właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
#14

William po prostu nie potrafił opuścić szpitala. Był tutaj cały czas od trzech dni, ignorując telefony z pracy jednej i z drugiej. Ignorując wszystko i cały świat. Drugiego dnia miał na tyle przytomności, żeby odebrać telefon od Zoyi i powiedzieć jej gdzie jest i co się stało, ale nie miał siły kontaktować sie z nikim innym. I nie siedział nawet przez ten cały czas w sali Prim. Właściwie to spędzał tam tylko kilka godzin dziennie, ale i tak nie potrafił opuścić szpitala i po prostu wyjść. Prawie nie jadł, bo i tak nie miała apetytu, akceptował czasem kawę czy wodę od jakiejś pielęgniarki, ale poza tym siedział tutaj, czując się cholernie winnym. Analizował w swojej głowie krok po kroku ostatnie miesiące, każde spotkanie z Prim i każdą rozmowę. Analizował, czy stało się coś podejrzanego, czy mógł coś zauważyć Czy dawała mu jakieś sygnały, czy to jego wina, czy mógł coś zrobić inaczej… i trochę czuł jakby miał z tego powodu zwariować. I dlatego kiedy w pierwszej chwili zobaczył Zoyę na korytarzu, myślał że mu się przewidziało i dopiero kiedy znalazła się tuż obok niego, zamrugał szybko zaskoczony. - Przepraszam, co mówiłaś? - rzucił, marszcząc brwi, bo nawet to do niego nie dotarło. Jak można się domyślić, prawie nie spał przez te ostatnie trzy dni, bo nawet jak mu się zdarzyło na moment zasnąć, to widział w tych snach pogrzeby i martwą Prim. Więc… więc się budził i wybierał kawę, zamiast spania. - Coś się stało? - zapytał więc, w końcu zostawił firmę na głowie sióstr i no jeśli go tam potrzebowały to mógł spróbować się na moment skupić i im pomóc, Mimo, że jego możliwości skupienia się w tym momencie były naprawdę beznadziejne i nawet nie był do końca pewien ile dni minęło odkąd tutaj przyjechał.
happy halloween
-
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#29

Odkąd dowiedziała się o tym tragicznym incydencie chciała zrobić wszystko żeby tylko pomóc Williamowi. Nie spodziewała się że Prim zachowa się w ten sposób, zresztą chyba nikt się tego nie spodziewał. Dobrze jednak, że cała ta sytuacja nie skończyła się prawdziwą tragedia i koniec końców udało się uratować Barlowe. Zoya jednak z doświadczenia wiedziała, że często takie sytuację mogą się powtarzać jeżeli pacjent nie dostanie właściwej opieki, a zdawała sobie sprawę, że Prim jest bardzo uparta i pewnie nie będzie za bardzo chętna do współpracy z psychologiem czy psychiatrą, a szkoda bo naprawdę mogliby jej pomóc. Tak samo jak teraz Henderson chciała wspomoc swojego brata. Wzięła z pracy kilka dni wolnego żeby trzymać szkole nurkowania w swoich rękach. Logan cale szczęście wszystko zrozumiał i nie miał z tym problemu. Sytuacja niestety była nie do przewidzenia. Zoya ogarniała papiery, sprzęt, a także i pracowników jednak myślami była też trochę gdzie indziej chociaż naprawdę chciała się skupić na wykonywania przez siebie pracy. W końcu jednak postanowiła po prostu pojechać do szpitala, bo dobrze wiedziała, że tam znajdzie swojego brata.
- Jak się trzymasz? - Powtórzyła siadając obok Williama. Było jej strasznie źle widząc go w takim stanie. - Nie, wszystko w porządku - rzuciła zgodnie z prawda. - Powinieneś iść do domu, zdrzemnij się, zjedz coś. Ja z nią posiedzę - chciała odciążyć brata na tyle na ile było to możliwe. - Wyglądasz jak siedem nieszczęść - dodała przyglądając mu się, naprawdę na pierwszy rzut oka było widać, że potrzebuje snu.
