą żoną i niedoszłą matką jego… matką… jego pierworodnego… potencjalnego… no nie mógł się odciąć, okej. To było zbyt skomplikowane, zbyt pogmatwane, ale BYŁO. Ich wspólną przeszłością, której nie da się zamknąć w pudle i udawać, że nigdy jej nie było.
- Prim… - zaczął, ale nie dokończył. Bo chciał zapytać, czy ich dom nie był gorszym, skoro tam postanowiła i próbowała się zabić, ale to było po prostu nie na miejscu. - I gdzie pójdziesz? Chyba nie do tamtego domu? - zapytał, zmartwiony dość, ostatecznie formułując to w taki sposób. Bo teraz to już nie był ich dawny dom, tylko dom, gdzie Prim próbowała się zabić. I nie był specjalistą, ale wydawało mu się złym pomysłem, żeby Prim tam wracała…
- Dobrze - skłamał, bo nie zamierzał się rozwodzić nad sobą i swoim nastrojem, podejściem, czy życiem. To nie było istotne, ani teraz ani w ogóle, nigdy. Nie chciał rozmawiać o swoich problemach i uczuciach, ledwo cokolwiek powiedział Zoyi, wybierał zamykanie się w sobie. Zresztą, ewidentnie to na Prim powinni się wszyscy skupiać, nie na nim. Ona potrzebowała pomocy, a on.. on zawiódł w zapewnianiu jej tej pomocy.
Słuchał jej, lekko marszcząc brwi, nie do końca pewny co usłyszy. I na pewno nie spodziewał się.. tego. - Prim, nie musisz mnie za nic przepraszać. Nie jesteś tu niczemu winna - odpowiedział po krótkiej chwili, bo nawet nie wiedział za co właściwie go przepraszała. Ale był pewien, że nie powinna. To on był tutaj chujowym mężem i jeszcze gorszym byłym mężem.
happy halloween
-
lorne bay — lorne bay
31 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna specjalistka od spraw rozwodowych, w trakcie własnego rozwodu, która niedawno próbowała targnąć się na własne życie
Było jednak przeszłością. Wspólną, ale przeszłością - nie teraźniejszością, nie przyszłością. W jej telefonie miały już przestać pojawiać się jego zdjęcia w śmiesznych pozach, zniknął też z ekranu głównego i szybkiego wybierania. Świętując nowy rok to nie on pocałuje ją o północy i nie on stanie się ojcem jej dzieci, jeśli kiedykolwiek zdecyduje się przezwyciężyć strach i spróbować znowu. Nie zamierzała udawać, że ich wspólnej przeszłości nigdy nie było czy o niej zapominać, jednak składając papiery rozwodowe jasno dał jej do zrozumienia, że nie chce być częścią jej przyszłości.
- Nie, na razie nie - pokręciła tylko głową; nawet przez chwilę nie brała pod uwagę powrotu do domu, o ile wciąż mogła go tak nazywać. Całe szczęście, Sameen nadal wynajmowała od niej pokój, więc nie musiała chwilowo martwić się opłatami i mogła sobie dać więcej czasu na przemyślenie, co dalej z nim zrobić. - Na razie wrócę na farmę, do mamy i Audrie, a potem... coś wymyślę - zapewniła go. Nie chciała zbyt szybko podejmować żadnych decyzji, a wsparcie rodziny w tej sytuacji mogło okazać się nieocenione. Co prawda, nieco głupio było jej dokładać matce jeszcze więcej zmartwień na głowę, zwłaszcza, że miała ich wystarczająco dużo opiekując się chorym mężem, ale w duchu czuła, że tak będzie najlepiej.
- A tak naprawdę? - zapytała. Jemu mogło wydawać się to nieistotne, ale Primrose naprawdę potrzebowała wiedzieć. Zwykle, gdy nie chciał się przed nią otworzyć, nie naciskała i pozwalała mu to przeczekać albo powiedzieć jej o wszystkim w swoim czasie, jednak tym razem widziała, że to co sobą przedstawiał William było przeciwieństwem słowa "dobrze" i nie zamierzała odpuścić. Bo znajdował się naprawdę niedaleko od zrobienia krzywdy samemu sobie.
