lekarz chorób zakaźnych — cairns hospital
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Blind, that’s what I am. I never opened my eyes. I never thought to look into people’s hearts, I looked only in their faces.
gra trzecia
Someone Else's Hero


Utrzymywała przedziwną relację z żałobą – nie napędzał jej smutek, a inna emocja powodująca wewnętrzną pustkę. Odczuwała ją w całym ciele: w palcach, nie mających ochoty się poruszyć; w nogach, które nie chciały chodzić; w biciu serca, odmierzającym upływające sekundy; w zaciśniętym gardle, przymykanych oraz otwieranych powiekach. Była podobna do opróżnionego naczynia, czekającego na znalezienie mu odpowiedniego zastosowania. Tym powołaniem – w myśl rodzinnych standardów – miała być służba. Chciała w to wierzyć, gdyż nosiła w sercu podobne marzenia do zmarłego przed dwoma laty bliźniaka – żołnierza walczącego w cudzej sprawie - i też pomagała ludziom. Ale dopiero po jego śmierci zrozumiała, czym jest uczucie rozgoryczenia oraz tęsknoty za nieosiągalnym albo jak ciężko jest wyciągnąć rękę w kierunku normalności.
Przylgnęło do niej określenie persony antypatycznej. Nie umiała nawiązywać relacji z ludźmi ani z nimi rozmawiać. Tym większą konsternację wywoływała wyrywając się do pacjentów ze złymi wieściami. Szła tam, gdzie potrzebna była gruba skóra, przez którą nie przebiją się intensywne, błagalne spojrzenia wymierzone w nią niczym pistolety albo wyrzucane z podobną siłą do kul oskarżenia. Czasami fatygowała się – tak jak teraz – na psychiatrię, aby ktoś inny odbył z pacjentem trudną rozmowę, a potem czekała niecierpliwie na swoją kolej, ostentacyjnie tupiąc butem w podłogę. Irytujące pukanie zagłuszyły podniesione głosy, których natężenie na zmianę wzrastało oraz opadało. Nie potrafiła rozróżnić zdań dochodzących zza drzwi – słowa ulatywały w plątaninie liter oraz głosek, ale kiedy otworzyły się nagle, mocniej przycisnęła do klatki piersiowej kartę medyczną i wycofała się. Coś ją tknęło, gdy patrzyła na przechodzącego obok mężczyznę. Coś tkwiło w zakamarku jej umysłu, jakiś urywek historii zamknięty w fotografii, który wydawał się ważny. Tylko nie mogła sobie go przypomnieć. Nie odzyskała dawnego rezonu, ale z sercem w gardle zawołała za nim zdławionym głosem. Niech Pan zaczeka.