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
William wiedział, że nie było jak mu pomóc. Bo… no naprawdę nie było jak. Chyba że ktoś umiał cofać czas, albo zmieniać wydarzenia w głupi sen. Ale jako dzieci wystarczająco często sobie marzyli, życzli i prosili różne bóstwa o to, żeby ich rodzice jednak żyli i żeby odnaleźli się cali i zdrowi na jakiejś wyspie, jak w tym filmie Richi Rich, czy jak to tam leciało. Miał takie nadzieje, wierzył, prosił, błagał… nawet jak wezwali ich na identyfikację zwłok. Pewnie to wujek musiał ją oficjalnie zrobić, ale rodzeństwo siedziało i czekało na werdykt, ciężko powiedzieć co byłoby gorsze. Czy świadomość, że wciąż są zaginieni, czy że nie żyją. I teraz Will chyba przechodził coś podobnego, obawiając się odpowiedzi na pytanie dlaczego Prim to zrobiła i jednocześnie chcąc ją poznać.
- W ogóle się nie trzymam - pokręcił powoli głową, bo nie wiedział nawet jak normalnie funkcjonować po czymś takim. Wiedział, że rozwód jest trudny dla nich obu, ale… nie podejrzewał, że jest aż tak źle. I tak, automatycznie sam siebie winił, ale na to akurat niewiele mógł poradzić. - Nie wiem co mam robić, Zo - rzucił cicho i pokręcił głową, bo… no naprawdę nie wiedział. Nawet życie i oddychanie wydawało mu się teraz jakieś takie nieodpowiednie, skoro była szansa, że to on przechylił czarę i przez niego Prim nie chciała oddychać już nigdy więcej.
- Nie jestem głodny - przyznał szczerze i zerknął na nią. - Chyba zasłużyłem sobie na to - dodał ciszej. - Ciągle wracam myślami… no wiesz, do tamtego dnia i nie wiem… co mogłem zauważyć, gdybym nie był takim jebanym idiotą… - mruknął. Może i nie zabiła sie tego dnia, ale przecież… chyba musiała już wtedy to planować i o tym myśleć, nie? Ludzie chyba tak o, nie budzą się i nie uznają, że dzisiaj się zabiją, bo czemu nie. A może i tak było? Po prostu dla niego była to wizja mocno irracjonalna.
happy halloween
-
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Oczywiście, że były metody, by mu pomóc. Najważniejsze jednak w tym wszystkim było to, aby William chciał tej pomocy i na nią pozwolił. No, bo nikogo nie można było do niczego zmusić. Zoya sądziła, że już dawno cała ich rodzina powinna pójść na terapię. Młoda Henderson miała o tyle dobrze, że miała sesje z psychologiem na swoich studiach, aczkolwiek teraz chyba przydałyby się jej takie spotkania jeszcze bardziej, bo jak na dłoni było widać, że nie przepracowała jeszcze swoich traum i problemów. Nie miała jednak czasu żeby użalać się nad sobą na fotelu psychologa. Może kiedyś będzie mieć go więcej, ale na razie tak nie było. Nawet jak myślała, że już jest blisko rozwiązania większości problemów w swoim życiu to nagle pojawiały się kolejne i kolejne. Chyba znowu chciałaby być 8latką, żyjącą wesoło w domu przepełnionym miłością. Szkoda, że nie istniał wehikuł czasu.
-Przykro mi Will - przyznała i westchnęła sobie cicho. Chciała dać mu możliwość wygadania się, bo ludzie czasem tego potrzebowali, a skoro na prawdziwą terapię nikt nie miał czasu to Zoya przez chwilę mogła poczuć się jakby znów pracowała w zawodzie i tym razem pomóc swoim bliskim. W tym wypadku musiała zapewnić brata, że to co się stało nie jest w żadnym wypadku jego winą. - Teraz już niewiele możesz, wszystko jest w rękach lekarzy - którzy radzili sobie całkiem nieźle, skoro udało im się Prim uratować. Nie chciała mówić bratu, że wszystko wróci do normy, bo przecież nie wiedziała czy tak będzie.. zresztą, czym teraz mogłaby być norma? - To chociaż idź się prześpij, napij się herbaty, w takim stanie nikomu w niczym nie pomożesz - Prim na bank wolałaby widzieć Willa w pełnym zdrowiu niż takiego zmarnowanego. - William, absolutnie nie możesz obwiniać się o to co się stało. To nie Twoja wina. Każdy z nas ma słabsze okresy w życiu i własne mniejsze lub większe problemy, skąd miałeś przewidzieć, że Prim postanowi ze swoimi problemami skończyć w ten sposób - Zoya na przykład sądziła, że samobójstwo jest jedną z form tchórzostwa, sądząc, że łatwiej jest wszystko skończyć niż zawalczyć o własne życie. - Dobrze, że skończyło się to w ten sposób, teraz zajmą się nią specjaliści, dostanie odpowiednie leki i będzie lepiej- to akurat mogła mu powiedzieć, bo Prim była już na takim skraju, że mogło być już tylko lepiej. Chociaż szczerze mówiąc to Zoya nie za bardzo rozumiała co ją zmusiło do aż tak okropnego kroku.