- Jestem. I jest naprawdę wiele rzeczy, za które powinnam cię przeprosić - westchnęła ciężko, cały czas skubiąc bandaże. - Jest tego tak dużo, że... że nie wiem ile tak naprawdę powinnam się cofnąć, od kiedy zacząć... - pokręciła głową, starając się poukładać myśli. - Ale trzy rzeczy... są najważniejsze. Przepraszam, że o ciebie nie walczyłam... przepraszam, że... robiłam wszystko co w mojej mocy, żeby ukryć przed tobą co się dzieje... że nie chciałam z tobą porozmawiać. Ale najbardziej przepraszam cię za to, jak traktowałam cię ostatnio. Byłeś przy mnie cały czas, a ja cię od siebie odpychałam. Wiem, że cię skrzywdziłam i za to przepraszam - powiedziała cichutko, opuszczając wzrok na swoje kolana. Powiedzieć to wszystko to jedno, ale znieść przy tym jego spojrzenie... tego mogła nie udźwignąć.

william henderson
sumienny żółwik
.
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Może i tak, ale dopóki ich rozwód nie został poświadczony notką od sędziego, to wciąż byli małżeństwem. Nie przeszkadzało im to oczywiście w sypianiu z innymi, ale… w tamtych romansach nie chodziło przecież o miłość, ani nic takiego. Były odskocznią. I nie sprawiały, że ich relacja nagle przestaje być ważna. Co prawda Will nie potrafił nawet w trakcie ich najlepszych chwil zbyt wylewnie o tym rozmawiać, ale.. no gdyby Prim chciała, to mogłaby to zobaczyć w jego zachowaniu.
- To nie brzmi jak taki zły plan… - pokiwał głową, bo cieszył się, że nie będzie sama. Nic nie wiedziało o Sam, więc nie wiedział, czy powstrzymałaby ją przed następnym dołem… poza tym jak widać, mieszkały dotychczas razem i też nie zauważyła niczego niepokojącego. Może Audrie i mamie Barlowe lepiej pójdzie.
- Prim, naprawdę nie przejmuj się tym - odpowiedział cicho, bo nie chciał się użalać nad sobą w tym momencie, bo jego krzywda była niczym w porównaniu do krzywdy, jaką miała za sobą Prim. Poza tym hej no, żył. Może i dużo pił i zmienił się w króla ponuraków, ale oj tam oj tam.
Zaraz potem uznał, że nie będzie jej przerywać, chociaż bardzo chciał. Bo nie musiała go przecież za to przepraszać, to nie miało sensu. A już na pewno nie powinna się za to czuć winna… Co jak co, ale to William mógł być facetem z plakatu "to nie ty, to ja", który faktycznie mówi na serio. Bo wiedział, że to jego charakter i podejście do związków jest problemem. Jej oczekiwania od męża były całkiem normalne.
- Prim, to nic… - rzucił, ale uznał, że jednak nie będzie protestować. Po prostu powoli podszedł do nią i objął ją, przyciągając bliżej. Nie miał lepszych słów na ten moment.
happy halloween
-
lorne bay — lorne bay
31 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna specjalistka od spraw rozwodowych, w trakcie własnego rozwodu, która niedawno próbowała targnąć się na własne życie
Przez lata to widziała i nie potrzebowała żadnych innych zapewnień z jego strony, ale teraz wszystko się zmieniło. Być może dlatego, że czyny mówiły więcej niż słowa, a biorąc pod uwagę, że nigdy nie byli najlepsi w rozmowie, dość szybko i skutecznie zaczęli się od siebie oddalać.
- Na pewno najrozsądniejszy. Nie wytrzymam dłużej w szpitalu, a tak przynajmniej mama będzie spokojniejsza i... będzie miała na mnie oko - bo patrząc na to racjonalnie, zapewne tylko na nią będzie mogła liczyć. Audrie, tak samo jak resztę rodzeństwa, kochała całym sercem, ale doskonale rozumiała, że miała na głowie swoje życie i sprawy i absolutnie nie chciała jej obarczać swoimi problemami. Jeszcze pamiętała, jak to jest mieć dwadzieścia kilka lat i starać się odnaleźć w dorosłości. Zwłaszcza, że nawet teraz, kiedy przez dłuższy czas była przekonana, że wszystko ma już pod kontrolą, okazywało się, że jednak niekoniecznie. Niemniej, poza farmą i własnym domem, niekoniecznie miała też dokąd pójść, więc wybór stał się o tyle łatwiejszy.
