Inspektor — Federal Police
36 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Teraz, gdy siedział naprzeciwko niej wszystko zaczynało do niego wracać ze zdwojoną siłą. Każda wspólna chwila, którą przeżyli, każde wyjście na miasto, każdy wieczór spędzony we dwójkę w jej mieszkaniu, każda noc... Ciężko było o tym myśleć wiedząc, jak bardzo ją skrzywdził. Oddałby wszystko żeby wrócić się w czasie i wszystko jej wytłumaczyć. Do tej pory nie do końca wiedział dlaczego tego nie zrobił. Co skłoniło go by po prostu zniknąć bez słowa? Był wtedy zagubiony w swoim życiu, ale to była marna wymówka. Każda wydawała się marna w porównaniu do tego, jak ją potraktował. Może nie obiecywał jej nigdy małżeństwa, lecz nigdy też nie powiedział, że byłoby ono niemożliwe. Nie rozmawiali o dzieciach i innych tego typu ważnych sprawach. Oboje po prostu cieszyli się swoim towarzystwem oraz tym, jak druga osoba sprawiała, że się czuli. Roderick nie ukrywał, że brał to wszystko na poważnie. Naprawdę ją pokochał. Znalazł się w tym miejscu, gdzie kochał dwie kobiety równocześnie, lecz z perspektywy czasu wiedział, że Sai kochał bardziej. Mając teraz przed oczami jej zraniony obraz pękało mu serce i już teraz wiedział, że dzisiejsze wieczorne wyrzuty sumienia bez ani kapki alkoholu mocno go zniszczą. Niemniej zasłużył sobie. Za winą zawsze podążała kara. Jego objawiła się w osobie tej pięknej kobiety.
Wiedział, jak ją zranił. Widział to w każdym jej geście. Mogło minąć trochę czasu, ale takich rzeczy się nie zapomina. Jej wszystkich porannych oraz wieczornych nawyków. Małych tików, których nawet nie była świadoma. To tak po prostu nie przechodzi, a w połączeniu z jego wrodzonym darem obserwacji zdawało się być wręcz uwydatnione.
- Nie doceniasz tutejszych zbirów. Te małomiasteczkowe chłopaki to nie to samo, co nasze uliczne sieroty. - uśmiechnął się półgębkiem używając słowa za którym sam nie przepadał.
Może rzeczywiście nie życzyła mu źle. Kiedyś by jej o to nie podejrzewał. Mogła sobie pofukać, lecz wątpił by zmieniła się na tyle by faktycznie życzyć mu śmierci. To już całkiem ciemna ścieżka, którą nikt nie powinien podążać, ale może skala jego przewinienia rzeczywiście była tak wysoka. On sam chyba nie miałby nic przeciwko. I tak bardziej teraz egzystował niż do czegokolwiek się nadawał. Wielu sądziło, że wręcz szuka guza nadal biegając po ulicach, kiedy tak naprawdę powinien już siedzieć za biurkiem.
- Rozumiem twoje obawy, ale musieliby mnie zmusić do oddania tej sprawy. Nie wierzę, że jest tutaj ktoś, kto lepiej by sobie z tym poradził niż ja. - spojrzał jej w oczy - Ktoś na ciebie napadł i ja mam zamiar tego kogoś przyskrzynić. Zapłaci za to, co zrobił w taki, czy inny sposób. Przynajmniej tyle mogę dla ciebie po tym wszystkim zrobić. - delikatnie położył dłoń na kołdrze nad jej nogą lekko ściskając.
Nie przemawiała przez niego tylko ta arogancja gliny z wielkiego miasta. Przede wszystkim była tutaj troska oraz potrzeba wymierzenia sprawiedliwości. Inni oficerowie będą ograniczeni przez wszystkie przepisy, regułki, papierkową robotę oraz własne sumienie. Na szczęście on wyzbył się już tych wszystkich ideałów. Zrobi to, co będzie potrzebne by dopaść osoby odpowiedzialne za jej krzywdę i nie zatrzyma się przed niczym. Tego właśnie potrzebowała ta sprawa oraz sama Sai by znów poczuć się bezpiecznie.
- Tak, jestem pewien. Dam radę. Zawsze daję radę. - uśmiechnął się do niej życzliwie próbując zapewnić ją, że tak naprawdę będzie najlepiej.
- Nadal jesteś, zauważyłaś, że nadal go mam. - uśmiechnął się delikatnie przekazując jej brelok - Bardzo słusznie. - mina mu zrzedła, ponieważ odebrał to jako coś więcej niż pstryczek w nos w swoją stronę.