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
No tak, z tym akurat zawsze miał ogromny problem, więc nie zapowiadało się żeby teraz to się miało zmienić. I no jednak… skoro po śmierci rodziców i po poronieniu nie szukał pomocy, to teraz cóż… chyba po prostu wpadał w schemat. Nawet jeśli gdzieś tam w swojej pracy czasami musiał chodzić na konsultacje i mówić o zwłokach, nie poruszał prywatnych tematów. Bo jakoś łatwiej było skupić się na trupach, które nie dotyczyły jego samego. A przynajmniej wtedy mu się tak wydawało, bo oczywiście teraz, kiedy widział Prim w takim stanie, sprawa miała się trochę inaczej. Na tym łóżku wyglądała jakby faktycznie była martwa i tylko ruch klatki piersiowej zdradzał, że jednak żyje. Straciła tyle krwi, była niesamowicie blada i po prostu zlewała się z białymi opatrunkami i biała pościelą. A on wiedział, że pod tymi opatrunkami są blizny, które już do końca życia będą jej przypominać o tym co próbowała zrobić.
Jemu też.
Spojrzał na siostrę, kiedy powiedziała że mu przykro i nawet nie wiedział co na to odpowiedzieć? Że to dobrze? Że jemu też? Że nie zasługuje na współczucie? Miał wiele myśli i żadna nie była dobrą odpowiedzią.
- Patrzę na te opatrunki i myślę jak to później będzie wyglądać.. zawsze już będzie miała… przypominajkę o tym co się stało i co chciała zrobić. Co jak spróbuje znowu? - zapytał cicho i pokręcił głową. - Nawet nie wiem o co mam pytać tych lekarzy - dodał, krzywiąc się nieco. Nikt cię nigdy nie przygotowuje na takie sytuacje, nie mówi jak się zachować, jak reagować. A on miał w sobie jedną wielką pustkę w tym momencie.
- Nie mogę spać, jak zasypiam to widzę… różne scenariusze - przyznał cicho i pokręcił głową. A potem uniósł brwi. - Ale możemy razem sprawdzić automat - dodał, bo może herbata nie była takim złym pomysłem? W szpitalu w końcu nie było wcale aż tak ciepło, a atmosfera sprawiała, że temperatura jeszcze bardziej spadała.
A po chwili spadła jeszcze bardziej.
- Jak mam się nie obwiniać? Ciągle śledzę nasze ostatnie rozmowy i szukam słów, które mogłem inaczej zinterpretować… i nie wiem, czuje się jak kutas, bo wynająłem adwokata, bo chciałem żeby została przy swoim nazwisku i naciskałem na podpisanie papierów… - podsumował, kręcąc powoli głową. Wiedział, że Zoya ma rację, ale jednocześnie jego mózg nie chciał tego zaakceptować i wciąż wracał do tego, że to jego wina. - Nie wiem, może powinienem jednak tam dłużej być, częściej przychodzić, żeby nie była w tym domu sama. Tyle wyszło z mojego dawania nam przestrzeni… - podsumował. Czuł się też jak kutas przez jego rozmowę z Bex, po tym jak go przekonała żeby jednak poruszyć drugi raz sprawę nazwiska i żeby zerwać kontakty. Popełnił błąd, czuł to.