Geordan Balmont
sumienny żółwik
done with mirrors
może on włóczy się gdzieś tutaj w ciemnościach — i nie pamięta, że kiedyś żył?
37 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I fancied you'd return the way you said, but I grow old and I forget your name (I think I made you up inside my head).
Pierwszy miesiąc jednocześnie nowego i starego życia był najtrudniejszy; promienie słoneczne napierające na okno niewielkiej sali wywoływały gęsią skórkę i przyśpieszony oddech, jawiąc się przed jego oczyma jak najgorszy z koszmarów, który śnić przyszło mu przez kilka miesięcy. Bał się nie tylko nieustannie namierzanych podobieństw z tamtym światem, ale też przede wszystkim ich braku - najdotkliwsza była świadomość, że w sali obok, lub nawet tutaj, kilka metrów od niego, gdzieś przy tej rozgrzanej szybie, leżeć mógł On. Równie poturbowany, równie przerażony światłem drażniącym oczy, ale z tym swoim niezłomnym uśmiechem, który do ostatnich chwil podnosił Geordana na duchu. Niejednokrotnie toczył z nim w myślach rozmowy - to kłótnie o to, który tym razem musi zbliżyć się do zawieszonego gdzieś w przestworzach okna, by wpuścić do sali trochę świeżego powietrza, to śmiechy z nowych pielęgniarek, patrzących na nich jak na bohaterów. Czasem nawet słyszał chropowate słowa nawiązujące do tamtych chwil, wiedząc, że On jako jedyny by go zrozumiał. Ale go już nie było, a jedynym dowodem jego istnienia był pogięty list trzymany przy łóżku, który Jude przyniósł mu do szpitala zaraz po tym, gdy się ocknął. Myśl o Nim była ostatnią na azjatyckim piachu i pierwszą w murach australijskiego szpitala, tak samo jak teraz nieprzerwanie kończyła każdy dzień Balmonta i witała kolejny. Nie mógł, czy też przede wszystkim nie chciał wyrzucić go ze swojej głowy. Tego właśnie dotyczyła dyskusja z psychiatrą, jakiej Lea, poniekąd, była świadkiem - kolejne próby przewiercenia się przez jego sumienie; ten list nie należy do ciebie, na co wybuchł śmiechem. Bardziej do mnie, niż do ciebie, tak mu niemądrze odpowiedział, wstając z twardego krzesła i pędząc do klamki, której przyciśnięcie stanowiło najmilszy element wszystkich spotkań z doktorzyną. Krew buzująca mu w żyłach nie pozwoliła obrzucić spojrzeniem stojącej nieopodal brunetki, którą minął wcale jej nie zauważywszy. Dopiero słysząc zlepek tych kilku słów, rzadko kierowanych do niego, nakazał mu zwolnić i się obejrzeć. Z początku nie zakładał nawet, że to na jego uwadze komuś zależy, ale w przedziwny i niewytłumaczalny sposób czuł, że oto właśnie napotkał na najboleśniejszą przeszłość, której odkąd wrócił, nie potrafił dać odejść. Stojąc dwa, może trzy metry przed nią, z niemrawą miną i sercem rozbijającym się o płuca, odczuł niespodziewanie jego obecność; tak silną i dojmującą, że omal namacalną. - Muszę… Do widzenia - powiedział idiotycznie głosem nienależącym do niego, który docierał jakby z końca korytarza, po czym obrócił się sprężyście i słysząc tylko serce łomoczące już nawet w głowie, zapragnął uciec jak najdalej stąd. Jak zbrodniarz złapany na gorącym uczynku, co poniekąd było prawdą i bynajmniej nie tłumaczyło, dlaczego z tyloma drogami ewakuacji do wyboru, nie wykonał ani jednego kroku w przód.

Lea Ryneveld
lekarz chorób zakaźnych — cairns hospital
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Blind, that’s what I am. I never opened my eyes. I never thought to look into people’s hearts, I looked only in their faces.
Nie widziała wojny bliźniaczymi oczami. Chronił ją przed ponurym krajobrazem Afganistanu, pozostawiając narrację w rękach medialnej propagandy, dzięki której prawie uwierzyła, że śmierć nie pochwyci go w swoje szpony. W przesiąkniętych idealizmem listach pisał raczej o tęsknocie oraz zaufaniu do towarzyszy broni - to w nich musiała pokładać nadzieję, że sprowadzą go bezpiecznie do domu, gdyby zawiodło szczęście.
Nie znała również strachu o swoje życie. Na wolontariacie w Somalii widmo nieuchronnej śmierci wisiało nad nią w sposób nieoczywisty, a nie nosiła w sobie wystarczająco dużo odwagi, aby przekonać się, co oznacza prawdziwe poświęcenie. Czuła za to zagubienie oraz lęk przed samym sobą. Dziwne, penetrujące umysł myśli, które przekonywały o utracie wszystkiego, co ważne wpędzały ją (momentami) w straszliwą melancholię. Walka z tym oznaczałaby gotowość do żałoby nad własną egzystencją, lecz to umartwianie się trzymało przy życiu relację z rodzicami, ich marzenia oraz plany w stosunku do niej, a także zmarłego brata, w którego odejście trudno było uwierzyć, gdy składali do grobu pustą trumnę.
- Do widzenia? – bezwiednie powtórzyła, a świdrujące Geordana ciemnobrązowe tęczówki rozszerzyły się w wyniku zaskoczenia – Przecież ja Pana wołam! – dogoniła go i stanęła o krok dalej; nie ruszył się z miejsca, więc nie wyglądała głupio podbiegając do kogoś, kto nie chce rozmawiać. Skupiła wzrok na twarzy mężczyzny, badając ją centymetr po centymetrze. W przeszłości wiele razy wpatrywała się w jego zdjęcie i równie często wyobrażała go sobie naznaczonego czasem oraz wojną. Ale teraz, w pamięci cały utkany był z szarości. Jej oczy zaszkliły się, wszystkie emocje złączyły się w jedną wielką elipsę zdumienia, jednak sposób myślenia miała trzeźwiejszy niż chwilę temu.
- Imię. Potrzebuję Pana imię – wydusiła tonem suchym, jak spalona przez słońce ziemia.