Zawalił i był tego świadom, dlatego przyjmie na siebie każdą tego typu uwagę jako swoją pokutę. W końcu nie może się złościć, jeśli tylko mówi prawdę, prawda?
- Zawsze mogło być ich dwóch, ale zapiszę to sobie i sprawdzę wszystkie poszlaki. Dobra robota. - przytaknął na fakt, że coś sobie jeszcze przypomniała.
Potraktował ją w tym momencie trochę jak każdego innego światła, a ci po zapewnieniach, że słusznie czynią albo wykonują dobrą robotę najczęściej przypominają sobie coraz więcej. Potrzebował czasami nabrać trochę dystansu jeśli chciał naprawdę szybko złapać sprawców i dać Sai spokój.
- Policja Federalna ma o wiele większe możliwości nacisku. Jeśli to nie wypali mam też hakera, który wisi mi przysługę. Zrobię co w mojej mocy. - znów delikatnie ścisnął jej nogę uśmiechając się do niej pokrzepiająco.
Wiedział, że nie było łatwo mieć to nagranie w sieci, a tym bardziej przyznać się przed nim, że istnieje. Nadal mu na niej zależało, więc zamierzał wykorzystać wszystkie sztuczki, jakie znał żeby to ściągnąć. Sam fakt, że ludzie mogą zobaczyć ją nago nadal wzbudzał w nim cholernie silną zazdrość. Pewnie zrobi to zarówno dla siebie, jak i dla niej.
- Mogę wpisać, ale nie miałem nawet pojęcia, że jesteś w mieście, nie mam motywu bo nigdy nic złego nie zrobiłaś i mam pewnie alibi z biura. - uśmiechnął się lekko zadziornie - W takim razie będę dla niego kompletnym dupkiem, co nie powinno być takie trudne. Mam nadzieję, że wam wyjdzie. Zasługujesz na to. - spojrzał na nią zupełnie szczerze z ciepłym uśmiechem - Masz do mnie coś jeszcze, czy mogę brać się do pracy?

Saiorse Anderson
ambitny krab
Way
Szuka celu — w lorne bay
29 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
We're only gettin' older, baby
And I've been thinkin' about it lately
Does it ever drive you crazy
Just how fast the night changes?
Nie tylko on wracał myślami do ich wspólnych chwil. To wszystko, co z nim zdążyła już wypracować, w związku z Prestonem miała dopiero osiągnąć. To zawsze było najtrudniejsze w nowych związkach. Nauczyć się kogoś zupełnie nowego, podczas, gdy tak wygodnie było już z poprzednią osobą. Ale tak naprawdę nie dano jej wyboru. Musiała się podporządkować przymusowemu porządkowi, jaki dał jej Roderick. Odszedł, zostawiając ją bez możliwości poznania prawdziwej przyczyny. Może lepiej by sobie z tym wszystkim poradziła, gdyby wiedziała, co tak naprawdę sprawiło, że nie ona była tą jedyną. I chociaż on teraz zaprzeczał, że cokolwiek z tego było jej winą, teraz, widząc, jak wiele się zmieniło, nie mogła wyrzucić z głowy tej myśli, że może jednak coś poszło nie tak.
To, co ich kiedyś łączyło, teraz było powodem do podziałów. Każda chwila we wspomnieniach była bólem. Czy można było to jeszcze zmienić?
Dawno temu Sai usłyszała o tym, że nasza pamięć nie odtwarza tego, co się kiedyś naprawdę działo, tylko to, jak ostatnio wspominaliśmy daną rzecz. Pamiętać pamiętanie. I ostanie co Sai mogła o tym powiedzieć, to to, że pamiętała każdy dzień teraz przez pryzmat bólu. Można to było oczywiście zmienić, ale przecież wymagało to dużo wspólnej pracy, a pozostając w związku z kimś nowym, Sai niekoniecznie chciała się zagłębiać w to, że dobrze jej było z byłym. Odszedł, ona poszła dalej, a teraz spotkali się po prostu w małej szpitalnej sali. Tak widocznie było im pisane, a oni nie mogli za wiele na to poradzić.
- Ty też możesz ich nie doceniać… Dlatego masz się pilnować, żeby jeśli ktoś zrobi ci krzywdę, to upewnij się, że to będę ja. - Powiedziała, poniekąd okazując troskę. W pokrętny sposób, ale jednak. Sama była przecież najlepszym przykładem tego, do czego Ci ludzie byli zdolni.
I w jakimś stopniu rozumiała też, dlaczego chce się tą sprawą zająć. Było to oczywiście nieco nienormalne, ale gdyby kogoś z jej przeszłości skrzywdzono, niezależnie od tego, co ich dzisiaj łączy, sama też chciałaby mieć pewność, że doprowadzi wszystko do końca. Czy gotowa byłaby łamać prawo, żeby dostać winnych w swoje ręce? Raczej nie dla wszystkich, ale niektórzy byli tego warci.