- Złożyłem te papiery wtedy rano, tego samego dnia… - dodał, bardzo cicho. - Nie mogę jej teraz zostawić... - dodał, jeszcze ciszej, tak że pewnie Zoo ledwo go usłyszała...
happy halloween
-
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Wiem, że to ciężkie - dla wszystkich dookoła takie właśnie było. Nawet Zoya czuła się okropnie wiedząc co się działo i, że nigdy wcześniej nie zareagowała, a powinna. Była psychologiem, miała do czynienia z ludźmi z depresją, powinna to wykryć, a jednak. Nie było to takie proste. Każdy chyba chciał wierzyć w to, że jego bliski jest w pełni zdrowy i radzi sobie z problemami. - Będzie pod opieką lekarzy i terapeutów, na pewno uda im się to przepracować, potrzebuje tylko czasu - no dobra bardzo często się zdarzało, że samobójcy próbowali swoich sił po raz kolejny, ale tego nie chciała bratu teraz mówić. Nie było sensu go niepotrzebnie zadręczać. - Żyjemy w XXI wieku, blizny zawsze można usunąć... a nie wiesz czego dla niej będą symbolem... może tego, że jednak warto o swoje życie zawalczyć, a nie się poddawać - tego jej Zoya życzyła z całego serca, Williamowi zresztą też. - Nie chcę zabrzmieć źle, ale myślę, że gdy poczuje się fizycznie lepiej powinni ją przenieść do bardziej odpowiedniego miejsca - nie chciała nazywać tego szpitalem psychiatrycznym, bo to się raczej nikomu dobrze nie kojarzyło i chociaż trochę o to jej chodziło to wolała to jakoś załagodzić innym doborem słów. - Gdzieś gdzie dostanie profesjonalną opiekę psychologiczną, dopóki nie poczuje się lepiej na tyle, by wrócić do codzienności - depresja w końcu była chorobą, którą należało leczyć, a w tak zaawansowanym stopniu to byłoby lepiej gdyby Prim nie zostawała z tym w swoich czterech ścianach. Tak przynajmniej Zoyi się wydawało, chociaż była praktycznie pewna, że nikt jej rad tak na serio nie posłucha.
- Dobra, automat brzmi dobrze - kiwnęła głową, chociaż wcale nie zamierzała odpuścić zmuszania go do chociaż odrobiny sny i odpoczynku. Była zmartwioną siostrą. - Jezu William... decyzji o samobójstwie nie podejmuje się w ciągu jednego dnia. To, że akurat wtedy dałeś papiery było tylko zbiegiem okoliczności. Oboje chcieliście rozwodu. Tutaj nie ma winnych, a ostatnie czego Prim potrzebuje to Twoje obarczanie się tym co się stało. - O wiele łatwiej przychodziło jej rozmawianie z obcymi ludźmi na temat ich przeżyć niż rozmowa z własną rodziną. Tutaj nie potrafiła być aż tak obiektywna, bo jednak zawsze stała po stronie brata.
- Skąd miałeś wiedzieć, że to się tak skończy? Will to nic złego, że chciałeś na nowo zacząć żyć. - Nawet złapała brata za rekę, żeby go jakoś w ten sposób wesprzeć, chociaż co tam Zoya wiedziała o życiu po związkach, jak przechodziła dość płynnie z jednego w drugi, przynajmniej ostatni. Aczkolwiek czy jej relacja z Loganem dawała jej szczęście? Pewnie nie do końca skoro tak zareagowała na rozmowę z Corvo. - Chodźmy po tą herbatę - powiedziała - wstawaj - chyba musiała przyjąć trochę rozkazujący ton głosu, bo po prostu ktoś chyba musiał.
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
- Nie wie….- zaczął, ale pokręcił głową. Bo przecież… no trochę jakby wiedziała, nie? Wszyscy wiedzieli, bo ich rodzice zginęli i sytuacja wtedy była tak sama beznadziejna. - Nie pamiętam czy jak powiedzieli nam o rodzicach… nie wiem jak my to przetrwaliśmy - rzucił cicho i na moment schował twarz w dłoniach. I sam nie wiedział czy byłoby mu łatwiej o tym pamiętać, czy jednak łatwiej było zapomnieć. Miał wtedy 12 lat, wszystko było… no zamglone. Po poronieniu też to przeżył dość mocno, ale… no to było nieporównywalne z tym teraz. Płodu nawet nie zdążył poznać, nie zdążył zobaczyć jak się rozwija w brzuchu Pirm. A Prim.. znał doskonale. I nie był gotów żeby ją stracić. A już na pewno nie tak.