Geordan Balmont
sumienny żółwik
done with mirrors
może on włóczy się gdzieś tutaj w ciemnościach — i nie pamięta, że kiedyś żył?
37 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I fancied you'd return the way you said, but I grow old and I forget your name (I think I made you up inside my head).
/ jeszcze raz baaardzo przepraszam ;(

Jakże rozumiał go w tej kwestii i szanował! Sam bowiem nosząc tytuł czyjegoś brata, choć z pewnością nie tak dumnie, jak niejakie odbicie lustrzane Lei, wystrzegać się musiał głoszenia prawdy. W głowie lista tematów zakazanych, skrupulatnie uzupełniana o zbiór literek nieukładający się już w zdania, a od razu obrazy; płótna muśnięte szerokim i twardym pędzlem, tapianym w barwach ciemnych i odrażających, na myśl przywodzące węgiel, spalenizny, popiół miast, domów i ludzi. Przed tym właśnie należało chronić niczego nieświadomych szczęściarzy skrytych w matczynych ramionach daleko za oceanem, by tylko nie pozwolić ów makabrycznej wystawie malunków przedrzeć się na rodzimą ziemię. W otoczonych kurtyną rzęs oczach Lei, choć znajomych, nie doszukał się jednak odbicia zrozumienia - to właśnie jego brak pomógł mu pojąć, że jest ona jedynie refleksem osoby, której od powrotu do Australii tak płomiennie poszukiwał. - Tak, tak, to prawda, ale pani… Pani chyba chciałaby mnie jednak… odwołać - oznajmił ostrożnie, powoli, ważąc każde słowo. Tyle że było już za późno; ona już dokonywała obdukcji jego bladej jak papier twarzy, której - tak bardzo żałował, że nie było inaczej - roczna absencja nie skropiła szeregiem blizn uniemożliwiających rozpoznanie. Padające po chwili pytanie o imię do reszty zdusiło w nim chęć ucieczki. To koniec; zapędziła go pod ścianę, z której ewakuacji już nie było. Nabrał do płuc złamanego powietrza, a usłyszawszy jego świst, uwolnił je wraz z opadnięciem oczu ku podłodze. - On chyba… On mówił na mnie Danny - czy raczej w ten właśnie sposób zapisywał je w stertach listów zaadresowanych do jej zgrabnych dłoni, na które Balmont spoglądał teraz w celu uniknięcia widoku jej zaszklonych tęczówek. Później jawił się jej już swym pełnym nazwiskiem, gdy i spod własnych palców wypadały szlaki ciepłych słów, ale teraz zależało mu wyłącznie na wskazaniu, że nie tylko w pamięci Ryneveld tamten On się skrywał i odlecieć nie zamierzał.

Lea Ryneveld
lekarz chorób zakaźnych — cairns hospital
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Blind, that’s what I am. I never opened my eyes. I never thought to look into people’s hearts, I looked only in their faces.
Nic się nie stało! Ja też się trochę ociągałam z odpisem </3


Zdanie o abstrakcyjnym znaczeniu oraz panika zastygła w jasnych oczach okazały się niezrozumiałe dla wpatrującej się w niego kobiety. Odwołanie go przeczyło zasadom wszelkiej logiki, wszak jeszcze niedawno wolała w oburzeniu, że odszedł ignorując ją. W całym szoku prawie przegapiła niepewność z jaką wypowiadał każde słowo. Skupiła się na uczuciu, jakby zakomunikował światu, że chmury przybrały odcienie zieleni, choć w rzeczywistości nieboskłon wyglądał normalnie zamiast na nerwowości wywołanej własną natarczywością.
- Pan…mówi poważnie? – zawahała się, zaciskając palce na trzymanych dokumentach do momentu, w którym pobielały jej kłykcie. Na zmęczone długotrwałym dyżurem lico wkradła się większa konsternacja, zdradzająca dopasowywanie do siebie elementów układanki. Po Geordanie z przeszłości pozostały znajome rysy twarzy jednak cała reszta, od mocnego spojrzenia uwiecznionego na zdjęciu po nastawienie, którym przesiąkały treści listów zdawały się nie istnieć - On? – powtórzyła bezmyślnie. Próbowała objąć umysłem, kogo ma na myśli oraz co zmieniło się w nich po długoletnim milczeniu i odmiennych doświadczeniach. Kim zostali; czy wrócą do tego, co było; może mogli zrobić ogromny krok w przeszłość, jeśli naprawdę się tego chcieli? – Mój brat miał przyjaciela, na którego tak wołali – nie dopytywała więcej o jego prawdziwe imię, zadowoliła się zdrobnieniem. Potem próbowała jeszcze gasić w sobie nadzieję oraz przekonanie, że spotkania tego typu zdarzają się w prawdziwym życiu. Przyjąwszy do siebie prawdę, potrzebowała dłużej chwili na oprzytomnienie. Nawet zapomniała o prozaicznej czynności, jaką było oddychanie, zastygając na wdechu i wbijając w rozmówcę dziwny wzrok. Nie tak wyobrażała sobie ich pierwsze spotkanie - Boże…- zagubiła się w emocjach, których nie rozpoznawała, a to powstrzymywało ją przed wykonaniem kolejnych czynności. Niby wyciągnęła do Geordana rękę, chcąc położyć ją w okolice napiętego przedramienia, jednak szybko zrezygnowała, powstrzymana przez myśl, że oficjalnie nigdy się nie poznali. Brzydziła się zebranych w kącikach oczu łez na samo wspomnienie wewnętrznego rozdarcia – Pan… - urwała, badając grunt oraz to, jak zwrot układa się na ustach. Nie pasował do wspomnień, które o nim miała – Danny – poprawiła się, stawiając na to, co bezpiecznie i znajome – poznajesz mnie w ogóle? – musiała wiedzieć, czy zdołał odszukać w pamięci jej twarz utrwaloną na fotografii, której w zawstydzeniu zupełnie nie chciała wsuwać do białej koperty kilka lat wstecz.