Roderick wiedział doskonale jak na nią wpłynąć, jak mówić, by uspokoić, gdzie dotknąć, by się nie szarpała — zarówno emocjonalnie, jak i duchowo. Ale jednak martwiła się, że mężczyzna nie do końca będzie obiektywny.
- Tylko nie rób nic głupiego… Proszę. - Miała wrażenie, że pod tym względem był cholernie podobny do Prestona i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jeśli chodzi o zawziętość, to obaj byli na podobnym poziomie.
A czy jej drobne uwagi były w pewnym sensie przytykiem w jego stronę? Z pewnością. Przecież jej relacja z Turnerem była najlepszym przykładem tego, jak nie radziła sobie z poczatkami znajomości, z góry zakładając zawsze najgorsze. Nawet przecież ten filmik, a potem zakład, który za nim szedł, nie dała się Turnerowi wytłumaczyć, marnując mnóstwo czasu, zanim dała się przekonać, że nie poszedł z nią do łóżka dla zakładu.
- Słuchaj… Jakbyś był też na komisariacie, to uważaj na gościa o nazwisku Smith. To dupek i zrobi wszystko, żeby się wspiąć wyżej. Nawet jeśli to będzie oznaczało wspinanie się po cudzych plecach. Połowę tego, co mówi, należy przesiać przez sito. - Ostrzegła go.
Nawet jeśli federalni mieli swoje sposoby, o których takim szarokom jak Sai niewiele było wiadomo, to jednak wolałby mieć pewność, że wszystko jest zrobione, jak należy. Nagranie nadal wisiało, bo zostało przesłane w tyle różnych miejsc, że nie sposób było usunąć oryginalne nagranie. Ale była pewna, że są tacy magicy, którzy potrafią to zrobić.
Chyba właśnie ta myśl sprawiła, że cień uśmiechu pojawił się na jej bladej twarzy.
- Dziękuję… - Powiedziała, spoglądając najpierw na jego dłoń, która wciąż spoczywała na pościeli jej łóżka, a dopiero potem na jego twarz. - Może jeszcze uda się sprawić, żeby nikt z mojej rodziny tego nie zobaczył. - Bo chyba nie było osoby, która chciałaby, żeby jej rodzice oglądali, jak uprawia seks na kuchennym blacie.
- Sam siebie nie przesłuchasz, ale pamiętaj, co mówił Moody w Potterze. Stała czujność. - zdobyła się na nieco niepewny żart. Wiedziała, że Rodericka czeka najpewniej spotkanie z Prestonem i trochę się tego bała. Miała nadzieję, że mężczyźni zachowają się wobec siebie całkiem w porządku. Nawet wbrew temu, co mówił Roderick.
- Chyba mam taki typ faceta, bo on też nie należy do najmilszym przy pierwszym poznaniu. Dogadacie się. - Odparła, mając szczerą nadzieję, że właśnie tak będzie.
- To chyba wszystko. - Powiedziała, chociaż w zasadzie miała do niego kilka pytań. Były one raczej natury personalnej jednak, niźli dotyczącej sprawy, dlatego uznała, że czeka, aż on będzie gotów wyjaśnić jej wszystko.
- Dobrze było cię zobaczyć. Przynajmniej wiem, że żyjesz. - Powiedziała jeszcze na koniec, układając się głębiej w szpitalnej pościeli. Zabawne. Kiedyś zasypiała obok niego, a teraz rozmawiali o niej i innym mężczyźnie, a Roderick miał się tym wszystkim zająć. Życie czasem bywa zaskakujące.

Roderick Edevane
sumienny żółwik
Sai
Inspektor — Federal Police
36 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jeszcze kilka miesięcy temu może okłamywałby się, że istniała jakakolwiek szansa na to, że odbudują jeszcze swój związek. W końcu jak można było traktować to spotkanie inaczej niż zrządzenie losu? Szanse, że znów spotkają się akurat w Cairns były bardzo znikome, a jednak. W naprawdę parszywych okolicznościach, lecz los postanowił raz jeszcze postawić ich na swoich ścieżkach. Niestety najczęściej był on okrutny, a nie miłosierny, przynajmniej w jego doświadczeniu, więc wszystkie nadzieje, które się na nowo wybudziły szybko zgasił w zarodku. Nie było powrotu po tym, co jej zrobił. Nie miał pojęcia jak głębokie były rany, które zadał swoim zniknięciem, aczkolwiek sądząc po jej reakcji naprawdę to wszystko spieprzył. Teraz jedyne, co mógł zrobić to jak najszybciej rozwiązać jej sprawę by dać jej spokój ducha oraz szansę na to by już nigdy więcej go nie spotkała. W końcu to miasteczko, choć dla niego było zadupiem, nie było aż tak małe. Pewnie dwie osoby mogły mieszkać tutaj i nigdy na siebie nie wpaść. Przynajmniej on będzie się starać.