- Nie wiem czy będzie chciała. Wiesz jaka jest uparta… - odpowiedział cicho. - I nie wiem Zoya, co jak spróbuje znowu? Co jak jej się uda? - spojrzał na nią. - Sameen ją znalazła, bo z nią mieszka, więc nie wiem. chyba gdyby chciała się naprawdę… no… to… chyba by nie brała współlokatorki, nie? - zmarszczył brwi. - Ale skoro już to zaczęła i spróbowała, co jak zrobi kolejny krok, tym razem skutecznie? - pokręcił powoli głową. - Jest prawnikiem. Wie jak oszukiwać przed sądem, więc wie jak oszukiwać lekarzy… - dodał ciszej, bo nie ufał, że im się nie wywinie. Może i popadał w paranoję, ale chyba czasami w życiu trzeba w nią wpaść. Bo paranoja czasem może uratować to i owo.
- Wiem że to był zbieg okoliczności, po prostu… cholernie przerażający - dodał. A potem westchnął. -A to że to nie nagła decyzja nic nie ułatwia, Zoya. Śledzę teraz każde nasze spotkanie przez ostatnie miesiące i szukam znaków, które przegapiłem. Nic innego nowego nie stało się w jej życiu, był tylko nasz rozwód. I każde moje słowo najwyraźniej ją spychało coraz dalej… - dodał ciszej. - Jestem idiotą - dodał ciszej, opuszczając na moment głowę w dół. Wiedział, że Zoya ma rację, ale jednocześnie wiedział też, że nie ma racji. Czuł sie trochę tak, jakby decydując się na małżeństwo z Prim podpisał na nią wyrok. Jakby… pociągnął ją w dół. Że bez niego by teraz tutaj nie leżała.
- Stąd, że byliśmy małżeństwem i to mój obowiązek wiedzieć takie rzeczy. A teraz to cholerne ‘w zdrowiu i w chorobie, na dobre i na złe’ mi ciągle dźwięczy w głowie, bo nie byłem na dobre i na złe - mruknął cicho. - Poza tym.. tak, zacząłem żyć. Na całego. I mam nadzieję, że o tym nie wie, ale nie mam odwagi zapytać - mruknął, kręcąc znowu głową. A potem spojrzał na ich dłonie i westchnął znowu.
- Okej - mruknął i wstał zgodnie z jej prośbą. Chyba bardziej potrzebował kawy, niż herbaty, ale nie zamierzał wybrzydzać.
happy halloween
-
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Zrobiliśmy to, bo jesteśmy Hendersonami, poradzimy sobie ze wszystkim, razem, jak rodzina - dali wtedy radę, teraz też sobie poradzą. Może i nigdy nie rozmawiali o tym jak tamte wydarzenia na nich wpłynęły, nigdy się sobie nie zwierzali, ale Zoya chciała żeby William wiedział, że w razie wszelkich problemów zawsze może na nią liczyć. Bo była jego siostrą, rodzinę się kocha i wspiera... no chyba, że ktoś jest takim skurwysynem jak ich wujek. Tym jednak Zoya nie chciała obarczać swojego brata, bo to nie był odpowiedni moment żeby się teraz tym zajmować. Może kiedyś.
- Musimy więc zrobić wszystko żeby ją przekonać, potrzebuje pomocy profesjonalistów - i to takich z większymi kwalifikacjami niż Zoya. - Nie wiem William, pewne jest to, że nie może zostać z tym sama i niestety ale ani Ty, ani ja jej w tym nie pomożemy. Tutaj potrzebna jest odpowiednia terapia i antydepresanty plus wsparcie najbliższych, a w tym akurat można jej pomóc - trzeba było jej pokazać, że nie jest w tym wszystkim sama. Miała rodzinę, przyjaciół, Willa no i nawet Zoye, a to już całkiem sporo. W porównaniu do tego, że niektórzy nie mieli az tak wiele bliskich, z którymi mogliby dzielić się problemami. - Myślę, że chciała zwrócić uwagę na to, że coś się dzieje, a jak wiadomo Prim nie potrafi prosić o pomoc więc podjęła takie drastyczne środki - ale to tylko oczywiście teoria Henderson, którą wysnuła na podstawie kilku faktów, ale chętnie porozmawiałaby z Prim żeby to potwierdzić lub obalić. Z drugiej strony pewnie nie powinna sie w to mieszac.