Geordan Balmont
sumienny żółwik
done with mirrors
może on włóczy się gdzieś tutaj w ciemnościach — i nie pamięta, że kiedyś żył?
37 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I fancied you'd return the way you said, but I grow old and I forget your name (I think I made you up inside my head).
Złość. Spodziewał się złości. Nie tylko z powodu więzionego listu, nigdy niebędącego jego własnością, ale głównie z powodu oddechów, które skradł innemu. Świadomy absurdalności tego przekonania uważał, że wciąż wyrywał mu z płuc powietrze, które w tych jego wcale nie chciało zagościć na dłużej, świadome zbrodni, jakiej wcale nie chciało być częścią. Tyle że Leah nie wiedziała - ani o liście, ani o skradzionych oddechach. A jednak cierpliwie wypatrywał przebudzenia się złości, wiedząc, że tak byłoby im łatwiej. - Właściwie nie jestem pewny, co dokładnie powiedziałem - przyznał chropowato, zanurzając na krótki moment twarz w dłoniach. Nigdy nie był pewny. To znaczy od czasu, kiedy wrócił. Przeraziła go jej reakcja - doszukał się w niej bowiem rozczarowania typowego dla osób, które zamiast Geordana Balmona, znalazły jego; jakiś marny, przedziwny i nietrwały substytut. Gdy jednak widoczność wróciła za sprawą oderwanych od twarzy dłoni, a prawda powoli zaczęła docierać do jego rozmówczyni, krok po kroku, słowo po słowie, cząstka po cząstce, coraz trudniej było mu zapraszać do płuc tamto gardzące nim powietrze. Jęknięcie wydobywające się spod jej pełnych, lekko suchych ust, targnęło jego ciało dreszczem, działającym poniekąd jak wiadro zimnej wody. Krucha dłoń zmierzająca ku jego sylwetce, a potem gwałtownie wracająca na swe właściwe miejsce, nakazała mu wykonać nieprzemyślany krok do przodu. Czuł się tak, jakby jawiąca się przed nim postać już za moment miała rozsypiać się na mikroskopijne kawałeczki, a on pragnąc złapać je w locie i jakoś poskładać, zupełnie nie wiedział, jak się do tego zabrać. Ogniki łez w kącikach jej oczu, najpierw Pan, potem Danny, a wreszcie to pytanie - zastanawiał się, czy mógłby ją teraz tak po prostu objąć, a potem zniknąć. - Gdybyś… Gdybyście nie byli tak do siebie podobni… Wcześniej nawet nie wiedziałem, że to aż takie podobieństwo - choć pewny był, że nawet jeśli byłaby jego daleką kuzynką, dojrzałby w niej łączące go z tamtym rysy. - Lea, prawda? Słuchaj, ja… Im dłużej będziemy rozmawiać, tym bardziej będziesz żałować, że mnie zatrzymałaś. Tak dużo się zmieniło i ja… chryste, przepraszam, nie sądziłem, że twój widok, że… Chyba cieszę się, że cię widzę - bardziej z obawy, że jej sylwetka utraci swe detale i jak dym rozmyje się w powietrzu, niż z faktycznej chęci bliskości, ośmielił się otoczyć to kruche ciało swoimi ramionami, od początku mając na ustach jej imię bez ani krzty wątpliwości, a także nie podejrzewając, a będąc pewny, że tak, owszem, cieszy się z zobaczenia osoby, której tak wiele odebrał.