- Zrobię co w mojej mocy, a ty pamiętaj, że jak przyjdzie pora mnie dorwać to najlepiej samochodem. Najniższy wymiar kary. - uśmiechnął się lekko puszczając jej oczko.
Nawet jeśli był to pewien wyraz troski z jej strony, co było całkiem możliwe, próbował tak tego nie odczytywać. Chyba obojgu będzie łatwiej jeśli zgodzą się, że to wszystko było jego winą i ona go nienawidzi, on siebie nienawidzi i wszyscy będą zadowoleni. Obietnicy miał zamiar jednak dotrzymać, więc przynajmniej postara się nie podpaść jakiemuś gnojkowi na tyle żeby go odstrzelił w ciemnej uliczce. Przynajmniej do końca śledztwa, później już hulaj dusza.
- Przecież wiesz, że słynę ze zdrowego rozsądku i poszanowania litery prawa. - uśmiechnął się rozbrajająco ponieważ kiedyś rzeczywiście była to prawda, lecz nie mogła wiedzieć, że od lat już nie pozwalał się ograniczać wszystkimi przepisami oraz prawami podejrzanych czy świadków.
Odkąd jego kariera oraz życie legło w gruzach nie przejmował się już konsekwencjami swoich akcji. Żył zgodnie ze swoim sumieniem, a to mówiło mu, że jeśli złapie swojego sprawcę to nie ważne, czy przy okazji jakiś jego kolega oberwie trochę na przesłuchaniu, a raczej przed nim. Liczył się tylko wynik, a te pomimo swoich używek nadal utrzymywał na wysokim poziomie. To chyba jedyne, co jeszcze miało w jego życiu jakikolwiek poziom.
- To nie mój pierwszy raz z tym typem człowieka. Jakoś doczłapałem się swego czasu do stanowiska nadinspektora. - wzruszył ramionami z rozbawionym uśmiechem - Jak chcesz wrzucę na niego notę w swoim biurze. Wewnętrzny dobierze mu się do dupy i nawet jeśli nic nie znajdą to będzie się pięć razy zastanawiać zanim znów komuś nadepnie na odcisk. - spojrzał na nią i ciężko było jednoznacznie określić czy jedynie żartował, czy rzeczywiście był gotów na taką ewentualność.
- Jeszcze mi nie dziękuj, nie obiecuję, że się uda, ale zrobię co w mojej mocy. - przytaknął, lecz było widać, że wcale nie jest mu do śmiechu.
Nadal musiał zmierzyć się z faktem, że przyjdzie mu to obejrzeć. Znając swoje szczęście nic z tego nagrania nie wyciągnie, a za to napatrzy się jak kobieta którą kochał, a może nadal kocha uprawia seks z innym facetem. Czy jest lepszy sposób na spędzenie poniedziałkowego wieczoru? Cóż, pewnie niektórzy by znaleźli, ale nie on. I to wszystko jeszcze na trzeźwo...
- Tego się właśnie obawiam. Muszę cię ostrzec, że jak zacznie za mną jeździć to go uziemię. Nie pracuję już z innymi. - poklepał ją delikatnie po nodze jakby na pokrzepienie - Miejmy nadzieję, że jedna rozmowa nam wystarczy.
Słysząc, że więcej już mu nic nie powie zamknął wszystkie swoje notatki dotyczące sprawy i powoli wstał z jej łóżka. Wierzył, że nie musi z niej nic więcej wyciągać. Była funkcjonariuszką więc zdawała sobie sprawę z tego, co w takich zeznaniach było naprawdę ważne. Ufał, że nic przed nim nie zataja, bo skoro powiedziała mu o tym nagraniu, to co mogłoby być gorszego? Nigdy nie podejrzewałby, że maczała palce w czymś nielegalnym, więc szybko złapie gnojków, którzy to zrobili.
- Ciebie też. Gdybyś czegoś ode mnie potrzebowała może jeszcze pamiętasz mój numer. - uśmiechnął się lekko kierując się do drzwi - Wracaj do zdrowia. - uśmiechnął się w końcu do niej ciepło zanim opuścił pomieszczenie.

z/t x2
ambitny krab
Way
ODPOWIEDZ