- Jesteś pewien? Na pewno działo się też coś innego, jestem pewna, że jej życie nie kręci się tylko dookoła Ciebie - powiedziała, bo może w ten sposób, by go tu próbowała pocieszyć. - Pewnie wiele rzeczy miało na to wpływ, praca, sprawy prywatne, choroba jej ojca, wiele spraw się pewnie nawarstwiało, ale to co się stało nie jest Twoją winą, nie mogłeś o tym wiedzieć, szczególnie jeżeli nic wcześniej nie mówiła, nie miała ataków depresji... - chociaż wiadomo, że ludzie z depresją potrafili się umiejętnie maskować.
Nie wiedziała co mogła mu jeszcze powiedzieć. - Najpierw z nią porozmawiaj, a później będziesz się obarczał winą, nie wiesz co się stało, na razie najważniejsze jest to, żeby Prim doszła do siebie, przynajmniej fizycznie na początku - powiedziała, bo owszem, to teraz było najważniejsze. - Naprawdę myślę, że powinieneś iść się przespać i chwilę odpocząć - dodała, gdy już zaczęli kierować sie w stronę automatu.
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Jasne, że nigdy nie rozmawiali, no bo przecież łatwiej było nie rozmawiać i udawać, że są twardzi, że wszystko jest super, że ze wszystkim sobie najlepiej radzą. I tbh nie było to jakoś super nietrafione, bo przecież sobie radzili. Nie byli super w sprawach uczuć, związków i tak dalej, ale przynajmniej nikogo nie zabili i no, nie było z nimi chyba aż tak super źle. No dobra, Will teraz czuł się tak, jakby to on i związek z nim zniszczył Prim, po tym co mu wygarnęła, ale wiedział w jakimś małym procencie, że chyba jednak nie powinien się aż tak obwiniać. Nawet jeśli wybierał inną opcję i szedł za głosem większości…
- Nie mogę jej teraz z tym zostawić, zwłaszcza że… - spojrzał na nią - to zaczęło sie po poronieniu - dodał ciszej - a ja nic nie zauważyłem. Zamknąłem się w swoim świecie i… - pokręcił głową. Nie zauważył. Był zajęty swoją kolejną żałobą i cóż… nie myślał o Prim. Uznał, że ona sobie radzi, że jest silniejsza, A może nie chciał widzieć, że wcale nie, bo to było po prostu łatwiejsze?
Słuchał jej i wiedział, że pewnie na jej miejscu mówiłby to samo. Wierzyłby w to samo. Ale to nie sprawiało, że jego głowa chciała to przyjmować jako prawdę...
- Nie wiem nawet jak mam z nią rozmawiać, co jej powiedzieć… przez ostatnie miesiące czułem się tak, jakbyśmy byli dla siebie obcy. Więc przyczyniłem się do tego, czy chciałem czy nie… i nie zauważyłem nic, bo byłem zajęty sobą. Albo nie wiem, widziałem, ale i tak wolałem się zająć sobą? - zapytał, a potem złapał się za skronie. - Ona myśli że jestem tu z litości Zo. Odcięła mnie - dodał ciszej, bo no… naprawdę nie wiedział, okej? Ale już to, że mógł się siostrze wygadać zrobiło ogromną robotę, bo naprawdę jakoś mu się łatwiej oddychało. Przynajmniej chwilowo.
- Nie mogę spać, ciągle mam przed oczami… scenariusze - mruknął, a potem pokręcił głową - albo śni mi się, że dzwoni telefon i jednak jej się udało - dodał, a potem wcisnął coś na automacie, do którego doszli. - A jednocześnie wydaje mi się, że to wszystko to jakiś mocno popieprzony sen - dodał ciszej, bo owszem, szok wciąż trwał. A on nie wiedział jak ma tym wszystkim… no żyć. I handlować. Był totalnie rozbity.