Lea Ryneveld
lekarz chorób zakaźnych — cairns hospital
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Blind, that’s what I am. I never opened my eyes. I never thought to look into people’s hearts, I looked only in their faces.
Długo nie nadawała wartości dzieleniu z bratem rysów twarzy. Posiadanie identycznego kształtu oczu, podobnie skrojonych ust oraz wyraźnie zarysowanych kości policzkowych było równie naturalne, co oddychanie. Dorastała widząc w nim swoje lustrzane odbicie zniekształcone przez okres dojrzewania, a także przez odkrycie kosmetyków podkreślających jej bursztynowe tęczówki. Po śmierci bliźniaka podobieństwa zaczęły irytować. Ledwie zerknięcie w lustrzaną taflę wywoływało u niej niewyobrażalną tęsknotę, jakby nie umiała zapomnieć o tym, że na świat przyszła w liczbie mnogiej.
Sporadycznie śniła o nim. Okrutna wyobraźnia podsuwała obrazy, od których powietrze zastygało w płucach, krople zimnego potu spływały po karku, a oczy odmawiały ponownego zamknięcia. Paradoksalnie to niepewność trzymała ją przy zdrowych zmysłach oraz napędzała egzystencję. Gdyby znała prawdę, wściekłość na Geordana odebrałaby jej rozum. A nawet bez tego nie zamierzała dociekać, co bliźniak przeżywał w ostatnich chwilach. Życie było w ten sposób łatwiejsze.
- Byliśmy do siebie podobni – poprawiła mężczyznę – Jego przecież już nie ma – ach, wypowiedzenie tego na głos niewyobrażalnie bolało. Gardło zapiekło, klatka piersiowa zacisnęła się na wdechu, natomiast zgromadzone w kącikach łzy rozmazały cały świat. Niewiele myśląc pokręciła głową zaprzeczając temu, że zatrzymanie dawnego przyjaciela było błędem - Powiedzieli nam, że żaden z was nie przeżył. To cud, że tutaj jesteś – po nagłym załamaniu głosu, odetchnęła głęboko. Bycie w ramionach Danny’ego było czymś nowym, ale na tyle komfortowym, że pozwoliła dłoniom spocząć na jego barkach podczas niezdarnej próby odwzajemnienia uścisku. Może przytuliła go trochę za mocno wszak poczuła wbijający się w mostek stetoskop - Nie zamierzam żałować naszego spotkania. Poza tym obiecałeś mi je dawno temu – powiedziała, zanim wykonała krok w tył. Opuszkami palców przetarła oczy, chcąc odzyskać klarowność widzenia. Próbowała być dyskretna mimo poczerwieniałych twardówek oraz jawnego ruchu ręką.