- Cholera, Will. Przejmuję się i nie przestanę, w porządku? Jak sam powtarzałeś, nadal jesteśmy małżeństwem. Więc jeśli chcesz pomóc mnie, pozwól pomóc sobie - w porządku, nie było z nią najlepiej, ale jednocześnie nie było jeszcze aż tak źle, by była w stanie ignorować to, co działo się z Williamem. Jego krzywda była równie ważna co jej i nie powinien myśleć inaczej nawet przez chwilę.
Nawet jeśli nie musiała go przepraszać, to chciała - a przede wszystkim potrzebowała. Raz, że ona sama czuła się źle z tym jak sprawy wyglądały między nimi, a dwa... że on czuł się jeszcze gorzej. Zajęło jej nieco czasu zrozumienie tego, ale zdawała sobie sprawę, że naprawdę mocno go skrzywdziła.
Nie protestowała więc gdy ją objął, niepewnie przyciągnęła go tylko do siebie i pogładziła po włosach, z tyłu głowy. - Przepraszam - szepnęła raz jeszcze, teraz nie będąc już w stanie wydusić z siebie nic innego. Wtuliła się w niego i przymknęła na chwilę oczy; już dawno nie czuła się tak bezpiecznie.

william henderson
sumienny żółwik
.
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Tak, to prawda. Możliwe, że było między niby właśnie zbyt wiele czynów, a za mało słów. Ale nie ma co się oszukiwać, to Will był tym zamkniętym i skrzywdzonym przez śmierć rodziców. W szkole nurkowania był facetem w garniaku, ale później… później nurkował wśród trupów, a to też nie przechodziło bez echa na jego psychice. Oglądanie tylu martwych ciał, w różnych stanach rozkładu.
- Skutecznie? - zapytał cicho. Chciał zapytać o coś innego, a… a najlepiej poprosić, żeby obiecała, że już nigdy tego nie zrobi. Albo zapewni go, że nie ma takiej opcji. Ale nie wiedział nawet jak to uformować, żeby dobrze zabrzmiało. O ile takie pytanie w ogóle mogło “dobrze” brzmieć. Wszystko wydawało mu się takie odrealnione. I to nie tylko teraz, odkąd dowiedział się co zrobiła przez telefon, od jakiegoś lekarza, którego nazwiska nawet nie zarejestrował.
- To nie ja tu potrzebuję pomocy, Prim. I to nie ja o nią nie poprosiłem i wziąłem sprawy w swoje ręce. Nie powiem Ci, że wszystko jest super, bo nie jest. Jest po prostu jak jest i tyle - pokręcił powoli głową, bardzo starając się zachować spokój. Ale nie wiedział jak ma jej powiedzieć to wszystko, czego nawet nie potrafił nazwać we własnej głowie. No co za bzdura. Co za bezsens. Czuł się jak skończony idiota. Każde słowo wydawało się po prostu nieodpowiednie. I właśnie dlatego ją po prostu objął. Tego chyba nie można było spieprzyć. To nie wymagało myślenia. Trochę musiał się upewnić, że naprawdę wciąż żyje, że oddycha, że jej serce wciąż bije. W szpitalu bał się jej dotknąć przez te zabandażowane rany, a teraz… no teraz mógł się upewnić. Oparł się brodą o jej włosy, które pachniały inaczej niż wtedy, kiedy ostatni raz czuł ich zapach.
- Czego ode mnie potrzebujesz? - zapytał bardzo cicho, delikatnie. Nie wiedział czy chciała żeby się trzymał z daleka, czy… no nie wiedział, okej. A w szpitalu wystraczająco mocno się wkurzała, że tam był, więc teraz zdecydował się po prostu zapytać.
happy halloween
-
lorne bay — lorne bay
31 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna specjalistka od spraw rozwodowych, w trakcie własnego rozwodu, która niedawno próbowała targnąć się na własne życie
- Przypuszczalnie - odparła równie cicho. Nie czytała w jego myślach i nie miała pojęcia, że nie takiej odpowiedzi od niej oczekiwał. Że nie taką chciał usłyszeć. Bo na ten moment, naprawdę nie brała pod uwagę możliwości, że to kiedykolwiek mogłoby się jeszcze powtórzyć. Leki i terapia przywracały jej jasność umysłu, powoli uświadamiała sobie jak wiele osób skrzywdziła swoją decyzją i... no nie było tak prosto ją podjąć nawet za pierwszym razem, więc nie sądziła, aby potrafiła zdobyć się na to po raz kolejny.