happy halloween
-
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Oczywiście, że łatwiej było nie rozmawiać, poza tym, byli wtedy dziećmi, niewiele wiedzieli o świecie. Każdy zamknął się w swoich czterech ścianach i jakoś sobie poradził z tym co przeżyli. Utrata rodziców w tak młodym wieku wpłynęła na rozwój każdego z nich, musieli się z tym zmagać nawet teraz gdy byli już dorośli. Henderson się łamało serce na samą myśl, że jeżeli kiedyś uda jej się mieć dzieci to nigdy nie poznają swoich dziadków, ojciec nigdy nie poprowadzi jej do ołtarza, jeżeli znajdzie kogoś z kim do tego ołtarza chciałaby iść. To było dla niej ciężkie, ale przecież się nie przyzna. Przez lata starała się być silną i niezależną kobietą i chociaż ten mur się powoli walił i wychodziło jaka jest lamerska i beznadziejna, to starała się jak mogła żeby jakoś przetrwać te ciężkie chwile.
- William, to nie tylko ona straciła wtedy dziecko - powiedziała starając się mu w ten sposób dać do zrozumienia, że byli w tym oboje. - Miałeś prawo do swojej żałoby, a tą każdy przechodzi inaczej - wiedzieli to przecież z doświadczenia. - Myślisz, że gdyby nie ta ciąża i poronienie to dalej bylibyście teraz razem? - Zapytała, chociaż może powinna się ugryźć w język, ale już trudno. Słowo się rzekło.
Wysłuchała brata i westchnęła sobie cicho pod nosem. To był ciężki temat, a ona już dawno nie pracowała w zawodzie żeby teraz móc jakieś poważne wywody tu odpalić, które mogłyby mu jakoś pomóc. Mogła tylko starać się go przekonać, że to co się wydarzyło nie było i nie jest jego winą. - Daj jej trochę czasu, sama pewnie musi to wszystko przetrawić i przemyśleć. Porozmawiaj z nią jak będzie w trochę lepszym stanie - no albo Zoya z nią porozmawia, co pewnie zrobi tak czy inaczej. - To całe szczęście, że masz swoją nieco upośledzoną siostrę - powiedziała i poklepała go po ramieniu. - Nie mogłam ostatnio spać i dostałam tabletki nasenne, tak więc wiesz co zrobimy? Pojedziemy do mnie, ogarniesz się, weźmiesz te piguły i pójdziesz spać. Jestem pewna, że jak się obudzisz to Prim dalej tu będzie, raczej zbyt szybko jej nie wypuszczą - a jednak o brata martwiła sie bardziej niż o blondynkę. - Zaufaj mi Will, wszystko się z czasem jakoś ułoży - nie wiedziała czy dobrze, czy źle, ale jakoś na bank.
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Tak, to prawda. Nie wiedzieli jak wiele stracą, jeśli będą udawali, że nic takiego się nie działo i uciekali od traumatycznych wspomnień. Bo może… może wtedy by zachowali trochę więcej wspomnień z rodzicami, trochę więcej przyjemnych, wspólnych chwil i po prostu… no więcej by pamiętali. Inna sprawa, że pewnie pamięć po prostu tak nie działała i regularnie robiła miejsce na nowe bzdury, zamiast pilnować tego co cenne i czego już nigdy nie odzyskają. I… no nie można też zapominać, że pamięć czasem płata figle. Czasem trudno odróżnić wspomnienie od wyobrażenia lub snu. I sam nie wiedział, co działo się naprawdę, a co podpowiadała mu jego spragniona rodzicielskiej kurateli głowa.
I tak, też mu było bardzo przykro, że nie było ich na weselu jego i że nigdy im nie zdążył wyjawić, że będą dziadkami. Mimo, że sam nie wiedział jak się z samą ciążą czuł, bo jednak… no dopiero co się dowiedział, a już ją stracili. A miał sporo znaków zapytania, czy byłby dobrym ojcem i w ogóle, więc to była sprawa typowo skomplikowana.
- Nie wiem Zo. Nie wiem też, czy byłbym dobrym ojcem, czy zacząłbym świrować… albo nie wiem, totalnie skrzywiłbym dziecko - mruknął, kręcąc powoli głową. - Nie mieliśmy jakichś super wzorców - dodał ciszej, a potem wzruszył lekko ramionami. - Nie wiem co czuje, okej. Nigdy nie byłem w tym dobry, nigdy nie podejmowałem dobrych decyzji. Po prostu… nie wiem - dodał ciszej, mówiąc w tym momencie oczywiście o tym, czy wciąż kocha Prim, co miał nadzieje, że siostra dobrze odczyta między wierszami.