geordan balmont
sumienny żółwik
done with mirrors
może on włóczy się gdzieś tutaj w ciemnościach — i nie pamięta, że kiedyś żył?
37 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I fancied you'd return the way you said, but I grow old and I forget your name (I think I made you up inside my head).
Gdy ona próbowała zapomnieć, ruszyć dalej i nie widzieć jego twarzy na każdym kroku, Geordan pragnął czegoś całkiem innego; najchętniej by się cofnął, gdyby tylko było to możliwe, gdyby ktoś pozwolił mu wrócić choć na chwilę. Ale zamiast tego mógł tylko kruszyć się bez ruchu, przymarznąć do lodowatego podłoża utraconych wspomnień i czekać, aż te rozerwą go na kawałki. Gdy na nią patrzył, odczuwał niewypowiedzianą ulgę, bowiem brat jej dawno nie był tak realny, jak w odbiciu jej migdałowych oczu.
- Może nie tak fizycznie, ale przecież… - nie dokończył. Widział go przecież nieustannie, a więc jak mogła mówić, że go już nie było? Ona sama dostrzegała jego refleks w lustrze każdego ranka, napotykała na porzucone przedmioty, w których zostawił ślady swojego życia i gładziła tkaniny, w których wciąż unosił się jego zapach. Dlaczego więc była tak okrutna?
- Tak myśleli, przez bardzo długi czas - wyjawił, pragnąc jednak potwierdzić jej słowa, bowiem wcale nie czuł, że żyje. A tym bardziej nie uważał, że jego obecność tutaj można by okrzyknąć cudem. Gdyby tylko znała prawdę…
Nie przeszkadzał mu ten uścisk. Z początku sądził, że będzie inaczej, że poczucie winy i niechęć względem podobnych kontaktów fizycznych wprawi go w zażenowanie i od razu go od niej odepchnie, ale tak się nie stało. Czując w objęciach roztrzęsione ciało, splątany na twarzy jej włosami o przyjemnym, stonowanym zapachu, w pewnym sensie poczuł się dziwnie kompletny. Jakby to właśnie jej szukał po omacku przez te kilka trudnych miesięcy upodabniających się do gęstej, białej mgły. Tyle że nie mogło to trwać wiecznie. - Słuchaj, Lea… Powinnaś się wstrzymać jeszcze z tym… No wiesz… Z tą hojną, bardzo hojną reakcją - odparł niespokojnie, znów spuszczając wzrok na ziemię. - Mam coś dla ciebie, coś bardzo… Bardzo ważnego, ale teraz muszę już iść. Ale przyjdę do ciebie, okej? Obiecuję, że przyjdę, tylko powiedz mi gdzie i kiedy - poprosił, czując się jak chwilę przed zawałem serca. Niepewnie zerknął na jej poczerwieniałe oczy i wytchnienie wymalowane na ustach, po czym zdał sobie sprawę, że to jedna z tych chwil, za którymi kiedyś prawdziwie będzie tęsknić, żałując, że nie potoczyły się inaczej.

Lea Ryneveld
lekarz chorób zakaźnych — cairns hospital
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Blind, that’s what I am. I never opened my eyes. I never thought to look into people’s hearts, I looked only in their faces.
Gdyby miała umiejętność cofania się w czasie, powróciłaby do wspomnianych, szczęśliwych momentów. Zmieniłaby scenariusz ich życia, a przede wszystkim namówiłaby bliźniaka do porzucenia wojska. Gotowa byłaby w procesie do największych poświęceń – oddałaby piękną, listowną znajomość z Geordanem lub zaufanie brata, który znienawidziłby każdą próbę podjęcia za niego decyzji. Tylko… wiedziała, że nie obudzi się pewnego dnia w innej rzeczywistości, gdzie zdecydowali kierować się rozsądkiem.
Zgubiła się w miszmaszu pesymistycznych myśli oraz cierpieniu, lecz nigdy nie określiłaby się mianem okrutnej. Chroniła siebie; nie chciała chwytać się żmudnej nadziei, że właściciel złożonej do ziemi trumny żyje – dosłownie czy w przenośni, w zachowanych przedmiotach i retrospekcjach. Czy nie łatwiej było udawać, że przepadł na zawsze?
- Może niektórym by to wystarczyło, ale nie mnie – w wypowiedzianym zdaniu rozbrzmiała gorzka nuta, której wiarygodności dodały załzawione oczy. Bliźniak w żadnym wspomnieniu nie był równie namacalny, co w rzeczywistości. Wiedziała, że więcej nie poczuje jego opiekuńczych objęć, nie usłyszy głosu ani nie odbędzie z nim prawdziwej rozmowy.
Spotkanie z Geordanem wytrąciło ją z równowagi i sprawiło, że nie umiała dłużej dusić w sobie emocji. Kiedy otworzył dla niej swoje ramiona, nie zamierzała przytulać go zbyt mocno, a tym bardziej pozwalać łzom spłynąć po policzkach, prawdopodobnie mocząc jego bluzkę, jednak przez ten moment poczuła niewyobrażalny spokój. Prawie zapomniała o ciekawskim spojrzeniu pacjentów oraz współpracowników, w których oczach musiała wyglądać nieprofesjonalnie. Niemniej to mężczyzna sprowadził ją na ziemię, wprost do ponurej rzeczywistości. Coś w sposobie mówienia zdradziło, że ich następne spotkanie zniszczy stan ulotnego szczęścia. Wyciągnęła złożoną na wiele części kartkę, oderwała kawałek, a długopisem schowanym w drugiej kieszeni nakreśliła ciąg liter oraz cyfr, układających się w adres. Ludzka pamięć bywała zawodna, a ona musiała upewnić się, że przyjdzie.

geordan balmont
zt.
sumienny żółwik
done with mirrors
ODPOWIEDZ