- Tyle że potrzebujesz pomocy, Will. I też o nią nie prosisz - szepnęła cicho, bo w pewnym sensie zachowywał się dość analogicznie do niej samej, tylko na swój sposób. Tak samo jak ona odsuwał od siebie wszystkich wokół, nie chciał rozmawiać o tym co go trapiło i uważał, że ze wszystkim poradzi sobie sam.
Nie miała nic przeciwko temu, że ją objął, wręcz przeciwnie. Chyba potrzebowała jego bliskości, nawet jeśli nie potrafiła się do tego przyznać i wiedziała że nie ma już do niej prawa. Niemniej, gdy zapytał czego potrzebuje, nie była w stanie odpowiedzieć mu od razu. Potrzebowała, aby to nigdy się nie wydarzyło. Aby nigdy nie stracili dziecka, nigdy nie postanowili się rozstać. Jednak to było niewykonalne, a oni nie mogli już zawrócić z obranej przez siebie ścieżki. - Przestrzeni? - szepnęła w końcu, wciąż wtulając się w niego. Choć wcale nie chciała, aby ją opuszczał, zdawała sobie sprawę, że to jedyne logiczne wyjście z tej sytuacji. - Potrzebuję, żebyś pozwolił mi odejść, Will. Oboje tego potrzebujemy. Musimy nauczyć się żyć bez siebie, a nie zrobimy tego cały czas będąc obok - miał nadzieję, że ją zrozumie. Że tym razem nie odbierze opacznie jej słów, a zamiast tego w końcu uwolni się od ciężaru, który przytłaczał go od miesięcy. Naprawdę doceniała to, że nie zostawił ją w tych najgorszych chwilach i był przy niej, jednak żadnemu z nich taki rozwój wydarzeń nie pozwalał ruszyć z miejsca. - Chcę... chcę wyjechać z Lorne Bay, może na dobre. Jeśli mam zacząć na nowo, to nie tu - i choć ta myśl pojawiła się w jej głowie po raz pierwszy, choć wiedziała, że nie zrealizuje jej od razu, to wyjazd z Lorne Bay razem z Thadeusem w niedalekiej przyszłości, miał ją w tym upewnić.
To nie było już miejsce dla niej.

william henderson
sumienny żółwik
.
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Nie żeby był specem, ale uważanie że wszystko jest super tak krótko po próbie samobójczej nie brzmiałoby dla niego jak dobre zapewnienie. Wręcz przeciwnie, brzmiałoby trochę fałszywie. Z niektórego bagna po prostu trzeba wychodzić powoli, bo inaczej człowiek się poślizgnie i znów wpadnie nosem w to samo gówno. Tak przecież jest na każdej terapii; alkoholik musi przestać kłamać, narkoman zmierzyć się z każdym dniem jeden po drugim. I nie ma co zbyt szybko wprowadzać wielkich zmian i się ekscytować, przez pierwszy rok trzeźwości nawet nie jest wskazane wchodzenie w nowe związki. Oglądam filmy, wiem co mówię.
- Prim… zaufaj mi. Potrzebuję czasu, to wszystko - obiecał jej, chociaż w tym momencie pewnie też trochę kłamał. Ale tak to było w jego życiu, wolał odkładać wszystko na później, aż przestawało boleć. Tak handlował po śmierci rodziców i innych dramach życiowych. No i jakoś żył, nie?
Ona się zastanawiała, a on dał jej czas. Mogła go brać tyle, ile tylko chciała. Już nie był zły, był.. zobojętniały. I przede wszystkim nie chciał, żeby umarła.
- Okej - przytaknął, że zrozumiał i akceptuje jej pierwszą, niepewną prośbę. Z drugą już nie było tak łatwo. Dlatego milczał przez dłuższą chwilę, aż skończyła mówić. Dopiero potem przełknął to, a potem pokiwał głową. - Okej. Nie będę cię zatrzymywać… ale jeśli kiedykolwiek będziesz mnie potrzebować, daj znać, dobra? - poprosił cicho. - Nawet jak pojawiają się w Twojej głowie tylko głupie myśli… - dodał, nie chcąc mówić wprost, żeby dzwoniła zanim poczuje, że znów jest na dnie i chce z tym wszystkim skończyć. I przez moment jeszcze tak stali w swoich objęciach, bo nie było już chyba słów, które mogłyby cokolwiek między nimi zmienić, naprawić, czy przywrócić na jakieś dalsze tory. Musieli zamknąć ten rozdział, a najlepsze zakończenia są właśnie bez zbędnych słów i ceregieli.

/zt x2!
happy halloween
-
ODPOWIEDZ