- Tak… nie wiem… dać jej czas, ale jednocześnie… nie chce żeby myślała, że jest sama w tym i że ją opuściłem. Dlatego nie mogę wyjść ze szpitala - mruknął cicho. Jak na wywaloną z wprawy, to Zoya radziła sobie całkiem nieźle. Powiedział jej więcej w trakcie tej rozmowy, niż przez ostatnie kilka lat razem wzięte…. ale teraz chyba po prostu był zbyt zmęczony i zbyt zraniony, więc jego mury też na jakiś czas opadły. Nie wiadomo tylko na jak długo.
- W co się wpakowałaś? - zapytał, zmartwiony od razu. - I weź mu tu nie kręć, że nie chcesz mi zawracać głowy - dodał, wskazując na nią groźnie palcem, żeby nie próbowała odwracać kota ogonem. A potem pokiwał głową powoli.
- Chyba po prostu potrzebuję drinka zamiast tego, a nie wiem czy to można łączyć… - mruknął cicho, a potem skrzywił się i podał jej herbatę z automatu, którą na pewno już zamówili.
- Ta, kiedyś na pewno - i mruknął na jej ostatnie słowa.
happy halloween
-
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Głupi jesteś - powiedziała wywracając oczami - oczywiście, że byłbyś dobrym ojcem. Najlepszym. Jestem tego pewna - dodała, bo naprawdę tak sądziła. W końcu co nieco o swoim ojcu wiedziała, jakiś tam przykład mieli, a resztę sobie mogli wyobrazić. Zoya wierzyła, że jeżeli kiedykolwiek którekolwiek z nich zostanie rodzicem to zrobią wszystko, żeby te dzieci miały w życiu lepiej niż oni. Zoya planowała mieć potomstwo, chciała założyć rodzinę, ale tak jakoś wyszło, że nie za bardzo miała z kim i chyba na chwilę obecną nie była też gotowa, by poświęcić się wychowaniu dziecka tak jakby tego chciała. - William, to sytuacja, na którą nie jesteś w stanie się przygotować. Nikt nikogo nie uczy tak na wszelki wypadek, co robić jak stracisz dziecko, albo jak przeżyć rozwód, czy śmierć bliskich. Jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy, ważne jest żeby wyciągać z nich wnioski - powiedziała Zoya Henderson, która z jednej skomplikowanej relacji pakowała się w drugą i zdecydowanie na własnych błędach nie była w stanie się niczego nauczyć. To takie smutne, że nie potrafiła słuchać własnych rad, a przecież były czasem naprawdę trafne.
- Siedzenie jej na karku to nie jest dawanie jej czasu - wywróciła oczami. - Powiedz jej, że w razie co to zawsze jesteś do jej dyapozycji i gdyby czegoś potrzebowała to może na Ciebie liczyć, odwiedzaj ją, ale takie przesiadywanie tu tylko może sprawić, że będzie się czuła przytłoczona tym wszystkim. Daj jej odetchnąć, ma tu opiekę. - William niczego teraz nie mógł zrobić i powinien też trochę zadbać o siebie i swoje zdrowie psychiczne. Zdecydowanie ta sytuacja sprawiła, że o wiele bardziej się uzewnętrznili i może było to dobre. W końcu byli rodziną, z kim inny mogli porozmawiać na poważne tematy jak nie ze sobą. Szczególnie, że do psychologów to im się nie spieszyło. - Nic... po prostu mam sporo stresu w pracy i dużo roboty, organizujmy imprezę i tak jakoś wyszło. Ale teraz już jest w porządku - nie chciała mu teraz zawracać głowy swoimi problemami, już I tak się ostatnio nasłuchał o Corvo. - Zobaczymy co da sie zrobić - stwierdziła kiwając głową i wzięła od niego herbatę. - Będzie dobrze - dodała jeszcze i poklepała go po ramieniu, gdy czekali jeszcze na jego napoj. - Dobra, weźmy Twoje rzeczy i jedziemy - w tym momencie Zoya Henderson nie przyjmowała sprzeciwu.
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